Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 MY IMMORTAL (ZAWIESZONE) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:49, 23 Lip 2006 Powrót do góry

Kochana...
Śliczny odcinek...płakałam jak idiotka jakaś...chyba jestem trochę za uczuciowa...
Kolejny raz jestem pod ogromnym wrażeniem...
Wiem, ze to tylko fikcja literacka, ale tak mi żal Twojego Billa i Babette...cudownnie opisalas ich uczucia...niemal można było dotknąć tego żalu wypełniającego ich serca...
Nie wystarczy, że to opowiadanie jest cudowne, ciekawe, piękne i wyjątkowe...do tego takie realistyczne, że czasami zapominam, że to tylko opowiadanie...
nie wiem za co, nie wiem dlaczego...ale dziękuję za de-de...to było takie miłe :* tym bardziej, ze to jedno z moich ulubionych opowiadań...
Dziękuję Ci :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 22:23, 23 Lip 2006 Powrót do góry

O LOL... No i co teraz:((... Beatko pieknie!! Uczucia slicznie opisane...
Ahh... czkeam na wiecej i wiecej...
Wracasz 6... ja tydzien pzoenij... nie no.. bede tesknic... i za Toba i za Twoja tworczoscia...
Tymaczsem zycze swietnych wakacji:P
I dziekuje za te cudna czesc:)
pozdrawiam:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joq
Gość





PostWysłany: Pon 9:13, 24 Lip 2006 Powrót do góry

Przyjemnego wyjazdu Beatko...
Wiem, że sie powtórzę, ale naprawde bardzo ślicznie opisujesz to co czują Bill i Babette... na początku radość i szczęście, później ból i cierpienie... to jest poprostu cudowne i ... takie realne... piękne...
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwościa na następną część
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Pon 15:14, 24 Lip 2006 Powrót do góry

Przyjemnego wyjadzu Całus.
A odcinek jak zawsze cudowny... Hmmm... Biedna Babette obwinia się za to wszystko... A Bill... Myśli że był tylko na jeden raz... Na prawde nie wiem jak ty to rozwiążesz no coż wierze ci... Co mi innego pozostało... I czekam na kolejny odcinek Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Czw 19:27, 27 Lip 2006 Powrót do góry

oooooo...
Matko... super...
Musze fajnie wygladac 10 cm od komputera w niemieckiej kafejce, no ale Razz
Odcinek swietny, cudowny, boski Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:25, 03 Sie 2006 Powrót do góry

Witajcie !
Wróciłam trochę wcześniej, no i mogę śmiało powiedzieć, że już jestem po wakacjach, bo w poniedziałek do pracy Sad , ale wypoczęłam bardzo dobrze i co najważniejsze-czynnie, bo po to pojechałam. Dziś podziękuję wszystkim Wam razem, nie indywidualnie jak to zawsze czyniłam, ale po prostu mi się nie chce Razz
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za same superlatywy jakie mi tu serwujecie. I powiem Wam jeszcze jedno, tracę po woli ochotę do pisania. Jakoś przestaje mi to sprawiać przyjemność. Może to ze względu na to, kogo włożyłam w osobę głównego bohatera. Ja na prawdę nic do nich nie mam, ale jakoś wkurza mnie jak piszę, chociaż w myślach mam zupełnie kogoś innego...Wybaczcie mi szczerość. Mam nadzieję, że jakoś to przezwyciężę i dokończę. Może po prostu mam jakiegoś pourlopowego doła.
Pozdrawiam Was wszystkie, jesteście kochane:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:51, 03 Sie 2006 Powrót do góry

Dla ~ddm - za piękne oczy, oraz dla wszystkich czytelniczek, jesteście kochane!

Część 13

Znów upał, niemiłosierny upał... Chyba ze 40 stopni w cieniu...Właśnie spiker zapowiedział, że samolot z Paryża wylądował. Po co przyjechała tak wcześnie? I po co te kwiatki? Przecież nie widzieli się tylko cztery dni... Cztery dni? Ale jakie cztery dni... Teraz wydawały jej się jakąś wiecznością, przepełnione uczuciem miłości i bólu, jak cztery metry materiału przetkanego złotą i srebrna nitką, chociaż one, zupełnie jak te uczucia tak różne, wcale do siebie nie pasowały... A te kwiatki... ? Żółte róże... Tylko po co...? Bo je lubił? Bo zawsze jej kupował? A może po to by zagłuszyć wyrzuty sumienia...?
Stała przed wyjściem z hali przylotów, zniecierpliwiona przestępowała z nogi na nogę, czuła się jakby na czole miała wypisane: "zdrajczyni". Wyglądała źle i tak też się czuła. Podkrążone oczy i zapadnięte policzki, wskazywały na jej niezbyt dobre samopoczucie. Minęła ją jakaś zakochana para, ludzie którzy poza sobą nie dostrzegają nikogo. Zapatrzyła się na nich. Czy ona jeszcze kiedyś będzie taka roześmiana? Szczęśliwa pełnią szczęścia, kochająca i kochana...?
- Babette ! - wyrwał ją z zadumy radosny głos Martina. Na jego widok uśmiechnęła się serdecznie. Nie udawała, teraz zrozumiała, że jednak za nim tęskniła, pomimo wszystko tęskniła...
- Jak to dobrze, że już jesteś...- powitała go czule, obejmując za szyję i przytulając się do niego. W jego ramionach poczuła się bezpieczna, chciała żeby wyciągnął ją z tego koszmaru dręczących ją wspomnień i wyrzutów sumienia. Była mu wdzięczna, że już wrócił, że będzie spokojnie i normalnie, że może uda jej się zapomnieć...?
- Zmizerniałaś skarbie...- delikatnie uniósł jej brodę do góry, co sprawiło, że spojrzała mu w oczy - Czy coś się stało?
- Trochę się zatrułam, ale to nic poważnego... - skłamała.
- Moje biedactwo... - Martin, jak zawsze z wielką czułością przytulił ją do siebie - O, kwiaty! Dla mnie?- zdziwił się.
- Oczywiście, że dla ciebie, jedźmy już...- uśmiechnęła się.
Całą drogę rozmawiali, Martin wypytywał ją co tam w pracy i co robiła, pod jego nieobecność. Chciała mówić, żeby nie myśleć, więc opowiadała mu ochoczo o wszystkim co się wydarzyło przez kolejne dni, subtelnie pomijając niedzielę. Słuchała potem, kiedy on mówił i nie chciała żeby przestał. Dzięki temu odzyskała odrobinę dobrego nastroju, który nie opuszczał jej do samego wieczora.
Była już całkiem rozluźniona, siedzieli na kanapie wtuleni w siebie oglądając telewizję. Jeszcze tylko chwilami, pod wpływem jakiegoś bodźca w stylu granatowego szlafroka, w który teraz był ubrany Martin, wspomnienia wracały jak bumerang. Nie raniły jej już jednak tak bardzo jak przedwczoraj i była pewna, że się z tym wkrótce zupełnie upora.
- Chodźmy do łóżka... - poprosił nagle Martin głosem, który wyrażał jego wielką, czterodniową tęsknotę. Sam się sobie dziwił, że poczekał z tym do samego wieczora. Drogę do sypialni zaznaczyły zrzucone niedbale części ich garderoby. Już po chwili zatonęli w miękkiej, kremowej pościeli, która była świadkiem miłosnych uniesień Babette z innym mężczyzną.
