|
|
Autor |
Wiadomość |
hobo psec
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]
|
Wysłany:
Nie 16:58, 21 Maj 2006 |
|
Kamis - to się nazywa pech(albo optymistycznie - brak szczęścia) wiesz? Ale przeczytałam wszystkie część, od tej pierwszej i bardzo mi się podoba. Tylko może pisz którą część dodajesz, tak zeby łatwiej było się połapać. Muuuuuuua;*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Nie 18:35, 21 Maj 2006 |
|
Psecinek tylko wiesz jest jeden mały problem: ja to jestem taki debil, że nie wiem jak to trzeba zrobić, czy pisać w temacie tytuł opka i dopisać nr. części czy jak?? No cóż są fotele i krzesła ale zdarzają się i stołki... hehe.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Nie 20:04, 21 Maj 2006 |
|
Okey, do trzech razy sztuka... Ale jak jeszcze raz to forum wywinie mi taki numer... to... to... to i tak spróbuje jeszcze raz phiii
Dobra... Tą część dedykuje: Zulozuli, Psecinek, Martuśce 16 <3 i Partyzantce... Buźka!!
>> Cz. 6 << (Czy ludzie mogą się tak szybko zmienić?? )
Dochodziła jedenasta. Zachowując pozory wyszłam z mojego pokoju i ponownie udałam się do kuchni aby coś zjeść. Mama rozmawiała z moją babcią, najwyraźniej nie była zbyt przekonana co do tej przeprowadzki ale to w końcu ona tak chciała żyć na własną kieszeń, bo jak do tej pory moja babcia dokładała co nieco ze swojej renty na rachunki. Zasiadłam przed stołem i zajadając się zrobionymi kanapkami przyglądałam się mojej babci, która po chwili rzekła do mojej mamy patrząc na mnie.
- Zobacz jaką ona ma urodę... Czy widziałaś kiedyś rudowłosą dziewczynkę bez piegów i na dodatek z jasno niebieskimi oczami?? - mama z lekkim uśmiechem spojrzała na mnie.
- Nie... Tylko moja córeczka jest taka wyjątkowa... - babcia pogładziła mnie po głowie. 62 - latka, jej włosy o kolorze brązowym zawsze starannie upięte z tył głowy, z przodu widniało pasmo już zupełnie białych. Co było bardzo dla mnie zabawne: na prawym ramieniu miała wytatułowaną różyczkę, uwielbiała grać z nami w piłkę nożną >zawsze razem z Tomem była w mojej drużynie< wszyscy zazdrościli mi i chłopakom takiej babci... Zawsze byłam i nadal jestem w nią zapatrzona. Nie poddawała się chorobie zwanej >cukrzyca< potrzbowała dużo ruchu, dobrze dogadywała się z Billem, który tak jak ona cierpi na tą chorobę. Nie zatracała się w dumaniu co będzie jutro albo za kilka lat poprostu żyła chwilą, która nastawała. Uczyła mnie żyć, kochałam ją nawet bardziej niż moją matkę.
- Mamo mogę iść pożegnać się z chłopakami? - zapytałam kończąc łyk herbaty.
- Tak, idź ale wracaj zaraz. - mama ponownie pogrążyła się w rozmowie, a ja wyszłam z nietęgą miną przemieżając kawałek drogi do domu Billa i Toma. Wiedziałam, że muszę się tylko pożegnać, że nie mogę zostać tam ani chwili dłużej bo nie wytrzymam... Stanęłam przed bramką odgradzającą podwórko Kaulitzów od chodnika i miejskiej drogi, nabrałam głębokiego powietrza po czym delikatnie pociągnełam za klamkę od furtki. Nigdy przedtem nie czułam takiego stresu gdy wchodziłam na te pięknie ozdobione kwiatami podwórko... Co ja mówię wogóle nie czułam stresu, a teraz... trzęsłam się jakbym miała zobaczyć najokropniejszą zjawę.
- Oh witaj kochana!! Chłopcy są w swoim pokoju... - drzwi otworzyła mi mama bliźniaków. Poszłam w głąb korytarza i zapukałam w biało pomalowane drzwi.
