|
|
Autor |
Wiadomość |
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Śro 16:07, 05 Lip 2006 |
|
Vampirek napisał: |
Żeby poznać początek historii Cartii, musimy się cofnąć 725 lat w przeszłość. Zamknij oczy, podaj mi rękę i pozwól się ponieść magii… |
Z wielka checia
Bic ?! Za co ? To bylo swietne !
Zastanawiam sie, skad ty bierzesz pomysly Moze i ja bym sprobowala cos napisac ? Hm.... mam juz nawet pomysl. Nie o wampirach, bo nie chce sciagac, ale...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Vampirek
:-(
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)
|
Wysłany:
Pią 13:29, 07 Lip 2006 |
|
Joq; 7 od zawsze jest moim szczęśliwym numerkiem
Veren : mozesz pisać o wampirkach, to nie będzie ściąganie A pomysły... książki, często piosenki, sytuacje, czasem obrazy, czasem wystarczy nawet 1 słowo
Wklejam ostatni part. Proszę mnie nie zabić za zakonczenie, on się samo napisało... Tak jakby ktoś kierował moimi myślami.
Za piosenkę możecie mnie zlinczować Wiem, że popełniłam świętokradztwo łącząc TH z tą piosenką. Za duża różnica klas. Ale ona musiała tu być.
Jest to najpiękniejszy utwór jaki kiedykolwiek napiasano i zaśpiewano. Stary, bo z 71 roku. Ale cudowny. Podziękowania dla: Roberta Planta i Jimmy'ego Page'a za stworzenie hymnu pokolenia.
"If you don't know it, you should know it. Go get the CD rigt now." cytujac Pierre'a Bouvier.
De-de dla wszystkich którzy tu zajrzeli chociaż raz. Dziękuję.
Czytamy z piosenką. Obowiązkowo:
http://www.youtube.com/watch?v=B1Kje1dJR5k&search=stairway%20to%20heaven
Vampirek przedstawia:
VII.
No i cóż, doczekałeś się wreszcie. Siódma i zarazem ostatnia część. Szybciej niż myślałam, wcześniej niż się spodziewałeś. Zadowolony? Ach, tak, rzeczywiście, jeszcze nie wiesz. Ale posłuchaj jak skończyła się ta opowieść. Potem będziesz mógł to ocenić. A zatem zacznijmy. Po raz ostatni…
Pełnia. Srebrzysty, idealny okrąg na niebie. Dookoła gwiazdy. Świecące tak, jakby chciały w ciągu tej jednej nocy wypalić stuletni blask. Cała Ziemia spowita tą perłowa poświatą. Na drzewie siedziało już kilkanaście nietoperzy, co kilka minut przylatywały nowe. Bezgłośnie wirowały w powietrzu, by po chwili przycupnąć wśród gałęzi starego dębu. Panowała cisza. Szczelnie otulała wszystko, co materialne, sprawiając wrażenie, jakby dźwięk przestał istnieć. W powietrzu czuć było wibrującą magię. Podczas takich nocy jak ta mogło się stać kompletnie wszystko…
Znowu ten sam pokój, to samo łóżko. Nawet księżycowe światło wpadające przez okna, wdawało się być takie samo. Tylko jeden szczegół odróżniał tą noc od trzech poprzednich. Oprócz fazy księżyca, oczywiście. Teraz na łóżku siedziało dwóch chłopaków. Blondyn z dredami, tak doskonale znany z poprzednich nocy. I farbowany brunet, jego brat bliźniak.
Obaj z podkulonymi pod brodę kolanami, szeroko otwarte oczy wpatrujące się w drzewo za oknem. Dwie pary czekoladowych tęczówek odbijających tarczę księżyca.
Nagle zerwał się wiatr. Zatrzasnął wpółotwarte drzwi balkonowe, poderwał z gałęzi siedzące tam nietoperze. Powietrze wypełnił świergot zwierzątek. W tym samym momencie wskazówki zegara przesunęły się na godzinę trzecią nad ranem….
Tak jak podczas poprzednich nocy pojawiła się ona. W tumanach kurzu wznieconego przez wiatr, z rozwianymi włosami i sukienką, tym razem czerwoną, promieniując dziwnym światłem, wyglądała jak bogini śmierci. Wicher ustał, tak samo nagle jak się pojawił, a w powietrzu rozległ się śmiech. Jej śmiech. Perlisty, pełen szczęścia, a jednocześnie bardzo złowieszczy… Podleciała do drzewa i opadła na jedną z gałęzi. Przystanęła na jej końcu, rozkładając skrzydła dla zachowania równowagi i zaczęła śpiewać…
There's a lady who's sure all that glitters is gold
And she's buying the stairway to heaven.
Nietoperze wirowały wokół niej, jak w jakimś niesamowitym tańcu. Co chwilę któryś zbliżał się do dziewczyny, domagając się głaskania, albo przysiadał jej na ramieniu wtulając pyszczek w alabastrowo białą skórę policzka.
When she gets there she knows, if the stores are all closed
With a word she can get what she came for.
Zza szyby obserwowały całą scenę dwie pary jednakowych, ciemnobrązowych oczu.
-I co, teraz mi wierzysz?- wyszeptał blondyn. Czarny nic nie odpowiedział, tylko nadal wpatrywał się w sytuację rozgrywającą się przed nimi. W tej chwili był szczęśliwy, że od tajemniczej postaci oddzielała ich szyba.
Ooh, ooh, and she's buying the stairway to heaven.
Ale drugiemu z chłopaków najwyraźniej ta bariera przeszkadzała. Zdecydowanym ruchem popchnął drzwi balkonowe, które uchyliły się z lekkim szmerem. Nie zwracając uwagi na protestujące szepty brata wyciągnął go na zewnątrz.
There's a sign on the wall but she wants to be sure
'Cause you know sometimes words have two meanings.
Zauważyła ich obecność. Mimo, że nie dała tego po sobie poznać, blondyn wiedział. Może przez to dziwne uczucie, jakby ktoś otwierał mu umysł? Jeszcze raz wszystko przestało się dla niego liczyć, nieważny był nawet brat stojący obok, najwyraźniej równie przerażony jak on za pierwszym razem. Ale to się nie liczyło. Jedyne, co teraz dla niego istniało, to jej głos.
In a tree by the brook, there's a songbird who sings,
Sometimes all of our thoughts are misgiven.
Był pewien, że piosenkę już kiedyś słyszał, ale nie potrafił z niczym jej skojarzyć. Ale czy to było ważne? Tymczasem czarny powoli dochodził do siebie po pierwszym szoku. Tak jak drugi bliźniak zaczynał postrzegać ja inaczej.
Ooh, it makes me wonder,
Ooh, it makes me wonder.
Widział filigranową postać czarnowłosej, delikatny profil jej twarzy i wielkie skrzydła. Fascynowała go. Ale najbardziej urzekał go hipnotyzujący wokal. Niesamowity głos wyśpiewujący piosenkę uznawaną za najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek napisano.
There's a feeling I get when I look to the west,
And my spirit is crying for leaving.
W przeciwieństwie do blondyna rozpoznawał utwór. „Stairway to heaven” Led Zeppelin. Nagle istota się odwróciła. Obu chłopaków zamurowało. Nawet z kilkumetrowej odległości było widać czerwony blask, jakim promieniowały jej oczy.
In my thoughts I have seen rings of smoke through the trees,
And the voices of those who stand looking.
Z kącików ust, dziś już nie bladych, ale niemal czarnych, spływały wąskie strużki krwi. Nadgarstki miała przewiązane białymi wstążkami, których końce swobodnie spływały wzdłuż sukienki.
Ooh, it makes me wonder,
Ooh, it really makes me wonder.
Uśmiechnęła się drapieżnie, wciąż nie przestając śpiewać. Błysnęły kły. Również zakrwawione. Blondyn opadł na posadzkę, mamrocząc coś pod nosem z przerażenia, a czarny cofnął się w stronę drzwi. Ale one były zamknięte…
And it's whispered that soon if we all call the tune
Then the piper will lead us to reason.
