|
|
Autor |
Wiadomość |
kruk
:(
Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: masz pewność? skąd masz czelność? skąd masz tyle tupetu i skąd masz wiesz, że napewno?
|
Wysłany:
Pią 20:18, 21 Kwi 2006 |
|
Kobitko moja wspaniała!
Ty naprawdę masz talent!
I to nie jest gadanie jakiejś wariatki (no, może po części ^^)!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Julie
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z książki.
|
Wysłany:
Sob 9:55, 22 Kwi 2006 |
|
kruk08vici - dziękuję za tak dobitne stwierdzenie talentu u mnie . Zaczynam się nad tym naprawdę zastanawiać... a co, jeśli rzeczywiście kryje się we mnie odrobinka talentu...? Ehh <głupek>... Głupia, głupia, głupia Julie! Nałykała się za dużo tabletek i bredzi . No, ale dzięki !
pexii - ahhh... dziękuję . Niedługo się doczekasz !
Asia - hehe już dawno wymyśliłam . A Toie pozostaje tylko te głupoty przeczytać .
pryczka - hah, wiesz, nie mylisz się tak bardzo . Ale ja nic nie mówię...
Ashley - heh, a wiesz, że to jest możliwe? A ponieważ Katrin jest zdolna do wszystkiego... to wiesz... ... Dzięki !
cookierek - dziękuję <przytul>... Buzi !
psecinek - eee... jakim zagubionym dzieckiem ?
vera - dzięki... Hehe, a kto by nie chciał, nie ?
Vicca - a co może być Twoim zdaniem gorsze od kiepskiej telenoweli? Aha, rozumiem... Moje opko. Jaka ja głupia. Wiesz, być może jesteś zbyt wrażliwa, żeby je czytać, bo "tych" scen wcale nie było tak dużo. No ale dobra, to Twoje zdanie. I oczywiście, że bez obrazy... Za co mam się obrażać?
LnD - no, skoro takiemu czemuś jak ja udało się poprawić humor Tobie, to chyba nie jest tak źle . Buźka !
Asiulla - dzięki, dzięki . Cieszę się, że poprawi Ci humor . Buźka !
Wiedzma - hehe nie płacz, nie płacz . Co do akcji pod prysznicem... A kto nie chce ?
Adzia:) - no wiesz, nie płacz . To tylko beznadziejne opko . A za resztę dziękuję !
And... Now... New part, girlz!
*
Po skończonych zakupach Mélanie i Tom poszli jeszcze czegoś się napić w pobliskiej kafejce. Czas mijał bardzo szybko.
- Która godzina? – spytała rozleniwiona dziewczyna, jedząc już drugie z kolei lody z dużą górą bitej śmietany.
Tom wyciągnął komórkę.
- Jest... O w mordę... Już trzecia! – zerwał się na równe nogi. – Menadżer mnie zabije! Za pięć minut mamy próbę! – krzyknął. – Mélanie... Zostaw te lody, chodź już!
- Ten cały zespół znaczy dla ciebie więcej niż ja... – nadąsała się.
- Wiesz, że nie, skarbie... Wiesz, że tak nie jest! Ale teraz już chodź, proszę cię!
- Niech ci będzie – mruknęła ze złością i wzięła z krzesła swoją torbę, zostawiając należność i przy tym spory napiwek dla kelnera.
- Niepotrzebnie to zrobiłaś – zgorszył się Tom, zapominając na chwilę o próbie. – Ja miałem stawiać.
- Daj spokój – machnęła ręką. – Podobno się spieszysz...?
- Tak, tak... Chodź – wziął ją za rękę. – Pobiegnijmy trochę.
- Nie mogę biegać – burknęła. – Nie mam zamiaru...
- Dobra, już dobra! Chodźmy! – pociągnął ją za rękę w stronę schodów, gdyż winda była zepsuta.
- Tom! Tom, do ciężkiej cholery! Nie pędź tak! – krzyczała Mél, ciągnięta przez niego po schodach.
Puścił ją, ale było już za późno.
Potknęła się i z głośnym krzykiem poleciała w dół...
- Mélanie! Błagam cię, obudź się! Mél!
Tom z przerażoną miną wpatrywał się w bezwładne ciało dziewczyny, nie mając pojęcia, co robić. Na ogół nie tracił zimnej krwi, ale w tym momencie... W tej chwili zdarzyło mu się to chyba po raz pierwszy w życiu.
- Co się tutaj stało?... Co on jej zrobił?... Biedactwo... Spójrz, ona jest w ciąży!...Jak ona spadła?...Czy ktoś to widział?...Na pewno ten chłopak ją zrzucił!... – rozległy się szepty.
Chłopak nie słyszał jednak nikogo. Zupełnie zapomniał o próbie, zapomniał o całym świecie. Teraz liczyła się tylko Mélanie i to, czy nic jej się nie stało...
- Błagam cię, kochanie, otwórz oczy... Popatrz na mnie, proszę... – z przerażeniem patrzył na jej zamknięte powieki i rozrzucone nienaturalnie ręce. – No, już... Wiem, że możesz to zrobić...
- Odsuń się od niej – ktoś wziął go za ramię i odsunął na bok. – Nie jesteś w stanie jej sam pomóc.
- Ale to moja wina! – krzyknął żałośnie Tom. – To wszystko moja wina!
- Nie obwiniaj się – powiedziała cicho jakaś młoda kobieta. – To nic nie da. Niech ktoś zadzwoni po karetkę.
- Już jedzie.
Po krótkiej chwili troje ludzi w białych kitlach wbiegło do centrum handlowego.
- Wezwano nas do... – zaczął jeden z nich i w tej chwili zauważył leżącą Mélanie. – Co się stało? – zapytał rzeczowo.
- Spadła ze schodów – wyjaśniła starsza pani w okularach i białej sukience w kropki.
- I to przeze mnie – wtrącił cicho Tom.
- Dlaczego przez ciebie? – zdziwił się jeden z lekarzy, patrząc na niego znad okularów, podczas, gdy dwaj pozostali wynosili nieprzytomną dziewczynę na noszach.
- Chcę jechać z nią – Tom ciężko podniósł się z podłogi.
- Oczywiście – zgodził się lekarz. – Ale najpierw odpowiedz mi na pytanie. I chodźmy już do samochodu – położył mu rękę na ramieniu. Tom strząsnął ją. – A przy okazji, nazywam się Martin Gefecht. Teraz, proszę, opowiedz mi, co się stało.
- Spieszyłem się – powiedział bardzo cicho Tom. – Biegliśmy po schodach... Ona się potknęła... Upadła...
- Nie widzę w tym twojej winy – oświadczył Gefecht, otwierając przed Tomem drzwi karetki. – Myślę, że to był wypadek.
- Nie wie pan, jak było – burknął Kaulitz. – Nie widział pan tego...
- Może i nie – zgodził się lekarz. – Ale z tego, co słyszałem... Nie sądzę, żeby była w tym twoja wina. Obwinianie się nic nie da.
Tom milczał, zaciętym wzrokiem wpatrując się w swoje drżące ze zdenerwowania ręce.
- Jak ona się nazywa? – spytał po chwili Gefecht.
- Mélanie... Mélanie Schlusse – odparł Tom, starając się za wszelką cenę opanować drżenie rąk.
- A ty?
- Co ja? – nie słuchał go; niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń za oknem.
- Jak ty się nazywasz?
- Nie uważam, żeby to było panu potrzebne do wiadomości – warknął nieuprzejmie.
- Gdyby nie było potrzebne, nie pytałbym – Martin mówił spokojnie. Miał doświadczenie w rozmowach z nastolatkami i wiedział, że jeśli dobrze to rozegra, Tom wyśpiewa mu wszystko.
- A ja uważam, że nie.
- Czy chciałbyś, żebym wpisał ci nazwisko Helmut... Breit? – zapytał lekarz, uśmiechając się lekko.
- Czemu akurat Helmut Breit? – zainteresował się Tom.
- Bo to brzmi wystarczająco obrzydliwie – wyjaśnił Gefecht, wywołując nikły uśmiech na twarzy swego upartego rozmówcy.
- OK... Niech będzie. Tom Kaulitz.
- No, tak lepiej – uśmiechnął się Martin. – Sam przyznaj, że to lepiej brzmi.
- Zdecydowanie.
*
- Jeśli powiesz teraz, że nigdy mi nie wybaczysz... to zrozumiem – mówił Tom, siedzący przy łóżku zalewającej się łzami i już przytomnej Mélanie.
- To nie jest twoja wina – powiedziała, nie patrząc na niego.
- Co? To, że upadłaś, czy...
- Dobre wieści – uśmiechnął się do nich Martin Gefecht, który właśnie wszedł na salę.
- Wątpię... Moje życie właśnie się skończyło – załkała Mélanie, wyszarpując dłoń z uścisku Kaulitza i ukrywając twarz w dłoniach.
Tom milczał, chcąc wreszcie usłyszeć, co ma do powiedzenia lekarz.
- A moja dobra nowina jest taka, że udało się jednak uratować twoje dziecko – powiedział Gefecht.
- Pan chyba żartuje – wykrztusiła Mél, a między palcami przeciekła jej nowa porcja łez, które wsiąkły w szpitalna pościel.
- Wręcz przeciwnie, wcale nie żartuję! – zapewnił Martin z szerokim uśmiechem, stając blisko niej.
- Wcale nie wierzę – opierała się dziewczyna.
- To nie jest śmieszne – cicho powiedział Tom. – Nie powinien pan sobie w ten sposób żartować.
- Ależ, ja wcale nie żartuję! – oburzył się Gefecht. – Mélanie, Twojemu dziecku nic się nie stało. Jest całe i zdrowe. A jak ty się czujesz?
- A czy to ważne?! – wrzasnęła dziewczyna, płacząc. – Ja straciłam swoje dziecko! Sens mojego życia!
- Posłuchaj... – Martin podszedł do niej bliżej i usiadł na łóżku, biorąc ją za rękę. – Nie zrozumiałaś mnie. Nie potrafię już powiedzieć tego jaśniej, lecz ty najwyraźniej mi wciąż nie wierzysz. Skarbie, twoje maleństwo żyje, rozumiesz? Urodzisz je. Za parę miesięcy będziesz je trzymała w ramionach. Ja naprawdę nie kłamię, Mélanie – dodał łagodnie, widząc, jak dziewczyna kręci głową i wyrywa swoją dłoń z jego ręki. – Wszystko jest w porządku. Tom, czy możesz ją o tym zapewnić?
- Samemu trudno mi uwierzyć – powiedział skołowany chłopak. – Naprawdę małemu nic się nie stało?
- Na sto procent! Nie wiem, czy mam tu przed wami klęknąć i złożyć przysięgę, czy co...
- Nie trzeba – powstrzymał go Tom. – Ja wierzę.
Mélanie nie odzywała się. Półleżała, z głową ukrytą w dłoniach, i zanosiła się płaczem.
- Może powinniśmy dać jej coś na uspokojenie – mruknął do siebie Gefecht. – Nie wiem, co mam jej powiedzieć, żeby mi uwierzyła.
- Ja ją przekonam – zapewnił Tom. – Dziękuję panu... Dziękuję, że dziecku naprawdę się nic nie stało – rzekł ze wzruszeniem.
- W tym nie ma mojej zasługi – uśmiechnął się lekarz. – Zostawię was samych...
Wyszedł.
- Kochanie... Naprawdę mu nie wierzysz? – zapytał łagodnie Tom, delikatnie całując dziewczynę w policzek.
- To niemożliwe... – pokręciła głową, odejmując ręce od twarzy. – To nie mogło się zdarzyć. Nie przy takim upadku.
- A może jednak? Może po prostu miałaś szczęście?
- Ja nigdy nie mam szczęścia... Sam popatrz... Najpierw ta ciąża, potem Lukas... – wzruszyła ramionami. – Wszyscy mają szczęście, tylko do mnie jakoś się ono nie uśmiecha.
Tom spojrzał na nią z czułością. Z rozpuszczonymi brązowymi włosami, w za dużej szpitalnej koszuli i tym smutnym wyrazem twarzy, wyglądała jak mała dziewczynka. Usiadł przy niej i ostrożnie pomógł jej się podnieść. Przytulił ją do siebie.
- Żebyś wiedziała, ile dla mnie znaczysz... – szepnął jej do ucha. – Jesteś najpiękniejszą rzeczą, jaka mi się w życiu zdarzyła. Dzięki tobie tyle się we mnie zmieniło...
- To raczej ty mi pomogłeś – odszepnęła, znów czując napływające do oczu łzy, lecz tym razem łzy wzruszenia, nie smutku. – To ty mi pomogłeś przez to wszystko przejść...
- Dopiero teraz naprawdę zrozumiałem, ile dla mnie znaczysz... Jak bardzo cię kocham.
Nawzajem zapewniali się o swej miłości, lecz nie były to już puste słowa, jakie często każdy z nas ma okazję słyszeć w życiu codziennym.
- Wierzysz nam teraz, maleńka? – zapytał cicho, przesuwając wargami od jej czoła aż po usta. – Czy wierzysz, że wciąż jesteście tutaj – położył jej dłoń na brzuchu – we dwoje?
- Teraz wierzę – położyła swoją chudą, delikatną dłoń o długich, ładnych, pomalowanych bezbarwnym lakierem paznokciach, na jego ręce.
Pocałowali się.
- Dziękuję – powiedziała Mél. – Myślałam, że to już koniec... Że naprawdę je straciłam...
- Na szczęście tak się nie stało.
- Masz rację... Wiesz co, Tomie Kaulitz?
- No, co? – zapytał z zaciekawieniem, odchylając głowę i patrząc na nią.
- Kocham cię... Kocham cię jak szalona.
- Nie potrafię tego pięknie wyrazić... Nie chcę, żeby to zabrzmiało banalnie... Chciałbym umieć pisać teksty, tak jak Bill... Wtedy może mógłbym Ci przekazać to, co czuję... A tak, to...
- Nie żartuj – pocałowała go, wreszcie się uśmiechając. – Dla mnie nie liczą się żadne teksty. Tylko ty się dla mnie liczysz – zapewniła.
Objął ją. Teraz już wiedziała, że na pewno nie są w sali sami z Tomem. Że jest z nimi jeszcze ktoś...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wampire Girl
:(
Dołączył: 08 Mar 2006
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lu&!n ;);)
|
Wysłany:
Sob 10:06, 22 Kwi 2006 |
|
Oj... Julie... Znowu się popłakałam... I jakie tam beznadziejne opo? Przecież to dzieło sztuki
Nie no seryjnie... Najbardziej wzruszające i normalnie piękne opo jakie czytałam...
Suuuper... Gratulejszyn... Też bym chciała umieć pisać tak jak ty
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wiedzma
:-(
Dołączył: 15 Mar 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Sabatu
|
Wysłany:
Sob 10:27, 22 Kwi 2006 |
|
jakiez to wzruszjace ;/ za bardzo to sie melodramatyczne zrobiło ;/
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 10:41, 22 Kwi 2006 |
|
ohhhh kolejny raz nie moge znaleść słów by opisać jakie to opko jest............. Dla mnie jest jak idealne czekolada na gorąco czekolede moge pić i delektować się bez ograniczeń, tak samo mam z tym opowiadaniem mogła bym się nim delektować cały czas pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pexii
:-(
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stockholm
|
Wysłany:
Sob 11:11, 22 Kwi 2006 |
|
no i jak zwykle suuper!!
az sie poplakalam haha^^
boze jaka ja sie zrobilam czyla przez to twoje opowiadanie haha^^
boooze kobito ty masz talent jak nie wiem co!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kama
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1374
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przemyśl
|
Wysłany:
Sob 11:22, 22 Kwi 2006 |
|
Będzie Billuś junior yeah <udaje że nie wie>
Julie, świetnie i wiem, że nie lubisz komentarzy typu "fajne czekam na kolejną część" ale ja nie wiem co mam powiedzieć już. Już brakuje mi słów
Czekam na new parta, jak i tu tak i tam xD
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asiulla
:-)
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 11:26, 22 Kwi 2006 |
|
ah...wzruszające... Ciesze się ,ze dziecku nic sie nie stało.
Pozdrawiam!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wirginia
:-(
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z marzeń.....
|
Wysłany:
Sob 11:52, 22 Kwi 2006 |
|
ale wzruszające:/
poprostu sie poplakałam:(
to opko jest cudowne:)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
vera
:(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z podziemi....
|
Wysłany:
Sob 12:06, 22 Kwi 2006 |
|
oh kurcze jakie to piekne poplakalam sie *!!!! buziaki kochana pieknie piszesz
A co do tego prysznica to jasne ze kazdy by chcial
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LnD
:-)
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1057
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 12:24, 22 Kwi 2006 |
|
No super ze nadal ma to dizecko i ze tom tak ja kocha.Tak ja o tym zapewnia :]
Julie-kochana jestes boska :]
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ashley
:(
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: się tu wziełam?
|
Wysłany:
Sob 12:56, 22 Kwi 2006 |
|
Genialne! Poprostu super!
jesteś boska! Tak szczerze powiem że ja nigdy bym się nie kochała z facetem kiedy miałabym okres, ale ja to nie Katrin w końcu...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mały Szatanek
:(
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wola wiecie gdzie to jest??
|
Wysłany:
Sob 15:55, 22 Kwi 2006 |
|
<hlip><hlip> to takie wzruszające już mysałam ze ona na serio straciła to dziecko!! No ale na szczęście uratowałaś je w swoim opku:) Liczę na więcej takich zapierających dech w piersiach częściach tego opka!! Pozdrawiam
Aha!! Byłabym zapomniała!! Swietnie piszesz:)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pryczka
:]
Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 485
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: LublIN ciTyyyy
|
Wysłany:
Sob 16:01, 22 Kwi 2006 |
|
fajnie że Billowi Jr nic się nie stało...
Skoro moje przypuszczenia są w jakims stopniu prawdziwe... to ja mam kolejna tezę Katrin okaże sie Facetem, po częściowej transforamcji (Chyba wiesz, co sobie Zmienił/ła w pierwszej kolejności ). będzie szantażowała Billa Nagraniem, bo pieniądze potrzebnejej sa na kolejne operacje zmiany płci
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Julie
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z książki.
|
Wysłany:
Sob 16:06, 22 Kwi 2006 |
|
Kurde, pryczka... Ty masz wyjebiste pomysły . Weź wykorzystaj je w swoim jakimś opku! Zrobi furorę !
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |