Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 MY IMMORTAL (ZAWIESZONE) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:49, 10 Lis 2006 Powrót do góry

Co moge powiedzieć, zawsze czytam twoje nowe części, chociaż nie komentowałam to zachwycam się twoim talentem i rozpływam się czytając, każde napisane przez ciebie słow... Jesteś wielka Wink Świetnie piszesz i masz ogromny talent i boskie opowiadanie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alex_92
:-(
:-(



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 20:49, 10 Lis 2006 Powrót do góry

no nareszcie mialam czas i przeczytalam ta czesc ... co tu duzo mowic brak mi slow cos pieknego .. Smile pozdrawiam i caluje serdecznie Całus.Całus.
czekam na nastepna czesc papa:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:46, 10 Lis 2006 Powrót do góry

~ddm - no tak zupełnie wszystko to się nie wydarzy, ale konkretne, zaplanowane akcje będą. Dziękuję, że czytasz, dziękuję za wsparcie, dziękuję, że jesteś i pamiętaj, ja też Cię kocham aniołku Miłość, zadowolenie, sympatia. Very Happy

Dranisiaa - zawsze staram się kończyć w odpowiednim momencie, żeby wzbudzić ciekawość czytelnika, ale nie zawsze mi się to udaje. Tym razem chyba było nieźle. Dziękuję Very Happy

Asiulla - mam nadzieję, że Martin wzbudzi w Tobie jeszcze inne uczucia, bo on tak naprawdę jest dobrym człowiekiem.A to jednak dobrze, że kończę w takim momencie, bo czasem się trzeba odkleić od tego monitora Wink . Dziękuję Very Happy

Olcia - Martin jest po prostu za dobry, a Bill jeszcze pokaże na co go stać. Dziękuję Very Happy

shira - dreszcz? ojej, nie wiedziałam, że tak działam Wink . Dziękuję Very Happy

alex_92 - bardzo Ci dziękuję za miły komentarz Very Happy

KIKA - cieszę się, że cały czas jesteś, miło mi znów zobaczyć Twój komentarz. Dziękuję Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:09, 11 Lis 2006 Powrót do góry

Dedykacja dla NegaiCałus.


Część 29.

Głos wydał jej się znajomy, podobny ton, ale to nie był głos Billa. Odwróciła głowę i zobaczyła za swoimi plecami uśmiechniętego Toma. Potwierdzenie przez niego propozycji Davida, wydało jej się niemal dziwne. Do tej pory była nawet pewna, że ten cwany chłopaczek o anielskim wyrazie twarzy, nie pała do niej jakąś specjalną sympatią, tym bardziej jego słowa zaskoczyły ją. Czy to była z jego strony zwykła uprzejmość ze względu na brata, czy jednak myliła się? Pomyślała teraz, że może warto byłoby zatroszczyć się o jego przychylność i uśmiechnęła się ciepło.
-Bardzo dziękuję za sympatyczne zaproszenie, ale niestety nie mogę.
Na twarzy Toma malowało się niemałe rozczarowanie, a kiedy już chciał otworzyć usta żeby coś powiedzieć, wyprzedził go w tym Martin:
-Czemu nie możesz, jedź z chłopakami – nawet nie był świadomy tego, że wpycha teraz swoją ukochaną wprost do jaskini lwa, w najśmielszych podejrzeniach, nie skojarzyłby tajemniczego mężczyzny spod domu, z osobą Billa.
Tom tymczasem uśmiechał się ujmująco, czego dziewczyna już zupełnie nie rozumiała. “A temu o co znowu chodzi?” – pomyślała zdziwiona. Pokręciła przecząco głową:
-Muszę jechać autokarem, mam jeszcze kilka spraw do omówienia, bo jak zajedziemy na miejsce, nie będzie zbyt wiele czasu – skłamała. Propozycja Toma, była mimo całego strachu niesamowicie kusząca, choćby z tego względu, żeby poznać jego intencje. Zupełnie nie rozumiała, dlaczego tak mu na tym zależało i jaki miał w tym cel. Pierwszą myślą jaka przyszła jej do głowy było to, że pewnie Bill go podpuścił. A jeśli nie…? W jej głowie błysnęła teraz szalona myśl; a gdyby tak na jego oczach, poflirtować troszkę z jego własnym bratem…? Patrząc w jego zawadiackie oczy, pomyślała, że pewnie nie miałby nic przeciwko temu. Wierząc w to co opowiadał jej o nim Bill, bardzo lubił być kokietowany.
-Skoro tak, to żałuję…- rzucił chłopak z zawiedzioną miną – Ale może się skusisz następnym razem?
-Może…- odpowiedziała przeciągle, uśmiechając się słodko. Jednak już po chwili, zganiła się za swoje głupie zachowanie: ”Co ja robię? Zachowuję się jak głupia blondynka!”
-To na razie! - pożegnała się szybko i pospiesznie odeszła do autokaru.
Prawie wszyscy już wsiedli do swoich środków lokomocji, a Martin wkładał do schowka jej bagaże.
Bill wbity w samochodowy fotel, zaiste obserwował zza ciemnej szyby to co się działo na zewnątrz. Był wściekły na brata, który uparcie stał przed drzwiami i patrzył za podążającą w kierunku autokaru jego kobietą. Jego? Czy mógł ją tak jeszcze nazywać…? Może i nie mógł, ale to czuł, więc tak myślał. W jego sercu i umyśle, była tylko ona, może tylko teraz, jeśli nie na zawsze… Chętnie by wysiadł i wciągnął Toma za bety do środka, ale nie mógł go nawet zawołać, w środku już siedział David i nie chciał, żeby ten czegokolwiek się domyślił.
Tymczasem zadowolony z siebie Tom, z własnej, nieprzymuszonej woli wsiadł do auta.
-Tylko raz w życiu dostałeś ode mnie w mordę, ale jeśli zrobisz mi jakiś numer, dołożę ci po raz kolejny – wycedził Bill z wściekłością, kiedy ten już usiadł obok. Chłopak popatrzył na brata ze zdziwioną miną:
-A tobie co odwala?
-Już ja wiem co, nie próbuj się do niej dostawiać! To że jesteśmy skłóceni, nie oznacza, że nie jesteśmy ze sobą.
Tom roześmiał się głośno, aż reszta współpodróżnych spojrzała na niego.
-A ty z czego rżysz? – odezwał się Georg, który nawet przez słuchawki, w których brzmiała głośna muzyka, usłyszał jego ryk.
-Bo mój brat naprawdę zwariował! – rozbawiony chłopak popukał się w czoło, po czym odwrócił się w jego stronę i cicho dodał – Chciałem to zrobić dla ciebie debilu, bo widzę jak się męczysz.
-No, obejdzie się, sam sobie dam radę, nie potrzebuję takiej pomocy – odpowiedział Bill, celowo akcentując słowo “takiej”- Najlepiej będzie, jak w ogóle nie będziesz się wpieprzał!
-Dobra, okey! – Tom uniósł otwarte dłonie w geście rezygnacji i poddania – Jak sobie chcesz, ale jeszcze mnie będziesz prosił! – po czym z obrażoną miną rozparł się w samochodowym fotelu, odwracając głowę w stronę okna.
Bill westchnął tylko z politowaniem. Nie chciał od nikogo żadnej pomocy i żadnych ułatwień, był świadomy swojego głupiego zachowania, dlatego chciał uporać się z tym sam i wiedział, że musi to zrobić jeszcze dzisiaj. Zresztą znając Toma, raczej by namieszał niż pomógł, a w najgorszym wypadku mogłaby mu się ta pomoc jeszcze spodobać.
Oparł głowę o szybę, zawieszając swój smutny wzrok na szybko zmieniających się za oknem widokach. Znów ją zobaczył, znów serce zabiło mu mocniej, przymknął oczy, chcąc przywrócić pod powiekami ten obraz. Westchnął głęboko, zatapiając się w swojej pamięci i w marzeniach o niej. Jak będzie z nią rozmawiał? Co właściwie ma jej powiedzieć? Czy w ogóle będzie chciała go wysłuchać? Dręczyły go teraz setki pytań, wyrzucał sobie swoje głupie zachowanie, swoją dumę i zawziętość, przez które dwa tygodnie umierał z tęsknoty i bólu. Wiedział, że wszyscy już mają dosyć jego fochów i niepotrzebnej irytacji. Na każde niemal pytanie, czy propozycję, reagował złością lub kompletnym brakiem zainteresowania. Niekiedy leżał godzinami wpatrzony w sufit, albo w jej zdjęcie na ekranie swojego laptopa. Kilka najładniejszych nawet wywołał sobie u zaprzyjaźnionego fotografa, żeby je móc mieć zawsze przy sobie. Chciał patrzeć na jej roześmianą twarz zawsze, kiedy tylko nadejdzie chwila tęsknoty, co w ostatnim czasie było bardzo częstym zjawiskiem. Teraz nadchodziła chwila bezlitosnej konfrontacji z rzeczywistością, już za kilka godzin spotka się z nią twarzą w twarz. Ze zdenerwowania przygryzł wargę i znowu te myśli; czy ona jeszcze w ogóle zechce z nim rozmawiać?
Otworzył oczy rozglądając się wokół. Gustav drzemał, Georg ze słuchawkami na uszach, wpatrywał się w okno, a Tom stukał uparcie sms-a i uśmiechał się sam do siebie, czytając go.
-Co tam piszesz? – zapytał Bill. Chłopak spojrzał na niego zaskoczony i pospiesznie schował telefon do kieszeni obszernych spodni.
-A nic takiego… do takiej jednej laski… - odparł wymijająco.
-Zawsze to samo… - westchnął z politowaniem brat. Tom spojrzał na niego z zadowoloną miną: “Tym razem to zupełnie coś innego braciszku…”- pomyślał.

