Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Opowiadanie by Holly Blue ~3~ Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Holly Blue




Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 11:06, 18 Cze 2006 Powrót do góry

No cóż wkleję tu moje opowiadanie (narazie napisane mam 2 części), gdyż chciałaby poznać opinię większej ilości osób. Może nawet nie tyle większej co po prostu innych osób. O tak będzie lepiej. No więc miłego czytania...(o ile to możliwe)

~Prolog~

Młoda dziewczyna siedziała na parapecie i patrzyła na żywioł za oknem. Burza. Jej ulubione zjawisko meteorologiczne. Złote błyskawice raz po raz przeszywały grafitowe niebo, oświetlając okolicę. Huk jaki temu towarzyszył dopełniał piękna, tego niezauważalnego dla przeciętnych śmiertelników. Piękne niebieskie chmury niespodziewanie zamieniają się w te ciemne- złe. Zupełnie jak w życiu niekiedy najpiękniejsze jego momenty nagle stają się najgorszymi... Pogłębiając temat dalej. Błyskawice- rychła kłótnia, która jest następstwem czarnych chwil. A huk? Do czego można go porównać... huk jest jak to co słyszą inni. Ona zdecydowanie nie była zwykłą osobą. Do tej pory w życiu poznała tylko dwie osoby, które zniosły jej odmienność. Los- okrutna osobowość nie dała jej się tym nacieszyć. Pozwoliła zakosztować marnej rozkoszy, aby po chwili odebrać nie zważając na prośby i błagania. Nastąpiły wtedy dwie burze, największe burze w jej życiu. Przedawkowanie przyjaciółki było po części jej winą. To brat Lizzy podał Lanie pierwszą dawkę. Później drugą, trzecią czwartą... aż w końcu się uzależniła i nie widziała świata poza narkotykami.

Na pogrzebie stała w ciszy oglądając swoje szpilki.
-Nawet teraz jesteś spokojna? W takiej chwili?- zapytał blondyn.
-Teraz? A cóż jest dziś wyjątkowego?
Odpowiedziała z uśmiechem.
-I ty masz czelność nazywać ją przyjaciółką?!
-Miałam...
Nie powiedziała tego z wyrzutem czy żalem. Wręcz przeciwnie z rozbawieniem... Blondyn splunął jej pod nogi i na odchodnym dodał:
-Faktycznie trzeba mieć do Ciebie anielską cierpliwość...


Nie trzeba mieć anielskiej cierpliwości. Wystarczy zrozumieć że Lizzy jest zamknięta w sobie a wszystkie uczucia tłumi. Nie potrafiła wtedy płakać, bo gdyby zaczęła to nie wiadomo czy kiedyś by się uspokoiła.
Druga burza odejście ojca i brata. Od pamiętnego dnia w sądzie, kiedy to jej rodzinę podzielono na dwie części nie widziała obydwóch.

-Mamo proszę! Ja chce zostać!- krzyczał brat Elizabeth. A ta jak zwykle wyciszona i opanowana siedziała na ławce i patrzyła na sędziego. Z pozoru zimna i wyrachowana czternastolatka wewnątrz wrażliwa i uczuciowa. Każdy skrawek jej duszy wołał " Błagam zostańcie razem! ja chcę mieć dom i rodzinę!", jednak z jej twarzy nie znikał sztuczny uśmiech. Sztukę uśmiechu opanowała do perfekcji. Skoro jej własna rodzicielka nie mogła odróżnić prawdy od fikcji...

Nie wiedziała czy żyją, nie wiedziała czy im się powodzi, nie wiedziała niczego. Ostatnimi czasy coraz bardziej oddalała się też od matki. Kobieta wychodziła wczesnym rankiem a wracała kiedy jej córka już spała. Brunetka zeszła z parapetu gdyż błyskawice zniknęły, grzmoty ucichły, a krople przestały rytmicznie uderzać o ulicę. Znów nadszedł moment w jej życiu, kiedy chciała by wszystko naprawić. Pójść do blondyna i powiedzieć co zdarzyło się później. Jak to miesiąc siedziała w ciemnym pokoju nie wpuszczając do siebie nikogo, jak to do tej pory nie znalazła sobie nowej przyjaciółki ,a w szkole ledwo co zamieniła trzy słowa z jakąś dziewczyną. I przede wszystkim co czuła po pogrzebie. Co mówiła wpatrzona w grób. Przerywając ciszę. Siedząc na ławeczce całą noc.

'Nie potrafię cierpieć przy innych zrozum...' czy sens tych słów dotarł by do niego wtedy? Wątpiła, dlatego wolała nienawiść. Jego nienawiść. Chciałaby przytulić tatę i brata, pogawędzić, pożartować... Zawsze cofała się o krok przed celem. Dlaczego? Bała się... panicznie się bała. W ostatnim ułamku sekundy cofała palec od naciśnięcia domofonu oraz zielonej słuchawki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Blue dnia Sob 21:57, 19 Sie 2006, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Joq
Gość





PostWysłany: Nie 11:16, 18 Cze 2006 Powrót do góry

Bardzo ciekawie zaczęłaś... podoba mi się... oby tak dalej Wink pozdrawiam i czekam na więcej Very Happy
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Nie 11:51, 18 Cze 2006 Powrót do góry

Oooo
Wreszcie jakis poczatek, gdzie nie ma sie do czego przyczepic.
Wspaniale porownania. Gratuluje.
Kocham burze, a przez slowa najlatwiej trafic do mojego serca. Urzeklas mnie.
Slicznie napisane, bez bledow.
Po prostu jestem pod wrazeniem, bardzo pozytywnym.
Czekam na kolejne czesci i pozdrawiam:
~ddm


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Nie 19:06, 18 Cze 2006 Powrót do góry

zaciekawiłaś mnie i to bardzo. Bardzo spodobał mi się twój styl pisania...
Czekam na więcej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Pon 11:20, 19 Cze 2006 Powrót do góry

Normalnie piękny początek!
A to rzadko się zdarza...
Gratulacje...
Kolejne opko które bede śledzić...Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nevermind
:-(
:-(



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: A kogo to obchodzi...

PostWysłany: Pon 13:36, 19 Cze 2006 Powrót do góry

Holly, Holly,Holly....
Poprostu:
*Ślicznie
*Genialnie
*Wspaniale
*Fenomenalnie
*Zajefajnie
*Itd.

A potem znów:
*Ślicznie
*Genialnie
*Wspaniale
*Fenomenalnie
*Zajefajnie

I tak w nieskończoność;]


Buziaki:*

Rattle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 17:39, 20 Cze 2006 Powrót do góry

Joq: Ale żeś się rozpisała nie ma co Wink

~ddm: To był najpiękniejszy komentarz jaki gdziekolwiek, kiedykolwiek dostałam dziękuje...

Veren: Ach druga co dużo napisała... cieszę się że mój styl Ci się podoba, jednak ja osobiście uważam że jest marny.

Temcia: Gratuluję poświęcenia jakim będzie czytanie tego.

Rattle: No wiesz? Ty i taki komentarz? Wolę chyba ten pierwszy bardziej treściwy, ale ten też jest bardzoo pochlebiający Very Happy

No cóż możliwe że notka jutro gdyż napiszę ją od nowa. Tamta mi się kompletnie nie podoba, a nie chcę was zawieść a w szczególność Ciebie ~ddm. Oczywiście wiem że i tak będzie beznadziejna ale ja tak piszę...
Pozdrawiam,
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 20:25, 29 Cze 2006 Powrót do góry

Od razu mówię, że pierwsza część, czyli to co zaraz przeczytacie jest beznadziejna. Jakoś mi nie wyszła mimo iż poprawiałam. Następna druga jest już napisana do połowy i z pewnością bije tą o głowę.
Z dedykacją dla ~ddm, jak już mówiłam nigdy nie dostałam tak pięknego komentarza, oraz dla Lolli (Rattle), za to że jesteś.

~1~

-Wyjeżdżam.- oznajmiła Debra Morton.
Dyskretnie uszczypnęłam się w rękę. Czy to możliwe? Przecież otrzymałam obietnicę, że już nigdy nie opuścimy tego miasta. Naszego domu, z którym wiąże się tyle zabawnych jak i tragicznych zdarzeń...
-Na delegację...- dodała po chwili widząc moją niewyraźną minę.
Bez słowa odeszłam od stołu i udałam się do mojej samotni. Jak na szesnastolatkę błękitny pokój z porozrzucanymi miśkami może wydać się absurdem, jednak to właśnie każdy misiek, każda najmniejsza ryska w strukturze farby tworzyła cząstkę mnie.
Jak zawsze sprawdziła czy jej skarb leży na biurku. W zwykłym, podniszczonym zeszycie zapisywała nie tylko wątki własnego życia, ale również swoje sny. Najczęściej te śmieszne, jednak kilka razy zdarzyły się prorocze. Włączyła telewizor i niczego nie świadoma próbowała ułożyć plan spędzenia kolejnego, wakacyjnego dnia.
*
Kiedy się obudziłam, a było to zdecydowanie za późno, zastałam jedynie białą kartkę na stole. Kilka zdań tworzących informację od matki jedynie pogorszyło mi humor. Myślałam, że tylko żartuje z tym wyjazdem, a tu proszę! Trzy dni spędzę sama, bez szansy przeprowadzenia nawet krótkiej rozmowy. Po zjedzeniu śniadania, pchnięta jakby przez niewidzialną siłę, zaczęłam szukać metalowego pudełka. Niby nic nie znaczący przedmiot, zawierający niepozorną kartkę znaczącą dla mnie i dla Lany tak wiele. Już wtedy jako dwunastolatki snułyśmy plany co do naszej przyszłości. Chciałyśmy zasłynąć jako projektantki... jednak po jej śmierci nasze plany zostały zepchnięte na bok. Stały się nierealne...
Weszłam na strych. Myślałam, że szukanie posrebrzanego przedmiotu zajmie mi godziny, jednak pudełko leżało na wprost wejścia, oświetlane promykami słońca. Drżącymi rękoma podniosłam blaszaną pokrywkę. Coś przewróciło mi się w żołądku, kiedy spostrzegłam, że nie zawiera ono naszego projektu, tylko mały zwitek kartki w kratkę.
"Droga Lizzy. Wiem że robię źle zabierając ten projekt, ale nie mogę się powstrzymać. Chcę uszyć jeszcze tylko to, zanim znów stracę świadomość. Być może już na zawsze... Jeśli nie skończę ty to zrób. Znajdziesz wszystko za ubraniami w szafie... Lana"
Ten krótki list wywołał we mnie tyle sprzecznych emocji, że nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony cieszyłam się o wiedzy Lany, o tym, że zdawała sobie sprawę z tego co robi. Natomiast z drugiej? Byłam zła. Przecież mogła mi powiedzieć dokończyłabym to wtedy. Z nią.
List, który teraz służył bardziej jako prowokacja, zrobił swoje i pomógł Elizabeth pokonać barierę. W końcu nacisnęła mały guziczek domofonu, jednak nikt nie odpowiedział.
Zniecierpliwiona kopnęłam bramkę, a ta jak w jakimś beznadziejnym filmie, się otworzyła. Nieśmiało popchnęłam ją dalej i powolnym krokiem ruszyłam w stronę wielkich mahoniowych drzwi. Używając zapasowego klucza weszłam do środka. Każdy mebel był starannie owinięty folią, a podłoga pokryta niemałą już warstwą kurzu. Tak jakby od tych dwóch lat już nikt tutaj nie mieszkał. Jeżeli ten widok mnie zaskoczył, to później przeżyłam istny szok. Pokój Lany, jako jedyne pomieszczenie był starannie odkurzony, a wszystkie rzeczy były poukładane tak sztucznie, bez charakterystycznego dla niej "artystycznego nieładu". Dotknęłam ramki z naszą fotografią. Dlaczego na zdjęciu wygląda idealnie, jakby nie miała żadnych problemów, jakby cieszyła się życiem? Do oczu napłynęły mi łzy. A przecież obiecałam sobie że już nigdy nie uronię ani jednej z jej powodu... Po pięciu minutach, a może minęło piętnaście, kiedy pożegnałam smutek i żal, zaglądnęłam do wskazanego miejsca.
'A więc zdążyła...'- pomyślałam widząc gotową sukienkę z purpurowej satyny. Jednak po bardziej szczegółowym oglądnięciu stwierdziłam, że brakuje wielu wykończeń. Spokojnie aczkolwiek nerwowo, zaczęłam pracę we własnym pokoju. Przyszywałam koraliki tak, aby nie tworzyły kształtu. Miały wyglądać naturalnie jak rozsypane, ale nie przyszyte. Z transu wyrwał mnie głośny dźwięk telefonu.
-Córeczko byłaś już na cmentarzu? Bo nie chciałabym... Lizzy?
Słysząc słowo cmentarz nasza bohaterka wbiła sobie igłę w palec. Jednak bardziej niż ta niewielka rana bolało ją serce.
-Jak mogłam zapomnieć? Jak mogłam?!- krzyczała wbijając sobie paznokcie do rąk.- Jak mogłam...?- powtórzyła szeptem.


