Autor |
Wiadomość |
MeDi
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 21:23, 04 Wrz 2006 |
|
Ha!
No świetny odcinek, świetny!
Doczekałam się wreszcie!
Cieszę się niezmiernie, że mogłam ujrzeć nową część!
Czekam wciąż na więcej .
Pozdrawiam,
MeDuZa
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
reinigen
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 0:15, 05 Wrz 2006 |
|
Przepraszam moje zlote ale na jakis czas zawieszam to opko. Jak dostane weny to dodam nast. odcinki. Poki co, pochlonelo mnie inne opowiadanie, na ktore serdecznie zapraszam - TEONANACTL. Fenk ju za uwagę
PS. Postaram sie dostac weny dosc szybko:)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
reinigen
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 15:48, 18 Wrz 2006 |
|
No dobra, na prośbę już dwóch czytelniczek - REAKTYWACJA.
Dziękuję MeDi, dziękuję KIKA. Za wierność.
Jeśli jeszcze ktokolwiek to czyta - to dedykuję tę część właśnie tej osobie.
Program się udał. Jak się okazało, miał ogromną oglądalność i widzowie byli parą zachwyceni, tak, jak publiczność w studio. Od razu po nagraniu Cat i Billa dopadło stado łowców autografów, więc do hotelu wrócili nieco później niż planowali. Tam jednak czekała ich…
- Niespodzianka!!! – wrzasnął Tom na całe gardło. Za nim stali roześmiani Georg i Gustav.
- Co wy tu robicie?! – spytała ze śmiechem Cat, ściskana przez trzy pary rąk jednocześnie.
- Słuchajcie, w ogóle jest niesamowity numer! – opowiadał Gustav. – Otóż wczoraj wieczorem David dostał wiadomość, że w ostatniej chwili zostaliśmy nominowani do nagrody Grammy! I to wyłącznie na życzenie amerykańskich fanów!
- Przecież my nie mamy fanów w Stanach – zdziwił się Bill.
- No to teraz już mamy – roześmiał się Tom. – I to dzięki twojej dziewczynie!
Cat spojrzała na nich z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- Kiedy widzowie w Stanach zobaczyli twój film, natychmiast chcieli się dowiedzieć, co to za zespół nagrał „Schrei!” – wyjaśnił Georg. – Wystosowali petycję do organizatorów Grammy, a ci zdecydowali się nas nominować. Nie mamy szans na zwycięstwo, bo jesteśmy tu za mało znani, ale za to dajemy występ na gali! Gramy „Schrei!”.
- Ależ to fantastycznie! – ucieszyła się szczerze dziewczyna. – Tancerze też przyjechali?
- Nie, organizatorzy mają swój pomysł na oprawę sceniczną. Nie chcieli tancerzy – powiedział Gustav, biorąc sobie gruszkę ze stosu owoców, stojącego na stoliku do kawy.
- A jaki pomysł? – zainteresował się Bill.
- Nie wiemy – Tom rozłożył ręce. – Podejrzewam, że nawet oni nie wiedzą do końca, wszystko działo się tak szybko. Tak czy inaczej, zagramy pojutrze na imprezie rozdania Grammy! Nawet mi się nie śniło coś takiego!
*
Następnego dnia rano chłopcy pojechali do studia Grammy zobaczyć scenę i pozałatwiać sprawy techniczne, a Cat stawiła się na spotkanie z Jamesem Cameronem W Waldorff- Astoria. Sean wypatrzył reżysera przy stoliku w restauracji.
- Cześć James – Cat ucałowała przyjaciela na powitanie.
- Cześć, zjecie coś? Może kawy?
- Ja poproszę latte – Cat szukała w torebce pastylek na gardło. – Sean, masz te papiery?
Menadżer wyjął z teczki propozycje ról i położył je na stole, a Cameron zamówił im kawę, po czym zapalił papierosa i z lubością zaciągnął się szarawym dymem.
- Nie mam niestety za dużo czasu, ale trochę możemy porozmawiać. Wybierasz się na galę Grammy?
- Bill i chłopaki zostali nominowani, słyszałeś? – Cat pojaśniała na twarzy.
- Słyszałem, dlatego pytam. – ruchem ręki odprawił zgiętego w ukłonie kelnera.
- Oczywiście, że się wybieram! Dziękuję… – Cat przesłała kelnerowi uroczy uśmiech podziękowania i skinęła głową, gdy stawiał przed nią ulubiony napój. Ilekroć tak robiła, James zawsze się zastanawiał, jakim cudem tej dziewczynie nie przewróciło się w głowie od sławy. Widział już mnóstwo poślednich gwiazdek, zachowujących się jak władcy wszechświata, a Cat pozostała skromna, miła i bezpośrednia, nie mając nawet pojęcia, że innego człowieka można traktować jako gorszego lub po prostu nie przystającego poziomem. Nawet kelnerom posyłała pełen szacunku uśmiech.
- Tak myślałem, dlatego chcę cię o coś prosić. Daj Kevinowi wszystko porządnie sprawdzić. Chcę mieć pewność, że będziesz bezpieczna.
- Coś się stało? – Cat zdziwiła się zwrotem w rozmowie.
- Wiesz o anonimach, prawda? One nie wróżą niczego dobrego – James miał na twarzy autentyczną troskę.
- Wiem o anonimach, Kevin mi wczoraj powiedział. Pytanie, skąd ty o nich wiesz?
James zmieszał się odrobinę.
- Śledzę twoją karierę bardzo uważnie. Wiesz, że mi na tobie zależy, można powiedzieć, że jesteś moim osobistym sukcesem… - uśmiechnął się trochę pokrętnie.
- Hmm, to ja już wszystko rozumiem. Dzięki Sean.
- James prosił mnie, żebym informował go o wszystkim, co się dzieje wokół ciebie – bronił się Sean.
- Nie oburzaj się mała – zagrzmiał swoim głębokim, nie znoszącym sprzeciwu basem reżyser.- Chciałem mieć na ciebie oko. A teraz pogadajmy o tych propozycjach. Chcesz zagrać w Harrym Potterze?
- Tak, myślałam nad tym, ale twoje zdanie będzie decydujące.
- To dobry pomysł, ale nic przesadnie ambitnego. Mnie najbardziej się podoba propozycja Almodovara.
- A widzisz? – Cat uśmiechnęła się szelmowsko do Seana.
James spojrzał na nich, zdziwiony.
- Cat od początku o tym mówiła – wyjaśnił mu Sean. – Ale on nie ma scenariusza…
- Wiem, ale to genialny reżyser, lubi tworzyć w trakcie robienia filmu. Ja bym to brał bez pytania. Poza tym, zorientowałem się trochę, o co chodzi w tym filmie z Eminemem. Nie wiem Cat, czy to słyszałaś, ale od twojej zgody zależy, czy ten film w ogóle powstanie.
- Jak to? – zdziwiła się tym razem ona.
- Cała fabuła opiera się wyłącznie na założeniu, że zagra tam Eminem, a on postawił warunek: albo z tobą, albo wcale.
- Nie wiedziałam…- zastanowiła się Cat. – A co ty o tym myślisz?
- To rozsądna propozycja, a film będzie przebojem, więc na twoim miejscu poważnie bym to rozważył. No i możesz sobie wybrać termin zdjęć, a to ważne.
James przeszedł w ten sposób przez wszystkie propozycje, Sean notował i zwracał uwagę na stronę finansową, a Cat mówiła tylko, co w danej roli jej się podoba. Pod koniec spotkania była już całkiem zdecydowana. Podziękowała reżyserowi i szybko się pożenali, bo James miał jakieś ważne zebranie, a Cat spieszyło się już do hotelu. Tęskniła za Billem, nawet, gdy byli niedaleko i dopiero co się rozstali. W tej chwili powinien już czekać na nią w pokoju.
Nie pomyliła się, byli tam wszyscy, rozmawiali.
- Cześć – cmoknęła Billa na powitanie. – Co tak nagle ucichliście?
- My? Nieee…- uśmiechnął się obłudnie Tom.
- A jak tam sala Grammy?
- Fajnie. Mają bardzo dobrych techników i świetną akustykę. Ale zagramy tam tylko jeden kawałek. – odpowiedział Bill i znów zamilkł.
- Wiem, „Schrei!”. A wiecie już, jak mają pomysł na show?
- Nie! – odpowiedzieli kłamliwie, jednym głosem.
Cat spojrzała na nich z niedowierzaniem.
- To znaczy… wiemy tak mniej więcej, ale nic nie jest jeszcze jasne. Kotek, a wiesz, co jest dzisiaj? – Cat nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Bill celowo zmienił temat.
- Co jest dzisiaj? Czwartek chyba…
- Co tam czwartek! Walentynki! Imperialistyczne święto i obchodzimy je w kraju naszych zmakdonaldyzowanych przyjaciół! Wszystkiego dobrego kochanie i…to dla ciebie – podał jej pięknie opakowany prezent.
Cat, zaskoczona, rozwinęła papier i jej oczom ukazało się czerwone etui. W środku zaś był piękny naszyjnik z czystego złota. Pleciony fantazyjnie łańcuszek z obu stron kończył się delikatnym listkiem, przy czym jeden koniec przechodził przez drugi.
- Dziękuję…jest cudowny – wyszeptała zachwycona, po czym opamiętała się i pocałowała go z całej siły. Po chwili jednak wyjęła z torebki swój pakiecik. Kupiła mu ukochany zapach Calvina Kleina.
- A wieczorem zapraszam cię do restauracji – zakończył Bill, z nosem wtulonym w jej pachnące włosy.
Jakoś nie zauważyli, że zostali sami. Chłopcy niepostrzeżenie wyszli z pokoju, za co Cat była im tym razem wielce wdzięczna. Zamknęła drzwi od środka, a dwie godziny później, gdy leżała z głową na jego piersi i gładziła jego nagie ramię, stwierdziła, że jest w tej chwili tak bezgranicznie szczęśliwa, że nic nie chciałaby zmieniać i najchętniej zatrzymałaby teraz czas. Bill pocałował ją w czółko.
- Dziękuję… - usłyszała jego szept.
- Za co? – spytała, również szeptem.
- Że jesteś.
*
Widocznie Tom w ogóle nie spał tej nocy, bo już o dziewiątej zaczął się dobijać do ich pokoju. Otworzyła mu Cat w białym szlafroku.
- Dajemy dziś koncert na rozdaniu nagród Grammy! – wrzasnął jej w twarz na powitanie. – Gdzie Bill?
- Śpi. Przyszedłeś tylko, żeby mu to powiedzieć? Bo jeśli tak, to zaręczam ci, że za chwilę będziesz stąd fruwał jak listek jesienny.
- Daj spokój, przyszedłem, bo nie wiem, co ze sobą zrobić. Do gali jeszcze osiem godzin, do przygotowań ze cztery. Mam siedzieć i gapić się na ściany?
- Możesz, ale w swoim pokoju.
- Nie bądź bezwzględna – już usadowił się wygodnie w nogach łóżka i włączył telewizor.
- Tom, wybacz, ale jestem potwornie śpiąca. Nie mogę przywyknąć do zmiany czasu, a jeszcze wróciliśmy wczoraj o drugiej…
- Ależ słonko, śpij sobie, śpij! Nie krępuj się! Ja się tylko pocieszę czyjąś obecnością. Goerg śpi jak zabity, a Gustav już się co prawda obudził, ale od rana wali w gary w wyciszanej sali na dole. A wy sobie śpijcie…- umilkł, bo zobaczył, że Cat już drzemie, wsparta o ramię Billa.
Obudzili się po ponad dwóch godzinach, a Tom wciąż u nich był. Mimo że leżał rozwalony na łóżku, to było ono tak wielkie, że w ogóle go nie czuli. Zmieściły by się na nim jeszcze trzy kolejne osoby.
- Cześć skowronki – przywitał ich, nie odwracając wzroku od telewizora.
Bill podniósł głowę, spojrzał na chrupiącego chipsy brata i z jękiem opadł z powrotem na poduszkę.
- Co on tu robi? – wymruczał.
- Jak widać: ogląda telewizję – odpowiedziała Cat i przytuliła się do niego sennie. Przygarnął ją ramieniem.
- O której musimy wstać?
- Nie wiem, chyba jakoś zaraz…
- Eee, to Sean by przyszedł. Albo David. Nie chce mi się ruszyć, jesteś taka cieplutka…
Cat roześmiała się cicho.
- Co wy tam między sobą szepczecie? – wtrącił się Tom.
- Nic, która godzina? – spytał Bill pełnym głosem.
- Dwunasta.
- Może jakieś śniadanko? – tym razem Bill zwrócił się do Cat.
- Chyba obiad – odparła z uśmiechem. – O której wy tam musicie być?
- Normalnie, o szóstej. Możemy spokojnie pojechać razem, a za kulisy musimy przejść po półgodzinie i zaraz po występie wrócimy z powrotem na widownię.
- Cudnie – przeciągnęła się w ciepłej pościeli. – Nie chce mi się wstawać. Tom, nie zadzwoniłbyś po śniadanie?
W końcu jednak wstać musieli, bo czekała na nich Desire. Mieli przygotować się do gali, a to zajmowało jednak sporo czasu. Najpierw musieli wybrać stroje, co już oznaczało godzinę w plecy. Na szczęście stylistka czujnym okiem obserwowała ich poczynania i przerwała roześmianą rewię mody nie znoszącym sprzeciwu głosem. Billa ubrała w biały garnitur i T-shirt, a dla Cat wybrała piękną, jedwabną suknię, udrapowaną na ramionach na kształt rzymskiej tuniki, również śnieżnobiałą i sięgającą dziewczynie za kostki. Długo musiała ją przekonywać, że ta suknia nie prześwituje w świetle reflektorów i jej bielizna będzie absolutnie niewidoczna. Do tego znalazła jeszcze białe rzymianki na obcasie, ze skórzanymi rzemieniami oplatającymi smukła łydkę młodej aktorki. Wszystkiego zaś dopełniło rzymskie uczesanie, piękny makijaż z mieniącego się złota i…naszyjnik, który wczoraj Cat otrzymała od Billa. Kiedy skończyli przygotowania, była już piąta i musieli wyjeżdżać.
Pojechali wszyscy jedną limuzyną, ale na miejscu musieli trochę poczekać w środku, bo Kevin chciał mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Wczoraj przyszedł kolejny anonim, mówiący „GOTUJ SIĘ NA ŚMIERĆ SUKO” i teraz ochroniarz pracował trzy razy intensywniej. Już wcześniej sprawdził ochronę gali i doszedł do wniosku, że możliwość zamachu bombowego jest wykluczona. Jedynym zagrożeniem byli fani, tłumnie oblegający barierki wokół czerwonego dywanu. W końcu jednak wypuścił Cat z samochodu, a za nią obserwował Billa i resztę zespołu. Od razu ściśle obstawili ich ochroniarze i mimo, iż czerwony dywan był długi, to przebyli go bez żadnych trudności.