Spragniony bliskości ukochanej Martin, obdarowywał ją delikatnymi pocałunkami i pieszczotą swych dłoni. Od czterech dni myślał o tej chwili i wyczekiwał jej z niecierpliwością, tak bardzo stęskniony. Babette pozwalała mu się całować i pieścić, jednakże jej aktywność jako kochanki, nie była szczytem marzeń pragnącego jej faceta. Wiedziała to doskonale, ale nie potrafiła teraz tego zmienić. Bardzo chciała zaangażować w tę miłosną grę całą siebie, swoje ciało i umysł, ale nie mogła. Jak kadry z ulubionego filmu, zaczęły pojawiać się przed jej oczami sceny sprzed trzech dni, a ona nie potrafiła tego odrzucić. Nie potrafiła, czy nie chciała ? I nagle zrobiła coś strasznego, najgorszą rzecz jaką kobieta może zrobić swojemu mężczyźnie, bo podobno nawet ta fizyczna, cielesna zdrada nie jest gorsza. Przymknęła oczy, chociaż prawie nigdy tego nie robiła, bo chciała patrzeć, być świadkiem swoich miłosnych uniesień, ale teraz to zrobiła i... zobaczyła w myślach, że to Bill namiętnie całuje wewnętrzną stronę jej ud, a potem delikatnie, samym koniuszkiem języka łaskocze jej wrażliwe miejsce pomiędzy nimi. Dopiero teraz poczuła, jak narasta w niej podniecenie, jak w żyłach pulsuje jej krew. W jej zmysłach to nie Martin ją pieścił, z nim była, ale kochała się z Billem. Tak bardzo go pragnęła i tak bardzo tęskniła za jego pieszczotami, że teraz jej wyobraźnia zadziałała ze zdwojoną siłą. Delikatne ruchy języka mężczyzny i to co aktualnie zagościło w jej umyśle sprawiło, że była bliska ekstazy, a kiedy Martin chciał przestać, przytrzymała jego głowę, zmuszając go tym samym do kontynuacji jego poczynań. Przed oczyma wyobraźni, miała teraz czarną czuprynę chłopaka i to jego język czuła pomiędzy swoimi udami. Gorącą falą, od kostek, przez odrętwiałe uda do jędrnych piersi przyszła ekstaza. Wyprężyła swe ciało i jęknęła przeciągle z rozkoszy, delikatnie odpychając od siebie Martina. Przekręciła się na brzuch, zachęcając go tym samym, by wziął ją od tyłu, a kiedy to zrobił westchnęła głośno i namiętnie, bo to nie Martin, to Bill był teraz w niej. Czuła, jak wolno się w niej porusza, jak staje sie coraz większy. Czuła jego gorące usta na swoim karku, czuła jak jego czarne kosmyki smerają ją po twarzy. Tak desperacko pracowała teraz jej wyobraźnia, bo to były przecież jej włosy... Dotyk jego dłoni, które oplatały jej piersi, był taki delikatny i podniecający, bo to były dłonie Billa... Teraz oddałaby wszystkie pieszczoty Martina, za jedno jego dotknięcie. Znów widziała jego twarz w błogiej ekstazie, jego pożądliwie patrzące oczy, kiedy mówiła do niego, czuła teraz na plecach deszcz jego pocałunków, bo to nie Martin ja całował, robił to Bill...Chociaż jej wyobrażenia w pewnym sensie raniły ją, to też bardzo jej pomagały, bo dzięki nim mogła przeżyć wszystko pełniej i czerpać z tego prawdziwą przyjemność. Zdecydowanie wolała tak, niż miałaby udawać orgazm, co już kilkakrotnie jej się zdarzyło, kiedy uległa Martinowi dla tak zwanego "świętego spokoju". Jednak nie zdołała po raz drugi przeżyć rozkoszy, bo Martin spragniony jej tak bardzo właśnie został zaspokojony, co potwierdził przeciągłym westchnieniem i znieruchomiał, leżąc na jej plecach.
To był chyba najgorszy stosunek w ich życiu, nie tylko dlatego że w wyobraźni odbyła go z innym, nie tylko z powodu wyrzutów sumienia, ale dlatego że była tak bardzo bierna, dlatego że potrafiła tylko brać, nie dając w zamian nic, oprócz swojego ciała, żadnych pieszczot, uczuć, emocji. Po prostu została zaspokojona myśląc o innym. Nie wiedziała co się z nią dzieje, czyżby było aż tak źle? Zdarzało jej się zdradzić Martina, ale potem wszystko wracało do normy, ciągle go kochała, wciąż było jej z nim dobrze, a teraz? Myślała o innym, pragnęła innego, z innym chciała teraz być...
-Kocham cię...- wyszeptał jej czule do ucha Martin.
-Chce mi się spać...- usłyszał w odpowiedzi.

***

Patrzyła na zalany promieniami zachodzącego słońca horyzont. Już chciała być w domu, tęskniła za pracą i za codziennym życiem. Jeszcze tylko kilkanaście minut i wylądują w Berlinie.
Teraz nawet wydawało jej się, że te dwa tygodnie w Wenecji dobrze jej zrobiły. Była wypoczęta i zadowolona, odzyskała chęć do życia i pewność siebie, ale nie potrafiła zapomnieć...To wszystko było w niej, gdzieś głęboko, skrzętnie ukryte na dnie serca...
Chociaż momentami, rozmywał jej się w pamięci obraz jego twarzy, to pamiętała każdy szczegół z ich wspólnie spędzonych godzin i każde wspomnienie napawało ją smutkiem.
Wreszcie wylądowali. W hali przylotów było niezwykle tłoczno, a to za sprawą jeszcze dwóch samolotów, które przyleciały w niewielkich odstępach czasu. Babette i Martin czekali na swoje bagaże, obrzucani spojrzeniami kręcących się wokoło ludzi.
- Martin! - usłyszeli nagle czyjś głos z tłumu. Obydwoje rozejrzeli się bacznie. Babette spostrzegła, że zmierza ku nim David. "Boże... tylko nie to..."- pomyślała w panice, bo to że David był na lotnisku, mogło oznaczać tylko jedno; na pewno nie był sam. Wolała nie patrzeć w tamtą stronę. "Jeśli są wszyscy, to błagam! Niech tutaj nie podchodzą..."-żebrała histerycznie w myślach swoje przeznaczenie. Tymczasem Martin pomachał do niego przyjaźnie i zwrócił się do Babette:
- Zobacz, David z chłopakami tu idzie! Ciekawe gdzie byli?
Poczuła jak krew zamiera jej w żyłach, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Od podbrzusza do samego gardła przebiegła przez jej ciało fala dobrze znanego jej uczucia, tego które towarzyszyło jej w tę pamiętną noc, gdy zobaczyła go za swoimi drzwiami. Nie widziała go od tamtego ranka, kiedy zostawiła mu na stole kartkę, a po tym w jakim stanie ją znalazła, wiedziała jaka mogła być jego reakcja i co mógł czuć. Z odwróceniem się zwlekała do ostatniej chwili, aż usłyszała za plecami głos Davida:
- Babette! Cześć! Jak zwykle śliczna... i ta opalenizna... No nie... czarująca...- zachwycał się wpadając w jej objęcia. Tak bardzo bała się spojrzeć na Billa, lecz odwzajemniając serdeczny uścisk Davidowi, zbłądziła wzrokiem w stronę stojącego tuż za nim chłopaka. To spojrzenie spowodowało przeszywający ból, jaki teraz zagościł w jej sercu. W jego oczach spostrzegła niewypowiedziany smutek, lecz mimo tego co czuł, delikatnie się do niej uśmiechnął. Przywitali się wszyscy, podając sobie ręce. Zdziwiło ją trochę zachowanie Toma, był oschły i jakby niemiły, w niczym nie przypominał tego cwaniaczka sprzed kilku tygodni. "Powiedział mu..."-przemknęło jej przez myśl. Rzeczywiście, Tom miał do niej żal. To przez nią teraz jego brat był smutny i zamyślony, żył wspomnieniami, był niedostępny i załamany.
- Gdzie byliście?- zapytał Martin.
- W Londynie, teraz mamy urwanie głowy przez tą anglojęzyczną płytę - wyjaśnił David - ale na razie koniec z wyjazdami, posiedzimy trochę w Berlinie, a po urodzinach Johanna chłopaki zrobią sobie krótki urlop, a co do imprezy to wy też chyba tam będziecie?
- Tak, pewnie że będziemy, w końcu nie co dzień ma się okazję być na czterdziestych urodzinach współwłaściciela wytwórni płytowej - zażartował Martin - Na szczęście tym razem uda mi się być na całej imprezie, bo ja znów wyjeżdżam, ale dopiero w poniedziałek.
-Znowu? A dokąd teraz?
- Lecę do Stanów na dwa tygodnie - Martin z żalem spojrzał na Babette, a ona uśmiechnęła się delikatnie. Tak bardzo starała się nie patrzeć na Billa, biegała wzrokiem po przechodzących obok ludziach, jednak w tej chwili nie mogła się powstrzymać, czuła, że on nie spuszcza z niej wzroku i nie myliła się. Miał przymrużone oczy i przeszywał ją swoim smutnym spojrzeniem. Nie umiała się jednak opanować i po chwili zatopiła się głęboko w tych brązowych tęczówkach, a przez jej ciało przetoczyła się fala dreszczy, wszystko wróciło i stanęło przed nią, jakby stało się wczoraj. Teraz, gdy tak stali na wprost patrząc sobie w oczy, zrozumiała jak bardzo tęskniła za tym spojrzeniem, że oszukiwała sama siebie, że nic do niego nie czuje, że urlopem w Wenecji chciała znieczulić ten ból. W jego oczach wyczytała, że nie jest mu obojętna. Poczuła jak błogie ciepło rozlewa się po jej sercu. Wiele oddałaby teraz za to, żeby móc znaleźć się w jego ramionach. Ogarnęła obydwoje magia spojrzeń, znów nic wokoło się nie liczyło, zupełnie tak, jakby świat przestał istnieć, jakby wszystko obok nich zapadło się po ziemię, a na ocalałym z pożogi kawałku zostali tylko oni wpatrzeni w siebie, pełni tęsknoty i żalu po czymś utraconym. Na szczęście Martin, zaabsorbowany rozmową z Davidem niczego nie zauważył, a chłopcy przysłuchiwali się temu, o czym mówił. Całą tę sytuację obserwował jednak z boku czujny Tom, który przecież o wszystkim wiedział i ciekaw był reakcji Babette. Jego przypuszczenia potwierdziły się, od razu podejrzewał, że Babette postąpiła tak z rozsądku. Po tym wszystkim co opowiedział mu brat, wiedział że to co się wydarzyło, nie może być dla niej tylko zwykłą, jednorazową przygodą.
- O, już są nasze bagaże - zauważył Martin .
- To my lecimy!- uśmiechnął się David. Pożegnali się podając sobie ręce. Babette czuła się zdruzgotana, myślała że jest w stanie zapomnieć, że czas leczy rany... może i leczy, ale jak można się wyleczyć z ran które się wciąż rozdrapuje i tak naprawdę nikt nie chce, żeby się zagoiły...? W drodze Martin coś do niej mówił, ale ona rozkojarzona sytuacją na lotnisku nie była dobrym towarzystwem do rozmowy. Swój wisielczy nastrój, zrzuciła na karb zmęczenia podróżą. Kiedy znalazła się w swoim mieszkaniu, odetchnęła z ulgą, zsunęła klapki i bosymi stopami przemierzyła odległość z przedpokoju na taras. Kwiaty trzymały się dzielnie pomimo upałów, oczywiście dzięki kochanej Julii, która dbała o nie pieczołowicie podczas nieobecności Babette. Oparła się o barierkę tarasu, głęboko zaciągając się miejskim powietrzem. "Nareszcie u siebie..."- pomyślała. Na fioletowo-różowym horyzoncie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy, a wraz z ich widokiem wróciły wspomnienia pamiętnej nocy po gali. Jakże często ją wspominała, przechadzając się z Martinem nad kanałami Wenecji. Tak naprawdę, to każdy drobiazg budził w niej uśpioną tęsknotę i wspomnienia, nawet wtedy kiedy jedli pizzę, która smakowała prawie zupełnie tak samo jak ta jedzona w jej salonie z Billem.
Ale te wspomnienia już tak bardzo nie bolały i na pewno wpływał na nie czas, dzięki któremu po woli przeradzały się w coś pięknego, co będzie zawsze wspominała z odrobiną żalu. Właściwie już prawie przetłumaczyła sobie, że to się więcej nie powtórzy i może wytrwałaby w swoim postanowieniu, gdyby nie dzisiejsze spotkanie na lotnisku. Teraz znów uśpiła rozsądek, miksturą złożoną ze wspomnień i gwiazd na purpurowym niebie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Czw 21:57, 03 Sie 2006 Powrót do góry

1?

EDIT

Beatko.
Powiem wprost - jeszcze jeden taki part, a wpisuje Cie do rankingu moich mistrzyn.
I mowie powaznie. Zniewalajace opisy uczuc. Przy poczatku opadla mi szczeka, a potem nie moglam jej podniesc az do konca.
Teraz tez gdzies sie wala na podlodze.
Jestem OCZAROWANA. Widze tu... perfekcje. W kazdym zdaniu.
A ten fragment:

Cytat:
-Kocham cię...- wyszeptał jej czule do ucha Martin.
-Chce mi się spać...- usłyszał w odpowiedzi.

Taki zimny. Ale z tego zimna wyczytalam cos niesamowitego.

A ten stosunek Martina i Babette...
Jak ciagle wplatalas w to Billa, to bylo magiczne.
Przypomnialo mi sie cos wyjatkowego, co czytalam juz dawno.
Wspaniale...
Kocham Cie jako wspaniala osobe. A teraz mowie Ci kocham, jak do swietnej pisarki.
Dziekuje za dedykacje. Całus.
Pozdrawiam, Twoja:
~ddm


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Pią 10:52, 04 Sie 2006 Powrót do góry

Piekne, cudowne, wspaniałe. Po prostu nie wiem co więcej powiedzieć.
Strasznie mi szkoda Babette. Wspomnienia mogą bardzo ranić.
To opowiadanie jest po prostu niesamowite. Z każdym kolejnym odcinkiem coraz lepsze. Idealne.
Nie przychodzi mi do głowy nic więcej, jak tylko pochylić przed Tobą głowę. I pogratulować.
Fantastyczne.
Vampirek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:13, 04 Sie 2006 Powrót do góry

Betko, Kochana Ty moja:*
Odcinek był cudowny...
Ten pomysł o stostunku Babete i "Billa" był świetny.
Jestes mistrzem.
W moich oczach i w wielu innych też.
Ta magia, która jest w tym opowiadaniu pozwala zapomnieć o wszystkim i skupić się tylko na czytaniu.
Nie wiem co jeszcze powiedzieć...
Pozdrawiam!
Asia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:54, 08 Sie 2006 Powrót do góry

cudnie...
tyle uczuć w jednej części? tyle magii... wspaniale piszesz... i może nie obchodzi Cię zdanie jakiejś piętnastolatki, ale dla mnie jesteś wyjątkową pisarką... pokochałam to opowiadanie, i będę je kochac do końca, bo nic na to nie poradzę, że sie przywiązuję, do ludzi i rzeczy niezwykłych...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:50, 10 Sie 2006 Powrót do góry

~ddm - powiem wprost: zatkało mnie, jak przeczytałam Twój komentarz.
Bardzo Ci dziękuję, takie słowa od Ciebie, to zaszczyt.
Podbudowałaś mnie niesamowicie, z resztą zawsze to robisz, nawet nieświadomie każdym słowem. Jesteś moim kochanym skarbem:*

Vampirek - bardzo Ci dziękuję, od Ciebie zawsze dostaję takie ciepłe słowa:*

Asiulla - czasem tak się zdarza, jeśli się nie może być z tym, z kim by sie chciało, roja sie w głowie różne wyobrażenia. Dziękuję i pozdrawiam:*

shira - nie mów, że nie obchodzi mnie zdanie jakiejś piętnastolatki, bo Ty na pewno nie jesteś jakaś, a dla mnie ważna jest każda opinia. Bardzo Ci dziękujęCałus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beata
:-(
:-(



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:06, 10 Sie 2006 Powrót do góry

Dla ~ddm najukochańszej istoty oraz dla wspaniałych czytelniczek: Vampirka, Asiulli i shiry.

Część 14

Wiszące w największym porządku w szafie sukienki Babette, wylatywały teraz z niej, jedna po drugiej z coraz większym impetem.
-Nie mam w czym iść...- jęczała dziewczyna.
-Szafa pęka w szwach, a ona marudzi, że nie ma w czym iść... - wzdychał Martin, oglądający właśnie w salonie jakiś mecz.
-Bo nie mam! Prawie ciągle chodzimy w to samo towarzystwo, więc nie pójdę w tym samym...- żaliła się. Miała co prawda iść na tę imprezę z Martinem, ale chciała wyglądać pięknie, bo wiedziała, że tam będzie on. Nagle przestała przerzucać garderobę i przysiadła na podłodze z jedną z sukienek w dłoni: "A jeśli on już o mnie zapomniał, jeśli mnie znienawidził...?"- zamyśliła się, bo przecież nie miała pewności co tak naprawdę do niej czuł. Na lotnisku co prawda nie spuszczał z niej swojego smutnego wzroku, ale co sobie myślał, to było tylko jego tajemnicą. Chciałaby to wiedzieć i wiele by za to dała, wiedziałaby jak się zachować i jak postąpić. Jedno było pewne, chciała go odzyskać, ale czy chciała z nim być...?
-Załóż tę czarną, którą ci kupiłem w Wenecji! - wyrwał ją z zadumy, dobiegający z pokoju głos Martina.
-Faktycznie!- ucieszyła się dziewczyna - Całkiem o niej zapomniałam!
Sukienka była jeszcze nawet nie wyciągnięta z torby, w której ją przywiozła. Błyskawicznie wyjęła ją, oczy jej błyszczały na samą myśl jak pięknie w niej wyglądała, kiedy ją mierzyła w sklepie, a potem w hotelu. Teraz też nie odmówiła sobie, żeby ją założyć i już po chwili przyglądała się sobie z zachwytem. Delikatny, zwiewny materiał opinał jej zgrabne ciało, a piersi wypełniły idealnie stanik, wyszywany suto drobniutkimi, błyszczącymi koralikami, które przenosiły się na cieniutkie ramiączka. Uniosła teraz do góry swoje długie włosy: "Upiąć, czy nie...?"- zastanawiała się przez chwilę, postanowiła jednak, że tylko część włosów zbierze spinką, pozostawiając kilka pasemek z przodu i resztę rozpuszczonych z tyłu. Czyniąc te przygotowania, myślała tylko o jednym: żeby go olśnić. Od niedzieli, nie myślała o niczym innym i nawet Julii zwierzyła się ze swoich uczuć. Ta tylko filozoficznie stwierdziła:" Już dawno to wiedziałam", ale wspierała przyjaciółkę słowami: "Kieruj się uczuciem i nie zwracaj uwagi na ludzi, pogadają i przestaną". Jednak Babette nie miała sprecyzowanych planów względem Billa. Owszem, bardzo chciała teraz przeciągnąć ten romans, ale nie myślała o stałym związku, chociażby ze względu na jego wiek. Teraz odliczała już tylko dni do spotkania, nie wątpiła w to, że na takiej imprezie znajdzie się okazja, żeby z nim porozmawiać i zorientować się w sytuacji.
Nadeszła wreszcie wyczekiwana sobota. Od samego poranka żyła tylko myślą o urodzinach Johanna.
-Martin, wstawaj, już jedenasta ! - próbowała zgonić z łóżka swojego faceta. Od tygodnia mieszkał u Babette, ponieważ mieszkanie udostępnił swojej siostrze, która z mężem i dziećmi przyjechała na kilka dni do Berlina. Z resztą sama Babette zaproponowała mu taki układ, żeby Klara z rodziną mogli czuć się swobodnie.
-Źle się czuję...- jęknął Martin z sypialni.
-Dobra, dobra ! - odpowiedziała Babette - Nie będziesz mi się tu wylegiwał do południa, bo potem marudzisz, że się wyrobić nie możesz!
-Kiedy ja naprawdę źle się czuję... - znów się odezwał, nieco zmienionym głosem. Zaniepokojona dziewczyna skierowała swe kroki do sypialni i przysiadła na łóżku.
-Jak to źle się czujesz? Co ci jest? - spytała z troską w głosie.
-Już wczoraj bolało mnie gardło, a teraz chyba mam gorączkę...
Babette przyłożyła dłoń do głowy Martina.
-Ojej! Ty jesteś rozpalony! - zmartwiła się - Przyniosę termometr i zadzwonię po Mathiasa!
-Daj spokój, to pewnie tylko przeziębienie... - protestował Martin.
-Nic z tego! Nie będziesz mi tu rządził! A jak to coś poważniejszego, to jak polecisz w poniedziałek do Stanów?
Za nie całą godzinę przyjechał Mathias, był kolegą Martina i lekarzem. Ku zdziwieniu obydwojga, stwierdził że Martin ma najzwyklejszą w świecie anginę.
- No to jak on poleci w poniedziałek? - zapytała zaniepokojona Babette.
- Przepiszę mu antybiotyk, ale oczywiście do poniedziałku nie powinien ruszać się z łóżka, tym bardziej że samolot ma dopiero wieczorem. Dopilnuj Babette, żeby się wyleżał, bo z anginą nie ma żartów! - skwitował Mathias.
-Cholera, ale my dzisiaj imprezę mamy...-zasmuciła się.
-To trudno, pójdziesz sama...- uśmiechnął się Martin.
-Nawet nie ma mowy! -zaoponowała dziewczyna- Nie zostawię cię samego!
Teraz wszystkie jej marzenia legły w gruzach. Nie będzie miała możliwości spotkać się z Billem, nie będzie okazji do rozmowy. Tak się cieszyła na to spotkanie, tak bardzo chciała tam być!
Wracając z apteki o niczym innym nie myślała. Była smutna i zła. Jak teraz się z nim zobaczy? Nie będzie przecież w najbliższym czasie takiej okazji, potem będą mieli urlop więc na pewno pojadą do domu, Martin wyjedzie do Stanów... A już kombinowała, jak spożytkuje te dwa tygodnie.
Kiedy podawała Martinowi leki, odezwał się:
-Nie ma sensu żebyś nie poszła...
-Nie ma mowy!- odrzekła - Nie zostaniesz tu sam z gorączką.
-Nie przesadzaj, nie jestem umierający, przecież mogę wziąć sobie sam leki.
-No i proszę, to się nazywa wdzięczność za poświęcenie! - zaczęła żartować Babette, ale już zaświtała jej nadzieja.
-Masz iść, choćby po to żeby usprawiedliwić przed Johannem moją nieobecność- stanowczo odpowiedział Martin.
-Naprawdę, mogę cię zostawić?- zapytała teraz z nie udawaną troską w głosie.
-Pewnie, przecież zawsze mogę zadzwonić...
Serce biło jej radośnie, ale nie chciała okazać Martinowi jak bardzo się cieszy. Pomogła mu przenieść się na kanapę w salonie, bo tam mógł oglądać telewizję.
Godzinę spędziła mocząc się w wannie, potem zadzwoniła do Julii i streszczając po krótce całą sytuację, poprosiła, aby ze Svenem po nią przyjechali, bo głupio będzie jej iść samej.
-No i jak wyglądam? - zapytała Martina, już zupełnie gotowa. Ten popatrzył na nią wzrokiem pełnym podziwu, lecz po chwili zadumy stwierdził poważnym tonem.
-Przebieraj się, ta sukienka jest za krótka!
Sukienka rzeczywiście była krótka, odsłaniała całe jej zgrabne nogi. Babette uśmiechnęła się z politowaniem.
-Teraz już za późno, za chwilę będzie tu Julia!- w chwili gdy to powiedziała, zadzwoniła jej komórka. To Julia dawała jej znak że czeka na dole. Podeszła do Martina i delikatnie pocałowała go
- No to pa!
-Tylko tam grzecznie!- rzucił na odchodne Martin.
Jadąc już taksówką, zwróciła się do siedzącej obok Julii:
-Jestem podła, perfidna, wredna...
-A cóż to za porażająca samokrytyka!- zażartowała przyjaciółka.
-Może nie powinnam tego mówić, ale cieszę się z tego że Martin się rozchorował, bo jest mi to po prostu na rękę - westchnęła cicho Babette.
-Wcale ci sie nie dziwię, w takiej sytuacji to normalna reakcja - pocieszyła ją Julia.
Babette, Julia i Sven, byli jednymi z pierwszych gości. Na ich widok, Johann rozłożył ręce w powitalnym geście radości.
-No witam ! A gdzież się podział nasz Martin?
-Niestety, nasz chłopczyk rozchorował się na coś tak prozaicznego jak angina!- roześmiała sie Babette- Lekarz nakazał mu spędzić weekend w łóżku, bo w poniedziałek leci przecież do Stanów!
-Biedaczysko!-ulitował się żartobliwie Johann. Goście złożyli mu życzenia, obdarowali prezentami i zajęli miejsce przy swoim stoliku. Urodziny zapowiadały się na dość huczne, chociaż było jeszcze niewielu gości, lecz z każdą minutą przybywało coraz więcej osób. Babette obrzuciła czujnym spojrzeniem całą salę, ale Davida z chłopakami jeszcze nie było.
-Babette! - usłyszała nagle znajomy głos. Rozejrzała się wokoło i zobaczyła zmierzającego ku niej znajomego mężczyznę.
-Jens! Co ty tu robisz?!- zdziwiła się, ale i ucieszyła. Był to znajomy, jeszcze z czasów studiów, nawet można by powiedzieć, że bliski znajomy w owych czasach.
-Jestem gościem, a ty pewnie też - odrzekł uradowany.
-No pewnie, że też ! - odpowiedziała wesoło dziewczyna i wpadli sobie w objęcia. Jens zajął wolne miejsce Martina i streścił po krótce dzieje kilku lat, kiedy ich drogi rozeszły się.
-Jesteś sama? - zapytał w końcu.
-Tak, mój facet niestety rozchorował się na anginę, jestem z przyjaciółką i jej narzeczonym - wyjaśniła.
-Ja też jestem sam, bo póki co jestem singlem, mogę ci partnerować, jeśli oczywiście się zgodzisz...
Oczywiście zgodziła się bez wahania. Zawsze lubiła Jensa, chociaż w czasach kiedy byli parą, było to z pewnością coś więcej niż przyjaźń. Jednak rozstali się w zgodzie i pozostali w dobrych stosunkach. Upłynęło już sporo czasu od jej przyjścia, a Billa wciąż nie było. Tańcząc z Jensem, raz po raz rozglądała się niecierpliwie po sali. Wszyscy przychodzący goście, wzbudzali jej zainteresowanie. Sama myśl o tym kiedy go zobaczy, przyprawiała ją o dreszcz emocji. Trochę zmęczona po kolejnym tańcu, przeprosiła Jensa, aby udać się do łazienki.
-Będę przy barze!- zakomunikował odchodzącej dziewczynie.
Idąc, cały czas rozglądała się. Było już dobrze po 20.00, a ich jeszcze nie było. Wysypała na blat przy umywalce, całą zawartość swojej małej torebki i popatrzyła na siebie w lustrze. Jej twarz nie wymagała żadnych poprawek, no może z wyjątkiem ust, jednak przypudrowała odrobinę nos i pociągnęła rzęsy tuszem. Szybkim ruchem wprawnych dłoni, poprawiła nieco fryzurę, a usta pociągnęła bardzo świecącym błyszczykiem, dzięki czemu wyglądały kusząco i namiętnie. Jeszcze tylko kilka kropli ulubionych perfum i już była odświeżona.
Spojrzała teraz na swoje odbicie w lustrze, wzrokiem oceniającym całokształt. Nie była próżna, ale teraz wyjątkowo się sobie podobała. Czarna obróżka z małych koralików i takież same wiszące kolczyki idealnie współgrały z podobnie wykończoną sukienką. Patrząc tak na swoje odbicie przyszły jej do głowy dziwne myśli:" Może nie potrzebnie Jens sie doczepił... A jeśli to zniechęci Billa?". Jednak trochę się bała jego reakcji, liczyła co prawda na jakąś rozmowę, ale nie wiedziała co on teraz o niej myśli i co wogóle może czuć. Pełna obaw wyszła z łazienki i skierowała swe kroki w stronę baru, bacznie się wokoło rozglądając. Chłopaków ani śladu! Usiadła obok Jensa i już na dobre zaczęła sie niepokoić. "A jeśli nie przyjdą...?"-zadała sobie w myślach pytanie, którego się przestraszyła. Właśnie w tej chwili jej wodzące po sali oczy, wypatrzyły wchodzącego Davida, a za nim kolejno zaczęli wyłaniać się chłopcy. Już ku nim zmierzał uśmiechnięty Johann, a oni zaczęli składać mu życzenia. Babette obserwowała ich zza pleców opowiadającego jej coś Jensa, lecz teraz wcale go nie słuchała, jej myśli były przy Billu, który... Teraz poczuła jak traci władzę w rękach, a trzymana właśnie w nich szklanka z drinkiem omal jej z nich nie wypadła, bo to co zobaczyła całkowicie wyprowadziło ją z równowagi.
-Czy cos się stało? - zapytał Jens widząc, że zbladła i niemalże straciła kontakt z rzeczywistością.
-Nie, nic... wszystko w porządku...- zapewniła mężczyznę, głosem który wcale o tym nie świadczył. Jednym łykiem dopiła sączonego do tej pory po wolutku drinka - Jeszcze raz to samo! - zwróciła się do kelnera. Teraz było jej wszystko jedno, mogła się nawet upić, skoro wszystkie jej nadzieje, plany i marzenia wzięły w łeb! Jeszcze raz zerknęła w stronę Billa, żeby się upewnić czy to co widzi, to nie jest jej chora wyobraźnia...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
~ddm
:(
:(



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?

PostWysłany: Czw 20:08, 10 Sie 2006 Powrót do góry

1?

EDIT

O kurka.
Co jest?
Bill w towarzystwie chyba przyszedl, tak mi sie wydaje. Czyzby z jakas panienka?
No, no, ciekawa jestem, co zes wymyslila.

Odcinek ladny.
Babette niedobra cieszy sie z choroby Martina, ale sie jej nie dziwie.
Hm... wszystko ogolnie mi sie podoba.
Taki odcinek przejsciowy, bo widze, ze prowadzi do jakiejs akcji.
Dziekuje za dedykacje, jak zawsze Całus..
Pozdrawiam:
~ddm


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:04, 10 Sie 2006 Powrót do góry

Hm...
I co ten Bill wymyślił?
Ech...
Głupek.
Nie no, nie głupek, bo w sumie mu się nie dziwię, ale źle zrobił.
Ale, tylko wtedy gdy będzie tak, jak mi się wydaje.
Zapowiadało się tak pięknie...^^
No nic, czekam na kolejną część.
Pozdrawiam!
Asia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)