- Wejść!! - krzyknął któryś z chłopców. Po cichu weszłam do środka pomieszczenia... Bill czytał jakieś czasopismo leżąc na łóżku, a jego brat skrobał coś w jakimś zeszycie.
- Cześć... - głos mi zadrżał. Bill wychylił się zza gazety, a Tom zrywając się z łóżka uśmiechnął się na tyle na ile pozwalały mu na to mięśnie jego twarzy.
- Cześć!!! - Tom ze szczęko ściskiem.
- Cześć!! - Bill gapiąc się na brata jak na kompletnego idiotę.
- Tom przestań!! - pisnęłam robiąc się czerwona na twarzy, chłopak wiedział, że jest mi smutno, wiedział także że długo nie pociągnę z taką miną i robiąc z siebie debila za wszelką cenę chciał mnie rozśmieszyć. - Chciałam się pożegnać... Tom!! - chłopak nie dawał za wygraną.
- Tom, choć no tu do mnie!!! - pani Simone zawołała swojego syna Tom z przerażeniem spojrzał na brata, który bardzo się z czegoś ucieszył.
- No to pa... - kiwnął ręką i wyszedł z pokoju.
- No to on szybko nie wróci. Kiedy jedziecie? - zapytal Bill.
- Po południu, a co on takiego zrobił?? - zapytałam zaciekawiona co też mój przyjaciel znowu wykombinował.
- A nic... - Bill migał się od odpowiedzi. - Ale będziesz przyjeżdżać na wakacje i na takie tam, co??
- No chyba tak... Dobra ja muszę już iść mama chciała żebym za chwile wróciła - Bill zbliżył się dość blisko.
- Będe tęskinł...
- Ale po jakimś czasie Ci przejdzie... Zapomnisz o mnie i wszystko będzie jek dawniej tylko bez mojego udziału...
- Nie zapomne... Moge zapomnieć jak wyglądała twoja twarz, jak miałaś na imie ale nie zapomne tych oczu tych rudych włosów...
- Bill przestań mówisz jak na tych romantycznych filmach... - chłopak posmutniał, a mi zrobiło się go żal. - Odwiedzaj naszą kryjówkę razem z Tomem okey...??
- Dobra... - Nagle ten chłopak, którego darzyłam tylko sympatią zrobił coś czego bym się niespodziewała nigdy... Pocałował mnie poprostu dał mi całusa w usta. Przeraziłam się, speszyłam sama nie wiem... poczułam do niego jakąś nagłą niewytłumaczalną odrazę. Odsunęłam się na dość bezpieczną odległóść.
- Bill ja już muszę iść... Cześć! - i szybko wyszłam z pokoju po drodze zatrzymała mnie pani Simone wciskając mi garść cukierków do kieszeni i żegnajac się. - Dozobaczenia, cześć Tom! - minęłam oburzonego tym widokiem Toma, który zaraz się uśmiechnął i pomachał na pożegnanie. Wybiegłam z tego domu kątem oka widząc Billa wygladającego przez okno. Czułam się dziwnie, sama nie rozumiałam dlaczego? Może dlatego, że powoli odkrywałam czym jest przestrzeń osobista, że niektóre rzeczy są niedozwolone dla dzieci... Ale czy buziak był zły mówiąc potocznie??
*
- Cami jesteś pewna, że wzięłaś wszystkie swoje rzeczy? - zapytał tato robiąc przy tymn dziwną gniewną minę.
- Tak... - minęłam go w drzwiach żegnając się z babcią i wsiadając do naszego dość dużego auta, które miało wykupione szóste siedzenie w tzw. bagażniku. Oczywiście ja zawsze musiałam się na nim cisnąć.
Pomachałam ostatni raz babci i ruszyliśmy w drogę. Ciężarówka w której były nasze rzeczy ruszyła za nami. Mama spała podobni jak Nikolas, a Mark drażnił się z Davidem. Hans oczywiście niezwracał na to uwagi ale gdybym ja siedziała na miejscu Marka pewnie darłby się na całe gardło.
- Oddwaj to!! - krzyknał David.
- Czy ja Ci coś robie??! - Mark z chytrym uśmieszkiem chował coś za plecami.
- No oddawaj to nie twoje!! Tato!!
- Marka nie drażnij brata... - oczywiście nie zareagował zbyt energicznie.
- No ale powiedz braciszku czy ja Ci coś zabrałem?? - David rzuciła się na niego z pięściami wymachując nimi przy tym na wszystkie strony.
- Ałłłłłłłłaaaaaaaaa!!! Kuźwa weżcie się wreszcie uspokójcie!!! - krzyknęłam wnerwiona tym, że oberwałam przy okazji. W aucie zapanowała cisza chłopcy w tym przebudzony już Nikolas, spojrzeli na mnie jak na wariata. Ojciec lukał to na drogę to na mnie przez lusterko z groźną miną.
- Uważaj na słowa młoda damo!!
- No co??! Skoro to takie debile, że nic do nich nie dociera!! - wiedziałam dobrze czym to może się skończyć ale zachowując pozory z oburzoną miną wlepiłam wzrok w pewnien punkt za oknem.
**
Dojechaliśmy na miejsce. po kilku minutach dojechała ciężarówka. Z niechęcią wyszłam z auta i spojrzałam na ten dość duży (jak dla mnie) dom. Panowie rozładowali nasze rzeczy po czym Hans zapłacił im za fatygę. Potem trzymajac się boku matki podążyłam do środka gdzie od razu pobiegłam do pokoju, który już wcześniej sobie zaklepałam. Mama przyniosła mi materac twierdząc, że moje łóżko niezmieściło się w ciężarówce.
No myślę, że to wystarczy pa!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nicky
:-(
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE
|
Wysłany:
Nie 20:22, 21 Maj 2006 |
|
śliczne...zdziwił mnie pocałunek Billa haha pozdrawiam Cię Kamis i życzę wenki!!
p>s> mam nadzieję że już ci serwer takiego numeru nie wywinie papatki
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Temcia
:]
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)
|
Wysłany:
Nie 20:23, 21 Maj 2006 |
|
Wystarczy?? TAK MAŁO??
Kamis jato naprawde mogla bym to czytac i czytac!
Już nawet nie wiem co ci pisac zeby sie nie powtazac....
Kocham to opko i już czekam na nastepną czesc!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
partyzantka
:-(
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 20:46, 21 Maj 2006 |
|
sympatycznie się rozwija
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 17:29, 23 Maj 2006 |
|
superrrrr ale to dla mnie mało chce wiecej
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pryczka
:]
Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 485
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: LublIN ciTyyyy
|
Wysłany:
Wto 18:35, 23 Maj 2006 |
|
Czy wystarczy???
W ostateczności tak. Chociaż ja zawsze gotowa jestem na więcej
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Pią 22:03, 26 Maj 2006 |
|
>>Cz. 7<<
- Oczywiście bo chłopcy muszą zawsze mieć wszystko... - burknęłam urażona.
- Kami o co znowu chodzi? - zapytala mama kładąc materac na podłodze.
- O nic tak sobie pod nosem mamrocze...
- No to ja ide wypakować troche rzeczy, dzisiaj kolacje na mieście zjemy więc nie pobrudź sobie tych ubrań. - mama wyszła, a ja zaczęłam grzebać w pudle z moimi rzeczami w poszukiwaniu mojego notesu.
- No tu jesteś... - szepnęłam uśmiechnąwszy się pod nosem, wyjęłam mały zeszyst z czarno-białą okładką. Położyłam się na materacu i otworzyłam pierwszą stronę.
To było coś w rodzaju pamiętnika ale w nietypowej postaci... do tego zeszytu pomiędzy kartki wsadzałam liściki, kartki i inne rzeczy upamiętniające daną chwile i moje przeżycia z tym związane. W pewnej chwili ze środka zeszytu wyleciała mała koperta na której namalowane były staranne o różnorodnej barwie kwiaty... Dostałam to zeszłego roku od... Billa. Dał mi to na wakacjach kiedy dowiedział się że mam urodziny. Poprosił swoją mamę o namalowanie tych kwiatów na kopercie a do środka wsunął świeżo zerwane polne maki z pola pszenicy, które z pewnością zostały już zasuszone. Już zapomniałam o tym podarunku oczy z ciekawości rozwarły mi się trochę bardziej, a ja powoli otworzyłam kopertę... i rzeczywiście w środku nadal było kilka maków ale ich płatki nadal były czerwone... Spowrotem zamknęłam kopertę i wsadziłam ją pomiędzy kartki notesu.
*
Cztyery lata później...
- Camilla!! Dzwoniła twoja wychowawczyni i mówiła, że poraz kolejny zawaliłaś jakiś sprawdzian!! - już od progu darł się Hans. Ominęłam go w futrynie drzwi, ściągnęłam buty i leniwie wdrapałam się na piętro zmierzając do swojego pokoju. - Camilla chodź tutaj i wytłumacz mi to!!! Co zamierzasz zrobić z tymi ocenami!!!??? - rzuciłam plecak pod biurko i spowrotem zeszłam na dół nie zwracając uwagi na czerwonego ze złości... ojczyma. Mama siedziała w kuchni rozwiązując jakąś krzyżówkę w gazecie, zabrałam się do szykowania sobie kanapki. - Słuchaj no smarkulo jedna!!! - mama podniosła wzrok, a Hans złapał mnie za nadgarstki w jednej ręce trzymałam nóż uciapany masłem - Jeśli będziesz tak lekceważyć sobie naukę i innych ludzi wokół siebie to do niczego w życiu nie dojdziesz!!!!!! Rozumiesz??!! Rozumiesz??!! - począł mną trząść po czym wymierzył mi cios w policzek i naraz odskoczył odemnie jak oparzony spojrzałam na niego tymi błękitnymi oczami czując jak wemnie się gotuje, jak policzek zaczyna mnie piec i robiąc się gorący. Gniewne myśli krążyły mi po głowie... w pewnym momencie szybkim ruchem zadałam ostry cios kilka kropel ciemnoczerwonego płynu spłynęło na posadzke. Jego oczy zamrugały szybko ukazując szok i nagły ból.
- Camillaaaa!!!!! - krzyknęła mama, nawet nie spojrzałam gdzie ugodziłam ojczyma odwróciłam się wrzucając pobrudzony nóż do zlewu zabrałam kanapki do salonu słysząc tylko jak mama nerwowo wykręca numer pogotowia. To działo się tak szybko... Tyle emocji się we mnie gotowało, a zarazem to wszystko tak nagle uszło widząc tych kilka czerwonych kropel i cierpienie na tej tak bardzo znienawidzonej twarzy...
Usłyszałam sygnał karetki pogotowia ratunkowego w przed pokoju zrobił się szum. Chłopaków nie było jeszcze w domu... szkoda może i oni zrozumieliby, że jestem zdolna do wszystkiego i że każde obraźliwe słowo, każdy wredny gest wędrujący w moją stronę może spowodować podobny do tego odruch. Mama szybko przyprowadziła naszą miłą sąsiadke prosząc o zaopiekowanie się mną i chłopcami do czasu jej powrotu. Nie powiedziała, że to ja dźgnęłam go nożem, że to ja sprawiłam mu ból oboje ustalili, że Hans sam przypadkowo się dźgnął.
- Co się stało twojemu ojcu? - rzekła Dagmar siadając na fotelu.
- To nie jest mój ojciec... - burknęłam z irytacją Dagmar spojrzała na mniepodejerzliwie.
- Rodzinna sprzeczka?? - Dagmar była młodą kobietą mającą zaledwie 25 lat. Mimo iż była młodą żoną znała mnie, moje wybryki i co poniektóre problemy.