Wewnątrz było już mnóstwo ludzi, ale obsługa była szybka i fachowa, więc od razu wskazano im właściwe miejsca. Okazało się, że Cat siedzi tuż obok Natalie Portman, toteż dziewczęta od razu zaczęły prowadzić cichą, sympatyczną rozmowę, z której jasno wynikało, że znalazły wspólny język i na pewno się zaprzyjaźnią.
Impreza zaczęła się zgodnie z planem i biegła swoim tempem. Chłopcy po półgodzinie poszli za kulisy, a po kolejnym kwadransie prowadzący powiedział:
- A teraz, z najwyższą przyjemnością, zapraszam państwa na występ grupy z Europy. Grupy, która podbiła Stany Zjednoczone jednym tylko fragmentem piosenki…- umilkł na chwilę i rozejrzał się znacząco po sali. – Widzę nawet pośród nas dziewczynę jednego z nich. – stwierdził z uśmiechem.
Sala rozbrzmiała oklaskami i okrzykami zarówno gwiazd, jak i publiczności, stojącej w zagłębieniach przy samej scenie. Kamery zwróciły się w stronę Cat, a na ekranie, który stanowiła cała tylna ściana sceny, pojawiła się jej roześmiana twarz.
- Panie i panowie…Tokio Hotel!
Nagle zgasły wszystkie światła na sali. Wszyscy ucichli i słychać było tylko pierwsze dźwięki „Schrei!”, a scenę podświetlono delikatnym, niebieskim światłem, na tyle tylko, aby widać było sylwetki chłopaków. Cat była zaskoczona, że ledwie oświetlili ich występ: nie wiedziała, o co chodzi i na jaką w końcu oprawę sceniczną się zdecydowali, skoro prawie nic nie było widać.
Nagle, w tych zupełnych niemal ciemnościach, rozbłysł za chłopcami ekran i wszyscy zrozumieli, o co chodziło. Gdy Bill zaczął śpiewać, na ekranie pojawiła się scena z „Córki Lucyfera”: Catatonia zbiega ze szkolnych schodów w otoczeniu koleżanek, są roześmiane i szczęśliwe. Za chwilę – ujęcie Cat, rozmawiającej z matką w dniu swoich osiemnastych urodzin. Organizatorzy imprezy zrobili montaż filmowych scen, odpowiadających nie tylko muzyce, ale i przebiegowi akcji w prawdziwym filmie! Kiedy Bill śpiewał pierwszy refren, na ekranie Cat z płaczem biegła na cmentarz. Na drugiej zwrotce rozmawiała z Sean’em Connery, jej filmowym ojcem, czyli Lucyferem. Drugi refren to zbliżenie jej twarzy w biegu między przechodniami. Potem mocny kawałek, jak, wściekła, pali papierosa na łóżku, nagle wstaje, otwiera okno i krzyczy w ciszę nocy. To był dokładnie fragment, w którym naprawdę wykorzystano „Schrei!” jako ścieżkę dźwiękową.
Widzowie byli zachwyceni, a Cat oczarowana. Końcowa część piosenki zilustrowana była wybranymi, krótkimi ujęciami z filmu: Catatonia zbiega po schodach, krzyczy do Casey’a, obraca się gwałtownie, idzie po palącej się drodze i tak dalej.
Owacje po występie zespołu zdawały się nie mieć końca. Oni natomiast, zamiast wrócić za kulisy, ukłonili się parę razy, po czym zeskoczyli ze sceny i przybiegli do Cat, tak jak stali. Dopiero teraz wszyscy zauważyli, że każdy z nich miał ze sobą czerwoną różę. Publiczność nadal biła brawo, gdy Cat przyjmowała kwiaty i ucałowała każdego z nich i kiedy wszyscy już usiedli na swoich miejscach. Oklaski przerwał dopiero prowadzący.
- Dawno nie było na tej sali takiego szaleństwa! – znów musiał przerwać, bo rozległy się kolejne brawa i okrzyki. – Proszę państwa, poczekajcie jeszcze chwilę, niech wystarczy wam siły na brawa dla zwycięzcy w kategorii „Najlepszy kawałek filmowy”, do której nominowanych przedstawią wam Kelly Osbourne i Matt le Blanc!
- Jak nam poszło? – spytał szeptem Bill, nachylając się w stronę Cat.
- Jak zwykle – pocałowała go. – Rewelacyjnie!
- Podobała ci się oprawa sceniczna?
W odpowiedzi roześmiała się tylko i ścisnęła jego dłoń. Na scenie zakończono odczyty nominacji, przy czym największe brawa dostał oczywiście „Schrei!” z „Córki Lucyfera”.
- A nagroda trafi do… - Kelly Osbourne otworzyła zalakowaną kopertę. – Tokio Hotel!!! – krzyknęła, a salą wstrząsnęły przeogromne brawa.
Nikt chyba nie był bardziej zaskoczony, niż sami chłopcy. Bill patrzył na scenę z osłupieniem, reszta zespołu zamarła. Minęła chwila, zanim zdali sobie sprawę z tego, co się właśnie stało i wstali, żeby odebrać nagrodę. Matt le Blanc śmiał się do nich ze sceny, a Cat klaskała ze śmiechem tuż obok. Odbierali statuetkę przy owacjach na stojąco.
Kiedy wrócili z powrotem na miejsce, Bill podniósł Cat do góry i pocałował ją tak namiętnie i widowiskowo, że wywołał jeszcze większy aplauz, obserwujących to wszystko na ekranie sceny widzów. Publiczność uspokoiła się dopiero po dobrych paru minutach, a Bill jeszcze długo ściskał rękę Cat, jakby nie mógł uwierzyć, że jego marzenia naprawdę się spełniły. Uroczystość potrwała jeszcze godzinę i mogli wracać. Cat i Natalie Portman wymieniały się telefonami i musiały się pożegnać, bo ich ochroniarze już czekali. Kevin szedł obok Cat, asekurował go drugi ochroniarz, a dwóch kolejnych obstawiło Billa, który chwycił Cat za rękę i poprowadził długim, czerwonym dywanem. Fani krzyczeli do nich z obu stron, paparazzi pstrykali mnóstwo zdjęć, a reporterzy wysuwali mikrofony. Byli mniej więcej w połowie drogi do limuzyny, kiedy Kevin krzyknął:
- Broń! – i błyskawicznie odciągnął Cat, przykrywając ją własnym ciałem. Strzał padł w tym samym momencie i tylko przytomna reakcja ochroniarza uratowała dziewczynie życie. Kula musnęła jedynie jej ramię.
- Cat! – krzyknął Bill i wyrwał się swoim ochroniarzom, którzy próbowali przycisnąć go do ziemi. W ogólnym wrzasku i panice słychać jednak było drugi strzał.
Bill upadł na ziemię nieprzytomny.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MeDi
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 16:07, 18 Wrz 2006 |
|
Ha!
1.
Dziękuję za dedykację!
Czy przerwać opowiadanie?
W takim momencie?
NIE ŻARTUJ!
Jestem zachwycona ;D.
Czekam na więcej.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez MeDi dnia Pon 16:35, 18 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Pon 16:09, 18 Wrz 2006 |
|
Reaktywacja?!
Kochana, tak się cieszę !
Przepraszam cię bardzo, że nie komenotwałam poprzednich odcinków. Przeczytała, ale jakoś nie mogłam się zebrać.
Wybaczysz?
Teraz idę na zajęcia, ale jak wrócę, to od razu wchodzę na forum i czytam
Potem zrobię edit
EDIT:
Wróciłam z zajęć i przeczytałam
Kochana, to opowiadanie jest poprostu...
Nie mam słów.
Jesteś świetną pisarką.
Dlaczego urwałaś w takim momencie ?!
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Veren dnia Pon 19:44, 18 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Vampirek
:-(
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)
|
Wysłany:
Pon 17:27, 18 Wrz 2006 |
|
Przeczyatłam całość
Bardzo mi sie podobało, ale to drugi ebyło chyba bardziej w moim stylu
Jest świetnie, ciekawy pomysł, fantastyczne wykonanie. Tylko ja bym dodala troche opisów i przemysleń. Ale to mały szczegół
Czemu sadystycznie urwałaś w takim momencie???
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 19:06, 18 Wrz 2006 |
|
NIeee no dziekuje za to ze wrócilaś, jak zwykle odcinek swietny kocham to opo i z niecierpliwoscia czekam na wiecej... buziaczki
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
reinigen
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 16:05, 19 Wrz 2006 |
|
Dodaję kolejny odcinek, bo wiecej komentarzy sie juz nie spodziewam dostac za tasiemca:) Tak więc - dla wiernych czytelniczek:)
Próby zamachów na Billa podejmowane były już wcześniej, ale za każdym razem Kevinowi udawało się ich uniknąć. To ironia losu, że udał się właśnie ten, który nie był skierowany na Billa. Wręcz przeciwnie – strzelająca dziewczyna była chorobliwie zakochana w młodym piosenkarzu i prędzej wolałaby sama umrzeć, niż skrzywdzić swojego idola. Chciała zabić Cat, bo nie mogła znieść myśli, że ona ma go tylko dla siebie, że Bill nie widzi nic poza nią…
Catatonię jednak tylko drasnęła, jej drugi strzał natomiast trafił Billa w samą klatkę piersiową, widziała to wyraźnie. Może właśnie dlatego nie stawiała żadnego oporu, kiedy podbiegli do niej ochroniarze i wyrwali jej pistolet z zaciśniętej kurczowo dłoni. Połamali jej przy tym prawie wszystkie palce, ale ona nic nie czuła. W głowie tłukła się jej tylko jedna myśl: „Zabiłam go…”. Zdążyła jeszcze usłyszeć przejmujący krzyk Catatonii i zobaczyć, jak z płaczem klęka nad swoim ukochanym i obejmuje jego głowę, kładąc ją sobie na kolanach. Na białym garniturze Billa rosła ciemnobordowa plama krwi, ale Cat nawet nie widziała, że plami sobie suknię, że przesiąka ciepłym, życiodajnym płynem...Płakała bezgłośnie, łzy ciekły po jej policzkach, znacząc na nich lśniące smugi, ale z jej ust nie wydarł się już żaden odgłos, nie słychać było lamentu czy szlochu. Dziewczyna wyglądała, jakby całą swoją energię skupiała na utrzymaniu przy życiu nieprzytomnej postaci na jej kolanach.
Jej ochroniarz stał obok i dzwonił przez komórkę, pewnie na pogotowie. Jednak skuta kajdankami dziewczyna nie widziała już, czy karetka przyjechała. Ochroniarze wsadzili ją do jednego z radiowozów, obstawiających imprezę, a policjanci natychmiast zawieźli ją na komendę.
Tymczasem jednak pogotowie przyjechało bardzo szybko, a lekarz tylko dotknął Billa i od razu kazał go wieźć do szpitala. Cat nie chciała słyszeć nic o swoim bezpieczeństwie i bez słowa wsiadła do karetki, razem z bladym jak ściana Tomem. Kevin zmuszony był jechać za nimi, tak, jak reszta zespołu. Na miejsce dojechali trochę później, bo karetka nie zatrzymywała się na światłach i nie stała w korku. Kiedy wbiegli do szpitala, Tom chodził po białym korytarzu w tę i z powrotem, a Cat siedziała na krześle zgięta w pół, jakby miała potworny ból brzucha. Gdy podniosła głowę, Kevin wystraszył się, widząc jej trupią bladość. Podszedł bliżej.
- Zejdź mi z oczu… - nie miała siły krzyczeć, ale jej bolesny szept podziałał na niego znacznie bardziej niż jakiekolwiek wrzaski. Zrozumiał to. Zrobił wszystko, co w jego mocy, ale to nie wystarczyło, jego ochroniarze zawiedli. Odszedł od niej i zbliżył się do Toma.
- Co z nim?
- Intensywna terapia. Nieprzytomny. Przestrzelone płuco.
- A serce?
- W karetce nie zdołali go reanimować, gasł im na rękach. Kula się o nie otarła, była niecały milimetr dalej. Kiedy go tu wnosili, miał całkowitą zapaść. Kevin… - Tom ściszył głos, żeby jego słowa nie dotarły do stojących w pobliżu krzeseł. – On umrze.
- Lekarz tak powiedział?
- Lekarz nic nie powiedział, nie miał czasu. Ja to czuję. Nie wiem jak to wyjaśnić…to mój brat bliźniak…
Tom zasępił się i spojrzał na drzwi oddziału. Nikogo tam nie było, nikt nie wychodził. Kolejne minuty dłużyły się im, jak lata. Georg ukrył twarz w dłoniach, Gustav nerwowo trząsł nogą. Cat siedziała bez ruchu. Przy ścianie korytarza stali rzędem ochroniarze, a obok nich David. Sean poszedł do pokoju lekarskiego, próbował się czegokolwiek dowiedzieć, ale wrócił z niczym i też usiadł w milczeniu. W absolutnej ciszy słychać było tylko przejmujące tykanie ściennego zegara. Między sekundami zdawały się upływać wieki, każda minuta dłużyła się w nieskończoność. Ich sylwetki zamarły w bezruchu na tle białego korytarza; wyglądali już jak element dekoracji, której harmonię psuła jedynie wściekle czerwona krew na białej sukni Catatonii. Dziewczyna zdawała się być pogrążona w letargu, nie ruszał się nawet włos na jej głowie, ale promieniujący od niej ból czuli wszyscy wokół. Nikt jednak nie potrafił wydusić z siebie jakichkolwiek słów pocieszenia, bo widać było, że nie to jest jej teraz potrzebne. Wstrzymywała nawet oddech, jakby chciała swoje powietrze przekazać leżącemu gdzieś tam i walczącemu o życie Billowi. Trwali sam na sam z pustką, bólem i brakiem nadziei. Nic zdawało się nie mieć sensu, wydarzenia dzisiejszego wieczoru już dawno odpłynęły w zamierzchłą przeszłość. Czas upływał z widocznym, ciężkim trudem.
Nagle Cat wstała.
Zrobiła to tak gwałtownie, że wszyscy drgnęli, zaskoczeni. Patrzyła w ścianę przed sobą jak lunatyczka.
- Żyje… - wyszeptała, a po jej policzku ściekła iskrząca się łza. – Żyje…
- Cat… - zaczął łagodnym, uspokajającym głosem Sean, ale w tym momencie z trzaskiem otworzyły się drzwi oddziału. Wyszedł z nich lekarz, który reanimował i operował Billa.
- Żyje! – krzyknął im już z daleka. Podbiegli do niego wszyscy, nawet ochroniarze. – Żyje! Kilkanaście sekund temu powróciło tętno! Jest w bardzo ciężkim stanie, ale skoro się ocknął, to raczej na pewno z tego wyjdzie.
Wszyscy spojrzeli na Cat. Ona jednak patrzyła wyłącznie na lekarza, a jej załzawione oczy wydały się im świetliste i przepełnione wdzięcznością.
- Jest…przytomny? – spytała.
- Tak! To jest właśnie nieprawdopodobne, bo…ależ proszę pani! Proszę tam nie wchodzić!
Nikt jednak nie był w stanie jej powstrzymać. Cat wbiegła do sali, gdzie leżał Bill, cały w bandażach, spod których wystawały jedynie rurki i przewody urządzeń, podłączonych do całego jego ciała.
- Kochanie… - wyszeptał. Był całkowicie przytomny, ale bardzo, bardzo słaby.
- Ciii…śpij sobie kotku, odpoczywaj – szepnęła i pocałowała gładkie czoło, na którym perliły się krople słonego potu. W tym momencie do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, ale musi pani wyjść, tu nie wolno przebywać. Pacjent potrzebuje odpoczynku…ależ…pani jest ranna!
- Ranna?! – Bill spróbował unieść głowę.
- To nic takiego – uspokoiła go natychmiast Cat. – Już idę, to zrobią mi opatrunek. Śpij kochanie, będę tu jutro.
W całym zamieszaniu po prostu zapomniała, że kula otarła się o jej ramię. Teraz było mocno zakrwawione, ale nikt tego nie zauważył, bo i tak cała powalana była krwią Billa. Pielęgniarka zaprowadziła ją do gabinetu lekarskiego, gdzie opatrzono jej ranę i podano zastrzyk przeciwtężcowy. Wciąż miała za wysokie ciśnienie, więc lekarz dał jej także sporą dawkę środków uspokajających, po których niemal ścięło ją z nóg. Nie było jednak powodu, dla którego musiałaby zostać w szpitalu, więc Kevin wziął ją, na wpół śpiącą, na ręce i zaniósł do samochodu. Sean przekonał do powrotu Toma, Gustava i Georga, mamiąc ich obietnicą jutrzejszej wizyty z samego rana. Pojechala wszyscy do hotelu, gdzie, mimo ogromnej senności, Cat długo jeszcze płakała i modliła się, dziękując Bogu za dzisiejszy cud.
*
Następnego dnia wszystko wydawało się prostsze i piękniejsze, bo kiedy Cat się obudziła, ujrzała na kołdrze przed sobą kartkę z pismem Seana: „Żyje, ma się całkiem nieźle”. Uśmiechnęła się i rozejrzała po pokoju. Przy jej łóżku siedział Kevin i zakrywał twarz rękami. Podniósł głowę, gdy delikatnie dotknęła jego dłoni. Wyglądał, jakby wcale nie spał tej nocy. Cat siadła na łóżku i spojrzała na niego pytająco.
- Jest coraz lepiej – powiedział od razu. – W szpitalu jest trzech ochroniarzy, już do nich dzwoniłem. Lekarze są zaskoczeni, że Bill jest tak silny. Bardzo szybko wraca do zdrowia.
- Nie spałeś.
- Nie mogłem. Zawaliłem to, Cat…
Dziewczyna spojrzała na swojego ochroniarza nieodgadnionym wzrokiem.
- Jestem tu, ponieważ mnie ochroniłeś. Nie mogłeś się rozdwoić. A tamci ochroniarze…cóż, gdyby ktoś strzelał do Billa, to też nikt nie byłby mnie w stanie powstrzymać przed wyrwaniem się do niego. Sam widziałeś wczoraj. Nikt nie zawalił, a już najmniej ty – pogłaskała go po spuszczonej głowie.
Spojrzał na nią wreszcie.
- Chciałem złożyć rezygnację…
- Nie przyjmę jej. Nie potrzebuję twojego odejścia, ale przeciwnie – potrzebuję kogoś drugiego, takiego jak ty. Dla Billa. Tylko ty zauważyłeś tę broń…
Kevin westchnął głęboko. Widać było, że wyraźnie mu ulżyło. Poczucie winy musiało mu ciążyć całą noc.
- Ja się idę teraz ubrać i jadę do szpitala – powiedziała Cat. – A ty daj mi kogoś dobrego do ochrony, a sam idź się wyśpij.
Chłopcy w Tokio Hotel pojechali razem z nią. Po drodze Sean opowiedział im o dziewczynie, która strzelała. Miała osiemnaście lat, była Niemką. Uważała się za największą fankę Billa. Siedziała teraz w areszcie w Nowym Jorku, ale za kilka dni przewiozą ją do Niemiec i tam osądzą, bo według prawa stanowego groziłaby jej kara śmierci. Tom warknął wściekle, ale nic nie powiedział.
Na szczęście Bill rzeczywiście czuł się już dużo lepiej. Wyspał się i, mimo niewątpliwego bólu po ranie postrzałowej, rozmawiał z nimi zupełnie normalnie. Tyle tylko, że nie mógł jeszcze oddychać samodzielnie i ciągle musiał być podłączony do specjalistycznej aparatury. Lekarze byli jednak dobrej myśli; nie dość, że Bill nie będzie musiał zostać w szpitalu tak długo, to uznali na dodatek, że postrzał nie zostawi mu trwałego uszczerbku na zdrowiu. Cat rozmawiała z nimi długo, słuchała uważnie i pytała o wszystko, ale potem wyszła uśmiechnięta.
W końcu jednak przyjechał po nią Sean, miała na dziś sporo pracy. Ucałowała Billa, u którego została reszta chłopców, po czym pojechała z Seanem do studia telewizyjnego, gdzie miała wystąpić na żywo, jako gość specjalny programu informacyjnego. Po krótkiej charakteryzacji i szybkim makijażu weszła do studia i bez uśmiechu usiadła w przeznaczonym dla niej fotelu. Wywiad się rozpoczął.
- Jest z nami Catatonia Sovereignty, aktorka i partnerka Billa Kaulitz, postrzelonego wczoraj przez fankę po gali rozdania nagród Grammy. Widziałaś już tę dziewczynę? – prowadzący zwrócił się do Cat.
- Nie miałam okazji – odparła bez uśmiechu.
Dziennikarz spojrzał na nią uważnie.
- A chciałabyś ją zobaczyć? Mamy tu nagranie z wczorajszego wypadku.
Cat westchnęła, ale nic nie powiedziała. Zamyśliła się przez chwilę, zastanawiając się nad stanem swoich uczuć i odpowiedzią, po czym zebrała się w sobie i rzekła cicho:
- Trudno powiedzieć, że tego chcę, ale pewnie i tak to w końcu zobaczę, więc proszę.
Puszczono film. Cat z zaciśniętymi rękami oglądała wydarzenia wczorajszego wieczoru. Widziała, jak wychodzą z gali, machając do fanów, uśmiechnięci i szczęśliwi. Usłyszała krzyk Kevina i widziała błyskawiczną reakcję ochroniarzy. Kevin przycisnął ją do ziemi, osłaniając ją samym sobą, a ochroniarze Billa próbowali zrobić to samo, ale chłopak wyrwał się im i skoczył do Cat. Kula trafiła go w pół kroku, zachwiał się i upadł. Kamera przeniosła się na innych ochroniarzy, którzy już byli przy dziewczynie ściskającej broń. Jej twarz wyrażała zaskoczenie i przerażenie, ale widać było, że to nie ochroniarzy się boi. Nawet, kiedy wyrwali jej broń i pchali ją, skutą kajdankami, do radiowozu, cały czas oglądała się na leżącego Billa z rozpaczą na twarzy. Film zatrzymano właśnie na tym zbliżeniu.
- Co czujesz Cat? Nienawiść?
- Nie… - odparła cicho. – Nie sądzę. Żal mi jej w tym momencie.
- A wtedy? Kiedy Bill walczył o życie? Miałaś ochotę ją zabić?
- Wtedy w ogóle o tym nie myślałam. Raczej modliłam się o życie Billa.
Dziennikarz wyglądał, jakby nie dowierzał jej słowom, ale zrezygnował z drążenia w poszukiwaniu najciemniejszych stron aktorki.
- Hmm, no dobrze. Brat Billa, Tom Kaulitz, powiedział nam, że w szpitalu był przekonany, że Bill umrze. A ty w pewnym momencie wstałaś i stwierdziłaś, że on żyje. Kilka sekund później lekarz powiedział wam o poprawie stanu Billa. Jak ty to wyczułaś?
Cat przyglądała się mu przez chwilę nieodgadnionym wzrokiem.
- Nie pamiętam niczego takiego – stwierdziła po chwili.
- Ale Tom twierdzi, że tak było.
- Nie wiem, ja tego nie pamiętam – ucięła Cat.
- Rozumiem… - reporter zamyślił się na chwilę. – Moje ostatnie pytanie brzmi: co teraz? Co z Billem i co z tobą?
- No cóż, Bill musi zostać w szpitalu jeszcze na pewno parę tygodni, a później czeka go rehabilitacja. Kiedy wydobrzeje, to pewnie zabiorą się z chłopakami za wykańczanie materiału na nową płytę. Ja natomiast zostanę tu, jak długo będę mogła, po czym pojadę na zdjęcia do następnego filmu, do Hiszpanii.
- Dziękuję ci bardzo za przybycie, życzę samych sukcesów i pozdrów Billa od całej naszej redakcji.
- Dziękuję, przekażę pozdrowienia. Do widzenia państwu – ukłoniła się w stronę kamery i wyszła ze studia z podniesioną głową i idealnie prostymi plecami.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 16:21, 19 Wrz 2006 |
|
super... Bo co innego mozna powiedziec o swietnym opowiadaniu, piszesz swietnie mam nadzieje ze nowa czesc bedzie bardzo szybko, moze jutro??
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MeDi
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 16:59, 19 Wrz 2006 |
|
No świetnie, świetnie. Cieszę się, że znów napisałaś nowy odcinek. Dobrze, że Bill z tego wychodzi. Mam nadzieję, że szybko powróci do pełni siły fizycznej. Pozdrawiam, <MeD>
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Śro 16:18, 20 Wrz 2006 |
|
No kochana
Poprostu mioooodzio
Kurcze, ja juz nie mam pomyslow na komplementy dla ciebie xD
EDIT:
Kiedy nowa część ?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
reinigen
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 18:50, 13 Paź 2006 |
|
Przepraszam za zwłokę i w ogóle za wszystko... Nie widzę, szczerze mówiąc specjalnego sensu w ciągnięciu tego opowiadania dalej, ale dodaję kolejną część dla wiernych fanek. Napisane jest jeszcze duuuużo, dużo, ale...ech, szkoda gadać. Straciłam serce do przepisywania tego na Worda.
Aha, czy nie pogniewacie się, jak zmienię tytuł na "Tasiemiec"? Bo ostatnio tak nazywam te bazgroły...
Nowy Jork musiała opuścić wcześniej, niż myślała. Sean dostał telefon od Pedro Almodovara, że ten najchętniej rozpocząłby zdjęcia lada dzień, bo ma wenę twórczą, więc, jeśli nie będzie żadnych przeszkód, to zaprasza do Hiszpanii choćby dziś. Przeszkód żadnych nie było, sam Bill namawiał Cat na wyjazd. Twierdził, że czuje się już dużo lepiej, a ona nie powinna rezygnować z takiej szansy. Pojechali więc następnego dnia.
Sławny reżyser przyjął Cat jak dobrą znajomą, a po krótkiej rozmowie stwierdził, że jego decyzja, odnośnie zaangażowania dziewczyny, nie mogła być bardziej trafna. Poinformował ją o swoich pomysłach na film, a ona podzieliła się z nim własnymi refleksjami i doszli do wniosku, że razem stworzą coś rzeczywiście wyjątkowego.
Film, jak to u Pedra, musiał być o miłości. O prawdziwej, pięknej, ciepłej miłości…między dwiema kobietami. Drugą, ku uciesze Catatonii, miała zagrać Natalie Portman. Była już na miejscu i od tego dnia praca nad filmem polegała na długich rozmowach całej trójki i zdjęciach, które okazały się bardzo…miłe. Pedro nie naciskał, tylko sugerował, dziewczyny miały ogromny wkład w to, co razem tworzyli, operatorzy i ekipa techniczna byli tak dobrani, że chwytali ich pomysły niemal bez słów. Cat miała później stwierdzić, że był to „najsprawniejszy film, jaki kręciła”.
Pewnego wieczoru, gdy odpoczywała po całym dniu zdjęć, do jej przyczepy zapukał Sean.
- Mogę ci zająć chwilę?
- Nawet dwie możesz – odpowiedziała z uśmiechem, ale nie wstała z łóżka, bo wszystkie jej mięśnie odmawiały dziś posłuszeństwa.
Sean uśmiechnął się i wszedł do środka.
- Nadal jesteś zainteresowana tym Harrym Potterem?
- Pewnie, a czemu pytasz? – zdziwiła się.
- Dzwonił reżyser. Wszyscy są już na planie i jutro zaczynają zdjęcia… - powiedział ostrożnie menadżer, patrząc na nią spod oka.
- Cholera… - zmartwiła się Cat. – To chyba nie dam rady, bo tu mi zejdzie jeszcze z miesiąc.
Sean jednak uśmiechnął się tajemniczo.
- Powiedziałem mu o tym. I słuchaj, co zdecydowali: otóż cały proces potrwa do sierpnia, czyli jeszcze jakieś pięć miesięcy. Na razie nakręcą więc sceny bez ciebie, a na koniec te, w których twój udział jest niezbędny. Reasumując – możesz się tam zjawić pod koniec czerwca. Po sesji…
Cat patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
- To był twój pomysł prawda?
Odpowiedział jej tylko kolejny tajemniczy uśmiech menadżera.
- Jesteś genialny Sean! –roześmiała się dziko. – Absolutnie genialny, zawsze to powtarzam!
- To nie wszystko. Ustaliłem też ostatecznie twoje honorarium. Zgadniesz?
- Nie zgadnę. Wiem, ile miało być.
- A będzie… - Sean zwycięsko szepnął jej do ucha sumę.
Spojrzała na niego, zaskoczona.
- Aha, jeszcze jedno, ale z innej beczki – przypomniał sobie. – Bill jest już po rehabilitacji, czeka go jeszcze parę zabiegów, ale nie powiedziałabyś, że kiedykolwiek został postrzelony. Lata jak rakieta i na akord pracuje nad nową płytą. David do mnie dzwonił, mówił, że mam ci to przekazać.
Cat odetchnęła z ulgą i spojrzała na swojego menadżera z wdzięcznością dużo większą niż wtedy, gdy podał jej nowe honorarium za pracę.
- Dziękuję…dzwonimy do siebie niby, ale wiesz, jaki jest Bill. W życiu mi nie powie, że coś złego się dzieje, ciągle twierdzi, że czuje się lepiej niż kiedykolwiek. Są już w Niemczech, prawda?
- Tak, przedwczoraj wrócili. Dobra, to ja polecę, a ty odpoczywaj. Dobranoc.
Rzeczywiście, stało się tak, jak mówił Sean. Zdjęcia u Almodovara skończyły się w kwietniu i Cat mogła pojechać do domu na swoje spóźnione urodziny. Nie planowała robić żadnej imprezy ani nawet spotkania, bo nie miała czasu, żeby uprzedzić przyjaciół o czymkolwiek. Seanowi udało się załatwić jej tylko tydzień wolnego, a przecież wszyscy jej znajomi mieli własne plany i nie mogła od nich wymagać, by stawiali się na każde jej wezwanie. Mimo to, było jej trochę przykro, że żadne z nich nie przysłało jej nawet smsa z życzeniami. Nie pamiętali. Nie widziała się z nimi od tak dawna, że właściwie mogła się tego spodziewać, ale uczucie żalu pozostało. Bała się, że całkiem się od niej odwrócili. Może myśleli, że ma teraz innych, lepszych i sławniejszych znajomych?
Bill też powiedział jej przez telefon, że jest w tym momencie zawalony robotą i nie ma szans, żeby przyjechał do Polski. Serce jej się trochę ścisnęło, bo nie usłyszała w jego głosie nawet cienia żalu. Podał tylko suchą informację. Już miała się rozpłakać, gdy poczuła otulające ją ramię mamy. No nic, na szczęście zostali jej jeszcze rodzice, którzy niezawodnie przygotowali uroczystą kolację z winem i świecami oraz kilka uroczych prezentów. Cat uśmiechnęła się do nich z wdzięcznością, a po tak miłym wieczorze poszła spać, starając się nie dopuszczać do siebie uporczywej tęsknoty za przyjaciółmi.
*
Następnego dnia wszystkie czynności wykonywała dosyć mechanicznie, bo jej myśli krążyły jednak wokół jednego tematu. Starała się tłumaczyć sobie, że przyjaciele mają po prostu mnóstwo spraw na głowie, a Bill naprawdę nie może się ruszyć poza Niemcy, ale jakiś złośliwy chochlik w jej głowie ciągle podszeptywał jej myśli o stygnących przez rozłąkę uczuciach i krótkiej pamięci ludzi. Ze zgryzoty posprzątała cały dom, uporządkowała wszystkie stare papiery, zrobiła generalny przegląd w swojej szafie i spakowała kilka reklamówek niepotrzebnych jej ubrań dla czerwonego krzyża. Po południu była tak wymęczona, że zdążyła jeszcze tylko umyć włosy, bo podczas porządków osiadła na nich chmara kurzu i zległa przed telewizorem z pilotem w ręku, kompletnie nie zwracając uwagi na fakt, że ma na sobie przycięte nożyczkami, stare dżinsy i wytarty podkoszulek. Dopiero jej myślący brat zasłonił kotary w oknach, odcinając ją od czyhających na zewnątrz paparazzich. Catatonii było jednakże wszystko jedno; i tak nikt tu do niej nie zajrzy, nikt jej dziś nie odwiedzi. Dla kogo miałaby się stroić?
Na dźwięk dzwonka do drzwi nawet się nie ruszyła. Z autentycznym zdziwieniem wstała, gdy usłyszała wołający ją głos mamy. W drzwiach stała Gosh, niezawodna przyjaciółka Cat z czasów wczesnoszkolnych. Cudowna dziewczyna o niewyobrażalnym drygu do dobierania ludziom ubioru i makijażu, z którego to zresztą względu zdecydowała się studiować kosmetologię. Nic dziwnego, że na widok rozmamłanej Catatonii aż cmoknęła z przyganą.
- Jak ty wyglądasz?! – brzmiały jej pierwsze słowa, po ponad półrocznej przerwie w kontaktach.
Cat jednak nie zwróciła na to uwagi. Najważniejsze było, że Gosh tu przyszła, że nie zapomniała i dalej traktuje ją jak starą kumpelę ze szkolnej ławy. Wpatrzyła się w przyjaciółkę wielkimi, pełnymi wdzięczności i oddania oczami.
- Przyszłaś! Gosh, dziękuję… - wyszeptała, starając się nie rozpłakać.
Dziewczyna aż się zaśmiała, widząc wszystkie uczucia Cat jak na dłoni. Zawsze tak było, zawsze bezbłędnie odczytywała jej nastroje i dręczące ją sprawy, nawet jeśli Cat starała się je za wszelką cenę ukryć. Mogła być świetną aktorką, ale niektórych ludzi, zwłaszcza tak bliskich, po prostu nie dało się oszukać.
Gosh bez wahania weszła do środka i otoczyła przyjaciółkę ramieniem, kierując się w stronę jej pokoju.
- Chodź, przerobię cię na ludzi – powiedziała ze śmiechem. – Idziemy do pubu, postawię ci piwo z okazji urodzin!
Cat nie wytrzymała i prychnęła śmiechem. Gosh mogła mieć wszystko, ale cierpiała na wieczny brak forsy, w związku z czym od niepamiętnych czasów Cat finansowała ich wspólne wypady do barów. A teraz, kiedy pieniędzy miała więcej niż mogła wydać, propozycja przyjaciółki wydawała się jeszcze bardziej niedorzeczna.
- Aha, czyli jak zwykle? – spytała, cwaniacko mrużąc oko.
- Tak jest! Ja stawiam, ty płacisz! – zawołała radośnie Gosh i stanowczo posadziła ją na łóżku, a sama zajęła się przekopywaniem jej szafy.
- Czego ty tam szukasz?!
- Hmm, hmm… - mruczała Gosh, zagłębiając się w mroczne czeluście. – To włożysz! – wyciągnęła w końcu czarną, przewiewną tunikę, ściągniętą pod biustem niewidoczną gumką.
Cat spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- A nie mogę iść tak, jak jestem? Tylko dżinsy normalne włożę – targowała się jeszcze, ale świetnie wiedziała, co za chwilę usłyszy.
- Chyba żartujesz! – prychnęła Gosh, rzucając jej tunikę. – Zgoda tylko na dżinsy, wkładaj to!
Cat dla porządku wyprodukowała jeszcze głębokie westchnienie, po czym, już bez sprzeciwu, wciągnęła na siebie podane jej ubranie. Gosh spojrzała na nią krytycznie, po czym zaaprobowała strój i przeszła do kolejnego punktu.
- Siadaj, makijaż teraz – powiedziała nie znoszącym sprzeciwu tonem i wyjęła z torebki podręczny zestaw kosmetyków.
Cat, widząc zdecydowanie na twarzy przyjaciółki, zaniechała oporu i posłusznie usiadła naprzeciw niej.
- Powiedziałabyś chociaż, co u ciebie…pogadałybyśmy normalnie… - jęknęła.
- Pogadamy w barze, uspokój się teraz i nic nie mów, bo mnie rozpraszasz… - ucięła despotycznie Gosh i zajęła się pokrywaniem powiek przyjaciółki złocistobrązowym cieniem.
Po kwadransie Cat wyglądała już na prawdziwą gwiazdę filmową, bo Gosh dodatkowo za pomocą suszarki, okrągłej szczotki i nieznacznej ilości pianki do włosów, ułożyła jej lekką, dziewczęcą fryzurę. Do pokoju zapukała mama.
- Wychodzicie gdzieś, dziewczyny? – spytała, podziwiając nowy wizerunek własnej córki, tak diametralnie różny od tego, co Cat reprezentowała sobą jeszcze godzinę temu.
- Tak, zabieram Cat do „Siódemek” – wyjaśniła krótko Gosh, ostatnim ruchem szczotki, nadając doskonałość fryzurze przyjaciółki.
- Kevin z wami, oczywiście? – zaniepokoiła się mama.
- Oczywiście – uspokoiła ją Cat, mrużąc umalowane oczy w uśmiechu, po czym odrzuciła włosy kobiecym ruchem i wstała wreszcie z łóżka.
Gosh przyjrzała się swojemu dziełu z widocznym zadowoleniem. Potem szybkim ruchem zgarnęła kosmetyczne akcesoria do torebki i poleciła Cat zapiąć płaszcz, bo na dworze jest jednak chłodno. Mama Cat uśmiechnęła się na widok rozpromienionej wreszcie córki.
- To my lecimy, pa! – krzyknęła Cat w progu, gdzie już czekał na dziewczyny Kevin.
- Pa, Kevin uważaj na nie! – odkrzyknęła jej mama, machając im na pożegnanie.
Z pewnym trudem przedostały się przez tłum fotoreporterów i wsiadły do samochodu. Dopiero teraz mogły spokojnie porozmawiać.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że przyszłaś i mnie wyciągnęłaś… - zaczęła Cat. – Już myślałam, że wszyscy najbliżsi o mnie zapomnieli.
- No coś ty – roześmiała się Gosh. – Trudno zapomnieć, twoja twarz jest w telewizji jakieś dziesięć razy na minutę!
- Ech, wiesz, o co mi chodzi. Nikt do mnie nawet nie zadzwonił…ty też nie! A miałam urodziny ty wredna pluskwo! – wyrzuciła z siebie Cat, ale jej złość była udawana, więc Gosh zupełnie się nie przejęła.
- A ty oczywiście dzwoniłaś co kilka sekund? – spojrzała na nią drwiąco. – Poza tym…wszystkiego najlepszego – wystawiła język.
Cat mimo wszystko nie była w stanie uwierzyć, że akurat Gosh zapomniała o jej święcie. Choćby się waliło i paliło, dwie przyjaciółki zawsze pamiętały o swoich urodzinach i zawsze starały się coś przygotować, choćby była to tylko słodka babeczka z wbitą świeczką. No nic, ważne, że teraz są razem i za chwilę będą siedzieć w ich ulubionym barze i oblewać rocznicę na bursztynowo.
Samochód zaparkował jak najbliżej się dało, ale i tak nie uniknęli ciekawskich spojrzeń przechodniów i kilku próśb o autografy. Cat niecierpliwie podpisała parę podanych jej kartek i posłała fanom szybki uśmiech, po czym natychmiast zanurkowała we wnętrzu baru, gdzie natychmiast zaatakował ją przeraźliwy wrzask.
Ależ oni tu byli! Byli tu wszyscy jej ukochani, najmilsi i najwspanialsi przyjaciele, każdy jeden! Była Kate, Mon, Ariel, Boq, Lessie, wszyscy tancerze z grupy treningowej i wiele, wiele innych osób z jej studiów, zajęć dodatkowych i z zamierzchłej szkoły średniej! I wszyscy wrzeszczeli na całe gardło coś, co w mniejszym lub większym stopniu przypominało zbiorowe „Wszystkiego najlepszego!!!”.
Cat aż westchnęła, a w świeżo umalowanych oczach zaszkliły się łzy. Dopiero teraz zauważyła, że bar był dziś zamknięty dla innych gości, z głośników nie płynie żadna muzyka, a całe wnętrze przystrojone było mnóstwem fioletowych i purpurowych, połyskujących balonów oraz dziesiątkami poustawianych w różnych miejscach świec. Oświetlały one ciepło wnętrze baru, śląc migotliwe błyski na kamienne ściany. Pośrodku stał ogromny twór, złożony z połączonych barowych ław, a na tym wszystkim pysznił się wielki, apetycznie lukrowany tort z odpowiednią ilością świeczek na środku. Łzy wzruszenia były coraz bliżej, więc, żeby się opanować, Cat wrzasnęła z udawanym gniewem:
- A gdzie „Sto lat”?!
Ucichło. Nikt się nie odezwał, nikt nie pisnął nawet słówka, ale wszyscy patrzyli na siebie porozumiewawczym wzrokiem, uśmiechając się pod nosami. Cat rozejrzała się, zaskoczona, po tajemniczych twarzach przyjaciół. W dźwięczącej w uszach ciszy rozległ się cichy, ale melodyjny i narastający głos…
- Happy birthday to you… - ktoś zmysłowo nucił melodię znanej, urodzinowej piosenki, ale śpiewającej postaci nadal nie było nigdzie widać. – Happy birthday to you…
Głos przybierał na sile, a Cat zamarła. Jej serce gwałtownie zatrzepotało, jakby chciało wyrwać się z uwięzi i pobiec go źródła głosu, bo jego dźwięk skojarzył jej się z jedną tylko na całym świecie osobą…
- Happy birthday dear…honey… - tłum ukochanych twarzy rozstąpił się powoli i na końcu utworzonego w ten sposób szpaleru pojawił się…
- Bill… - wyszeptała Cat, nie panując już nad sobą. Po jej policzku spłynęła iskrząca, samotna łza.
- Happy birthday to you – dośpiewał czarnowłosy chłopak i roześmiał się w głos, wyciągając do niej ramiona.
Wszyscy klaskali, gdy ona biegła jak szalona przez szpaler ludzi, i gdy wreszcie wtuliła się w upragnione, ciepłe ramiona. Bill natychmiast porwał ją do góry i okręcili się dokoła kilka razy. Przytulił ją mocno, tak, że wyraźnie słyszała jak w szczupłej klatce piersiowej bije jego serce. Przylgnęła do niego całym ciałem, upojona słodkim poczuciem bezpieczeństwa. Czuła się, jakby po długiej, bardzo długiej drodze wróciła wreszcie do domu. Mogłaby w ten sposób spędzić całą wieczność…
Stali tak przez dłuższą chwilę, a zauroczony tłumek bliskich jej ludzi nie wydał z siebie żadnego dźwięku, prócz westchnień niektórych dziewcząt. Ten cudownie romantyczny moment przerwał w końcu niezawodny Boq:
- To możemy już jeść? – spytał pełnym głosem, wlepiając oczy w kilkupiętrowy tort.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a na ten znak z głośników popłynęła wesoła muzyka i zagłuszyła praktycznie wszystko.
- Jedzcie – odpowiedziała z uśmiechem Cat, po czym z rozkoszą zatonęła w długim, słodkim pocałunku z najwspanialszym mężczyzną na świecie…
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KIKA
:(
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 8:47, 10 Lis 2006 |
|
Odcinek świtny jak zwykle(downo go czytałam), ale chcę ci przypomnieć czy ty wogóle jeszcze TU zaglądasz??? Ja czekam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aŚ
Moderator
Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 672
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
|
Wysłany:
Wto 21:51, 13 Mar 2007 |
|
Nowa część długo sie nie pojawia, więć blokuję. Gdybyś chciała jednak kontynuować pisanie, to napisz mi na PW, a odblokuję.
aŚ.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|