Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 MY IMMORTAL (ZAWIESZONE) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:55, 28 Paź 2006 Powrót do góry

Dedykacja : ~ddm i Dranisiaa



Część 27.

-Naprawdę to zrobiłaś...? – spytała cicho zszokowana Julia, kiedy Babette opowiedziała jej zajście z Madlaine.
Dziewczyna pokiwała tylko twierdząco głową.
-Ale nie powiedziałam mu, że już nam się to wcześniej zdarzało... – dodała cicho z niewyraźną miną.
-No, jeszcze by tego brakowało! Jesteś naprawdę szalona, nie bałaś się ryzyka?
-Nie zastanawiałam się nad tym, no może trochę... ale chęć zobaczenia jego reakcji, była silniejsza...
-Całe szczęście, że to się tylko tak skończyło, bo mogło o wiele gorzej – kręciła z niedowierzaniem głową przyjaciółka – Jeszcze jeździć po pijanemu samochodem? Nie poznaję cię moja droga...ty przecież zawsze byłaś w tej kwestii taka rozsądna...
Faktycznie Julia była nieco zszokowana tym co usłyszała, znała co prawda historię szaleństw w Marsylii, ale myślała, że już z tym skończyły i trochę się zdziwiła, że jeszcze im to przyszło do głowy. Po chwili milczenia jaka nastąpiła, odezwała się znów:
-Jak długo zamierzasz to ciągnąć...?
Babette jednak, patrzyła na nią bez słowa, smutnym wzrokiem.
-Chyba nie chcesz zostawić Martina? Co? – Julia pochyliła się i spojrzała przyjaciółce w oczy.
-Ja naprawdę nie wiem co mam robić... Kocham Billa, a jednocześnie nie mogę i boję się z nim być, jest tyle przeciwności..., ale chcę go kochać, swoim ciałem i umysłem, a nie żyć fantazją o nim... – westchnęła dziewczyna – Jednak nie chcę też zostawić Martina, zbyt wiele mu zawdzięczam, chociaż już sama nie wiem czy jeszcze coś do niego czuję, chyba nawet nie tęsknię za nim. Co ja mam zrobić, Julia...? – Babette spojrzała pytająco na Julię, która bardzo chciała jej pomóc, ale nie wiedziała jak. Z tym problemem jednak będzie musiała uporać się sama.
-Nie zazdroszczę ci tej całej sytuacji... – powiedziała tylko.
-No cóż, nie ma to jak kilka słów wsparcia od przyjaciółki ... - uśmiechnęła się Babette.
-Ja naprawdę nie wiem jak ci pomóc, przecież to twoje życie i twoje uczucia, musisz zdecydować sama...
-Wiem, wiem... - westchnęła dziewczyna.
-Ale jeśli mam być szczera, to wiesz jak ja to widzę? Z Billem zabrnęłaś zdecydowanie za daleko, i jeszcze to wyznanie uczucia...
-Nie mogłam tego w nieskończoność ukrywać...- przerwała jej Babette.
-Może i tak, ale zdajesz sobie z tego sprawę, że to jest zobowiązanie? Z tego co mówiłaś, to on naprawdę cię kocha, a wiesz że taki młody chłopak może być bezwzględny?
Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę wzrokiem pełnym obawy. Takiego obrotu sprawy nie przewidziała, ale przecież to tylko przypuszczenia, jednak nie wytrzymała i rzuciła pytanie:
-Co masz na myśli?
-A jeśli straci cierpliwość i powie o wszystkim Martinowi?
Julia wbiła w nią swój przenikliwy wzrok, wyczekując jej zdania na ten temat.
-Nie... to niemożliwe, nie zrobiłby tego... - skrzywiła się Babette.
-No wiesz, różne rzeczy się słyszy, skoro zabijają z miłości...
-Przestań! - krzyknęła dziewczyna, przerywając nagle Julii - Snujesz scenariusz żywcem wzięty z jakiegoś taniego filmu!
Wzburzona opadła bez sił na kanapę. Podczas gdy Julia jeszcze coś jej tłumaczyła, już nie słuchała jej wcale. Jak ciemnie chmury przed burzą, teraz naszły ją najgorsze myśli, niosące ze sobą grad obaw. A jeśli faktycznie coś głupiego przyjdzie mu do głowy, jeśli będzie go tak zwodzić? Czy byłby do tego zdolny, żeby w ten sposób zrujnować jej życie? Zastanowiła się nad tym poważnie. Kto wie, jak zareagowałby będąc na skraju wytrzymałości?
Melodyjka komórki przerwała jej rozważania.
-Odbiorę – zakomunikowała cicho i promienny uśmiech rozjaśnił jej posępne oblicze, kiedy zobaczyła na wyświetlaczu jego imię.
-Cześć skarbie – powitała go radośnie – Jak tam wypoczywasz w domu?
-Cześć kochanie, trudno to nazwać wypoczynkiem, chociaż nie powiem wyspałem się – odparł Bill.
-Czy coś się stało? – zapytała zaniepokojona, bo jego ton głosu wydawał jej się bynajmniej dziwny.
-Właściwie to nic takiego strasznego, po prostu David zadzwonił jak mnie nie było i wszystko się wydało.
-Jak to się wydało? – zapytała Babette z przerażeniem w głosie.
-Nie denerwuj się, nikt nie wie o tobie, po prostu wyszło na jaw, że wcale nie pojechałem do Berlina na lekcje śpiewu, mama się wkurzyła, ale całe szczęście, że Tom mnie o tym uprzedził jak wracałem do domu, przynajmniej wiedziałem co mam mówić – wyjaśnił chłopak.
-No, ale jak się wytłumaczyłeś?
-Musiałem przyznać się, że byłem u dziewczyny, no wiesz, nakłamałem, że jej rodzice wyjechali, że mieszka w Berlinie i że miała wolną chatę, jakoś poszło, zdaje się że mama uwierzyła, powiedziała mi tylko, żebym nie miał z tego powodu jakichś problemów – roześmiał się – Obiecałem, że będę uważał.
-A o jakie problemy chodziło? – zapytała Babette.
-Jak to o jakie, mamy to się martwią zawsze o to samo, przynajmniej moja. Nie chce za wcześnie babcią zostać!
-O, to jej raczej nie grozi, na pewno nie z mojej strony! – tym razem Babette była rozbawiona.
-Na wszelki wypadek powiedziałem, że to ja mam wszystko pod kontrolą, przecież nie mogłem się przyznać, że moją dziewczyną jest dużo starsza i obeznana w tym kobieta – odparł wesoło Bill.
Te słowa sprawiły, że malujący się podczas rozmowy na jej twarzy uśmiech, nagle zgasł, a w jej oczach pojawiły się łzy. Powiedział to, w końcu to powiedział, chociaż tak bardzo zawsze się wzbraniał, chociaż zapewniał ją, że to się nie liczy, że ważna jest tylko ich miłość, to jednak padło to z jego ust. Tak, niestety, była dla niego starszą kobietą. Kiedy mówiła o tym sama, nie czuła bólu, może dlatego, że zawsze wtedy on ją za to ganił, zapewniając o swojej miłości, ale teraz bolało, bardzo bolało... Poczuła się tak, jakby ktoś wbijał jej nóż w samo serce. Miała teraz niewysłowioną ochotę wykrzyczeć mu, że to nie ma sensu, że im się nie uda, że nawet wielka miłość nie jest w stanie pokonać przeciwności losu, jednak opamiętała się. Zdławionym głosem odpowiedziała tylko.
-Oczywiście, nie mogłeś...
-Kotku, to nie tak, przecież wiesz, że nie o to mi chodziło – próbował tłumaczyć się chłopak, kiedy zorientował się, że źle sformułował zdanie – Gdybym powiedział ile masz lat, wtedy nie dałaby mi spokoju, wypytywałaby napewno kim jesteś, a przecież ty sama chciałaś żeby nikt się na razie o nas nie dowiedział, ale kiedy już odejdziesz od Martina, ja wszystko jej powiem, przyrzekam!
-Daj spokój, nie musisz nic mówić, przecież to prawda, zawsze będę tą starszą kobietą, cześć ....
Rozłączyła się, nie dając mu możliwości na dalszą polemikę w tej kwestii, bo i po co, przecież nic by to nie zmieniło, a mogłoby jeszcze paść wiele niepotrzebnych słów.
-Co jest? – zapytała Julia.
-Nic szczególnego... – zrezygnowanym tonem odparła Babette – Po prostu powiedział o dwa słowa za dużo...

***

Przez kolejne dni unikała kontaktu z nim. Bolało ją bardzo, że to powiedział, chociaż to przecież była prawda, a on nie chciał jej obrazić. Ale powiedział to tak lekko i tak po prostu, ale z drugiej strony jak miał to powiedzieć? Przecież to była zwyczajna rzecz, była starszą od niego kobietą, więc czemu ją to aż tak dotknęło? Niekiedy nie rozumiała sama siebie.
Podczas gdy on regularnie próbował się do niej dodzwonić, ona nie odbierała telefonu, czytała tylko przychodzące co jakiś czas sms-y z wyjaśnieniami. W końcu przełamała się. Płakała, gdy znów zapewniał ją o swoim uczuciu, przepraszał, że nie miał nic złego na myśli, że kiedy tylko będzie tego chciała, przedstawi ją swojej matce. Tylko czy ona będzie kiedykolwiek tego chciała? Myślała teraz nad tym, jak może zachować się kobieta, która dowiaduje się nagle, że syn znalazł sobie niewiele od niej młodszą kochankę, która w innych okolicznościach mogłaby być jej koleżanką, a nawet przyjaciółką. Jak ona sama by się czuła będąc w takiej sytuacji? Nie była co prawda matką, ale pewnie nie byłaby tym zachwycona, zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Czuła, że choćby z tego względu ich znajomość nie przetrwa próby czasu, bo ona nie będzie mogła pokazać się tej kobiecie na oczy. Sama dobijała się wszystkimi swoimi wątpliwościami i rozterkami, w dodatku wracał Martin. Wracał nie tylko do kraju, wracał też do niej. Będzie stęskniony, głodny jej ciała i na pewno od razu będzie chciał się z nią kochać, tym bardziej, że przylatuje wieczorem. Wzdrygnęła się, na samą myśl o tym. Po takim maratonie kochania się z Billem, będzie jej trudno, jednak pójście do łóżka z Martinem było nieuniknione, ale przecież sobie poradzi, jest mistrzynią w udawaniu i znów zastosuje ten sam manewr.
Nie wyjechała po niego na lotnisko, po raz pierwszy po prostu nie wyjechała. Zastanowiła się tylko, jaki pretekst wynajdzie na tę okoliczność. Może jakaś banalna migrena, albo bolesne jajeczkowanie? A może by wogóle wymyśleć coś takiego, co uchroni ją przed pójściem z nim do łóżka? Stała na tarasie, bijąc się ze swoimi myślami, oparta o barierkę. Zapadł już prawie zupełny zmrok, a ciepły, letni wiatr wygrywał cichą melodię na małych listkach pobliskiej topoli. Nagle spostrzegła po drugiej stronie ulicy, wysoką ubraną na czarno, zakapturzoną i machającą do niej chłopięcą postać. Na ten widok promienny uśmiech rozjaśnił jej twarz. "Bill, skąd się tu wziąłeś...?" - wyszeptała do siebie z radością. Ogarnęła ją szalona euforia, chciała do niego biec, żeby się przywitać i przytlić, poczuć jego bliskość i ciepło, ale nagle niekontrolowane emocje opadły. "Przecież za chwilę będzie tu Martin !" - pomyślała w popłochu. Pożałowała teraz, że nie wyjechała po niego na lotnisko, nie zobaczyłaby Billa i nie byłaby teraz taka wewnętrznie rozdarta. "Boże, dlaczego akurat teraz, dlaczego?" - zadawała sobie w myślach pytanie. Kilka razy przemaszerowała wzdłuż balustrady tarasu, poczuła się jak zwierze zamknięte w klatce, mogące tylko z daleka obserwować swój smakowity kąsek. Tymczasem na dole, zatrzymała się taksówka, z której wysiadła kolejna, znajoma jej postać. Kierowca otworzywszy bagażnik, pospieszył podróżnemu z pomocą, w wyciąganiu z niego walizek. Zdezorientowana tą nietypową sytuacją Babette, przenosiła swój wzrok z Martina na Billa, i odwrotnie, tkwiąc nieustannie na tarasie. Z wrażenia, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Zauważyła teraz, że Bill wycofał się w bardziej zaciemnione miejsce, musiał więc go poznać. Martin tymczasem skierował swe kroki do klatki, a po niedługiej chwili już pukał do jej drzwi. Otworzyła je pospiesznie i już w progu zarzuciła mu ręce na szyję, udając ogromną radość z jego powrotu, bo po raz pierwszy nie cieszyła się wcale.
-Witaj skarbie! – odezwał się Martin – Jesteś chora? – zapytał wprost, widząc ją w szlafroku.
-Nie, po prostu bolała mnie głowa i zasnęłam, kiedy wróciłam z pracy. Chciałam po ciebie wyjechać, ale dopiero niedawno się obudziłam, więc wypatrywałam cię na tarasie – skłamała, jak zawsze z wielką gracją.
Szczęśliwy, że wreszcie jest ze swoją kobietą Martin, zaczął jej opowiadać jak świetnie mu poszło w Stanach i jak wspaniale zaprezentował swój program zarządzania. Wszystkie jego słowa były jak monotonne dźwięki, których przy jej obecnym stanie emocjonalnym, nawet nie starała się zrozumieć. Uśmiechała się tylko, kiwając na znak aprobaty głową. Jej wszystkie stęsknione myśli, szybowały teraz jak ptaki, wprost do niego, do tego chłopaka, który wiernie czekał pod jej domem, serce wyrywało się i krzyczało, że chce do niego, ciało domagało się fizycznej pieszczoty, choćby to miało być tylko lekkie muśnięcie warg, ale nieugięty umysł nie pozwalał się nawet poruszyć w kierunku drzwi. Siedziała więc, słuchając tego co mówił Martin i co tak naprawdę wcale do niej nie docierało. Podając kolację, zerknęła ukradkiem przez okno w kuchni. Minęła już godzina, a on nadal tam był. Siedział uparcie na schodkach u wejścia do domu naprzeciwko, z wzrokiem skierowanym w jej okna. Na ten widok ściskało jej się serce, tak bardzo chciałaby móc się z nim spotkać…
-Wiesz co? Zanim zjemy, to może ja wezmę prysznic? – raczej stwierdził, niż zapytał Martin – Po tylu godzinach w samolocie, czuję się nieświeżo, a może byś ze mną poszła…? – objął ją w pasie i czule pocałował w szyję.
-Nie, wiesz, nie najlepiej się czuję, zresztą już się kąpałam – uśmiechnęła się przekonująco Babette.
-Ufff… - odetchnęła z ulgą, kiedy zniknął za drzwiami łazienki. Szybko dopadła do swojego telefonu i wyszła z nim na taras, wybierając w międzyczasie numer do Billa. Kiedy tylko odebrał połączenie, wypaliła:
-Nie mogę wyjść, skarbie tak bym chciała, ale nie mogę, on dopiero przyjechał…
-Widziałem – oschłym tonem odparł chłopak – To wyjdź jak uśnie, ja poczekam – dodał stanowczo.
Zamarła. “Jak uśnie?” – pomyślała z przerażeniem – “On chyba oszalał!”
-Postaraj się, żeby szybko to nastąpiło – dopowiedział jeszcze i rozłączył się, nie dając jej możliwości wyrażenia jakiegokolwiek zdania na ten temat. Zaczęła się śmiać sama do siebie: ”Mam go do cholery uśpić?” - pomyślała -“No cóż, postaram się…”
Obserwowała jak Martin zajada się smakołykami, jakie dla niego przygotowała, modląc się, aby jak najszybciej skończył. Kiedy przełknął ostatni kęs, wskoczyła mu pospiesznie na kolana:
-Kochaj się ze mną… - wyszeptała, pobudzając jego wszystkie zmysły.
-Skarbie…jaka ty jesteś spragniona… - ucieszył się Martin, gdy tymczasem jej perfidia sięgnęła zenitu. Chciała go uśpić seksem, żeby móc wymknąć się do Billa. Sama, szybko ściągnęła szlafrok z niego i z siebie, całując go zachłannie i tak zaborczo, że przecięła o jego zęby swoją dolną wargę. Popłynęła krew, której metaliczny smak wzbudził w nim jeszcze większe pożądanie. Zachłanne ręce mężczyzny pieściły zaborczo jej piersi, a usta schodziły coraz niżej. Westchnęła głośno z udawanym podnieceniem. Tak bardzo się starała, a jednak nie mogła się opamiętać, jej myśli ulatywały gdzieś dalej, na drugą stronę ulicy, gdzie był on. Nie potrafiła teraz nawet wyobrazić sobie, że to z nim się kocha. Nie był już tylko jej marzeniem, bo przecież był tak blisko i czekał tam na nią. Pozbawiła Martina jedynej części bielizny, jaką jeszcze na sobie miał i w jednej chwili nabiła na jego gotowy do miłości sztylet, swoje kobiece wnętrze. Zdziwiony jej zdecydowaniem i tempem, jęknął tylko z podniecenia poddając się z zadowoleniem jej woli. Poruszała się na nim coraz szybciej, przymykając oczy. Tak bardzo chciałaby teraz robić to z Billem, móc czuć go w sobie, dotykać i pieścić jego ciało, a był przecież tak blisko… Teraz jej myśli omotała tylko jedna; wymknąć się do niego. Nasuwała się więc i wysuwała, pospiesznie, coraz szybciej, oby mieć to już za sobą, móc stąd uciec, biec do niego. Nie, nie biec, frunąć na skrzydłach miłości! Widziała, że Martin jest już blisko. “Nareszcie…” – pomyślała, wydając z siebie coraz głębsze westchnienia udawanego podniecenia, a w końcu okrzyk udawanej ekstazy, manipulując doskonale mięśniami swojego środka i pozorując głęboki orgazm. Tuż za nią nadeszło spełnienie mężczyzny, a po chwili już było po wszystkim. Poczuła do siebie wstręt, zrobiła to z wyrachowania, żeby Martin niczego nie podejrzewał i żeby jak najszybciej być z Billem. Pomyślała nawet, że przez to wszystko zachowuje się jak zwykła dziwka.
-Bardzo za tobą tęskniłem… - powiedział Martin, przytulając się do niej.
-Ja też… - uśmiechnęła się sztucznie, cmokając go w czoło. Wstała i skierowała swoje kroki w stronę łazienki, jednakże zboczyła z obranej drogi podchodząc do kuchennego okna. Bill nadal siedział na schodkach sąsiedniej kamienicy. Była naprawdę zdumiona jego wytrwałością i nie wiedziała ile czasu to jeszcze może potrwać.
-Idę już spać! – zakomunikowała Martinowi wychodząc z łazienki. Z wielką obawą czekała na jego odpowiedź, mógł przecież powiedzieć, że wyspał się w samolocie, że jeszcze nie przestawił się na europejski czas, albo że jeszcze poogląda telewizję. Ryzykowała wiele, ale jak mogła nakłonić go do pójścia spać? Miała jednak wiele szczęścia, bo w odpowiedzi usłyszała:
-Ja też idę, kompletnie wykończyła mnie ta zmiana czasu…
Minuty w ciemnej sypialni, wydawały jej się wiecznością. Leżała w bezruchu, oddychając miarowo i udając, że śpi, wsłuchiwała się w sapanie Martina. Czy aby na pewno już śpi? Jak sprawdzić, że spłynął na niego pierwszy, głęboki sen? A jeśli się zaraz obudzi? Postanowiła zaryzykować:
-Martin – odezwała się, ale odpowiedziała jej cisza. Upewniła się więc, że śpi, bo przecież gdyby nie spał, odezwałby się. Niemal bezszelestnie wstała z łóżka, pospiesznie zrzuciła koszulkę, nałożyła dres i adidasy. Zamykając cicho za sobą drzwi, zbiegła szybko po schodach. Serce waliło jej jak oszalałe, za chwilę wpadnie w jego ramiona, przytuli, poczuje jego bliskość i ciepło, przypomni sobie smak jego ust. Na jej widok podniósł się ze schodków i promiennie uśmiechnął. Tak jak tego chciała, wpadła mu w ramiona, tuląc się i wdychając jego słodki zapach, po chwili też znów zaznała rozkoszy, jaką przyniosło jej zatopienie się w jego ustach. Można by powiedzieć, pełnia szczęścia, teraz ta bliskość zupełnie jej wystarczyła. Ale to wszystko, ta radość i euforia, trwała tylko jedną, małą, krótką chwilę, po której Bill, zdecydowanym ruchem odepchnął ją od siebie. Zdezorientowana dziewczyna nie wiedziała co się stało, wyciągając do niego ręce i znów podchodząc bliżej, zapytała:
-Bill, co jest?
Wyciągnął rękę i gestem zaprzeczenia wskazał, żeby się zatrzymała.
-Nie zbliżaj się! Pachniesz jego wodą toaletową! – wycedził z wściekłością. Stanęła jak wmurowana:
-Bill, no co ty…? – ledwie wyjąkała – Przecież on dopiero wrócił, tylko się z nim przywitałam, a po kolacji wziął prysznic i zaraz poszedł spać… - tłumaczyła się jak mała dziewczynka, która nabroiła. Zrozumiała, że po prostu się go boi, boi się jego reakcji na to, co powiedziałby że uprawiała z Martinem seks, ale przecież nie kochała się z nim, to był tylko zimny, wyrachowany seks, nie dający jej żadnej przyjemności, ani satysfakcji, że tylko z nim jest jej cudownie, tylko jego kocha! Ale czy on w ogóle pozwoliłby jej się wytłumaczyć, a najważniejsze, czy by zrozumiał?
-Spałaś z nim…- stwierdził oschle, cały czas trzymając się z daleka od niej. Znów próbowała się zbliżyć, gdy tymczasem on się ciągle cofał.
-Nie, uwierz mi… naprawdę nic nie było, był zmęczony, szybko zasnął… -mówiła zdławionym przez łzy głosem.
Roześmiał się szyderczo:
-Kłamiesz!
-Naprawdę nie kłamię, tak się za tobą stęskniłam… - próbowała jakoś go udobruchać i choć wiedziała, że będzie trudno, jeszcze raz poprosiła – Uwierz mi…proszę…
-To przysięgnij, że nic między wami nie było! – krzyknął, chwytając ją mocno za przedramiona.
-Przysięgam… - wyszeptała cicho patrząc na niego załzawionymi oczami. Znów zobaczyła jego inne oblicze, tym razem było tak bardzo zaborcze, jeszcze nie widziała takiej furii w jego oczach, a czekolada w tęczówkach gotowała się. Teraz naprawdę się bała.
-Na moje życie przysięgnij… - syknął. Dreszcz strachu ogarnął całe jej ciało, a na twarzy malowało się uczucie przerażenia. Patrzyła na niego wystraszona i osłupiała, nie mogąc wydusić z siebie takiej przysięgi. Coś jej w duchu mówiło, że to tylko puste słowa, a znów z drugiej strony bała się wziąć za nie odpowiedzialność. Gdyby przypadkiem coś mu się kiedyś stało, nigdy by sobie tego nie wybaczyła, obwiniając się. Tymczasem on, wyczekująco i z wściekłością wpatrywał się w jej źrenice, po chwili jednak odezwał się, potrząsając nią:
-Widzisz jak kłamiesz... te wszystkie twoje wyznania, obietnice... nie wierzę w to, rozumiesz?! Nie wierzę w ani jedno twoje słowo!- mówił coraz głośniej, a na końcu już prawie krzyczał. Ściskał tak mocno, że zabolały ją ręce, aby po chwili znów odepchnąć.
-Ale ja cię naprawdę kocham... - powiedziała cicho przez łzy. Uśmiechnął się ironicznie, cofając wolnym krokiem do tyłu i kręcąc przecząco głową. Znów chciała do niego podejść, ale machnął tylko na znak protestu rękami. Jeszcze nigdy nie widziała go takiego, no może z wyjątkiem sytuacji z Madlaine, ale wtedy miał powód, a teraz? Co w niego wstąpiło? Przecież zgodził się na taki układ, może tylko na pewien czas, ale nie było mowy na jaki. Czyżby według niego ten czas już się skończył? Nagle przestał się cofać, po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł. Zdezorientowana Babette stała jak wmurowana.
-Bill - wymówiła jego imię, nie krzyknęła już nawet, ale usłyszał. Rzucił jej tylko zza ramienia wściekłe spojrzenie i nie zatrzymując się, przyspieszył kroku, aby po chwili zniknąć za rogiem ulicy. Zrezygnowana, zrozpaczona i kompletnie bezradna, przykucnęła w tym miejscu, w którym stała. Chciała krzyczeć, płakać, może nawet w swojej wściekłości coś stłuc, lub zniszczyć. Nagle jej umysł, zaczęły nękać pytania, dlaczego on to zrobił, czemu ją właśnie teraz tak poniżył? Biegła do niego stęskniona, z nadzieją na chwilę upragnionej pieszczoty, gdy tymczasem ledwie wtuliwszy się w niego, została brutalnie odtrącona, tylko właściwie dlaczego? Bo pachniała męską wodą toaletową? Czy to zaiste był wystarczający powód? Przecież nie wiedział...
Wstała, przeciągając spoconymi z nerwów dłońmi po bluzie. Zrezygnowana otarła swoją zapłakaną twarz. Na ulicy o tej porze było prawie pusto, wolnym krokiem przeszła przez jezdnię, kierując się w stronę domu. Jeszcze zerkała w stronę budynku za którym zniknął, jeszcze miała nadzieję, że się rozmyślił i tu wróci. Chociaż bardzo by tego chciała, jednak była zbyt dumna, żeby za nim pobiec. Nie spodziewałaby się jednak, że cały czas zwrócone są na nią czyjeś oczy, a długość niemalże każdego kroku jest mierzona wnikliwym spojrzeniem.
Kiedy jej postać zniknęła pod zadaszeniem klatki schodowej, ktoś odszedł od okna...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beata dnia Sob 17:58, 04 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Sob 16:56, 28 Paź 2006 Powrót do góry

Beatko...
Okropnie smutny odcinek. Szczególnie koniec, gdy zdarzyło się im coś takiego...
Nie wiem, co zrobiłabym na miejscu Babette, ale wybrała chyba najgorsze wyjście ze wszystkich.
Wszystko się posypało, jeśli chodzi o 'związek' z Billem, a Martin na pewno nie da się zbyt długo nabierać na te bajeczki.
Przykre.

Część nazwałabym taką "umiarkowaną". Były znaczne ilości opisów, ale także dużo dialogów. Wszystko się zrównoważyło.
Bardzo ładnie.
Dziękuję za dedykację. No i jak zwykle życzę Ci dużo weny.
I czytelników!
Negai


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alex_92
:-(
:-(



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 10:18, 29 Paź 2006 Powrót do góry

cos niesamowitego...
sumtna ta czesc... ciekawe co sie z nimi stane
kogo wybierze Billa czy Martina ??
czeka mna nastepna czesc
pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:40, 29 Paź 2006 Powrót do góry

Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej części.
Znaczy skomentowałam, ale zrobiło się czary mary i się nie dodała...

Ten odcinek...
Był cholernie smutny.
Mówiłaś coś o czarnych chmurach...
Ale to było dawno.
Myślałam już, że będzie dobrze.

Ech...

Ale jeszcze się ułoży...hm?

Jak uprawiała sex z Martinem to to wszystko wydawało mi się takie obrzydliwe.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maunus
:-(
:-(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P

PostWysłany: Pon 13:27, 30 Paź 2006 Powrót do góry

Beatko, jesteś dla mnie genialna...
Przepraszam, że nie komentowałam wszystkich odcinków. Wiedz, że czytałam je regularnie i byłam nimi zachwycona!...
Ten odcinek dosłownie zwalił mnie z nóg... Najbardziej ruszyło mnie to zdecydowanie i twardość Billa. Poza tym pokazał Babette, że dość manipulacji i zdrady, czas na ustatkowanie Razz Wszystko się tak pogmatwało, że skręca mnie z ciekawości, co będzie dalej...
Uzależniasz kobieto, uzależniasz... Cool
Pozdrawiam i czekam na więcej ;*;*;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: *LuBLInEk*

PostWysłany: Pon 20:11, 30 Paź 2006 Powrót do góry

O żesz ty!
Trafił mnie jasny szlag!
Coś takiego! Widać, że nie tylko Martin jest dobrym kłamcą! No i wszystko się psuje! To niesprawiedliwe! To nie tak miało być!
Naparwdę się wkurzyłam! wrrrrr....
A Bill zachował się trochę po dziecinnemu. Co z tego, że pachniała jego wodą toaletową! Przeciez mogła się do niego przytulić, nie?! Pewnie Tom go podpuścił...Very Happy
Jednak mimo, że się tak zdenerwowałam podobał mi się ten odcinek. Mimo, że był smutny to wywołał we mnie wiele emocji! I dlatego tak bardzo kocham twoje opowiadanie!
Bardzo podoba mi się odcienek i już nie mogę się doczekać następnej części... Ale i trochę się jej obawiam... Boję się tego, co może jej powiedzieć Martin...
Pozdrawsiam cieplutko:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Czw 20:25, 02 Lis 2006 Powrót do góry

Bardzo dziękuję za dedykacje...
Odcinek świetny...
Nie miałam komputera (zepsuł się Sad ) ale ja po prostu wiedziałam, że dodasz w tym czasie nową część (jakaś telepatia, czy co?)
Zachowanie Billa trochę mnie zaniepokoiło...
Ale właśnie takie sytuacje lubię...
Coś się psuję, ale zawsze mam nadzieję, że sie naprawi.
Przy samym końcu aż otworzyłam usta ze zdziwienia...
Martin, widział
Oj... Ciekawe co zrobi z tą sprawą.
Coś mi się wydaje, że albo zrobi jej awanturę, albo będzie cicho, a później zadręczy ją psychicznie.
Ale to tylko moje domysły.
Czekam na kolejny part Exclamation
Pozdrawiam Exclamation

P.S.: Deklaruję się jako prawdziwa stała czytelniczka Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:20, 04 Lis 2006 Powrót do góry

~ddm - dziękuję słońce Ty moje. W ich związku jeszcze nie wszystko stracone. A wena jest, teraz narzekać nie mogę, za to czasu brak, żeby ją spożytkować. Czytelników też nie brakuje, tylko gdzie indziej. Tutaj najbardziej trzymasz mnie Ty.
Całuję Cię mocno i cieplutko:* Very Happy

alex_92 - tak szybko się wszystko nie wyjaśni. Dziękuję i pozdrawiam Very Happy

Asiulla - to co robiła z Martinem, właśnie miało takie być, wyrafinowane i obrzydliwe.Dzięki za komentarz Very Happy

Maunus - cieszę się, że nadal podoba Ci się, dziękuję. Nie wiem czy to ustatkowanie o którym piszesz, byłoby dobrym wyjściem z sytuacji. Za dużo przeciwności. Pozdrawiam Very Happy

Olcia - cieszę się, że odczuwasz emocje czytając to. No wiesz, Bill jest zazdrosny o wszystko, o każdy dotyk i niewinne przytulenie. Pozdrawiam Very Happy

Dranisiaa - no kombinuj co ten Martin zrobi, mogę tylko powiedzieć, że coś zupełnie innego niż się spodziewasz.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:02, 04 Lis 2006 Powrót do góry

Dla ~ddm i Negai.

Część 28.

Za kolejnym uderzeniem w klawisz spacji, coraz bardziej zaciskał zęby i coraz więcej łez napływało mu do oczu. Z każdego oglądanego zdjęcia uśmiechała się do niego, czasem bardzo wesoło, czasem figlarnie, to znów uwodzicielsko patrzyła mu prosto w oczy, siedząc na kamienistej plaży na tle lazurowego nieba. Znów jak bumerang, wróciły wspomnienia z Marsylii. Już nawet nie bolał go tak bardzo incydent z Madlaine. Delikatnie przesunął dłonią po ekranie swojego laptopa. Tak bardzo chciałby teraz dotknąć jej twarzy… Zmysłowo obrysował palcem kontur jej ust na zdjęciu, gdyby mógł poczuć ich smak, wtopić w nie bez opamiętania swe wargi i całować do utraty tchu. Zamiast tego jednak, na wspomnienie owego wieczoru sprzed dwóch tygodni poczuł ukłucie w sercu. Żadnego sms-a, żadnego telefonu, a upłynęło już tyle czasu… Przez pierwsze dwa dni był wściekły, potem się bał i chociaż tęsknota pastwiła się nad nim niemiłosiernie, nie miał odwagi do niej zadzwonić. Dręczył się za to wspomnieniami, oglądając codziennie te zdjęcia i obwiniał się. A jeśli ją zranił, jeśli niesłusznie ją posądził? Przecież tyle ryzykowała wymykając się z domu, biegła do niego z taką radością, była taka ufna, gdy on tymczasem tak po prostu ją odtrącił. Zachował się jak egoista, bo właściwie jakim prawem żądał od niej właśnie teraz bezgranicznej wierności? Bolało go, że tamten z nią jest, że ją przytula, dotyka, pieści, ale był pewien, że ona kocha tylko jego i w tym miał nad nim przewagę, bo przecież gdyby kochała Martina, to czy wyszłaby do niego tego samego wieczoru w którym tamten wrócił?
Westchnął ciężko, był teraz rozgoryczony i zły na siebie. Jeśli ona mu tego nie wybaczy…?
-Cholerna idiotka! – wyrwał go z zadumy dziki okrzyk brata i trzaśnięcie drzwiami. Spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.
-Przyprowadziła jakieś dwie koleżanki! Wyobrażasz sobie? – relacjonował przebieg nieudanej randki Tom, nalewając sobie w międzyczasie colę do szklanki – Bała się, że ją od razu przelecę czy co? – pociągnął duży łyk ulubionego napoju i po chwili dodał – Ja nie przelatuję na pierwszych rankach, co nie brat? – roześmiał się wesoło. Nie doczekawszy się jednak odpowiedzi, uśmiechnął się ironicznie, kręcąc głową:
-A ty co? Znowu to psychiczne samookaleczanie się?
-Daruj sobie… - odpowiedział beznamiętnym głosem Bill.
-Czego się tak męczysz? Zadzwoń do niej! – skwitował Tom, zrzucając z łóżka jakąś koszulkę i dwie pary spodni, po czym sam się na nim położył. Dla niego było wszystko proste i jasne, albo panna była, albo nie, żadnej ciuciubabki i zero niejasności. Preferował prosty i nieskomplikowany układ, może jego psychika była mniej złożona niż jego brata? Tamten zawsze miał jakieś problemy sercowe, niemal od niepamiętnych czasów, i te jego ciągłe wyrzuty sumienia. Czasem Tom, pomimo najszczerszych chęci nie potrafił go zrozumieć. Tym bardziej teraz, przecież sam się zgodził na ten układ, a stroi jakieś fochy? To było dla niego bynajmniej dziwne.
-Jeszcze wytrzymam te dwa dni, bo nie wiem czy mam po co dzwonić…
-W sumie masz rację, a mnie tam jest obojętne i tak już patrzę przez dwa tygodnie na twoje zwłoki, to te dwa dni nie zrobią żadnej różnicy, tylko nie wiedziałem, że ty taki zawzięty jesteś.
Bill milczał. Sam się sobie dziwił, że tyle wytrzymał, gryzł się przez prawie dwa tygodnie, ale nie zadzwonił, a z każdym dniem było mu coraz trudniej, tym bardziej, że ona też nie odzywała się. Tylko czego mógł się spodziewać po tym co jej zrobił, czy on w takiej sytuacji pierwszy by do niej zadzwonił?
-Ślicznie tu wyszła z Madlaine…- powiedział po chwili, wpatrując się w monitor laptopa.
Tom leżał z rękami założonymi pod głowę obserwując brata. Wiele różnych słów cisnęło mu się na usta pod jego adresem. Za każdym razem przysłowiowo gryzł się w język, lecz tym razem nie wytrzymał:
-Ale z tą Madlaine to dałeś plamę, eh… - westchnął – Takie dwie laski, zamiast skorzystać z okazji, kurde…
Bill spojrzał na niego piorunującym wzrokiem i z politowaniem pokręcił głową.
-Erotoman od siedmiu boleści… - mruknął.
Tom jakby tego nie słyszał, bo kontynuował bez odzewu dalej swój wywód, wlepiając rozmarzony wzrok w sufit:
-Zmarnować taką okazję, to tylko mój niedorobiony braciszek potrafi, aj… żeby mnie się coś takiego przytrafiło…
Najwyraźniej Tom, doskonale sobie to wszystko wyobrażał, bo teraz przymknął oczy i z rozanielonym wyrazem twarzy, relacjonował przebieg takiego doznania:
-Jedna pieściłaby mnie, a drugą ja bym pieścił, a potem…eh… potem zamieniłyby się miejscami, albo…
-Zamknij się wreszcie! – krzyknął poirytowany Bill, bo on też wyobraził sobie teraz tę sytuację, tyle że właśnie z nim w roli głównej. Tom podniósł się na łokciach i spojrzał na niego rozbawiony:
-No i czego się wściekasz? Mówię, że jakbym był na twoim miejscu oczywiście.
-No i całe szczęście, że nie byłeś!
-Taka okazja, eh… a mogło być tak fajnie… - znów się położył, nie przestając głośno myśleć, co jeszcze bardziej irytowało Billa.
-Jakbyś kogoś kochał i był w takiej sytuacji, to byś to zrobił? – zapytał go w końcu.
-A czemu by nie? – odpowiedział pytaniem na pytanie Tom – Przecież ona sama tego chciała, może lubi trójkąciki?
-Nie lubi!
-A skąd wiesz? Może właśnie lubi! No wiesz, co innego jakby przyprowadziła drugiego faceta, ale z dwoma laskami, całkiem, całkiem mogło być – roześmiał się i puścił bratu oczko.
-Kretyn! – skwitował jego wywód Bill.
-Sam jesteś kretyn, bo nie skorzystałeś, ja to bym…
-Zamknij się debilu! Nie chcę tego słuchać! – znów zgromił Toma brat – Zamów sobie dwie dziewczyny z agencji, to nie będziesz musiał sobie tego wyobrażać!
-Eee, to nie to samo, za kasę to nie…- młodociany kochaś wygiął usta – Tak naturalnie byłoby lepiej…
-Eh, ty naturalny… - roześmiał się w końcu Bill i rzucił w niego poduszką. “Niby taki sam, a jakże inny…” – pomyślał z czułością, wracając do swojej Babette, która uwodzicielsko spoglądała na niego z ekranu laptopa…

***

Po kilku dniach płaczu w poduszkę i zadręczania się, Babette w końcu otrząsnęła się. Jej tęsknota co prawda nadal przybierała na sile, ale teraz była na niego wściekła i raczej pałała chęcią zemsty, niż przebaczenia. “Jeszcze będzie mnie błagał o litość, jeszcze będzie się korzył, jeszcze zobaczy…” – myślała pakując walizkę przed wyjazdem. Dobrała swoją garderobę bardzo starannie, tak aby znów zrobić na nim wrażenie, żeby nie mógł oderwać od niej oczu. W wyborze strojów do zapowiedzi, pomagali jej styliści, ale nie kolidowało to z jej gustem, wszystko co wspólnie wybrali, podobało jej się i była bardzo zadowolona. Wszystko szykowała sobie wcześniej, ale pakowała się przed samym wyjazdem, na wypadek gdyby jeszcze w ostatniej chwili chciała coś dołożyć, lub zamienić.
Kiedy już wszystko starannie poukładane, spoczywało w zamkniętej walizce, zrobiła sobie kawę i usiadła w salonie, przed telewizorem, oczekując na Martina. Bała się tego wyjazdu, pierwszego spojrzenia, pierwszej rozmowy po tym wszystkim. Nie rozumiała, dlaczego z tak błahego powodu odtrącił ją. Była wtedy z Martinem, to fakt, ale przecież on nie mógł o tym wiedzieć i w dodatku przez tyle czasu nie odzywał się. Dlaczego? A może to był tylko głupi pretekst, może w międzyczasie sobie kogoś znalazł? “Nie, on taki nie jest… powiedziałby wprost…”- odganiała od siebie namolne myśli. Wiedziała jedno; na pewno nie da się tak łatwo udobruchać, teraz to ona poczuła się skrzywdzona, więc musi go trochę podręczyć.
-Gotowa? – usłyszała głos wchodzącego Martina.
-Tak, jasne, możesz już zabrać bagaże i schodzić, ja jeszcze obejdę mieszkanie, czy wszystko wyłączone.
-Nie martw się, przecież będę tu zaglądał – rzucił Martin, będąc już przy drzwiach.
Jeszcze jeden rzut oka na swoje odbicie w lustrze, ostatnie pociągnięcie ust błyszczykiem, ostatnia kropla ulubionych perfum i była gotowa. Ubrała się specjalnie tak jak lubił, wyszarpane jeansy, rozpuszczone włosy i widoczny kawałek opalonego brzucha pomiędzy paskiem spodni, a koszulką. Można powiedzieć, że teraz się sobie podobała. Założyła na ramię torbę i wyszła z mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz.
-Czy my ciągle musimy się rozstawać? – raczej twierdził, niż pytał Martin, wioząc ją na umówione miejsce wyjazdu.
-No cóż, taka nasza praca…- uśmiechnęła się. Martin zerknął na nią kątem oka, wydawała mu się jakaś wyciszona i spięta. Czyżby trema? A może miała jakiś inny powód? O nic nie pytał, nie chciał nic wiedzieć, wolał przeczekać. Nie byli ze sobą jeszcze nawet roku, a on już tak dobrze ją znał. Coś ją trapiło, to było pewne, lecz ona nie szukała w nim pocieszenia i to martwiło go najbardziej. Bał się, bo wyczuwał że nie jest to problem o którym powinien wiedzieć, więc wolał nie dociekać, za bardzo ją kochał, żeby z powodu jakiejś błahostki miał ją stracić. Wierzył, bo chciał wierzyć, że to nie jest nic poważnego, a to co widział owego wieczoru nie ma nic wspólnego ze zdradą, a tym bardziej miłością. Z pewnością był tam jakiś mężczyzna, nie widział nawet sylwetki zbyt dobrze, w dodatku sam koniec kłótni i żadnych konkretnych słów, ale czy to mogła być kłótnia kochanków? Nie wierzył w to, bo nie chciał wierzyć, więc milczał. Milczał i czekał, ale modlił się żarliwie, oby nigdy nie doczekał tego, czego najbardziej się bał. Dręczyło go tylko jedno; kim był ten ktoś, dla kogo wymknęła się niemal w nocy, nie dbając o konsekwencje swojego czynu, kim on był i jaki był cel tego spotkania o dziwnym zakończeniu…?
Oprócz autokaru ekipy i tira ze sprzętem, na parkingu pod budynkiem radia stało jeszcze kilka samochodów, a między nimi i ten, w którego przyciemnione szyby tak bardzo bała się spojrzeć. Wysiadając z samochodu, uciekała wzrokiem, wolała przyglądać się drobnym kamykom beztrosko uskakującym spod jej stóp, nawet wyciągane przez Martina z bagażnika jej walizka i torba wydały jej się teraz niezwykle interesujące, byle tylko nie zbłądzić oszalałym z tęsknoty wzrokiem. Znów był tak blisko, czuła na sobie jego spojrzenie, wiedziała, że zza tej szyby usilnie wpatrują się w nią te oczy. Naciągnęła mocniej na czoło daszek czapki, jakby to miało ją uchronić przed niekontrolowanym ruchem gałek ocznych. Wyciągnęła rączkę od walizki, chcąc pociągnąć ją za sobą.
-Daj, ja wezmę – odezwał się Martin, odbierając jej torbę i wyciągając uchwyt bagażu z ręki.
Nie odezwała się, poprawiając tylko zawieszoną przez ramię torebkę, podążyła za nim.
-Babette! Martin! – usłyszała znajomy głos, kiedy przechodzili obok tego samochodu. Martin zatrzymał się niemal tuż koło otwartych drzwi, w których pokazał się David.
-No cześć stary! – uśmiechnął się do kumpla, aby uściskać go serdecznie. Nie widzieli się dłuższy czas, co zaowocowało krótką, tudzież treściwą rozmową na temat pobytu Martina w Ameryce. Babette sprytnie ustawiła się tyłem do okien i odetchnęła z ulgą. Chociaż wszystko znała już niemalże na pamięć, udawała że przysłuchuje się dialogowi z zaciekawieniem. Z samochodu nie dochodził żaden mogący ją zainteresować, dźwięk. Przez chwilę nawet wydawało jej się, że nikogo tam nie ma. Uśmiechała się, a nawet aktywnie włączała do rozmowy, ale była wewnętrznie rozdygotana, a najbardziej przerażał ja pierwszy kontakt, pierwsze spojrzenie i gest. Co on myśli i co teraz czuje, jeśli tam jest i na nią patrzy…?
-Babette, a może pojedziesz z nami? – zapytał w pewnej chwili David. Zesztywniała. O nie! Jechać z nimi wszystkimi jednym samochodem, patrzeć na niego nie mogąc nawet swobodnie porozmawiać, nie mówiąc już o bliższym kontakcie? Nie, to było teraz ponad jej siły, nie dałaby rady czuć się swobodnie. Jego propozycja zaskoczyła ją bardzo, nie zdążyła jeszcze nic powiedzieć, kiedy usłyszała za sobą:
-Nie daj się prosić, jedź z nami, może nie będzie ciekawie, ale przynajmniej wesoło…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Sob 20:03, 04 Lis 2006 Powrót do góry

Kochanie moje, ja korzystam teraz z chwilki czasu, jaka mi została, żeby Ci skomentować, bo pogadać już nie zdążymy dziś.
Bardzo ładny odcinek. Bill tęskni, zadręcza się i chce wszystko naprawić, a Babette się buntuje. Nie dobrze.
Gdyby oboje teraz zmierzali w jednym kierunku, spotkaliby się w miejscu przecięcia dróg, a tak to... nie wiadomo co się wydarzy, a wydarzyć może się dosłownie wszystko.
Mam tu oczywiście na myśli, te Twoje pomysły, których pełna główka, prawda?
Teraz tylko czekać, aż ubierzesz je w słowa. Ach, ja tam wolałabym rozbierać. Twisted Evil
Dziękuję za podwójną dedykację. Kocham Cię, pamiętasz jeszcze? Całus.
Życzę weny skarbie.
Negai


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ~ddm dnia Sob 22:20, 04 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dranisiaa
:-(
:-(



Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?

PostWysłany: Sob 20:05, 04 Lis 2006 Powrót do góry

2.
Zaklepuję

EDIT:
Zachwycasz mnie.
Już nie moge się doczekać co będzie dalej.
Posiadasz jeszcze jedna ważną umiejętność.
Potrafisz skończyć w takim momencie kiedy czytelnik najbardziej interesuje się, co bedzie dalej.
Nie bedę Cię tu zanadto chwalić, bo pochwał sie jeszcze nasłuchasz Wink
Piękne, cudne, fantastyczne, ciekawe.
Chyba muszę sobie poszerzyć zasób słownictwa....
To chyba tyle.
Życzę weny pozdrawiam Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:36, 04 Lis 2006 Powrót do góry

Szok.
Dwa Tygodnie?

Mam nadzieję, że sie pogodzą.
Że dobrze w końcu będzie.

Ten Martin jest śmieszny.
Denerwuje mnie niemiłosiernie:/
Ech...

Tak zgadzam się z Dranisią.
Potrafisz zakonczyć w takim miejscu, w którym czytelnik jest już przyklejony do monitora.
Smile

Czekam z niecierpliwością na kolejną część.

Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia




Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: *LuBLInEk*

PostWysłany: Nie 11:29, 05 Lis 2006 Powrót do góry

No i nie jest tak strasznie. Nie spodziewałam się, że Martin potrafi byc tak naiwny. Normalnie jak małe dziecko...
A Bill to naprawdę się psychicznie okalecza. Naparwdę sama nie wiem co z tego wyniknie...
Coraz bardziej wszytsko się plącze...
Ale i tak czekam na następny odcinek z WIELKĄ niecierpiwościąVery HappyVery Happy
pozdrawiam cipelutko


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:44, 06 Lis 2006 Powrót do góry

Uf... znowu się zaniedbałam.
Ale już jestem z powrotem...

Przeszył mnie dreszcz -.-"
Naprawdę...
Mi się już przymiotniki skończyły.
Po prostu kocham... o! Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alex_92
:-(
:-(



Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Śro 20:41, 08 Lis 2006 Powrót do góry

ja narazie nie mam czasu przeczytac ale jak go bede miala to nadrobie zalegloscie ..... pozdroawiam i caluje Całus.Całus.
papa:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)