Autor |
Wiadomość |
Strix
:-(
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village
|
Wysłany:
Pon 21:21, 19 Cze 2006 |
|
a ja Ci monsunku dziękuję za to, że dodasz nowy parcik
jesteś kochana, wiesz?
Nieee
to ja Ci to powiem:
JESTEŚ KOCHANA DDM!
ciumki
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Pią 12:01, 23 Cze 2006 |
|
Dedykacja:
ta, ktora nawraca mnie, do mojego dobra,
najwierniejsza czytelniczka,
piaszczysta.
____________________________________________________________
~10~ "Die Sammlung"
"Gdy nadchodzi długo oczekiwana chwila, uczucia wydają się zlewać w jedną, przejrzystą ciecz, krążącą w umysle. A Ty toniesz, pochłaniany przez głębie, nie mogąc utrzymać w dłoni ani skrawka ziemi."
Cichy, stłumiony muzyką szept. Zachwycone oczy, nieruchomo wpatrzone w cztery postacie poruszające się na scenie. Uśmiechnięte twarze, wypełniające przestrzen otoczoną czterymi, białymi ścianami szpitala. Nadzieja zaklęta w spojrzeniu, dobro wyzwolone spod egoistycznych uprzedzen. Ostatnia nuta, słowo, wołanie o ratunek... i cisza. Chwila niepewności, mgiełka strachu malująca się na twarzach całej czwórki. Widownia, wpatrująca się w jeden punkt sceny. I nagle głośne brawa rozbrzmiewają wśród obecnych, niesione przez echo po całym budynku. Wszyscy wstają z miejsc, zachwyceni i pełni podziwu dla występu.
Zespół powoli zszedł z przygotowanej na tę okazję sceny. Dumni z siebie, ruszyli długim korytarzem, w kierunku niewielkiej sali. Czekało ich teraz spotkanie z kilkunasto - osobową grupą szpitalnej młodzieży, podczas którego mieli rozdawać autografy i podpisywać płyty.
Tom, dość niespokojny starał się opanowac stres, wyjątkowo towarzyszący mu w tym dniu. Stawiając kolejne, chwiejne kroki, czuł jak jego dłonie stają się wilgotne. Niesamowity ciężar, zdawał się ciągnać go stale w dół. Co chwilę, nerwowo spoglądał na swojego brata, który nie miał takich problemów. Blondyn czuł się jak uwięzione w klatce zwierzę. Wszyscy patrzyli na niego, zachwycali się jego umiejętnościami, lecz nikt nie widział żelaznych krat, które zagradzały mu normalne życie. Nikt nie zauwazył, jak bardzo chce wyjść i zasmakować innego swiata. Innego, niz ten, w ktorym przebywał od zawsze, a który mimo, ze prosty i prawie idealny, wydawał się z kazdym dniem coraz mocniej zaciskać pętlę na jego szyi.
-Bill! - rozległo się radosne wołanie brązowowłosej dziewczyny. Chłopak energicznie odwrócił się i stanął w miejscu. Carmen zmierzała szybkim krokiem w jego kierunku. Długie włosy delikatnie plątały się, pod wpływem podmuchów powietrza, a szeroki uśmiech było widać nawet z daleka.
-Jak ci się podobało? - zapytał czarnowłosy z nutką ciekawości.
-To było niesamowite! Ja nie przypuszczałam, ze wy jesteście aż tak dobrzy! - powiedziała, po czym rzuciła się chłopakowi na szyję.
On, nieco zaskoczony, nie wiedział jak się zachować. Znów poczuł przyjemny zapach, miło muskający jego nozdrza. Ręce wokalisty spoczeły na plecach brunetki, gładząc je spokojnymi ruchami. Chciał się ruszyć, przerwać to, lecz jego ciało odmawiało mu posłuszenstwa. Trwali tak dłuższą chwilę, nie wiedząc dlaczego i co dalej. Tak było dobrze, najlepiej. Nie liczyła się grupa ludzi czekających na spotkanie z zespołem, ani ludzie przechodzacy obok nich, splecionych w... przyjacielskim uścisku.
-Och... przepraszam... - Carmen oderwała się od czarnowłosego i spuściła głowę.
-Ale nie masz z.... - zaczął Bill, lecz przerwało mu donośne wołanie Gustava.
-Bill!!! Pospiesz się, bo wszyscy czekają! - usłyszał za plecami.
-Wybacz, ale muszę iść... zobaczymy się pózniej - niepewnie pocałował dziewczynę w policzek.
Ona lekko zarumieniła się, niczym dojrzewające jabłko. Niegdyś zielone, nabrało koloru, muskane przez delikatne promienie słonca, otulone ciepłym płaszczem wiatru. A może czyjegoś oddechu?
***
-Dlaczego jesteś smutny? - zapytał Daniel cicho podchodząc do siedzącego na krześle Billa.
-Nie jestem smutny, tylko zmęczony... A ty jak się czujesz po ciężkim dniu? - skłamał i dla niepoznaki szybko zmienił temat.
-Spać mi się chce - powiedział, uroczo pocierając zaciśniętą dłonią, z trudem otwierajace się powieki.
-Juz niedługo będziesz mógł odpocząć. Narazie musimy czekać na pielęgniarkę - zapewnił zerkając przyjaznie na jasną czuprynę chłopca.
-Nie lubię tych badan, najchętniej... - przerwał, aby głośno ziewnąć - uciekłbym stąd jak najdalej - dodał po chwili, opierając głowę o ramię czarnowłosego.
Bill cicho westchnął próbując wyobrazić sobie, co może czuć sześcioletnie dziecko w takiej chwili. Od tego dnia zależy jego przyszłość i wszystko co zdąży lub nie zdąży zrobić w życiu. Wszystkie momenty szczęścia i wylane łzy, spełnione marzenia i złudne nadzieje, szczęśliwa rodzina, czy gorzka samotność. To zupełnie normalne. Mnóstwo skrajnych przeciwienstw, mogących niezależnie istnieć obok siebie. Osobno, nie zakłócając pełnego równowagi rytmu. Wyznaczają kolejne kroki na długiej ścieżce życia, która czasem wydaje się nam zbyt krótka, a przeplatające się ze soba przeciwności, tracą znaczenie, niechybnie zgubione przez nieubłagany, wciąż płynący czas.
Ciche pomrukiwania Daniela, wyrwały Billa z głębokich rozmyślan. Spojrzał na bladą twarz chłopca i uśmiechnął się w duchu do siebie. Maluch słodko spał, wtulony w jego ramię. Czarnowłosy oparł się plecami o ścianę, próbując nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Sam nie wiedząc kiedy, zmrużył oczy i odpłynął do świata snów, nawet nie podejmując walki z utratą świadomości.
***
-Gdzie jest Bill? - zapytał Tom spotykając Carmen na korytarzu.
-Nie wiem, ale chyba siedzi w pokoju z Danielem - mówiła, z trudem opanowując oznaki zmęcznia. Czuła, jak z każdą chwilą jej powieki robią się coraz cięższe, a nieprzyzwyczajone do chodzenia w wysokich butach stopy, odmawiają jej posłuszenstwa.
-Poszukasz go razem ze mną? - zapytał ponownie Tom, a na jego usta wkradł się uroczy uśmieszek.
-Jasne... - zgodziła się, przyłączając do starszego Kaulitza.
Po kilku minutach stali juz pod białymi drzwiami niewielkiej sali. Tom delikatnie nacisnął klamkę, po czym lekko popchnął drzwi, przepuszczając przed sobą Carmen, gdyż tego wymagało dobre wychowanie. Oczom obojga ukazał się widok dwóch śpiących, w pozycji siedzącej postaci.
Kaulitz i brunetka, wymienili się niewinnymi uśmiechami.
-Idę po kawę, zaraz wracam. Chcesz tez coś? - zapytał.
-Nie, dziękuję - podeszła do okna, słysząc jak Tom wychodzi z pokoju.
Usiadła na szerokim parapecie i utkwiła wzrok w rozpościerającym się przed nią widoku, odgrodzonym grubą szybą. Noc była pochmurna i cicha. Masy dusznego powietrza napływały do pokoju, przez lekko uchylone okno. W umyśle długowłosej dziewczyny, echem odbijały się słyszane niegdyś słowa kołysanki...
Nie jedna noc i nie jeden dzien,
Wszystko szybko przeminie,
Każda minuta będzie wspomnieniem,
Godziny odejdą w zapomnienie.
A Ty aniołku, zamknij oczy swe,
A odpłynie wszystko to, co złe.
Gdy znów otworzysz powieki,
Zniknie sen, stając się daleki...
__________________________________________________
Ta kołysanka, to na poczekaniu wymyślona, jakby co...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Joq
Gość
|
Wysłany:
Pią 12:59, 23 Cze 2006 |
|
część jak zwykle wspaniała... bardzo wciągające... podoba mi się czekam na kolejne części... kiedy się pojawi next???
pozdrawiam
|
|
|
|
|
Kama
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1374
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przemyśl
|
Wysłany:
Pią 13:15, 23 Cze 2006 |
|
Wiesz co słońce?
Nie moge się doczekać ciągu dalszego.
A wiesz dlaczego?
Bo, nie wiem jak, pociągniesz to wszystko dalej.
Wiem tylko, że będzie bosko, bo to Ty piszesz.
Może i ta część nie wnosiła niczego nowego, ale Twoje słowa...
Razem wspaniała całość... te opisy, coś pięknego. Az chce się czytać.
I nawet jakbyś pisała o kompletnych bzdurach to i tak było by to pięknie napisane
Było wspaniale.
A co do kołysnaki, to powinnaś pisać piosenki ;D Mowie serio ;P
W porownaniu do sama wiesz kogo ^^
Ejj skarbie, ja wcale nie nawracam Cie do dobra. A jesli nawet chcialabym to nie mialabym po co, bo już jestes jak anioł ;D
I nie umiałabym, za okropna jestem ;P
No coz... kocham Cię i czekam na więcej
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pexii
:-(
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stockholm
|
Wysłany:
Sob 18:17, 24 Cze 2006 |
|
pieknieeeeeeeeeeeeeeee xD
ojooo xD
<3
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Strix
:-(
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village
|
Wysłany:
Sob 20:59, 24 Cze 2006 |
|
dziękuję Skarbie za dede
To bylo osobne, do Kamusi.
O czytelniczce do Beaty.
A piaszczysta do Ciebie:*
a ktoś ci mówił, że ciemna jestem? niee...? no zobacz zapomniałm... zaraz poprawię, bo wyjdę... ech... gorsza już być nie moge xD chcem ciagutkę albo chociaż Wedlowską Mieszanką oo albo Sick, taaak ona mnie odstresowuję, jak nikt i nic inne aaa i jeszzce kiedy następna leksja o Pani doktor? xD
ach...
ech...
zaczarowałaś mnie
ot tak zwyczajnie...
magią słów...
bo któż inny potrafi tak razem spalatać poszczególne dźwięki słów, aby razem stworzyły wspaniały, ponad czasowy poemat opiewający życie, rzucający na kolana same muzy?
nikt inny... tylko Ty
nawet wiedźma potrafi ulec urokowi talentu...
jestes moja mistrzynią, mentorką, opiekunką
zachwyt, ufność, oddanie
a nie - ślepe posłuszeństwo
nie jestem Twoim niewolnikiem
świadomie wybrałam los kapłanki Twojego talentu
a moją ofiarą jest moje serce
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
vera
:(
Dołączył: 07 Lut 2006
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z podziemi....
|
Wysłany:
Sob 15:32, 08 Lip 2006 |
|
DDM sliczna czesc tak jak i wszystkie inne Czekam na nastepna czesc
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Sob 19:45, 26 Sie 2006 |
|
Dedykacja:
Kama, Beata i Sandy Strix
~11~ "Der Zufall"
„Każde działanie w naszym życiu, naznaczone jest nutką kłębiących się w nas uczuć. Zostawiają one trwały ślad, niczym blizny, które zamiast szpecić, dodają duszy blasku.”
Półmrok. Mieszanka ledwie zauważalnych strzępków światła i niczym nie przeniknionej ciemności. Charakterystyczna dla późnych wieczorów, gdy słońce schowane już za horyzontem, wciąż rozjaśnia spory kawałek nieba, mimo iż na granatowym sklepieniu pojawiają się kolejne gwiazdy, a także nocy, rozdartych przez wątłe światło ulicznych latarni.
Właśnie to decydowało o tym, że Carmen miała spore trudności z cichym poruszaniem się po pokoju. Stawiała wiele małych, niepewnych kroków, uważając, by żaden dźwięk nie dobiegł do uszu śpiącego Billa i Daniela. Podeszła bliżej i zdecydowanym ruchem rozciągnęła koc, by potem delikatnie nakryć ich pogrążone we śnie sylwetki. Przystanęła na chwilę, sprawiając wrażenie, jakby podziwiała swoje „dzieło”. A ona chciała jedynie zatopić się w tym widoku, zapomnieć o zmęczeniu i problemach, których miała nie mało. Z pasją spoglądając na zmrużone powieki czarnowłosego oraz ciemne kosmyki, otulające jego smukłą twarz, pragnęła przez chwilę poczuć na sobie dotyk jego skóry. Jasnej, gładkiej, idealnej powierzchni, która wręcz emanowała rzadkim, jak na przebywających w szpitalu, pięknem. Uśmiechnęła się do siebie, bo tego widoku nie mógł odebrać jej nikt, choć naprawdę wielu by chciało. I może to niewielka pociecha, na tydzień przed ważną operacją, ale na pewno dobry sposób na oczyszczenie swych myśli i pozbycie się chociaż odrobiny strachu. Bo teraz jest już dla kogo walczyć i czerpać siłę ze źródła jakim jest… przyjaźń?
- Już jestem - usłyszała za plecami znajomy głos Toma.
- Nie zgubiłeś się nigdzie? – zapytała, wciąż uśmiechnięta dziewczyna.
- Jakoś nie, a wiesz, że nawet bez kompasu się obszedłem? – odwzajemnił szczery uśmiech, zabawnie pochylając głowę.
- A co z nimi? Głupio trochę budzić… Mały i tak ma problemy z zaśnięciem, a poza tym szkoda… - westchnęła brunetka, ponownie kierując wzrok na śpiących.
- No cóż, zostawmy ich tak. Najwyżej Bill przenocuje w szpitalu. Przyjadę rano, to przywiozę mu rzeczy – blondyn ściszył głos, widząc jak Daniel machnął przez sen ręką.
- No dobrze. Porozmawiam z pielęgniarką to może oszczędzi małemu wieczornych badań. Do jutra – pocałowała lewy policzek Kaulitza i wyszła z pokoju.
Tom przez chwilę stał w miejscu. Delektował się smakiem gorącej kawy, czując jak każdy łyk przyjemnie ogrzewa jego wnętrze. Głęboka, ciemna barwa trunku oraz jej przyjemny, pobudzający smak i aromat, sprawiały, iż była idealnym sposobem na walkę ze zmęczeniem.
Chłopak powoli w myślach analizował wydarzenia ostatnich dni. Zdał sobie sprawę, w jak szybkim tempie upłynęły minione tygodnie. Starania i ciągłe myślenie o wyznaczonym sobie celu, wyraźnie przysłoniły resztę sprawiając, iż nawet czas musiał się poddać. Wszystko o czym myślał niegdyś w pierwszej kolejności, nagle spadło w dół, wypychając na wierzch to, o czym nie pamiętamy na co dzień. Wartości, które świadomie lub przypadkowo, zostają spychane na dalszy plan, mimo, iż są najważniejsze. To cechuje człowieka – brak umiejętności właściwego wyboru. Czy to dziwne, gdy życie w tych czasach kojarzy się jedynie z trudem, walką o przetrwanie i ciągłym zmaganiem się z rzeczywistością, nie przypominającą tej, o której marzymy…? To trudna rzecz. Mieć przed sobą kilka możliwości i polegając jedynie na własnych odczuciach i obserwacjach musieć wybrać dobrze.
On i Bill też dokonali wyboru. Innego, niosącego za sobą mniejsze ryzyko, ale zawsze wyboru. Oderwali się na chwilę od wypełnionej rutyną, nie zawsze szczerych uśmiechów i naturalnych zachowań, codzienności, aby poznać inną stronę życia. Towarzyszyć tym, których szczęście zostało ograniczone w dużym stopniu, jak nie przytłaczającej całości…
***
Kolejny ranek. Wschód słońca zakończony powodzeniem. Początek fascynującej romantyków wędrówki po niebie. Natchnienie dla pisarzy, inspiracja malarzy oraz „głupia kula” dla ludzi sukcesu. Dobrze, że nie dla wszystkich.
Daniel powoli otworzył oczy, mrużąc je słodko pod wpływem chwilowo oślepiającego światła. Wystarczyło mu jedno spojrzenie, by ogarnąć całe pomieszczenie i zorientować się, że coś jest inaczej. Poczuł pod głową przyjemne ciepło, które biło od śpiącego jeszcze Billa. Delikatnie podniósł się i bezszelestnie zsiadł z krzesła, które tej nocy pełniło rolę dwu osobowego łóżka. Nie wiedząc zbytnio dokąd iść, w geście zamyślenia, rozczochrał swoją blond czuprynę. Skierował swoje kroki w stronę okna, które przepuszczało do środka jasne promienie słońca, utrzymującego się na niebie od dłuższego czasu. Uchylone okno dostarczało świeżej dawki powietrza, które docierając do płuc malucha sprawiło, iż odczuł jak napełnia się złudną energią, która w rzeczywistości była jedynie dotlenieniem, wciąż zaspanego organizmu. Słysząc charakterystyczne skrzypienie klamki, instynktownie odwrócił się, czekając aż zza białych, szpitalnych drzwi, wyłoni się postać.
- Cześć mały - usłyszał miły głos Carmen, wchodzącej do pokoju. – Wstałeś już? – zadała pytanie, nie czekając na odpowiedź.
- Obudziłem się przed chwilą – wyjaśnił pocierając oczy.
- Wieczorem udało mi się uwolnić cię od badań, ale teraz niestety nic z tego. Pielęgniarka czeka już obok - powiedziała, patrząc jak jego twarz woła wręcz „nie chcę tam iść”.
Mimo to, posłusznie skierował się ku wyjściu z pokoju, znikając po chwili z oczu dziewczyny. Dopiero w tej chwili zauważyła, że czarnowłosy już nie śpi, ale przygląda się jej badawczo.
- Co ja tu robię? - zapytał, nie mogąc doszukać się w pamięci wyjaśnienia swojej obecności w tym miejscu.
- Zasnąłeś razem z Danielem i już nikt nie miał serca was budzić - uśmiechnęła się, widząc jak chłopak dotyka rękoma swej głowy, próbując dowiedzieć się w jakim stanie znajdują się jego włosy.
- Chyba się zasiedziałem… - powiedział śmiejąc się pod nosem. - A co z Tomem? – zapytał po chwili.
- Przyjedzie po ciebie - zapewniła. - Mogę z tobą porozmawiać? – spojrzała pytająco, schylając nieco głowę.
- Jasne, a o co chodzi? – nieco zdziwiony Kaulitza, czekał, aż dziewczyna zdradzi mu powód.
-Chodzi o to, że czuję się nieco niezręcznie, przyjmując od was pomoc. Rozumiem Daniel… on jest jeszcze mały, ale ja? Powinnam chyba paść tobie i twojemu bratu do stóp za to, co robicie. Jak ja mam dziękować? – mówiła siadając obok niego i chowając twarz w dłoniach.
Bill przez moment rozważał słowa Carmen, zastanawiając się, co ma powiedzieć. Nie zależało mu, aby słuchać podziękowań, choć słysząc co mówiła, jego wnętrze napełniło się przyjemnym ciepłem, mimo wszystko radością, jak i ogromną satysfakcją. W duchu musiał przyznać, że nawet muzyka, nigdy nie przyniosła mu takiego uczucia dumy, jak jedno spojrzenie tych pełnych wdzięczności oczu. I w tej chwili wszystko się zmieniło. Cała radość upłynęła z niego, gdyż zdał sobie sprawę w jakiej pustce żyje. Normalny człowiek tego nie widzi, zwraca jedynie uwagę na to, co może zobaczyć, usłyszeć i dotknąć. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że oprócz materialnej pustki, istnieje jeszcze ta druga, którą odkrywa w sobie jedynie mały procent ludzi, choć nosi ją w sobie wielu. Nikt się o to nie troszczy; to coś, czego nie widać, a jest…
I często bywa tak, że zamiast tysiąca słów, nasze uczucia może wyrazić jeden gest.
Czarnowłosy objął siedzącą obok dziewczynę, przytulając ją mocno do siebie. Nie protestowała, pozwoliła mu na ten krok. W sumie, dlaczego nie? Miesiąc znajomości opartej na chęci pomocy, to na pewno dobra podstawa do przyjaźni, bo o innym uczuciu nie myśleli.
Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i oparła o na ramieniu. Może i to dziwne lub mało prawdopodobne, ale poczuł ten ciężar, jaki w sobie mieściła. Opuszkami palców przejechał po jej policzku, schodząc niżej, powoli przemierzając skórę. Zatrzymał się i objął chude ramię Carmen. Poznał nowe uczucie, rozpierającą go chęć otaczania opieką. Oparł swój podbródek o czubek głowy dziewczyny i trwali tak dłuższą chwilę. Śpiesząc się do nikąd, ośmieszając społeczne różnice i przełamując jakiekolwiek bariery w okazywaniu swoich emocji.
I zapominając o jednym – dzisiejsza rzeczywistość jest słodko gorzka.
W otulającej ciszy, idealnie usłyszeli czyjeś szybkie kroki na korytarzu. Drzwi do pokoju otworzyły się na cała szerokość, a w nich stanął blady Tom. Malujący się na jego ustach strach, sprawiał, że jakiekolwiek słowa, które chciał wypowiedzieć, wciąż w nim tkwiły.
- Co się stało?! – Bill i Carmen momentalnie podnieśli się, zaniepokojeni tym widokiem.
- Daniel… źle z nim - wykrztusił z siebie starszy Kaulitz, a jego głos drgał przy każdym z wypowiadanych słów.
- Jak to?! Co się dzieje?! - przerażona dwójka podeszła bliżej, próbując wyciągnąć z niego więcej informacji.
- Chodźcie szybko, po drodze wam opowiem - otworzył drzwi i wszyscy opuścili pomieszczenie.
Długi korytarz, z kilkoma parami bocznych drzwi i jednymi, znajdującymi się u jego końca, był teraz nowym miejscem pobytu trójki nastolatków. Wszystko za sprawą jednego, małego chłopca, który zasłabł podczas porannych badań. Niestety będąc w jego stanie, nawet chwilowa utrata przytomności, może być groźna. Nikt by o niczym nie wiedział, gdyby akurat przybyły do szpitala Tom, nie natknął się na lekarza, niosącego go na inny odział.
Niepokój i poczucie winy, jakie posiadali w sobie sprawiało, iż czuli się przytłoczeni bezsilnością. Może gdyby jednak wieczorne badania się odbyły, wszystko teraz było by dobrze… I znów definicja dokonywania życiowych wyborów, powraca do pamięci. Przypadek, prawda?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Joq
Gość
|
Wysłany:
Sob 20:16, 26 Sie 2006 |
|
1!
Łooooooo... ~ddm nie wiem co Ci powiedzieć, a właściwie to napisać... Czasami tak już mam, że jeśli spodoba mi się jakieś opowiadanie to nie umiem wyrazić tego, co czuje w komentarzu... I w tym przypadku tak jest... Twoje opowiadanie jest jedyne w swoim rodzaju... Opisy miejsc, czasu, uczuć masz piękne... wręcz mogłabym powiedzieć magiczne. Ślicznie wszystko współgra tworząc dla mnie ich świat w który mogę wejść... Gdy czytam to dzieło czuję się jakbym stała obok i ich obserwowała. Widzę każdy ruch ich dłoni, słyszę każde słowo, każdy szept... Piękne...
Mam nadzieję, że nie każesz mi długo czekać na kolejne części i że ujrzę je już niebawem...
Pozdrawiam serdecznie ~ddm
|
Ostatnio zmieniony przez Joq dnia Sob 20:27, 26 Sie 2006, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Beata
:-(
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 20:19, 26 Sie 2006 |
|
Pięknie, moja kochana pięknie, jak zwykle przesadziłaś z samokrytyką, ale wiedziałam że przesadzasz
Akcja toczy sie po malutku, ale to dobrze, bo będzie duzo odcinków
Buziaczki wielkie za dedykację
Jak zawsze śliczne opisy i porównania, eh, powtarzam się, ale jak mam w inny sposób odzwierciedlic moje uwielbienie dla Twojego pisarstwa?
Niesamowicie ujęłaś w tym odcinku opis wschodu słońca, tak inny z każdego punktu widzenia. Cudnie!
Chłopcy maja zamiar pomóc i Danielowi i Carmen, dziewczyna czuje wdzięczność, ale zastanawia sie jaka jest pobódka tej pomocy. Chciałaby okazać tę wdzięczność za ten piekny gest, ale nie wie jak ma to zrobić ( oj, mogła mu dac chociaz całusa )
Ale przykry koniec, bo niewiadomo co z Danielem?
Mam nadzieję, że nie umrę z ciekawości, ale jeśli będziesz znów tak długo pisać nowy odcinek, to może być ze mną krucho
Dziekuje skarbie, że wreszcie to dodałaś
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kama
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1374
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przemyśl
|
Wysłany:
Sob 20:26, 26 Sie 2006 |
|
Ajj ta część mi się bardzo podobała.
Opisy i cytat czyli coś co zawsze jest sliczne ;D
Cudnie
I zakończenie podobało mi się najbardziej!
Kto wie co z tego wyniknie?
Trzymasz w niepewności ^^
Juz chcę nową część!
KC i czekam ;*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
~ddm
:(
Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w Tobie tyle zła?
|
Wysłany:
Śro 16:50, 30 Sie 2006 |
|
Dziękuję Wam moje kochane
Cieszę się, że odcinek może być.
Ja szczerze nie byłam/nie jestem/nie będę z niego zadowolona (nic nie skreślać).
Następny myślę, że już niedługo. Zobaczę w jakim stanie jest moja wena.
Pozdrawiam:
~ddm
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|