- A jakby inaczej. - pokazałam jej mój policzek. Od czasu tej przeprowadzki zmieniłam się nie do poznania, nie byłam już uczuciową i przywiązaną do wszystkich dziewczynką. Miałam swój świat którego scenariusz wprowadzałam do realnego życia. Miałam dość Hansa tego, że za każdym razem gdy mnie bił mama stawała w jego obronie mowiąc iż powinnam go słuchać, że on wie lepiej. Chociaż wiedziałam, że sama nie wierzy w to co mówi. Nie ruszały mnie już te teksty, uczucia innych, stałam się egoistką aż do przesady walczącą o swoje prawa o prawa, które po prostu sobie wmawiałam...
- On się już nie zmieni... Ty go tak urządziłaś?? - Dagmar luknęła na mnie badawczym wzrokiem.
- Tak ale nie widziałam gdzie...
- W prawą rękę... Chyba uszkodziłaś mu jakąś żyłę.
- I dobrze przynajmniej już jej na mnie nie podniesie i na mame też...
- Bił też twoją mamę?? - kiwnęłam głową.
- Dwa razy jak stanęła w mojej obronie później już nie bo mu przytakiwała... - wyszłam z pokoju idąc do kuchni aby umyć naczynie a przy okazji zakrwawiony nóż, który nadal zajmował miejsce w zlewie... To było troche dziwne Dagmar wydawała się taka spokojna jakby wiedziała co czuję co o tym wszystkim myślę. Wydawało mi się, że ona także przeżyła kiedyś takie sceny ze swojego życia. Jednak nie do końca to nie dawało mi spokoju... To był ten spokój ale nie Dagmar tylko mój... Zraniłam człowieka, zadałam mu ból ale mnie to nie rusza, ktoś przezemnie cierpi ale ja nie zwracam na to uwagi to tak jakbym coś jadła... poprostu gryze i przełykam...
Mama przyjechała na wieczór była smutna, a on... On był wściekły z rozieźloną miną przemieżył korytarz nic do nikogo nie mówiąc i co mnie zdziwiło nie odpowiedział nawet na pytania zadane przez Marka...
Oki mam nadzieje, że to wam na kilka dni wystarczy.. Wiem, że jest krótkie ale wenka opuściła znowu moja główkę i nic na to nie poradze. Kika mam nadzieje, że doszły do ciebie zdjęcia... Apropo mam nowy numer gg bo tamte mi się popsuło na dobre i musiałam zmienić nr. No to ja lece pa!!! [/i]
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nicky
:-(
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE
|
Wysłany:
Sob 11:53, 27 Maj 2006 |
|
ja powiem tylko jedno: czekam na next...co do tej części postanowiłam się nie wypowiadać ... wybacz Kamis... to zbyt osobiste... pozdrawiam cię
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Sob 21:33, 27 Maj 2006 |
|
Nicky przepraszam nie chcę żebyś przezemnie była smutna...
Te opko jest takie... zawiera tajemnice różnych ludzi, najczęściej moich koleżanek, które mi się zwierzają... Ta scena ( w 7 części) zdarzyła się naprawdę. Więc jak już raz pisałam możecie znaleźć tu problemy ze swojego życia z resztą nie tylko w tym opku... Nie wiem Nicky w jaki sposób albo raczej w jakie wspomnienie uderzyła treść ostatniego odcinka wiedzcie, że nie chcę nikomu sprawiać przykrości... No toja mykam pa!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nicky
:-(
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE
|
Wysłany:
Sob 21:37, 27 Maj 2006 |
|
Kamis ja nie mam nawet podstaw żeby się gniewać...a to że uderzyło to w jakis sposób w moje wspomnienie to tylko lepiej bo mogę się bardziej utożsamić z bohaterką... ostrzegałaś na początku więc nikt nie ma podstaw żeby się gniewać... i nie waż mi się obwiniać za to że mnie zabolało.. ja na serio się nie gniewam! ja lecem... pa
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Temcia
:]
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)
|
Wysłany:
Nie 12:14, 28 Maj 2006 |
|
Kamis masz rację że w tym opku można odnaleść kawałek siebie... Ja nie mówię o tym konkretnym przypadku, ale o innych miejscach. Ja znalazłam w bohaterce dużo z siebie.... a opowiadanie naprawde uwielbiam. Uwżam że wspaniale piszesz....
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
^Martoocha^
:(
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD
|
Wysłany:
Nie 13:28, 28 Maj 2006 |
|
OMG!! Kamis jesteś boska.....
ymm nic iecej nie potrafie wykrztusic... szok
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Nie 19:11, 28 Maj 2006 |
|
Dzięki za te miłe słowa
>> Cz. 8<<
- Cami chodź musimy porozmawiać... - rzekła mama idąc na górę do mojego pokoju. Ze spokojem podążyłam za nią... Usiadłam na łóżku i patrzyłam na smutną twarz mamy.
- O czym chcesz porozmawiać? - rzekłam cicho czekając na odpowiedź.
- O Hansie, o tobie i ogólnie o twoim zachowaniu... - mama usiadła koło mnie poczym patrząc na mnie wzięła moje dłonie w swoje.
- Mamo ja wcale nie chciałam go zranić... - powiedziałam a w głowie zrodziły mi się wredne myśli "Ja nie chciałam go zranić, chciałam go zabić ale pech chciał że charatnęłam go TYLKO w rękę..."
- Wiem to był odruch obronny... Ale mimo wszystko mogłaś zrobić mu większą krzywdę. - spojrzałam w jej piwne oczy były takie radosne... Wydawało mi się że ona w głębi duszy chwali to co uczyniłam.
- Wyprowadzmy się stąd... wróćmy do Loitsche, do babci...
- Właśnie to miałam na myśli... Rozmawiałam o tym z Hansem, a raczej wykrzyczałam mu to w twarz... - jej kąciki ust lekko drgnęły pod wpływem uśmiechu. - zamierzamy wziąść rozwód... nie mam zamiaru znosić jego zachowania.... tego jak cię traktuje... jak bije nas obie. - niezrozumiałam ostatnich czterech słów, przecież on skończył z biciem jej, a może...
- Czyli jednak nie przestał?
- Kiedy z nim rozmawiałam ostatnimi razy uderzył mnie w twarz tak jak dzisiaj ciebie... Darowałam mu ale w głębi duszy życzyłam tego co najgorsze - mówiąc to ścioszyła głos. Dalszy przebieg rozmowy potoczył się szeptem ale był dla mnie zaskakująco przeraźliwy. Tak wiele rzeczy nie wiedziałam o mojej mamie. Teraz już wiem, że nie była pokorną owieczką znoszącą tortury 'pana' kłócili się wiele razy gdy naszej czwórki nie było w domu ale wtedy mogłam sobie tylko wyobraźić co mogło się dziać. Za każdym razem gdy ją uderzył ona nie była mu dłużna ale po jej ciosie 'rozmowa' się kończyła... Wszystko już było ustalone papiery rozwodowe miała złożyć następnego ranka on o tym nie wiedział, mówiła mu tylko że tak być nie może to musi się skończyć dla dobra ich obojga i nas dzieci... Mama wyszła, a ja postanowiłam przejrzeć zakamarki mojego pokoju które tak dawno nie były przezemnie odwiedzane. Otworzyłam szafę gdzie aż roiło się od czerni na dole nadal stało kartonowe pudło... Dochodziła 23.00 a ja siedziałam na łóżku przeglądając różne papiery, kolorowe kartki, koperty, jakieś zeszyty aż przyszedł czas na album... Powoli otworzyłam pierwszą stronę a na niej ujrzałam wysokiego, przystojnego blondyna o wściekle jasno niebieskich oczach. To był mój ojciec... Prawdziwy dżentelmen, szarmancki zawsze zaskakujący różnymi pomysłami, mający wspaniałe poczucie humoru... Obok niego stała moja mama. Jej piękne długie włosy o kolorze miedzi upięte były w wysokiego koka i założone na ramie, piwne oczy połyskiwały w świetle lampy błyskowej. Widać było że oboje byli szczęśliwi, trzymali się za ręce... Na następnej stronie ten sam przystojny blondyn trzymal mnie wtedy dwuletnią córeczkę na rękach, spod małego czepku widać było już moje rude loczki... Wtedy tak wszyscy się mną zachwycali, a w szczególności moją urodą tymi niebieskimi oczami odziedziczonymi po ojcu i rudymi puklami włosów po mamie... Przeglądnęłam już wszystkie zdjęcia kiedy na samym końcu natrafiłam na jeszcze sześć. Pierwsze przedstawiało małego chłopca o ciemnych włosach uśmiechniętego od ucha do ucha, drugie chłopca o blond włosach do ramion, na trzecim byli oboje, czwarte... na czwartym byłam ja z ciemnowłosym, piąte było takie same tyle, że z blondynem... A na szóstym byliśmy wszyscy troje... Tak to byli Tom i Bill. Od 11 roku życia posłuchałam mamy i przestałam pisać do nich listy na które i tak nie odpisywali, potem nawet nie zastanawiałam się co u nich słychać czy jeszcze żyją. Czy przyjeżdżali do swojej babci?? Jasne tyle, że ich babcia zmarła po dwóch miesiącach od naszej przeprowadzki do Hamburga... Czy ja jeździłam do swojej?? Tak... W ciągu pięciu lat byłam u niej tylko cztery razy i to tylko na chwile bo Hans zaraz nas poganiał wymyślając po drodze wymówkę w stylu " Mają zadzwonić odemnie z pracy..." A w trakcie tego pośpiechu nawet nie miałam okazji pomyśleć o chłopcach o naszej kryjówce... Nigdy o nich nie myślałam ale zawsze miałam przed oczami jakieś dwie twarze... Zawsze... Mowiłam Billowi żeby nie mówił "Nigdy" ale on mnie nie słuchał i wypowiedział je " Nigdy o tobie nie zapomne..." . Poprostu NIGDY NIE MÓW NIGDY... Odłożyłam album i schowałam kartonowe pudło do szafy. Przebrałam się i umyłam po czym poszłam spać. To był ciężki piątek.
Następnego ranka obudził mnie śpiew ptaków spojrzałam na ścienny zegarek dochodziła 11.00. Wyszłam z ciepłego wyrka i udałam się do toalety. Na korytarzu słyszałam chłopców... Jak zwylke w soboty jechali na treningi piłki nożnej. Mamy nie słyszałam, możliwe że pojechała złożyć te papiery rozwodowe. On ai Hans nie brali ślubu kościelnego co bardzo ułatwi sprawe o rozwód. Usłyszalam warkot silnika zapewne, matka któregoś z kolegów Marka zabrała ich na ten trening. Wyszłam z toalety ubrana, uczesana i umyta, podążając do kuchni. Zastałam w niej tylko Hansa. Głęboko westchnęłam nie tracąc zimnej krwi. "Pewnie zaraz zacznie drzeć morde kretyn jeden..." Pomyślałam ze wstrętem. On tylko spojrzał na mnie z mordem w oczach i zagłębił się w czytaniu jakiegoś artykułu w gazecie. Zaczęłam szykować sobie mleko. Wsypałam płatki do miseczki po czym wlałam białą ciecz.
- Gdzie twoja matka?? - usłyszałam za plecami odwróciłam głowę. Hans siedział z rękami założynymi i wlepiał we mnie te swoje przekrwione ślepia. Luknęłam na prawą rękę i uśmiechnęłam się chytrze widząc ten biały kawałek materiału przez którego włókna widać było czerwoną plamę.
- A co to ja jej opiekunka?? - zadrwiłam i wyszłam z kuchni. Ale ten cham nie dał za wygraną i podążył za mną do salonu w lewej ręce trzymając filiżankę kawy.
- Wczoraj poszła do ciebie do pokoju pogadać. Ale jakoś długo nie wracała o czym tak zawzięcie gadałyście?? - zapytał myśląc że jest przebiegły.
- Trzeba było stać pod drzwiami szpiegu to byś się dowiedział... - mruknęłam cicho ale tak żeby usłyszał wszystko bardzo wyraźnie. Aż mi się odechciało dokańczać posiłek, poszłam więc do kuchni wylać mleko i to co wnim pływało nie spodziewałam się nawet, że Hans przylezie za mną. Trzymajac swój kubek z kawą w lewj ręce usiadł przy stole na swoim poprzednim miejscu odwróciłam się do niego chcąc mu przygadać ale myśli nie na temat plątały się w mojej głowie.
- Nieżle mnie urządziłaś smarkulo... - rzekł po czym wypił łyk kawy.
- Należało ci się, ciesz się że nie wbiłam ci go w brzuch... - czułam jak znów się we mnie gotuje, kiedy patrze na jego ochydny wyraz twarzy. Kiedyś nie patrzyłam na niego w ten sposób ale teraz przypominał napalonego zboka. Gapił się na mnie jak na jakiś towar w super markecie...
- Masz nie wypalony jęzor... - wstał i podszedł do mnie po czym musnął wargami mój policzek dreszcz przeszedł mi po plecach, odepchnęłam go.
- Od wal się!! Jeszcze Ci mało??! Może mam ci zrobić jeszcze kilka ran na gębie co??! - odeszłam na bezpieczną odległość.
- Ciekawe czy dałabyś radę, chciałbym Cię powiadomić, że twojej matki nie ma w tym domu więc jesteś na mnie skazana... - usłyszałam brzęk przekrękcanego klucza i odgłos otwierających się drzwi frontowych, Hans najwyraźniej tego nie usłyszał szedł wolnym krokiem w moją stronę pukając palcami zranionej prawej ręki w blat kuchenny.
- Ehhh... Jesteś chory umysłowo!!! Idź się lecz na nogi bo na głowę za późno!! - syknęłam po czym odwróciłam się i zmierzałam do drzwi prowadzących na korytarz. Ujrzałam jak mama wchodzi do domu...
- Nie bądź taka mądra!!! - krzyknął Hans poczułam jak szarpie mnie za ramie chciałam mu się wyrwać... Puścił mnie, straciłam równowage i poleciałam do przodu...
- Camilla!! - usłyszałam jedynie głos mamy, poczułam tępy pulsujący ból, głowa bolała mnie tak jakby zaraz miała pęknąć mi czaszka... Ciemności ogarnęły moje ciało, widziałam to... Widziałam to małe światełko było gdzieś na końcu, gdzieś daleko. Ale gdzie było to gdzieś??? Byłam już u celu, to światło raziło mnie po oczach ale mimo to chciałam przekroczyć granice oddzielającą tą ciemność od światła... Ktoś dotknął mojego ramienia... Odwróciłam się i zobaczyłam te oczy... Te brązowe oczy pełne blasku... Takie radosne i pełne nadzieji na lepsze jutro... Zwróciłam głowę w stronę światła... I nagle zdałam sobie sprawe gdzie jestem "To chyba nie jest mój czas" rzekłam, a przedemną ukazała się cała postać to był on... Teraz wiedziałam, że jest moim prawdziwym przyjacielem... Poprostu aniołem stróżem...
- Ałłłaaa!! - syknęłam, ten tępy ból chociaż już słaby krążył gdzieś w środku głowy.
- Oh kochanie jak dobrze że już się wybudziłaś... - mama wtuliła się we mnie.
- Ale co się stało?? - dopiero teraz zauważyłam, że do ręki podłączoną mam kroplówkę i że jestem w pokoju szpitalnym.
- To Hans... - tyle mi wystarczyło. Ale nic nie pamiętałam co robiłam przedwczoraj... NIc miałam pustkę w głowie... Nigdy nie mogłam zrozumieć jak to jest jeśli się nic nie pamięta... a teraz sama jestem w takiej sytuacji i czuję się dziwnie...
Kochane moje idę dokończyć pakowanie... Dzisiaj znaczy się jutro o 3.00 nad ranem jadę do Warszawy wracam dopiero w piątek. Mam nadzieję, że do tego czasu jakoś poradzicie sobie z ciekawością... Miłego tygodnia!!! Pa!!!!!!!!!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |