|
|
Autor |
Wiadomość |
Nicky
:-(
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE
|
Wysłany:
Nie 19:44, 28 Maj 2006 |
|
ehhh Kamis...ja naprawdę nie moge sie wypowiedziec co do opa... łzy mi napłynęły do oczu...wzruszyłam się ale nie dlatego że było piękne albo coś... tylko dlatego że ja chyba nie mogę tego opo czytać...za bardzo działa na moje emocje...tak je opisujesz jakbys to sama przeżyła... ja przeżyłam dlatego wiem... pozdrawiam Cię i życzę ci miłej podróży!! pa!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Joq
Gość
|
Wysłany:
Nie 22:28, 28 Maj 2006 |
|
To opko jest poprostu jedyne w swoim rodzaju... Bardzo ciekawa koncepcja i wogóle... Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się niebawem bo czekam z niecierpliwością... Pozdrawiam serdecznie.
|
|
|
|
|
Temcia
:]
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)
|
Wysłany:
Śro 20:07, 31 Maj 2006 |
|
Kamis będe tesknic!!
Wracaj szybciutko!!
Bo ja długo bez opka nie wytrzymam!!
Miłego pobytu!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Pon 16:45, 05 Cze 2006 |
|
Hejka! W środe jak będę miała czas spróbuje dodać nową część, mam nadzieję, że doczekacie. Pozdrawiam!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Wto 12:35, 06 Cze 2006 |
|
Albo wiecie co dodam już dziś bo i tak w szkole nie byłam i mam czas. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie złe... Nie potrafiłam wymyślić nie banalnego niemieckiego nazwiska i postanowiłam posłużyć się nazwiskiem z pewnej lektury, którą właśnie przerabiam, "Niemcy" mówiąc ściślej.
>>>Cz. 9<<<
- Ałłłaaa!! - syknęłam, ten tępy ból chociaż już słaby krążył gdzieś w środku głowy.
- Oh kochanie jak dobrze że już się wybudziłaś... - mama wtuliła się we mnie.
- Ale co się stało?? - dopiero teraz zauważyłam, że do ręki podłączoną mam kroplówkę i że jestem w pokoju szpitalnym.
- To Hans... - tyle mi wystarczyło. Ale nic nie pamiętałam co robiłam przedwczoraj... NIc miałam pustkę w głowie... Nigdy nie mogłam zrozumieć jak to jest jeśli się nic nie pamięta... a teraz sama jestem w takiej sytuacji i czuję się dziwnie. Do pokoju wszedł lekarz z jakimiś kartkami przegladając je i mamrocząc coś pod nosem.
- O panienka juz zdrowa jak widze... - facet w podeszłym wieku na głowie widać było już pierwsze oznaki siwizny, z brudką i wąsami przystrzyżonymi idealnie, w białym kitlu. Uśmiechnął się serdecznie, chciałam odwzajemnić uśmiech ale pod wpływem bólu wyszedł mi niestety tylko grymas na twarzy. - I jak się panienka czuje?
- Mogło być lepiej ale nie narzekam... - lekarz wziął karte z mojego łóżka i obejrzał wyniki badań.
- Tak... hhmm... - pomruczał - Tak mogło być lepiej ale lepsze to niż poważny wypadek. Co jej się stało niech mi pani przypomni... - zwrócił się do mojej mamy.
- Awantura... Ojczym pchnął ją na ściane... - odpowiedziała.
- Acha... No więc miała dużo szczęścia... Lekkie, dosłownie lekkie wstrząśnienie mózgu. Może nie pamiętać niektórych rzeczy ale po jakimś czasie będzie się jej to wszystko przypominać. Proszę się nie martwić wypiszemy ją jeszcze dzisiaj, nie ma sesu trzymać ją w szpitalu. - mężczyzna spojrzał na mnie i ponownie zwrócił się do mojej mamy - Czy panie zgłaszała to na policję?
- Właśnie zamierzałam to zrobić...
- Mamy tu na piętrze kilku policjantów pilnują jakiegoś więźnia... Mogę poprosić tu jednego z nich żeby pani mogła spokojnie złożyć zeznania. Nie możemy tego tak zostawić, przez tego typa pani córka omało nie straciła życia. A ty moja panno kiedy wrócisz do domu unikaj ciężkiej pracy fizycznej, a najlepiej by było gdybyś kilka dni spędziła w łóżku. - lekarz uśmiechnął się proimiennie po czym wyszedł z pokoju, a za nim podąrzyła moja mama. Leżałam w kompletnej ciszy aż nagle do mojego pokoju weszło kilku pielęgniarzy wioząc kogoś. Zrobiłam wielkie oczy nie wiedząc dlaczego owy pacjent przywiazany był, pasami bezpieczeństwa, do łóżka. Mężczyzna był bardzo młody, miał około 18/19 lat, chyba wysoki, brunet, jego oczy wydawały się być koloru czarnego, nie brązowego o odcieniach czerni tylko czarnego. Spoglądał po wszystkich tempym wzrokiem wyglądał przerażająco, jak szaleniec. Nasze spojrzenia się spotkały, wystraszona odwróciłam głowę. Pielęgniarze wyszli zostawiając nas samych. Ogarnęła mnie cisza, bałam się poruszyć.
- Ej... - ktos szepnął - Ej dziewczynko... - odwróciłam głowę, patrzył na mnie, żyły na jego rękach, zaciśniętych na pośćieli, wydawały się mocno pulsować sprawiając wrażenie jakby miały zaraz popękać. - Odwiąż mnie... - Chytry uśmieszek przemknął przez jego twarz.
- Nie znam Cię, daj mi spokój... - wlepiłam wzrok w sufit błagając żeby ten typek dał mi spokój albo żeby chociaż ktoś wszedł do tego pokoju.
- Odwiąż mnie... Dam Ci cukierka... - szeptał ale tak żebym usłyszała wszystko wyraźnie.
- Odwal się! - syknęłam mrożąc go wzrokiem.
- Oj nie ładnie jak ty się wyrażasz... Nie odmawia się potrzebującemu... Dam Ci cukierka... - mówił do mnie jak do małego łakomego dziecka co zaczęło mnie iritować.
- Nie znam Cię, nie pomogę Ci i z łaski swojej daj mi spokój!! - spojrzałam na niego, myliłam się miał piwne oczy ale jego źrenice były tak bardzo powiększone, że zasłaniały prawie całą tęczówke.
- Jestem Chris... Teraz mnie znasz... No odwiąż mnie te pasy wrzynają mi się w nadgarstki...!
- Nie... - mruknęłam, a on jak na zawołanie począł miotać się na łóżku jak małe rozkapryszone dziecko.
- U-wol-nij- mnie!! Od-wiąż-te-pa-sy!!
- Daj se siana... - machnęłam ręką i odwróciłam się do niego plecami. Po chwili się uspokojił, przymknęłam oczy, słysząc tylko jego ciężki oddech i... jakieś tykanie. Wydawało mi że bawi się klamrą od paska. Jakiś szelest, skrzypnięcie łóżka... Poczułam czyjąś rękę na ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam jego rozszerzone oczy, które z uwagą i podnieceniem wpatrywały się we mnie. Zamarłam. Owy Chris trzymał w rękach pas, który chwilę temu mocował jego rękę uniusł go i rzucił się na mnie krzycząc coś.
- Ty-ma-ła-z-dzi-ro!! Za-bi-ję-Cię!!! Za-pła-cisz-mi-za-to!!! - zrobiłam unik podrywając się na równe nogi, poczułam ostry ból w prawej ręce, odwróciłam się i zobaczyłam jak rurka od kroplówki zostaje na łóżku a krew ścieka po dłoni. Wybiegłam na korytarz, a ten zboczony psychopata za mną wrzeszcząc jakieś przekleństwa. Ludzie wychodzili na korytarz chcąc zobaczyć kto się tak wydziera. Biegłam ile sił w nogach wlecialam do jakiejś sali chyba operacyjnej. Nawet nie zastanawiałam się dlaczego na korytarzu nie spotkalam żadnej pielęgniarki czy lekarza. Chcialam zamknąć drzwi.
- Cholera jasna!!!!!! - okazalo się, że owe w dwie strony przez szybke zobaczyłam jak ten debil biegnie w moim kierunku. Szukałam jakiegoś wyjścia z pułapki. Nic. Wbiegł do środka.
- Teraz mi nie uciekniesz!!
- Odjebało Ci!!!!!?????? Coś ty k**** za jeden???!! - krzyczałam do niego chcąc się dowiedzieć czy to jakiś chory żart czy na serio goni mnie seryjny morderca. Chris szedl w moją stronę w panice rzucałam w niego jakimiś metalowymi tackami na których był narzędzia operacyjne. Zagonił mnie w kozi róg.
- Odejdż bo Cię zabiję!! - krzyknęłam chwytając skalpel. Czułam się jakbym grała w jakimś thrilerze-komediowym ale nie było mi wcale do śmiechu. Późniejsze zdarzenia to tylko sekundy. Ktoś wparował do sali, chłopak rzucił się na mnie, a ja? Ja zakryłam oczy i dźgnęłam go w brzuch raz. Potem gdy jeszcze się ruszał odsłoniłam twarz i dźgnęłam ponownie. Odbiło mi i poczęłam sztyletować go wszystkim co było ostre i znajdowało się w zasięgu mojej ręki. Chris upadł na posadzke mając wbite w swoje ciało kilka par nożyczek, trzy skalpele i jeszcze troche metalowych przyrządów używanych podczas operacji... Ktoś do mnie podbiegł, wziąl na ręcę i wyniósł z sali operacyjnej. Na korytarzu zrobił się tłok, pacjenci wyłaniali się z sal jak szarańcza, chcąc dowiedzieć się co takiego zaszło.
- Cami!!! - krzyczała moja zapłakana mama. Byłam w szoku nie dochodziło do mnie co zrobiłam, może i w obronie własej ale jednak... Koło mnie pałętało się pełno ludzi wszyscy o coś pytali to chyba byli policjanci, nie wiem nie zwróciłam uwagi. Siedziałam na łóżku wpatrzona w podłoge z rozmarzonym wyrazem twarzy.
**
- Panna Camilla Carmen Schultz i pani Monik Schultz. - wstałam tak jak moja mama - Prosze tutaj. - rzekła miła pani, która ubrana była w szary mundur. Weszłam do sali sądowej gdzie po przerwie (naradzie Ławy Przysięgłych) miał zapaść wyrok.
- Proszę wstać sąd idzie!! - zawołała ta sama pani. Wszyscy wstali po czym ponownie usiedli. Sąd poprosił abym wstała jeszcze raz, uczynilam co mi kazano. Sędzia skinał na Ławę Przysięgłych. Mała pani wstała z kartka papieru w rękach, założyła okulary i rzekła.
- Po burzliwej naradzie Ława Przysięgłych stwierdzamy iż owa nieletnia panna Camilla Carmen Schultz uznana jest za... niewinną!! Ponieważ dokonana przez nią zbrodnia konieczna była w obronie własnej - mama aż podskoczyła z radości, a mi było to obojętne. Kiwnęłam w podziękowaniu sędzinie i Ławie Przysięgłych po czym udałam sie do wyjścia a za mna podąrzyła moja mama. Hans odsiadywał wyrok roku pozbawienia wolności za pobicia i próbę morderstwa. Tak właśnie tak moją sprawę nazwano próbą morderstwa, zreszta on sam nie sprzeciwiał się nadaniu takiej nazwy temu przypadkowi. Chlopcy mieszkaja teraz w Polsce, moja mama sprzedała nasz dom i właśnie dziś ponownie miałyśmy wrócić do Loitische...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nicky
:-(
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE
|
Wysłany:
Wto 16:09, 06 Cze 2006 |
|
drastyczne...uhh... ... nie wiem co ci jeszcze napisać żeby się nie powtarzać... pozdrawiam Cię Kamis
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 19:02, 06 Cze 2006 |
|
kochana to było super czekam na wiecej i przepraszam że tak długo nie pisałam , ale nie dałam rady....
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Joq
Gość
|
Wysłany:
Wto 19:03, 06 Cze 2006 |
|
Hmmm... cóż mogę napisać... mocny kawałek to nie podlega dyskusji, przez chwilę sama czułam się jakbym czytała jakiś kryminał, ale podobało mi się i jak zwykle czekam na next parcika
|
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Śro 14:50, 07 Cze 2006 |
|
A macie jeszcze jedną część...
>>cz. 10<<
Usiadłam na przednim siedzeniu obok mojej mamy, cały czas czułam jak jedna bardzo irytująca mnie myśl nie daje mi spokoju i pałęta się gdzieś pomiędzy moimi myślami.
- Mamo mogę Cię o coś zapytać? - rodzicielka odpaliła auto.
- Jasne skarbie...
- Jak to jest? Czy człowiek kiedy umiera... znaczy się czy... czy śmierć boli? - zapytałam moja mama chyba nie spodziewała się takiego pytania po chwili milczenia odpowiedziała.
- Wiesz... nie bardzo wiem jak mogę to określić ale wydaje mi się, że nie... - samochód ruszył - śmierć to chyba raczej uwolnienie duszy od ciała... sama śmierć... yyy... umieranie może boleć. Ale nie wiem... nie mnie powinnaś o to pytać. Może lepiej jak dojedziemy na miejsce pójdziemy do kościoła... wyspowiadamy się i... i wtedy zapytasz księdza o to...
Chociaż sama myśl o kościele, o tym świętym miejscu jeszcze bardziej mnie zaniepokoiła to jednak skinęłam głową na potwierdzenie. Trzy lata temu znienawidziłam kościół... księży... zakonnice... i innych ludzi, którzy moim zdaniem są ślepo zapatrzeni w Boga. A wszystko dlatego, ponieważ koleżanki w nowej szkole wyśmiewały się ze mnie... że chodzę ubrana na czarno, że słucham innej muzyki niż wszyscy, że nie latam jak opętana na zakupy próbując podążyć za modą, że żyję w swoim świecie i nie należe do tych którzy uwielbiają zawierać nowe znajomości. Modliłam się zarzarcie o to by ponownie mnie polubiły, próbowałam się zmienić ale nic nie poradze na to że zmieniłam moje życie w ciągłą żałobe i nie potrafie przyzwyczajić się do zmian. Modlitwy nie pomagały, moje wysiłki poszły na marne, poprostu uwzięły się na mnie i znalazły kozła ofiarnego. Ale nie dałam sobą pomiatać, za każde przykre słowo lecące w moją stronę dana osoba obrywała, zostawała opluta, zwyzywana. Zrobiłam się nie do zniesienia... Poprostu zmienilam się.
- Daleko stąd do babci?? - zapytałam nie wiedząc gdzie właściwie jesteśmy.
- Nie to już za tym zakrętem. - powiedziała moja mama wskazując na drogę. Połowa pierwszego semestru, ehh... Jak zawsze pogoda dawała o sobie znać. Praktycznie to miałam jeszcze czternaście lat. Zapewne wszyscy nauczyciele bardzo się ucieszyli na wieść o tym iż Camilla Schultz przenosi się nie tylko do innej szkoły ale także do innej miejscowości. Czyńmy dobro!
- No i już jesteśmy... - dojechaliśmy na miejsce wysiadłam a mama zaparkowała auto przed domem. - Cami to tu! - zawołała rodzicielka widząc, że jestem zdezorientowana i nie wiem do którego domu mam się udać. Obie przekroczyłyśmy próg domu, już z daleka czuć było woń świeżo ugotowanych pierogów. Coś skwierczało, zapewne babunia topiła masło.
- Córuś moja!! Już żeście dojechały?? I jak tam?? Co tam u was słychać?? No opowiadaj!! - wołała staruszka ściskając moją mamę. - Dlaczego tak długo nie przywoziliście mi mojej wnusi?? - babcia spojrzała na mnie i chyba była w lekkim szoku widząc mnie całą na czarno gdzie tylko w niektórych miejscach widać było jakąś odskocznie od tego koloru. Mianoiwicie rude włosy, pomarańczowy pasek od spodnii, pomarańczowe sznurówki od trampek i ich biała podeszwa. Pomijając kolor mojej skóry oczywiście. Pomimo tego babcia ostrożnie uścisnęła mnie.
- Słoneczko moje!! Jak ja ciebie dawno nie widziałam ile to już lat minęło?? - zwróciła się do mojej mamy.
- Nie wiem... - zakłopotała się.
- Prawie pięć. - rzekłam - Mogę dostać coś do picia??
- Oh oczywiście. Masz tu sok i szklankę idź do pokoju poogladać telewizję zaraz podam Ci obiad... Słońce co ty masz na czole!!!?? - babcia odgarnęła moją rudą grzywkę z czoła i z przerażeniem patrzyła na ogromnego strupa i siniaka który go otaczał - Zaraz Ci powiem mamuś. Cami idż do już pokoju. Podążyłam wzdłuż korytarza nie wiedząc gdzie jest ten pokój. Zajrzałam do pierwszego lepszego pomieszczenia i odnalazłam owy salon. Usiadałam na kanapie i włączyłam telewizor. Mama w tym czasie opowiadała mojej babci o wszystkich zdarzeniach, które miały miejsce w ciągu tych pięciu lat.
- Cami idziemy do kościoła na wieczorną mszę?? Babcia mówiła, że dzisiaj jest spowiedź akurat... - mama stanęła w drzwiach pokoju i spoglądała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jak chcesz... - rzekłam obojętnie i wstałam idą ku wyjściu. - A o której to godzinie??
- No praktycznie to za jakieś 20 minut. Zdąrzymy... - zrobiłam minę zbitego psa i powoli udałam się do auta. Po chwili zjawiła się babcia i mama, które także wsiadły do samochodu. Udayśmy się do świętego miejsca gdzie miała się odbyć masza. Wysiadłam z samochodu trochę speszona i podążyłam za mamą i babcią.
Sorki, że taka krótka ale brat mnie już z kompa zgania. Kiedy indziej dokończe pa!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Joq
Gość
|
Wysłany:
Śro 15:12, 07 Cze 2006 |
|
Nowy parcik... nie wiem czemu ale każda część wciąga mnie jeszcze bardziej... nie mogę się doczekać kiedy spotka się z bliźniakami, bo to chyba kiedyś nastąpi, jak wogóle będzie to wyglądało... ale cóż z tym muszę sobie poczekać do kolejnych notek.
|
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Śro 17:43, 07 Cze 2006 |
|
Joq, mnie tez Nie moge sie doczekac kolejnego parta. Zastanawiam sie, jak dalej potoczy sie zycie Camilli...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Czw 13:48, 08 Cze 2006 |
|
Ciąg dalszy >>>cz. 10-tej<<<
Jakaś pani zaczepiła moją babcię...
- Ach, witam pani Mirko! - przywitala ją nieznajoma
- Dzień dobry! - odpowiedziała staruszka.
- Pani do kościoła??
- Tak razem z córką i wnuczką... - babcia wskazała na moją mamę, a potem na mnie, kobieta obdarzyła moją mamę życzliwym uśmiechem ale na mój widok cała zbladła.
- Ksiądź odwołał mszę tylko spowiedź jest... - rzekła - No to ja już idę, obiad szykować trzeba dla męża. Dowidzenia! - szatynka oddaliła się szybkim krokiem.
Weszłam do dużego budynku i nagle ogarnęło mnie przerażenie i zakłopotanie już zapomniałam co trzeba robić w tym miejscu. Usiadłam koło mamy ta tylko przyglądała mi się uważnie.
- Idź do spowiedzi... - szepnęła, spojrzałam na nią z błaganiem w oczach.
- Ale... ja nie umiem...
- Co chodzić nie umiesz? Idź.
- Ja nie wiem co mam mu powiedzieć i gdzie iść...
- Dobra pójdę z tobą przy okazji i ja się wyspowiadam. - mama pchnęła mnie lekko i wyszłyśmy z ławki u dając się w stronę ołtarza. Serce waliło mi jak młotem, rodzicielka szturchnęła mnie i skręciła w bok a ja podążyłam za nią. Na szczęście nikogo prócz nas i księdza, nie było w kościele. Mama poszła na pierwszy ogień, trwało to zaledwie chwilkę, potem ja... Uklękłam, skłoniłam twarz ku kratce i poczęłam szeptać.
- Dawno mnie tu nie było... - spanikowałam wiedziałam, że nie tak się spowiada, no więc jak?? - nie chodziłam do kościoła przez dobre trzy lata... zgrzeszyłam i to bardzo... - zauważyłam jakiś niespokojny ruch za kratką
- Mów dalej dziecko... co Ci leży na sumieniu. - szepnął kapłan.
- Zraniłam ojczyma...
- Słowem, uczynkiem czy myślami?
- Yyy... uczynkiem... I... i zabiłam drugiego człowieka... - byłam przerażona. - W obronie własnej - chciałam uratować sytuację - ale jednak zabiłam, zostałam uniewinniona... - chwila ciszy trwała jak godzina, słyszałam jak nabiera, a potem znowu wypuszcza powietrze.
- Dziecko popęłniłaś straszliwą zbrodnię i Bóg to widział. On wiedział czy popęłniłaś to świadomie czy też pod wpływem impulsu... - jego głos był lekko zachrypnięty. - Nie zależnie od tego co zrobiłaś, przyszłaś tu szukać pomocy i sama dobrowolnie się do tego przyznałaś. Rodzina ofiary może Ci tego nie wybaczyć ale Bóg Ci wybaczy. Codziennie módl się za duszę ofiary, ponownie zacznij chodzić do kościoła i szukaj z całego serca drogi do Boga... Szukaj wiary... - odeszłam od konfesjonału a w myślach cały czas słyszałam te słowa... "Bóg Ci wybaczy..." Wcale nie czułam skruchy wobec tego co zrobiłam. Należało się temu sku******** dostał za swoje.
Zmieniłam się nawet nie wiedziałam jak.
Wyszłyśmy z kościoła, potem do sklepu po jakieś napoje. Cały czas patrzyłam w na drogę aby zapamiętać gdzie co się znajduje i jak tam dotrzeć. Czułam się tak jakbym doznawała ( czyt. de ża vi) widziałam te ulice, te miejsca, a razem z nimi twarze pewnych osób.
Wróciłyśmy do domu.
- Cami dlaczego się tak dziwnie zachowywałaś? Przecież tyle razy chodziłaś do kościoła...
- Ale zapomniałam. - nalałam sobie napoju i wyszłam przed dom, spojrzałam na ogródek, śliczny, kolorowy, zadbany, a na końcu... Coś znajomego przynajmniej tak mi się wydawało... - Mamo mogę się przejść?
- Pewnie! Tylko się nie zgub! - odstawiłam szklankę i puściłam się pędem przez ogródek. Przelazłam przez dziurę w płocie przez pole przeszłam szybkim krokiem, jakieś roślinki dopiero co rosły na nim. Weszłam do lasu nawet nie wiedziałam gdzie idę poprostu szłam tam gdzie mnie nogi niosły. Usłyszałam szmer i dźwięk łamanych suchych gałązek. Odwróciłam się... Jakiś chłopak podążał wolnym krokiem, wpatrując się we mnie. Ubrany cały na czarno (prócz czerwono-białych butów z czarnymi sznurówkami) włosy (czarne) podtawione na jerzyka z grzywą opadajacą na jedno oko. Odwróciłam się spowrotem dochodząc do jakiegoś starego domku, praktycznie zastanawiałam się nad tym czy owy chłopak nie jest dziewczyną, czy gdzieś nie daleko nie czai się na mnie grupka jakiś zboczuchów. Spojrzałam przez ramię chłopak oparł się o drzewo i obserwował moje ruchy. Roślinki oplatajace ściankę domku zasłaniały jakieś napisy, weszłam do środka ostrożnie otwierając drzwi w obawie iż runą wyrywając całą futrynę. Wśrodku jak na starą ruderę panował pożądek, nie widziałam żadnych pajęczyn, kurz leżał gdzie nie gdzie ale praktycznie go nie było. Spojrzałam na stolik i poczułam tępy ból który ustąpił natychmiast. Stał tam ten sam słoik który postawiłam kilka lat temu z tymi samymi kwiatkami zerwanymi przed wyjazdem... Wybiegłam stamtąd, spojrzałam tam gdzie stał jeszcze ten chłopak już go nie było.
- Kim jesteś?? - szepnęłam sama do siebie. Pobiegłam do swojego domu.
Fatkem było to iż za tydzień miał być już koniec roku szkolnego ale ja dostrałam wcześniej świadectwo, przedstawiając swoją sytuację i mogłam zrobić sobie wolne z czego byłam zadowolona...
Trzy tygodnie później.
Szłam poboczem ulicy, słońce pomimo tego iż miało za niedługo zajść nadal bardzo grzało. Wracałam z Magdeburga ale nie przewidzialam, że przez te kilka lat dużo może się zmienić w moim rodzinnym miasteczku i okolicach. Okazało się, że autobus, którym miałam wrócić do Loitische nie miał już kursów o 19.30. Dlatego postanowiłam zrobić sobie turne na pieszo. Ubrana byłam w czarne biodrówki, czarne sandały na koturnach, zieloną bluzkę na ramiączkach. Włosy upiete w dwa luźne warkocze z wypuszczonymi dwoma fioletowymi pasemkami z 'grzywki'. Dlaczego fioletowymi bo moje rude jak dotąd włosy zmieniłam w palete barw uprosiłam mamę aby zrobiła mi cieniutkie kolorowe pasemka i o dziwo zgodziła się na kolor zielony, czarny, fioletowy i czerwony. Wyglądało to dziwnie ale bardzo... nowocześnie i zabawnie w pewnym sensie. Czarna torba w różowe i białe kwiatki przewieszona przez ramię. Idąc spokojnie zajadałam się chipsami. Usłyszałam warkot silnika. Jakieś auto jechało za mną. Było coraz bliżej aż w końcu zrównało się ze mną.
- Hejka! Jak tam mała? Gdzie podążasz? - zapytał chłopak w dredach siedzacy na tylnim siedzeniu. Ogarnęłam go spojrzeniem nie zatrzymując się.
- Do Loitische, bo co? - z przodu siedział jakiś brunet z ciemnymi okularami nałożonymi na nos. Kierowcą był ciemny blondyn z włosami po ramiona, no może miał brązowe włosy nie zwróciłam uwagi.
- No bo my też tam zmiwrzamy. Możemy Cię podwieźć... - dredzik puścił mi oczko uśmiechając się zalotnie. Uniosłam jedną brew w górę robiac minę niezdecydowanej i zjadłam chipsa ktorego trzymałam w ręku.
- Jeden - nie znam was, dwa - skąd mam wiedzieć czy rzeczywiście tam jedziecie...
- Oh... gdybyśmy chcieli Cię wykorzystać to bym się nie pytał gdzie idziesz tylko bym Cię od razu do auta wciągnął nie sądzisz? (hy intelektualista się znalazł)
- To nie zmienia faktu, że was nie znam... - szelmowski uśmieszek nie mógł pozostać mu dłużny tylko przemknął przez moją opaloną twarzyczkę hehe.
- Okey ja jestem Klaus... - chłopak z przodu zdziwiony obejrzał się na dredziarza. - To jest Gustav - wskazał na kierowce - to Mark - czarnulek - a to... yyy... a to śpioch hehe... - dopiero teraz zobaczyłam blondyna siedzącego pomiędzy oknem, a owy Klausem dredkiem. Chłopak najwyraźniej był bardzo zmęczony bo spał jak zabity... - Po za tym do naszego miejsca podróży jest jeszcze 8 km, a za jakąś godzinkę się ściemni więc...
- Oj dobra, bo coś czuję, że się nie odczepicie... A ja jestem... Carmen. - chłopak cały w skowronkach otworzył mi tylne drzwi i przesunął się na środek rozkładając się jak król. Ścisnęłam się jak tylko mogłam żeby uniknąc ocierania się o kolesia w o 10x za dużych ciuchach. Spojrzałam w lusterko chłopak z przodu przyglądał mi się badawczo miałam wrażenie... "TAK!! To jego widziałam w tym lesie... ale zaraz on mi kogoś przypomina... czy to nie jest Bill?? Nie Bill tutaj i niby ta jego mangowa grzywa miałaby tak wyglądać?? Yyyy, a czy ta mangowa grzywa tak nie wygląda??? Więc jeśli to Bill to dredzik musi być Tomem!! Boshe!!! Ale zaraz chyba nie robiliby sobie jaj z nieznajomem i nie gadali by głupot...
- Bi... - spojrzałam na 'Klausa' - Marka znaczy się. Co ty taki milczący? Znowu o niej myślisz? Ile razy Ci gadałem, że ona wyjechała ileś tam lat temu...
- Dokładnie to będzie już piąty rok...
- Okey! Ale czy ty zawsze jak widzisz jakaś dziewczyne w rudych włosach musisz myśleć o niej, przecież to już przeszłość! Zapomniała o nas i tyle ułożyła sobie życie na nowo... Nie miej jej tego za złe to nie ona decydowała o przeprowadzce... - Aż mi się goraco zrobiło jak to usłyszałam... "Czyżby oni mówili o mnie to znaczy, że Bill nie zapomniał. To znaczy, że to oni to moi chłopcy!!" Chciałam krzyknąć coś powiedzieć, że to ja, że nie zapomniałam...
- Może masz rację, może zapomniała... - widziałam jak jego oczy poczęły się trochę szklić.
- Nie zapomniałam Bill... - szepnęłam ale chyba Bill usłyszał to spojrzał na mnie, szybko spojrzałam w szybę ale czułam, że wciąż mi się przyglada. Dojechaliśmy do Loitische...
- To może ja u wysiądę... - powiedziałam "Gustav" bo nie wiedziałam czy chłopak mial tak na imię zwolnił po czym zatrzymaŁ się - Dzięki za podwiezienie!
- No to pa, może się jeszcze kiedyś spotkamy?! - rzekł Tom
- Napewno! - odjechali, skręciłam w uliczkę która skracała droge do domu babci, usłyszałam hamowanie auta i trzask drzwi, po tem jakieś krzyki i pisk opon. Auto najwyraźniej odjechało. Szłam powoli zbliżając się do domu ktoś złapał mnie z rękę. Odwrociłam się i ujrzłam te brązowe pełne głębokiej nadzieji, wyczerpane rozczarowaniami oczy... Słona łza spłynęła mu po policzku...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zulozula
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam
|
Wysłany:
Czw 15:31, 08 Cze 2006 |
|
łaaaaaaaaaaaaaa mam się powtórzyc??
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Czw 16:02, 08 Cze 2006 |
|
O_o tylko tyle mogę napisać...
Po prostu OMG... super, super, super (...)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asiulla
:-)
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 19:28, 09 Cze 2006 |
|
Oh Kaamis...
To opo jest poprostu świetne!
No i jeszcze raz: Świetne! Cudowne!
Strasznie mi sie podoba....
Dodaj juz kolejną część bo nie przezyje....
Świetnie piszesz...
I szczerze? Szczerze, to owiele bardziej mi sie podoba od twojego drugiego opowiadania....Widać różnice...
Naprawde...
Ah...
Pozdrawiam! Buźka!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |