Autor |
Wiadomość |
Maxime
Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rybnik
|
Wysłany:
Nie 16:58, 19 Lis 2006 |
|
Lacuna- jak nie lubisz, to nie czytaj.
I nie będzie to erotyczne opowiadanie.
Część czwarta
Najpierw chcieli mnie pozbyć dredów, potem mojego ubioru. Każą nam wstawać o niemożliwych porach i ubierać mundurki. Mam chodzić do klasy bez brata, z jakimiś kujonkami. Nasz pokój leży dwa metry od pokoju „kochanej” dyrki, więc seks raczej wykluczony.
Tak zaczęło się moje życie w internacie. Wesoło i kolorowo, nie?
Leżałem na totalnie niewygodnym łóżku, na którym mam spędzić kolejne cztery miesiące i na którym miałem nadzieję spłodzić moje potomstwo (no dobra, przesadziłem) i myślałem nad moim fatalnym losem.
Gorzej dla gwiazdy rocku nie może być. Pozbyli mnie wszystkiego. Mam tylko jeszcze siebie i mojego brata. No i mój zespół.
Na dodatek musiałem się pożegnać z Jostem. Wyjeżdża, bo oczywiście nie może tu zostać z nami w internacie. Musi załatwić nam jakieś kontrakty na nową płytę. Ciekawe, kiedy go znów zobaczę.
Nie wiem, kiedy zasnąłem. Wiem tylko, że w nocy śniły mi się koszmary: Frauke tańczyła przy rurze na dachu naszego vana w różowych stringach, a na głowie miała założoną opaskę z króliczymi uszkami. Brr. I jak się tu nie obudzić zalany potem, brutalnie wyciągnięty ze snu przez brata, który zaczyna człowiekowi ryczeć nad głową, że się pali, żeby się wreszcie obudzić? Gdy go za to opierniczyłem, ziewnąłem smacznie i ocierając oczy usiadłem na krawędzi łóżka. Zerknąłem na budzik i krzyknąłem.
- Co, co, szósta pięćdziesiąt siedem? Nie zdążymy na apel! Kurde, szybko, ubierajmy się... - wrzasnąłem do Billa, lecz jak się okazało, ten był na nogach już od szóstej. Był w pełni ubrany- aż mi się śmiać zachciało, gdy zobaczyłem go z niezadowoloną miną w mundurku- i włosy miał wymodelowane idealnie, jak na niego przystało. Prychnąłem na te jego pedanctwo i sięgnąłem po oliwkowy sweter z wapnem szkoły, który stanowił część naszego standardowego ubioru.
- Nie wygłupiaj się, chodź, po apelu się ubierzesz - powiedział Bill, ciągnąc mnie za rękę w kierunku drzwi.
- Mądrala! Nie pójdę w samych bokserkach i podkoszulku, ocipia...
- SZYBKO!
Nałożyłem na siebie więc w pospiechu jedynie pierwsze lepsze jeansy i pogoniłem za Billem, który ze zdenerwowania już wyszedł na korytarz. Biegliśmy ile sił w nogach w kierunku sali gimnastycznej, która, jak nas jakże miło dzień wcześniej poinformowano, znajdowała się na końcu korytarza, gdzie mieliśmy też nasz pokój. Jedynie to dobrze, będziemy mieli szybką drogę na apel, zdążę choć trochę dłużej sobie pospać.
Wcisnęliśmy klamkę i ukradkiem, na palcach, wkradliśmy się do środka. W sali właśnie uczniowie, wszyscy elegancko uczesani i ubrani w identyczne mundurki, stali przy krzesłach poustawianych rzędami po dziesięć sztuk i z śpiewnikami w rękach wyśpiewywali hymn szkoły. Gdy przemykaliśmy się obok nich, patrzyli się na nas, a głównie na mnie, który w białym podkoszulku, jeansach i rozpuszczonych, rozwianych dredach przyciągałem nieco uwagę, jednak nie odrywali się od śpiewu. Znaleźliśmy Georga i Gustava w czwartym rzędzie. Wepchnęliśmy się na dwa wolne miejsca obok nich, a oni ze zdenerwowaniem wcisnęli nam do ręki dwa śpiewniki. Bill szybko podjął się śpiewania, jednak ja milczałem. W końcu parsknąłem i po cichu oznajmiłem, że nie będę robił z siebie głupka i śpiewał.
- Tom, rób, bo będziemy mieli problemy w dyrekcji - szepnął Georg między jednym a drugim wersem - I tak już mają nas na oku za to wasze zachowanie i za to, że jesteśmy „specjalnymi” uczniami.
- Nie będę śpiewał! - powtórzyłem, śmiejąc się trochę za głośno, bo dziewczyny w rzędzie przed nami się obróciły i skarciły mnie wzrokiem - Ale głupie pindy. Ale mówię wam, nie zaśpiewam, ja nie umiem śpiewać!
Na całe moje szczęście hymn właśnie się skończył. Wszyscy uczniowie na sali usiedli w jednakowym czasie na swoje miejsca, jedynie my z Billem, Gustavem i Georgem uczyniliśmy to z małym opóźnieniem. Śpiewniki odłożyliśmy na specjalnie na to przeznaczone półeczki przed sobą. Na sali zapanowała cisza, a na scenę weszła dyrektorka z mikrofonem w ręku. Uczniowie zaczęli klaskać w idealnym tempie. Obserwowałem to wszystko z założonymi rekami, kiwając głową z litości nad nimi.
- Witam, witam was w tym kolejnym, pięknym dniu! - pisnęła dyra do mikrofonu, ciut za głośno. W głośnikach powstało spięcie i na całej sali rozległ się głośny pisk. Uczniowie z oburzeniem cisnęli sobie dłonie na uszy, aż pisk ustał - Przepraszam za tą małą awarię. Witam, witam moje ranne ptaszki! Mam nadzieję, że się wyspaliście i jesteście gotowi na nową przygodę naukową!
- Tak jest! - krzyknęła cała sala, a nasza czwórka wybuchła śmiechem.
- Ładnie. Powitajmy w tym miejscu czterech nowych uczniów, którzy od dziś uczęszczają do naszej szkoły. Są specjalnymi uczniami, o czym się już niedługo dowiecie. Nie będę teraz dłużej przynudzała. Proszę, powitajcie ich brawami!
Wszyscy zaczęli klaskać. Tak dla jaj też sobie poklaskałem, a nawet gwizdnąłem. Dziewczyny przed nami znów się odwróciły, a tym razem spytałem się ich oburzonym głosem „Co jest?”. Odwróciły się z powrotem i wraz z resztą uczniów krzyknęły „Witamy!”.
- No, ślicznie! - powiedziała zadowolona Frauke i uśmiechnęła się - Teraz napełnijcie swoje głodne brzuchy! Marsz do stołówki!
Po tych słowach obawiałem się ustawienia się uczniów w orszaku i wymaszerowania z sali, jednak to całe szczęście nie wystąpiło. Również nie cisnęli się do wyjścia jak dzika hołota, czyli jak między innymi ja z Billem, Gustim i Geo. Powoli, nie przepychając się, z sympatią ustępując sobie nawet miejsca, krok po kroczku znajdowali się na korytarzu. Ta cisza tam panująca mnie po prostu przeraziła.
- To ja idę się ubrać i dołączę potem do was do stołówki! Idźcie, ja zaraz przyjdę! - powiadomiłem resztę i skierowałem się ku pokojowi.
Tam wciągnąłem na siebie ten ohydny sweterek, jednak spodni nie przebierałem. Nie chciałem przesadzać. Dredy spiąłem, doprowadziłem do ładu i z trudem opuściłem pokój, nie wkładając czapki. Powoli dreptałem po korytarzu, gdy doczepił się do mnie jakiś maluch.
- Cześć, witam, jestem Arnold, a ty musisz być ten nowy, prawda? - spytał, spoglądając na mnie do góry - Miło mi cię poznać.
Podał mi rękę, lecz ja spojrzałem na niego jedynie z pobłażaniem i ignorowałem jego obecność. Ten jednak jak się doczepił, tak nie chciał się odczepić.
- Wiesz, mam nadzieję, że spodoba ci się ta szkoła - paplał dalej - Bardzo o nią dbamy. Czyścimy ją w ramach projektu „Czyściusieńko”.
- To proszę teraz „czyściusieńko” spierdalaj, ok? - spytałem zdenerwowany.
Maluch się przestraszył, poprawił szybko kołnierz swojego mundurka i uciekł. Uśmiałem się, obdarowałem ściany budynku złowrogim wzrokiem i dotarłem w końcu do stołówki. Tam już było ciut głośniej niż na korytarzach, chociaż uczniowie i tak, zamiast głośno krzyczeć, szeptali między sobą.
- Hej, Tom, tutaj! - zawołał Bill do mnie i pomachał z dala ręką. Siedzieli przy jakimś stole pośrodku sali. Przekroczyłem więc to pomieszczenie, zauważając, że dziewczyny się jakoś nadmiernie na mnie gapią, i dołączyłem do nich.
- No, co macie dobrego do jedzenia? Domestos? - spytałem i roześmiałem się.
Bill z pełnymi ustami pokręcił głową i wskazał na żywność leżącą na stoliku. Kiełbaski i bułki. A, to nawet nieźle, choć nie dorówna jeszcze McDonald’s.
- To jak, jaką macie pierwszą lekcję? - chciałem się od nich dowiedzieć i sam wyciągnąłem z kieszeni mój rozkład lekcji - Bo u mnie pisze, że... A niech to! Matematyka z naszym wychowawcą - skrzywiłem się i przejrzałem resztę lekcji - Potem angielski, niemiecki, dwie lekcje wf-u - znów się skrzywiłem - Przerwa obiadowa i potem chemia i historia. A u was?
- Ja mam najpierw plastykę - oznajmił Bill.
- Szczęściarz - westchnąłem, biorąc się za jedzenie - A potem? - spytałem, przeżuwając kawałek bułki.
- Muzyka, dwie lekcje maty... Niemiecki, przerwa...
- Fajnie, mamy przerwę w tym samym czasie.
- A na koniec geografię i angielski.
- Gusti?
- Nie wiem, gdzieś zgubiłem mój plan lekcji - zaśmiał się - Ale wiem, że najpierw mam na powitanie dwa wf-y.
- Biedak - szepnęliśmy razem z Billem.
- A ja tam lubię wychowanie fizyczne. Przynajmniej mogę potrenować moje mięśnie...
- A Geo, ty jak tam?
- Ja mam dwa niemieckie, dwa angole, muzykę, przerwę i dwie maty - stwierdził z skrzywieniem - Ciężki dzień mnie czeka.
***
Śniadanie zjedzone, wszystko obgadane, a za dziesięć minut niestety lekcje. Pożegnałem się z resztą, bo nie chciałem się spóźnić na moją pierwszą lekcję, a znając życie, pewnie będę wieki szukał prawidłowej klasy.
I tak było. Było już nawet trochę po dzwonku, gdy dotarłem pod klasę 650. Była na pierwszym piętrze, a zanim znalazłem schody tam prowadzące, minęło dziesięć minut.
Tak więc parę minut po dzwonku stałem przed klasą i zastanawiałem się, co zrobić. W końcu zacisnąłem zęby, wyprostowałem się i nacisnąłem klamkę.
- Dzień Dobry... i Do Widzenia! - wydukałem i obróciłem się na pięcie skutek zobaczenia klasę pełną geniuszków-okularników.
- Czekaj, czekaj! Tom Kaulitz, prawda? - spytał mnie jakiś głośny bas.
- Tak... to chyba ja - odpowiedziałem i znów się obróciłem. Z niezadowoloną miną wkroczyłem do klasy, zamknąłem za sobą drzwi i stanąłem na samym środku - Klasa 10 b?
- Tak, to my - zawołała klasa chórkiem, przyglądając mi się ciekawie.
- Witaj Tom. Właśnie powtarzamy sobie geometrię, zanim przejdziemy do algebry...
Boże. Nienawidzę algebry. Te cyferki, literki, wszystko gubi mi się przed oczami.
Zapowiada się ciekawie.
- Dobrze, to usiądź sobie tam na wolne miejsce obok Paula... Albo nie, najpierw się przedstaw.
Stałem tam na środku i zastanawiałem się, co powiedzieć. Przede mną w pięciu rzędach siedziały małe kujonki, co chwilę pisząc coś w zeszycie, to znowu unosząc głowę, żeby mnie zilustrować. Przez otwarte okna wlatywał chłodny powiew, co dodawało mi trochę otuchy.
- Cześć, jestem Tom, przeleciałem 25 lasek, jestem kiepski z maty, lubię wszystko co wielkie, więc jak coś, zgłaszać się u mnie...
- Kiepski z maty? No to powiedz mi, ile jest 1+1! - krzyknął ktoś z ławki, na co w klasie rozległ się śmiech. Spojrzałem na nich ze współczuciem i rzuciłem:
- Jak się nie zabezpieczycie, raczej 3. Ale coś ci się ten „kawał” nie udał, cwelu.
Nikt nie zrozumiał mojej aluzji, jedynie nauczyciel mruknął pod nosem coś w stylu „Zgroza”. Kazał mi usiąść na wyznaczone miejsce, po czym powrócił do lekcji.
- Serio robiłeś to już z dwudziestoma pięcioma dziewczynami? - spytał się mój kolega z ławki, nachylając się do mnie - A tak w ogóle, Paul jestem.
- Tom - podałem brunetowi rękę - Tak, liczyłem za każdym razem. A ty już z iloma dziewczynami byłeś w łóżku?
- Ja? - spytał Paul, czerwieniąc się - Ja... jestem prawiczkiem.
Wybuchnąłem głośnym śmiechem, na co uczniowie przed nami się odwracali i szeptali „Cicho!”. Nauczyciel popatrzył się na mnie z groźną miną i w końcu się odezwał.
- Panie Kaulitz, a może mi pan powie, jak brzmi twierdzenie Talesa?
Jakiego chuja? Tales? Kto to?!
- Eee... Był to taki gość i on... Zrobił twierdzenie.
Klasa roześmiała się i setki rąk wystrzeliło w górę, niektórzy nawet powstawali, żeby przewyższyć innych. Na ten widok zakręciło mi się w głowie.
- To wiemy, panie Kaulitz, to wiemy. Ale może dokładniej? Bo zaraz zrobię twierdzenie o twojej pierwszej ocenie w dzienniczku...
- No kuźwa, twierdzenie! Powiedział coś i tego musimy się teraz uczyć! Pojebany gość z niego, taką krzywdę nam uczynił!
Klasa z oburzeniem zaczęła coś między sobą szeptać, a nauczyciel załamany usiadł przy biurku. Zamilkł i przez całą lekcję się więcej do mnie nie odzywał.
Ja tymczasem na dobre się rozgadałem z Paulem, który, jak się okazało, jest laureatem tegorocznej olimpiady matematycznej. Wykorzystałem tą sytuację i uprzedziłem go, że będę w takim układzie od niego zgapiać na sprawdzianach. Ten odparł, że „zobaczymy”...
Po lekcji chciałem wybiec czym prędzej z klasy, jednak wychowawca, Kertner, przywołał mnie do siebie. Ze znudzeniem podreptałem w jego stronę.
- Kaulitz! Powiedz mi, czy będziesz się na każdej lekcji zachowywał jak taki głupek?
- Ja? Ee... To znaczy... Ja... - zacząłem się jąkać.
- Uprzedzam, żebyś był grzeczny, bo jak nie, to cię wsadzimy do izolatki za karę - na te słowa skrzywiłem się, ale nie skomentowałem tego. Zadowolony nauczyciel klasnął w ręce i wygonił mnie z klasy.
Na korytarzu spotkałem dyrę. Szybko się schowałem za automatem z batonikami, lecz ona mnie mimo wszystkiego dostrzegła. Z uniesioną ręką szybko szła w moim kierunku. Skurczyłem się za automatem, a ona krzyknęła:
- Nie chowaj się tam, i tak cię widzę!
Wyłoniłem się więc zza automatu, a dyra ukrzyżowała ręce na piersi.
- Tom. Nadal masz na sobie te paskudne spodnie!
- Ale psze pani, ja ich nie mogę zamienić! Czułbym się trochę... eee... no wie pani, głupio, z takim kroczem tak wysoko! Nie jestem przyzwyczajony!
- Następnym razem albo ubierzesz przygotowane dla ciebie spodnie, albo będę konsekwentna. Bo miałam zamiar pójść na kompromis, ale widzę, że w twoim przypadku... - powiedziała, po czym głęboko westchnęła.
- Jaki kompromis? - spytałem.
- Ubierzesz normalne spodnie, a pozwolę ci zostawić dredy. Jeśli zostawisz te spodnie, pozbędziesz się dredów. Proste, ale efektywne.
O kurczę! To się nazywa szantaż! Ona mnie szantażuje! Ja się na to nie zgadzam. Nie mogę ubrać innych spodni! Ale moje dredy są mi droższe i bliższe... Chyba będę musiał pójść na ten kompromis... Głupia suka z tej baby! Babsztyl! Bazyl! Wypierdek! Żmija!
- Wrr, pani chce mnie zabić, czy co?
- Nie, tak daleko się nie posunę - odpowiedziała z grymasem i odeszła. Wywaliłem język z obrzydzenia i ruszyłem na lekcję angielskiego.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Lacuna
:]
Dołączył: 16 Wrz 2006
Posty: 501
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
|
Wysłany:
Nie 17:07, 19 Lis 2006 |
|
Ta część poprostu świetna. Myliłam się Oby tak dalej
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
hobo psec
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]
|
Wysłany:
Nie 17:32, 19 Lis 2006 |
|
Bardzo podobałą mi sie ta część, tak jak pozostałe. Bill w mundurku? Tom w mundurku? Nie no chciałabym to zobaczyć xP
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
świrka
:]
Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 17:55, 19 Lis 2006 |
|
trzecia... ;P
nie będę sie rozpisywać. po prostu masz talenciora i tyle
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Nie 19:22, 19 Lis 2006 |
|
Czwarta
Świetne.
Idę ochlonąć.
Niech twój talen się rozwija
Czekam na next i pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 19:37, 19 Lis 2006 |
|
genialne, kupa śmiechu, może odczekamy się nowej części jutro?? pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
heidi
:-)
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 19:54, 19 Lis 2006 |
|
Cytat: |
- Panie Kaulitz, a może mi pan powie, jak brzmi twierdzenie Talesa?
Jakiego chuja? Tales? Kto to?! |
Opowiadanie mi się bardzo podoba
Tom w normalnych spodniach?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mardzia
:)
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 751
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Wto 22:14, 21 Lis 2006 |
|
Świetne.
Czekam na ciąg dalszy.
I.. przepraszam, że tak krótko
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maxime
Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rybnik
|
Wysłany:
Sob 14:17, 02 Gru 2006 |
|
Teraz dopiero zauważyłam, że dałam tu tylko 4 części
No to daję kolejnego parta
Część piąta
Ja pitolę!
Byłem naprawdę zszokowany, gdy tak się szwendałem po angielskim (beznadziejnym, na dodatek. Babie brakuje górnego przedniego zęba i ciągle tylko mówi „maybe, maybe”. Mejbi, to zdechnę tu w tej budzie... bejbi. Jestem poetą- wiem, że rządzę) po korytarzach, szukając sali języka niemieckiego. Błądziłem znudzonym wzrokiem po ścianach, poszukując tabliczki, na której by pisało, że niedaleko znajduje się wyjście ewakuacyjne lub sex-shop (marzenia), gdy się potknąłem o czyjeś nogi i wylądowałem wyprostowany na podłodze. Nie dość, że myślałem, że spalę buraka, to gdy uniosłem głowę, nade mną chichotała jakaś dziewczyna. A to nie była JAKAŚ laska. To była... Cycata!
Nie, stop, koniec żartów, to pomyłka, pomyślałem. To by było zbyt prymitywne. To nie mogłoby się mnie przydarzyć. To by było jak w bajce z happy endem: dwójka ludzi spotyka się, przez krzywdzący los zostaje brutalnie rozdzielona, a potem cudem znajdują się akurat w tej samej szkole. To się dzieje naprawdę tylko w opowieściach.
Leżałem sobie więc na brzuchu, podparty łokciami o podłogę, i patrzyłem się na Cycatą jak na fatamorganę. Ta spojrzała ze zdziwieniem, podrapała się po głowie, po czym nagle krzyknęła „Och!”. Podała mi rękę... Co ona, kur.wa? Coś się tu nie zgadza, Cycata mnie przecież nienawidzi.
- Hej... Wszystko okej? - poszła w moje poetyckie ślady i zrymowała - Patrz, jaka ja jestem niezdara, zapomniałam, że muszę ci pomóc się podnieść...
- Ee... To ja mam pytanie, czy wszystko okej z tobą! - wrzasnąłem, patrząc na nią podejrzliwie.
- A co, wyglądam jakoś nie tak? - spytała bezczelnie, pesząc się.
- Co? Nie, cycki na swoim miejscu. Chodzi mi o to, że ty mnie nienawidzisz, a tu mi RĘKĘ podajesz - wypaplałem wreszcie, przygryzając wargę - Już nie jesteś zła, tak? Postanowiłaś mi wybaczyć?
- O co ci chodzi? Nie rozumiem... Czemu miałabym cię nienawidzić? Nie znam cię!
- Ale że jestem puszczalskim, to jakoś wiesz. Cycolina!
- Hm?
Machnąwszy dłonią wstałem z podłogi i ręką pogładziłem sobie dredy. Poprawiłem sweter i na twarz wpełznął mój typowy, szelmowski uśmieszek.
- A to zmieniłaś zdanie?
- O co chodzi, możesz mi to wreszcie wytłumaczyć? - spytała oburzona, mocno obejmując jakąś książkę.
- O to, że odmówiłaś mi pieprzenia się z tobą, bo uznałaś mnie za puszczalskiego, a teraz udajesz niewinną i milusią!
Dziewczyna rozchyliła usta i wytrzeszczyła oczy. Wyglądała na mocno przerażoną, a zarazem, jakby nic nie rozumiała. Jednak z chwili na chwilę usta jej się przymknęły, a oczy przymrużyła. Sekundę później roześmiała się. Uznałem, że już nic nie rozumiem z tej sytuacji.
- Och! Rose! - wrzasnęła, po czym ponownie zachichotała - Teraz już wszystko rozumiem...
- Jaka Rose? - spytałem, nieco zdziwiony - To twoje imię?
- Nie moje, głupku. Mojej siostry bliźniaczki - powiedziała i się wyszczerzyła.
Nie. To niemożliwe. To brzmi jeszcze bardziej jak z pierdol.onej bajki! To zbyt dziwny zbieg okoliczności. Nie wierzę- a może to tylko sen? Może to nie jest rzeczywistość?
- Bliźniaczka? Nie. Powiedz, że kłamiesz.
- Nie kłamię.
- Też chodzi tu do szkoły?
- Do szkoły? Nie, tylko ja tu uczęszczam. Ona jest u taty... No a ja u mamy. Dawno z nią nie gadałam...
- Kontakty się wam urwały? - spytałem trochę wścibsko, gapiąc się jej na cycki.
- Tak... po rozwodzie rodziców.
- Oh, współczuję, wiem jak to jest... - szepnąłem i opuściłem głowę.
- Nie, nie, to nic takiego! Cieszę się, że tata odszedł. Przynajmniej ma moja mama teraz fajniejszą dziewczynę...
CO?! Jej mama jest... Taka? Ale jaja.
Ta pojebana bajka, jaką jest moje życie, mi się coraz bardziej podoba! Hej, nieźle. Poproszę tylko jeszcze piwo, a uwierzę w wszystko.
- Eee... dziewczynę? - spytałem.
Cycata Nr 2 z przerażeniem przyłożyła dłoń do ust. Oparła się o ścianę, zamykając oczy.
- Kurde, wygadałam się... Proszę, nikomu nie mów, bo dyra może mieć przez to problemy...
- Dyra? A co ma wiatrak do piernika?
- Kuźwa, nie, ja już nic nie mówię! Zresztą... mam lekcje! Pa, do zobaczenia!
- Ale czekaj…!
Jednak cycolina już uciekła, po drodze zaczepiając jakąś koleżankę. Postanowiłem zostawić ją w spokoju i udać się wreszcie pod klasę. Z wielkim wyszczerzem na twarzy założyłem torbę na ramię i ostatni raz spoglądając na Cycatą Nr 2, odszedłem.
***
Lekcja niemieckiego jakoś obleciała, bo pani specjalnie zrobiła dla mnie lekcje organizacyjną. Spodobało mnie się to i poczułem, że to chyba będzie kobieta, z którą będzie można konie kraść. Ewentualnie ujeżdżać. Dobra, nic nie powiedziałem...
Nie czepiała się niczego, z uśmiechem na twarzy mi wszystko tłumaczyła, a na dodatek ma fajną dupę. Jest młoda i ładna, więc chyba NAPRAWDĘ nasze kontakty będą się nieźle układać... Nie, żebym do niej zarywał, skądże, ja taki nie jestem. Nie wierzycie? Macie pecha! Trzeba wiedzieć, że pod obliczem tego cholernie seksownego (fakt faktem), przepełnionego zbereźnymi myślami i upojnymi nocami lowelasa kryje się prawdziwy, wrażliwy człowiek... Który szuka swojej jedynej miłości... Dobra, koniec żartów, bo zaczynam pieprzyć jak mój brat.
Wf-y to była istna męka. Trener Rostok dał nam potężny wycisk. Najpierw musieliśmy przez całą godzinę biegać dookoła szkoły, a trzeba dodać, że było nieco chłodno na dworze. Na drugiej lekcji graliśmy w kosza, czego nie cierpię. Ciągle się po mnie wydzierał, że mam wreszcie ruszyć dupę, bo od tego mojego wiecznego stania w miejscu dostanę cellulitu, ale ja miałem to głęboko gdzieś. Kiedy nastał dzwonek, poszedłem z resztą chłopaków do szatni. Jak się okazało, po każdym wf-ie musimy brać prysznic, obowiązkowo.
Nigdy nie rozbierałem się przed facetami, oprócz kiedyś, jak byliśmy mali, przed Billem. A tak to jest nowe uczucie, kiedy wiesz, że około dziesięciu kujonów gapi się na twój mały sprzęcik. To było dla mnie takie kompromitujące, że nawet się nie namydliłem, tylko obmyłem ciało wodą i wytarłszy się, uciekłem do stołówki. Nareszcie żarcie!
Stolik, przy którym rano siedziałem z Billem, Gustavem i Georgem, był już zajęty przez innych uczniów. Postanowiłem więc wziąć najpierw coś na tackę do jedzenia, a potem poszukać reszty. Ustawiłem się w kolejce i ze znudzeniem rozglądałem się po sali.
Cycata Nr 2 ze swoimi koleżankami siedziała całkiem blisko. Akurat w tym momencie, w którym się na nią popatrzyłem, spotkały się nasze spojrzenia. Odwróciła szybko głowę i udawała, że nic się nie stało. Uśmiechnąłem się pod nosem, a koleś za mną szturchnął mnie, bo stałem już przed pracowniczkami, które pytały się, co mi nałożyć na tackę. Wybrałem kotlet schabowy, frytki, a na deser budyń czekoladowy. Podziękowałem i skierowałem się ku stolikom. Wzrokiem błądziłem po sali, szukając brata i resztę. Znalazłem Billa z Gustavem przy jednym ze stolików przy oknie.
- Cześć - powiedziałem, przysiadając się do nich - A Georga gdzie wcięło? - spytałem, dziwiąc się, że go nie ma.
- Mhm, jest u dyrektorki - oznajmił Bill, przeżuwając kawałek chleba - Mówił mi na przerwie, że na muzyce podczas gry na basie trochę za mocno pociągnął o strunę i pękła. No i ta prawi mu teraz morały. To znaczy dyrektorka, nie struna - dodał, uśmiechając się.
- Aha - odparłem, unosząc się głośnym śmiechem - Dziwne, że z jego basami lata się nic nie działo, a akurat ten w szkole się popsuł zaraz w pierwszym dniu jego pobytu - dodałem, na co razem z Gustavem zachichotaliśmy. Bill wzruszył ramionami i konsumował dalej swoje chilli con carne.
W stołówce panowały tylko ciche szepty. Nie było słychać wrzasków, pisków, krzyków. Atmosfera była spokojna, wszyscy zachowali się grzecznie. Co chwilę tylko ktoś wygłaszał przez mikrofon jakieś ogłoszenia, zachęcające do udziału w różnych kółkach dla zainteresowanych.
- A co u ciebie, Tom? - spytał Gustav, wycierając sobie usta papierowym ręcznikiem - Przeżyłeś lekcje?
- Taa... Klasa jest po prostu the best. Wszyscy tacy - powiedziałem i udałem, że się gorączkowo głoszę do odpowiedzi. Wstałem z miejsca i skakałem z uniesionym palcem, jakbym chciał dosięgnąć sufitu. Gustav śmiał się w niebogłosy, a nagle za mną rozbrzmiał głęboki bas:
- O, widzę, że chętny się zgłosił. Proszę, śmiało, chodź do nas - powiedział ktoś przez mikrofon.
Kur...de! Co, niby ja się głoszę? Nie! To nie tak!
Zamarłem na miejscu i powoli się odwróciłem. Opuściłem dłoń. Na podeście stał wysoki, ciemnowłosy chłopak, kiwając do mnie ręką. Przełknąłem ślinę i skierowałem się do Billa, który oblizując swoją łyżeczkę, ze spokojem obserwował całą sytuację:
- Co ten koleś ode mnie chce?
- Pytał, kto chce uczestniczyć w kółku psychologicznym. A ty się zgłosiłeś - wytłumaczył cierpliwie - A teraz masz tam do niego iść.
Aha, fajnie.
Kółko psychologiczne? Psychologia, psychologia... To jest te takie coś, co się zawsze pytają, jak tam twoje samopoczucie i co myślisz i bla bla? O kurczak! I ja mam tam uczestniczyć? Kuźwa, czemu akurat musiałem się w tym momencie zgłosić...
- Nigdzie nie pójdę! - wrzasnąłem.
- Śmiało, nie musisz się wstydzić! Jak tobie na imię? - spytał chłopak przez mikrofon.
- To Tom z Tokio Hotel! - pisnęła głośno jakaś dziewczyna, zanosząc się szczęśliwym łkaniem.
- No super - szepnąłem, ukrywając twarz w dłoniach - Teraz dopiero zacznie się dziać.
- Hej, jestem Michele- odezwał się zaraz jakiś cienki głos obok mnie. Uniosłem głowę i zerknąłem na dziewczynę. Była piegowata, miała jasne włosy spięte w dwa kucyki. Trzepotała zalotnie rzęsami, wyciągając do mnie rękę. Bill wybuchnął śmiechem, waląc przy tym pięścią w stolik. Nie przyszło mu to na korzyść, ponieważ zaatakowały go już kolejne dziewczyny. Za Gustavem już od dłuższego czasu stała jakaś mała smarkula, wstydliwie przyglądając się jego plecom.
- Eee... - zamieszałem się.
- Kolego - usłyszałem tym razem męski głos obok mnie - To jak, mam cię zapisać na listę jako kto?
- Jako Helmut... - zacząłem.
- Tom Kaulitz! - pisnęła Michele, wyręczając mnie tym.
Wielkie dzięki, skarbie. Dzięki tobie będę chodził w każdy piątek po lekcjach na milusie zajęcia psychologiczne. Chuj wie, co tam będziemy robić, ale dobra. Wszystko zawdzięczam tobie!
- Dzięki - odparł chłopak i ulotnił się gdzieś.
Załamałem się, chowając znów twarz w dłoniach. Kręciłem mocno głową, wypuszczając głośno powietrze z ust. Michele nie dała za wygraną.
- Wiesz, a to jest moja koleżanka, Camila...
A to jest mój fiut, Alfred...
- Dobrze, Michele, rozumiem, bardzo się cieszę, ale proszę, daj mi w spokoju zjeść lunch, okej? - spytałem już nieźle zdenerwowany, obserwując przy tym, jak Bill flirtuje z jakąś fanką - Głowa mnie już boli, mam migrenę - dorzuciłem.
- Biedaczku! - rozczuliła się blondynka - Naprawdę? W gazetach nic nie pisało o tym...
- A co jeszcze w gazetach o mnie nie pisało?! - wrzasnąłem - Spadaj, gdzie pieprz rośnie!
- Pfi, i podkochiwać się w takim draniu... - burknęła zniesmaczona i odeszła, wołając do siebie swoją koleżankę. Okazało się, że była nią właśnie ta smarkula stojąca za Gustavem, który, tak a propos, już się zorientował, że ktoś go obserwuje i już od dłuższego czasu się pytał dziewczyny, co chce. Mała wystraszyła się i z wytrzeszczem pobiegła za Michele.
- Zwariuję w tej szkole - stwierdził Gustav, wzdychając głośno - Teraz, jak się wszystko wydało, dziewczyny nam nie dadzą żyć.
- Wiesz, nie byłoby to tak źle, gdyby to były PORZĄDNE dziewczyny - odpowiedziałem, spoglądając na odchodzącą Michele - Jak zobaczę Josta, to porządnie skopię mu tyłek za to, co nam zrobił! Bill, a ty co? - spytałem, gdy ujrzałem, jak Bill nagle podniósł się z miejsca i zamierzał gdzieś odejść.
- Ee, to one mnie gdzieś zaciągają! - krzyknął zrozpaczony - Pomóżcie żesz!
