|
|
Autor |
Wiadomość |
partyzantka
:-(
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 11:45, 18 Maj 2006 |
|
cudo po prostu. Nie umiem powiedzieć więcej. Bardzo mi się podoba
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Joq
Gość
|
Wysłany:
Nie 19:21, 18 Cze 2006 |
|
No... bardzo mi się spodobało i wciągło mnie... niespotykana dotąd fabuła, piękne opisane... ehh czekam na kolejne części...
|
|
|
|
|
pexii
:-(
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stockholm
|
Wysłany:
Czw 22:22, 22 Cze 2006 |
|
ohhh!!
cuudo!
poprostu cuudo!!
lovam <33
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sacrifice feat. Nemesis
Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 21:52, 15 Lip 2006 |
|
Bez zbędnych wstępów.
Dedykacja dla wszystkich bez wyjątku.
Część III
Miłość cierpliwa jest...
- Nie może pani dzisiaj przyjść. Termin spotkań...zaraz zobaczę... Ah, no tak. Dopiero za dwa tygodnie.- usłyszała w słuchawce męski głos. Wbił się w jej głowę niczym intruz powodując silny ból. Była bezradna... Jak małe dziecko... Jak Natan w dniu swojej śmierci. Kobieta szybko odłożyła słuchawkę nie chcąc pamiętać tych chłodnych słów, które padły z ust celnika. Poczuła jak przez jej ciało przechodzi fala gorąca. Bo przecież... dwa tygodnie. Dwa razy po siedem dni...Każdy zdawałby się dłuższym od czasu, kiedy Tom i Bill zostali odizolowani od świata. ‘Moje Anioły’ szepnęła drżącym głosem. Gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc oddychając przy tym ciężko.
- Jestem przy was chłopcy... Będę cierpliwie czekała aż was zobaczę.- powiedziała z ledwością, spoglądając na małe zdjęcie bliźniaków. Roześmiane maluchy patrzyły na matkę z kolorowej fotografii powodując w niej narastanie smutku. Oni byli daleko, opuszczeni, jak dwa zeschnięte drzewa na środku pustyni; opadły z nich liście – zostały same gałęzie, łamliwe i zdradzieckie; odleciały ptaki, nie chciały budować gniazd na spróchniałym drewnie. W nich żadnego oparcia, żadnej podpory. To przez korzenie. Obcięto je. Od dołu.
A fundament życia przed telewizorem z pilotem w ręku; a przed oczami kolejne miłosne sceny; radosne zabawy. Pozbawili ją tego wszystkiego.
Miłość nie pamięta złego...
Kilka tygodni później.
Przyszła. Ubrana w jasną, zwiewną sukienkę, kroczyła uderzając rytmicznie obcasami o zimny bruk. Każdy dźwięk dudnił w uszach przechodniów; coraz ostrzej, dramatyczniej, jakby zdradzał malutki fragment jej serca. Czuła jak żołądek kurczy się, jak z czasem przychodzi strach i ogarnia całe ciało. Bo tam... za murami więzienia znajdowała się część jej historii, jej życia... ktoś bez kogo nie mogła normalnie funkcjonować. Nie potrafiła wstać rano i uśmiechnąć się do słońca. Ono dawno zgasło... Tak więc każdego dnia witał ją mrok. Wypływał z duszy i wypełniał każdy zakamarek umysłu... bezkarnie dręczył. Chciała wymazać wszystko z pamięci... Dowieść, że jest silna i nadal kocha. A z czasem nauczyła się dostrzegać słońce. Na początku mały promyczek, żółty, albo pomarańczowy... Ale na pewno był piękny. Całe jej życie skupiało się na znalezieniu ogniska nadziei. I mimo, że dostała tylko iskierkę starczyła ona, aby chmury ustąpiły miejsca gwieździe. Długie czekanie na wizytę sprawiło, że wybaczyła jeszcze bardziej...że wybaczyła w świadomości. Jej Anioły z podciętymi skrzydłami, brudne i zmęczone tkwiły w jednej z ciasnych cel. Obcięli im skrzydła, aby nie mogły odfrunąć. Ukradli marzenia, aby nigdy nie opuściły teraźniejszości. Zostawili wspomnienia – śmierdzące jak zdechła mysz. Podkładali ją pod poduszkę, co noc, co dzień.