***

-Przepraszam cię Mark – powiedziała Babette do swojego rozmówcy, kiedy usłyszała dźwięk nadejścia wiadomości w swoim telefonie. “Numer prywatny? A któż to może być?”- zdziwiła się w myślach.
“Domyślam się, że raczej nie chciałaś, niż nie mogłaś z nami jechać. Muszę z tobą porozmawiać, jeśli nadarzy się okazja po koncercie. Tom” – zadrżała, kiedy przeczytała te słowa. O co mu chodzi? Czyżby się coś stało? On pewnie o wszystkim wie…
Już nie mogła skupić się na rozmowie ze swoimi współpracownikami. Zadręczała się bezsensownymi pytaniami bez odpowiedzi, dziwnymi myślami pełnymi emocji, obawami o jego zdradę. Nie potrafiła tego od siebie odpędzić, to po prostu leżało w jej naturze. Czas dojazdu i samych przygotowań już na miejscu, bardzo jej się dłużył. Będąc w hotelu nie spotkała go, nie wiedziała nawet gdzie jest ich pokój. Zamykając drzwi, żeby udać się do charakteryzatorki tuż przed samym koncertem, usłyszała głos Davida, który też wychodził ze swojego pokoju.
-No proszę, jakie miłe sąsiedztwo!
Uśmiechnęła się do niego:
-Jedziesz może już na dół? – zapytała.
-Właściwie tak, tylko zgarnę moich chłopaków, zaczekaj chwilkę – odparł. “O nie!”- pomyślała – “Tylko nie to! Nie tu i nie teraz!”
-Nie, wiesz, spieszę się bardzo, właściwie już powinnam być na dole, spotkamy się później, na razie! – rzuciła jednym tchem i szybkim krokiem skierowała się do windy.
Bardzo bała się tego spotkania i nie chciała go zobaczyć po raz pierwszy od pamiętnego wieczoru na hotelowym korytarzu, w towarzystwie Davida. Bała się swojej reakcji, bała się reakcji jego. Jeszcze ktoś wyczyta w jej oczach to uczucie, które wypala ją od wewnątrz, a już na pewno nie chciała się zdradzić przed Davidem. Kiedy już była gotowa, udała się do namiotu swojej ekipy. Po raz pierwszy nie czuła tremy przed koncertem, zupełnie o tym nie myślała. Jej uwaga i myśli skupione były na czymś zupełnie innym. Usiadła na krześle i czytając kolejność występów, zerkała co chwilę na zewnątrz. Pisk zgromadzonych za ogrodzeniem dziewcząt, uzmysłowił jej kogo zobaczy za chwilę. Nie pomyliła się. Szedł uśmiechnięty, od czasu do czasu machając zgromadzonym fankom. Serce ścisnęło jej się na ten widok. Wycofała się w głąb namiotu, zaciskając nerwowo dłonie na metalowej rurce. Chociaż już za chwilę będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz, chciała jeszcze odwlec ten moment, tak bardzo się go bała.
-Babette! Zaczynamy! – usłyszała głos reżysera. Pospiesznie wyszła z namiotu podążając w stronę sceny. Nie rozglądała się, nawet nie próbowała zerkać w tamtą stronę.
Bill siedział w swoim namiocie. Słyszał jej aksamitny głos, obserwował jej wejścia i zejścia ze sceny. Miała na sobie zwiewną czekoladową sukienkę, która oplatała jej ciało, przy większych podmuchach ciepłego wiatru. Widział pożądliwe spojrzenia mijających ją mężczyzn z ekipy, niektórzy zatrzymywali się i chwilę z nią rozmawiali. Zazdrościł im, a jednocześnie był szczęśliwy, bo on miał to, czego oni nigdy nie będą mieli. Ona była jego, sercem i ciałem, no właśnie… była, ale czy jeszcze jest? Patrząc na nią, wierzył w to naprawdę, nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. Pragnął już na zawsze zakończyć te niedopowiedzenia i nieporozumienia jakich sam był twórcą. Przymknął oczy, czym więcej na nią patrzył, tym bardziej miał ochotę pobiec do niej i błagać o wybaczenie. “Boże… jaki ja byłem głupi…” – jęczało coś w jego umyśle – “Już nigdy nie będę od niej niczego wymagał, chcę tylko żeby była i żeby pozwoliła się kochać…” Marzył, żeby już wreszcie było po tym cholernym koncercie, kiedy wreszcie będzie mógł z nią porozmawiać i jej wszystko wyjaśnić. Wszystko w nim krzyczało, wszystko tak bardzo bolało. Oparł na kolanach łokcie, a na dłoniach swoją ciężką głowę.
-Ale laski! Ja pierdzielę! – usłyszał głos swojego podekscytowanego brata, który z wielkim impetem wpadł do namiotu. Podniósł swój zdezorientowany wzrok i wpatrywał się w niego w milczeniu, jakby był wyrwany z innej rzeczywistości.
-Kurde! Mówię ci! Ale dupy! – zachwycał się Tom, lecz widząc zupełny brak zainteresowania ze strony Billa, jęknął tylko – Ale z ciebie to jednak masochista! Nie mogłeś tego przed koncertem załatwić? Już byłbyś happy!
-A nie wiesz czasem kiedy? – zirytował się chłopak.
-Chciałem pomóc, chciałem – pewnym głosem odparł brat.
-Mądrala się znalazł!
-Pewnie że mądrala, bo na twoim miejscu już bym to dawno załatwił, a nie konał w męczarniach, eh…- westchnął, a po chwili zmienił już temat i ton głosu - W tej grupie tanecznej u Nadine, to są ciałka, mówię ci chłopie, mmmm… Dobra idę ! Nie będę marnował czasu, może wieczorem uda mi się coś schrupać, mniam… - mlasnął na koniec i już go nie było.
-Tylko żebyś się przypadkiem nie zatruł! – krzyknął za nim Bill.
“Takiemu to dobrze…Zero stresów… Ma jeden problem w życiu, czy mu się uda wyczesać pannę na wieczór, czy też nie?” – pomyślał Bill.
Można powiedzieć, że występ chłopaków był zaplanowany na deser, mieli grać jako ostatni. Do tego czasu Bill nawet nie wystawił nosa z namiotu, czego nie można było powiedzieć o reszcie chłopaków, którzy ku uciesze zgromadzonych za ogrodzeniem dziewcząt, kręcili się wciąż po placu. Babette była tym faktem nieco zaniepokojona, zastanawiała się czemu on się ukrywa, czy tak jak ona, też boi się tego pierwszego od dwóch tygodni spotkania?
Nieuchronnie musiała nadejść ta chwila. Po zapowiedzi, zaczęli tak jak zwykle to robią na koncertach. Na małym zapleczu za sceną został tylko on, gotowy do wyjścia, nerwowo poruszając mikrofonem, który trzymał w lewej ręce.
To był ten moment, gdy zaczyna śpiewać i wchodzi. I właśnie w tej chwili Babette zwinnie zeskoczyła z trzech niewielkich stopni prowadzących na samą scenę. Wystarczyło jedno jej spojrzenie, aby załamał mu się głos. Wtopieni przez chwilę w siebie, swoimi pełnymi uczuć spojrzeniami, minęli się dotykając delikatnie w przelocie swoich dłoni. Przez ich ciała przeszedł dreszcz. Nikt nie widział tej magicznej chwili, tylko oni byli jej świadkami i już wiedzieli, co czuło każde z nich. Obydwoje poczuli bezgraniczną głębię tęsknoty i pragnienia zakorzenionego gdzieś w ich sercach, ogromną miłością. Tak obiecywała sobie, że nie ulegnie jego czarowi, ale teraz na jedno jego skinienie pobiegłaby za nim, dokąd tylko by chciał.
Oszołomiona tym spotkaniem Babette, zatrzymała się tuż przy zejściu i przysiadła na schodach. Oparła głowę o barierkę. Dopadły ją jakieś dziwne dreszcze, i choć zerwał się zimny, wieczorny wiatr, nie była tak do końca pewna czy to z tego powodu. Czuła, że dopiero teraz opuszczają ją nagromadzone wcześniej emocje związane z niepewnością i strachem. Objęła rękami kolana i położyła na nich głowę, wsłuchując się w brzmienie jego głosu. Uczucie ogromnej ulgi zawładnęło teraz nią całą, to jego spojrzenie, ten gest, sprawiły, że była znów spokojna o jego uczucie. To krótkie przelotne spotkanie, tak wiele jej dało.
Przeszła teraz z boku sceny, by móc spokojnie na niego popatrzeć. Nie widział jej, stała w zupełnie zacienionym miejscu, gdzie nie dosięgały światła jarzących się jupiterów, upajając się widokiem biegającego po scenie i śpiewającego chłopaka, jej chłopaka…Znów była szczęśliwa.
Patrząc na te tłumy płaczących dziewcząt przed sceną, coraz mocniej biło jej serce. Pomyślała teraz , jak wiele z nich oddałoby swoje młode lata, aby być teraz na jej miejscu, móc być kochaną przez niego i kochać go odwzajemnioną miłością. Nie czuła zimna, chociaż na jej odkrytych częściach ciała pokazała się gęsia skórka. Nagle poczuła, jak ktoś zarzuca jej na ramiona kurtkę, zwracając się do niej słowami:
-No i czemu tu tak marzniesz?
-O, David – uśmiechnęła się – A tak stoję i słucham, nie chciało mi się iść do namiotu.
-Fajnie grają moje chłopaki, nie? – powiedział mężczyzna z dumą, ciągnąc ją przy tym za rękę – Chodź pod scenę, co tak z boku będziemy stali!
Nie opierała się, sama by tam nie podeszła, ale z nim czuła się pewnie, bo to on ją tam zaciągnął. Była typem kobiety, która chociaż czasem spontaniczna, niesamowicie dbała o pozory. Teraz też, chociaż wokalista bardzo przyciągał jej wzrok, starała się jak najmniej na niego zerkać. Rozmawiała z Davidem, jeżeli ich pokrzykiwania których tłem był koncertowy zgiełk, można było w ogóle nazwać rozmową.
Mile zaskoczony jej obecnością Bill, wlepiał w nią swój rozmarzony wzrok. Bynajmniej on nie dbał o żadne pozory. Po raz pierwszy widział ją z tej strony sceny, na swoim koncercie i dlatego właśnie chciał śpiewać tylko dla niej, choćby to miało się skończyć skandalem. Co jakiś czas ich stęskniony wzrok spotykał się, czuła się trochę nieswojo i miała nadzieję, że niewiele osób zauważy, że patrzy przede wszystkim na nią. Jednak to nie były jedyne oczy wpatrujące się w nią tego wieczoru…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beata dnia Sob 20:12, 18 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Sob 16:11, 11 Lis 2006 Powrót do góry