Faktycznie. Trzy dziewczyny ciągnęły go za rękaw mundurka w kierunku wyjścia ze stołówki. Miały miny, jakby knuły poważne plany wobec mojego brata. Wraz z Guciem wstaliśmy jak oparzeni z miejsca i podążyliśmy za Billem, żeby odciągnąć od niego fanki. Gdy nam się to wreszcie udało, odgoniliśmy je, mówiąc, że są najbrzydszymi dziewczynami, które kiedykolwiek widzieliśmy, i wróciliśmy do naszego stolika. Opadliśmy zmęczeni na krzesła, milcząc. Przez resztę przerwy nie odzywaliśmy się, potrzebując trochę spokoju.
***
Moja bajka okazała się jednak z gatunku „Miło-było-ale-się-skończyło”. Michele jest dla mnie piątym kołem u wozu. To głupie dziecko chodzi cały czas za mną, oczekując ode mnie nie wiadomo czego. Wiem, że ze mnie niezły podrywacz, ale o skutkach ubocznych nie było mowy!
Chciałem ruszyć na chemię, ten jakże interesujący i przydatny w życiu przedmiot (weź mnie nie rozśmieszaj), jednak to bezmózgie dziewczę rzuciło się na mnie jak Pamela na stół operacyjny i nie dała mi W SPOKOJU dojść do sali.
- Tom, przepraszam cię, jeśli cię jakoś uraziłam - wyszeptała, wchodząc mi w drogę.
- Mhm... aha, oki, no, tak, dzięki - rzuciłem od niechcenia, nie słuchając jej, a nawet nie patrząc na nią, wiodąc wzrokiem po ścianach.
- Musiałam cię jakoś obrazić, skoro byłeś taki niemiły dla mnie... - ciągnęła naiwniaczka dalej - Mam u ciebie jeszcze jakieś szanse?
Nagle przystanąłem osłupiały w miejscu, sprawiając tym samym, że jakiś koleś, chodzący za mną, wpadł we mnie. Przekląłem głośno na niego, wyzywając go od gejów, po czym przypomniałem sobie, niestety, o obecności tego głupiego kleszcza- w końcu ona się jakby „przyssała” do mnie.
- O nie, nie, nie, a kto mówił, że miałaś kiedykolwiek u mnie jakieś szanse? - krzyknąłem z oburzeniem, a jednocześnie z pobłażaniem.
- Jak... to? - wychlipała.
- „Jak” to takie futrzane zwierzę, zresztą podobne do ciebie. Tak to! Nie wyczytałaś w tych twoich słodziutkich gazetkach, w jakich dziewczynach gustuję? Chyba pomyliłaś strony, o mnie nie na tej co o jakimś Richie’m z różowego boysbandu!
- Och! - krzyknęła, wybuchając płaczem - Ty idioto! - i odeszła.
- Już nie jestem draniem? Jak miło, zaawansowałem! - krzyknąłem za nią, po czym roześmiałem się ironicznym śmiechem.
Chwała Bogu na wysokości, chyba zacznę się modlić z radości (ej... to z tą poezją to było do żartów!). Spławiając Michele, pokazał mi Bóg po raz pierwszy, że może jednak istnieje. Z wyraźnie poprawionym humorem pobiegłem wreszcie na tą chemię.
Ucieszyłem się nawet na... chemię!
Chociaż... musiałbym się porządnie zastanowić, co gorsze, Michele, czy chemia.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
heidi
:-)
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 14:35, 02 Gru 2006 |
|
Cytat: |
- Wiesz, a to jest moja koleżanka, Camila...
A to jest mój fiut, Alfred... |
^^
Tom sie bawi w rapera? xD
Mejbi, to zdechnę tu w tej budzie bejbi
Chwała Bogu na wysokości, chyba zacznę się modlić z radości
Joł joł
Super. ^^
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
hobo psec
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]
|
Wysłany:
Sob 20:29, 02 Gru 2006 |
|
Maxime napisał: |
- Wiesz, a to jest moja koleżanka, Camila...
A to jest mój fiut, Alfred... |
nie no ten tekst mnie rozbroił xP
na prawdę, to opowiadanie jest zawaliste, dawaj jeszczeeeeee...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Sob 21:31, 02 Gru 2006 |
|
Jak moje poprzedniczki uważam, że najlepszy był tekst o f...
Ten co był w cytatach xD
Tak więc świetne.
Więcej
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
świrka
:]
Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 11:34, 03 Gru 2006 |
|
nooom..zawaliste po prostu.
więcej-więcej-więcej!
i częściej
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Hell's Angel
Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 13:01, 14 Gru 2006 |
|
Maaaaxi :love:
Ja wszędzie znajde twoje opo xD
Ty wiesz co o nim myśle, prawda.?
Aj.
I Like You ^^
Pozdrawiam ;*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Borat
:-)
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5
|
Wysłany:
Czw 16:06, 14 Gru 2006 |
|
Cytat: |
- Wiesz, a to jest moja koleżanka, Camila...
A to jest mój fiut, Alfred... |
hahaha xD super.
nadrobiłam części, super!
nie mogę sie doczekac.
ale ale! z ta Cycata2 to tak prosto bedzie?
Tom łysy, chciałabym to zobaczyc
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|