- Tędy!- krzyknął młody mężczyzna wybiegając jej na spotkanie. Od razu oprzytomniała. Rozejrzała się wokoło ilustrując wzrokiem obskurny budynek. Milczała...Ściany sprawiały wrażenie, że zaraz runą, ale nikogo to nie przejmowało. Ah...no tak! Elita bandziorów i złoczyńców była nic nie warta... nawet życia, przede wszystkim życia, dlatego więzienie nie zaznało remontów. A pleśń? Co tam pleśń! Im się należało...Niewygodne prycze? Ha! Kogo to obchodziło, że więźniów bolały kręgosłupy. Tak... więźniów. Tylko dlaczego wśród nich znaleźli się spokojni bliźniacy?
- Za morderstwo z premedytacją, za tuszowanie śladów, gnębienie i zastraszanie świadka, utrudnianie śledztwa, obrazę sądu...- kobieta przypominała sobie słowa sędziny każdego dnia. Pamiętała doskonale jak staruszka w todze wyliczała bez emocji kolejne przewinienia. A potem wyrok. Jak grom z jasnego nieba. Jednak serce matki starało się zapomnieć krzywdy... I... udało się. Po długiej wojnie z samą sobą; po burzliwym strajku serca; po tym jak sumienie podcięło sobie żyły...
Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości lecz współweseli się z prawdą...
- Mamo błagam.. .uwierz nam! Mówię... mówię...prawdę! Ja przecież nigdy nie kłamałem!
Czarnowłosy chłopak trzymał się mocno krzesła. Pod jego zapuchniętymi powiekami pojawiły się łzy, które po chwili spływały strumieniem po bladej twarzy. Otaczała go ciemność... Nie dostrzegał nawet małej lampki stojącej na spróchniałym, drewnianym stole. Wpatrywał się tępo w matkę. Bał się, że tak naprawdę jest widmem... po chwili zniknie, a on znów zostanie sam.
-Jaka jest prawda?- zapytała rodzicielka ocierając przezroczyste krople z twarzy chłopaka.
Nie odpowiedział... Nie dał rady. Teraz tak po prostu wyręczył go jego brat. Ten sam, którego kocha i nienawidzi jednocześnie. Dzieliła ich żelazna kurtyna: z jednej strony czerwona, a z drugiej czarna.
- Mamo.- zaczął cicho przywołując wzrok matki. Po chwili spojrzały na niego śliczne brązowe oczy, pełne niezwykłego blasku i miłości.- Soren... on coś zrobił z tą kasetą!- krzyknął upadając na kolana. Poczuł jak przez cienki materiał spodni przesiąka brudna woda z podłogi. Miał na sobie obcisłe, lniane spodnie. Automatycznie wbił wzrok w podłogę...Szerokie ciuchy zastąpił więzienny strój. Kolejna błaha rzecz, która bardzo go męczyła. Czuł się poniżony! Jedyne co go w tym momencie cieszyło to obecność matki. Tylko ona mogła wynagrodzić mu czas spędzony w więzieniu. Tylko przy niej odzyskiwał marzenia i... tylko wtedy widział słońce.
- Czyli wyrok był niesprawiedliwy. Boże! Muszę was stąd wyciągnąć!- kobieta oparła się o stół pogrążając się w myślach. Po chwili przyciągnęła do siebie bliźniaków i mocno przytuliła dwa ciała. Jej Anioły... Nie mogące wzlecieć... Rzucone na pastwę losu za czyn, który popełniły nieświadomie. I ona to zrozumiała. Poznała prawdę. Właśnie teraz dopadło ją sumienie. Mały wróg siedzący w zakurzonym kącie naszego umysłu. I krzyczy drukowanymi literami, że to ona popchnęła Anioły w przepaść; że to ona zabrała im szerokie spodnie i czarne kredki do oczu, zabrała wolność...
Miłość wszystkiemu wierzy...
- Ale... znaczy się... ty nam wierzysz?- zapytał jeden z bliźniaków wtulając twarz w pachnący materiał okrywający ciało matki. Jeszcze bardziej przycisnęła ich do siebie. Chciała wynieść z tej wizyty jak najwięcej szczęścia i miłości. Miała w głowie obraz dwóch promyczków słońca. Jak wróci do domu to namaluje takie same, naklei na lodówkę. To one zaprowadzą ją ku niebu.
- Wierzę...- odparła krótko powodując na twarzy synów uśmiech. Przez tą sekundę kiedy z ust najukochańszej osoby padło sześć liter zapomnieli o rzeczywistości. Simone Kaulitz... nawet o tym nie wiedząc ratowała życie bliźniakom. Każdy jej uśmiech był zbawieniem dla ich dusz... Każde słowo przywracało im wiarę w dalszy los. Przy niej umysły bliźniaków były beztroskie i wolne, a nie zniewolone przez wyrzuty sumienia. Tak... w końcu była ich matką. Wprowadziła synów w błogi stan, z którego brutalnie wyrwał ich trzask zardzewiałych drzwi.
- Koniec wizyty!- wrzasnął mężczyzna w bronią w ręku. Patrzył przez małe okienko darząc chłopaków spojrzeniem pełnym pogardy. Zadrżeli. Jeszcze tylko jeden uścisk, jeden pocałunek, jedno spojrzenie i ją stracą... Może na zawsze?
Miłość wszystko przetrzyma...
Kobieta westchnęła ciężko czując jak jej serce bije coraz mocniej. Najchętniej rozpłakałaby się, opadła na mokrą podłogę i biła pięściami w kafelki. Jednak nie mogła okazywać słabości. Musiała pokazać synom, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży... Musiała być dla nich wzorem.
- Proszę, zostań!- jęczał dredziarz trzymając się maminej sukienki. Delikatny materiał był luksusem dla jego dłoni. Kobieta bardzo chciała się wycofać, znów usiąść z bliźniakami i słuchać ich głosów. Wahała się... Jedna sekunda, która mogła tyle zmienić.
- Szybciej...no już!- poganiał ją ruchem ręki strażnik. Musiała. Musiała ich zostawić.
- Pamiętajcie, że was kocham. Spróbujcie wytrzymać do kolejnej wizyty... Może uda mi się zadzwonić.- mówiła szybko odwlekając odejście. Bill i Tom lekko skinęli głowami i po raz ostatni mocno ją przytulili, poczuli jej zapach i co najważniejsze... miłość. A w końcu nadeszła ta chwila, że bezradnie wpatrywali się jak opuszcza więzienną świetlicę i zamyka za sobą drzwi. Po kilku minutach odprowadzono ich do celi. Tak oto wrócili do codzienności... do swej szarej rzeczywistości... błądząc myślami wokół życia i śmierci, Aniołów i demonów.
Tymczasem ich matka szła w zamyśleniu pustymi ulicami. Szeptała bez przerwy imiona swoich synów ‘B... jak Bill, T... jak Tom, N... jak Natan’.
Wierzyła, że następne spotkanie nadejdzie szybko i niczym zaklęcie powtarzała dwa słowa...’Kocham Was’... bo... Miłość nigdy nie ustaje...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Nie 11:52, 16 Lip 2006 |
|
piękne... wiecie, wzruszyłam się.
Dawno nic nie pisalyscie ale to wynagrodzilo oczekiwanie...
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Veren dnia Nie 21:08, 16 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aeterno
:-(
Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...
|
Wysłany:
Nie 19:08, 16 Lip 2006 |
|
Tworzycie genialny duet można powiedzieć... A ten pomysł też jest świetny... Bliźniacy w więzieniu... hmm... ciekawe... Ale teraz są dwie drogi... Albo zostaną w tym więzieniu 3 lata i będą coraz bardziej zatracać się w szaleństwo i smutek... czy wyjdą na wolność i będą toczyć życie upadłych gwiazd... Jestem ciekawa jak to dalej rozwiniecie... Z niecierpliwością czekam na dalsze części...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
hobo psec
Moderator
Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]
|
Wysłany:
Sob 14:14, 22 Lip 2006 |
|
popłakałam się. Nie mogłam dłużej hamować łez. Przepraszam?
Opowiadanie jest genialne, ale to już ci mówiłam. Mówiłam, że masz talent, że dla mnie jesteś mistrzynią. Nie powtarzam cie i czekam na kolejną część.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |