Autor |
Wiadomość |
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 17:22, 24 Kwi 2006 |
|
ohhhh kochana nie moge się doczekać kontynuaci z tamtego forum bo te części już czytałam ale i tak muwie ci że są boskie, mam nadzieje że jak dojdziesz do kochanej części ,, ZSIKAŁEŚ SIĘ'' to będziesz kontynuować pisaniee pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
partyzantka
:-(
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 17:40, 24 Kwi 2006 |
|
Stove błagam, napisz, kiedy kolejna część, bo ja tego nie mogę przegapić!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kruk
:(
Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: masz pewność? skąd masz czelność? skąd masz tyle tupetu i skąd masz wiesz, że napewno?
|
Wysłany:
Pon 20:10, 24 Kwi 2006 |
|
hłe, hłe "ćwir-ćwirek" ^^ Naczekałam się na kolejny odcinek, ale było WARTO!! Jest supcio ^^
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
shira
Moderator
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 21:02, 24 Kwi 2006 |
|
bosh...jak ja uwielbiam to opowiadanie
jest fantastyczne
Stove...grtulacje, gratulacje i jeszcze raz gratulacje talentu
masz niesamowity dar
piszesz tak, że każde zdanie zachwyca...
wszystko ty jest niemalże niebiańskie...
takie opowiadania własnie przyciagaja mnie najbardziej...
z daleka mozna wyczuć swietne opowiadanie, napisane przez kogos, kto ma talent...
twoje opowiadanie spełnia moje piec warunków, żeby zaliczyć sie do najlepszych opowiadań jakie znam:
1. pomysł jest wyjatkowy...nic mnie nie denerwuje :]
2. przemyslane, niebanalne...jednym słowiem wiesz co piszesz
3. opisy w stylu "pisarka roku"
4. postacie mają charakter
5. nie ma błedów
ah...wspaniale i tyle...po co ja sie tak rozpisuję...komu się chce to czytać?!
po prostu powinnas wiedziec, że podziwiam cie za to opowiadanie...
jestem pełna pozytywnych odczuć...
buzi :*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
stove
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina gumy balonowej.
|
Wysłany:
Wto 12:18, 25 Kwi 2006 |
|
shira:
Ale mi się słooodko zrobiło ;P
Mniam xD
Dziękuję, choć znając mnie... nie zdaje mi się, żeby było aż tak dobrze ;P
Buziaki ;*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kamis
:-(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Stoszowice
|
Wysłany:
Wto 17:25, 25 Kwi 2006 |
|
Strasznie mi sie podoba twoje opko pisz jak najszybciej... (wiem... wiem do niczego cie zmuszać nie bede) hihi nie no opko super pozdrawiam...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Strix
:-(
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village
|
Wysłany:
Wto 17:29, 25 Kwi 2006 |
|
stove
też to forum stało mi się bliższe
może lepsze atmosfera?
dziękuję
za to, że będziesz dalej kontynuować
Twoje opowiadanie to dla mnie malutki złoty słoneczny promyczek słodkiego zapomnienia w świecie materialistów i pesymistów
jeszcze raz dziękuję
buzi for all
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mavis
:-(
Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 17:50, 25 Kwi 2006 |
|
Oh Latte w zdwojonej dawce tego mi tutaj było trzeba na osłodę...
Jutro pisze testy i mam tego wszystkiego po dziurki w nosie i wyżej...
Amelia mnie tak pozytywnie napawa.
Przyjaciel? Właśnie kto to taki dla nas...
Takie oficjalne powiedzenie, że zostaniemy przyjaciółmi nic nie znaczy...
Ale dla Amee i tak jest to coś ważnego, choć te przypuszczenia, że Bill ma za to wszystko płacone...
Ach Słońce co Ty ze mną robisz?