Pieknie zakończyłaś. Tak tejemniczo i...
Coś cudownego.
Na początku troszkę irytowało mnie to unikanie Billa przez Babette, ale potem już przestało mi to przeszkadzać. Dobrze to rozegrałaś.
I Tom zagrał sporą rolę w tym odcinku.
Bardzo mi się podobało. Dziękuję Ci za dedykację Całus.
W sumie dobrze, że masz jeszcze dużo weny i pomysłów, bo nie wyobrażam sobie, że w najbliższych odcinkach mogłoby sie to skończyć.
Akcja jest tak rozwinięta, jest tyle wątków, zagadek...
Stworzyłaś wyjątkową atmosferę.
Czekam na kolejne części i całuję mocno.
Negai


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:44, 11 Lis 2006 Powrót do góry

Nie przyjęła propozycji :/
A... może nawet dobrze.

Ten odcinek był taki smutny, ale dający nadzieję, że się pogodzą.
Mam nadzieje, ze nie wywiną jakiegoś numeru i znów się skłucą.
A dodatkowe spojrzenie jest Martina.
On wie o wszystkim, ale chce przyłapać ich na gorącym uczynku.
Już nie mogę doczekać się tego momentu.

Martin dobrym człowiekiem?
Może i jest taki...
Ale przeszkadza w tym opowiadaniu.
Po za tym Babette nie jrst dla niego.

I nie wiem co juz mówić.
Cudownie piszesz:)

Buziaki!Smile
Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Sob 17:09, 11 Lis 2006 Powrót do góry

3 Exclamation
Czytam...

EDIT:
Beata, piekne...
Uwielbiam Twoje opowiadanie.
Tom chciał pomóc choć nie wiem w jaki sposób, ale chciał pomóc i tym u mnie zyskał w tym opowiadaniu.
Czyżby Martin tak jej się przyglądał?
Twoja historia posiada tyle zagmatwanych wątków...
Z odcinka na odcinek, gdy niektóre się rozwiązują, pojawiają sie następne.
Bardzo mi się to podoba.
Skonczyłaś bardzo tajemniczo.
Z niecierpliwością czekam na next Wink
Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:00, 11 Lis 2006 Powrót do góry

jeny co moge powiedziec... świetnie, pieknie. To opowiadanie wymiata:) poprostu kocham je i czekam z niecierpliwością na nowy parcik. buźka Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: *LuBLInEk*

PostWysłany: Pon 10:28, 13 Lis 2006 Powrót do góry

Ulalalalala... czyżby cos się działo???
Hmm... interesujące.. Mam nadzieję, że wszystko się ułożyVery Happy A Tom to niech się zajmie swojimi laskami:DVery Happy Ale cieszę się, że chciał pomóc, bo tak bez niego to byłoby mniej zabawniej:)
Mam nadzieję, że będzie wszytsko oki i juz nie mogę się doczekać dalszych części!!!Very Happy
pozdrówki


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lacuna
:]
:]



Dołączył: 16 Wrz 2006
Posty: 501 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5

PostWysłany: Sob 11:13, 18 Lis 2006 Powrót do góry

Czy jestem jedyną osobą której nie podoba się to opowiadanie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:16, 18 Lis 2006 Powrót do góry

~ddm - jak zawsze bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. Postać Toma będzie tu miała znaczącą rolę, o czym wkrótce się przekonasz. Lubię kończyć tak, żeby ostatnie zdanie dawało do myślenia. Może nie zawsze się udaje, jednak się staram.
Buziaczki Całus.

Asiulla - nie chcę uprzedać faktów, ale oni są chyba skazani na kłótnie. Staram się tak kończyć, jeśli oczywiście się uda, żeby w czytelniku rozpalić iskierkę ciekawości i pobudzić do myślenia. Tym razem udało się. Dziękuję Very Happy

Dranisiaa - dziękuję, naprawdę jest mi bardzo miło, że tak uważasz. Chyba nie ma osoby, żeby się nie zastanawiała kto to patrzył, niezmiernie mnie to cieszy, że dałam do myślenia. Pozdrawiam Very Happy

KIKA - bardzo dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba. Pozdrawiam Very Happy

Olcia - starałam się tak naturalnie ukazać ten luz Toma, stąd te teksty. Chłopak lubi laski i tyle, musi sobie coś na ich temat pogadać. Mam nadzieję, że udało mi się. Pozdrawiam i dziękuję Very Happy

Czarnulka - nie, napewno nie jesteś jedyną. Wielu osobom się nie podoba, więc po prostu tu nie wchodzą. Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:15, 18 Lis 2006 Powrót do góry

Dla Negai i wszystkich czytelniczek.

Część 30.

-O nie moja pani! Teraz nie wymigasz się! – usłyszała za plecami głos Toma, który chwycił ją za rękę, kiedy już miała wsiadać do autokaru -Już po koncercie, nie musisz nic ustalać ani omawiać, jedziesz z nami – mówił stanowczo i uśmiechając się przy tym uroczo, ciągnął ją w stronę ich samochodu.
-A czemu ci tak na tym zależy? – roześmiała się podążając posłusznie za nim. Pierwszy kontakt wzrokowy z Billem, miała już za sobą, teraz ciekawa była jego miny na jej widok, zakładając oczywiście, że brat go nie powiadomił o swoich zamiarach.
-Obiecałaś mi rozmowę.
-Ja? – zdziwiła się – Ależ ja ci nic nie obiecywałam!
-Nie? – spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami –To pewnie inna mi obiecywała – stwierdził z głupawym, aczkolwiek sympatycznym uśmieszkiem.
-Całkiem możliwe - Babette roześmiała się głośno, rozbawiona jego dowcipem. Był naprawdę sympatyczny, miał w sobie jakiś nieodparty urok i czarujący uśmiech.
-Ojej, tego nie przewidziałem – zatrwożył się, kiedy zobaczył przed samochodem niemałą gromadkę, żądnych autografów fanek, które oblepiały teraz pozostałą trójkę chłopaków. Kilka dziewcząt na ich widok odkleiło się od grupy i podbiegło do Babette i Toma, wyciągając ręce z kartkami.
Niektóre, obrzuciły Babette wściekłym spojrzeniem, tym bardziej że Tom prowadził ją za rękę. Cała ta sytuacja wydawała jej się komiczna. Pospiesznie wyswobodziła się z jego uścisku i chciała stanąć gdzieś dalej, ale ten jej na to nie pozwolił, zagarniając ją ramieniem i kompletnie ignorując dziewczyny.
-Nie, nie! Nie puszczę cię, jeszcze gdzieś uciekniesz – zwrócił się do niej.
-Daj spokój, nie ucieknę, no rozdaj im te kilka autografów, bo mnie tu pobiją – powiedziała mu do ucha, będąc nieświadomą, że całej tej dziwacznej sytuacji przygląda się ukradkiem, podpisując kartki Bill. Był zupełnie zdezorientowany i zły. “Co ten idiota znowu wykombinował?” – zastanawiał się, w dodatku zażyłość z jaką traktował Babette, irytowała go.
Tom rozdawał autografy, ale cały czas rozmawiał z nią i do niej się uśmiechał. “Mógłby podpisać cyrograf samemu diabłu, a ręczę, że nawet by nie zauważył” – zdenerwował się brat -“Ja go chyba dzisiaj zabiję”.
-Dobra dziewczyny, na dziś wystarczy! – niemal krzyknął Tom, co spotkało się z jękiem zawodu zgromadzonych. Do akcji natychmiast przystąpił ochroniarz, robiąc im miejsce, aby swobodnie mogli dojść do samochodu. Będąc obok siebie, bracia obdarowali się dwojakiego rodzaju spojrzeniami. Tom zerknął na Billa z uśmiechem triumfującego samca, na co ten odpowiedział mu wzrokiem pełnym wściekłości.
Zanim Bill podpisał ostatnią kartkę, Tom z Babette już siedzieli w samochodzie, zaśmiewając się prawdopodobnie z tego o czym chłopak opowiadał.
-Gustavowi to aż pałeczka z wrażenia wyleciała! – właśnie kontynuował swój wywód, kiedy do samochodu wsiadła pozostała trójka. Bill, wściekły jak gradowa chmura, usiadł obok brata, którego teraz, gdyby nie więzy krwi, zapewne udusiłby gołymi rękami. Chłopaki, nawet nie słysząc historii od początku, już doskonale wiedzieli o czym Tom opowiada.
-Dobrze, że chociaż rytmu nie pomylił – roześmiał się Georg. Wszyscy świetnie się bawili oprócz Billa, który siedział ze wzrokiem wlepionym w jakąś wiadomość w swoim telefonie i udając, że nie interesuje go ta opowieść zacisnął zęby, odliczając w myślach do dziesięciu.
-A ona dopiero po kilku dobrych minutach zorientowała się, że opadła jej bluzka, bo Bill tak się w nią wgapiał, aż pomylił tekst! – dodał Tom i znów wszyscy mieli niezły ubaw. Chłopak teraz już nie wytrzymał:
-Chyba cię popieprzyło! Sam się do niej śliniłeś jak zobaczyłeś jej cycki!
-Akurat! – odpierał atak Tom, który się świetnie bawił kosztem brata – To ty zamiast drugiej zwrotki zacząłeś śpiewać znowu pierwszą! Dla mnie taki widok to normalka, zresztą małe miała – stwierdził tonem Casanovy i machnął ręką Tom, rozpierając się w samochodowym fotelu.
Cała reszta, łącznie z Babette i z Davidem, znów śmiała się głośno, tym razem ze stwierdzenia i z zabawnej miny Toma. Właśnie teraz Babette przestała wątpić w jego uwodzicielskie zdolności, i chociaż w tej chwili nikogo nie podrywał, emanował z niego jakiś wyjątkowy czar, który sprawił, że zupełnie zmieniła o nim zdanie i bardzo polubiła go. Zastanawiało ją jednak to, o czym tak usilnie chciał z nią rozmawiać.
Kiedy już podjechali pod hotel, Tom widząc znów tłum spragnionych autografów fanek, wysiadł z samochodu zwracając się do nich:
-Ja nic już dzisiaj nie podpisuję! Jestem głodny! Jestem bardzo głodny i mogę zaraz kogoś ugryźć! Na przykład w wyciągniętą rękę!– powtarzając te słowa, szedł za śmiejącą się Babette. Jednak skusił się i podpisał kilka kartek co ładniejszym dziewczynom.
W hotelowej restauracji zobaczyli suto zastawiony szwedzki stół, który już był oblegany przez ekipę radia, koncertujące gwiazdy oraz zaproszonych gości. Grała muzyka, a pusty jak na razie parkiet, czekał na chętnych do tańca. Tom ani na chwilę nie odstępował Babette, przez co nie dawał Billowi szansy porozmawiania z nią, a nawet nie reagował na jego znaki.
-Robi mi debil na złość, ja mu chyba dzisiaj wpieprzę – wyżalał się Bill do Georga, zajadając ze swojego talerzyka pokaźną porcję sałatki.
-Daj spokój, przecież ci jej nie odbije – roześmiał się Georg – Jeszcze zdążycie porozmawiać.
-A tak chciał dziewczyny od Nadine wyrywać, to się baran tu uczepił…Przez niego czuję się jak małe dziecko, które widzi na wystawie zabawkę, a nie może jej mieć.
-Daj spokój, a właśnie, co do dziewczyn - podłapał temat Georg – Widzisz tę czarną? Jest niezła i cały czas tutaj zerka.
-Jak zerka, to startuj… - odezwał się beznamiętnym głosem Bill.
-To idę! – rozochocił się Georg i ruszył w stronę rzeczonej dziewczyny.
“Jesteś, a jakby cię nie było…” – myślał rozgoryczony Bill –“A wszystko przez mojego braciszka idiotę…”. Miał niesamowitą chęć po prostu podejść i poprosić o chwilę rozmowy, lecz obawiał się trochę jej reakcji oraz tego, że mogą coś zauważyć inni. Stał więc zupełnie sam, oparty o bar, śledząc wzrokiem każdy jej ruch.
-Pani chciała cię poznać – wyrwał go z zadumy głos Georga, który stał obok niego wraz z zalotnie uśmiechającą się
brunetką, która właśnie wyciągała do niego rękę:
-Cześć, jestem Dagmar.
-Bill – odpowiedział bez przekonania, po czym uścisnął dziewczynie dłoń. Wszystko czego teraz pragnął, to była możliwość rozmowy z Babette, a nie zawieranie nowych znajomości.
-Miło mi, zawsze chciałam cię poznać...
-Tańczysz w formacji Nadine? – zapytał z wymuszonym uśmiechem.
-Tak od dwóch lat – odpowiedziała dziewczyna. Obrzucił ją badawczym spojrzeniem. Była dość ładna, o ile tak zakochany facet mógł w ogóle obiektywnie to ocenić, dla niego przecież i tak liczyła się tylko jedna kobieta.
-A jak do niej trafiłaś? – postanowił z grzeczności pociągnąć konwersację, chociaż i tak wszystko to, o czym zaczęła opowiadać Dagmar, nie pozostawało na długo w jego pamięci.
-Napijesz się czegoś? – przerwał jej, a kiedy się ochoczo zgodziła, usiedli przy barze zamawiając trunki.
Dziewczyna coś mu opowiadała, podczas gdy on nerwowo błądził spojrzeniem po sali w poszukiwaniu swojej miłości, lecz Babette ani Toma, nie było w zasięgu jego wzroku. Uczucie strachu sparaliżowało teraz jego ciało. Jeszcze raz dokładnie się rozejrzał. Nigdzie ich nie było. Jak to możliwe, że nie zauważył kiedy wyszli?
-Bill, czy ty mnie słuchasz? – zapytała nieśmiało Dagmar.
-Tak! Nie… to znaczy… przepraszam cię, ale muszę odnaleźć brata – odparł nieskładnie, po czym wstał i ruszył na poszukiwania. Obszedł salę dwa razy, a coraz czarniejsze myśli nawiedzały jego zrozpaczony umysł. “Gdzie oni mogą być?” – pytał sam siebie – “A jeśli oni… Nie! To niemożliwe, przecież nie mogliby mi tego zrobić!” – starał się nie myśleć o najgorszym, ale strach podpowiadał mu drastyczne domysły.
-Nie widziałeś Toma? – zapytał napotkanego Gustava.
-No kręcił się tu gdzieś z tą twoją, ale nie wiem gdzie są – odpowiedział chłopak i wrócił do rozmowy ze znajomymi. Zdenerwowany i bezradny stanął na środku sali, zupełnie nie wiedząc gdzie ma ich szukać. Wyrzucał sobie, że nie podszedł do niej od razu i nie zainicjował rozmowy. Jedyne miejsce gdzie teraz przyszło mu do głowy ich poszukać, to pokój. Na samą myśl o tym, przeszył go lodowaty dreszcz. Może lepiej tam nie iść i niczego nie wiedzieć, uwierzyć potem w każdą bajeczkę jaką mu opowiedzą? Zatrzymał się na chwilę w drzwiach i zacisnął dłoń na framudze, opierając o nią czoło. "Nie zrobiliby mi tego!"- pomyślał z całą stanowczością i skierował swoje kroki w stonę windy...

***

Babette otulona ciepłym swetrem wolno stąpała po pustej o tej porze ulicy. Chłodny wiatr targał jej sukienkę i włosy.
-O czym tak usilnie chciałeś ze mną porozmawiać, że aż wyciągnąłeś mnie na spacer? - zapytała idącego obok niej w milczeniu Toma. Kilka metrów za nimi snuł się smętnie ochroniarz, który gdyby nie to, że dobrze mu płacili, w takich właśnie chwilach miał pewnie chęć rzucić tę robotę.
-Miałem ochotę trochę się przewietrzyć, zresztą tam by się nie dało spokojnie pogadać - odparł poważnym i spokojnym głosem - A chciałem porozmawiać o... no, przecież wiesz...
-O Billu, tak? - zajrzała mu w oczy - Czy coś się stało?
-Właściwie nie, ale chciałem żebyś coś wiedziała... te ostatnie dwa tygodnie, wycisnęły z niego całą radość życia... On bardzo cię kocha...
-A myślisz, że ja jego nie? - zatrzymała się na chwilę - Myślisz, że się nim bawię tak?
-Teraz już nie... -odpowiedział cicho, głosem pełnym skruchy.
-Wiem, że tak myślałeś Tom, wyczuwałam twoją niechęć do mojej osoby, dlatego tak mnie zdziwiło, że zaprosiłeś mnie do waszego samochodu.
-Po waszym powrocie z Marsylii był taki szczęśliwy, cieszyłem się jego szczęściem, nabrałem też przekonania do ciebie, ale ostatnio...
-Ostatnio jest sam sobie winny! - przerwała mu w pół zdania donośnym głosem Babette - Wiesz ile ja ryzykowałam żeby do niego wyjść? A on mnie tak po prostu odtrącił, zarzucił mi zdradę, odepchnął...
-Wiem, opowiadał mi, ale potem tego żałował...
-Tak bardzo, że nawet nie mógł zadzwonić? To żal mu nie pozwolił, czy jego głupia męska duma?
-Bał się...
-Czego? Przyznać się do błędu? A teraz? Nawet się do mnie nie odezwał... - powiedziała głosem pełnym wyrzutu.
-Nie miał okazji, przeze mnie, to ja mu cały czas celowo utrudniam... - Tom tajemniczo się uśmiechnął.
-Jak to utrudniasz mu? Tom, o czym ty mówisz? - zapytała Babette
-Muszę ci się do czegoś przyznać - zaczął niepewnie, patrząc na jej reakcję, ale Babette tylko słuchała go nic nie mówiąc - To ja go kiedyś namawiałem, żeby się tobą nie dzielił, żeby wyegzekwował od ciebie odejście od twojego faceta, ale sugerowałem tylko szczerą rozmowę, a nie głupie wyskoki jak ten ostatni...To co zrobił było chore, dlatego chciałem, żeby jeszcze trochę się pomęczył.
-Dlaczego go do tego namawiałeś?
-To logiczne, dziwiłem się, że godzi się na taki układ, ja bym nie chciał, żeby kogoś kogo kocham obmacywał inny facet - wyrecytował jednym tchem, jakby obawiał się, ze zabraknie mu odwagi, żeby dokończyć.
-Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nasza sytuacja jest wyjątkowa? Ja mu to w Marsylii wytłumaczyłam, nie kocham Martina, ale nie mogę na razie od niego odejść, wiem, na pewno myślisz, że jestem wyrachowana? - znów spojrzała mu w oczy.
-Nie, teraz już cię rozumiem, Bill mi opowiadał, musicie zaczekać...
-Cieszę się, że mnie rozumiesz i popierasz - uśmiechnęła się Babette i cmoknęła go w policzek.
-Bardzo cię polubiłem, wiesz? - wyznał Tom - Nie dziwię się, że mój brat tak się w tobie zakochał, jesteś nie tylko piękna ale i mądra.
-A ja nie dziwię się, że tyle dziewcząt się kocha w tobie, jesteś dowcipny i czarujący, świetny z ciebie chłopak - odpowiedziała komplementem na komplement i obydwoje się roześmieli.
-Wracajmy już, bo jak znam życie, to on tam się miota w rozpaczy i gotów nas posądzić o coś bardzo niecnego - zażartował chłopak.
Kiedy weszli do hotelowego holu, Bill siedział na podłodze, w głębi pod filarem, obejmował rękami kolana, a czoło miał na nich wsparte. Kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi, podniósł głowę, a gdy spostrzegł że to oni, gorączkowo się poderwał. W jego oczach malował się ból i strach.
-Gdzie byliście...? - zapytał nieśmiało. Babette przystanęła , a Tom, widząc jego stan kompletnego rozbicia i bezradność, pospieszył z odpowiedzią:
-Byliśmy na spacerze, chcieliśmy porozmawiać w spokoju.
Bill popatrzył na niego pełnym obłędu wzrokiem, którego Tom się przestraszył.
-To ja was zostawiam - powiedział szybko i okrążając brata, zniknął w korytarzu prowadzącym do hotelowej restauracji. Babette, wpatrzona w jego pełne przerażenia oczy zrobiła kilka kroków do przodu. Już nic dla niej nie istniało, liczył się tylko on, taki bezbronny, przytłoczony swoim lękiem. Stał na wprost i żebrał spojrzeniem o przebaczenie. Jakaż niepewność musiała go wypalać, kiedy zniknęła z jego bratem, co musiał czuć? Tom go znał, wiedział, że będzie zrozpaczony przez tę ich nieobecność, nie mylił się. Teraz on zrobił kilka kroków naprzód. Była na wyciągnięcie dłoni, ale nie śmiał.
-Czy mogę cię przytulić...? - wyszeptał cicho. Miała w oczach łzy szczęścia, a jakaś niewidzialna dłoń euforii ściskała teraz jej gardło. Nie byłaby w stanie nic powiedzieć, skinęła więc tylko głową. Jego ręce oplotły zachłannie jej ciało. Poczuła ciepło, za którym tak bardzo tęskniła, a w jej umyśle znów zrodziła się iskierka pożądania. Przez dłuższą chwilę stali złączeni uściskiem swoich rąk i niewidzialną klamrą miłości, tak wielkiej, jaką niewielu ludzi jest w stanie siebie obdarzyć. Spojrzeli sobie w oczy, a wtedy on dotknął jej twarzy z delikatnością odczuwaną w sercu.
-Przepraszam... - pocałował ją łagodnie w policzek - ... za wszystko... - musnął ustami z drugiej strony - ...wybacz... - wilgotny ślad na czole - ...tak tęskniłem... - dotknął jej ust. Jeszcze raz spojrzał w jej ciemne źrenice, zadrżał i wciągając do płuc potężną dawkę powietrza pocałował ją mocno i zachłannie. Nie była mu dłużna, z rozkoszą zatopiła się w jego namiętnym i tęsknym pocałunku. Z niewielkiej iskry, którą wykrzesało spojrzenie, zrodził się w nich płomień pożądania, trawiący teraz bez opamiętania ich zmysły. W ich sercach wybuchł wielki pożar, pragnienia fizycznej bliskości ukochanej osoby.
-Chodźmy stąd... - powiedział cicho i pociągnął ją za sobą w stronę windy, która już po chwili wiozła ich do nieba rozkoszy. Nie chciał tracić ani sekundy, już za dużo czasu zmarnował na głupie gniewy. Z pasją całował każdy odsłonięty milimetr jej ciała, podczas gdy ona pijana szczęściem, znów była uległa i bezwolna. Wystarczyło tylko kilka metrów korytarza przemierzonych biegiem, drżały jej ręce, kiedy otwierała drzwi do swojego pokoju. Chyba jeszcze nigdy, aż tak bardzo go nie pragnęła, jak w tej chwili. Tuż za drzwiami, przyparł ją do ściany znów upajając się smakiem jej karminowych ust. Niewielki obrazek, strącony siłą miłosnej euforii, spadł ze ściany, a szkiełko rozbiło się na kilkanaście małych kawałeczków. Paleni żądzą, zrywali z wielką ekspresją materiał odzieży, okrywający ich spragnione ciała.
-Kocham cię... - oderwał się od jej ust i wyszeptał z trudem, uśmiechając się delikatnie i ciężko dysząc.
-Kocham cię... - wyznała, całując jego nagie ramiona. Pociągnął ją, na śnieżnobiałą pościel hotelowego łóżka. Spieszyli się do siebie, chcieli mieć siebie szybko, znów być ze sobą, nie tylko w marzeniach, ale utożsamić się z tą chwilą. Tak dawno nie sycili się swoimi ciałami, ręce bez opamiętania błąkały się wzdłuż nich po omacku, wargi zadawały kolejną przyjemność. Oddychała głęboko, gdy jego usta błądziły po jej plecach, a palce dawały pieszczotę wnikając w nią głęboko. Zaciskała dłonie, na wchłaniającej żar miłości, białej pościeli. Znów był tylko dla niej, swoim ciałem i wszystkimi zmysłami, a ona dla niego, z całym sercem przepełnionym wielką miłością, której płomień wciąż rósł, podsycany ogniem namiętności. Oddawała mu siebie, wodziła po nim językiem, coraz niżej, do upragnionego celu. Jęknął cicho kiedy poczuł jej gorące i mokre usta. Natychmiast wprawiła je w ruch, obejmując go jednocześnie dłonią. Uniósł głowę, przymykając nieznacznie oczy z rozkoszy, ale obserwując jej poczynania i upajając się tym niesamowitym widokiem. Podniecenie aż bolało, miłość paliła żywym ogniem, a namiętność rozniecała ten ogień. Wiedział, ze dłużej nie jest w stanie wytrzymać, marzył o tym, by być w niej. Przekręciła się na plecy w poprzek łóżka, a jej długie włosy spłynęły kaskadą na podłogę.
-Pragnę cię... teraz, chcę cię mieć w sobie... - usłyszał z ust dziewczyny. Tonął w jej pełnym zmysłowości spojrzeniu, zatapiając się delikatnie w jej gorącym wnętrzu. Znów wypełniał ją całym swoim rozmiarem i ciepłem, kochał całym sobą, obserwując jej reakcję na tę miłość. Unosił się w swoich doznaniach, to znów opadał w dół tej erotycznej ekstazy, czuł zapach i żar miłości, odpływał w cudzie istnienia. Zrozumiał, że dla takich chwil warto żyć i kochać, bo miłość była podstawą spełnienia, bez niej nigdy nie poczułby takiej rozkoszy jak teraz. Splecione dłonie, złączone usta, odlatywali w swoim upojeniu, zespoleni w jedną całość. Namiętne odgłosy wypełniły pomieszczenie, a po chwili dwa nieruchomo leżące ciała, kontrastowały z białą pościelą hotelowego łóżka.
-Boję się siebie... boję się swojej miłości...- odezwał się Bill po kilku minutach , leżąc na jej nagich piersiach i gładząc miękką skórę brzucha.
-Dlaczego? - zapytała cicho, z iskierką obawy w głosie.
-Nie potrafię się czasem kontrolować... ten mój ostatni wyskok...
-Nie wracajmy do tego, proszę... - Babette pogładziła go po twarzy, skłaniając go jednocześnie do spojrzenia jej w oczy - Teraz już będzie dobrze, mamy tyle czasu tylko dla siebie...
-Nawet nie wiesz jak ja czekałem na tę trasę, jak na żadną inną...
-Ja też... - uśmiechnęła się lekko.
-Ale Tomowi i tak się oberwie - przypomniało mu się nagle.
-Daj spokój, a za co?
-Skutecznie cię ode mnie izolował cały wieczór. A właściwie to gdzie wy naprawdę byliście? - zapytał w końcu.
-Na spacerze, naprawdę, chciał pogadać, a w sali było głośno...
-Może jeszcze o mnie?
-Oczywiście, że o tobie, a o kim by innym - roześmiała się Babette.
-Mówiłem mu, żeby się nie wpieprzał, że ja sobie sam poradzę, nie! Zawsze musi na swoim postanowić! - wypalił i zamilkł.
-On bardzo cię kocha i naprawdę chciał dobrze... - Babette starała bronić Toma, chociaż wiedziała, że szczera rozmowa między braćmi jest nieunikniona.
-Wiem... ale celowo robił mi tym wszystkim na złość - powiedział już nieco spokojniej, a po chwili dodał - Wiesz jak się bałem...?
-Czego? - zapytała Babette, chociaż doskonale znała motyw jego obaw.
-Że wy... no wiesz... nawet w naszym pokoju was szukałem, bo nie wiedziałem gdzie jest twój...
-Skarbie... - powiedziała z czułością - No co ty...
-Przepraszam - wyszeptał cicho i wtulił się w nią, wdychając jej zapach.
-Teraz to już nawet z Martinem nie potrafię się kochać... – powiedziała cicho, lecz szybko zrozumiała, ze jednak niefortunnie sformułowała to zdanie. Bill spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, wyrażającym po trosze zdumienie, a po trosze zazdrość.
-Dlaczego powiedziałaś "nawet"? To co? On jednak jest najważniejszy? – zapytał, wpatrując się w nią natarczywie.
-Kotku, proszę cię, nie dorabiaj własnej ideologii, wiesz, że nie to miałam na myśli... – próbowała go uspokoić – Ty jesteś najważniejszy – dodała, pochylając się nad nim. Uśmiechnął się, przyciągnął do siebie i pocałował. Był zazdrosny, był cholernie zazdrosny, wiedział, ze trudno mu będzie żyć z myślą, że ona jest z tamtym, ale nie wiedział, że aż tak trudno. I to najbardziej go bolało.
-Szaleję z zazdrości – powiedział, kiedy już oderwali się od siebie.
-Nie masz powodu, bo kocham tylko ciebie – odpowiedziała mu.
-To odejdź od niego – znowu zażądał. Babette westchnęła głośno i usiadła.
-Czy każda nasza rozmowa, musi się tym kończyć? – zapytała podniesionym tonem – Daj mi trochę czasu, tylko tyle od ciebie chcę i już cię o to prosiłam!
Milczał wpatrując się w jeden punkt, znów wszystko psuł, a dopiero ją przepraszał, obiecywał sobie, że już nie będzie od niej niczego żądał, żeby tylko była z nim, zgodzi się na wszystko. Nie potrafił, to było silniejsze od niego.
-Więc ci dałem, minął prawie miesiąc... – odezwał się już spokojnym tonem.
-Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? – zirytowała się dziewczyna – Przecież ci tłumaczyłam wszystko, twój brat zrozumiał, a ty nie potrafisz!
-Jego to nie dotyczy bezpośrednio, gdyby był na moim miejscu, też by z tym walczył.
-Proszę cię, nie psujmy tego wyjazdu, przecież wiesz, że jestem tylko twoja... – patrzyła na niego z nadzieją. Już nie wiedziała jak ma z nim rozmawiać, chciała, żeby ją zrozumiał. Rozumiał na chwilę, a potem znów do tego wracał. Wiedziała, że tak będzie dopóki nie rozstanie się z Martinem. Usiadł i przyglądał jej się w milczeniu.
-Dobrze – odparł po chwili i przytulił ją mocno. Odczuła wielką ulgę, pomyślała, że może chociaż przez najbliższy miesiąc nie będzie drążył tego tematu. Nie wiedziała, jak bardzo się myli...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beata dnia Sob 20:13, 18 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Sob 19:17, 18 Lis 2006 Powrót do góry

1?

Dziękuję Ci kochanie za dedykację. Całus.
Jak zawsze zresztą ^^

Cytat:
Gustavowi to aż pałeczka z wrażenia wyleciała!

A to mnie rozbawiło xD Nie wiem czemu.
Jak to przeczytałam, to mnie tak jakoś chwyciło i się roześmiałam ^^

A Tom to nieźle namieszał.
Najpierw na początku, potem z tą rozmową...
No, ale nic. Przynajmniej teraz akcja rozkłada się na większą ilość bohaterów, a nie skacze jedynie między Billem a Babette.
Odcinek bardzo ładny i przyzwoitej długości. Podobało mi się niezmiernie.
Życzę Ci jeszcze więcej weny byś pisała równie pięknie (lub jeszcze piękniejsze) części.
Negai


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:29, 19 Lis 2006 Powrót do góry

Świetnie, nie mogłam doczekać się kiedy znów będą razem, ale cuje że Bill znów coś zepsuje... Masz ogromny talent gratuluje, buźka Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Nie 14:07, 19 Lis 2006 Powrót do góry

Nadrobiłam.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale skutecznie uniemożliwił mi to brak czasu.

Kochana, twoje opowiadanie z odcinka na odcinek jest coraz lepsze, ciekawsze, bardziej wciągające.
O.
I to narazie tyle, bo skończyły mi się oryginalne komplementy xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)