Autor |
Wiadomość |
cookierek
:)
Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice
|
Wysłany:
Pią 0:14, 18 Sie 2006 |
|
yeah weocilam z wakacji:D moge czytac:D i jest super.. no no no.. bnardzo bardzo ciekawie:))) super xD busssssski:*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Olcia
Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: *LuBLInEk*
|
Wysłany:
Sob 14:14, 19 Sie 2006 |
|
Wracam do dumu po wakacjach i od razu wchodzę na twoje opowiadanie i co widze???
Normalnie dziwło twórcze!
Bardzo mi się podobało i oby tak dalej!
pozdrófki
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 19:18, 19 Sie 2006 |
|
Vampirek - ja lubię się troszeczkę nad Wami poznęcać A co do Twojej hipotezy, gdyby przyszedł z facetem za rączkę, to pewnie byłby koniec wszystkiego. Dziekuję
cookierek - jakaś taka rozkojarzona, czy zakochana po tych jeszcze co prawda nie skończonych wakacjach jesteś? Pozdrawiam
Olcia - Ciebie też długo nie było, mam nadzieję, że wakacje były udane Pozdrawiam
Dedykacja oczywiście dla ~ddm, Maunus, Veren, Asiulla, shira, Asiorek91, Vampirek, cookierek, Olcia.
Część 16.
Pociągnął ją bez słowa za rękę, w ciemne rozwidlenie korytarza i zdecydowanym ruchem oparł o ścianę, przytrzymując za obydwie dłonie:
-Teraz, chcesz czy nie chcesz, musisz mnie wysłuchać... - wydyszał ciężko -...umierałem z tęsknoty przez te tygodnie, z tęsknoty i z żalu, odrzucony i niechciany, potraktowany jak zabawka na jedną noc! Czy ty wiesz co ja czułem?!
-To nie tak...- wyszeptała cicho, bo dopiero teraz w pełni zrozumiała co mógł sobie wtedy pomyśleć - ... nie chciałam, żeby tak wyszło, nie miałam tego w zamiarze...
-A czego chciałaś? No powiedz! - teraz zdecydowanie nią potrząsnął - Żebym ci nie burzył twojego poukładanego życia, tak? A nie pomyślałaś przedtem, że taki niedoświadczony gówniarz może się zakochać?!
Był wściekły, jeszcze nigdy go nie widziała w takim stanie, teraz dotarło do niej jak bardzo go zraniła, spojrzała mu głęboko w oczy w których zobaczyła głębię jego uczucia. Dwie ogromne łzy spłynęły jej po policzkach.
-Nie chciałam tego... nie chciałam... - znów wyszeptała cicho - ... mnie też nie było łatwo...
-Tobie nie było łatwo? - wycedził z ironią - A Wenecja? Romantyczne przechadzki z ukochanym, oczywiście, że wtedy było ci najtrudniej, prawda?- kontynuował nie zwalniając uścisku z jej rąk
Już nie mogła dłużej wysłuchiwać jego okarżeń, które raniły ją i były niesprawiedliwe. Gwałtownym szarpnięciem, wyswobodziła się z jego uścisku.
-A skąd ty możesz wiedzieć co ja czułam?! Przez cztery dni nie mogłam dojść do siebie, bo każdy kąt mojego mieszkania o wszystkim mi przypominał! Nie spodziewałam się, że po tym wszystkim, będziesz mnie uważał za jakąś bezduszną sukę! Ja napisałam to dla twojego dobra, nie chciałam żebyś się angażował! - niemalże wykrzyczała mu teraz w twarz i szybko zamilkła, bojąc się żeby nie powiedzieć za dużo, ale dodała jeszcze - Potem tego żałowałam...
Stał przez chwilę nie mówiąc nic, patrząc na jej zapłakaną twarz i znów była dla niego taka bezbronna i taka piękna, miał ochotę ją przytulić i nie musiał sobie tego odmawiać. Objął ją czule i wyszeptał:
-Przepraszam... ja szaleję... ja już nie wiem co mówię...
Jego dłonie gładziły ją teraz delikatnie po plecach, a ona stała tak wtulona w niego. Tak pragnęła tej chwili i jego bliskości, tyle na to czekała, może nie zupełnie w takich okolicznościach, ale teraz przynajmniej wiedziała co do niej czuje. Objęła go czule i spojrzała mu w oczy. Poczuła jego gorący oddech i zapach alkoholu który pił. Szybko i gwałtownie przylgnął swoimi pełnymi wargami do jej spragnionych ust, a ich języki desperacko błądziły we wnętrzu ust partnera. Znów tak bardzo siebie pragnęli, że podniecenie odbierało im zdrowy rozsądek. Babette poczuła się jak w transie, teraz już wiedziała; był tylko jej! Jeszcze bardziej go pragnęła, podniecała ją jego tęsknota i jego pożądanie, które okazywał teraz ze zdwojoną siłą, przypierając ją całym sobą do ściany i namiętnie całując. Nie chcieli się od siebie oderwać, przestawali na chwilę wpatrując się w siebie i oddychając głośno, a po chwili znów zatapiali się w sobie. Podniecenie mąciło im w głowach. Ręka chłopaka powędrowała wzdłuż jej uda, wyczuwając po drodze delikatne, koronkowe wykończenie pończoch dochodząc do gładkiej skóry pośladka, po czym wsuwając się delikatnie pomiędzy nogi, gdzie od jej wilgotnego wnętrza dzieliły go koronkowe stringi. Tak bardzo chciał w niej być, wydawało mu się że za chwilę rozsadzi mu jego obcisłe spodnie. Wydawane przez nich odgłosy stawały się coraz głośniejsze, a Babette przestraszyła się, że za chwilę może ich tutaj ktoś nakryć, choćby Jens , któremu pod jej dłuższą nieobecność, mogło przyjść do głowy jej poszukać. Oderwała się od niego i wyswobodziła z dotyku jego rąk.
-Nie możemy... - wydusiła z siebie stłumionym głosem, po czym szybko zniknęła za rogiem korytarza. Zdezorientowany chłopak oparł ręce o ścianę, po czym bezsilnie położył na nich głowę. Chciał ochłonąć, zanim wróci na salę.
Babette wracając do stolika, patrzyła czy nie ma przy nim Jensa. Na szczęście nie było tam nikogo. Po drodze zerknęła do wiszącego w korytarzu lustra, ale na szczęście nie rozmazała się. Delikatnie tylko przetarła dłońmi policzki, po których przed chwilą spływały łzy. Czuła jak serce wali jej w oszalałym tempie, jeszcze chwila , a całkiem by mu uległa, co mogłoby mieć fatalne w skutkach konsekwencje, gdyby ktoś ich przyłapał. To się jej nie zdarzyło nigdy przedtem, czuła że traci nad sobą kontrolę. Była roztrzęsiona, ale znów szczęśliwa i teraz chciała żeby to trwało dłużej. Rozejrzała się po sali za Jensem, było już późno i nie wiedziała jak się czuje Martin. Miała nawet ochotę do niego zadzwonić, bała się jednak że go obudzi, ale skoro nie dzwonił to chyba wszystko w porządku. Uważała że na dzisiaj dość wrażeń, dowiedziała się czego chciała i powinna wracać do domu, a Bill jeśli mu tak zależy jak ją zapewniał, już teraz musi sam znaleźć do niej drogę. W tej chwili zobaczyła go, jak wraca do stolika. Nie patrzył w jej stronę, usiadł, dopił drinka i dopiero teraz ich spojrzenia spotkały się i trwali tak przez dłuższą chwilę, co przerwał wracający Jens.
-O, jesteś! A ja cię szukałem!
-Dobrze, że nie poszedłeś za mną do damskiej toalety - odpowiedziała z przekąsem, bo w tej chwili zadziałała jej wyobraźnia, co by było gdyby przypadkiem nakrył ją z Billem, w niedwuznacznej sytuacji
- Możesz mnie odwieźć do domu? -spytała po upływie kilku chwil - Jeśli chcesz jeszcze zostać, to nie ma sprawy, zamówię taksówkę!
-Nie no, ależ oczywiście że cię odwiozę! - ochoczo zgodził się Jens. Podeszli do Johanna, żeby się pożegnać, a kiedy już wychodzili rozejrzała się za Billem, ale nigdzie w pobliżu go nie było. Kiedy wsiedli do samochodu, Jens zapytał:
-Bardzo się spieszysz do domu?
-Właściwie to nie, chciałam już po prostu stamtąd wyjść...A co proponujesz?
-Masz może ochotę na spacer? Taki piękny wieczór...Zawiozę cię w cudowne miejsce...- uśmiechnął sie tajemniczo Jens.
-Chętnie się przejdę - uśmiechnęła się.
Jens faktycznie zawiózł ją w tajemnicze miejsce. Był to mały staw na obrzeżach Berlina. Dookoła rosły drzewa, a w pogodną noc, taką jak dzisiejsza, odbijały się w tafli wody niezliczone ilości gwiazd i okrągły księżyc. Miejsce miało w sobie jakąś magię.
-Pięknie ... - wyszeptała urzeczona tym widokiem dziewczyna.
-Zawsze, kiedy mam jakiś problem i muszę coś przemyśleć, przyjeżdżam tu wieczorem - Jens objął ją w pasie i przytulił się do niej. Nie zaprotestowała, była zbyt pochłonięta obrazem, który teraz zapadał jej głęboko w serce, a był naprawdę fascynujący. I do tego ta cisza, przetykana cichymi odgłosami natury, to wszystko niesamowicie ze sobą współgrało i tworzyło niepowtarzalny nastrój.
-Tu na prawdę jest cudownie...- zachwyciła się tym widokiem, jednak zastanowiło ją, co powiedział jej Jens, lecz przemilczała to na tę chwilę. W milczeniu przeszli kilka metrów, rozkoszując się cudowną atmosferą tego miejsca.
-Nie spodziewałem się, że dziś właśnie ciebie tam spotkam...- odezwał się w końcu Jens - ...nawet w najśmielszych marzeniach bym się nie spodziewał...
-No wiesz, nie zbadane są losy ludzkie...- uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna.
-No właśnie, wszystkiego bym się nie spodziewał...
Ton głosu Jensa zaczął robić się według Babette, coraz bardziej niebezpieczny. Znała ten ton, wiedziała czego może się po nim spodziewać. Jednak on nie wykonywał żadnego niepożądanego gestu, szli po prostu wolnym krokiem wzdłuż stawu i rozmawiali.
-Życie jest niekiedy pełne niespodzianek... - ciągnęła więc tę rozmowę, zastanawiając się przy tym, czy aby na pewno zmierza ona w dobrym kierunku. Nagle mężczyzna zatrzymał się i znów ją objął:
-Nawet nie marzyłbym, że znów będziesz moja...- jego usta, niebezpiecznie zbliżyły się do ust dziewczyny, lecz nie mogła się wyswobodzić z jego uścisku, bo trzymał ją zdecydowanie i mocno. Niebezpiecznie zmniejszającą się wolną przestrzeń pomiędzy jej a jego ustami, wypełniła więc swoją dłonią:
-Ależ Jens, co ci przyszło do głowy ?! Ja przecież jestem z Martinem!
-Nie udawaj że tego nie chcesz, a dzisiejszy wieczór? - stwierdził z niemałym zdziwieniem, uwalniając ją ze swojego uścisku.
-Ja po prostu się dobrze bawiłam i to wszystko, starałam się być dla ciebie miła! Myślałam, że po tym co nas łączyło, znasz mnie trochę...- zaczęła się tłumaczyć. Czuła, że to się może tak skończyć, że chęć zrobienia Billowi na złość, może mieć przykre konsekwencje, mniej więcej takiej postaci.
-Chyba żartujesz?! Jeśli tak starasz się okazywać przyjaźń, to ciekawe jak okazujesz coś innego?- zaśmiał się ironicznie Jens. Zrobiło jej się głupio, wyszła teraz w jego oczach na jakąś łatwą panienkę, a tego nie chciała. Ale nie mogła przecież mu wyjawić jakie były jej prawdziwe intencje!
-Jeśli źle mnie zrozumiałeś, to bardzo cię przepraszam, ale naprawdę nie chciałam tego... Przepraszam...Może chwilami nieco przesadziłam, ale chciałam żebyś się dobrze bawił...- próbowała się usprawiedliwiać.
-No faktycznie! Bawiłem się świetnie!- stwierdził Jens z przekąsem - Narobiłaś mi tylko ochoty!
-A niby na co?!- teraz zdenerwowała się jego bezczelnością.
-Nie udawaj niewiniątka! - uśmiechnął się ironicznie.
-Ta rozmowa nie ma sensu! Bardzo cię proszę, odwieź mnie do domu!
-Ależ proszę bardzo!- niemalże krzyknął, otwierając jej ostentacyjnie drzwi do samochodu. Widziała, jak bardzo był zły. Wsiadła. Włączył głośną muzykę i przez całą drogę nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Od nadmiaru wrażeń pulsowało jej w głowie, najpierw Bill i ten jego napad przy toalecie, a teraz Jens. Obydwaj ją oskarżali i mieli do niej pretensje. "Czemu ten dziesiejszy wieczór musiał się tak skończyć?"- pytała sama siebie. Miała tyle nadziei kiedy wybierała sie na tę imprezę, czuła się taka szczęśliwa... A tu najpierw ten, na którym jej tak zależy obrócił to wszystko w niwecz, chociaż potem jego słowa sprawiły, że poczuła ogromną radość i pomimo tych wszystkich oskarżeń upewnił ją, że mu na niej zależy. Teraz zdenerwował ją Jens, który niedwuznacznie odczytał jej intencje, chociaż to, mogła przypisać tylko i wyłącznie swojemu zachowaniu i mogła się tego spodziewać. Nie była zadowolona z tego co się dzisiaj wydarzyło. Liczyła na inną, spokojniejszą rozmowę z Billem, jednak nie zawsze dzieje się tak, jakby się tego chciało. Te rozmyślania wypełniły jej czas drogi do domu. Jens zatrzymał auto tuż pod jej domem. Spojrzała na niego i pożegnała się:
-Dobranoc i przepraszam...
-Ja też przepraszam za moje zachowanie...- odezwał się, już zupełnie innym, możnaby powiedzieć, że skruszonym tonem.
-Nie szkodzi, nic takiego się nie stało, w sumie mogłeś sobie tak pomyśleć...
-No właśnie, żałuję, że to tylko moja wyobraźnia...- uśmiechnął sie smutno. Babette odwzajemniła uśmiech i już miała wysiadać, kiedy Jens przytrzymał ją za rękę:
-Mogę mieć do ciebie na pożegnanie jedną prośbę...?- spytał nieśmiało i cicho.
-Pewnie - odpowiedziała dziewczyna.
-Chciałbym cię pocałować... - uśmiechnął się nieśmiało. Tego się nie spodziewała, zaskoczył ją totalnie i dlatego miałą tak bardzo zdziwioną minę. Przez chwilę patrzyła na niego z wahaniem, ale pomyślała sobie, że po tym jak go w pewnym sensie wykorzystała, należy mu się jeden całus i nic takiego się nie stanie, jeśli go nim obdaruje. Przechyliła głowę w jego stronę i zanurzyła swoje wargi w jego ustach, jednak był to krótki i beznamiętny z jej strony pocałunek, ale nie potrafiła inaczej w tej chwili. Poza sympatią, nic do niego nie czuła, już nawet jej nie podniecał. Szybko więc oderwała się od niego, chociaż on był gotów na coś dłuższego.
-Dobranoc!- powtórzyła.
-Powodzenia... - odpowiedział jej smutnym głosem.
Zamyślona, zmierzała w kierunku klatki, gdzie było jej mieszkanie. Była druga w nocy, wszędzie cicho i pusto. Tylko w pojedynczych oknach paliły się światła u jakichś "nocnych marków". Powietrze, choć przyjemne i rześkie, nosiło w sobie posmak całodziennego upału. Jej obcasy stukały teraz miarowo o chodnik po którym stąpała. Już miała wchodzić do klatki, gdy spoza zarośli wyłoniła się jakaś zakapturzona postać. Instynktownie ścisnęła mocniej torebkę, chociaż właściwie, oprócz kosmetyków i kilku euro, nic w niej nie miała. Serce podeszło jej do gardła, przyspieszyła kroku, gdy ten ktoś chwycił ją za rękę. Chciała się wyrwać i miała zamiar krzyknąć, wtedy zakrył jej usta ręką i usłyszała:
-Nie krzycz! To ja!- domniemany intruz, zwolnił uścisk dłoni na jej ustach.
-Boże! Bill, co ty tu robisz?!- spytała z niemałym zdziwieniem.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Beata dnia Sob 19:51, 19 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Sob 19:22, 19 Sie 2006 |
|
1?
EDIT
Cytat: |
To się nie jej zdarzyło nigdy przedtem, czuła że traci nad sobą kontrolę. |
Przeczytaj to zdanie. Troszke szyk na poczatku nie ten.
Hm...
No to niezle sie to wszystko potoczylo...
Przede wszystkim, mam nadzieje, ze nikt nie widzial tego pocalunku z Jensem, bo moglo by byc zle...
Na szczescie billon przybyl. Ciekawe co teraz, skoro Martin w domu.
W sumie zawsze moga isc w ustronniejsze miejsce.
Czesc mi sie bardzo podobala. Troche sie wyjasnilo, a ja lubie, gdy jest dobrze. Wystarczy, ze sama smutasy pisze .
Dziekuje Ci bardzo za dedykacje. Wielkie buziaki dla Ciebie
I juz w tej chwili nie moge sie doczekac, kiedy nastepna czesc. Mam nadzieje, ze dlugo nas gnebic nie bedziesz.
Ciekawa jestem, co dalej...
Pozdrawiam:
~ddm
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Sob 20:16, 19 Sie 2006 |
|
2?
Ło ho ho...
Troche sie wyjasnilo
Matko, ja nie moge. Kazda twoja notke koncze czytac kilka cm od monitora xD
Mam nadzieje, ze to opo szybko sie nie skonczy
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aeterno
:-(
Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...
|
Wysłany:
Sob 20:37, 19 Sie 2006 |
|
No nieźle, nieźle... Coś się wyjaśniło ale nie wszystko... Kiedy kończe czytać kolejne części nasówa mi się tyle pytań... Mam tylko nadzieje że Bill nie widział tego pocałunku z Jensem... Czekam na dalsze wyjaśnianie się problemów... I bardzo dziękuje za dedykacje
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asiulla
:-)
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 21:00, 19 Sie 2006 |
|
Ciesze się.
Bo nowy part.
Bo choć nie wszystko to coś się wyjaśniło.
Mam nadzieję, że Bill nie widzial pocałunku z Jeansem...
Ale czuję, że widział... Hm... Albo i nie? :>
Ciekawe co teraz zrobią?
Tak sobie myślę (wcale sobie nie wyobrażam) co będzie się działo, jak Martin wyjedzie na te dwa tygodnie.
Znowu wszystko ładnie napisane.
Strasznie podobał mi się opis tego magicznego miejsca.
Stworzyłam swój własny obraz tego jeziora i wszystkiego w okół.
I nawet trochę się bałam.
Ale nic się nie stało.
Dziękuję też za dedykację.
Jesteś Kochana:*
Asia
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
shira
Moderator
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 21:31, 19 Sie 2006 |
|
Oho... oho... oho...
Jak on wyskoczył z tych krzaczków to mnie coś ścisneło... i wcale sie nie zorientowałam, że to już koniec, tylko sobie omyslałam, że zaczną się kochać na środku chodnika xD serio...
Własciwie czemu nie :P
Odcinek fenomenalny. Watek z tym całym Jensem taki jakby oddzielony od reszty... a może mi się tylko zdaje... ale i tak cudownie...
Jak zwykle jestem pełna podziwu i chylę czoła...
Kocham to ^^
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maunus
:-(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Billa... ;P
|
Wysłany:
Pon 16:15, 21 Sie 2006 |
|
Uuuch..! Świnia wyłudził buziaka..! Mam nadzieję, że Bill tego nie widział, inaczej ja osobiście temu Jensowi z sierpa przywale..!!!
Odcinek powalający..! I duży plusik za to, że Bill z Babette w kiblu nie robili bara bara, bo to niechigieniczne jest xD Jak Bill wylazł z tych krzaków, to mi aż gul podskoczył..! Świetnie napisane, boskie, cudowne, i muaaach..!!!;*;*;* MOOOOOOOREEEEE...!!!! KCB;*;*;*;*;*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Wto 17:17, 22 Sie 2006 |
|
Piękne, cudne, super, *** (tu dopisz swoją opinię).
To jak opisujesz uczucia obu kochanków.
Tak realistycznie...
Kochana masz talent, tak trzymać
shira napisał: |
Oho... oho... oho...
Jak on wyskoczył z tych krzaczków to mnie coś ścisneło... i wcale sie nie zorientowałam, że to już koniec, tylko sobie omyslałam, że zaczną się kochać na środku chodnika |
shira fajna perspektywa.I wtedy (jak się kochają na tym chodniku oczywiście ) Martin wygląda przez okno i bum-cyk-cyk (chyba rozumiecie ).
Życzę weny Pozdrowienia
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dranisiaa dnia Czw 11:39, 24 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Olcia
Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: *LuBLInEk*
|
Wysłany:
Śro 12:04, 23 Sie 2006 |
|
Dzięks za dedykacje!;P;P
A teraz to powinnam skomentować! Ale komentowania nie będzie!;D A może... Hmmm... No co tu dużo mówić! Part jest świetny jak zywkle!
Bardzo mi się spodobało, że nie "słodzisz" jak wiele opowiadań o TH, jest tak jakby to się działo w prawdziwym życiu;P Normalnie to jest taaaaakie realistyczne;)
Tylko czy ty musisz kończyć w TAKIM momencie!!! Myślałam, że mnie jasny szlag trafi, że nie ma co dalej czytać!!!
Pisz szybciótko, bo już nie mogę się doczekać!!!!!!!!
pozdrófki
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 22:38, 23 Sie 2006 |
|
~ddm - błędzik poprawiłam, cos tam przenosiłam i się wkradł. Marzy sie ustronniejsze miejsce...? No, zobaczymy co sie da zrobić.
A Ty piszesz pięknie, a nie żadne smutasy.
Dziękuję za wszystko:*
Veren - a czemu sie tak oddalasz od monitora? Masz coś ze wzrokiem? . Koniec będzie nieprędko. Pozdrawiam
Asiorek91 - zapewniam Cię, że część problemów napewno sie rozwiąże niebawem. Dziekuję
Asiulla - a czego się bałaś, że Jens się na nią rzuci? Jenak nie okazał sie draniem Dziękuję
shira - oj, shira, a chciałabyś żeby tak na środku chodnika? Przecież nie są pieskami A Jens chciał do niej wrócić, bo miał nadzieję, ale jego plany legły w gruzach. Czy mogłabyś mi odstąpić swój obrazek z Amy, którego już nie masz? Pozdrawiam
Maunus - już Cie widzę w akcji jak pierzesz Jensa , ale nie będzie takiej potrzeby. Dziekuję
Dranisiaa - witam nową czytelniczkę. Dziękuję za pochlebną opinię, a z tym na chodniku, niezła wizja, co? Pozdrawiam
Olcia - bo to jest takie troche prawdziwe życie, pełne niespodzianek, dziekuję i pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vampirek
:-(
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)
|
Wysłany:
Pią 9:37, 25 Sie 2006 |
|
Miło wiedzieć, że nareszcie się coś zaczyna przejaśniać
W sumie to jesli dobrze zauważyłam, Bill jej wyznał miłość... Słodkie
Jens się okazuje całkiem przyzwoity, Martina chwilowo brak, więc teraz tylko czekamy na rozwój akcji
Oby pomyslny
Czekam na ciag dalszy
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 19:56, 25 Sie 2006 |
|
Vampirek – troszeczkę się przejaśniło, fakt, ale jeszcze nadciągną czarne chmury. Dziękuję i pozdrawiam
Dziś tylko dla Ciebie ~ddm – za to co mi powiedziałaś we wtorek. Wiesz.
Część 17.
Znów nią potrząsał, znów miał do niej pretensje, tylko tym razem o co?
-Ale o co ci znowu chodzi? - zapytała z nieudawanym zdziwieniem.
-Ten co cię przywiózł, to tylko kolega tak?! - zapytał z pretensją - Tak się całujesz z kolegami na pożegnanie?
Był wściekły, mocno ściskał jej ręce i wciąż przypierał ją do ściany. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć, dziwiła się co on tutaj robi o tej porze i ile na nią czekał?
-Nie całowałam się z nim!- zaprotestowała nagle, kłamiąc, aby po chwili zastanowić się, dlaczego właściwie to robi?
-Widziałem! Przecież widziałem! To na pewno nie było zwykłe, przyjacielskie cmoknięcie! A wogóle gdzie z nim byłaś? Czekam tu prawie od godziny, wyszedłem, jak tylko zobaczyłem że się żegnasz, chciałem tu być przed tobą! - lawina zarzutów jaka wypłynęła teraz z jego ust, była dla niej niemałym zaskoczeniem. Gdzie się podział ten nieśmiały Bill, który nie mógł wydusić z siebie najprostszego słowa? Teraz zachowywał się jak prawdziwy, zazdrosny kochanek. Zazdrosny? No tak! Przecież on był najwyraźniej zazdrosny i teraz robił jej wymówki właśnie z tego powodu. Kolejny zazdrośnik! Chociaż teraz potrafiła już docenić ból tego, pomimo wszystko prymitywnego uczucia, jednak tego już było za wiele! Przecież nawet nie są razem i nie ma prawa tak się zachowywać!
-Zaraz, zaraz! Chwileczkę! Czy ty się przypadkiem nie pomyliłeś?! Jakim prawem robisz mi wymówki?!- teraz Babette się zdenerwowała, próbowała wyszarpnąć nadgarstki z jego uścisku, lecz tym razem trzymał mocno i nie puszczał, nie speszyła go nawet jej riposta, wszystko postawił na jedną kartę. Wiedział, że teraz tak łatwo nie odpuści i na pewno nie pozwoli jej uciec. Kiedy to mówiła, przez cały czas patrzył jej w oczy. Nikłe światło latarni wpadało niewielką smugą przez otwarte drzwi i oświetlało połowy ich twarzy, co sprawiało, że widzieli siebie bardzo dokładnie. Skończyła mówić, oddychała ciężko i nerwowo, była wzburzona, wtedy po chwili ciszy jaka nastała, odezwał się cichym, lecz pewnym siebie głosem:
-Bo cię kocham...
Tak zdecydowanej i jasnej deklaracji, jeszcze od niego nie słyszała. Nie była tym jakoś szczególnie zaskoczona, spodziewała się nawet, że w końcu kiedyś to wyznanie padnie z jego ust. Już na imprezie wspomniał coś o zakochaniu, ale teraz wyznał jej to w oczy, wyraźnie i dobitnie. Po tym co usłyszała, cała złość jaką w sobie miała, rozmyła się jak zbudowany blisko wody zamek z piasku na plaży, a jego słowa podziałały jak wielka fala. Chociaż wcześniej tak bardzo bała się usłyszeć to z jego ust, może dlatego, że jeszcze nie czuła tego co teraz, to w tej chwili jej serce wypełniło się ogromną radością i zadziałało to na nie, jak cudowne lekarstwo na ten cały ból i żal, jaki nosiła na jego dnie od tylu tygodni. Nie odpowiedziała nic, tym razem nie zdołała udaremnić mu zamiaru wyznania i chyba by nawet tego nie chciała. Delikatnie musnął swoimi ustami jej warg i odsunął się, nie przedłużając pocałunku. Troszkę zdziwiło ją jego zachowanie w tej chwili, pragnęła go. Namiastka bliskości jaką ją obdarował przed kilkoma godzinami, rozpaliła tylko jej zmysły, chociaż nie utraciła wówczas zdrowego rozsądku, ale teraz...? Cóż teraz mogło stać im na przeszkodzie...? Co prawda byli na klatce schodowej, w miejscu z którego już tylko kilkanaście schodów dzieliło ją od progu jej mieszkania, ale czy można by to nazwać przeszkodą...? Teraz chciała go sama pocałować, lecz nie pozwolił jej na to, przytrzymując wciąż jej nadgarstki przy ścianie, jakby na coś czekał.
-Puść...- szepnęła, próbując się wyswobodzić. Pokręcił tylko przecząco głową, nie przestając się w nią wpatrywać. Trwało to dobrą chwilę, nie rozumiała o co może mu chodzić. Czyżby on też wyczekiwał jakiegoś jej wyznania...?
-Kocham cię...- powtórzył znowu zmysłowym szeptem. Poczuła jak jej wola rozpada się na sto kawałków, teraz był jej władcą, to wyznanie znów sprawiło, że chciała być cała jego. Przymknęła oczy, a on przywarł do jej spragnionych ust. Całował zaborczo, wkładając w to całe swoje uczucie. Znów ich języki splatały się ze sobą, to łącząc, to znów odrywając się od siebie, aby przypomnieć sobie każdy zakamarek wnętrza ust partnera. Teraz puścił jej obolałe od mocnego uścisku dłonie, aby móc subtelnie dotknąć jej twarzy. Po długim i namiętnym pocałunku, delikatnie i z czułością, zaczął muskać wargami każdy jej milimetr; czoło, oczy, nos, policzki, przenosząc wilgotne dotknięcia na szyję. Ponieważ stali w samych drzwiach, w pewnej chwili pociągnął ją za sobą na schody, prowadzące do piwnicy. Nie protestowała nawet jednemu jego gestowi, teraz on rządził, a ona poddała się jego woli, bez najmniejszego sprzeciwu. Może te słowa i to wyznanie płynące z głębi serca, tak na nią podziałały, że teraz robiła dokładnie wszystko co chciał i jak chciał, a w dodatku każdy jego ruch niesamowicie ją podniecał. Znów przysunął ją do zimnej ściany. Tu już było zupełnie ciemno, widzieli tylko zarysy swoich postaci. Położył swoje ciepłe dłonie na jej ramionach i powolnym ruchem zaczął zsuwać z nich ramiączka sukienki. Chociaż ich oczy przyzwyczaiły się do ciemności, nie dostrzegała jednak wyrazu jego twarzy, ale wiedziała, że patrzył teraz na jej obnażone piersi. Kiedy zaczął je dotykać samymi opuszkami swoich palców, westchnęła cicho, a już po chwili pieścił je dotykiem swoich gorących ust i lekko nadgryzał sutki. Targała rękami jego poukładaną czuprynę, patrzyła, widząc tylko kontury, widziała jego, to on , jest tu z nią, naprawdę to on znów ją pieści i nie przestaje! Chciała krzyczeć z podniecenia, bo właśnie sięgnął dłońmi do jej kolan, finezyjnie przesuwając je w górę, kierując dotyk ku wewnętrznej stronie ud. Tym samym nakłonił ją do ich rozsunięcia, przykucnął i powolnym ruchem podciągnął jej sukienkę do góry. Jego oczom ukazała się jasność jej brzucha, od której odcinał się czarny trójkąt koronki stanowiącej stringi, które miała na sobie, poniżej dwa jasne fragmenty skóry i czarne pończochy. W tych ciemnościach widział zaledwie zarys tego wszystkiego, ale i tak zadziałało to na jego wszystkie zmysły. Obserwowała jego poczynania, jej podniecone ciało tak bardzo było spragnione właśnie jego pieszczot, a miejsce w jakim się znajdowali, sprawiało dodatkowy wzrost poziomu adrenaliny. Choć pora była późna, przecież w każdej chwili do klatki mógł ktoś wejść. Tylko z nim mogła się zdobyć na takie szaleństwo, aby pozwolić mu na to wszystko w tym właśnie miejscu, niemalże na progu jej mieszkania w którym spał Martin. Spał...? A może obudził się...? Może otworzył drzwi od mieszkania i wsłuchiwał się w jej namiętne jęki...? A jeśli wróci do domu i on powie jej, że wszystko słyszał i że to już koniec...? Nie dbała o to, jeśli nawet miałoby się tak stać, to w tej chwili gotowa była poświęcić wszystko dla niego, dle tego chłopca który właśnie swoimi ustami pieścił jej brzuch. Przyspieszony oddech, jego dłonie obejmujące jej uda i przesuwające się coraz wyżej, to było to o czym marzyła nie tak dawno, ulotnie, co właśnie się spełniało. Czuła jak lawina przyjemnych dreszczy przetacza się przez jej podbrzusze, kiedy jego kciuki zaczęły drażnić koronkę okrywającą jej wrażliwe, kobiece wnętrze, aby po chwili przenieść się posuwistym ruchem na jej obnażoną skórę pośladków. Już chciała by był w niej, on też tego pragnął, obydwoje byli podnieceni do granic możliwości, ale on zwlekał. Jeszcze bardziej chciał ją rozpalić i choć tak długo czekał na tę chwilę, chciał, aby go błagała by w nią wszedł. Całował ją teraz przez ten cienki trójkąt koronki, a palce błądziły w pobliżu jej mokrego i gorącego wnętrza. Czuła jego ciepły i wilgotny język, przygryzające ją delikatnie zęby i już nie mogła tego znieść. Wydawane przez nią odgłosy były coraz głośniejsze, aż sama się tego przestraszyła. W końcu, będąc u kresu wytrzymałości, zwróciła się do niego cichym szeptem:
-Proszę...
Błyskawicznie podniósł się, dotykając swoim czołem jej czoła:
-Czego pragniesz...? - zapytał zmysłowo.
-Ciebie... - wyszeptała cicho, rozpinając mu spodnie - ...tylko ciebie... tu i teraz...weź mnie...
Poczuła w swoich rękach jak bardzo jest podniecony. On też już chciał tylko tego. Szybko odciągnął na bok pasek jej stringów i jednym zdecydowanym, ale delikatnym pchnięciem wszedł w nią. Z jej ust wydostał się głośny okrzyk, zwiastujący być może dalsze i jeszcze głośniejsze oznaki tego, jaką jej sprawia rozkosz. Zakrył na chwilę jej usta ręką, aby zapobiec temu i słusznie, bo przestała się już zupełnie kontrolować. Jego ręce, błądzące po jej naprężonych pośladkach, masowały je delikatnym, a zarazem zaborczym i męskim dotykiem. Objęła go jedną nogą, powodując, że mógł wejść w nią głębiej. To doznanie, wyzwoliło z jej piersi znów głośny jęk, zamknął więc jej usta kolejnym, gorącym dotykiem swoich zawsze spragnionych warg. Jego ruchy były powolne, rytmiczne, wysuwał się daleko, aby znów wejść głęboko, do granic możliwości ich ciał. Obejmowała go mocno, całowała chciwie szepcząc mu do ucha:
-Nie przestawaj... - co jeszcze bardziej go rozpalało.
Babette była urzeczona jego zdecydowaną i jakże męską postawą tej nocy. Podobało jej się, że nie zważając na jej gniew, postawił na swoim i wziął ją kiedy chciał i jak chciał. Tego zawsze brakowało jej w zachowaniu wszystkich jej dotychczasowych facetów. I oto teraz, kochała się z nim na schodach u wejścia do piwnicy, na klatce schodowej jej mieszkania i było jej cudownie. Czyż nie było to czyste szaleństwo?
Wystarczyło tylko kilka jego ruchów i poczuła, jak jej zmysły szaleją z rozkoszy. Miała wrażenie, że przy każdym zbliżeniu z nim, jej ekstaza jest głębsza i pełniejsza. Czego więc jeszcze doświadczy? Jak bardzo jeszcze może być jej z nim dobrze?
-Jesteś cudowna...- szeptał - ...i moja...
Zamiast krzyczeć z napływającej do jej zmysłów rozkoszy, wcisnęła twarz pomiędzy jego szyję i bluzę, którą miał na sobie , wydawała z siebie stłumione odgłosy uniesienia, czego oznaką były też nagłe drgnięcia jej ciała i zaciśnięte na jego ramionach dłonie. Pomimo, że jego zdecydowana postawa bardzo jej się podobała , nie chciała być tak zupełnie do końca poddana jego woli. Kiedy jej ciało już uspokoiło się, zdecydowanym ruchem odepchnęła go od siebie i odwróciła tak, że teraz on stał oparty o ścianę, a ona uklęknęła przed nim.
-Babette... nie... - nieudolnie próbował ją powstrzymać, ale ona wiedziała, czuła, że właśnie tego pragnie. Jego ton głosu sprawił, że była pewna co sprawi mu teraz największą przyjemność. Objęła więc najpierw rękami, a potem wilgotnymi ustami, twardą i nabrzmiałą, gotową na jej pieszczoty część jego ciała. Westchnął cicho, poczuł błogie uniesienie i falę przyjemnych dreszczy. Pieściła go delikatnie wirującym językiem, to znów mocniej kąsając zębami, teraz on miał ochotę krzyczeć. Zacisnął jednak w swojej niemocy usta, oddychał szybko, zatapiając swoje dłonie w jej upiętych włosach, na skutek czego większość kosmyków wysunęła się ze spinek i bezwładnie opadła na jej nagie plecy.
-Kocham cię... - znów wyszeptał, aby choć w ten sposób dać upust swoim uczuciom, a po chwili dodał - Zaraz eksploduję...
I nie czekali długo, tak też się stało, jęknął cicho i poczuł, że znów to właśnie dzięki niej, doznał największego uniesienia jakie kiedykolwiek dane mu było przeżyć, to ona, ta którą pokochał, była autorką jego nacudowniejszych przeżyć, to ona sprawiała, że czuł się jak ktoś wyjątkowy, kto dzięki niej może posmakować tej słodyczy.
Jeszcze przez kilka chwil muskała go swymi ustami, chciała, aby mógł to przeżyć w pełni, najdłużej i najpiękniej, teraz troszczyła się o niego jak prawdziwie kochająca kobieta. Bo czyż go nie kochała...? Chociaż w ten sposób chciała wynagrodzić ten ból jaki mu zadała. Przyciągnął ją do siebie i powiedział cicho:
-Dziękuję...
-To ja dziękuję... dziękuję, że jesteś i że mnie kochasz... - odpowiedziała. Choć nie usłyszał od niej tego, czego najbardziej by pragnął, jednak i tak był szczęśliwy. Znów pocałował ją delikatnie, ale bardzo namiętnie, tak jakby chciał również w ten sposób udowodnić jej swoją miłość. Gestem pełnym czułości nasunął jej ramiączka sukienki i mocno się do siebie przytulili. Otaczała ich teraz aureola złożona ze szczęścia i nadziei, może jednak im się uda, może los nie będzie dla nich taki okrutny, skoro sprawił że pokochali się.
-Spotkaj się jutro ze mną...- poprosił cicho.
-Ale gdzie i kiedy? Ja mam u siebie chorego Martina... - zastanowiła się - Wiesz, że my nie możemy się tak po prostu spotkać gdziekolwiek?
-Wiem... ale może wieczorem...?
-A może w poniedziałek? Martin o dziewiętnastej leci, więc może później? - zaświtało jej w głowie.
-To nie możliwe... w poniedziałek jedziemy do domu...- odparł smutnym głosem.
-No tak, cholera, zapomniałam, że to już te dwa tygodnie... - załamała się, znów cały jej plan legł w gruzach - No dobrze, niech będzie jutro...
-Przyjdę tu o dwudziestej pierwszej, będę czekał po drugiej stronie ulicy, coś wymyślimy... - uśmiechnął się. Nie wyobrażała sobie w tej chwili tego wszystkiego. Kręcenie na dwa fronty na dłuższą metę, było zupełnie nie w jej stylu. Przez moment zastanowiła się nad tym, ale szybko przegoniła trapiące ją myśli. Najważniejsze było to, że przez dwa tygodnie nie będzie Martina i nie będzie musiała się tym martwić, ale nie będzie też Billa. "Dlaczego akurat teraz...?" - myślała z żalem.
-Czy na całe te dwa tygodnie musisz jechać do domu? - spytała w końcu.
-Nie wytrzymałbym tyle bez ciebie... - pogładził ją po policzku i uśmiechnął się - ...na pewno się do ciebie urwę...
Przytulił ją jeszcze mocniej i pocałował w czoło. Odetchnęła z ulgą. Zastanowiła się, która właściwie może być godzina? Ledwie widziała tarczę zegarka, już nie wspominając o wskazówkach. Tak było jej dobrze w jego młodych, ale jakże męskich i opiekuńczych ramionach, wcale nie chciało jej się wracać do domu. Martin do niej nie dzwonił, pewnie już dawno śpi. No właśnie, on nieświadomy niczego śpi, gdy tymczasem ona... Znów zaczęło ją trapić coś na kształt wyrzutów sumienia. Ale przecież ma prawo do szczęścia, chce kochać i być kochana! Czy już zawsze będzie zmuszona dokonywać wyboru? Jednak teraz kalkulując wszystko na chłodno, nie potrafiłaby wybrać, musiałaby zdać się na los, coś musiałoby się wydarzyć, tylko co to by mogło być...? Jednego była pewna, nie chciała stracić żadnego z nich, ale jak można żyć z obydwoma mężczyznami na raz , jak długo będzie w stanie to ciągnąć i czy będzie mogła w końcu świadomie się na któregoś zdecydować...?
Teraz jednak żyła tą chwilą, szczęśliwą chwilą. On był ucieleśnieniem jej pragnień, nie chciała już tylko marzyć, chciała się z nim kochać i chciała kochać jego, czuć całą sobą że jest jego światem i tęsknotą, wiedzieć że ją kocha i jej pragnie. Nieznacznie, samymi opuszkami palców dotknęła jego twarzy i lekko przesunęła nimi po jego wilgotnych ustach, to nie był sen ani marzenie, był tuż obok niej. Chciała już nawet mu powiedzieć co do niego czuje, ale bała się, nie chciała jeszcze żeby wiedział, jeszcze nie teraz, może mu powie niedługo, ale jeszcze nie teraz... Upływające minuty były katem tych upojnych chwil.
-Muszę już iść... - odezwała się w końcu Babette. Spojrzał na nią ze smutkiem, gładząc ją po głowie, jego wzrok wyrażał całą głębię jego uczucia, co potwierdził słowami:
-Bardzo cię kocham...
Za każdym razem, kiedy obdarowywał ją tym wyznaniem, przez jej serce przepływała fala błogiego, kojącego ciepła, dającego niewiarygodne uczucie szczęścia. Poczuła jego słodkie wargi na swoich ustach, odwzajemniając gorący pocałunek na pożegnanie.
-Dobranoc... -szepnęła.
-Będę tu jutro o dwudziestej pierwszej, będę czekał, pamiętaj... Dobranoc mój skarbie...
Rozchodzili się wolno, do ostatniej chwili trzymając swoje ręce. Stał w drzwiach klatki, dopóki zarys jej postaci nie zniknął na półpiętrze. Dopiero teraz usłyszała, jak rozmawia przez komórkę, żeby po niego ktoś przyjechał.
Wspinała się wolno po schodach i była szczęśliwa, ale znów jej szczęście przyćmiły wątpliwości. Dlaczego nie może żyć w pełni radością tych chwil, czemu znów w jej umyśle gości sto dziwnych myśli, pełnych obawy jak to wszystko się potoczy, czy będzie w stanie jakoś to poukładać...? Starała się jak najciszej otworzyć drzwi. W mieszkaniu było ciemno, więc zapaliła w przedpokoju światło. Niemalże na palcach skradła się do sypialni, gdzie spokojnym snem spał Martin. Otuliła go kołdrą, jak matka, która otula z troską swoje chore dziecko. Dotknęła jego czoła, nie był rozpalony, więc pewnie nie miał gorączki. Uspokoiła się, że podczas jej nieobecności, wszystko było w jak najlepszym porządku. Wyszła więc na taras, z nadzieją, że jeszcze zobaczy Billa. Nie pomyliła się, właśnie wsiadał do samochodu i nieomieszkał nie spojrzeć w stronę jej okien. Pomachała mu, a on przesłał jej całusa. Uśmiechnęła się: "Jesteś tylko mój..." - pomyślała z czułością. Po chwili samochód zniknął za rogiem ulicy. Poczuła się w tej chwili dziwnie, tak jakby łamała jakieś zasady, jakby robiła coś wbrew wszystkim. Najbardziej martwiła ją ta różnica wieku, ale przecież miłość o wiek nie pyta, przychodzi nieproszona, czyż mogła mieć na to wpływ? Na pewno nie chciała się w nim zakochać, tak samo jak nie chciała aby on ją pokochał. Wiedziała, że to uczucie skomplikuje życie nie tylko jemu, ale też i jej. Jednak to było silniejsze od wszelkich kanonów i zasad, chociaż czuła, że nie będzie to łatwa miłość. Nie zdołała zabić tego uczucia w zalążku, nawet pozwoliła mu się rozwinąć, a teraz dała mu możliwość dojrzeć... I dojrzało w niej i w nim, na przekór wszystkim i całemu światu.
Popatrzyła na zegarek: "Świetnie, prawie rano..." - pomyślała. Z myślą o nim brała prysznic, z myślą o nim kładła się na kanapie w salonie i z myślą o nim pogrążyła się w głębokim śnie...
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Beata dnia Pią 19:59, 25 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Pią 19:56, 25 Sie 2006 |
|
1?
EDIT
Ach!
Cóż za śliczny odcinek!
Zaczynasz mnie zadziwiać swoimi opisami. Naprawdę, bardzo trafnie dobierasz słowa. A ja to uwielbiam i bardzo cenię, cokolwiek czytam.
Porównania też stają się coraz ciekawsze. Stajesz się świetną pisarką Beatko. A ja jestem dumna, że mogłam śledzić to od początku.
Wreszcie pozwoliła biednemu bilonkowi powiedzieć, że ją kocha. Myślałam, że do końca świata mu nie pozwoli.
A swoją drogą seks na schodach piwnicy, to już rzecz ekstremalna, gdy dodamy wyżej śpiącego faceta Babette i możliwość, że zaraz ktoś tam wejdzie.
Bardzo mi się podobało. Dziękuję, że zadedykowałaś mi jeden z piękniejszych odcinków. Najwidoczniej ta przykaźń jest tego warta...
Kocham Cię
Pozdrawiam:
~ddm
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|