Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Latte [21] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:26, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

masz racje Stove...te dwa odcinki były wprost cudowne...
przepiekne, wesołe, genialne i fenomenalne...bezbłędne
Amelia coraz bardziej mnie intryguje...
a Bill...no coż, jak to Bill...ale w twojej wizji on jest bogiem :D
Zawsze jak czytam twoje opowiadanie, wiem, że jest wyjątkowe...
czuje to...ono sie wyróznia...jest wspaniałe
wszystko a nim jest wspaniałe...
buzi :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ashley
:(
:(



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 267 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: się tu wziełam?

PostWysłany: Sob 12:15, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

Świetne częśc Stove! Żresztą jak zawsze! Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejną część!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
^Martoocha^
:(
:(



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta pewność, że marzenia się nie spełniają? xD

PostWysłany: Sob 13:41, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

No kochana Stove, jak ja uwielbiam tu zaglądać... za każdym razem kiedy czytam Twoje opowiadanie.. nawet jakby mi się świat walił.. to jest mi lepiej... kocham je czytać... ono jest po prostu wspaniałe... wiesz az brakuje słow na to opowiadanie... tak pięknie piszesz... uwielbiam Twoja twórczość, to opko to moje najlepsze na tym forum.. oczywiście nie wliczając jednopartówek Shiry bo je tez kocham... Smile czekam na resztę Całus.**
to papa Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wirginia
:-(
:-(



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z marzeń.....

PostWysłany: Sob 13:59, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

te odcinki były poprostu oblędne:))
poprostu cudowne


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
partyzantka
:-(
:-(



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:24, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

ymmm odcinki jak zwykle cuuudne Very Happy ehh...ale z tego co zrozumiałam to następne będą dopiero po dlugim weekendzie tak? szkoda :/ ale ja poczekam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strix
:-(
:-(



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village

PostWysłany: Sob 15:33, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

a ja wciąz czekam i czekam
na części, których nie czytałam
mam nadzieję, że długo nie będę musiała ;D
buźki Całus. Całus. Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:57, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

boże po raz 10 czytam to opko bo jest tak genialne iii poprostu brak mi słów.. chce sie też zapytać keidy bedzie coś nowego z tego co nie czytałam.. bo to opko jest dla mnie czymś więcej niż tylko opowiadaniem......... kiedy czytałam części po raz pierwszy czułam jakby to wszystko mnie otaczało jakbym ja tam była........ poprostu brak mi słów, że ktoś mógł napisac tak rewelacyjne opowiadanie,ono jest...jest............. JA NIE MOGE BEZ TEGO OPKA ŻYĆ ;(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pryczka
:]
:]



Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 485 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: LublIN ciTyyyy

PostWysłany: Sob 16:06, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

Bez kitu.. te dwa odcinki były zdecydowanie najlepsze Smile A biLL...mmmmm...miec takiego przyjaciela...a może nie tylko przyjaciela???


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
stove




Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina gumy balonowej.

PostWysłany: Sob 21:20, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

Zostało jeszcze pięć części do nowych odcinków xD
Och... już mało xD
Muszę się wziąć za pisanie xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nicky
:-(
:-(



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE

PostWysłany: Sob 22:57, 29 Kwi 2006 Powrót do góry

opowiadanie robi sie coraz ciekawsze!!! zaczyna mnie wciągać!!! oby tak dalej Smile czekam na następną część!!! pozdrawiam Smile Całus.******


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Wto 11:09, 02 Maj 2006 Powrót do góry

Boze!! Ja chce więcej... to jest jedno z opek kiedy nie cierpie jak sie konczy czesc... bo potem musze czekac.... a ja tak uwielbiam je czytać! Amelia górą!! Very HappyVery HappyVery Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kruk
:(
:(



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: masz pewność? skąd masz czelność? skąd masz tyle tupetu i skąd masz wiesz, że napewno?

PostWysłany: Wto 22:51, 02 Maj 2006 Powrót do góry

Oł druga, jak mnie ktoś nie wyprzedzi ^^ A to będą tak po dwa odcinki? Supcio! W takim razie jeszcze bardziej podoba mi się twoje opowiadanie
pees
wiem, że się nie postarałam, ale z 9 minut będzie jutro....... ide spać ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylas
:-)
:-)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 874 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: wiedziałeś, że tu jestem Bill ? ;*

PostWysłany: Śro 13:29, 03 Maj 2006 Powrót do góry

Łoo ;D Stove te części booskie były ! ;D Kurcze kocham czytać takie opa ;D CZekam na więęcej ! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
stove




Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina gumy balonowej.

PostWysłany: Czw 10:43, 04 Maj 2006 Powrót do góry

Część 15. ;] ( jak już bliiisko nowych częęęści ;P )

Leżałam na wielkim łóżku, wpatrując się w sufit i nie myśląc o niczym. Ciepły wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, promienie słońca oświetlały moją bladą twarz, a zapach morskich fal, doprowadzał moje nozdrza do błogości… Było tak cudownie… Czułam, że to jest najszczęśliwszy moment w moim życiu. Podniosłam się i głęboko wzdychając, wstałam, zakładając rude kosmyki opadające mi na twarz, za ucho. Przeciągnęłam się i chwyciłam do ręki kubek wypełniony herbatą, by chwilę później odstawić pusty na to samo miejsce. Podeszłam do lustra i przejrzałam się w nim. Nie wiem, czy zobaczyłam tam siebie, czy może swoją lepszą połówkę, ale osoba w odbiciu wyglądała dziwnie. Uśmiechnięta, z rękoma opartymi o biodra i cwaniackim wyrazem twarzy. Tym czasem ja, byłam zupełnie inna…
Może i byłam szczęśliwa, dzięki słońcu, zapachu morza i wiatru, ale nie do tego stopnia, co osoba w lustrze… Nagle, ktoś delikatnie popukał mnie w ramię.
Odwróciłam się i moje szczęście momentalnie znikło. Pojawił się strach, przerażenie, oszołomienie… Zobaczyłam matkę, wiszącą na pętli ociekającej krwią.
Wisiała tam z cierpieniem wymalowanym na twarzy… Krew… Zapach krwi…
Morze ustąpiło… Słońce również… Wiatr stał się silniejszy i już nie pieścił mojej skóry swym dotykiem… Krzyknęłam… Lecz głos został stłumiony szumem wiatru, który lekko kołysał wisielca, w postaci mojej matki…
Blada, ociekająca krwią, z bliznami… sinymi rękami, zwisającymi swobodnie…
Ze spuszczonym wzrokiem…
-Uratuj mnie, Amelio… -szepnęła, poruszając lekko spierzchniętymi wargami. Moje ciało przeszedł dreszcz… -Uratuj mnie… - Zaczęłam biec… Biec w jej kierunku… A ona się oddalała… Za każdym krokiem postawionym w jej kierunku, była dalej… Czułam opór wiatru, który boleśnie mierzwił moje włosy… Tak bardzo chciałam dotknąć jej dłoni, poczuć jej bliskość, uwolnić ją z cierpienia… W końcu się zatrzymała…Moje ciało wypełniła radość, która spływała razem ze łzami po twarzy, skapując, co chwilę na ziemię…
Wyciągnęłam rękę, by jej dotknąć, lecz nagle… odbiłam się i wylądowałam na ziemi, czując pieczenie na nadgarstkach. –Uratuj mnie… - zadźwięczało, a ja po raz kolejny wstałam, uderzyłam ramieniem w przeźroczystą ścianę i odbiłam się, upadając. Czułam, że łzy, które spływały po moich zaczerwienionych policzkach, stają się coraz gorętsze… Piekły moją skórę, wypalając w niej bolesne blizny… Zaczęłam szukać jakiegokolwiek przejścia do niej… Chciałam złapać ją za rękę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że uratuje ją i wszystko… Wszystko będzie tak jak dawniej… -Uratuj…
-Nie mogę, mamo! Nie potrafię! –Krzyknęłam, a mój głos po raz kolejny ugrzązł mi w gardle… -Nie umiem… -szepnęłam, a ona podniosła rękę, na której widniały bordowe strużki krwi, odgarnęła grzywkę z czoła i podniosła wzrok… Czerwone oczy i żółte tęczówki… Czerwone oczy i żółte źrenice… Przeszedł mnie dreszcz… Zaczęłam krzyczeć, próbując się wydostać z tamtego miejsca… Pętla zaczęła się przybliżać… Była coraz bliżej i bliżej…
W końcu, kobieta złapała mnie za gardło, wbijając paznokcie w moją szyję i…

Poderwałam się z łóżka, dysząc ciężko. Położyłam rękę na spoconym czole i przymknęłam powieki próbując się uspokoić. Bezskutecznie… Wszystko grzmiało mi w głowie tak, jakby zdarzyło się naprawdę… Te czerwone oczy, błyszczące ognistymi językami…
Wstałam i powolnym krokiem wyszłam z pokoju, kierując się w stronę schodów.
Nie było ciemno… Słońce właśnie wychodziło zza horyzontu, więc miałam pewność, że nie będę narażona na ponowne ujrzenie koszmaru. Nie potrafiłam zasnąć przy jakimkolwiek świetle. Za każdym razem, gdy matka kładła mnie spać, upewniałam się, czy wszystkie jakiekolwiek lampki są wyłączone.
Poczułam chłód kuchennych kafelek pod stopami. Podeszłam do dobrze mi już znanej szafki z lekami i wyjęłam z niej pudełko tabletek na uspokojenie, wysypując na dłoń dwie.
Mimo iż jeszcze nie włożyłam ich do ust, już czułam, że samo ujrzenie ich, pomogło mi się doprowadzić do jakiegoś normalniejszego stanu. Położyłam prawą rękę na sercu, czując szybkie bicie, które dawno już powinno mi przejść. Nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek uwolnię się od tych koszmarów, złych wspomnień, ‘wizji’, łez… Tak bardzo chciałam dołączyć do dużej grupy cieszących się z błahostek dziewczyn, które jedyne, co potrafiły robić, to się śmiać i dziękować Bogu za to, że żyją, bo na Ziemi jest tak ‘fajnie’. Włożyłam sobie tabletki do ust, głęboko wzdychając i popiłam je wodą, która tak jak zawsze w domu, stała na kuchennym blacie. Od razu poczułam falę ciepła, rozchodzącą się po moim ciele i wnoszącą do niego ciszę, spokój i harmonię…
-Taak… tego było mi trzeba… -szepnęłam do siebie, po czym usiadłam przy stole, wplatając ręce we włosy i oddychając głęboko. Uzależnienie. Wiedziałam, że długo tak nie pociągnę, że albo wykituję, albo Bill powie o wszystkim ojcu i skończy się ‘sezon na tabletki uspokajające’.
-Sama tu siedzisz? – Usłyszałam nad sobą. Podniosłam głowę i zobaczyłam tatę, wpatrującego się we mnie z troską.
-Tak… - burknęłam cicho, ponownie wracając do poprzedniej pozycji i przygryzając dolną wargę, żeby nie palnąć jakiegoś głupstwa. Blondyn otworzył lodówkę i wyjął z niej mleko, nalewając je sobie do szklanki, po czym usiadł naprzeciwko mnie i zanurzył usta w białej cieczy. Nie wiem, co się ze mną działo, ale teraz nie czułam żadnej irytacji jego osobą… Wydawało mi się, że to powinno być normalne… W końcu już zawsze będę wstawała rano, a on będzie siadał koło mnie i sączył mleko ze szklanki. Westchnęłam.
-Amee… wiesz… myślałem długo nad tymi słowami, które wypowiedziałaś, gdy zobaczyliśmy się po raz pierwszy od tak dawna… -Jęknęłam i wstałam, dając mu do zrozumienia, że nie mam najmniejszej ochoty na rozmowy o przeszłości. Nie teraz i nie z nim.
Chwycił mnie za rękę i gestem pokazał, żebym wróciła na swoje miejsce. – I uważam, że matka wmawiała ci coś, co tak naprawdę nigdy nie miało miejsca… żeby złagodzić twój ból. Teraz już jesteś wręcz dorosła i łatwiej ci będzie to wszystko zrozumieć… -Skrzywiłam się na myśl, co on też chce powiedzieć, żeby mnie do siebie zachęcić. – To nie było tak, że ja po prostu wyniosłem się z domu… Że wziąłem sobie Cornelię i wyjechałem… Nigdy bym tego nie zrobił… Nigdy bym was nie opuścił, gdyby nie twoja mama… -uderzyłam pięścią w stół
-I teraz będziesz mi wmawiał, że to jej wina!? –Krzyknęłam, patrząc na niego z nienawiścią.
-Amee… -szepnął, łapiąc mnie za rękę, w geście mówiącym mi, iż ma nadzieję, że się uspokoję.
-Nigdy nie dam się nabrać na twoje głupie gierki! Nigdy, rozumiesz! I nie mów tak do mnie! –Wrzasnęłam, zrywając się z miejsca.
-Zdradzała mnie… -odparł sucho, a ja stanęłam w miejscu i spojrzałam na niego z oczekiwaniem i łzami w oczach.
-S-słucham?! –Parsknęłam śmiechem –Że co?! Co ty w ogóle do mnie mówisz?! –Roześmiałam się histerycznie, świadoma niewinności rodzicielki, po czym podeszłam do szafki i zaczęłam wyrzucać z niej wszystkie leki, próbując znaleźć małe, białe pudełeczko.
-Zdradzała mnie… I to nie raz… W końcu, chciałem was zabrać i wyjechać, ale ona podała mnie do sądu… Dostałem Cornelię i do ukończenia twoich siedemnastu lat, nie mogłem dawać znaków życia… Oboje ustaliliśmy, że będzie lepiej, jeśli powiemy wam, że drugi rodzic nie żyje… -Dopadłam pudełko i wysypałam na dłoń garść tabletek, po czym wszystkie wsadziłam sobie do ust, popijając wodą. Chwilę stałam, trzymając się za serce, po czym odwróciłam się do niego i patrząc mu prosto w oczy, warknęłam:
-Teraz nienawidzę was obojga… Nienawidzę was…

***

-Dobra… to już Cię spakowałam, teraz tylko musimy poczekać, aż tato odpali samochód i jedziemy… - Cornelia uśmiechnęła się do mnie promiennie, próbując złagodzić całą sytuację.
Jednak moja mina nadal nie wyrażała najmniejszego zainteresowania pierwszym dniem w nowej szkole. Wiedziałam, że teraz czeka mnie mnóstwo nauki, żeby nadrobić moje zaległości spowodowane podróżą do Magdeburga. Nie miałam najmniejszej ochoty na edukowanie się, skoro moja przeszłość i przyszłość już legła w gruzach.
Nie miałam żadnego oparcia… Cornelia jeszcze się do mnie nie przekonała, Bill pewnie jest już opłacony z góry, a Ojciec…
Westchnęłam i zarzuciłam plecak na ramię, sprawdzając jego ciężar. Nie był lekki, ale też nie uginały mi się pod nim kolana… Był w sam raz.
Jednak mimo wszystko, czułam, że ten dzień… Pierwszy dzień… nie będzie taki jak powinien być. Nigdy nie witano mnie dobrze w żadnej szkole. Zawsze zostawałam wyśmiana, albo nawet w najgorszych wypadkach opluta. Wtedy chodziłam po szkole, szurając starymi butami i ze spuszczoną głową omijałam wszystkie miejsca, w których czaili się moi ‘wrogowie’. A miałam ich mnóstwo. Nie tylko przez cięty język, ale i przez wygląd.
Każdy zawsze mógł dopiec małej, bezbronnej, biednej dziewczynie, której nie było nawet stać na spodenki od wf-u. Dzienniczek zapełniony uwagami. To, że zrobiłam coś nie tak, tamto, że kogoś wyzwałam, kolejne, że nie mam podręczników… Już w pewnym sensie się do tego przyzwyczaiłam. Wiedziałam, że jak wejdę do szkoły, zostanę opluta, że wyleją mi coś na głowę, obleją wodą, może nawet jak mieli gorszy dzień, pobiją…
-No, chodźmy… -Cornelia poklepała mnie po ramieniu i obie zeszłyśmy na dół, wchodząc specjalnymi drzwiami do garażu.
Usiadłam wygodnie na tylnim siedzeniu i zamknęłam oczy, wkładając do uszu mp3 siostry i wyobrażając sobie Bóg wie, co… Najbardziej jednak bałam się nowych ludzi… Tamtych znałam i wiedziałam, do czego są zdolni, jednak o Nich nie miałam pojęcia… Może, jeśli szanowali Cornelię, będą szanować i mnie? Choć nie miałam pewności, że do niej odnosili się lepiej niż do mnie w poprzedniej szkole… Jednak ona miała markowe ubrania, była zadbana, atrakcyjna, musieli uważać ją za kogoś, kogo trzeba się bać, bo ma wtyki tam i ówdzie.
W końcu po kilkunastu minutach samochód stanął. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przez szybę, wielki, beżowy budynek, z ogromnym zegarem nad drzwiami wejściowymi. Dochodziła godzina ósma. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z siostrą i chwyciłam ją pod ramię, czując dziwny skurcz w brzuchu. Gdybym miała teraz pod ręką moje małe, białe pudełeczko, na pewno bym skorzystała z jego zawartości… Jednak To, pozostało w domu…
Chciałam się zapaść pod ziemię i nigdy stamtąd nie wydostać, ale zostałam wepchnięta do środka. Tam były już tylko kafelki, albo drewniane panele.
-I jesteśmy na miejscu… To znaczy na korytarzu… -Rozejrzałam się po turkusowych ścianach, między którymi stało mnóstwo małych grupek ludzi, rozmawiających o czymś zawzięcie i niezwracających na nas uwagi. Odetchnęłam. Jeśli teraz nie zaczęli się nade mną pastwić, nie mogło być już tak źle. –Dobra… twoja sala jest tam… -wskazała mi duże drzwi –Ja zmykam, po szkole wpadnie po ciebie… -zaczęła, lecz ktoś złapał ją za rękę i pociągnął w stronę tłumu. –Ach! Pa! Udanego dnia! –Zawołała tylko i już zginęła w tłumie.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę, po czym udałam się w stronę wskazanych mi wcześniej drzwi. Nikt nawet na mnie nie spojrzał… No może, pomijając małą grupkę chłopaków… Ale ich można było nazwać nikim, więc czułam się wręcz niewidoczna.
-Nowa? –Usłyszałam za sobą, czując palce, błądzące po moim karku.
Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą wysokiego bruneta, który patrzył na mnie z zainteresowaniem i iskierkami w oczach.
-A ty już stały bywalec, co? –Przedrzeźniłam go, po czym odwróciłam się na pięcie i znów ruszyłam przed siebie… Myślałam, że odpuści, że da sobie spokój i poszuka kolejnego obiektu ‘westchnień’, lecz ten nadal nie ustępował i dorównał mi kroku.
-Nie no… Cornee… przestań… - parsknął śmiechem, po czym położył dłoń na moim ramieniu. Przewróciłam oczami.
-Nie jestem Cornee… Przykro mi… -warknęłam, zupełnie ignorując jego zachowanie.
To było chyba niemożliwe, że ona kręciła z dwoma chłopakami naraz.
Nie byłaby zdolna do takich rzeczy… A przynajmniej miałam taką nadzieję…
-Ta? A kto? Święty Franciszek?! –Roześmiał się głośno, a z jego miny mogłam odczytać, że był zadowolony ze swojego nowego ‘błyskotliwego’ i pokładającego publiczność na kolana tekstu. Podniosłam wysoko brwi, patrząc na niego z politowaniem, po czym bez słowa, ponownie ruszyłam przed siebie. Zrezygnował.
Doszłam na miejsce i oparłam się o ścianę, zjeżdżając po niej na ziemię. Głośne szepty wszystkich uczniów i ogólny gwar oraz tłok, doprowadzały mnie do szału. Już chyba wolałam ciszę i zapach śliny mieszający się z moim szamponem. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
-Cześć… -kolejny chłopak, próbujący wzbudzić we mnie sympatię.
Spojrzałam na niego wrogo.
-Pa… - wydukałam, po czym podniosłam się i przeczesałam włosy palcami.
Jeszcze chwilę i wybuchłabym jak gorący wulkan, połączony z trzęsieniem ziemi. Koszmar. Czy każdy chłopak w tamtej szkole musiał być pustym podrywaczem?
A gdy tylko powiedziało się coś ostrzejszego, odwracał się i odchodził, szukając kolejnego łupu?
-Dzień dobry… - zobaczyłam przed sobą bruneta, uśmiechającego się do mnie przymilnie.
Zebrało mi się na wymioty.
-MAM NA PLECACH NAPISANE: ‘DZIWKA DO WZIĘCIA’?! – Wrzasnęłam, nie wytrzymując złości i pozwalając, żeby cienka już do granic osłonka przed wybuchem, rozerwała się na strzępy.
-No nie wiem… może tak a może nie… -Zaśpiewał, po czym chwycił moją twarz w ręce i dokładnie przyjrzał mi się. Miałam ochotę wyrwać mu wszystkie kudły z głowy i wydrapać oczy, lecz powstrzymałam się od tego, wiedząc, że zostałabym wywalona ze szkoły. – Twoje nazwisko? –Spytał, po czym zelżył uścisk na moim podbródku.
Momentalnie zrobiłam się czerwona.
-To… ty… to znaczy pan… jest pan nauczycielem?! –Wyjąkałam, przeklinając się w myśli. Głośno przełknęłam ślinę, po czym zrobiłam niewinną minkę i przygryzłam wargę, myśląc, że to ulży mojemu cierpieniu…
-Twoje nazwisko!? –Spytał donośniej, na co podskoczyłam ze strachu i ponownie wyjąkałam:
-Stümer –Mężczyzna podrapał się po głowie, po czym bez słowa, przekręcił klucz w zamku do klasy i wszedł do środka, zostawiając mnie osłupiałą w tyle. Odetchnęłam.
-Wejdź Stümer… -rozległo się, przez co straciłam wszelkie nadzieję, na dobrą pozycję w szkole. Jednak nie uszło mi to na sucho. Będę miała albo poważną rozmowę, albo jakąś karę już w pierwszym dniu mojego pobytu w tej dżungli. Walnęłam pięścią w ścianę, po czym weszłam, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Rozejrzałam się po klasie. Duża tablica, przed którą stało jasne, sosnowe biurko z kubkiem kawy pośrodku, cztery rzędy ławek i duże gablotki, stojące na końcu Sali. –Usiądź… - wskazał pierwszą ławkę, po czym sam, rozsiadł się na swoim fotelu i spojrzał na mnie z uwagą. –To ty jesteś siostrą bliźniaczką Cornelii, tak? –Spytał obojętnie, obracając w palcach mały, żółty ołówek.
-Tak… -odparłam. Teraz mogłam dokładniej mu się przyjrzeć, niż w czasie tych ułamków sekund, przed wejściem do klasy. Miał może dwadzieścia-cztery, albo dwadzieścia-pięć lat, dużą koszulę w kratkę, jeansy, adidasy, czarne, krótkie włosy i brązowe oczy… Gdyby nie fakt, iż był nauczycielem, zainteresowałabym się nim… Jednak, śmieszna była wizja uczennicy kochającej się w swoim wychowawcy.
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się kpiący uśmieszek.
Jednak zanim zdążyłam go z niej zdjąć, mężczyzna spytał:
-Nauczyciel i uczennica, co? – Roześmiał się cicho, widząc oburzenie na mojej twarzy.
-Pan mi coś sugeruje?! – Fuknęłam, po czym wstałam, głośno szurając krzesłem i skierowałam się do wyjścia.
-Nie… nic Ci nie sugeruje… -Odwróciłam się w jego stronę i zmrużyłam oczy.
-Skoro pan mi mówi na ‘Ty’, ja też powinnam… -wstał i podszedł do mnie, przejeżdżając mi palcem po policzku.
-Nie bądź taka mądra, bo wpadniesz i będziesz miała umilone życie… -odwróciłam się i bez słowa opuściłam pomieszczenie.

***

-I skumaj! Ja mu mówię, że skoro on mi mówi na ‘ty’ to i ja powinnam, a ten na to: ‘Nie bądź taka mądra, bo wpadniesz i będziesz miała umilone życie’! –Parsknęłam panicznym śmiechem, nerwowo bawiąc się rzemykami na lewym nadgarstku. –Masz coś na uspokojenie? –Spojrzałam na moją rozmówczynię, która pokręciła przecząco głową, po czym odwróciła się i z miną Ach-uwolniłam-się-od-niej ruszyła przed siebie.
Fuknęłam głośno, pokazując jej wulgarny gest palcem, po czym zanurzyłam ręce we włosach i czekałam na zbawienie – dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Wstałam i zerkając na zegar pobiegłam w stronę Sali, w której odbywał się właśnie język Niemiecki. Jednak jedno, krótkie wyjście do ‘toalety’, może zrobić dla człowieka tak wiele. Mimo iż nie miałam swoich tabletek, po przemyciu twarzy zimną wodą, odzyskałam chwilowo spokój…
-Stümer… gdzież ty się podziewałaś tak długo?! –Mężczyzna uśmiechnął się diabolicznie, po czym podszedł do dziennika i wpisał do niego uwagę skierowaną do mojego ojca.
Zrobiłam się czerwona na twarzy. Czułam, że zaraz powiem coś niemiłego, za co dostanie mi się jeszcze bardziej. Przymknęłam oczy i usiadłam na swoim miejscu, czując współczujące spojrzenia wlepione w moje plecy.
Dzwonek.
Ze zmęczoną miną, podniosłam się, mając do siebie pretensje, o niepotrzebne siadanie. Spakowałam wszystkie rzeczy i już chciałam wyjść, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek u lewej ręki…
-Ty kochanie, zostajesz…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
partyzantka
:-(
:-(



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:43, 04 Maj 2006 Powrót do góry

łoo... nie ma to jak "Latte" Very Happy Chociaż trochę wkurzył mnie ten odcinek. Tzn. konkretnie to ludzie w tym odcinku Razz ojjj chyba za bardzo się wczuwam Wink Mam nadzieję, że szybko dodasz następną część Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)