Kocham Twoje opowiadanie i wracam do powtórek
Kłaniam się,
Mavis
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nicky
:-(
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: POLICE
|
Wysłany:
Wto 18:25, 25 Kwi 2006 |
|
dopiero teraz przeczytałam twoje opowiadanko i jest suuuuper!! nie wiem co ci jeszcze napisać...czekam na następną część!!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pryczka
:]
Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 485
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: LublIN ciTyyyy
|
Wysłany:
Wto 19:51, 25 Kwi 2006 |
|
zaczęło się to robi chyba zanaddto inteligętne jek na mnie, bo juz pewnych rzeczy nie rozumiem... skąd sie wzięły te głosy w jej głowie??? czy ktos mi to wyjaśni, bo tylko to mnie nurtuje...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Karolinura
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Czudec
|
Wysłany:
Śro 8:28, 26 Kwi 2006 |
|
ja jestem chyba spóźniona bo dopiero teraz znalazlam nastepną część tego opowiadania a byłam juz tu wczoraj też nie roumniem skad te głosy w jej glowie wytłumaczcie mi to.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Temcia
:]
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)
|
Wysłany:
Pią 10:53, 28 Kwi 2006 |
|
Ej ja chcę dalej!! Naprawde uwielbiam to czytać. Świetnie piszesz.... tez bym tak chiała.... ale narazie mozesz mnie uraczyć następną cześcią tego wspanialaego opowiadania;)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sylas
:-)
Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 874
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: wiedziałeś, że tu jestem Bill ? ;*
|
Wysłany:
Pią 21:04, 28 Kwi 2006 |
|
Mrr jak ślicznie ! ;* Stove - dałas czadu ;P Kurczę, chciałabym mieć taką główkę do pisania... Hm... chyba muszę dodać coś u mnie... Juz się notka kończy pisaćć... ;D Czekam bardzo na newsa ! ;**
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
stove
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina gumy balonowej.
|
Wysłany:
Sob 9:07, 29 Kwi 2006 |
|
Postanowiłam przed wyjazdem na długi weekend dodać wam jeszcze dwie (moje ulubione jak narazie ;) ) części. Lubie je bardzo, bardzo...
Choć koniec 14 nie jest już taki wesoły jak początek... Ale to nic nie szkodzi, bo te dwie są wyjątkowe... :)
Uwielbiam Billa w tych dwóch częściach ;P
Z dedykacją dla:
Majeczki, która właśnie teraz leży w szpitalu... ;*
Kocham Cię moja przyjaciółeczko ;*;*;* ;)
oraz dla Mavis - jak zwykle ;)
Za wszystko ;)
i dla MeDi za to, że stworzyła forum, które z każdym dniem staje się dla mnie coraz bliższe ;]
I dla wszystkich czytelników (choć nie jest ich wiele ;) )
Buziaki ;*
13.
Wepchnęłam mu pudełko z grą do rąk i z naburmuszoną miną, usiadłam na dywanie w salonie. Zmusił mnie! Perfidnie mnie zmusił do zagrania w tego głupiego Chińczyka! Powiedział, że jeśli nie zagramy, to mogę sobie wybić z głowy jakikolwiek dzień spędzony samotnie. I co miałam zrobić? Musiałam się zgodzić, choć teraz zwątpiłam w to, że jednak w ogóle spędzę jakąś chwilę w każdym, tylko nie jego towarzystwie.
Może jednak myliłam się, co do niego?
W końcu, mało, który facet bez powodu, spędzałby tyle czasu ze mną…
Nowo poznaną siostrą bliźniaczką kumpeli, z którą znali się od dziecka… Tylko, że znał się z NIĄ, a nie ze mną… O mnie nie miał najmniejszego pojęcia… Nie wiedział, co lubię, co akceptuję, a z czego drwię…
A czy można zawrzeć przyjaźń, nie wiedząc o sobie nic?
Może był samotny, potrzebował kogoś, z kim spędzałby większość czasu, a kogo dopiero poznaje…? Nie tak jak dotychczas… Że ma kilku najbliższych przyjaciół, z którymi rozumie się bez słów… Może potrzebował odskoku od ciągłej rutyny?
-A, co ty taka ostra, co? –Wyszczerzył zęby i usiadł naprzeciwko mnie, otwierając pudełko, w którym mieściła się znienawidzona gra planszowa. Od zawsze wzbudzała we mnie wrogie emocje, związane z przeżyciami, które miały miejsce jak byłam mała… Chińczyk śniący mi się, co noc… Chińczyk, polujący na mnie jak na zająca, żeby potem schrupać, obojętnie czy na żywca, czy może podsmażaną… Może i to jest zabawne, ale dla mnie wtedy nie było…
Bałam się go każdej nocy, gdy przychodził tak jak ta zjawa dzisiejszego dnia i chciał mnie zjeść, albo zamknąć w złotej klatce i bawić się mną… Tak jak ja bawiłam się pionkami, skacząc nimi po żółtych polach na planszy.
A Czarnowłosy teraz bez mrugnięcia otworzył pudełko i wysypał jego zawartość na dywan.
-Możemy porobić coś innego? – Spytałam niepewnie, siląc się na obojętność, co niestety nie wyszło mi tak jak chciałam. Wciąż bałam się tych koszmarów, które w połączeniu z wizją śmierci mamy, stawały się tak potworne, że aż strach się było je sobie wyobrażać.
Poczułam dreszcze, wędrujące swobodnie po karku, które z nasilając się z każdą chwilą, sprawiały, że drżałam jeszcze bardziej, że moje ciało owładnęły jakieś złe emocje, których nie byłam w stanie opanować.
-A, czemu pytasz? Co się dzieję? –Wstałam i cicho przepraszając, poszłam do kuchni, żeby wysypać z opakowania garść tabletek uspokajających i wsypać ją sobie do ust, popijając wodą. Walnęłam pięścią w stół i przyłożyłam sobie rękę do czoła –uspokajającym gestem.
-Cornee… -w drzwiach zobaczyłam czarnowłosego, który z zaniepokojoną miną wpatrywał się we mnie, wiedząc, że nic nie może zrobić… Że nie potrafi w niczym pomóc…
-Przytul mnie… -szepnęłam przymykając oczy i opierając się ręką o blat, żeby nie stracić ziemi spod stóp i nie upaść nieprzytomna na zimne, beżowe kafelki.
Chłopak podszedł do mnie i objął mnie w pasie, delikatnie głaszcząc moje plecy, co uspakajało mnie i doprowadzało moje skołatane nerwy i wzburzone myśli do równowagi. Mocno wtuliłam się w jego czarną bluzkę i zamknęłam oczy, oddychając ciężko, ciepłym powietrzem wypełniającym kuchnię. Oparłam głowę o jego ramię i dziękowałam Bogu, że zesłał mi na Ziemię takiego anioła, który mnie po prostu przytulił… Bez zbędnych słów, głupich pytań, bezsensownych odpowiedzi. –Kocham Cię… -szepnęłam, a on lekko uśmiechnął się pod nosem.
-I ja Ciebie też… -I od tej chwili, zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi.
***
-A masz! – Uderzyłam w niego poduszką, z której wysypały się tony pierza i zaczęły swobodnie latać po pokoju, zaśmiecając przy tym dywan. Pierwszy raz od tygodnia się śmiałam… Czułam się szczęśliwa, wiedząc, że zaraz rzuci się na mnie i ze śmiechem zacznie bić mnie swoim ‘jaśkiem’, kontynuując wielką ‘pierzastą’ wojnę, która trwała już od kilku dobrych minut.
-Och! Zaraz Cię dopadnę! – Wyszczerzył zęby i wciąż nie dając za wygraną, zaczął bronić się przed kolejnymi atakami z mojej strony.
-Cienias! –Krzyknęłam i wystawiłam mu język, na co ten, chwycił mnie za nadgarstki, przewrócił na kanapę i tym razem to on walił we mnie poduszką, a ja śmiejąc się histerycznie próbowałam obronić się przed nim. –Dobra! Poddaję się! –Zawołałam głośno.
Chwilę później leżeliśmy obok siebie, dysząc ciężko i ciesząc się chwilą wpatrywaliśmy się w sufit, nie myśląc o niczym…
-I pomyśleć, że mamy szesnaście lat –wydyszałam, śmiejąc się z własnej dziecinności.
Chłopak podniósł się i spojrzał na mnie chytrze, opierając głowę na łokciu.
-Ja tam mam siedemnaście… -uśmiechnął się i delikatnie założył mi włosy za ucho, wpatrując się w ich odcień.
Nie, to nie było tak, że chwilę później pochylił się nade mną i namiętnie mnie pocałował… To by było banalnie obrzydliwe… Po prostu, patrzyliśmy na siebie, próbując zapamiętać swoje twarze, rysy… Po pięciu minutach oderwałam wzrok od czarnowłosego i podniosłam się z miejsca, idąc powoli w kierunku kuchni. Leki na uspokojenie działały. Czułam, że jest lepiej, że, mimo iż nie mam, po co żyć, nie warto sobie zawracać tym głowy… Gdybym była w pełni świadoma swoich myśli, zdenerwowałabym się do tego stopnia, iż mogłabym zdemolować wszystko, co tylko podeszłoby mi pod rękę. Na szczęście nie byłam i nic nikomu się nie stało. Weszłam do środka i chwytając jabłko z wiklinowego koszyka, zanurzyłam zęby w słodkim miąższu, kojącym pragnienie i zaspokajającym chęć poczucia błogiej słodyczy w ustach. Westchnęłam cicho, delektując się chwilą, która nagle została przerwana przez osobnika płci męskiej stojącego za mną z dziwną miną.
-Dostajesz orgazmu jedząc jabłka? – Spytał, dławiąc się ze śmiechu, przez co oberwał pięścią w swój chudziutki, chamski brzuszek.
Roześmiał się jeszcze głośniej, wyjmując mi owoc z ręki –Ach… może i ja spróbuję, co? –Ugryzł kawałek, po czym zaczął wydawać z siebie dziwne jęki dołączając do nich nieobecne spojrzenie i błogi uśmiech zmieszany z wielką ‘radochą’ naśmiewania się ze mnie. –Ach! Jeszcze! Jeszcze! –Upadł na ziemię i zaczął turlać się ze śmiechu wywijając rękoma na wszystkie strony.
-Zboczeniec… -burknęłam, po czym odwróciłam się do, którejś z szafek wyjmując z niej kubek. Bill chwycił mnie za nogę.
-Ach! Kotku… mmm… O Boże! Tak! Jeszcze! –Przewróciłam oczami i wskazałam na koszyk wypełniony jabłkami, na co ten zaczął śmiać się jeszcze donośniej.
Teraz dziękowałam Bogu za takiego przyjaciela i prosiłam go grzecznie, o zabranie tej ofiary losu z mojego domu. Niestety Bóg miał z nas chyba jeszcze większy ubaw, bo gdy czarnowłosy zaczął ‘szczytować’ do kuchni wszedł Tato, a za nim moja kochana siostrzyczka.
-Yy… Bill?! –Spytał, patrząc jak Ten momentalnie podnosi się z ziemi i ze zmieszaniem na twarzy, otrzepuje nerwowo swoją bluzkę.
-Chłopak jest niewyżyty seksualnie… -odparłam cicho, po czym jak gdyby nigdy nic, włączyłam kuchenkę, stawiając na niej czajnik z wodą i spojrzałam z wyższością na przyjaciela.
14.
-Bill… ty pewnie jesteś już zmęczony… chcesz iść do domu, prawda? –Tato uśmiechnął się z przymusem i poklepał czarnowłosego po ramieniu, dając mu znać, że teraz nadchodzi pora wspólnego rodzinnego posiłku, a on swoją rodzinę ma w innym domu.
Ten najwidoczniej nie zrozumiał aluzji, gdyż wyszczerzył zęby i odparł:
-Nie! Mogę zostać na obiedzie! – Parsknęłam, widząc zmieszanie na twarzy ojca i przyjaciela, który próbując ukryć napady śmiechu, puszcza mi oczko zza ramienia blondyna. Poczułam, że wstydliwy rumieniec na jego twarzy, może zaraz przekształcić się w napad dzikiej furii. Ten jednak tylko cicho odetchnął, wciągnął ze spokojem powietrze do płuc i przymknął oczy, zapewne licząc w myślach do dziesięciu. W końcu uśmiechnął się promiennie i po raz kolejny poklepał chłopaka po ramieniu, kiwając głową z sympatycznym wyrazem twarzy.
-Dobry jesteś! – Szepnęłam Billowi do ucha, chwytając kubek i idąc w kierunku salonu.
Ten z dumnym uśmiechem podążył za mną i rozwalił się na kanapie tuż obok śmiejącej się z jakiegoś głupiego programu Cornelii. Przewróciłam oczami i nagle rzucił mi się dywan obsypany masą piór z poduszek, które również leżały poturbowane w kącie.
Cicho przeklęłam, nabierając głęboko powietrza do ust i warknęłam, przywołując na siebie wzrok dwóch zajętych oglądaniem seriali nastolatków siedzących na kanapie.
Wskazałam palcem miejsce, które wzbudziło we mnie dziwne złe przeczucia, a oni momentalnie się poderwali.
-To… Yy… Ty idź zajmij tatę, a ja szybko tu odkurzę! –Powiedziała roztrzęsiona Cornee, a ja szybko pobiegłam do kuchni i zagrodziłam drogę, właśnie wychodzącemu ojcu (;D), który z dziwną miną przesunął się do tyłu. Nerwowo przygryzłam wargę, układając w głowie monolog, który muszę zacząć, żeby odciągnąć go od wizyty w salonie. Niestety, tabletki na uspokojenie zadziałały za mocno, gdyż nie potrafiłam się skupić na żadnej najmniejszej myśli, co zaczęło mnie powoli irytować. W końcu wydukałam:
-Tato… Yy… bo wiesz… ja… -Nie miałam najmniejszego pojęcia co mam powiedzieć. Głupie gadki na temat pogody chyba nie miały w tym wypadku jeszcze większego sensu niż zazwyczaj. Miałam powiedzieć „Och tato! Jaką mamy dziś piękną pogodę!”? Czy on wtedy nie przyłożyłby mi ręki do czoła, sprawdzając czy nie mam temperatury?
Oczywiście, że by tak zrobił!
-Aaaah! –Rozległo się wybawiające odciągnięcie od „tematu”, w korytarzu. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się w kierunku stłumionego głosu, który stawał się coraz głośniejszy.
W końcu do kuchni wpadł Bill i krzyknął: -Dostałem wysypki!!
***
-I widzisz, co narobiłeś? –Warknęłam, z obrzydzeniem smarując plecy czarnowłosemu jakąś dziwną lepką maścią, która miała pomóc w zejściu tej wysypki. Nie dość, że musiałam dotykać go rękoma, to jeszcze ta substancja śmierdziała do tego stopnia, że oboje mieliśmy ochotę zakładać maski gazowe, żeby tylko uniknąć tego odoru.
-Ale fajnie jest… -zamruczał, za co dostał maścią po głowie i po chwili cała kuchnia oblepiona była czymś, co miało mu pomóc uśmierzyć ból i swędzenie.
-Nie myślcie, że ja znów będę po was sprzątać! –Wykrzyknęła rudowłosa, która właśnie pojawiła się w drzwiach, gdy Bill wyciskał na mnie resztki z tubki, a ja jak oszalała, próbowałam się wyrwać z mocnego, męskiego uścisku, oplatającego moje ramiona.
-Nie! Bill zetrze wszystko plecami! –Wybuchłam śmiechem, a ten doszedł do wniosku, że nawet nieźle by było, gdyby ta maść zakleiła mi usta. Niestety ta już się skończyła, więc nie mógł sprawdzić, czy sposób byłby skuteczny.
-Kurde! Tato idzie! – Cornee warknęła cicho, po czym ulotniła się z miejsca zdarzenia, tak szybko jak się pojawiła. Niestety nasza sprawność fizyczna nie dorównywała jej i chcąc również uciec, puściliśmy się biegiem w kierunku drzwi, lecz… Poślizgnęłam się na wielkiej żółtej kałuży i z wielkim hukiem wylądowałam z Billem na podłodze, przygniatając go całym swoim ciałem. Oczywiście na nasze nieszczęście, zobaczył to Tato, który dostał niepohamowanego napadu histerycznego śmiechu i zaczął nabijać się z nas, że jeśli chcemy ‘TO’ robić, to może udalibyśmy się do jakiegoś przytulniejszego miejsca i że Bill, powinien iść do ginekologa, bo jego sperma ma za ciemny kolor…
-Tak, tato… zapamiętamy… - burknęłam pod nosem, próbując przywrócić czarnowłosemu dopływ powietrza. –Kochanie… jutro pójdziemy prawda? – Parsknęłam, po czym jak gdyby nic, odwróciłam się i mijając ojca poszłam do góry.
-O nie, nie, nie! Moja pannico! Już mi schodzić z tych schodów i zabierać się za sprzątanie! I ty kawalerze też! –Blondyn zrobił minę, surowego rodzica, tak jakby naprawdę nim był, po czym chwycił jabłko, ( na co Bill zaczął się głośno śmiać) i wszedł do salonu, rozkładając się na kanapie. Głęboko westchnęłam, świadoma dalszego przebiegu zdarzeń:
Sprzątanie, sprzątanie, kopnięcie czarnowłosego za głupie gadaniny, sprzątanie, sprzątanie, sprzątanie, słuchanie wykładów na temat jego problemów z cerą, sprzątanie, sprzątanie, rzucenie w chłopaka mokrą ścierką do podłogi za gapienie się na mój tyłek, sprzątanie… i tak dalej…
W końcu po godzinie głęboko westchnęłam widząc jak wszystko pięknie się błyszczy, nie pomijając wyszczerzonych zębów Billa, skierowanych w moim kierunku.
-No kochana… przy nas nawet Bob Budowniczy wymięka… - przewróciłam oczami i odwróciłam się, próbując wreszcie opuścić ten pokój.
Poczułam, że tabletki zaczynają już tracić na swojej wartości… Już nawet głupkowate docinki Billa, zaczęły przestawać mnie bawić. Powracałam to smutnej rzeczywistości, która okazała się ranić mnie każdą chwilą, gdy wracały mi te złe wspomnienia.
Jednak nie wytrzymałam.
Wróciłam do pomieszczenia i po raz kolejny, chwyciłam małe, białe pudełeczko, wysypując z niego na rękę dwie tabletki, które chwilę później sprawnie włożyłam do ust i popiłam wodą.
Miałam świadomość tego, iż uzależniają one z każdym kolejnym połknięciem…
Wiedziałam, że nie uwolnią mnie od problemów, z którymi sama będę musiała się w końcu zmierzyć, ale mimo to… Zażyłam kolejną porcję, czując do siebie wstręt i spojrzałam przepraszającą miną na Billa, którego moje zachowanie powoli zaczynało irytować.
-Amee… Ty tak nie możesz… -Otworzyłam usta, by powiedzieć mu, że gówno wie o moich problemach, lecz on mi przerwał – No to mi powiedz… W końcu, komu mogę powiedzieć, co? Może ogłoszę prasie, która nawet nie wie o twoim istnieniu? –Przewidział moje myśli, choć pewnie każdy zrobiłby to z wielką łatwością, biorąc pod uwagę minę goszczącą na mojej twarzy.
-Bill… Ja nie chcę o tym rozmawiać… daj mi spokój… najzwyczajniej przemilczmy całą sprawę… Ja będę połykać tabletki na uspokojenie, a ty udawaj, że nic nie widzisz i wszystko będzie ok. Będziemy się razem śmiać, cieszyć z życia i razem udawać, że nic się nie stało… - przymknęłam oczy, czując ostry ból w skroniach. –Nic się nie stało… - powtórzyłam cicho, po czym złapałam się za czoło, myśląc, że w tym geście całe cierpienie minie i znów będzie wszystko tak jak dawniej.
-Ale stało się… i nic nie zmienisz… Nie lepiej po prostu się wygadać i wiedzieć, że jest ktoś, kto cię rozumie i będzie przy tobie bez względu na wszystko?
-A rozumiesz? Ty nic nawet nie wiesz… Jak możesz mnie rozumieć? –Parsknęłam śmiechem i potrząsnęłam pudełkiem, sprawdzając czy są tam jeszcze moje ‘koła ratunkowe’, które w tej chwili były mi tak bardzo potrzebne…
-Chciałbym zrozumieć, ale ty mi nie dajesz nawet szansy… -Podszedł bliżej i spojrzał mi w oczy, nawlekając na palec kosmyk moich włosów. Poczułam dziwne dreszcze, przywołujące wszystkie sceny z ostatnich miesięcy. Miałam mu powiedzieć? Narazić się na ponowny powrót dziwnych zachowań i łez? Czuć po raz kolejny, że to wszystko nie ma sensu?
-Niestety… Nie licz na nią…
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mavis
:-(
Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 10:04, 29 Kwi 2006 |
|
Czytelników nie jest dużo?
Przecież kochamy to opowiadanie, prawda?
<chórek odpowiada>
Taaaaakkkk!!!
Przecież kibicujemy Amelii, tak?
<chórek>
Taaaaakkkkk!!!
Prawie ogłuchłam z tych wrzasków...
Wojna na poduszki?
jestem jak najbardziej za, byle jak najwięcej pierza leciało...
Na początku mi się wszystko pomieszało,
ale teraz już wszystko wiem...
Pamiętam ten wywiad, wszystko jest jasne co do tych części...
Ale bym zdradziła Ciebie Słońce.
Pisnę - cudownie i odejdę z pochyloną głową...
Dziękuję za dedykację...
Ucałuj ode mnie Majeczkę, życz jej powrotu do zdrówka...
A i wracaj po weekendzie do nas szybko...
Pozdrawiam
Mua, mua, cmok, cmok:*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|