Autor |
Wiadomość |
Asiulla
:-)
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 15:28, 10 Paź 2006 |
|
O...
Ale się narobiło...
Bill musiał czuć się okropnie.
Przesadziły.
Pogodzą się, nie?
Heh:P
Czuje to
Ja już nie wiem co Ci pisać.
Moje pomysły na powiedzenie, że opo jest najlepsze się skończyły.
Powiem tylko, że świetnie bo brak mi słow ^^
I dziękuję za dedykację ^^
Buźka!
Asiulla
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 21:51, 13 Paź 2006 |
|
~ddm - faktycznie, szybko przeczytałaś. Nawet nie wiesz jaka to dla mnie radość, kiedy Ci sie podoba. Dziękuję...dziękuję za wszystko, dziekuję że jesteś kochana...
Dranisiaa - czasem tak pasuje, żeby było troszkę krócej. Wybacz. Cieszę się, że Ci się podoba. Dziekuję
shira - obsypujesz mnie ciągle komplementami, to dla mnie bardzo miłe, dziekuje Ci:)
Vampirek, alex_92 - dziękuję Wam:)
Asiulla - wcale nie jest najlepsze, ale miło mi, że tak sądzisz. Dziękuję
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 16:26, 14 Paź 2006 |
|
Dla mojego kochanego słoneczka i natchnienia ~ddm i Negai
Część 25
Mijały kolejne minuty nocy, wypełnione oczekiwaniem, ciągłymi wycieczkami za bramę i z powrotem. Telefon milczał jak zaklęty. Cisza panująca w domu była nie do zniesienia, tylko czasem z ogrodu dobiegały ciche odgłosy natury i jakieś dalekie szczekanie psa. Każdy najmniejszy dźwięk, był niezwykle irytujący. Billa ogarniała coraz większa panika, już po woli sam nie radził sobie ze swoimi myślami. Przymykał oczy, aby zobaczyć jej uśmiech, namiętne i przepełnione miłością oczy, kiedy się wczoraj kochali, powracające obrazy wspólnie spędzonych chwil pod lazurowym niebem Marsylii, spacery i wyznania. Powinien był dzisiaj zachować trzeźwość umysłu, nie dać się podpuścić, gdyby wyszedł od razu, jak tylko zaczęły się rozbierać, może nie doszłoby do tego. Zamiast unosić się gniewem i żalem, zamiast potem uciekać, po prostu wyjść do innego pokoju. Pewnie teraz leżałby wtulony w jej aksamitne ciało, lub obsypywał je niezliczoną ilością pocałunków, albo po prostu byłby w niej, czułby jej ciepłe wnętrze, a ona oplatałaby go nogami, gładziła po plecach, prosiła o więcej. Zamiast rozkoszy czuł strach, zamiast pocałunków chłodny wiatr na policzkach. Stał kolejny raz przed furtką i patrzył tępym wzrokiem w ulicę, kiedy Madlaine wybiegła z domu, krzycząc:
-Jest! Bill słyszysz!? Babette! Znalazła się!
-Gdzie?! – podbiegł do niej z nadzieją.
-W szpitalu! – Madlaine dyszała ciężko z wrażenia.
-Jak to w szpitalu?! Co się stało?!- patrzył na nią z przerażeniem.
-Uspokój się! Szukała cię na plaży, biegła boso i rozcięła sobie nogę, a że rana była głęboka jakiś taksówkarz zawiózł ją na pogotowie, właśnie ją opatrzyli.
-No to jedźmy tam po nią! Szybko! – gorączkował się chłopak.
-Spokojnie, już zamówiłam taksówkę, zaraz tu będzie.
Poczuł ogromną ulgę i radość, już nie był na nią zły ani rozgoryczony, teraz marzył tylko o tym, żeby ją objąć i przytulić, zapewnić o tym jak bardzo ją kocha i jak się martwił. Wydawało mu się, że droga do szpitala ciągnie się w nieskończoność. Kiedy już na miejscu Madlaine wskazała mu właściwy korytarz, biegł nim jak oszalały.
Babette czekała na nich na krzesełku przed gabinetem. Była zmęczona, blada i miała zabandażowaną nogę. Kiedy zatrzymał się tuż przed nią, spojrzała na niego smutnym, wystraszonym wzrokiem i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wyszeptała cicho wyciągając do niego ręce:
-Jesteś...nareszcie jesteś, wybacz mi...
Przyklęknął przed nią i przytulił się bez słowa. Objęła go czule, całując we włosy.
-Tak bardzo się bałem... – ujął jej twarz w dłonie i zatopił się w jej ustach. Madlaine, która właśnie przyszła, przystanęła trochę dalej. Patrzyła z czułością na tę scenę, uśmiechając się delikatnie, nie chciała im teraz przeszkadzać. W oczach Babette błyszczały łzy. Patrzyła na niego z miłością, dotykając jego twarzy i włosów:
-Przepraszam, byłam taka głupia, wybaczysz mi?
-Już ci wybaczyłem, bo cię kocham – uśmiechnął się lekko – Zabieram cię do domu.
Wziął ją na ręce, a ona objęła go za szyję. Niósł swój cenny skarb przez długi korytarz, spotykając się z życzliwymi uśmiechami mijanych ludzi. Na zewnątrz powitało ich budzące się miasto, skąpane w pierwszych promieniach wschodzącego słońca.
***
-Nadawałbyś się na pielęgniarza – uśmiechnęła się Babette, kiedy Bill zmieniał jej opatrunek.
-Wszystko przeze mnie – wyrzucał sobie chłopak – Gdybym wtedy nie uciekł, nie szukałabyś mnie i nigdy by się to nie stało...
-Nie mów tak, wiesz doskonale, że to tylko i wyłącznie moja wina, i wiem że to trudne, ale chciałabym żebyś umiał o tym, zapomnieć...
-Przestań już o tym myśleć, obydwoje byliśmy pijani – odpowiedział wymijająco nie patrząc jej w oczy. Co prawda mówił, że jej wybaczył, ale wiedział, że nie zapomni tak prędko. To była pierwsza rana jaką mu zadała, tkwiła w jego sercu jak wielka drzazga, której dzięki jej miłości, miał przynajmniej taką nadzieję, może z czasem, uda mu się pozbyć. Babette miała ogromne wyrzuty sumienia i bardzo tego żałowała, ale dzięki temu dowiedziała się, jaki on ma pogląd na pewne sprawy. Trochę była zaskoczona jego reakcją, czuła że nigdy się na to nie zgodzi, ale nie spodziewała się, że podejdzie do tego aż tak emocjonalnie. Kochał ją bardzo, to było pewne, a w swoim uczuciu był bardzo zaborczy i chciwy, pragnął aby byli tylko dla siebie, żeby z tej ich miłości nikt nie mógł nic uszczknąć.
Usłyszeli dźwięk klaksonu za bramą.
-To pewnie Madlaine samochód odstawiła, otwórz jej bramę – zwróciła się Babette do Billa. Po niedługim czasie wrócił, biorąc ją na ręce:
-Przestań mnie nosić, przecież nie jest ze mną aż tak źle – uśmiechnęła się.
-Dobra, dobra, jutro wyjeżdżamy, noga musi się dobrze zagoić, żebym cię nie musiał wnosić do samolotu.
-A teraz gdzie mnie niesiesz?
-Do ogrodu, posiedzimy trochę na powietrzu, koleżanka już tam czeka.
Posadził ją na wygodnym, ogrodowym krześle, podstawiając pod nogę mały stołeczek.
-Zrobić wam kawy? – zapytał.
-Poproszę z mleczkiem – odezwała się Madlaine.
-Ja też.
Kiedy szedł w stronę wejścia do domu, Babette odprowadzała go wzrokiem.
-Widzisz jaki kochany? – zwróciła się do koleżanki – Ja nabroiłam, a on jest dla mnie taki dobry... – westchnęła ciężko.
-Bardzo cię kocha..., kurcze, szkoda mi go...- dziewczyna spojrzała na koleżankę – Babette, co ty zamierzasz zrobić?
-Sama nie wiem, nie mam pojęcia jak to się wszystko ułoży...
-Wiesz, że wczoraj jak cię nie było dzwonił Martin?
Spojrzała na Madlaine przerażonym wzrokiem:
-Odebrałaś?
-Nie, Bill go rozłączył.
-Żeby sobie tylko czegoś nie pomyślał, od przyjazdu tutaj dzwoniłam do niego tylko raz, a dwa razy też rozłączyłam rozmowę, muszę znaleźć później chwilę i zadzwonić do niego, cholera nieciekawie to wszystko wygląda...
-Rozumiem, że Bill wie o Martinie? I co, toleruje taki układ? – zapytała Madlaine wprost.
-Nie ma wyjścia, wytłumaczyłam mu, że na razie tak musi zostać.
-Ale dlaczego? Kochasz obydwu? Ja bym chyba tak nie potrafiła...
-Kocham Billa, ale nie mogę z nim być jawnie, on ma dopiero siedemnaście lat, a z Martinem jestem bardziej z rozsądku, nawet nie masz Madlaine pojęcia, jakie to trudne... – Babette ukryła twarz w dłoniach i westchnęła ciężko. W miarę upływu czasu, coraz bardziej jej wszystko ciążyło i coraz gorzej się w takim rozwiązaniu czuła.
-Nie rozumiem cię Babette – dziwiła się koleżanka – Ja bym odeszła od Martina, przecież nie musicie na razie się ujawniać ze swoim związkiem, a za rok on będzie pełnoletni...
-Ale między nami jest 11 lat różnicy! – przerwała jej Babette – A wiesz czego ja najbardziej się boję? Że kiedy za kilka lat ja się zacznę starzeć, on mnie zostawi...
Oczy dziewczyny przepełniły się łzami. Zrozumiała teraz, jak bardzo się boi waśnie tego, już sama myśl o tym sprawiła jej ból. Madlaine zrobiło się żal koleżanki, widziała jak jest jej trudno, a ona nie może pomóc. W geście wsparcia, uścisnęła jej dłoń próbując ją jakoś pocieszyć, co wcale nie było łatwe:
-Myślę, że martwisz się na zapas, on naprawdę cię bardzo kocha, to widać i jakiejś pannie wcale nie będzie łatwo zawrócić mu w głowie...
-Nie byłabym tego taka pewna, to nie jest jakiś zwykły chłopak, na jedno skinienie tłumy będą leżały u jego stóp...Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co się u nas dzieje...
Babette patrzyła na Madlaine, wzrokiem przepełnionym obawą. Złe myśli, jak jakieś dzikie bestie, pożerały teraz resztki optymizmu jaki jeszcze do niedawna w niej był. Były coraz bardziej natarczywe i zawładnęły jej umysłem bez reszty. Odbierały jej nadzieję, nie pozwalały cieszyć się szczęściem bycia z nim. Dwie krople uwolniły się spod wypełnionych po brzegi łzami powiek, aby bezwolnie słynąć po policzkach.
-Ja nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić... nie potrafię... – z trudem opanowała drżenie warg – Tak bardzo się boję, nie chcę go stracić Madlaine...
Kiedy wrócił z kawą i spojrzał na nią, zaniepokoił go wyraz jej twarzy.
-Coś się stało? Boli cię? – zapytał z troską, gładząc ją delikatnie po policzku.
-Troszkę, mógłbyś mi przynieść tabletkę? –skłamała, nie chciała żeby się czegokolwiek domyślił. Na jej prośbę, zerwał się i pobiegł do domu. Madlaine spojrzała za nim rozmarzonym wzrokiem:
-Naprawdę ci zazdroszczę, chciałabym mieć takiego faceta...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Sob 16:28, 14 Paź 2006 |
|
Ach...
Bardzo ładny part kochanie. Śliczna była ta scena w szpitalu. Tak delikatnie i subtelnie opisana... taka... ciepła. Bliska sercu. Niesamowicie mi się podobała.
Wreszcie się znaleźli i wszystko jest dobrze.
Jeden smutek na boku mniej.
I tak mają ciężko. Taka miłość, która jest właściwie niemożliwa. A dla nich bariera wiekowa jest czymś ważnym, choć nie powinno tak być.
Wiek... to tylko liczba. Głupie cyferki, czy to ma jakieś znaczenie...? Ważny jest przeciez czas, każda chwila spędzana razem.
Ale malancholią powiało. Starczy.
Jesteś wspaniałą pisarką Beatko.
Niech wena będzie z Tobą, Twoja:
Negai
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ~ddm dnia Sob 17:04, 14 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Asiulla
:-)
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 16:38, 14 Paź 2006 |
|
Nie zmieniłaś liczby w temacie.
Babette go kocha.
Ale ona ma myślenie:/
Madlaine dobrze jej radzi.
Niech zostawi Martina.
Nie mu się ujawniać.
Ja chce zeby wszystko było dobrze.
No.
Krótki ten odcinek jak na Ciebie...
Dobra nienażekam
Asiulla
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Sob 17:49, 14 Paź 2006 |
|
Przepraszam, że nie przeczytałam...
Przepraszam...
Nie mam czasu...
Musze nadrobić. Wiem.
Kiedy tylko przeczytam wszystko, skomentuję.
Przeczytałam kawałek tego odcinka i kochana...
Wiesz, co ja sądze o twoim opowiadaniu.
Poprostu świetnie
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Nie 15:18, 15 Paź 2006 |
|
Jak zwykle mi sie podobało.
Ta scena w szpitalu była piękna.
Taka delikatna, że wydawałoby się, aby ją zniszczyć potrzeba tylko leciutko ją poruszyć, a wszystko by prysło.
Pamiętaj, że masz talent.
Mam nadzieję, że z czasem napotkam też inne twoje dzieła.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Olcia
Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: *LuBLInEk*
|
Wysłany:
Nie 16:36, 15 Paź 2006 |
|
Przepraszam, że wcześniej nie pisałam, ale wyjechałam na dwa tygodnie i wiesz... po prostu nie mogłam. Ale teraz już nadrabiam!
Rozdział cudofny, jak zapewne wiesz. Szkoda mi tylko tej głupiej sytuacji, która wyszła w poprzednim rozdziale. To nie tak miało być! Wszystko się poplątało!
A Babette ma jakieś dziwne urojenia! No bo czyż tak nie jest, skoro widać jak mocno Bill ją kocha?! Aż mnie normalnioe zazdrość bierze:D Tylko ty nie myśl, że to jakaś krytyka, czy coś! Gdzież bym śmiała! Po prostu opsjuje emocje, jakie mną targają, kiedy czytam to opowiadanie! Ty mnie wykończysz nerwowo!;D
Ale może wszytko się ułoży, tylko, że jak na razie chyba nie, bo wszystko się coraz bardziej plącze...
Kurka, ciekawa normalnie jestem, co będzie dalej!!! Ach... chyba nie wytrzymam!
Naprawdę fadny rozdział i czekam z wielką NIECIERPLIWOŚCIĄ na następny rozdział
Pozdrawiam cieplutko
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
shira
Moderator
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 14:36, 18 Paź 2006 |
|
Świetnie
Chociaż jakos tak dziwnie mi się czytało... Nie mogłam się wczuć...
Pewnie dlatego, że miałam dzisiaj 8 lekcji :/
Ale uwielbiam Twoje opowiadanie
Kocham...
Jedno z najlepszych, jakie miałam okazję czytać
Buzi
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alex_92
:-(
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Katowice
|
Wysłany:
Pią 16:44, 20 Paź 2006 |
|
cos pieknego... bradzo piekne
czekam z niecierpliwoscia na nastepna czesc ....
pozdro i caluski
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 18:41, 21 Paź 2006 |
|
Dziękuję Wam bardzo moje drogie, za wszystkie śliczne komentarze.
Dzisiaj znów polecam muzykę do odcinka, tym razem jednak rozrywkową.
Powiem jeszcze tylko, że ta piosenka była inspiracją do napisania pierwszej części tego odcinka.
Zapraszam
Dedykuję oczywiście mojej ~ddm oraz wszystkim czytelniczkom.
http://www.youtube.com/watch?v=lAAAg6J-Fps
Część 26.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca, skryły się za horyzontem, zamieniając błękit nieba w dostojne odcienie purpury. Babette leżała zwrócona twarzą do okna, kochana i kochająca. Było to czymś, co niemal każdemu człowiekowi dawałoby szczęście, lecz ona teraz nie umiała odnaleźć w sobie tego uczucia. Zamiast euforii, odczuwała ból i przygnębienie. Tuż za jej plecami oddychała cicho cała jej wielka miłość, jej inspiracja i pasja. Delikatnie, tak żeby go nie zbudzić, odwróciła się w jego stronę. Twarz okrywały mu pojedyncze kosmyki niedbale rozrzuconych włosów, a z lekko rozchylonych ust wydobywał się ciepły oddech. “Mój ukochany...nie jestem warta Twojej miłości, potrafię tylko ranić, czemu nie pokochałeś jakiejś innej dziewczyny, takiej która oddałaby się tobie bezgranicznie...”- myślała teraz. Wtuliła się w niego, wsłuchując w miarowy oddech, przymknęła oczy. Tak bardzo chciałaby być tylko jego, potrzebowała go, chciała, żeby już zawsze szeptał jej najpiękniejsze słowa. Jakby to było cudownie zasypiać przy nim i móc powiedzieć mu przed snem "dobranoc...", potem obudzić się przy nim, patrzeć na jego spokojną twarz, a kiedy wstanie pierwszy, poczuć na poduszce jego ciepło, wtulić się w nią i wdychać pozostały na niej zapach jego ciała, przypominając sobie upojne chwile wspólnie spędzonej nocy. Tak bardzo chciałaby czekać na niego, kiedy będzie wracał zmęczony po koncercie i witać go w drzwiach niezliczoną ilością pocałunków. Znów zaczęła się bać, tym razem tej tęsknoty, jaką będzie musiała przeżywać po powrocie. Bała się, że nie zniesie normalności bez niego, że rozpadnie się w tej nicości zwykłego dnia, a brak dotyku jego dłoni, niedosyt pocałunków i fizycznej rozkoszy, zamieni rzeczywistość w piekło. ”W moim sercu istniejesz i będziesz istniał tylko ty, zawsze będziesz dla mnie nieśmiertelny” – mówiła bezgłośnie. Dla niej samej nawet, było niepojęte to, że można tak bardzo pokochać. Tym co do niego poczuła, wyłamała się z wszelakich ram konwencji, ale nie chciała żyć tylko w fantazjach o nim, chciała, aby zamieszkał w jej ciele i w jej umyśle. Czy to możliwe, że to właśnie on był tą drugą połówką jabłka? Jeśli los tak zdecydował, to czemu postawił im na drodze tę przepaść przeciwności losu? Kiedy na nią patrzył czuła się aniołem, kiedy go przy niej nie było była nikim. Nie mogła oderwać od niego wzroku, ale nie chciała tylko patrzeć, pragnęła dotyku jego czułych rąk, pieszczoty jego pełnych ust. Otworzyła oczy, aby patrzeć jakim spokojnym snem śpi jej miłość. Nie mogła się już powstrzymać, przecież jest teraz tuż obok, jakżeby nie wykorzystać tej chwili? Swobodnie i zmysłowo spłynęła na jego twarz muśnięciem swoich rozchylających się warg, jeden raz, potem drugi i kolejny. Obudził się i bez słowa pozwalał jej na wszystko. Wokół twarzy miał rozsypane jej długie włosy, a ona pochylała się nad nim z uśmiechem.
-Kochasz mnie? – spytał cicho. Od wczoraj nie słyszał tego wyznania, a to dla niego było stanowczo za długo.
-Kocham, nie musisz pytać, przecież wiesz, że jesteś wszystkim czego chcę i czego pragnę, jesteś moim jasnym słońcem i rozgwieżdżonym niebem…- odpowiedziała ukochana.
-To było najpiękniejsze wyznanie jakie kiedykolwiek słyszałem, nawet w filmach nie mówią piękniej…-uśmiechnął się.
-Bo to co ci mówię płynie z mojego serca, to życie a nie film...- odparła.
Przytulił ją mocno, leżeli w ciszy. Za oknem zapadł zmrok i słychać było muzykę koncertujących w ogrodzie świerszczy. Po dłuższej chwili Babette odezwała się:
-Jeśli chodzi o to co wydarzyło się wczoraj, to nawet gdybyś ty chciał, to ja nie dopuściłabym, żeby wydarzyło się coś więcej...
-Ja bym nigdy tego nie zrobił...- pocałował ją w czoło – Za bardzo cię kocham, zresztą nie mówmy już o tym...
-Wszystko zepsułam, przeze mnie nasze dwa ostatnie dni musimy spędzić w domu...
-Nic nie zepsułaś, najważniejsze, że jesteśmy razem, tylko to się liczy.
-Ale chciałam ci jeszcze tyle pięknych miejsc pokazać, a przez tę moją nogę nie możemy się nigdzie ruszyć.
-Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja, co? – spojrzał jej w oczy.
-Na pewno, niejedna...- wyszeptała cicho, zatracając się w jego namiętnym pocałunku. Niebo okryło się odcieniem głębokiego granatu, na którym zaczęły błyszczeć nieśmiało gwiazdy. W pokoju zrobiło się już prawie zupełnie ciemno.
-Przespaliśmy prawie całe popołudnie, ale lenistwo…- stwierdził Bill.
-Możesz zapalić lampkę? – poprosiła dziewczyna, uśmiechając się. Wstał spełniając jej prośbę, lecz po chwili źródło światła przestało dawać blask.
-Co jest do diabła? – zdziwił się. Zapalił inne światło, badając przyczynę tej niewielkiej awarii.
-Żarówka pewnie się spaliła – stwierdziła Babette.
-Oczywiście że tak – przyznał jej rację chłopak – Po prostu nie mogła znieść twojego blasku!
Roześmieli się obydwoje.
-Jeśli chcesz ją wymienić, to powinny być jakieś zapasowe w którejś z dolnych szafek w kuchni.
-Jakoś znajdę i zrobię od razu kolację – odparł.
-Bill... – powiedziała cicho Babette, kiedy już miał wychodzić z pokoju – Chodź do mnie jeszcze na chwilę...
Przysiadł na brzegu łóżka, podpierając się jedna ręką i przyglądając jej się z uwagą.
-To nasza ostatnia noc tutaj, nie zmarnujmy jej tak jak ja zmarnowałam tamtą...
-Nie zmarnujemy, na pewno, ale musimy uważać na twoją nogę – stwierdził.
-Co tam moja noga, zresztą nogi idą na bok – uśmiechnęła się figlarnie.
-Twoje są zbyt piękne, żeby szły na bok , będą leżały na moich ramionach – puścił jej oczko.
I tak jak powiedzieli, nie zmarnowali ani tej ostatniej nocy, ani połowy kolejnego dnia. Karmili swoimi ciałami wszystkie zmysły, spijali ze swoich ust najpiękniejsze wyznania, ciągle głodni i spragnieni siebie. Zmęczonych kolejnymi miłosnymi uniesieniami, otulił sen, jak ciepła, śródziemnomorska fala.
***
-Ann, czy pani Julii dzisiaj nie będzie? – spytała sekretarkę, zdziwiona nieobecnością szefowej o tak późnej porze.
-Nie, pani Julia dziś i jutro wzięła sobie wolne – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Acha, rozumiem, dziękuję ci – Babette pokiwała głową, ale była trochę zdziwiona. Kiedy wyjeżdżała, Julia nic nie mówiła jej o zamiarze wzięcia wolnego. “ Czyżby coś się stało?”- zatrwożyła się dziewczyna. Miała zamiar nawet zatelefonować do przyjaciółki, ale kiedy tylko wróciła do swojego pokoju, już czekał na nią reżyser z korektą programu. Próbowała zadzwonić później, ale komórka Julii nie odpowiadała. Dzień upłynął błyskawicznie pod znakiem wytężonej pracy, wszystko co tylko mogło, czekało na nią w rozmiarze konkretnych zaległości. Złapała się nawet na tym, że pomyślała o Billu dopiero wówczas, kiedy dostała od niego sms. Wrócili wczoraj w nocy, jego odebrał z lotniska ochroniarz, a ona pojechała do siebie. Spała krótko, a z rana musiała wziąć się ostro do pracy i nawet nie miała kiedy zatęsknić. Poza tym wrzesień był tuż, tuż a wspólne koncerty w perspektywie. Teraz trapiło ją coś innego, za kilka dni wróci Martin. Oczywiście przyzna się, że pojechała do Marsylii, to było pewne, ale znów będzie zmuszona go okłamać. Bała się każdego, kolejnego dnia. Nie mogła się zdradzić przed Martinem, że nie była tam sama, bo to z pewnością oznaczałoby koniec, a tego na pewno nie chciała. Żyła z dnia na dzień, nie mogła nic zaplanować ani poukładać, w końcu nigdy nie wiadomo było co przyniesie jutro i jaka będzie ta przyszłość, ale do kogóż mogła mieć pretensje? Przecież tak właśnie sobie to ułożyła, i sama tego chciała. Jej szalona miłość do młodego chłopca, doświadczała ją teraz okrutnie, i jeszcze ten strach przed odrzuceniem i samotnością. Ale z drugiej strony, czy ta miłość nie była warta tych duchowych rozterek? Była może trochę w tym wszystkim zagubiona, ale pomimo wszystko wreszcie czuła, że jest szczęśliwa.
Po skończonej pracy, wpadła do centrum handlowego, żeby zaopatrzyć pustą lodówkę w jakieś spożywcze zapasy. Snując się smętnie pomiędzy sklepowymi regałami i wkładając do koszyka potrzebne produkty, usłyszała nawołujący ją znajomy głos:
-Babette, zaczekaj!
Rozejrzała się bacznie wokoło i spostrzegła Julię, podążającą w jej kierunku, która będąc już w pobliżu rozłożyła ręce, wpadając przyjaciółce w ramiona.
-Witaj, kochana! Już wróciłaś? Wydawało mi się, że będziesz jutro, dlatego nie dzwoniłam.
-Wróciliśmy w nocy. A ty co, nie chce się pracować?- roześmiała się Babette.
-Jak się pracuje od rana do nocy, to nawet nie ma się czasu na porządne zakupy - odparła Julia.
-No to chyba jakieś konkretne te zakupy, skoro aż dwa dni potrzebowałaś.
Przyjaciółka uśmiechnęła się tajemniczo i jakby się lekko zaróżowiła, co nie umknęło uwadze Babette, która spojrzała na nią z zaciekawieniem.
-Sven poprosił mnie w niedzielę o rękę, w sobotę urządzamy zaręczyny... - powiedziała nieśmiało.
-I ty to tak spokojnie mówisz? Kochana! To gratuluję!
Uściskały się serdecznie, Babette nie kryła radości ze szczęścia przyjaciółki, a Julia nie kryła łez wzruszenia. W pewnym momencie nawet, poczuła małe ukłucie zazdrości, i chociaż zawsze odsuwała od siebie wizję małżeństwa, to teraz zastanowiła się, czy ona też kiedyś doświadczy tego szczęścia. Tylko z kim...?
-O Boże, ale wiesz co? – udała zmartwioną – Jak ty biedulko wytrzymasz z jednym facetem...?
Obydwie wybuchnęły gromkim śmiechem.
-Widzę, że wierzysz we mnie, nie ma co, dziękuję – odparła rozbawiona przyjaciółka - No ale co u ciebie? Jak tam było?
-Było cudownie, miałam do ciebie rano zadzwonić, ale ciągle coś wypadało, a teraz nie odbierałaś.
-Ach tak, komórka mi się rozładowała, już się tutaj dwie godziny błąkamy – roześmiała się Julia.
-Jesteś ze Svenem? – zapytała Babette.
-Tak, ale poszedł sprzęt pooglądać, a ja wpadłam po coś do jedzenia.
-Oj, to szkoda, myślałam że pojedziemy do mnie... – jęknęła zrezygnowanym tonem Babette.
-Ale pewnie, że pojedziemy, muszę tylko mu dać zakupy, niech je zabierze do domu, wyrobisz się za pół godzinki?
-Jasne, już w zasadzie mam prawie wszystko – wskazała z uśmiechem, na zawartość koszyka.
-Dobrze, no to za pół godziny na parkingu, przy wyjściu – zakomunikowała Julia i już jej nie było.
Babette popatrzyła za nią z uśmiechem. Była taka szczęśliwa... Ach, gdyby ona mogła promieniować takim szczęściem, które oznajmiłaby całemu światu, pokazać jak bardzo go kocha i nigdy już nie ukrywać swojej miłości... Jednak wiedziała, że to nie jest teraz możliwe, ale czy kiedykolwiek będzie...?
Zdawała sobie z tego sprawę, że bez względu na to, jakiego dokona wyboru, nigdy w pełni nie będzie szczęśliwa. Zostając z Martinem, zachowa poczucie bezpieczeństwa, ale utraci być może swoją największą miłość; odchodząc do Billa natomiast, będzie ciągle się bała presji otoczenia, oraz tego, że on przestanie ją kochać. W każdym przypadku będzie coś, co nie pozwoli jej w pełni cieszyć się szczęściem, jakaś wątpliwość, która jak choroba, będzie ją toczyć od wewnątrz, a ona nie będzie w stanie sobie z tym poradzić.
Kiedy dotarły do mieszkania, było już po dwudziestej. Zrobiły sobie szybką kolację, otworzyły wino, wreszcie nadszedł ten lubiany moment rozmów i zwierzeń. Zawsze mówiły sobie wszystko i nie miały przed sobą żadnych tajemnic, wspierały się w trudnych sytuacjach i w takowych mogły liczyć na swoją pomoc. Łączyła ich szczególna więź, taka, która łączy wiele kobiet, i chociaż niekiedy jest ona tylko taka z nazwy, w tym przypadku była to prawdziwa przyjaźń.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Sob 18:43, 21 Paź 2006 |
|
Niesamowite.
Początek całkowicie odjął mi mowę. Po prostu... jedno wielkie ACH! z zachwytu...
Twoje opisy... opisy, opisy, opisy... Są tak przepiękne...
Kiedy Babette leżała i tak rozmyślała, poczułam to ciepło, bijące z jej serca.
Oni naprawdę powinni być razem.
Szkoda tylko, że wszystko musiało się tak potoczyć.
I szkoda, że tak krótko Ci wyszło kotku.
Spodziewałam się czegoś dłuższego...
No, ale nie narzekam. Ważne, że w miarę często dodajesz notki.
Dziękuję Ci za dedykację i wszystko, co dla mnie zrobiłaś i robisz.
Kocham Cię.
Negai
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ~ddm dnia Sob 19:11, 21 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Sob 18:58, 21 Paź 2006 |
|
Zaklepuje 2 miejsce.
Zabieram się za czytanie.
EDIT:
Nie no powalasz mnie.
Wielgaaaaachny banan pojawił się na mojej twarzy kiedy zobaczyłam część 26.
Jak zwykle pięknie.
Ciekawe jak będzie przebiegała rozmowa między prawdziwymi przyjaciółkami
Czekam na więcej.
Pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Agata_Boss
:]
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 589
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd:)
|
Wysłany:
Nie 12:47, 22 Paź 2006 |
|
Cudownie dobralas muzyke do tej czesci. Szczegolnie do pierwszego fragmentu. Ja czulam ich milosc... A po tych slowach:
Cytat: |
Tuż za jej plecami oddychała cicho cała jej wielka miłość, jej inspiracja i pasja. |
cos w srodku mnie drgnelo... Piekne byly.
Naprawde niesamowicie piszesz. Oby tak dalej ;*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 16:12, 28 Paź 2006 |
|
~ddm - dziękuję kochanie z całego serducha, gdyby nie Ty to wiesz że nic by z tego tu nie było. Czymże są moje marne opisy w porównaniu do Twoich? Już Ty dobrze wiesz co ja o tym sądzę i nie przekonasz mnie nigdy. Wiem swoje. A tak napradę, nic takiego szczególnego, poza kochaniem Cię nie robię.
Przesyłam gorące całuski:*
Dranisiaa - wygląda na to, że tuż po ~ddm zostałaś moją najwierniejszą czytelniczką. Postaram się nie zawieść w kolejnych notkach i mam nadzieje, że będą one dla Ciebie wciąż ciekawe. Dziękuję
Agata_Boss - bardzo dziekuję za sympatyczny komentarz i cieszę się, że wciąż Ci się podoba.
Pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|