-Czego się boisz?- rozległ się głos w głowie blondyna. Aż podskoczył, rozglądając się nerwowo dookoła. –Mnie?- ten sam złowieszczy śmiech odbił się echem po jego czaszce. Kreatura patrzyła mu prosto w oczy. Czerwone tęczówki zdawały się wypalać jego duszę…
And a new day will dawn for those who stand long
And the forests will echo with laughter.
-Przecież obiecałam, że cię nie skrzywdzę.- kontynuował głos. –A ja dotrzymuję obietnic… O swojego brata też możesz się nie bać.- dodała po chwili. –Dzisiejszej nocy już dosyć ludzi straciło życie…- powietrze zawibrowało szaleńczym, złowieszczym śmiechem, który zdawał się napływać znikąd. Skrzydlata nie przestawała śpiewać.
If there's a bustle in your hedgerow, don't be alarmed now,
It's just a spring clean for the May queen.
Bracia popatrzyli po sobie. Starch w oczach blondyna spotkał się z takim samym przerażeniem pomieszanym z niezrozumieniem w oczach czarnego.
-T-tom, co ona miała na myśli?- wyszeptał bliźniak. Drugi popatrzył na niego zaskoczony.
Yes, there are two paths you can go by, but in the long run
There's still time to change the road you're on.
And it makes me wonder.
-Ty ją słyszałeś?- wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Czarny pokiwał glową. –Nie wiem, co to znaczy, ale na pewno dzieje się coś złego…
Your head is humming and it won't go, in case you don't know,
The piper's calling you to join him,
W oddali księżyc powoli zmieniał barwę. Jakby dopasowując się do nastroju, osnuwał się krwawą mgłą. Stawał się coraz większy i groźniejszy, stanowiąc idealne dopełnienie skrzydlatej i wirujących w powietrzu nietoperzy…
Dear lady, can you hear the wind blow, and did you know
Your stairway lies on the whispering wind.
Istota podniosła ręce do góry. Jak na komendę wszystkie zwierzątka zaczęły świergotać, tworząc makabryczny podkład do melodii wyśpiewywanej przez nią. Odgarnęła włosy z twarzy i pozwoliła głosowi sięgnąć wyższych tonów.
And as we wind on down the road
Our shadows taller than our soul.
There walks a lady we all know
Who shines white light and wants to show
How everything still turns to gold.
Przesunęła palcem wzdłuż dolnej wargi, ścierając na wpół zaschniętą krew. Patrząc bliźniakom w oczy powoli zlizała lśniącą, czerwoną smugę. Uśmiechnęła się z satysfakcją na widok czystego strachu emanującego z twarzy chłopaków. Podniosła drugą dłoń, dotychczas zaciśniętą w pięść i rozchyliła palce.
And if you listen very hard
W powietrze powoli uniosły się trzy przedmioty. Z tej odległości nie dało się określić dokładnie, co to było, ale bliźniacy mieli złe przeczucia.
The tune will come to you at last.
Łańcuszek z zawieszką, jakiś prostokątny przedmiot i coś małego okrągłego. Trzy obiekty wirujące przed skrzydlatą.
When all are one and one is all
Nagle dziewczyna zeskoczyła z gałęzi. Prawie nie poruszając skrzydłami podleciała do chłopaków. W ich stronę poszybowały też dziwne przedmioty. Ale nie zawisły w powietrzu. Lekko opadły na wyciągniętą dłoń blondyna. Bliźniacy spojrzeli po sobie.
To be a rock and not to roll.
Łańcuszek Georga, którego nigdy nie zdejmował. Teraz pęknięty. Ukochany scyzoryk Gustava, pamiątka po dziadku, zmarłym jakiś czas temu. Nigdy się z nim nie rozstawał, a teraz leżał przed nimi, przełamany. I obrączka Andreasa, najlepszego przyjaciela braci, którą dostał od swojej dziewczyny na trzecią rocznicę i od tamtej pory była dla niego najcenniejszym skarbem. Wszystkie rzeczy naznaczone krwią właścicieli.
