Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Latte [21] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
stove




Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina gumy balonowej.

PostWysłany: Sob 8:21, 15 Kwi 2006 Powrót do góry

Rzuciłam garścią popcornu w rozbawionego Billa, który tarzał się ze śmiechu po podłodze, wymachując rękoma i nogami na wszystkie możliwe strony.
Objaw szczęścia?
A może tylko chwilowe zapomnienie o własnych kłopotach, które wciąż bezlitośnie błądziły w mojej głowie? A właściwie, chęć zapomnienia. Tak naprawdę nie myślałam o niczym innym, jak o matce... Chwili, w której ją pożegnałam… awanturą i trzaśnięciem drzwiami.
Co było potem? Nic… Nic nie było… pustka… moment, w którym matka umarła… Zostawiła mnie na pastwę losu…
Chwile, w których chciałam popełnić samobójstwo.
Umrzeć razem z nią… Z najbliższą mi osobą, która była moim ‘rodzicem’ i przyjaciółką jednocześnie. Obwiniałam siebie, nie wiedząc o jej chorobie…, Choć i moja była w tym wina… Zdenerwowałam ją, pozwoliłam, żeby zwątpiła w moją miłość do niej.
„Nienawidzę cię!” – Te słowa wciąż dźwięczące mi w uszach…
Nawet w tej chwili, gdy na mojej twarzy widniał uśmiech… Nawet teraz, słyszałam ten dźwięk, widziałam łzy spływające po jej policzkach, słyszałam zatrzaskujące się za mną drzwi. A potem tylko szum wiatru i głośne bicie serca.
I cichy płacz…
Lecz tym razem nie jej… Mój…
-Co się stało? Amee? –Czarnowłosy przestał się śmiać i przysunął się bliżej mnie, widząc chwilowe zamyślenie na mojej twarzy. Spojrzałam w jego oczy. Brązowe, ciepłe…
On pewnie nawet nie wiedział, co to znaczy „smutek” – szczęśliwy chłopiec, który dzięki sławie miał wszystko… nawet szczęście. W tych czasach w końcu prawie wszystko dało się kupić… On nie wiedział jak to jest stracić kogoś bliskiego, nie wiedział, co to znaczy płacz…
Tak bardzo chciałam zamienić się z nim w tej właśnie chwili… Nie czułabym nic oprócz szczęścia i błogiej radości z życia…
Niestety, ja jednak doświadczałam tylko głębokiej odrazy i niechęci do samej siebie… Gdybym mogła, splunęłabym Życiu w twarz, próbując uciec jak najdalej…
Tam gdzie nikt mnie nie dopadnie… nawet Bóg, w którego podświadomie wierzyłam. Płonące języki nienawiści, żal wplatający się we włosy, płacz w źrenicach… To wszystko różniło mnie od innych, ‘normalnych’ ludzi…
Nawet od mojej siostry, która mimo wszystko powinna czuć to, co ja, a tym czasem…
Pewnie kochała się ze swoim chłopakiem piętro wyżej i zapomniała o całym świecie…
O tym, że jej druga połówka, właśnie zalewa się łzami…
W duchu… Nie fizycznie…
-Ej… co się dzieję? – Chłopak nie ustępował, jednak ja wciąż milczałam. Bez przerwy wpatrywałam się w jeden punkt, widząc Ją… Rudowłosą kobietę stojącą w drzwiach… Zalaną łzami… I siebie… Krzyczącą „Nienawidzę Cię!”… Przymknęłam oczy, a dreszcze po raz kolejny pojawiły się na mojej skórze, drażniąc ją jeszcze bardziej… Czułam coś, czego nie byłam wstanie, a czego nie chciałam nawet opisywać…
Coś, czego tak bardzo się bałam…
‘Mamo… czemu? Dlaczego?’ – Myślałam, nie zważając na zachowanie chłopaka siedzącego obok mnie. A ten stawał się coraz bardziej niespokojny…
Oczy zaszły mi łzami.
Zamiast czarnowłosego, zobaczyłam swoją matkę, która ze zmartwieniem przyglądała się mojej twarzy i delikatnie gładziła mnie po policzku, mówiąc cicho ‘wszystko będzie dobrze, zobaczysz’…
Pierwsza łza…
-Nie mamo… nie będzie dobrze… - szepnęłam, nieświadoma, tego, że powiedziałam to nie do niej, a do Billa. –To nie prawda, że Cię nienawidzę… Kocham Cię… i chcę, żebyś do mnie wróciła… - Druga łza, a jej ręka powędrowała na moje czoło, sprawdzając mi gorączkę.
Kobieta uśmiechnęła się blado i chwyciła mnie za dłoń, ściskając ją mocno.
-Musisz iść do domu… masz wysoką temperaturę… - powiedziała cicho, a ja wyrwałam się i wybiegłam z pomieszczenia, zalewając się łzami…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shira
Moderator



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:04, 15 Kwi 2006 Powrót do góry

to opowiadanie tez kocham
jest cudowne...stove masz talent nie z tej ziemi
jak czytam twoje opowiadanie, wyłączam się ze swiata...
skupiam sie na literkach i przezywam kazda linijkę...
wyobrażam sobie wszystko...od koloru scian, do drobnych zmarszczkach na twarzy przy usmiechu, któregos z bohaterów
i wczuwam się w amelie...
nie we wszystkich opowiadanich potrafie sie wczuc w bohaterke...
tylko w tych wyjatkowych ;)
buzi :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mavis
:-(
:-(



Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:08, 15 Kwi 2006 Powrót do góry

Stove skarbeńku...
Cudnie i Ty wiesz o tym.
Za dużo się powtarzać nie będę...

Strasznie jestem Ci wdzięczna za możliwość czytania wszystkiego od początku...
Od nowa mogę wczuwać się w losy Amee, w jej rozpacz, rozczarowanie i każdy choćby nikły uśmieszek...
Działasz jak balsam...

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
partyzantka
:-(
:-(



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:39, 15 Kwi 2006 Powrót do góry

omg... nie wiem... naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego tak długo wzbraniałam się przed przeczytaniem tego opowiadania. Ni cholery! Nie wiem, może przez lenistwo, bo w koncu już było tego kilka części... W każdym razie jest rewelacyjne, od tej pory jedny z moich ulubionych Wink buźka Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pryczka
:]
:]



Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 485 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: LublIN ciTyyyy

PostWysłany: Sob 17:09, 15 Kwi 2006 Powrót do góry

Stove!!!! nie maltertuj mojej duszy i dodawaj częściej party....
twoje opowiadanie mnie oczyszcza<katarsis>
Pozdrawiam i czekam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
stove




Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina gumy balonowej.

PostWysłany: Sob 17:14, 15 Kwi 2006 Powrót do góry

Mavis:
Jak dobrze, że zmieniłaś sobie nick, na ten który uwielbiam... ;)
Balsam? Ha! To mogłabym powiedzieć o Pieces... Ale o Latte? ;>
Ostatnio przeczytałam sobie wszystkie części i doszłam do wniosku, że to jest takie puste i głupie... Ach... Pierwsza część wtedy była taka... inna... a teraz? Puste słowa rzucane na wiatr... Ehh... Kocham Amelie i nienawidze swojego pisania... swoich wyrazów, słów...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Temcia
:]
:]



Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)

PostWysłany: Nie 20:57, 16 Kwi 2006 Powrót do góry

Uwielbiam je.... dlaczego te czesci się w ogóle kończą?? Ono jest zbyt pięne na to powinno się ciągnąć i jak najdłużej zachwycać nas swoim pięknem....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kruk
:(
:(



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: masz pewność? skąd masz czelność? skąd masz tyle tupetu i skąd masz wiesz, że napewno?

PostWysłany: Nie 21:10, 16 Kwi 2006 Powrót do góry

Ależ zatkało mnie po prostu...... Nie sądziłam, że znajdę tutaj takie opowiadanie jak twoje....... Wielki respekt dla ciebie..... Szok po prostu. Pięknie. Mówię, tak, choć wiem, że zapewne nie weźmiesz go tak na serio i pomyślisz swoje, ale dla mnie oznacza coś naprawdę dużego...... Pięknie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wirginia
:-(
:-(



Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z marzeń.....

PostWysłany: Wto 15:16, 18 Kwi 2006 Powrót do góry

ta część taka sama super jak wczesniejsze....
troche smutna ale mi sie podoba.....
poprostu jest oblędna:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KIKA
:(
:(



Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 7:09, 20 Kwi 2006 Powrót do góry

ohhhhhhhhhhhhhhhhh ja tak samo kocham to opko tylko zastanawiam się........... ach nieważne kiedy czytam to drugi raz wczuwam się tak jak kiedyś to czytałam............. Boskiieeeeeeeee


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Czw 7:25, 20 Kwi 2006 Powrót do góry

Woo:) Przeczttalam teraz wszsytkie czesci:) i stwierdzam, ze jest genialne:)) bardzo bardoz mi sie podoba.. jest takie glebokie i ... piekne;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mavis
:-(
:-(



Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:12, 20 Kwi 2006 Powrót do góry

Kochana...

Wiele osób zachwyca się Pieces, ale tak naprawdę mało kto chce się odważyć powiedzieć, że czytanie o tak zakompleksionej osobie, jaką niewątpliwie jest Ash staje się nudne...

A Latte...
Latte nie jest puste!
NIe rzucasz słów na wiatr...
Uwierz w to...

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strix
:-(
:-(



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village

PostWysłany: Pią 17:10, 21 Kwi 2006 Powrót do góry

mmm... wszystko slicznie
tylko
tylko mam nadzieję, że nie zawiesisz opa, jak na innym forum...
a właśnie
dlaczego?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ashley
:(
:(



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 267 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: się tu wziełam?

PostWysłany: Pią 18:48, 21 Kwi 2006 Powrót do góry

stove, kiedy będzie kolejna część? Ja już nie mogę się doczekać!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
stove




Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina gumy balonowej.

PostWysłany: Pon 16:20, 24 Kwi 2006 Powrót do góry

Sandy Strix... Nie... tu chyba będe dalej pisać... tu nie zawieszę...
To forum jakoś ostatnio stało mi się bliższe niż tamto...
Dwie części: :)

11.

-Pierdolone życie… - wrzasnęłam kopiąc kolejny kamyk, bezczelnie stojący mi na drodze do domu. Nienawidziłam w tej chwili niczego, co potrafiłam nazwać słowami. Każda rzecz, którą widziałam, była w tym momencie przeklinana, tak ostro, jak tylko pozwalał mi zasób słów, które pałętały się gdzieś w mojej głowie. To wszystko burzyło moją świadomość.
Zaczynało się niszczeniem umysłu, a kończyło się na widzeniu rzeczy, których nie powinnam widzieć. Coraz częściej mówiłam sobie, że jestem chora psychicznie… że to wszystko potrzebne mi w cholerę… Wystarczyło tylko kilka sprawnych ruchów i skończyłaby się moja męka, ale nie… nie mogłam tak zrobić… Wszystko przez jej wolę… Przez jej głupie wmawianie mi moich praw. Powiedziała, że mam żyć, więc muszę żyć. Powiedziała, że mam pojechać do ojca… I mimo iż ona już nie żyje i nie wie, czy wykonałam to polecenie czy nie… pojechałam do ojca…
-Ej! Zaczekaj! –Odwróciłam się i zobaczyłam tego, kogo spodziewałam się zobaczyć.
Biegł w moją stronę, próbując nieudolnie założyć kaptur na głowę i wcisnąć na nos wielkie czarne okulary przeciwsłoneczne. –Jeszcze sobie coś zrobisz! –Zawołał, a ja ponownie odwróciłam się, próbując go zignorować i po raz kolejny kopnęłam kamyk, mrużąc przy tym oczy przed słońcem. –Amee… -wydyszał dorównując mi kroku i łapiąc mnie za ramię. –Odprowadzę cię… -podniosłam wysoko brwi i spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
-Nie potrzeba, ale dzięki… -burknęłam, oglądając swoje trampki, które obsypane piaskiem, tupały w chodnik, próbując wyżłobić w nim dziurę. –Pa… -rzuciłam cicho i znów zaczęłam powoli stawiać kroki w kierunku miejsca, które powinnam nazywać domem.
Nie potrzebowałam litości, ani udawanego przejęcia moim losem. Nie chciałam ludzi, którzy ze sztucznym uśmiechem podawali mi rękę, próbując wyciągnąć mnie z dołka, za poleceniem mojego ojca, albo, co gorsze, siostry. Czułam, że to wszystko można było nazwać spiskiem.
Cornelia pewnie powiedziała czarnowłosemu, że jestem inna, że od małego byłam zupełnie nie podobna charakterem do rodziny i może, dlatego ojciec nas zostawił… I kazała mu „zaopiekować się mną”, a gdyby nadeszła taka potrzeba, z przymusu zakochać się we mnie i próbować dać mi szczęście, którego i tak nie potrafiłabym przyjąć, nie chciałabym.
-Ale… ja muszę cię odprowadzić… -szepnął, wkładając ręce do kieszeni i po raz kolejny doganiając mnie, by iść jak gdyby nigdy nic, z mojego lewego boku. Zmarszczyłam brwi.
-Bo Cornelia Ci zapłaciła? –Parsknęłam drwiącym śmiechem, dławiąc się każdym słowem, które padło z moich ust. Przez to wszystko, zaczęłam powoli również nienawidzić i jej.
Z upalnego dnia, powoli stawał się środek stycznia… Zamiast piekących ramion, poczułam chłodny oddech wiatru, który próbował zamrozić moje ciało. Nie miałam najmniejszych wątpliwości do tego, że byłam chora… nie tylko psychicznie…
-Cornelia? A czemu miałaby mi płacić? – Zwrócił twarz w moim kierunku.
Gdyby teraz nie miał na nosie tych wielkich gogli, z pewnością dojrzałabym, że jego brązowe oczy tępo wpatrują się we mnie i z oczekiwaniem wiercą mi dziurę w brzuchu.
Głęboko westchnęłam.
-Może, dlatego, żebyś stał się moim towarzystwem przez najbliższe dni, co? Myślicie, że jeśli straciłam osobę, która była mi najbliższa, już nie potrafię sama się pozbierać?! Potrzebuję kogoś, kto będzie udawał, że czuje do mnie sympatię?! Że mnie… lubi?! Nie… równocześnie dałabym sobie sama radę… I nie chce, żebyś z przymusu musiał teraz mnie odprowadzać… Dziękuję bardzo! –Warknęłam. –Możesz sobie wracać do domu! –Przyśpieszyłam, ale on nadal szedł koło mnie. Udałam, że tego nie widzę i ignoruje to każdym swoim ruchem.
Poczułam głęboką chęć rozmowy z nim. Jeszcze chwilę temu, dochodziło do mnie, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi… Że rozumieliśmy się wręcz bez słów. Tak dobrze czułam się w jego towarzystwie. W ogóle nie zauważyłam momentu, w którym Georg ogłosił, iż musi iść… Tylko kiwnęłam mu ręką i znów kontynuowałam rozmowę z Billem.
A teraz… ta cisza, która tak bardzo mnie krępowała. Czułam, że zaraz mogę krzyknąć, żeby coś powiedział… Żeby, chociaż mi dogadał, przeklął, nakrzyczał na mnie… ale żeby się odezwał… Ten jednak, na przekór wszystkim moim prośbom, milczał jak zaklęty…
Nie powiedział nic jak skręcaliśmy w drugą uliczkę, ani gdy już stanęliśmy przy furtce prowadzącej do mojego domu… Wszedł jednak razem ze mną do środka, przytrzymując drzwi, które chciałam zamknąć mu przed nosem. I prowadząc mnie do pokoju, położył do łóżka i przykrył kołdrą. Czułam się jak małe dziecko, które poddaje się każdemu nawet najmniejszemu ruchowi swojego tatusia. A czemu? Czemu mógł mną kierować jak swoją marionetką? Nie miałam najmniejszego pojęcia.
W końcu usiadł koło mnie i przeczesując mi delikatnie włosy odrzekł:
-Wiesz… gdybym miał cię codziennie tak odprowadzać i jeszcze dostawać za to kasę… Robiłbym to bez przerwy… -Zmrużyłam oczy, patrząc na niego wrogo.
-Daruj sobie… - warknęłam, naciągając kołdrę pod szyję, a on tylko roześmiał się wesoło
–Zostańmy przyjaciółmi… - szepnął… - Ale nie takimi, że się kochają, tylko takimi najlepszymi… no wiesz… ja będę wszystko o tobie wiedział, ty będziesz wiedziała wszystko o mnie… będziemy się ochrzaniać i śmiać się razem… hm? – Parsknęłam śmiechem.
-Wiesz, że takich rzeczy się nie uzgadnia? – Chłopak kiwnął głową.
-Wiem, ale teraz jest sytuacja wyjątkowa… to, co? Zgadzasz się?

***

Miałam już oficjalnego przyjaciela, lecz to nie bardzo pomogło mi w odnalezieniu siebie.
Wciąż czułam pustkę, a właściwie nic nie czułam… Zero jakichkolwiek emocji.
-…no i on wtedy odgarnął mi włosy za ucho i uśmiechnął się, po czym obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem… mmm… ach… jakie to było romantyczne… no i potem… Amee… halo! Słuchasz mnie? – Dopiero teraz zauważyłam siostrę, tańczącą po pokoju z rozłożonymi rękami. Na odległość czuć było, że jest szczęśliwa… I w tym momencie coś mnie ukłuło w sercu. Czemu JA nie mogłam być taka jak ona? Czemu ja nie czułam błogości?
Dlaczego nikt nie chciał mi jej dać?
Pokiwałam przytakująco głową, krzycząc na siebie w myślach. Skłamałam. Za grosz nie miałam pojęcia, o czym ona mówi… Jeszcze bardziej naciągnęłam kołdrę, żeby nie zauważyła zmieszania malującego się na mojej twarzy. Nie chciałam po raz kolejny w moim życiu, słuchać dennych wykładów na temat mojego zachowania.
„Kochanie, jeśli nie będziesz słuchać innych, oni nie będą słuchać ciebie…” – odrzekła mama, gdy nie wiedziałam, na jaki temat właśnie prawiła mi kazanie. Gdy potem po raz kolejny nie przywiązywałam uwagi do słów wypowiadanych przez nią w moim kierunku, ona też nie słuchała mnie. I wtedy czułam smutek… Gniew do mnie, że oczekiwałam od innych tak wiele, nie dając nic w zamian. I mimo iż przyrzekałam, że zapamiętam to do końca życia… teraz po raz kolejny nie dotrzymałam obietnicy.
-No, więc potem powiedział… że mu na mnie zależy!! – Cornelia skoczyła w górę machając przy tym swoimi ognistymi włosami. Po pokoju rozpłynęła się radość… Która w tej chwili tak bardzo mnie brzydziła. Nie mogłam jednak odpowiedzieć jej czymś nie miłym…
Uśmiechnęłam się z przymusem i szepnęłam cicho:
-Gratulacje… masz to, czego chciałaś… a ja?





12.

-39 i 5… no ładnie nam się tu rozłożyłaś, kochanie… - wzdrygnęłam się na dźwięk tak słodko wypowiadanych słów ojca, przez co głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej.
Drażnił mnie swoją obecnością, a tonacja, w jakiej mówił doprowadzała wszystkie moje komórki do totalnego niepohamowanego szału.
Chciałam zapomnieć, spróbować zacząć życie od nowa, udać, że nic się nie stało, że wszystko jest w porządku, ale nie potrafiłam… Na sercu wciąż ciążył mi fakt, iż to przez tego człowieka, moja przeszłość nie wyglądała tak jak powinna.
-To był komplement? – Burknęłam, siląc się na wesoły uśmiech skierowany w jego stronę.
-To już zostawiam tobie… jedziemy dziś z Cornelią do sklepu… Macie chyba podobny gust, więc kupimy ci trochę ubrań, bo jak zdążyłem już zauważyć nie masz dużo przy sobie… No tylko nie wiem czy chcesz zostać sama, czy może zaprosić chłopaków? Zdawało mi się, że dobrze się dogadujecie… -pokręciłam głową, jęcząc cicho.
-Nieźle, ale nie będę im zawracała głowy, pośpię sobie… -przewróciłam się na drugi bok, lekko przymykając oczy, jakby na potwierdzenie swoich słów i ziewnęłam głęboko.
Ojciec tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym wyszedł, cicho stawiając kroki i zamknął za sobą drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Poczułam jakbym momentalnie powróciła do zdrowia…
Przymknęłam powieki i leżałam nieruchomo, patrząc się na drzwi, za którymi co chwilę widziałam sylwetkę Cornelii, krzątającą się po korytarzu, w przygotowaniach ku wyjściu do miasta.
-Cholera… - burknęłam cicho, widząc przed sobą delikatny zarys znanej mi już dobrze postaci, która z ledwo dostrzegalnym uśmiechem leżała koło mnie i bezczelnie wpatrywała się w moje oczy. –Spadaj stąd… Nie teraz… proszę… -jęknęłam, a mężczyzna rozpromienił się w sarkastycznym grymasie twarzy. –Taaak… wiem, ja ciebie też bardzo kocham, ale znikaj już stąd moja pustynna fatamorgano… -pomachałam ręką, w miejscu gdzie leżał obiekt moich przywidzeń, lecz mimo tego, ten dalej patrzył na mnie z drwiną w oczach.
-Jesteś sama, co? –Odezwał się wreszcie, a ja tylko skrzywiłam usta i odwróciłam się na plecy. –Nikt cię nie kooocha, nikt cię nie luuubi… - wyśpiewał szyderczo –Nie masz nikogo, kto mógłby cię przytulić… Kto by Cię pocałował, dotknął, pogłaskał jak małe bezbronne zwierzątko… A w zasadzie… Nikt Cię nigdy nie kochał, pomijając oczywiście twoją matkę, ale i ona kochała Cię z obowiązku…
-ZAMKNIJ SIĘ!! –Wrzasnęłam, świadoma, iż zaraz przyleci do pokoju albo Cornelia, albo Ojciec i będą wmawiać mi, że powinnam iść do lekarza, bo jest ze mną źle.
-Nie mam zamiaru… W końcu ja teraz cię zdołuje, a ty potem zobaczysz tego swojego ćwir-ćwir ptaszka i znów będziesz radosna… -uśmiechnął się z wyższością, a ja tylko zamrugałam kilka razy z niedowierzaniem i odwróciłam się w jego stronę.
-Jakiego ćwir-ćwir ptaszka?! – Wytrzeszczyłam oczy i po chwili stuknęłam się z otwartej ręki w głowę, głośno jęcząc… - Przecież ty nie istniejesz! Ja gadam do siebie, palancie! Asz! I znów! – Wstałam, odrzucając kołdrę tak daleko jak tylko pozwalała mi na to energia i wyszłam z pokoju powoli idąc w stronę schodów.
-Ach, no to kochany, zostaniesz z nią i ją przypilnujesz, żeby nam się tu nie zabiła, a my wrócimy za jakąś godzinę, dwie albo trzy jak Cornee będzie się grzebać… ok.?
-Jasne… miłej… Yy… zabawy…
-Wiedziałem, że dobry chłopak z ciebie… -Usłyszałam zatrzaskujące się drzwi i kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Głęboko westchnęłam. No tak, można się było tego spodziewać… Przewróciłam oczami i odwróciłam się, żeby wrócić do pokoju…
-Ooo… ćwir-ćwir ptaszek przyszedł, co? –Usłyszałam stłumiony głos, mężczyzny, który zawsze witał w moim domu, gdy miałam gorączkę.
-Odczep się już od tego ćwir-ćwir ptaszka! –Wrzasnęłam, a z dołu dobiegł mnie głośny śmiech Billa. –I widzisz, co narobiłeś?! Teraz będzie mnie uważał za świra! – Warknęłam i szurając bosymi stopami po podłodze, wróciłam do pokoju, by przebrać się z piżamy w coś, co nadawałoby się do wizyt członków innych rodzin, którzy tak bardzo ‘troszczą’ się o mnie, że przychodzą na każde skinienie mojego ojca.
Nie miałam pojęcia, czy on im płaci?
Czy może Bóg wie co jeszcze innego, ale zdawało mi się, że wolę już umrzeć w samotności, niż posiadać sztucznych przyjaciół, którzy wmawiali mi, że świetnie się ze mną bawią, a tak naprawdę ‘bawili’ się tylko ze względu na siłę wyższą, dla której nie mieli najmniejszego prawa głosu.
Ale z jednej strony, nie dziwiłabym się im…
W końcu, gdyby mnie ktoś taki przymusił do przyjaźni, grożąc… Poddałabym się z bezsilności, albo, chociaż strachu, przeklinając się w myślach z każdą upływającą chwilą w towarzystwie TEJ osoby.
-Yhm… mogę wejść? –Usłyszałam za drzwiami. Szybko wskoczyłam do łóżka i zamknęłam oczy, perfekcyjnie udając, że śpię. –Amee… mogę? Nie jesteś goła, czy coś? – Usłyszałam cichy śmiech, od którego najwidoczniej mój ‘przyjaciel’ nieudolnie starał się powstrzymać.
Głęboko westchnęłam i przewróciłam się na drugi bok. Drzwi się otworzyły. –Wiem, że nie śpisz… Nikt nie chrapałby w taki sposób… -mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam oczy, zwracając je ku przybyszowi.
-No dobra… jestem cienka… - podniosłam się i usiadłam na łóżku wpatrując się w ścianę, na której widniał plakat z ‘Króla Lwa’. –Możesz już iść, nie nakabluje ojcowi, że poszedłeś… Powiem, że musiałeś wyjść pięć minut przed jego przybyciem… No… Pa… - wstałam, otwierając mu drzwi i pokazując ręką, że ma wolną drogę i żeby już sobie poszedł.
-Wyganiasz mnie? –Chłopak włożył ręce do kieszeni i lekko zaczął bujać się do jakiegoś rytmu, patrząc na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
-Tak… idź już… -wysapałam, przewracając oczami.
-Cwir-Ćwir ptaszek… - odezwał się w mojej głowie znajomy głos. Machnęłam ręką, odganiając ‘go’, na co Bill wybuchł śmiechem.
Pomyślałam, że ze mną naprawdę jest już źle i że powinnam się chyba położyć, wziąć garść leków i tabletek na uspokojenie, po czym wybrać się do psychiatry, który był w tym wypadku jedyną deską ratunku.
-Wiem, jestem chora… Idź już… -Chłopak nadal nie ustępował, więc sama wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi. –Uparty debil… -warknęłam i skierowałam się do kuchni, żeby po raz pierwszy w życiu zrobić to, co było najrozsądniejszym wyjściem w tym wypadku.
Nie… Nie chciałam się zabić… Choć może i to by było najlepsze…
Wyciągnęłam z szafki koszyk leków i zaczęłam w nim grzebać w poszukiwaniu tabletki na ból głowy i czegoś na uspokojenie.
-Pograjmy w Chińczyka… -usłyszałam za sobą i momentalnie się odwracając, strąciłam całą zawartość koszyka.
-Ja ci dam Chińczyka…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)