Autor |
Wiadomość |
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Czw 18:00, 30 Lis 2006 |
|
Beata, świetnie rozwinęłaś ten odcinek
Też mi sie wydaje, że Bill zrobił to specjalnie.
A Tom
Myślę, że zaczął coś czuć do Babette.
I tak jak Asiulla myślę, że to opowiadanie zbliża się ku końcowi.
Ale mam jedno pytanie.
Przy pierwszej części napisałaś, że jest taka osoba, którą mimo wszystko kochasz.
Czy to znaczy, że Babette i Bill się rozstaną
Powiedz..., albo nie mów, albo powiedz, albo nie...
Zrobisz, co chcesz.
Czekam na wiecej
Pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
świrka
:]
Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 16:41, 04 Gru 2006 |
|
no cóż...po przeczytaniu tylko czterech części [dwie pierwsze i dwie ostatnie xP] tak... mniej więcej [ale raczej to 'mniej'...] wiem o co chodzi. Powoli nadrabiam straty .
ogólnie rzecz biorąc, Beato [ mogę zdrobnić Twe imię? z lekka się boję, bo właściwie nie znamy się... na razie tak poważnie podejdę do sprawy... ] masz bardzo ciekawe pomysły. widać że Twa wyobraźnia ma nieprzeciętnie gigantyczne rozmiary! no, i dzięki tej zalecie [pomińmy fantastyczne dobieranie słów ] powstaje przepiękna twórczość. kochana...dziękuję Ci za to... jesteś...jesteś...jesteś...co tu kryć, jesteś po prostu fenomenem!
przepraszam Cię, że na razie nie będę komentować [w sensie że treści, znaczy w sensie że wydarzeń xD] głównie, bezpośrednio samych rozdziałów, bo nie znam zbytnio treści innych części
gorące pozdrowienia, ~świrka
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 19:51, 05 Gru 2006 |
|
Przepraszam, że znów nie odpowiem na Wasze przemiłe posty, ale wczoraj wróciłam i troszkę brak mi czasu, a chcę dodać nową część.
Jednak bardzo Wam dziękuję, ża wszystkie opinie.
Dedykacja dla mojej Negai i wszystkich sympatycznych czytelniczek
Część 33.
Babette i Bill, spędzali ze sobą niemal każdą chwilę. W dzień wszyscy razem bawili się świetnie, czasem jeszcze dołączał do nich David, noc była tylko dla nich, łączyła ich ciała i umacniała miłość, a kiedy wstawał świt, on zcałowywał promienie słońca z jej twarzy. Oddawali się sobie kilka razy każdej nocy, zawsze wtedy, kiedy mieli na to ochotę i nigdy nie było im dość. Czasem nawet w dzień, zupełnie nieoczekiwanie napadała na nich dzika namiętność, niekiedy wystarczyło tylko jedno spojrzenie czy gest, a już byli gotowi kochać się w najdziwniejszym miejscu. Czasem zachowywali się tak, jak narkomani na głodzie, jakby nie kochali się całą wieczność.
Tego wieczoru, znów w niewielkim hotelowym pokoju w Bremen, dwoje zakochanych obdarowywało się kolejną pieszczotą i przysięgą, a z bijących serc kochanków wyrywała się delikatna jak tchnienie, skarga tęsknoty i miłości. Znali już doskonale mapę swych ciał i naznaczone na niej kolejne punkty rozkoszy, co wykorzystywali bez opamiętania. Zatracali się w swych namiętnych spojrzeniach i odpływali w kolejnym spełnieniu. Niekiedy dzikie krzyki ekstazy wypełniały pokój, czasem przeżywali to niemal w zupełnej ciszy, a rozkoszna przyjemność malowała się tylko na ich twarzach. Po spontanicznych miłosnych uniesieniach, przychodziła kolej na chwilę odpoczynku w ramionach ukochanej osoby.
Właśnie teraz był ten czas. Głowa Babette spoczywała na jego chłopięcym torsie, podczas gdy ona sama całym ciałem przylegała do jego boku. Jej zgrabna noga oplatała go, a palce dłoni zataczały maleńkie kółka na jego podbrzuszu.
-Przestań, bo zaraz znowu będę gotów... - powiedział cicho, uśmiechając się delikatnie. Gładził ją po plecach i bawił się jej włosami, zarzucając je sobie na twarz. Wdychał głośno jej zapach, tak pięknie nie pachniała żadna kobieta, tylko ona. Znów był z nią, ciesząc się tą chwilą. Jakiż los jest czasem przewrotny i okrutny, zadaje ból i cierpienie, ale potem wynagradza to pięknymi, pełnymi miłości chwilami, takimi jak ta teraz... Był szczęśliwy, żył tą chwilą, ale czasem bał się co będzie dalej...? Coraz częściej myślał o tym, czy wreszcie będą tak naprawdę razem.
-Spędzamy tyle czasu razem...boję się powrotu do rzeczywistości... - powiedziała Babette, jakby czytając w jego myślach.
-Ja też się boję - usłyszała z jego ust - Boję się, bo znowu wrócisz do niego...
-Nie wrócę.
Nastała chwila ciszy. Bill uniósł się na łokciach. Swoim ruchem sprawił, że dziewczyna też uniosła głowę patrząc mu w oczy.
-Czy możesz to powtórzyć? - zapytał nieśmiało.
-Nie wrócę do niego - powiedziała zdecydowanym tonem. Jego oczy zabłyszczały euforią radości, znów poczuł ten cudowny uścisk w sercu, zupełnie tak, jak tamtego pamiętnego dnia, kiedy wyznała mu miłość. Tym razem nie krzyczał i nie szalał jak wtedy, teraz szalało jego serce, a przyjemne ciepło rozgrzewało jego ciało. Przewrócił ją na plecy i przez chwilę wpatrywał się w nią. Chciał nawet jeszcze raz prosić ją, aby to powtórzyła, ale powstrzymał się. Podziękował jej tylko swoim wyznaniem:
-Kocham cię...
Stykali się czołami i nosami, patrząc w swoje oczy i uśmiechając się do siebie. Wciąż obdarowywali się pięknymi chwilami, ale ta była wyjątkowa. Ich oddechy łączyły się, a po chwili zrobiły to usta zachłannym pocałunku. Splecione dłonie coraz mocniej zaciskały się, westchnienia stały się coraz głośniejsze, przez ciała przeszedł dreszcz. Wędrował ustami po jej rozgrzanym ciele, był właśnie na wysokości brzucha, kiedy usłyszeli pukanie do zamkniętych drzwi i ktoś nie czekając na uprzejme "proszę", nacisnął klamkę.
Bill podniósł głowę patrząc na nią ze zdziwieniem.
-Kto to może być? Tom by się odezwał, może to David? - rozważał patrząc na zdezorientowaną dziewczynę, która słysząc jakieś głosy na korytarzu, przyłożyła palec do ust:
-Ciiii ...
Usiedli, wpatrując się, w zamknięte na szczęście drzwi i wsłuchując w odgłosy dobiegające z korytarza.
-Nie ma jej, widziałem jak wychodziła - usłyszeli nagle głos Toma i spojrzeli po sobie z niewyraźnymi minami.
-A nie wiesz dokąd poszła? - dobiegł ich teraz inny, lecz też znajomy głos.
-Boże... To Martin... - wyszeptała Babette, patrząc na Billa z przerażeniem, bo spostrzegła właśnie, jak bardzo zmieniło się jego oblicze.
-To mu otwórz, niech to wszystko wreszcie się skończy - powiedział cicho, dość spokojnym tonem.
-Chcesz tutaj skandalu? - zapytała, aby uspokoić go - Chcesz jutro zobaczyć te nagłówki w gazecie?
Podeszła pod drzwi nasłuchując. Przez tę wymianę zdań nie usłyszeli co powiedział Tom i dokąd go zaprowadził, bo to, że gdzieś poszli, było pewne, świadczyła o tym choćby cisza za drzwiami.
-Ubieraj się, on pewnie wkrótce tu wróci - zwróciła się do Billa, naciągając już spodnie.
Chłopak bez słowa wstał i zebrawszy swoje rzeczy, zniknął za drzwiami łazienki. Wszystko gotowało się w nim, a od całkowitej furii powstrzymywała go nadzieja, że ona wreszcie mu powie. Znów ktoś delikatnie zapukał.
-To ja, Tom - usłyszała za drzwiami. Pospiesznie przekręciła klucz w zamku i wpuściła go, znów zamykając drzwi.
-Gdzie on jest? - zapytała, dając chłopakowi do zrozumienia, że wie kto przyjechał.
-Jest u Davida, powiedziałem mu, że cię poszukam - odpowiedział chłopak, zdyszanym głosem.
-Nawet nie wiesz jaka ci jestem wdzięczna - objęła go w przyjacielskim geście.
-Nie ma sprawy, robię to też dla niego - wskazał kiwnięciem głowy na Billa, który właśnie wyszedł z łazienki - Niech sobie biedak jeszcze pożyje - zwrócił się ze śmiechem do Babette, a już po chwili do brata - No lovelas, spadamy stąd, bo zaraz narzeczony nas rozniesie, chociaż mnie nie ma za co - Tom puścił oczko.
Bill obrzucił go wściekłym spojrzeniem i odpychając na bok, bez słowa wyszedł z pokoju.
-Dobra, lecę za nim, bo gotów cały pokój zdemolować - znów roześmiał się chłopak.
Zamknęła drzwi i oparła się o ścianę. "Czemu przyjechał tak nagle? Przecież jeszcze wczoraj mówił, że nie będzie mógł się wyrwać...?" - pytała sama siebie. Zastanowiła się co ma teraz zrobić. Iść do Davida, czy poczekać tutaj? Nerwowo krążyła po pokoju, kiedy znów ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę - odezwała się, zdławionym nerwami głosem. Do pokoju wszedł Martin, z niewielką torbą w dłoni. Nie spodziewała się go tak szybko, zanim zdążyła logicznie pomyśleć, on już tu był.
-Cześć - powitał ją cicho, obrzucając pokój badawczym spojrzeniem i podchodząc do niej.
-Cześć - odpowiedziała, całując go w policzek.
-Nie widzieliśmy się prawie trzy tygodnie, a ty tak słabo mnie witasz? - uśmiechnął się i przytulił ją.
-Jestem zaskoczona twoim przyjazdem, mówiłeś że nie możesz się teraz wyrwać - odparła z wyrzutem w głosie.
-To źle, że chciałem zrobić ci niespodziankę?
-No to ją zrobiłeś - powiedziała oschłym tonem i wyswobodziła się z jego objęć.
-Byłaś gdzieś? - zapytał wpatrzony w rozgrzebaną pościel na łóżku.
-Na spacerze. Będziesz mnie teraz wypytywał? - obrzuciła go wściekłym spojrzeniem. Była zła, a łzy same cisnęły jej się do oczu. Po co przyjechał? Wszystko zepsuł, Bill znowu się wścieknie. "Może powiedzieć mu teraz, od razu i skończyć tę farsę? Nie, jeszcze nie teraz, to nie jest dobry moment."- pomyślała.
Wiadomo, coś było nie tak. Ostatnio nie zachowywała się jak kochająca kobieta, ale teraz zachowała się jakby był jakimś intruzem. Nie liczył co prawda na euforię radości z jej strony, ale chociaż na odrobinę ciepła. Nie mógł już tego dłużej znosić, chociaż do tej pory zaciskał zęby, teraz nie wytrzymał i zapytał wprost.
-Co się ostatnio z tobą dzieje? Powiedz mi szczerze, masz kogoś?
Spojrzała na niego, jak porażona piorunem. Że też teraz musiał o to zapytać? Co ma mu powiedzieć? Jeśli powie, że tak, będzie chciał wiedzieć kto to, a jeśli się przyzna, że to Bill, gotów go pobić, albo zrobić skandal. Bez dłuższego namysłu odparła:
-Nie mam nikogo, co ci w ogóle przyszło do głowy?
Czuł, że nie jest szczera, ale odetchnął z ulgą, bo pomyślał, że jeśli nawet ma jakiś romans, to ten ktoś nie jest na tyle ważny, żeby od niego odeszła. Znów postanowił przeczekać, dać jej czas, żeby się przekonała, że nikt nigdy nie będzie jej tak kochał jak on.
-Nie zachowujesz się ostatnio normalnie, więc pomyślałem, że...
-Co pomyślałeś?! - krzyknęła, przerywając mu - Wiesz jak wygląda nasz związek?! Kiedy boli mnie głowa, pytasz czy się z kimś nie spotkałam, kiedy jestem chora, twierdzisz, że mam romans! Po co tu przyjechałeś?! Szpiegować mnie?!- była wściekła i choć wiedziała, że nie ma racji, wyładowała na nim swoją złość.
-Przyjechałem, bo się stęskniłem za tobą... - powiedział cicho. Był świadomy tego, że robiła z nim co chciała, a on nie potrafił sobie z tym poradzić. Czuł się podle, był zły sam na siebie, że tak się poddał, mógł teraz na nią nakrzyczeć, że nie ma racji i co wogóle sobie wyobraża, ale nie potrafił tego zrobić, był bezsilny w stosunku do niej.
Obrzuciła go spojrzeniem, pierwsze emocje opadły i zrobiło jej się go żal. Pomyślała, że niesłusznie na niego naskoczyła, przecież on naprawdę ją kocha, napewno tęsknił, gdy tymczasem ona...?
-Przepraszam cię, wiem, że ostatnio jestem nie do życia... - przytuliła się do niego, a do oczu zaczęły napływać jej łzy. Chyba jeszcze nigdy nie była tak bardzo rozdarta wewnętrznie jak teraz. Myśl, że kilka pokoi dalej jest Bill, który nie wiadomo co myśli i co teraz czuje, raniła ją jak najostrzejsze narzędzie, tu natomiast był mężczyzna, który ją kochał i którego była pewna jak nigdy nikogo na świecie. W jej sercu i umyśle, zerwał się wielki huragan uczuć, co ma robić, jak postąpić? Bill na pewno ją kocha, tego była pewna, ale czy on byłby skłonny do takich poświęceń jak Martin, skoro o najmniejszą rzecz robi jej wymówki? Jednak Martina przestała już kochać, dlaczego więc miałaby się poświęcać? Nie, to w ogóle nie wchodziło w grę, odejdzie od niego, ale nie tu i nie teraz. Powie mu prawdę po powrocie.
-Nie szkodzi, przeczekamy... - pogładził ją po włosach. Czy można w ogóle marzyć o takim mężczyźnie, który wszystko wybacza, nie chowa urazy i kocha całym sercem? Był niemal ideałem, którego niestety już nie kochała...
-Właściwie powinniśmy zejść na kolację, ale może masz ochotę wziąć prysznic, kawał drogi jest z Berlina - zaproponowała celowo, aby jak najdłużej odwlec zejście do restauracji. Wolała teraz nie spotkać tam Billa. Martin chętnie przystał na jej propozycję, dzięki czemu zyskała dodatkowe pół godziny.
I tak nie udało się uniknąć spotkania, kiedy zobaczyła całą czwórkę łącznie z Davidem siedzącą właśnie w restauracji, ugięły się pod nią nogi.
Siedzieli przy dużym, okrągłym stole, gdzie oczywiście jeszcze były wolne miejsca.
-Zapraszamy do nas - uśmiechnął się David. Czuła się podle. Wszyscy oprócz Martina wiedzieli, sytuacja była bardzo niezręczna.
David był spięty, już nie zachowywał się tak jak dawniej, tak zwyczajnie i spontanicznie. Z nią też od tamtego dnia już nie rozmawiał normalnie, wyczuwała barierę nie do przekroczenia. W jego tonie głosu było coś takiego, sama nie umiała tego określić, może nie była to pogarda, ale na pewno jakiś rodzaj niechęci i żalu. Wiedziała, że im bardziej krąg osób wiedzących się poszerzy, tym bardziej, już nic nie będzie takie jak było.
Martin miał jednak ciągle w głowie swoje przypuszczenia, które nasunęły mu się po przeczytaniu artykułu. Faktycznie, David zachowywał się trochę dziwnie, zresztą nie tylko on, ale jakoś nie chciało mu się w to wierzyć. Zerknął też na Billa, który grzebał widelcem w niedojedzonej potrawie, rzucając od czasu do czasu na pozór obojętne spojrzenia. Od tamtego dnia, kiedy zastał go u Babette w domu, nie znosił go i zawsze uważał, za pewnego siebie i zadufanego szczeniaka. Reszta chłopaków jadła za to z apetytem, nie przejmując się niczym. Problemy tej trójki i zamieszanego z racji swojej wiedzy w to wszystko Davida, niewiele ich obchodziły.
Babette zamówiła sałatkę, na którą nawet nie miała ochoty. W gardle miała coś na kształt piłeczki ping-pongowej, nie mogła nic przełknąć. Piła za to kolejny kieliszek wina, które całkiem nieźle jej wchodziło. Wypity alkohol sprawił, że w końcu wszyscy oprócz niej i Billa, rozmawiali swobodnie i nawet nie zwracali uwagi na tę milczącą dwójkę. David też zupełnie się rozluźnił i zaczął opowiadać dowcipy. Zrobiło się nawet wesoło, tylko co jakiś czas dwie pary brązowych oczu przecinały średnicę stołu, a w pewnym momencie, Bill wykorzystując to, że nikt oprócz niej na niego nie patrzy, wypowiedział bezdźwięcznie: - Powiedz mu...
Fala gorąca i dreszczy przetoczyła się przez jej ciało. Była bezradna i bezsilna, obok Martin, a na wprost Bill z tymi swoimi prowokującymi gestami. Nie mogła znieść tego napięcia, jego błagalnego wzroku i tych zmysłowo poruszających się ust. W dodatku znów go pragnęła, tak bardzo, że aż bolało, bo nie mogła go mieć, nie tu i nie teraz. Do tej pory wszystko było możliwe, mogli w każdej chwili wstać od stołu i wyjść, teraz nie... Przymknęła oczy, nie chciała patrzeć i cierpieć, to było ponad jej siły. Chciało jej się płakać i krzyczeć z tej niemocy.
Tom zauważył, co się dzieje pomiędzy tą dwójką, widział jak psychicznie jego brat się nad nią znęca i jaką sprawia mu to przyjemność. Był zły, chciał go powstrzymać, ale nie mógł, ze złości kopnął go tylko pod stołem, aż tamten syknął.
-Przepraszam - uśmiechnął się tylko szyderczo i mrugnął mu porozumiewawczo.
Po policzkach dziewczyny spłynęły dwie, niekontrolowane łzy. Chciała je ukradkiem zetrzeć, ale zauważył to Martin i spytał czule:
-Co się dzieje kochanie?
Na dźwięk tych słów, Bill ironicznie się uśmiechnął.
-Chodźmy, boli mnie głowa... - odpowiedziała cicho i wstała od stołu.
-Ja też już idę do pokoju - odezwał się David - A wy zostajecie? - zapytał chłopaków.
-Jeszcze chwilę, zaraz też będziemy szli - odparł Tom, a kiedy odchodzący, oddalili się już na bezpieczną odległość, zwrócił się do brata -Sukinsyn z ciebie wiesz?
-O co ci chodzi? – zapytał Bill ostrym tonem.
-Dlaczego się tak nad nią znęcasz?
-Ja się znęcam?! Ja?! – wykrzyknął – Za chwilę pójdzie z nim do łóżka, a ja nic nie mogę zrobić!
-Skąd wiesz, że pójdzie? Jasnowidz czy prorok jesteś, że z góry wiesz i od razu oceniasz ? – zirytował się Tom.
-A ty co tak jej bronisz?! – wydarł się Bill, aż goście przy sąsiednich stołach odwrócili głowy.
-Bronię, bo widzę jak się beznadziejnie zachowujesz!
-Cholera, przestańcie się tu kłócić! – do akcji wkroczył Georg – Lepiej idźmy już do pokoju, bo zaraz jakaś afera będzie.
-A ty się wreszcie przestań wpieprzać! – Bill nie dawał za wygraną. Tom wstał i rzucił tylko:
-Widzę, że całkiem ci wali! – po czym wzburzony wyszedł z restauracji.
***
Martin oczywiście wynajął sobie pokój, ale przyszedł z bagażem wprost do niej i miał nadzieję, że tu zostanie. Jednak kiedy weszli do pokoju po kolacji, jednym pytaniem rozwiała jego złudzenia:
-Czemu tu przyniosłeś tę torbę? Nie mogłeś jej zanieść jak przyjechałeś do swojego pokoju?
-Nie mogę spać u ciebie? – zapytał wprost.
-Ale po co? Nic z tego nie będzie, źle się czuję, a poza tym mam okres – skłamała. Właściwie niczego innego się nie spodziewał, nawet się nie łudził, że może na coś liczyć, ale chciał chociaż się w nią wtulić, poczuć jej bliskość i ciepło. Już ponad miesiąc jak się ze sobą nie kochali, a już dużo wcześniej miał wrażenie, że robi to z przymusu.
-Nie chodzi mi o seks, chcę po prostu być z tobą... – podszedł do niej i przytulił ją. Nie broniła się, zrobiło jej się nawet go żal. Pomyślała teraz, jak mógłby zareagować na rozstanie i wolała sobie na razie tego nie wyobrażać.
-Dobrze – zgodziła się w końcu – To ja idę pod prysznic.
Martin włączył telewizor i zaczął przerzucać kanał po kanale. Właściwie sam nie wiedział po co to robi i tak nie był teraz w stanie nad niczym się skupić. W głowie miał tylko jedną myśl, czuł że ją traci i chciał znać powód, chciał wiedzieć dlaczego. Co on takiego zrobił, że przestała go kochać? Był coraz bardziej rozżalony, czuł, że nie będzie mógł zasnąć, w głowie kłębiła mu się jedna myśl; dlaczego?
Tymczasem Babette wyszła z łazienki, była już przebrana w koszulkę, więc od razu położyła się do łóżka.
-Nie kładziesz się? – zapytała go - Muszę się wyspać, bo z rana jedziemy do Hannoweru, a potem od razu próby – dodała po chwili, jakby usprawiedliwiając się.
-Tak, już się kładę – odparł, a po niedługiej chwili leżał koło niej. Przysunął się i przytulił ją, nie protestowała. “Niech ma chociaż tyle z tej bliskości” – pomyślała. Czuła, jak bardzo jest podniecony i jak jej pragnie. Przymknęła oczy. Wiele dała by za to, żeby mógł w tej chwili być przy niej Bill, na samą myśl o tym, przebiegł po niej dreszcz. Nigdy nikogo nie pragnęła bardziej niż jego i z nikim nie przeżywała takiego spełnienia jak z nim. Dlaczego ma takiego pecha, czy ten związek ma w ogóle jakieś szanse? Czemu pokochała właśnie jego? Po policzkach zaczęły jej spływać łzy, nie kontrolowała tego, po prostu myśli same je wyciskały z oczu. Odwróciła się do Martina tyłem, nie chciała, żeby zorientował się, że płacze.
Obydwoje leżeli długo nie mogąc zasnąć, a każde z nich trapiły inne myśli. W końcu miarowy oddech zdradził, że Babette śpi. Na Martina jednak nie mógł spłynąć zbawienny sen. Po kolejnym przekręceniu się z boku na bok, wstał i podszedł do okna. Była piękna, pogodna noc, okrągły księżyc uśmiechał się na niebie pełnym gwiazd. Były takie chwile w jego życiu, kiedy był szczęśliwy z nią, kiedy razem śmiali się i patrzyli z jej tarasu w te gwiazdy. Co się stało, że przestała go kochać? Czuł, że właśnie tak jest, choć bardzo tego nie chciał. Spojrzał w dół. Ulica była prawie pusta, a po przeciwnej jej stronie przechadzały się jakieś dwie postacie. Jedna z nich była mu nawet znajoma, tak, to był ten dredziarz. "Małolaty łażą po nocy" - pomyślał. Zastanowiło go, z kim on spaceruje, czyżby sobie przygruchał jakąś panienkę? Byli właśnie z dala od latarni, więc nie widział zbyt dobrze. Uśmiechnął się sam do siebie;" Takiemu to dobrze... nocne spacery...eh...". Po chwili jednak, znów zbliżyli się do źródła światła. Nie, to nie była dziewczyna, druga postać była wyższa od niego, miała na sobie czarną bluzę z kapturem i Martinowi wydawało się teraz, że gdzieś już tę sylwetkę widział... "Nie, to niemożliwe..." - wyszeptał cicho sam do siebie. Wytężył wzrok, nie wierzył w to co widział, nie chciał w to wierzyć, chciał bronić się przed tym, ale nie potrafił. "To on... to ten sam, do którego wychodziła w nocy Babette"- pomyślał tym razem. Zacisnął dłonie w pięści i nie odrywając wzroku od spacerowiczów, sięgnął po spodnie. W głowie miał mętlik; "Kto to jest?"- pytał sam siebie - "Czy to możliwe, że to ten gnojek? Ten zadufany w sobie szczeniak?". Krew burzyła się w nim, serce waliło mu jak nigdy dotąd. Musiał tam iść, po prostu musiał się przekonać czy ma rację. Ubrał się w popłochu i wyszedł na korytarz. Tak bardzo chciał się mylić, lecz na nieszczęście dla siebie miał świetną pamięć wzrokową. Doszedł do windy, wjeżdżała właśnie na górę i zatrzymała się na tym samym piętrze, tylko czy na szczęście...?
Rozsunęły się drzwi i w tej właśnie chwili stało się to, czego tak bardzo się obawiał. Z windy wysiadł najpierw Tom, a tuż za nim Bill, w czarnej bluzie i narzuconym na głowę kapturze. Spojrzawszy na mężczyznę, obdarował go pogardliwym uśmiechem.
Martinowi świat zawirował przed oczami, przez chwilę nawet pomyślał, że to już koniec, że zaraz dostanie zawału i upadnie tu, obok tej windy. Chętnie dopadłby do niego w tej chwili i własnymi rękami zdarłby mu ten uśmiech z twarzy. "Boże! Dlaczego on?! Dlaczego właśnie on?!" - krzyczało coś w jego umyśle. Wsiadł do windy jak w amoku, nie wiedział dokąd ma jechać i co ma ze sobą zrobić. Nacisnął guzik na parter, bo pomyślał, że świeże powietrze dobrze mu zrobi, jednak zabrakło mu sił, żeby wyjść na zewnątrz. Usiadł na schodach, kłuło go serce, kręciło mu się w głowie. Było mu zupełnie obojętne co się z nim stanie, bez niej nie chciał żyć, a z nią już nie mógł... Ukrył twarz w dłoniach i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów rozpłakał się. W głowie dźwięczało mu tylko jedno pytanie; dlaczego?
Po dłuższej chwili podeszła do niego kobieta z recepcji:
-Czy dobrze się pan czuje? Może w czymś pomóc? – spytała. Popatrzył na nią tępym wzrokiem, przez chwilę nie mógł wydobyć z siebie słowa, zupełnie jakby nie docierało do niego to co ona mówi, w końcu odezwał się:
-Nie... nie, dziękuję... wszystko w porządku...
Popatrzyła na niego niepewnie, ale dała mu spokój.
Godziny nocy mijały, a on nadal siedział na schodach, nie miał ochoty wracać do łóżka, zresztą po co? I tak by nie zasnął, był załamany i roztrzęsiony. Przez te kilka godzin, przetoczyło się przez jego głowę dziesiątki pomysłów jak ma to rozegrać. Zastanawiał się, czy to w ogóle jest możliwe? Przecież nie jest w stanie nic jej udowodnić, a jeśli tamto nocne spotkanie nie miało nic wspólnego z romansem, może to tylko jakieś wspólne sprawy...? Ale jakie sprawy ona może mieć z tym gnojkiem? Z drugiej strony, kiedy już trochę się uspokoił, wydawało mu się nieprawdopodobne, że coś ją z nim łączy.
Wiedział tylko jedno; nie pozwoli więcej się poniżać, odczeka i upewni się jak jest naprawdę.
Za oknami właśnie zaczynało jaśnieć. Wstał i wsiadł do windy. Kiedy wszedł do pokoju, Babette jeszcze spała, wziął swoją torbę i kurtkę z wieszaka. To była najkoszmarniejsza noc w jego życiu. Jeszcze raz na nią spojrzał i skierował się do wyjścia. “Nic tu po mnie...” – powiedział sam do siebie, zamykając drzwi.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Wto 20:15, 05 Gru 2006 |
|
2
Ojej...
Bardzo mi sie ten odcinek spodobał.
Akcja była tak rozwinięta, że aż nie chciałam odejść od monitora.
Mam nadzieję, ze nikt nie zajrzy do mojego pokoju, bo mógłby sie zdziwić dlaczego siedze z rozdziawioną buzia
Świetnie, fantastycznie, pięknie, ładnie, wspaniale
Po prostu gratuluję talentu.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
świrka
:]
Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 21:04, 05 Gru 2006 |
|
ojej, 3!
edit:
oczywiście ta część baardzo mi się podobała .
w pewnych momentach po prostu nie wiedziałam o co chodzi...jak na razie z odrabianiem, stoję w miejscu - ciągle tylko dwie pierwsze przeczytałam...
gdzieś zauważyłam, że powtarzało się słowo "euforia", ale w zasadzie ten wyraz daje smaczku zdaniu .
aaaah, na mikołajki poproszę część 34
pozdrawiam!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maunus
:-(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P
|
Wysłany:
Wto 23:13, 05 Gru 2006 |
|
Uff...
Czytałam ten odcinek i z każdą linijką serce waliło mi coraz bardziej...
Genialne.
Ty to potrafisz człowiekowi nastroje pomieszać! Tu lituję się nad biednym Martinem, a zaraz cieszę się złośliwością Billa, wobec owego ciućmoka... Ogólnie scena przy stole była fenomenalna, a końcówka zwalała z nóg...
Uff, muszę ochłonąć.
Się zapowietrzę zaraz!...
Nie wiem co zamierzasz zrobić Kochana, ale błagam dodaj nową część, bo ja wykituję.
O, zobacz jak mi serducho wali (BUM. BUM. BUM.) No! Zatem nie ociągać się i dodawać new part!
A tak w ogóle to... To było cudowne, boskie, piękne, powalające, wciągające jak cholera i... i... i ja nie wiem, ale kocham To!!! To, czyli łopowiadanko, wiadomo
Dziękuję za ten odcinek, echh, czekam na następny
Wryta W Ziemię Maunus Z Rozszalałym Serduchem
PS: Yyy... Kiedy nowa część?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Śro 15:32, 06 Gru 2006 |
|
No fajnie. Pisałam komentarz, a ktoś mi go w tym czasie usunął.
Szlag mnie zaraz trafi, bo był długi i mi się nawet podobał.
Ale nic, jeszcze raz....
Kochana Beatko, powiem Ci, że to była niesamowita część.
Przede wszystkim - wspaniałe opisy. Rozpływałam się przy niektórych momentach...
I miałaś rację, działo się trochę...
Ale jak pięknie to ujęłaś! Ach!
Im lepiej piszesz, tym trudniej jest mi Cię skomentować, naprawdę.
Kiedyś zabraknie mi całkiem słów. Ale to chyba dobrze.
Jesteś coraz bliżej i bliżej... Wpadnij w końcu w moje serce jako mistrzyni, a nie tylko jako kochana osoba, ok?
Dziękuję za dedykację
Negai
Offtopy się usuwa, nie ma specjalnych reguł dla każdego.
No to raczej offtop nie był.
Ale nie zamierzam się wykłócać.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ~ddm dnia Nie 17:00, 10 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 15:13, 10 Gru 2006 |
|
Dranisiaa - aż tak Cię zauroczyła ta część? Moim zdaniem były lepsze, ale... Twój wybór. Dziękuję
świrka - no to nadrabiaj moja droga, bo faktycznie teraz trudno Ci się połapać, o co tu chodzi. Dziekuję
Maunus - aż tak Cię wmurowało? Moim zdaniem kolejny odcinek będzie lepszy, no ale to tylko moje zdanie Martin jest za dobry, no właściwie to był, niebawem to wszystko do niego dotrze, Bill robi się wredny, a czy się zmieni... ? Dziękuję
~ddm - moim zdaniem złośliwe to było, ale cóż, przemilczę, dla mnie i tak jesteś pierwsza. Dziękuję Ci, ale moje opisy to miernota, wiesz jakie mam zdanie na ten temat. Co do Twojego pytania, to bardzo się staram, jednak chyba nie potrafię. Po kolejnym odcinku już będzie tylko gorzej. Wypaliłam się aniołku. Buziaczki
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:01, 10 Gru 2006 |
|
Dla Negai
Część 34.
Obudziły ją pierwsze promienie słońca, zerknęła na miejsce, gdzie powinien spać Martin, ale jego nie było. Zastanowiła się, dokąd mógł pójść o tak wczesnej porze. Wstała z łóżka i wyjrzała przez okno. Dzień zapowiadał się pogodnie, była ciepła jesień, kolorowe liście niczym perski dywan, wyścielały alejki w pobliskim parku. Szybko wzięła prysznic, aby jak najwcześniej zejść na śniadanie i uniknąć spotkania przy jednym stole, nie chciała przeżywać tego co wczoraj. Kiedy ubierała się, zauważyła, ze nie ma torby Martina, ani jego rzeczy. “Czyżby się obraził i poszedł do swojego pokoju?” – zastanowiła się. Z jednej strony odczuła ulgę, to dobrze, przynajmniej Bill będzie wiedział, że nie śpią razem.
Powinna jednak go obudzić, bo tuż po śniadaniu wyjeżdżają, no chyba, że będzie chciał jeszcze pospać i dojedzie później. Nie wiedziała jednak, jaki ma numer pokoju. Zjechała windą na dół i postanowiła spytać w recepcji:
-Dzień dobry, wczoraj zatrzymał się tutaj pan Bauer, czy mogłabym się dowiedzieć jak ma numer pokoju? – zapytała.
-Przykro mi, ale pan Bauer dziś z samego rana wyjechał – odparła uprzejmie recepcjonistka.
-Jak to wyjechał? Przecież teraz jest dopiero siódma, o której wyjechał? – Babette była zdziwiona, zupełnie nie wiedziała dlaczego wyjechał tak nagle, co się mogło stać?
-O piątej trzydzieści oddał klucz – usłyszała w odpowiedzi.
Wróciła do swojego pokoju, zamówiła tylko kawę, bo zupełnie odechciało jej się jeść. Wybrała jego numer w swoim telefonie.
Nie lubiła takich sytuacji, chciała jak najszybciej dowiedzieć się, co skłoniło go do wyjazdu. Niestety, komórka Martina była wyłączona.
Chłopcy z Davidem musieli już wyjechać, bo kiedy zeszła na parking, stał tam tylko autokar. Żaden do niej nie zapukał, bo pewnie myśleli, że będzie jechała z Martinem, miał przecież pobyć z nią dwa dni. Całą drogę zastanawiała się, co się tak naprawdę stało i dlaczego jego komórka wciąż nie odpowiadała.
Dzień upłynął bardzo pracowicie, próby, stylista, charakteryzator i w dodatku wcale nie widziała się z Billem, czyżby jej znowu unikał? Spotkała go tuż przed ich występem, kiedy wesoło gawędził z jedną z tancerek i wcale nie wyglądał na stęsknionego. Jednak gdy tylko ją zobaczył, przeprosił dziewczynę, aby do niej podejść.
-Powiedziałaś mu? – zapytał od razu.
-Nie zdążyłam, wyjechał z samego rana – odpowiedziała, nie koniecznie całą prawdę, ale uznała, że tak będzie lepiej.
-Po takiej upojnej nocy od razu wyjechał? – swoją złośliwą uwagę, skwitował ironicznym uśmiechem. Miała ochotę dać mu w twarz, ale powstrzymała się, w pobliżu było pełno ludzi, więc powiedziała tylko z wyrzutem, nie zastanawiając się długo:
-Nie było żadnej upojnej nocy, a jeśli nie masz do mnie zaufania, to nie ma sensu dalej tego ciągnąć.
Miała nadzieję, że przeprosi ją za niesłuszne posądzenia, że go jakoś dotknie to, co powiedziała. On zrobił jednak tylko zdziwioną minę i pewnym siebie tonem, jakby od niechcenia, odparł:
-Jasne, też tak myślę – po czym odwrócił się i odszedł.
Przez chwilę stała w tym samym miejscu, zupełnie nie mogąc pozbierać myśli, lecz po chwili roześmiała się sama do siebie: “Nie wierzę...” – pomyślała – “Nie, ja po prostu w to nie wierzę...”. To dla niej faktycznie było niepojęte, przecież jeszcze wczoraj wyznawał jej miłość, nie tak dawno przepraszał ją za podobny wyskok zazdrości, a teraz co? Znowu to samo? Wiedziała, że tak nie myśli, pewnie zaraz ją przeprosi i znowu wszystko będzie dobrze. Już po mału zaczęła się przyzwyczajać do jego humorów i nie robiło to na niej wielkiego wrażenia. Była pewna, że prędzej czy później zmięknie.
Zapowiedziała ich występ i zeszła ze sceny, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem.
Na dole dostrzegła Davida, postanowiła pogadać z nim, bo ten nagły wyjazd Martina, nie dawał jej spokoju, w dodatku wciąż nie odpowiadała jego komórka.
-Nie wiesz czemu Martin tak nagle wyjechał? - spytała go. David spojrzał na nią zdziwiony.
-A wyjechał?
-No właśnie wyjechał, o 5.30, nic mi nie powiedział, nie zostawił żadnej informacji... Myślałam, że ty coś wiesz?
David pokręcił przecząco głową.
-Nie, nic mi nie mówił, przecież miał zostać do jutra?
-No właśnie i to mnie najbardziej niepokoi...
-A nie pokłóciliście się przypadkiem?
-Nie... chociaż... mógł mieć mi coś za złe... - spojrzała na niego i uśmiechnęła się tajemniczo.
-A może się czegoś domyślił? Przy kolacji obydwoje z Billem wyglądaliście nieciekawie ... - podsumował David.
-Nie sądzę, wiesz same miny jeszcze o niczym nie świadczą - Babette uśmiechnęła się ciepło - Spróbuję jeszcze później
do niego zadzwonić.
-Idziemy pod scenę? - zapytał wesoło David.
-Nie, nie dzisiaj, idę na razie do namiotu, spotkamy się po koncercie.
-Jedziesz z nami?
-Nie, tym razem pojadę autokarem.
-Co? Pokłóciłaś się z młodym? - David zrobił zdziwioną minę.
-No, coś w tym stylu, no wiesz, poszło jak zawsze o Martina...
Cały koncert przesiedziała w namiocie, na bankiet też pojechała autokarem z przyjaciółmi z radia. Sprytnie unikała spotkania z Billem i nawet jej się udawało, bo on robił dokładnie to samo. Na bankiecie, nawet nie rozglądała się gdzie on jest, tańczyła, jadła i piła. Pomyślała, że właściwie teraz przydałaby jej się jakaś bratnia dusza i rozejrzała się za Tomem, ale on zajęty był pewną ładną blondynką, więc uśmiechnęła się tylko i postanowiła mu nie przeszkadzać.
Kiedy po kolejnej próbie dodzwonienia się do Martina, wracała z pokoju na salę bankietową, wpadła wprost na Davida.
-Zatańczymy? – zaproponował mężczyzna.
-Chętnie – uśmiechnęła się zalotnie – Poszłam zadzwonić do Martina, ale on chyba nie chce ze mną rozmawiać.
-To może ja spróbuję później? – zaproponował David.
-Byłabym ci wdzięczna, bo trochę się denerwuję.
Ruszyli na parkiet. Babette rozglądała się za Billem, ale nigdzie go nie mogła dostrzec, zaczęła się trochę niepokoić. W pierwszej chwili pomyślała nawet, że pewnie celowo zaszył się w pokoju, chcąc zrobić jej na złość.
-Wyjątkowo ślicznie dziś wyglądasz – zaczął komplementować ją David. Spojrzała na niego nieco zdziwiona: “A temu co znowu?” – pomyślała, ale przypomniała sobie, że przecież David od zawsze prawił jej komplementy, tylko ona od zdarzenia ze zdjęciami, stała się nieco bardziej przewrażliwiona. Uśmiechnęła się więc uprzejmie i podziękowała. Miała na sobie kremowe biodrówki i krótką bluzeczkę, w tym samym kolorze, co ładnie kontrastowało z jej ciemną karnacją i czarnymi włosami.
-Naprawdę, jesteś dziś zachwycająca – kontynuował David, jednak ona coraz bardziej gorączkowo rozglądała się po sali, nie zwracając uwagi na to, co mówi.
Postanowiła jednak porozmawiać z Tomem, więc po skończonym tańcu zaczęła go szukać. Spostrzegła go stojącego w jakiejś grupce obok stolika, której większość stanowiły dziewczęta. Uśmiechnęła się sama do siebie; “A to flirciarz, no”.
Podeszła więc i delikatnie stuknęła go palcami w plecy. Kiedy się do niej odwrócił, odsłonił Billa, który siedział na kanapie. Był tak zajęty rozmową z uroczą brunetką, że nawet jej nie zauważył, tak przynajmniej jej się wydawało. Dziewczyna coś mu opowiadała, a on wpatrzony, obdarowywał ją promiennym uśmiechem. W tej właśnie chwili jej ciało sparaliżował strach i niepewność, i choć domyślała się, że robi jej na złość, teraz poważnie się zdenerwowała. Tom widząc jej zaskoczenie, chwycił ją za dłoń i odciągnął na bok.
-Właściwie to już nic nie chcę... Chciałam cię tylko zapytać gdzie on jest... – powiedziała zmieszana, wskazując ruchem głowy na Billa i spuszczając wzrok.
-Nie przejmuj się nim – próbował ją pocieszyć – On tak specjalnie. Wściekł się o Martina.
-No wiesz, ale Martin wyjechał, a on mi dzisiaj powiedział, że to koniec.
-Poważnie? Tak powiedział? – wytrzeszczył ze zdziwienia oczy Tom – Niemożliwe, on bardzo cię kocha...
-No nie dosłownie, ale tak to zabrzmiało, bo gdy mu powiedziałam, że nie ma do mnie zaufania i w takim wypadku nie ma po co tego dalej ciągnąć, tylko mi przytaknął, no i widzisz co się dzieje... – powiedziała smutnym głosem - Wiem, że robi to celowo, ale sam rozumiesz... Zaczyna przesadzać i nie jest mi do śmiechu...
Tom popatrzył na nią wzrokiem pełnym współczucia, nie wiedział co ma mówić, nie spodziewał się, że Bill mógł tak powiedzieć. Objął ją i przytulił mocno.
-Chodźmy do baru – zaproponowała.
Oczywiście Bill tylko udawał, że nie obchodzi go co ona robi. Adorując zadowoloną z tego Dagmar, cały czas dyskretnie obserwował poczynania Babette. Widział, że się trochę zdenerwowała i był z tego zadowolony. Pomyślał, że da jej tego wieczoru nauczkę i może wreszcie dopnie tym swego, niech nie będzie tak do końca pewna jego uczuć, niech trochę o niego powalczy. Na razie wszystko miał pod kontrolą, wiedział, że jest niepewna i zazdrosna, a o to właśnie mu chodziło. No i był spokojny, bo zaopiekował się nią jego brat, a nie jakiś obcy facet. Tylko czy na pewno mógł być zupełnie spokojny...?
***
Potężna dawka alkoholu krążyła już w jej żyłach. W towarzystwie Toma nie nudziła się, jednak nie przestawała myśleć o Billu i kątem oka obserwowała go.
-Hej, hej, a dokąd to? – zaczepił jakąś dziewczynę przechodzącą właśnie obok nich Tom, uśmiechając się zalotnie. Porozmawiali chwilę i chociaż dziewczyna miała wyraźną ochotę dosiąść się, delikatnie ją spławił.
-Faktycznie, niezły z ciebie podrywacz – zauważyła Babette, puszczając mu oczko.
-No wiesz – odpowiedział tonem zdobywcy – Staram się jak mogę... – a już dyskretniej dokończył jej szeptem na ucho – A jak nie mogę, to też się staram...
Roześmiała się głośno.
-Żadnej nie przepuścisz?
-Nie, nie każdej, tylko tym ładniejszym – odpowiedział dumnie, a po chwili dodał z błyskiem w oku – Tobie też bym nie przepuścił, ale ty już jesteś zajęta...
-No wiesz, nie byłabym tego taka pewna, czy już nie jestem wolna... – powiedziała smutnym głosem, zerkając na Billa, który w tańcu tulił szczęśliwą Dagmar. Wpatrujący się w Babette Tom, też teraz zerknął na nich. “Co on odpieprza?” – zdenerwował się tym widokiem. Rozumiał, że brat chce zrobić dziewczynie na złość, ale coraz bardziej z tym przesadzał. Jeszcze dziś rano tak żarliwie zapewniał go, że kocha ją nad życie, a tu odstawia takie przytulanki? Zaczęło mu się to nie podobać, tym bardziej, że Babette coraz bardziej denerwowała się, coraz więcej piła i już była nieźle wstawiona. Tom starał się odwrócić jej uwagę, ale było trudno, bo ciągle zerkała na wpatrzoną w siebie parę. Czuła się z tym coraz gorzej, dlaczego on jej to robi? Czy to tak wygląda ta jego miłość? To jest okrutne i niesprawiedliwe, przecież ona jest mu wierna, przecież obiecała, że powie Martinowi, przecież.... przecież go kocha....
Wszystko coraz bardziej wirowało jej w głowie, ból i żal mieszał się z alkoholem, czuła, że odchodzi od zmysłów. Zaraz podejdzie do niego i da mu w gębę, wykrzyczy, że jest draniem i podłym bydlakiem!
Ukryła twarz w dłoniach, a łokcie wsparła o kolana. Nie... nic nie wykrzyczy, nie podejdzie nawet, jest zbyt dumna, żeby zrobić z siebie pośmiewisko, zresztą nie potrafiłaby, to nie w jej stylu.
Tom widząc w jakim jest stanie, był coraz bardziej bezradny, ale wiedział, że Bill też jest już mocno wstawiony, właściwie nie tańczył, tylko chwiał się na swoich nogach. Bał się, że za chwilę jego brat zrobi coś głupiego, czego potem będzie żałował i czego nie odwróci. Nie pomylił się, bo właśnie Dagmar, wykorzystując alkoholową niemoc chłopaka, zatopiła się zachłannie w jego ustach.
Tom spojrzał z przerażeniem na Babette, która niestety wszystko widziała. Do zamglonych alkoholem oczu, napłynęły błyszczące w świetle lamp łzy. Popatrzyła na Toma takim wzrokiem, że z żalu coś ścisnęło go w sercu, zupełnie tak jakby chciała powiedzieć: “Widzisz? Oszukał mnie i ciebie, czy tak zachowuje się ktoś kto kocha...?”
Momentalnie zerwała się z kanapy i ruszyła przed siebie. Tom szybko wstał, chciał złapać ją za rękę, ale nie zdążył, wystraszył się, że może zrobić coś głupiego, lecz na szczęście ona podeszła tylko do baru, zamawiając kolejnego drinka. Stwierdził, że stanowczo za dużo już dziś wypiła, ale zanim ją powstrzyma, postanowił rozprawić się z bratem. Podszedł i mocnym szarpnięciem odciągnął go od zdezorientowanej dziewczyny.
-Co ty odpieprzasz? – ryknął na niego.
-O co ci chodzi? – wybełkotał, ledwie trzymający się na nogach Bill.
-Kurwa, zaraz mnie szlag trafi! – krzyknął mu w twarz – Musiałeś się tak zalać?
Mocno chwycił go za ręce i poszukał wzrokiem chłopaków z zespołu. Dostrzegł Georga i prowadząc Billa przed sobą, ruszył w jego kierunku.
-Weź go kurde przypilnuj, żeby już nie chlał!
-A co ja, niańka? – żachnął się Georg.
-Proszę cię, bo już zdążył naodpieprzać głupot, a ja jeszcze muszę coś załatwić – powiedział Tom, rozglądając się, ale Babette nigdzie nie było. Pchnął Billa na kanapę i ruszył na poszukiwania.
Ani na jednej sali, ani na drugiej nie było jej, postanowił więc pójść do jej pokoju. Skierował swe kroki do windy, a przez korytarz na górze biegł. Bał się o nią, nie wydarowałby sobie, gdyby zrobiła jakieś głupstwo. Pokój był jednak zamknięty, więc zaczął dobijać się do drzwi.
-Babette, proszę cię, jeśli tam jesteś, otwórz! Porozmawiajmy! Słyszysz mnie?
Drzwi ani drgnęły, natomiast otworzyły się sąsiednie, z których wyjrzał potężny osiłek:
-Ty koleś! – zwrócił się do Toma – Będziesz się rano z dupą godził, teraz ludzie chcą spać! Cholerne małolaty! – po czym zamknął drzwi mocnym trzaśnięciem. Zrezygnowany chłopak odszedł, znów wsiadł do windy i zjechał na dół.
Wrócił na salę bankietową, aby ponownie ją obejść. Babette nigdzie nie było, za to ledwie żywy Bill dogorywał na kanapie w towarzystwie Dagmar, Georga i jeszcze kilku osób.
Zaczął już się o nią martwić, tym bardziej, że nie miał pojęcia, gdzie jej szukać. A jeśli nałykała się czegoś i zamknęła się w pokoju? Przestraszył się tych makabrycznych myśli. Postanowił, że przeszuka wszystkie toalety i otwarte pomieszczenia, a jeśli jej nie znajdzie, wywali po prostu te cholerne drzwi!
W żadnej toalecie jej nie było, zaglądał nawet do męskich, bo zważywszy na jej stan emocjonalny i fizyczny, mogła wejść wszędzie. Obszedł korytarz na parterze i wszystkie otwarte pomieszczenia. Nic i nikogo. Teraz już bardzo się bał. Zostały mu tylko drzwi do sali bilardowej; chwycił za klamkę i otworzył. Było ciemno, tylko przez okna wpadało światło ulicznych latarni. Przyzwyczaił oczy do mroku i spostrzegł siedzącą na podłodze pod oknem ubraną na jasno postać.
Podszedł bliżej. Siedziała skulona, łokcie miała wsparte na ugiętych kolanach, a głowa zwisała pomiędzy rękami. Na karku miała splecione palce dłoni. Tuż przed nią stała opróżniona już szklaneczka po jakimś trunku.
Tom przyklęknął przy niej i delikatnie dotknął jej włosów. Poczuł ogromną ulgę, że ją odnalazł, a jednocześnie taka siedząca tutaj i bezbronna, wzbudziła w nim litość.
Kiedy poczuła jego dotyk, podniosła głowę i spojrzała na niego zamglonymi oczami. Na jej twarz padało światło ulicznych latarni, była zapłakana, a cały makijaż spłynął wraz ze łzami.
-Dlaczego uciekłaś? Martwiłem się... – powiedział z czułością ocierając łzy z jej policzków.
-Tom, to koniec ... – plątał jej się język, była naprawdę porządnie pijana.
-O rany... czym się tak urąbałaś? - jęknął - Mój brat to idiota i zazdrośnik, ale nie martw się, on cię kocha, wszystko będzie dobrze – próbował ją pocieszyć.
Objęła go za szyję, wtulając się mocno. Odwzajemnił uścisk, a jego ręce nieopatrznie wślizgnęły się pod jej bluzkę. Poczuł na swojej szyi jej ciepły oddech, a na dłoniach gładkość skóry jej pleców i przestraszył się, bo te doznania wzbudziły w nim pożądanie. Przymknął oczy, jednak w zupełności panował nad sytuacją. Jakie szczęście miał jego brat, mając taką kobietę i jaki był głupi postępując w ten sposób...
-Chodźmy stąd, zaprowadzę cię do pokoju – zaproponował i pomógł jej się podnieść. Ledwie wstała, nie czuła nóg.
-Tom, ja nie mogę iść ... – powiedziała z trudem.
-Damy radę – uśmiechnął się, podtrzymując ją w pasie. Krótka bluzka, znów umożliwiła mu bezpośredni kontakt z jej ciałem. Jedną jej rękę zarzucił sobie na barki i tak ruszyli przez długi korytarz w stronę windy. Babette, co chwila potykała się, a zmienny nastrój - oznaka alkoholowego upojenia, objawiał się niekontrolowanym wybuchem płaczu, lub na przemian śmiechem, kiedy czując w pobliżu brzucha jego dłoń, stwierdziła rozbawiona:
-Łaskoczesz mnie... – lecz po chwili znów spoważniała, zatrzymała się i przyglądając mu się bacznie, wyszeptała cicho - Masz jego oczy ...
Powiedziała to takim namiętnym tonem, że po plecach Toma przebiegł dreszcz pożądania. Spojrzał na jej wilgotne usta... A gdyby tak...?
Nie, nie może, to kobieta jego brata, i chociaż Bill na nią nie zasługuje, to ona ciągle nią jest.
Była coraz bardziej pijana, widocznie wypity przed chwilą mocny trunek, coraz śmielej krążył w jej żyłach. Znów pociągnął ją za sobą, tym razem do windy, w której rozpłakała się.
-Tom, ja go straciłam... - jęknęła cicho i osunęła się po ścianie kabiny. Wszystko wirowało, miała wrażenie, że winda się kręci, przed oczami miała tylko jeden obraz; Billa, który całuje się z tą dziewczyną. Ze wszystkich obrazów tego wieczora, ten zapamiętała najdokładniej. Nienawidziła jej, nienawidziła jego, nienawidziła siebie, za to, że tak mu pozwoliła sobą manipulować, że pozwoliła sobie pokochać go, że była taka bezsilna. Waliła pięścią w podłogę, gorące łzy spływały jej po policzkach, a z piersi wydobywał się donośny szloch. Tom znów pomógł jej się podnieść, kiedy winda zatrzymała się na szóstym piętrze.
-Ciii... - próbował ją jakoś uspokoić, kiedy wysiedli - Będzie dobrze... - pogładził ją po policzku. Znów ją prowadził przez długi korytarz, tym razem do jej pokoju. Potykała się po drodze i pomimo trzymającego ją mocno jego ramienia, szła chwiejnym krokiem. Po chwili przestała płakać, wyswobodziła się z jego uścisku i ściągnęła mu czapkę z głowy, lecz zachwiała się przy tym i chciała upaść. Znów pospieszyły na ratunek ramiona Toma. Chwycił ją w pasie i przytrzymał mocno, podczas gdy ona, zarzuciła mu ręce na szyję i poważniejąc, popatrzyła mu w oczy:
-Gdybym nie kochała Billa, pokochałabym ciebie Tom... Jesteś taki dobry... - powiedziała cicho, dobitnie i powoli, jakby ważąc każde słowo, lecz to alkohol spowalniał jej każdą reakcję.
Zaskoczyła go, zawsze był taki śmiały w kontaktach z kobietami, a teraz zupełnie nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć. Przy niej czuł się zawsze nieco onieśmielony, szczególnie w chwili takiej bliskości. Cmoknęła go delikatnie, lecz tym razem nie w policzek, jak to była zwykła czynić, tym razem poczuł na swoich ustach, czułe dotknięcie jej warg, a fala błogiego ciepła, przetoczyła się przez całe jego ciało. Przycisnął ją do siebie mocniej, słyszał bicie jej serca, a ręce znów zbłądziły na aksamitną skórę pleców. Eh... gdyby nie jego brat, gdyby nie ten idiota, który teraz siedzi tam na dole, pokazałby jej jak całuje, jak kocha i jak pieści... Tak bardzo w tej chwili jej pragnął, choć wiedział, że ona pragnie tylko Billa, którego tu nie ma. Wiedział też, że nie może jej tknąć i potrafił się powstrzymać.
-Gdzie masz klucz? - wydusił z siebie po chwili, łapiąc głęboki oddech.
-Nie wiem... - odpowiedziała rozkładając ręce. Zachwiała się, lecz Tom przytrzymał ją i tym razem. Roześmiała się głośno, dodając - Szukaj... - podniosła ręce do góry i ukazując nagi brzuch, oparła się o ścianę. Czuł się zażenowany; jak i gdzie ma szukać tego cholernego klucza? Przecież ona nie ma przy sobie żadnej torebki, w zasadzie jedynym miejscem gdzie on może być, są kieszenie jej spodni. Nie mógł sobie poradzić, więc odsunął ją od ściany, obejmując od tyłu w pasie. Wsunął rękę do jednej z nich, wyczuwając pod cienkim materiałem wąski pasek stringów na biodrze. Westchnął cicho, zanurzając twarz w jej pachnących włosach. Ta bliskość sprawiała, że trudno mu było poskromić swoje pożądanie. Wiedział, że jest pijana i nie kontroluje swojego zachowania, zdawał też sobie sprawę z tego, że ona nie myśli o nim w ten sposób, a jeśli już, to widzi w nim jego brata, a jednak cały czas rosło w nim pragnienie. Chciałby je teraz schować gdzieś głęboko, gdzieś na dnie swojego serca i duszy, ale chciałby też, żeby choć na chwilę zapomniała o Billu, żeby to pragnienie rosło teraz w niej.
Wiedział jednak, że to jest niemożliwe.
Małe kropelki potu pokazały się na jego skroniach, szybkim ruchem wyciągnął klucz z kieszeni i otworzył drzwi, wprowadzając dziewczynę.
-Położę cię do łóżka - powiedział cicho, biorąc tuż za drzwiami na ręce. Tak też zrobił, po czym zdjął jej buty. Chciała się rozebrać, nieporadnie, mecząc się niemiłosiernie, zaczęła rozpinać guziki u bluzki. Jej nieskoordynowane ruchy rozśmieszyły Toma. W końcu bezradnie opadła na poduszkę, patrząc na niego błagalnym wzrokiem:
-Pomóż ... - powiedziała, znów dziwnie wolno i zanim niezdecydowany podszedł, już rozpinała suwak u spodni. Tom stał jak sparaliżowany.
Jak ma ją rozebrać? Ma ją dotykać? Nie zniesie tego... Ale przecież musi jej pomóc, sama nie poradzi sobie. Głośno przełknął ślinę i przysiadł na brzegu łóżka, rozpinając te cholerne guziki. Jego oczom ukazały się dwie kształtne piersi w białym, koronkowym staniku. Przygryzł wargę i zaczął powoli zsuwać jej spodnie. Znów zobaczył te nogi, te które zawsze go tak fascynowały. Przypomniał sobie ten dzień, kiedy ją zobaczył po raz pierwszy na spotkaniu przed programem w jej biurze. Miała taką wspaniałą miniówkę. Uśmiechnął się do wspomnień, wtedy nie przypuszczałby, że będzie ją kiedyś rozbierał, choćby w takich okolicznościach...
To było ponad jego siły, nie mógł się powstrzymać, przejechał dłońmi po gładkiej skórze, od samych kostek w górę, zatrzymując je na biodrach, na wysokości białego trójkąta, kontrastującego z opalonym ciałem. Ogarnęło go dzikie pożądanie, czuł, że to wszystko jest ponad jego siły, słyszał głos w swojej głowie: "Taka okazja może się więcej nie powtórzyć, wykorzystaj ją...". Patrzył na nią zachłannie, leżała z przymkniętymi oczami i oddychała głęboko, czuł, że dłużej już nie wytrzyma. Zaczął delikatnie dotykać jej ciała, gładził skórę brzucha i nie okryty stanikiem, fragment piersi. Szalały w nim wszystkie zmysły, zapomniał kim ona jest. Dla niego była w tej chwili po prostu boginią, pięknym ideałem, chciał ją kochać i pieścić, zawsze marzył o takiej kobiecie, dojrzałej i doświadczonej. Fala dzikiego podniecenia rozeszła się od podbrzusza, do wszystkich fragmentów jego ciała. Wsparł ręce po obydwu stronach jej tułowia, po czym wsunąwszy je pod łopatki dziewczyny, delikatnie pochylił się nad nią. Spojrzała na niego i rozchyliła usta, szepcząc cicho:
-Jakie masz piękne oczy...
Była taka zmysłowa, tak jej pragnął... Wyzbył się teraz wszystkich zahamowań jakie miał z racji brata, będzie się z nią kochał i nikt się o tym nie dowie, przecież jest pijana, jutro nie będzie nic pamiętać. Pochylał się coraz bardziej i bardziej, czuł jej gorący oddech na swoich wargach, już nic nie było w stanie go powstrzymać. Zatonął namiętnie w oceanie rozkoszy, jakim były jej usta, a ona ulegle pozwoliła mu wniknąć w ich głębię. Całował z pasją lecz delikatnie, ich języki ocierały się o siebie zmysłowo i finezyjnie zarazem, nie mogąc się od siebie oderwać. Wszystko było magiczne, a smak jej ust cudowny. Teraz był tylko dla niej, każdą cząstką swojego ciała, jej urok zawładnął nim całym. Drżał z podniecenia, chciał całować ją wszędzie, dotykać, pieścić, teraz to wszystko miał w zasięgu ręki. Zaraz doświadczy tej samej rozkoszy, której doświadczał jego brat. Zjechał ustami na szyję dziewczyny, chwytając zachłannie wargami, każdy jej fragment. Poczuł, że wsuwa pod jego koszulkę swoje ciepłe dłonie. Jęknął z podniecenia, a wtedy ona wyszeptała:
-Kocham cię Bill...
Błyskawicznie oderwał od niej usta, osuwając się na podłogę obok łóżka. "Co ty robisz?! Opamiętaj się! To dziewczyna twojego brata!"- znów usłyszał ten głos swojego sumienia. Złapał się za głowę: "Boże... ja chyba oszaleję..." - jęknął. Choć tak bardzo jej pragnął, to jednak opamiętał się. Nie mógł tego zrobić, w głowie miał tylko jedną myśl: "Ona jest Billa". Podniecenie jednak nie opuszczało go, ale obiecał sobie, że stąd wyjdzie i nawet na nią nie spojrzy. Siedział jednak dłuższą chwilę na podłodze skulony, nie mając sił się podnieść. Dotknął rękami swojej twarzy, był rozpalony, dusił się atmosferą tego pokoju, czuł, że jak za chwilę stąd nie ucieknie, nie wytrzyma dłużej tego napięcia. Wstał, podniósł z podłogi swoją czapkę i ruszył w kierunku drzwi, lecz nie dotrzymał danego sobie słowa, odwrócił się i znowu na nią spojrzał. Tak pięknie spała, to nadmiar alkoholu od razu ją uśpił. Był pewien, że jutro nie będzie nic pamiętać, i całe szczęście, bo nie mógłby spojrzeć jej w oczy. Leżała w samej bieliźnie, więc zanim wyjdzie, postanowił ją przykryć. Zamruczała cicho i przekręciła się na bok, ukazując zgrabne pośladki. Zacisnął zęby, żeby ich nie dotknąć, szybko naciągnął na nią nakrycie i jeszcze szybciej wyszedł z pokoju.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Nie 17:02, 10 Gru 2006 |
|
O matko!
Ale się narobiło!!!
Wdech, wydech.. wdech, wydech...
Co oni cholera wyprawiają?
Bill odstawia jakieś cyrki, Tom i Babette prawie...
Nie no. Akcja dzisiaj dominuje.
Szczerze, nie myslałam, że Tom się powstrzyma. No, ale najwidoczniej...
Świetna część. Tak płynnie rozegrałaś to wszystko... jestem pod wrażeniem.
I aż mnie skręca, co wydarzy się dalej. Kompletna pustka, jeśli chodzi o moje przewidywania.
Dziękuję za dedykację słonko.
Negai
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ~ddm dnia Nie 17:27, 10 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Maunus
:-(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P
|
Wysłany:
Nie 17:18, 10 Gru 2006 |
|
Beatko... BOSKO!
Genialna akcja, nieprzewidywalna!... Zadziwiasz mnie!
Coraz bardziej podoba mi się zadziorność Billa, chociaż ostro przegiął z tą napaloną flądrą... Nie mam pojęcia co bedzie dalej, null! Bardzo, bardzo, baaardzo mi się podobało
Czekam na więcej, rozrywa mnie ciekawość i błagaaam o kolejny part!...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Nie 19:49, 10 Gru 2006 |
|
Ojej, ojej, ojej.
Tylko spokojnie, tylko spokojnie...
Beata tego uczucia, które mi towarzyszyło przy czytaniu tego parta nie da się opisać.
Ta część była jeszcze lepsza niż poprzednia.
Bardzo mi się podobało.
Czekam na next.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
świrka
:]
Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 21:36, 11 Gru 2006 |
|
Jezusss!
a w ogóle to już wiem o co chodzi! przeczytałam wszystkie części...od piątku... Boże..
szok...
no więc... ;P
wkurza mnie Bill tym swoim z góry ustalonym negatywnym podejściem do sprawy. no bo w sumie, był uprzedzony że jest ona nadal z Martinem...i że nie może go jeszcze opuścić...
tak sobie jeszcze myślałam, że David jakoś zadziała ;P ale jednak...
Matko, właściwie gdyby nie ostatnie zdanie Babette, doszło by...ekhem do czegoś ;P
Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy. bo to, że Bill ostatecznie pogodzi się z Babette jest chyba pewne, ale ten zanikły związek jej z Martinem...
o ja...
czekam na następną część
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asiulla
:-)
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 15:58, 17 Gru 2006 |
|
Ech znowu nie skomentowałam.
Ale jakoś nie miałam weny.
Przepraszam.
To się porobiło...
Bill zachowuje się konkretnie jak gówniarz:/
Denerwuje mnie.
Chyba mu nazdam xD
Tom zachował się pięknie.
Ech jak mężczyzna:D
Ciekawe, czy taki jest naprawdę xDD
Mam coraz większe przeczucie, że nadchodiz koniec opowiadania.
Ile jeszcze odcinków?
Mam nadzieję, że DUŻO.
Babette i Bill pogodzą się jeszcze.
A MArtin odejdzie, o! xD
Asiulla
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:44, 17 Gru 2006 |
|
Wielkie dzięki za wszystkie komentarze
Dedykacja oczywiście ~ddm, Dranisiaa, Maunus, świrka i Asiulla.
Część 35.
W głowie miał mętlik i mieszane uczucia, ale wiedział jedno; gdyby to zrobił, straciłby do siebie szacunek. Szybkim krokiem udał się do swojego pokoju. Billa jeszcze nie było. Powinien go przyprowadzić, bo pewnie już się ululał na dobre i śpi na jakiejś kanapie, ale nie był w stanie po niego iść. Rzucił się w ubraniu na swoje łóżko, zatrzymując bezwiednie wzrok na różnych punktach pokoju. Lecz gdzie nie spojrzał, przed oczami miał tylko jeden obraz; kiedy patrzyła na niego tuż przed pocałunkiem. Chciał przestać myśleć, chciał wymazać ten obraz z pamięci, ale nie mógł. Wciąż miał ją przed oczami, gdyby się w porę nie wycofał... Właśnie, co by się stało, jakby się nie opamiętał? Była taka namiętna i należała do niego.
Bill mówił, że jest jak wulkan, ma takie piękne ciało i takie delikatne dłonie. Mógł mieć tę rozkosz, całą, tylko dla siebie, przecież nikt by nie wiedział, a on przeżyłby z nią niezapomniane chwile... Czemu przestał? Dlaczego to zrobił? Przecież może tam wrócić, przebudzi ją, będzie całował i pieścił, przecież tak tego chciał, czemu się nie odważył?
Zerwał się gwałtownie z łóżka i wybiegł na korytarz, a po chwili znów stał u jej drzwi. Nacisnął na klamkę.
Spała spokojnie, przykryta przez niego tak niedawno. Wycofał się, zamykając za sobą drzwi. "Co ja robię?" - jęknął zrozpaczony. Ruszył przed siebie i zszedł na dół schodami. Czuł, że jeśli zaraz czegoś ze sobą nie zrobi, oszaleje.
Wyszedł na zewnątrz. Była zimna, jesienna noc, a drobny deszcz rytmicznie stukał o rynny okien. Nie czuł chłodu, wręcz przeciwnie, było mu gorąco, krew w żyłach szalała, skronie pulsowały. Spojrzał w czarne, zachmurzone niebo. Małe krople deszczu rozpryskiwały się na jego twarzy, przymknął oczy. Tego mu było trzeba, po woli wyciszał się wewnętrznie i wracał do siebie. Jednak wiedział, że bez względu na to co się dalej wydarzy, nigdy tego nie zapomni, a przede wszystkim nigdy nie zapomni jej. Obiecał tak niedawno, że zawsze będzie jej przyjacielem, cieszył się, że dotrzymał słowa, że nie wykorzystał do końca jej niemocy. Jak to dobrze, że jakieś resztki sumienia które jeszcze posiadał, nie dopuściły do tego. Przecież ona nigdy nie oddałaby mu się z własnej woli, była pijana, widziała w nim Billa, gdyby to zrobił, okrutnie by ją wykorzystał i zdradziłby brata. Jak spojrzałby im potem w oczy? A gdyby ona coś zapamiętała?
Na samą myśl dostał dreszczy. W dodatku przecież nie kocha jej, to tylko opętała go jego dzika żądza, którą na szczęście potrafił opanować.
Odetchnął z ulgą, przemyślał wszystko, ochłonął, gotów był już wracać.
Kiedy wszedł do pokoju, Bill w tak zwanym opakowaniu, już głośno chrapał na swoim łóżku. "Pewnie Georg go w międzyczasie przyprowadził" - stwierdził w myślach.
Ani myślał go rozbierać, chociaż z nim poszłoby mu o wiele łatwiej niż z jego kobietą, przynajmniej nie podnieciłby się.
Uśmiechnął się sam do siebie. Nie chciało mu się brać prysznica, pomyślał, że zrobi to rano. Umył tylko zęby, pospiesznie zrzucił przemoczone na deszczu ubranie i wskoczył do łożka, jednak nie mógł zasnąć. Przed oczami ciągle miał jej twarz, jej ciało i tę białą bieliznę, jaką miała na sobie. Próbował zająć swe szare komórki czymś innym, na próżno. Po chwili znów wracał ten sam obraz. Kręcił się w łóżku i wzdychał, w końcu nie wytrzymał napięcia. Nie dał rady się powstrzymać, a nawet tego nie chciał.
Zrobił to, co zwykł robić kiedyś, ostatnio nie musiał, jednak dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Sprawił sobie chociaż taką ulgę, rozluźnił się emocjonalnie.
Tej nocy kochał się z nią do upadłego.... we śnie.
***
Wstał wcześnie, nie mógł spać, a nie chciał leżeć i rozmyślać. W dodatku bardzo dokładnie pamiętał swój sen, który był powodem jego przebudzenia. Pomyślał, że pójdzie i zajrzy do Babette. Napewno źle się czuje i może jej czegoś potrzeba. "A ten idiota niech śpi, niech jeszcze żyje w nieświadomości, bo będzie miał ciężkie przebudzenie" - pomyślał, patrząc na brata, który z rozmazanym makijażem wyglądał koszmarnie. "Powinienem mu teraz zrobić zdjęcie" - zachichotał sam do siebie, wychodząc z pokoju.
Babette jednak też jeszcze spała, zajrzał więc tylko i wycofał się. Po chwili napatoczył się na Davida, który nie miał wesołej miny.
-Masz, czytaj! - powiedział ostrym tonem, wręczając mu dzisiejszą gazetę - Mówiłem wam, żebyście uważali, te cholerne hieny są wszędzie!
Tom rozwinął pismo i roześmiał się w głos. Na pierwszej stronie było niezbyt ostre, ale za to dość duże zdjęcie Billa całującego się z Dagmar, a pod spodem widniał dość spory podpis: "Czyżby Bill Kaulitz znalazł swoją miłość?"
-No i co cię tak bawi? - zapytał zdziwiony David.
-No i bardzo dobrze! Będzie miał idiota nauczkę - stwierdził rozbawiony chłopak - A ty czego się wściekasz? To nie jest taka zła reklama, co innego jakby przyłapali go z Babette - puścił Davidowi oczko.
-Co ja z wami mam - westchnął menager, machnął ręką i poszedł do swojego pokoju.
Tom wracał do pokoju z rozłożoną gazetą, rozbawiony tą całą sytuacją. Był pewien, że Bill niczego nie pamięta i już zacierał ręce, na samo wyobrażenie jego miny. Kiedy wszedł, ten właśnie przebudził się jęcząc i stękając.
-Co, boli główka? No, musi nieźle napieprzać, dwa rodzaje kaca, to pewnie i podwójnie boli co?
Bill spojrzał na niego mętnym wzrokiem, spod ledwie uchylonych powiek.
-Co ty pierdzielisz debilu?
Tom śmiał się, co bardzo go irytowało, a każdy najmniejszy dźwięk odczuwał jak walenie młotem.
-Odwal się, spieprzaj stąd! - powiedział Bill podniesionym głosem - Zapomniałeś już jak sam się narąbałeś?
-No, ale mnie nikt nie przyłapał w takiej sytuacji - znów nabijał się Tom z brata, który był coraz wścieklejszy, bo nie wiedział co ten ma na myśli. Z wczorajszego wieczoru niewiele pamiętał.
-Masz, pooglądaj sobie, nawet ładnie wyszedłeś na tym zdjęciu - zaśmiał się ironicznie Tom, rzucając mu na łóżko gazetę.
Bill wziął do rąk pismo i aż z wrażenia usiadł. Przez dłuższą chwilę, nie mógł wydobyć z siebie słowa, w końcu zaklął:
-O kurwa ...
-No i bardzo dobrze - dalej drwił Tom - Przynajmniej fanki rozerwą ją na strzępy, będzie spokój.
Bill siedział z głową wspartą na dłoniach wplecionych we włosy.
-Jak to się mogło stać ...? - powiedział cicho sam do siebie, a po chwili spojrzał na Toma wzrokiem pełnym nadziei - A Babette...?
-Co Babette? Jeśli chcesz zapytać czy to widziała, to tak! Owszem, widziała bardzo dokładnie, bo siedzieliśmy na kanapie akurat na wprost, miała cię jak na dłoni - znów ironicznie się uśmiechał.
-O Boże... - jęknął Bill, tym razem wzywając boskie siły.
-Weź ty się idź lepiej umyj, bo wyglądasz jak czarownica.
-Pieprzę to... - rzucił Bill, opadając bezwładnie na poduszkę.
-No to ty sobie tu pomyśl i poleż, a ja idę zobaczyć jak ma się zdradzona, bo z rozpaczy, ululała się wczoraj zupełnie tak samo jak ty - powiedział Tom, wychodząc z pokoju.
Babette też już nie spała, ale jej rozmazany makijaż zdradzał, że jeszcze wogóle nie podniosła się z łóżka.
-Cześć - uśmiechnęła się ciepło na jego widok.
-Cześć - odpowiedział jej podobnym tonem, podchodząc do niej i siadając na łóżku - Jak samopoczucie?
-Oj, tragicznie - westchnęła, kładąc rękę na głowie - Chyba umieram...
Tom roześmiał się:
-A myślisz, że tak łatwo umrzeć?
-To mnie dobij, bo nie przeżyję dzisiejszego dnia jeśli tego nie zrobisz - zaśmiała się z trudem.
-A w życiu! Żeby mnie własny brat zabił?
Na te słowa smutek zagościł na jej twarzy.
-Tom, ja to pamiętam... - powiedziała cicho. Zadrżał z niepewności: "Co pamięta? O czym teraz myśli?" - ogarnęła go panika.
-Ale... ale co? - zapytał, zająknąwszy się nieco.
-Potem mam tylko przebłyski, jak rozmawialiśmy na podłodze w jakimś pomieszczeniu, jak prowadziłeś mnie do pokoju, ale to jak całował się z tą dziewczyną, pamiętam dokładnie, jeszcze nie byłam aż tak bardzo pijana, dopiero później się zalałam, jak wzięłam tę szklaneczkę czystej... - zwierzyła mu się Babette.
-Piłaś czystą wódkę? - zdziwił się. Pokiwała tylko przytakująco głową. Postanowił, że nie będzie jej dobijał i nie powie o zdjęciu w gazecie. Jeśli przeleży dziś cały dzień w łożku, to może się nie dowie.
-Ale on też był pijany i nic nie pamięta... nie wie jak to się stało... - próbował usprawiedliwić brata Tom.
-Daj spokój... Tom - żachnęła się - Jeśli on nie panuje nad sobą po alkoholu, to kiedy tylko nadarzy sie pierwsza lepsza okazja, zdradzi...
-Nie zdradzi, jak jest taki nawalony, to mu nie chce stanąć! - wypalił chłopak bez zastanowienia. Babette spojrzała na niego szerzej otwartymi oczami.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi...
-Wiem, próbowałem cię tylko rozbawić - uśmiechnął się lekko - Wiem, że zrobił źle, ale nie odwróci tego... stało się.
-Właśnie, stało się - powiedziała cicho, a jej oczy zaszły łzami.
-Ale on bardzo tego żałuje, on nic nie pamięta...
-Jak to? Nic nie pamięta i żałuje? - przerwała mu Babette.
-No tak, bo ja mu powiedziałaem co zrobił, załamał się - odparł Tom.
-No i bardzo dobrze - odparła z zawziętością - Dobra, nie mówmy już o tym, możesz mi podać szlafrok? Tylko się umyję i wracam do łóżka, ledwie żyję.
Tom posłusznie podał jej to o co prosiła i odwrócił się. "I tak wszystko widziałem" - pomyślał.
Babette, zbyt przytłoczona osobistą porażką, nie zastanawiała się wcześniej jak znalazła się w łóżku, ale właśnie teraz przyszło jej to na myśl. Wiedziała, że napewno pomógł jej Tom, ale czy rozebrała się sama?
-A jak ja właściwie znalazłam się w łóżku? - zapytała go. Zmieszał się. Czuł, że w końcu o to zapyta, musi powiedzieć jej prawdę, ale napewno nie całą.
-No... ja cię położyłem - odparł, unikając kontaktu wzrokowego. Dostrzegła, że coś jest nie tak, przyszło jej nawet do głowy, że musiała nieźle narozrabiać. Zbliżyła się do niego i chwyciła go za podbródek, zmuszając do tego, aby na nią spojrzał.
-Tom, narozrabiałam co? - popatrzyła mu w oczy sprawiając, że czuł się coraz bardziej zażenowany, a jego policzki nieco zaróżowiły się. Była pewna, że coś jest nie tak, ale jak to z niego wyciągnąć?
- Tom... - próbowała dalej - Proszę, powiedz mi, co zrobiłam? Czy ja przypadkiem nie wymiotowałam wczoraj?
Teraz rozbawiła go:
-Nie! - roześmiał się - Nic się nie stało, naprawdę, po prostu cię przyprowadziłem i położyłem do łożka.
-A rozebrałam się sama? - zapytała w końcu wprost, z lekkim uśmieszkiem.
-Nie, no... to znaczy... - złapał potężną dawkę powietrza - Ja ci pomogłem, bo nie byłaś w stanie.
Patrzyła na niego przez chwilę i przypomniał jej się dziwny sen jaki kiedyś miała; kochała się z Billem, a na końcu okazało się, że to był Tom. Na szczęście, to był tylko sen. Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
-Dziękuję ci, jesteś dobrym przyjacielem.
Odetchnął z ulgą, jednak nie pamiętała, a on okazał się dobrym przyjacielem. Jak to dobrze, że przezwyciężył swoją chwilę słabości.
-No to ja idę, może ci coś przynieść? - zapytał.
-Królestwo za wodę mineralną - odparła błagalnym tonem.
Idąc korytarzem, zastanawiał się, czy cały dzień spędzi na takich wędrówkach między pokojami. Zjechał na dół, kupił wodę mineralną, a wracając postanowił zajrzeć do Billa. Zdziwił się, gdy zobaczył brata umytego i przebranego.
-Po co to? - zapytał, wskazując głową na butelkę wody, którą Tom miał w ręku - Już mi Gustaw przyniósł.
-To nie dla ciebie, przyszedłem tylko zobaczyć jak się czujesz.
-A jak mam się czuć? Podle!- odpowiedział Bill wściekły - Ja jej zaniosę - dodał, wyciągając Tomowi z ręki butelkę.
-Jeśli będzie chciała z Tobą rozmawiać - powiedział Tom.
Bill wyszedł na korytarz. " Znowu narobiłem głupstw, czy ja zawsze tak muszę sobie komplikować życie?"- myślał po drodze.
Znowu się bał, stał przed drzwiami i myślał: "A jeśli tym razem nie wybaczy mi...?"
Postanowił nie pukać, nacisnął klamkę i wszedł. Usłyszał szum wody w łazience, jeszcze brała prysznic.
-To ty Tom? Zaczekaj, zaraz wychodzę! - odezwała się zza drzwi.
Czuł się głupio, postawił ją przed faktem dokonanym, po prostu wszedł, nie pytając czy może, ale bał się, że nie będzie chciała go nawet wpuścić, więc zaryzykował. Usiadł w fotelu i czekał.
-Mam nadzieję, że masz wodę, bo czuję się jak na jakiejś cholernej pustyni - powiedziała wesoło, wychodząc z łazienki.
-Ja przyniosłem - odezwał się. Wiązała właśnie pasek od szlafroka, więc miała spuszczoną głowę, na dźwięk jego głosu podniosła ją i zaskoczona spojrzała na niego.
-Co tutaj robisz? - zapytała oschle.
-Wodę ci przyniosłem - odpowiedział najgłupiej jak mógł.
-To dziękuję - odpowiedziała odkręcając korek i nalewając do szklanki - Możesz już iść.
Kompletnie nie wiedział co ma jej teraz powiedzieć, jak się tłumaczyć? Upaść na kolana? Błagać o przebaczenie?
-Wiem, jestem idiotą, ale kocham cię nad życie - powiedział cicho stojąc na wprost niej.
-Zdradziłeś mnie Bill, zrobiłeś to na moich oczach... - powiedziała cicho i spokojnie - Ale cóż, przecież kilka godzin wcześniej, potwierdziłeś, że to nie ma sensu, więc chyba miałeś prawo...
Zbliżył się do niej i chwycił ją za rękę, patrząc w oczy.
-Wiesz, że tak nie myślałem... Nigdy tak nie myślałem, byłem zdenerwowany o Martina...
Milczała, znowu to samo. Spojrzała w okno, do oczu napłynęły łzy. Nie mogła na niego patrzeć, czuła, że rozpływa się, że pod wpływem jego błagalnego spojrzenia, za chwilę jej żal stopi się jak bryła lodu.
Teraz trzymał już obydwie jej ręce.
-Błagam wybacz mi, nie zdradziłem cię... Byłem pijany, nic nie pamiętam, dopiero Tom mi powiedział co się stało...
-Po co mam być z kimś, kto po pijanemu nie wie co robi? - zapytała z pretensją w głosie.
-Ale to mi się pierwszy raz zdarzyło, najpierw chciałem, żebyś poczuła to co ja, kiedy jesteś z nim, a potem urwał mi się film...przecież to nie było ważne, to ona mnie pocałowała, ja nie chciałem...
Roześmiała się:
-Właśnie widziałam, jak bardzo się opierałeś... nie chcę tego słuchać... - wyszarpnęła się z jego uścisku i usiadła na łóżku - Proszę cię, wyjdź...
-Błagam cię... daj mi szansę, wybacz... ja naprawdę tego nie chciałem.. - przyklęknął przy łóżku. Był zdecydowany na wszystko, wiedział, że nie da się wyrzucić, musi mu przebaczyć. Kruszała, czuł to, po jej policzkach spłynęły łzy.
-Pocałunek to zdrada... - wyszeptała cicho.
-Wiem kochanie... ale to naprawdę było nieświadome... upiłem się, ze złości, z żalu, myślałem, że mu to powiesz wreszcie... Proszę... Błagam! Wybacz mi, nie przeżyję, jeśli mi nie wybaczysz! - najpierw szeptał, potem krzyczał. Patrzył na nią błagalnie i klęczał przy łóżku. Znów objął jej dłonie. Milczała, ale czuła, że zaraz ulegnie. Ze wszystkich jej facetów, tylko jemu tak ulegała, tylko on na nią tak działał... Jest taki młody, popełnia błędy, ale któż ich nie popełnia? Przecież ona sama wcale nie jest od niego lepsza i nie do końca jest z nim szczera, ale to wszystko się zmieni, jak tylko zerwie z Martinem, nie będzie już miał powodu do zazdrości, wszystko się ułoży...
Widząc jej wahanie, jeszcze bardziej zaczął naciskać:
-Kocham cię, proszę wybacz mi, daj mi szansę... Błagam! - żebrał, ocierając z jej oczu łzy.
W końcu przytuliła go. Rozpłakał się jak dziecko, ale czy nim nie był?
-Zawsze będę cię kochał... - wyszeptał czule - Zawsze... i nigdy nie przestanę...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|