Przepraszam że takie krótkie, ale chcę efektownie zacząć kolejny part. Aha i jeśli zauważycie błędy to powiedzcie bo nie sprawdzałam w Wordzie (ach to moje lenistwo x])


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nevermind
:-(
:-(



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: A kogo to obchodzi...

PostWysłany: Czw 20:36, 29 Cze 2006 Powrót do góry

Słońce,Kochanie, Sweet, Gwiazdko,Skarbie, Aniołku....
Pięknie napisąłaś tą cześćWink
Brak błędów, piękne opisy.
Naprawdę.
Cud. Miód i Orzeszki;)
Wybacz ale nie napisze teraz nic więcej.
Zrobie edit jak poukładam myśli Całus.




Kocham:*

Rattle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:51, 29 Cze 2006 Powrót do góry

Dopiero teraz zaóważyłam.
Dopiero teraz komentuje.
Dopiero teraz mówie, że piękne.
Dopiero teraz mówię, że bardzo mi się podobało.
Masz talent. I to duży!
Piszesz świetnym stylem.
Wydaje mi się, ze to opowiadanie będzie takie inne...
Czekam na kolejne częśći!
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 7:56, 05 Lip 2006 Powrót do góry

Rattle: Nie edytowałaś Razz Dobra i tak wiem co myślisz ;*

Asiulla: Nie dopiero... przecież to dopiero dwie części...

Pozdrawiam,
Holly Blue.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Śro 10:59, 05 Lip 2006 Powrót do góry

Co z tego, że dopiero dwie części ? I tak widać, że masz talent. Zaciekawiasz czytelnika, każesz mu czytać dalej. To opo wciąga Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 17:48, 27 Lip 2006 Powrót do góry

Dla mojej Lolli (Nevermind) pamiętaj że ja nie zapominam!

~2~
Biegła spowita ciemnością. Aby zdążyć, przeprosić. Padający deszcz utrudniał jej dotarcie do celu. Pchnęła mosiężną bramę i szukając w pamięci drogi mijała coraz to nowe zakręty. Zdyszana, zziębnięta i przemoczona usiadła w końcu na drewnianej ławeczce, jednak zrobiła to tak wolno, jakby każdy gwałtowny ruch sprawiał jej ogromny ból.
-Przepraszam! Widzisz? Zaledwie dwa lata, a ja już zapominam...wróć- zaniosła się histerycznym szlochem.
Nie obawiała się że ktoś ją usłyszy, bo kto oprócz niej zdecydowałby się na przyjście w taką pogodę, o takiej porze na cmentarz? Właśnie... nikt.
-Tak bardzo mi Cię brak... nie potrafię się odnaleźć... chcę, a nie mogę...- szepnęła.
Uklęknęła bliżej oczekując cudu. Może liczyła, że najdroższa jej osoba powstanie z grobu?
Później nastała cisza. Wolała nic nie mówić, gdyż z każdym słowem pogłębiała się jej rozpacz. Co chwila wycierała słone łzy, które uparcie wkradały się na jej blade policzki.
-Obiecałam że zawsze będę pamiętać... widzę teraz, że słowa są nic nie warte... nawet takie.
Schowała twarz w dłoniach, jakby chciała uniknąć spojrzenia drugiej osoby. Tej niewidzialnej i nieistniejącej.
-Byłam u Ciebie w domu... twoi bliscy chyba się przeprowadzili wiesz?- zamilkła na chwilę, jak gdyby czekała na odpowiedź, ignorując tym samym własne myśli mówiące
"Ona i tak Cię nie słyszy! Wróć do domu."
- Zdjęcie naszej „trójcy” przypomniało mi pogrzeb... dlaczego nie potrafiłam płakać? Dlaczego...?- powtórzyła nieprzytomnie.
Znów chwilę poczekała i zaczęła przywoływać każdy najdrobniejszy szczegół tamtego dnia. Rozważała co by było gdyby... .
-Wiesz mogłam go przytulić... wyżalić się, ale nie! Musiała zwyciężyć ta zimna, wyrachowana Elizabeth. I tak straciłam was obydwoje...
Zakryła oczy dłońmi. Wcale jej nie ulżyło.
-Dlaczego kłócę się z dosłownie KAŻDYM, kto chce mi okazać odrobinkę ciepła?- podniosła wzrok na malutkie zdjęcie Lany obok dat wygrawerowanych złotą emulsją.
To był zaledwie wstęp jej „litanii” pytań retorycznych. Bo jak inaczej nazwać zagadnienia na które odpowiada jedynie szum liści tańczących na wietrze?
-Dlaczego pytam...
Tym razem dostała odpowiedź. Prawdziwą, wyrażoną w słowach przez drugą osobę.
-Bo, jak sama stwierdziłaś, nie potrafisz okazywać uczuć przy innych.- na jej zziębnięte ramiona spadła bluza. Elizabeth zapłakanymi oczyma popatrzyła do góry.
-Słyszałeś każde moje słowo?
-Nie każde... ale trochę tu już stoję...
-W takim razie mogłeś mi oszczędzić wstydu i odezwać się wcześniej prawda? Ach tak... satysfakcja- dodała po chwili.- Zgadłam? - ach ta jej dociekliwość... a może zwykła ciekawość?
Zawsze lubiła się wyróżniać więc to na pewno dociekliwość. Chłopak odpowiedział, jednak ona zignorowała jego wypowiedź.
-I właściwie, to kim ty jesteś?- zapytała z nutką desperacji w głosie.
-Nie poznałaś mnie?- zapytał rozbawiony, chociaż wyraźnie nie było mu do śmiechu.- To ja, brat Lany...
Dziewczynie zrobiło się słabo. Nim? Nie zauważyłaby tego?! To NIE możliwe. Chcąc się upewnić co do swoich racji spojrzała mu w oczy. Okazały się dobrze znane, ale inne, odległe, bez wyrazu... Przede wszystkim dawny ON nie przyszedłby na cmentarz o takiej godzinie i nie spędziłby tak ważnego dnia bez bliskich. Może nie tylko w niej zaszła zmiana... może chłopak z jasnymi piegami i blond czupryną teraz uważa się za kogoś lepszego, mądrzejszego?
-Chodź ze mną, odwiozę Cię do domu...- chwycił Lizzy za ramię i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia.
A jej jak zawsze zabrakło odwagi, aby się sprzeciwić, postąpić zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Weszli do czarnego samochodu, który natychmiast ruszył.
-Czyżby twoja kuzynka zmartwychwstała?- zapytał chłopak z dredami oparty o przyciemnianą szybę.
-Nie to jej przyjaciółka...
Lizzy nie należała do osób pustych i mało inteligentnych dlatego zrozumiała że kimkolwiek są towarzysze Gustava nie znają prawdy o Lanie. Zabolało ją to. Blondyn kiedyś ją obwiniał, a teraz sam kłamie jak z nut. To się nazywa tupet.
-Tom to jest Lizzy, Li...
-Od dzisiaj Elizabeth. I wcale nie jest mi miło. Chcę wysiąść!
-Phii.. Kuzynkę... i kto tu jest fałszywy?- dodała po chwili.
-Liz.. przepraszam Elizabeth, przestań tak mówić... to nie jego wina.
Przyznała mu rację. W końcu to nie wina Toma tylko jego.
Modliła się, aby kierowca zahamował, chociażby na dwie sekundy.
„Uciekaj! Póki nie stara się niczego wyjaśnić”- szeptał głosik w jej głowie. I chociaż zawsze ignorowała „takie coś” tym razem przyznała mu rację w stu procentach. Mknęli przez puste ulice łamiąc przepisy i ignorując światła, co działało na niekorzyść brunetki.
Widok pomalowanego na cytrynowo domu jeszcze nigdy nie ucieszył ją jak w ten felerny piątek. Bez „dziękuję” ani innych form grzecznościowych ukryła się wewnątrz czterech ścian.
~~~

Mogą być potórzenia... sama nie wiem... i literówki... jak ktoś byłby miły to niech zwróci na to trochę uwagi, będę wdzięczna. Pisane w "lekkim" pośpiechu, niestety troszkę się spóźniłam, ale teraz z kolei wychodzę a chciałabym wam podarować notkę xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nevermind
:-(
:-(



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: A kogo to obchodzi...

PostWysłany: Czw 18:34, 27 Lip 2006 Powrót do góry

Eghmm...
Dziekuje za dedykację.
Pamiętam o tym.

Może przejdę, od razu do komentarza.
Widze, że ten wyjazd dobrze Ci zrobił.
Częśc podobała mi się.
Tak jak te wcześniejsze.
Czy mam wklejac po raz kolejny, tamten sam komentarz?
Pozwól, ze sama, sobie odpowiem na te pytanie.
Otórz: Nie.
Nie ma to najmniejszego sensu.


Wybacz, ale nie napisze dzis nic więcej.
Może jutro?
A może nie?
Nie wiem .

Pamiętaj. Ja tez nie zapominam.
KC.

Pozdrawiam Nev.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Blue




Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 21:56, 19 Sie 2006 Powrót do góry

Kolejna część przepraszam że tak ;óźno.
~~~
Brunetka oparta o wewnętrzną stronę drzwi zamknęła oczy aby powoli opanować własne emocje. Te negatywne, które wciąż przybierały na sile.

-Nie bądź zła- poprosiła blondynka.
-Jak mam nie być? Przecież on zniszczył moją ulubioną towarzyszkę zabawy!- powiedziała dziesięcioletnia wtedy Elizabeth.
-Mój brat nie chciał... jeżeli pozwolisz to mogę zastąpić Ci tą lalkę.- uśmiechnęła się serdecznie ukazując niepełne jeszcze uzębienie.

Na to wspomnienie Lizzy całkowicie zapomniała o otaczającym ją świecie. Tamtego dnia zostały prawdziwymi przyjaciółkami i chcąc nie chcąc musiała przyznać rację iż Gustav się do tego przyczynił. Uniosła kąciki ust. Lekko, jakby w obawie, że sprawi jej to ból lub zostanie za to ukarana. Stare dobre czasy.
-Proszę Cię wysłuchaj mnie.- usłyszała głos dobiegający z podwórka.
Nie miała na to najmniejszej ochoty. Jedyne co chciała mu zrobić to oszpecić policzek czerwonym śladem i odesłać do czarnego samochodu. Powinna otworzyć drzwi i zaprosić gościa do środka, jednak Gustav nie był jej gościem, a poza tym brunetka wolała nie patrzeć mu w oczy. Odpowiedziała, że doskonale go słyszy i może mówić. Kiedy zapanowała cisza stwierdziła iż musiał się zniechęcić i wrócił do domu, ale usłyszała ciche chrząknięcie więc czekała.
-Jestem teraz gwiazdą i nikt, naprawdę nikt, nie może się dowiedzieć że miałem siostrę ćpunkę.- powiedział jednym tchem.
Zabolały ją te słowa. Przecież to on mówił iż opinia innych się nie liczy i najważniejsza jest rodzina. No tak... dwa lata temu. Teraz nie wiedziała o nim nic, więc bardzo możliwy był fakt iż blondyn zmienił swoje przekonania. I to określenie: „ćpunka”... jakby stracił szacunek do Lany. I znów dopadło ją poczucie winy. Po twarzy popłynęły dwie gorzkie łzy. Pod wpływem impulsu otworzyła drzwi i rzuciła się przemoczonemu blondynowi na szyję. Może jednak to nie był impuls, a potrzeba bliskości? Tak dawno go nie przytulała... tak dawno nie czuła jego zapachu, tak dawno nie czuła się bezpieczna. Spadające kropelki deszczu oczyszczały Elizabeth duszę i pozwalały odejść dawnym sporom w zapomnienie. Uśmiechnęła się. Tym razem pewniej, jakby czuła, że z nim nic jej nie grozi. Gdyby widziała twarz blondyna... ozdabiał ją kpiący uśmieszek, a w oczach tańcowały groźne iskierki. Pytanie tylko dlaczego? Niczego nieświadoma brunetka odsunęła się od niego i szepcząc krótkie „dziękuję” z powrotem weszła do beżowego przedpokoju.

Chłopak ciągnął dziewczynę za ramię w kierunku bliżej nieokreślonym. Dopiero kiedy kilka kroków dzieliło ją od ogrodzenia zauważyła dość dużą dziurę, przez którą najwyraźniej mieli przejść. Powoli, tak aby nie zranić się ostrymi prętami, pokonali otwór. Na chłopaku widok nie zrobił najmniejszego wrażenia, gdyż to on znalazł to miejsce, a teraz pokazywał je brunetce. Ta natomiast wydawała się oczarowana.
-Tu jest pięknie- rzekła.
-Nie musisz mi tego mówić- na jego twarzy zawitał promienny uśmiech.
Wielki ogród był spowity każdym kolorem tęczy. Pierwszy pas- fioletowy, zapełniony został polnymi kwiatami zwanymi dzwonkami. Swoją prostotą nadawały więcej dostojności niż pożądane w kwiaciarniach lilie. Niebieską linię naznaczały tysiące niezapominajek. Może projektant ogrodu chciał poprzez tą bardzo zobowiązująca nazwę przypominać nieziemski widok? Powoli przeniosła wzrok na zieloną przestrzeń. Najprostszym rozwiązaniem byłoby posianie trawy, jednak zastąpił ją wymyślny bluszcz wijący się po same drzewa wręcz oparte o ogrodzenie. Żonkile natomiast miały za zadanie przyciągać uwagę wyrazistością przypisanego im koloru. Żółty był tak ciepły, że od razu zrobiło jej się lżej na sercu i z wyraźnym zainteresowaniem oglądała dalsze pasma. Misją pomarańczowego było przywołać myśl: rzadkie, aczkolwiek piękne. Gerbery, bo o nie chodziło, zazwyczaj występowały w innych kolorach. Przede wszystkim czerwieni, która była ostatnim z tęczowych kolorów. Tak jak się domyślała na końcu zobaczyła szlachetne kwiaty. Kolcami potrafiły zadawać ból, jednak większość osób nie zwracała na to uwagi zachwycając się ich pięknem i zapachem. Szkarłatne Róże. Chłopak pochylił się i zerwał jedną chcąc podarować dziewczynie, a później zaprowadził brunetkę nad niewielkie jeziorko. Usiedli na drewnianym pomoście. Kilka sekund zbliżali się do siebie aż w końcu ich usta wzajemnie się dotknęły.

Elizabeth przewróciła się na drugi bok nadal dotykając spierzchniętych warg. Wręcz czuła smak tych drugich, nie należących do niej. Ten sen był tak realistyczny... jak żaden wcześniejszy. Tym bardziej że ona była ową brunetką chadzającą po ogrodzie. Zagadką pozostała jedynie tożsamość chłopaka. Nie pamiętała nawet koloru oczu... Zamykała oczy aby obraz powracał, jednak ani za pierwszym, ani za drugim razem nie osiągnęła celu. Zniecierpliwiona sięgnęła pod poduszkę po telefon w celu sprawdzenia godziny. Kolejne piętnaście minut spędziła na patrzeniu w sufit i analizowaniu swego życia. Nagle podniosła się i zwinnym ruchem włączyła komputer. Skoro powiedział że jest gwiazdą to w Internecie powinna znaleźć chociaż kilka użytecznych informacji na ten temat. Kilka przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Kilkanaście tysięcy stron w tym blogów o Gustavie i jego trzech kumplach z zespołu. Wybrała kilka i zagłębiła się w lekturze. Raz po raz śmiała się kiedy przeczytała absurdy jakimi niewątpliwie były plotki o brązowookim. Uczulenie na truskawki pobiło resztę na głowę. To prawda miewał po nich lekkie zaczerwienia, ale nigdy nie trafił z tego powodu do szpitala jak wypisywała zagorzała fanka. Rozbawiona do granic możliwości poszła do kuchni, aby powitać dzień zdrowym śniadaniem. Tego dnia widok każdego z sześciu kolorów przypominał jej o śnie, tym samym przypominając chłopaka.
~~~


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)