Bliźniacy popatrzyli sobie w oczy. Zrozumieli znaczenie stwierdzenia, że już było dosyć ofiar tej nocy. Zniszczyła ich, nie robiąc krzywdy fizycznej. Odebrała najlepszych przyjaciół…
And she's buying the stairway to heaven…
Tokio Hotel przestało istnieć…
Bijta...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Joq
Gość
|
Wysłany:
Pią 14:09, 07 Lip 2006 |
|
O mój Boże...
ja... ja nie wiem co powiedzieć, a właściwie napisać...
To było... czarujące, jedyne w swoim rodzaju, przepiękne, cudowne, śliczne, urzekające niezastąpione .....
(w miejsce "....." wstaw wszystkie najlepsze przymiotniki)
Nie mam słów... brak mi ich bym mogła określić jak bardzo zaskoczyłaś mnie zakończeniem... Nigdy nie pomyślałabym, że w grę wchodzi taki finisz opowiadania... szok - poprostu.
Vampirku... piszesz znakomicie. Twoje opowiadanie było przecudowne... Szkoda tylko, że tak szybko się skończyło. Mimo, że miało krótką treść było wielkim dziełem. Chociaż to i tak za mało powiedziane...
Zahipnotyzowałaś mnie, wiesz? Mało komu udaje się zainteresować mnie pierwszym odcinkiem. Ty jednak zaintrygowałaś mnie już samym tytułem. Po pierwszym odcinku nie wiedziałam co myśleć. To było... tajemnicze. Czekałam na kolejny z niecierpliwością. Rosła ona z odcinka na odcinek...
Chyba jeszcze nikt nie wprawił mnie w takie uczucie...
To co napisałaś było piękne. Nie zmarnuj więc talentu i napisz jeszcze coś... Czekam na kolejne opowiadania z taką samą niecierpliwością jak na kolejne party tego dzieła.
Pozdrawiam serdecznie, Vampirku i gratuluje talentu...Nigdzie bowiem jeszcze takiego nie spotkałam...
|
|
|
|
|
hobo psec
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]
|
Wysłany:
Pią 14:49, 07 Lip 2006 |
|
Jastem w szoku. Wielkim szoku. Nie spodziewałąm się takiego zakończenia. Opowiadanie jest fascynujące, wspaniałe, cudowne! Piszesz genialne opowiadania, doskonale opisujesz uczucia, otoczenie... jestem pod wrażeniem i chylę przed Tobą czoło.
psecinek
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Nie 19:25, 09 Lip 2006 |
|
przed chwila wrocilad do domu po 6 godzinnej podrozy, wiec przepraszam za marny komentarz...
Nie spodziewalam sie zupelnie takiego zakonczenia. Nic, a nic.
Cale to opowiadanie bylo tak wciagajace, ze nie moglam sie od niego oderwac, a kiedy konczylam czytac odcinek zawsze bylo mi malo.
Zakochalam sie w nim, co tu duzo mowic.
Poprostu je uwielbialam.
Final piekny, zaskakujacy, niespodziewany.
Coz moge powiedziec wiecej...
Czekam na wiecej...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
^Martoocha^
:(
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD
|
Wysłany:
Nie 20:59, 09 Lip 2006 |
|
-Przecież obiecałam, że cię nie skrzywdzę.- kontynuował głos. –A ja dotrzymuję obietnic… O swojego brata też możesz się nie bać.- dodała po chwili. –Dzisiejszej nocy już dosyć ludzi straciło życie… ----> muszę się przyznać ze po przeczytaniu tego wersu przeszło mi przez myśl ze to może chodzic o Georga i Gustava więc byłam w pewnym sensie blisko hehehe opowiadanie jest CUDNE!!! szkoda ze juz sie skonczyło bo mogłabym je czytac i czytac i czytac..... piszesz naprawde oszałamiająco... Błagam Cie napisz cos jeszcze!!!!!
kłaniam się pa
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |