Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Terakotowe Ciastko Reaktywejszyn! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Kto jest twoim ulubionym bohaterem?

Wiecznie nienajedzony i wrażliwy Gustav
30%
 30%  [ 3 ]
Spokojny i opanowany Marcus
10%
 10%  [ 1 ]
Zuchwały i ordynarny Tom
20%
 20%  [ 2 ]
Sentymelntalny i fumiasty Bill
40%
 40%  [ 4 ]
Silny i milczący Filip
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 10


Autor Wiadomość
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Śro 17:42, 19 Lip 2006 Powrót do góry

-Prolog-

Dziękujemy nam. Bo poprawiłyśmy ten mierny początek i jesteśmy z siebie dumne, bo ze szmiry zrobiłyśmy coś dobrego (:

Autorki, czyli
Mimoletta i Cheddar

***

- Kto dzisiaj chciałby opowiedzieć nam swoją historię? Dalej… Śmiało…
- Może ja… - pomyślała głośno energiczna szatynka o stalowym spojrzeniu. Wstała powoli z podniszczonego krzesła, odchrząknęła znacząco i zaczęła już pewniejszym głosem.
- Na spotkanie AA namówił mnie Marcus. Uważam, że nie jestem uzależniona, ale on to zawsze taki nadopiekuńczy, sami wiecie… No, bo moja mama to mi powiedziała, że mi to na pewno trochę pomoże, ale przecież nie jestem uzależniona, ale oni mówią, że każdy uzależniony tak twierdzi, a ja…
- Khm… Przepraszam, może zaczniesz od początku? Jak masz na imię?
- No tak, właśnie. Blythe. Ale to nie był początek, wszystko zaczęło się tuż przed moim urodzeniem. Jakieś dziewięć miesięcy wcześniej. Bo byłam dzieckiem raczej nie planowanym. Wtedy mój ojciec odszedł, bo, jak twierdził, nie był gotowy do tak radykalnych zmian. Tak lubię sobie mówić. Tak naprawdę nie chciał mieć bachora. Moja matka miała zatem dwie możliwości: usunąć ciążę, albo… - tu nastąpiła dramatyczna pauza, bo Blythe zabrakło drugiego wyjścia – No, nieważne. Nie usunąć i tyle.
W zasadzie to ja zapomniałam dodać, ze my w Niemczech mieszkaliśmy. Bo ojciec był szwabem, rozumiecie. Także jak odszedł to mamuś została w obcym kraju sama, nie? No i miała pracę tam, ale długo tak nie pociągnęła i wróciłyśmy do jej ojczyzny. Znaczy się Polski. Przyjechałyśmy do babci i było całkiem dobrze, ale gdy miałam sześć lat umarła i wtedy się zaczęło.
Mamuś ciągnęła na dwa etaty, ale i tak było ciężko, chociaż poszłam do przedszkola. Bo widzicie, gdy byłam mniejsza, różniłam się od innych dzieci… pulchnością. Wiecznie mi dokuczały podłe szumowiny – w tym momencie zaklęła siarczyście – no i w czwartej klasie zaczęło mi to przeszkadzać w sposób dobitny. Tak jak i ubrania z lumpeksów. W szóstej klasie, co tu dużo mówić… przesadziłam z odchudzaniem i wpadłam w anoreksję. I bulimię. Matka, jak to matka, zauważyła to ostatnia i… Dobra, nie o tym miałam opowiadać. Jakoś się z tego wykaraskałam i tyle. Kolejnym wartym wspomnienia etapem w moim życiu było pójście na casting zespołu Blog 27…



-Rozdział I-

- Proszę, proszę, proszę... – Blythe słaniała się przed matką z rękoma uniesionymi w błagalnym geście.
- Nie, nie, nie… - Marla niewzruszona, dalej tworzyła… coś. Coś z gliny. Wokół panowało totalne pobojowisko. Wiadra farb, których połowa znajdowała się na wykładzinie, jakieś kleje, papiery, i glina. I mnóstwo błota. I okropny zaduch. Bo jeśli nie wiecie, Marla była artystką. Jej ekscentryczny znajomy, o równie ekscentrycznym imieniu Smoke, miał nowo otwartą galerię. Czasem zamawiał specjalne dziwactwa u matki Blythe, które ona z imponującym entuzjazmem wykonywała. Teraz dziewczyna wolała nie wnikać, jaki to jest przedmiot. Po co jeszcze bardziej drażnić mamusię?
- Ale ja tak ładnie proszę, proszę, proszę…
- Ale nie, nie, nie…
- Ale mamuś…
- La, la, la… Nic nie słyszę… - uparta Marla, na dowód swoich słów, zatkała obłoconymi palcami uszy. – I widzisz, co przez ciebie zrobiłam? Dziurę w garnku!
- To jest garnek?! – głośno wypowiedziała swoje niezgłębione zdziwienie dziewczyna.
- Idź, bo jak cię trzasnę… - zaczęła matka, podnosząc gwałtownie młotek. Ale Blythe już nie było. Nie chciała zostać „czymś” trzaśnięta… Szczególnie młotkiem.

*

- I co? – wysoka blondynka energicznie poderwała się z miejsca, lecz na widok grymasu, na twarzy przyjaciółki, opadła na fotel. – Czyli już jej nie przekonasz – mruknęła, wyławiając palcem słodkie wisienki z kompotu.
Blythe rzuciła jej cyniczne spojrzenie, poczekała, aż dziewczyna je „złapie”, a kiedy to nastąpiło ze zrezygnowaniem opadła na kanapę.
- Cóż za bystra synteza… - dobiegło Laurę przyduszone poduszką stwierdzenie.
- No, bo patrz… Jakbyś wygrała ten casting, to wtedy może nie uważaliby cię za takiego tumana, prawda? Chociaż z drugiej strony występ w teledysku Blog 27 jest lekkim obciachem. Gdyby to był Justin, to co innego…
- Ale nie jest – trafnie zauważyła Blythe.
- No właśnie. Tylko jakieś… nie wiem kto.
- Zaraz, dlaczego sądzisz, że uważają mnie za tumana? – spytała spostrzegawcza Bee – Mistrz Refleksu oraz Błyskotliwości.
- Teraz najważniejsze jest, żeby twoja mama się zgodziła… - zignorowała pytanie Laura. – Nie wiem, może załatw jej jakieś nowe próbki perfum, albo poukładaj książki w jej pokoju…
- Albo znajdź osobę towarzyszącą… - podsunęła Marla, wchodząc do kuchni i pijąc kompot prosto z dzbanka.
- Mamo… Ja tutaj pozamiatałam, patrz jakie ślady narobiłaś. Już do ciebie siły nie mam… - zbulwersowała się Blythe.
- Jaką osobą towarzyszącą… - zdumiała się Laura.
- No z towarzyszem… Mama powiedziała, że jeśli chcę jechać do Warszawy na trzy dni muszę znaleźć kogoś… - Blythe przerwała w środku zdania i z ogromnym uśmiechem spojrzała w stronę przyjaciółki.
- Nie podoba mi się ten psychol w twoich oczach…
- Chyba naprawdę jestem tumanem – szepnęła Bee, a obłąkany wyraz oczu jeszcze bardziej zyskał na sile…


-Rozdział II-

Wyczerpana Blythe, zaraz po wyjściu z sali castingowej, osunęła się na ziemię, jak wszystkie jej konkurentki. Choć komisja nie wyglądała na zaskoczoną, wiedziała, że zrobiła na nich wrażenie. To się czuło. Ledwo zdążyła przytkać butelkę do ust, kiedy ktoś energicznie potrzasnął jej ramię.
- Byłaś świetna! Mówię ci.. Aż im mowę odebrało!
- Wiesz… Nawet nie mam siły, żeby się z tobą sprzeczać – Blythe wysłała Laurze szeroki uśmiech.
- No, do ogłoszenia wyników mamy jakieś… - tu spojrzała na wyimaginowany zegarek na swej ręce. – Na oko osiem godzin. To co robimy? Idziemy pozwiedzać stolice?
- Nieee… Nie mogę chodzić. Mam kurczowy paraliż stóp…
- Och, przepraszam. Całkiem zapomniałam, że jesteś wykończona. Zaraz znajdę ci jakiś środek lokomocji. Może plecy tego muskularnego jegomościa, który z taką groźną miną pilnuje wejścia, hm? Zaraz go zawołam, wystarczy jedno twoje słowo, o pani…
- Wybitnie śmieszne – wysyczała przez zęby Blythe. – Cha cha cha! Zwijam się ze śmiechu. Nie mogę już wytrzymać, spójrz jak biję pięściami o podłogę…
- No, przestań, nie wygłupiaj się. Idziemy… Dawaj łapsko – chwyciła dziewczynę za rękę i energicznie pociągnęła, sprawiając, że Bee zmieniła pozycję na stojącą w dwie sekundy i osiemnaście setnych.

*
Wbrew pozorom osiem godzin minęło bardzo szybko. Całej Warszawy niestety nie zwiedziły, ale jakoś specjalnie żal im nie było, bo doszły do wniosku, że to skrajne miasto, że jest bardzo głośno, że shake’i są drogie i że ogólnie to nie ich klimaty. Jeszcze tylko ogłoszenie wyników i będą mogły wrócić do domu chyba, że…
- …że nie wygrasz tego castingu – szepnęła Laura, przez co oberwała od Bee.
- Zamilcz – warknęła Blythe. – Jak przestaniesz paplać i krakać to za wygraną kasę kupię ci jakąś bluzkę… Może…
- Ale ja bym wolała spodnie…
- No dobrze spodnie, ale przełącz się na odbiór!
W tym momencie doszedł je jakiś bliżej nieokreślony pisk, chyba z mikrofonu, a na scenie pojawiły się dwie nastolatki. Wywołało to niemałe poruszenie i zaraz na sali można było usłyszeć podekscytowane szepty trzydziestu czterech tancerek oraz ich towarzyszy.
- Jakoś nie wyglądają zbyt… - zaczęła Laura, lecz nikt nie usłyszał głośnych refleksji dziewczyny, ponieważ osoby na scenie, które okazały się członkiniami Blog 27, przemówiły:
- Mamy już wyniki. Zaszczytny udział w naszym teledysku…- Blythe z Laurą, jak na zamówienie, parsknęły głośno, co wyniośle zbagatelizowano. - …oraz pokaźną sumę pieniężną otrzymują…

*

Nie można dosłownie opisać tego, co odczuwała Blythe podczas ogłaszania wyników, ani tego, co czuła tydzień później, kiedy uczyła się kroków do teledysku „ Uh la la la”. Na pewno była szczęśliwa. Może teraz nie będą rzeczywiście uważać ją za tumana? Acha… I kupiła Laurze obiecane spodnie. I trzy bluzki.

*

2 miesiące później...


Nic nie zapowiadało tego, że dzień będzie niezwykły. Blythe, jak zwykle, podążała do szkoły wyklinając pod nosem wszystko i wszystkich. Nie można powiedzieć, że należała do prymusów. Jedynym przedmiotem, który trawiła było wychowanie fizyczne.
Wygrana w konkursie była jej małym życiowym sukcesem. Bee była z niego dumna i czuła się spełniona. Nie potrzebowała niczego więcej. Udowodniła sobie i wszystkim, dookoła, co potrafi. Jeszcze nikt nie dowiedział się o castingu. I bardzo dobrze, ponieważ Blythe nie znosiła fałszywych i wymuszonych zachwytów. Bo jej zdaniem wielu ludzi skrywa pod maskami swoje prawdziwe oblicze, próbując przypodobać się innym. To, zdaniem Bee, było najgorsze, co mogli zrobić.
Treningi, podczas których uczyła się kroków do teledysku, powoli już ją wykańczały.
Była strasznie wymęczona, i jak na złość, znużenie wzięło nad nią górę na matematyce. Kolejna uwaga do kolekcji ostatecznie zepsuła jej humor.
Po siedmiu godzinach udręki wróciła do domu, marząc tylko o tym, żeby położyć się do łóżka. Już w progu powitała ją mama. To nie był dobry znak. Nie uspokoiło jej też to, że mamusia trzymała w ręku kopertę.
- Czekałam na ciebie, żeby to otworzyć.
- Ciekawe, co jest na tyle ważne, żeby własna rodzicielka fundowała mi takie powitanie – powiedziała dziewczyna. – Tylko brakowało ci chleba i soli.
- Rzadko dostajesz listy. I doceń fakt, iż uszanowałam twoją prywatną korespondencję, bo wiesz, że jestem zdolna nawet do takich poczynań jak przeczytanie listu do mojej córki.
- Doceniam – mruknęła Blythe bez większego przekonania. Szybkim ruchem otworzyła kopertę. Już po pierwszych słowach opadły im szczęki. Wyrywały sobie list z rąk, a po ostatnich słowach Bee wybuchła niekontrolowanym piskiem.
- Łołołiła, wiesz, co to oznacza?! Nieskończone możliwości! Sława, pieniądze, pięciogwiazdkowe hotele. Luksus… - zaczęła rozmarzonym głosem.
- Seks, alkohol, narkotyki… – podjęła Marla jednakowym tonem.
W tym momencie Blythe przestała skakać.
- To znaczy, że nie pozwalasz mi jechać?- dziewczyna zrobiła minę jak człowiek, który musi szybko skorzystać z płatnej toalety, lecz stracił wcześniej wszystkie pieniądze na zdrapkę ‘Lotto’.
- Och, to miało być tylko nawiązanie do szczerej rozmowy pomiędzy matką, a jej nastoletnią córką, o zakazach i nakazach podczas twojej nieobecności. Ale ty jesteś na tyle nietaktowna, że będę musiała czekać na następną okazję.
- To napisz mi je na kartce, zawieszę je sobie nad łóżkiem – roześmiała się dziewczyna.
- To lecę kupić tort, żeby to uczcić! – szybko powiedziała mama i równie szybko znikła.

Pół godziny później…

Na kuchennym blacie leżała wielka strzecha włosów, która po jakimś czasie zaczęła się poruszać. Okazało się, że to głowa. Głowa Blythe. Dziewczyna zmęczona oczekiwaniem na rodzicielkę, a raczej na rodzicielkę z tortem, zasnęła.
- Wilma! I’m home! – usłyszała głos mamy, który w tej chwili okazał się wybawieniem. Dziewczyna czuła, że jeszcze trochę, a zaczęłaby się ślinić podczas snu o smakowitym torcie.
- Co tak długo? Już mi żołądek przyssało do podłogi – zaczęła się nad sobą użalać ta młodsza.
- Biedny żuczek. Niestety musimy zadowolić się lodami na patyku, bo nic innego, godnego uwagi, nie było – oznajmiła starsza.
- To coś ty tyle czasu robiła? – szczerze zdziwiła się Blythe, ponieważ sklep znajdował się jakieś dwieście metrów od ich „posiadłości”. Lecz tą zagadkę postanowiła rozwiązać później. Teraz ważniejsze były inne sprawy. – Nieważne, dawaj loda.
Wyciągnęła „Big Milka” z opakowania, przechylając go tym samym do pozycji poziomej, żeby przeczytać napis znajdujący się na patyczku. Brzmiał następująco: „poczuj śmietankową radość”. W tym samym momencie lód ułamał się i zleciał na podłogę.
- No to poczułam, kurwa, śmietankową radość – oznajmiła zdenerwowana Blythe, za co oberwała w głowę od swojej matki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 10:52, 01 Lut 2007, w całości zmieniany 16 razy
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Śro 18:10, 19 Lip 2006 Powrót do góry

Czemu to jest takie długie??? Nie dało się podzielić na kilka odcinków, żeby ułatwić ludziom sprawę??? Niewielu osobom uda się doczytać do końca...
Niby napisane poprawnie, pomysł nie do końca oklepany, ale czegoś brakuje. Jakiejś iskry.
Nie wiem czy mi się podobało. Po prostu nie wiem. I powiem więcej, po raz pierwszy coś takiego mi się zdarzyło.
Ale zajrzę tu jeszcze. Zdecydować, co o tym myślę.
Weny życzę Very Happy
Vampirek Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
heidi
:-)
:-)



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:26, 19 Lip 2006 Powrót do góry

Cytat:
- Widać właśnie. Nawet w gacie narobiłeś, bo ci tak wiszą, że aż krocze masz koło kolan.


Super Laughing I masz już stałą czytelniczke Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Śro 18:26, 19 Lip 2006 Powrót do góry

Tak... temat nowy i bardzo dobrze Smile
Napewno tu jeszcze zajrzę, bo zaciekawilas mnie Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Veren dnia Śro 18:27, 19 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:27, 19 Lip 2006 Powrót do góry

O_O
Możesz mnie nazwać swoją stałą czytalniczką!!!
Oczy mi prawie wyskoczyły.
To jest świetne!
A brzuch mnie boli ze smiechu.
Masz świetny styl.
Czyta się dobrze.
Jest troche literówek, ale można na to przymknąć oko.
Nie wiem co Ci jeszcze powiedziedzieć, by opisać jakie to jest fajne.
ZAJEBISTE!
Pozdrawiam!

Możesz mnie nazwać swoją stałą czytalniczką


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeterno
:-(
:-(



Dołączył: 16 Kwi 2006
Posty: 133 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wiecznosci...

PostWysłany: Śro 21:51, 19 Lip 2006 Powrót do góry

Początek był wyjątkowy... Brał za serce... Coś mi przypomniał... Ale nie o mnie teraz mówimy... Dalej mnie troche zraził... Może to dziecinne ale jak słysze nazwe Blog 27 odechciawa mi sie czytać... Przebolałam jakoś to... Później pomysł z trasą koncertową też jest niezły... Inny jeśli zabieramy się z Blog 27... Końcówka była wroga ale tak czasami trzeba... Czekam na rozwój wypadków bo na razie nic nie moge powiedzieć... I zgadzam sie z Vampirek... Brakuje mi tu iskry... Ale może się jeszcze pojawi... Do następnych części Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Śro 22:43, 19 Lip 2006 Powrót do góry

-Rozdział III-

Z tego, co mówiła ta babka z wąsami miały czekać ma przyjazd autokaru przed wytwórnią Magic Records.
Blythe nigdy nawet sobie nie wyobrażała, że spawy mogą potoczyć się w tym kierunku. Wszystko działo się tak szybko. Dopiero poszła na casting w celu zdobycia pieniędzy, a teraz jedzie na trasę koncertową z Blog27, jako jedna z dwóch tancerek występujących z nimi na scenie. Drugą była Karolina, ta sama dziewczyna, która wystąpiła z Bee w teledysku. Na spotkaniu z menagerką (którego data wyznaczona była w liście) dowiedziała się najistotniejszych rzeczy, takich jak to, że wyjeżdżają do Niemiec wcześniej w celu wyuczenia się układów. Przed budynkiem nikogo nie było. Zaparkowały swoją fiestkę koło jakiegoś mercedesa i weszły do środka. W recepcji wskazano im drogę do pokoju, w którym znajdował się zespół wraz z ekipą. Bee zawahała się na moment przed naciśnięciem klamki, lecz po chwili odzyskała pewność siebie.
Pomieszczenie okazało się pokojem nagraniowym. Obok sprzętów muzycznych stały duże kanapy, na których siedzieli ludzie, każdy pogrążony w innym zajęciu. Po ich wejściu podnieśli głowy. Pod falą tych spojrzeń dziewczyna bardzo się speszyła, ale czując pokrzepiający uścisk matki na ramieniu ruszyła do przodu.
- I oto jest nasza druga tancerka – przywitała ją menagera zespołu – Dzień dobry. Zespół już znasz, swoją partnerkę również.
Na te słowa Tola i Ala pomachały do niej z drugiego końca sali, Karolina natomiast nie raczyła nawet zwrócić na nią swej uwagi. Była zbyt pogrążona w rozmowie z jakimś brunetem.
- Zapoznaj się z ekipą, bo to z tymi ludźmi spędzisz najbliższe dwa miesiące. To ja cię tu zostawię, bo muszę porozmawiać z twoją mamą.
- Z mamą? Dałbym sobie głowę uciąć, że ze starszą siostrą – podjął rozmowę jakiś szatyn, gdy za kobietami zamknęły się drzwi.
- Czasem wcale nie przypomina matki – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Filip.
- Blythe.
- Jestem odpowiedzialny za sprzęt muzyczny. Ty pewnie jesteś niezła, skoro wzięli cię na tancerkę.
„Nie za młody na takie stanowisko?” przeleciało jej przez myśl, ale zamiast tego odpowiedziała.
- Jestem najbardziej niezła z nastoletnich amatorskich tancerek. – rozmawiali tak jeszcze długo podczas jazdy autokarem.
Po dwóch godzinach przyłączył się do nich również szofer – trzydziestodwuletni Niemiec o imieniu Markus.
Niezły start, powiedziała w duchu Bee, ledwo tu przyjechałam, a już zdobyłam dwóch znajomych. Filip uśmiechnął się do niej, jakby czytał w myślach.

***

Kiedy dojechali na miejsce Blythe myślała, że nie wyjdzie z busu. Wszystko z powodu czekoladowych ciasteczek, które wypełniały jej żołądek. Nie licząc tego, że była umazana nimi na buzi, a resztki tkwiły we włosach. Razem z Filipem kulturalnie konsumowali ciastka bez użycia rąk.
Co też człowiekowi przychodzi do głowy, gdy siedzi przez kilka godzin na jednym miejscu, a nuda ciągnie go za ręce i nogi, by wciągnąć do swej otchłani. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle się jej postawili. Zatrzymali się obok budynku, który miał być ich domniemanym miejscem zamieszkania. Gdy w końcu wyszła z autokaru od razu rzuciła jej się w oczy bardzo ładna dziewczyna. Zwróciła na nią uwagę, ponieważ tamta miała oryginalny styl. Obok niej stał jakiś blondyn, posturą przypominający Kubusia Puchatka. Dziewczyna zaśmiała się mimowolnie z tej „śmiechowej” pary i wskoczyła Filipowi na barana.
- Będziesz mnie niósł, bo sama chyba nie dam rady.
- Nieść cię? – uśmiechnął się chłopak
- Very funny.
- A co za to będę miał?
- Paczkę miętusów, którą mam w kieszeni i moją dozgonną wdzięczność.
- Dla miętusów zrobię wszystko!
Wszyscy patrzyli się na nich jak na niezrównoważonych, szczególnie wtedy, gdy Filipek celowo upadł na ziemię. Z Bee na plecach.
- Jesteś za ciężka jak na moje możliwości. Wyciskam tylko sto dwadzieścia – zaśmiał się.
Na te słowa uśmiech momentalnie znikł z jej twarzy. Podniosła się i ruszyła w stronę budynku. Dalej nie potrafiła znieść uwag na temat swojego wyglądu, szczególnie te słowa wywołały w niej niemiłe wspomnienia.

***

Każdą wolną chwilę wypełniały jej treningi. Czasem była tak zmęczona, że ledwo dochodziła do pokoju hotelowego. Nie potrafiła zliczyć tych sytuacji, w których już miała rzucić się na łóżko w ubraniach i pogrążyć się w błogim śnie, gdy zauważała karteczkę mamy z przestrogą „ Pot nie pachnie – dbaj o higienę osobistą”. No i nici z odpoczynku oczywiście. Trzeba powiedzieć, że Marla wzięła sobie jej dawne słowa do serca i przed wyjazdem wręczyła jej mnóstwo samoprzylepnych karteczek z przestrogami najróżniejszego typu.

***

Treningi przeniosły się z sali na scenę, na której mieli występować przed zespołem Tokio Hotel. Ponoć był znany zarówno w Niemczech jak i w Polsce, ale Blythe niewiele o nim słyszała, gdyż nie miała zbyt wiele czasu na oglądanie telewizji, a nie czytała takich tanich szmatławców jak „Bravo” czy inne tego typu.
Bee pogodziła się z Filipem, w końcu nie znał jej przeszłości, ale i tak ją przeprosił. Nabrał do niej trochę dystansu i już nie rzucał takich głupich uwag. Tak naprawdę nie wiedział, co ją tak obraziło, przecież była przeraźliwie chuda, ale na przyszłość wolał być ostrożniejszy.
- Pamiętasz jak obiecałaś mi dozgonną wdzięczność w zamian za doniesienie cię do hotelu? – spytał dziewczynę, kiedy siedziała na stole po turecku i jedząc „Kinder Bueno” przyglądała się jego pracy. Czyścił właśnie piękną gitarę elektryczną.
- No, ale daleko mnie wtedy doniosłeś, a po co się pytasz? – zaśmiała się dziewczyna.
- Ale zawsze coś. Czas wykorzystać tę ofertę. Idź do tego pokoju i powiedz, że prosisz o struny. Tu ci napiszę jak się nazywa ten chłopak, od którego je weźmiesz.
Wręczył jej kartkę.
- Masz szczęście, że mi się nudzi- powiedziała wyrywając papierek z jego ręki.
Poszła. Trzysta dwadzieścia siedem… osiem… O, jest! Trzysta dwadzieścia dziewięć. Zapukała. Drzwi otworzyła jej ta sama dziewczyna, którą spotkała przed budynkiem w dzień przyjazdu.
- Cześć! Mogłabyś zawołać – tu zerknęła na karteczkę – Ta… Tima Kaulitza?
Ta w odpowiedzi zlustrowała ją takim wzrokiem, jakby była kosmitką.
- Jasne, już go wołam – zaśmiała się dziwnym basem.
W tym momencie Bee to zrozumiała. „Ona” była… Chłopcem! Momentalnie spaliła przysłowiową cegłę. Po chwili w drzwiach ukazał się ideał. Popatrzyli sobie w oczy i w tym samym momencie zrozumieli, że są sobie przeznaczeni. Rzucili się sobie w ramiona i zatopili w pocałunkach łączących ich dusze na zawsze.
A teraz na poważnie. Był to wysoki blondyn z dredami i brązowymi oczami. Owszem, ładny, ale nie powalił jej na kolana. Gustowała w innych.
- Tim Kaulitz? – upewniła się, żeby nie palnąć kolejnego głupstwa, nie zdając sobie sprawy, że właśnie je popełniła.
- Tom. Tom Kaulitz do usług. O co chodzi? Chcesz autograf? Rozdajemy dopiero po dziewiętnastej dziesięć. Zdjęcia tylko w środy, a jeśli poczekasz jeszcze dwie godziny może załatwię ci numer telefonu, bo niezła z ciebie dupa – oświadczył wrednie.
Bee osłupiała. Ale nie na długo.
- Za kogo ty się w ogóle uważasz, żeby rzucać takimi tekstami? Ile ty masz lat gówniarzu? Trzynaście? – powiedziała zdenerwowana.
- O, jaka ostra! Lubię takie, aż się boję.
- Widać właśnie. Nawet w gacie narobiłeś, bo ci tak wiszą, że aż krocze masz koło kolan.
Oj, zabolały go te słowa! Ale jeszcze bardziej, gdy wszyscy w pokoju zaczęli się z niego śmiać.
- Do kogo to było, mała? – próbował udawać twardziela.
- Do ciebie – zgasił go właściciel brązowych oczu i półdługich brązowych włosów.
- Dupek – rzuciła mu na pożegnanie Blythe. Obdarzyła go jeszcze najbardziej gardzącym spojrzeniem na jakie było ją stać, odwróciła się na pięcie i pospiesznie oddaliła. Jeszcze daleko za zakrętem słychać było głośne śmiechy z pokoju numer trzysta dwadzieścia dziewięć.



-Rozdział IV-

Chłopak ten, jak się potem okazało, był niejakim członkiem zespołu Tokio Hotel. Jak na złość Blythe dowiedziała się jeszcze od Karoliny, która była bardzo podekscytowana tym faktem, że mają jeździć na koncerty wspólnym busem.
To był jeden z tych dni, kiedy wróciły z próby wymęczone. Bee wyszła z łazienki w swojej ulubionej pidżamie, którą dostała od mamy na urodziny jakieś trzy lata temu, więc wszystko było już lekko przyciasne. Ale i tak nie mogła się z tym rozstać. Krótkie bokserki z pluszowym ogonem Tygryska ( z „Kubusia Puchatka” ) na tyłku, bluzka na ramiączkach z rysunkiem tej samej postaci na przedzie i pluszowe kapcie ala „łapy dinozaura”. W tym stroju czuła się najlepiej.
Wracając do tematu, wyszła z łazienki ze szczoteczką do zębów w buzi i zobaczyła Karolinę zaśmiewającą się z czegoś do łez. Z komórką Blythe w ręce. Domyśliła się, że czyta jej SMS-y, a dokładniej jedno ze szczegółowych sprawozdań jakie dziewczyna pisała do matki.
- Ha, ha… posłuchaj tego… - powiedziała Karolina, kiedy tylko ją ujrzała. To, że nawet się nie zmieszała, zdenerwowało Blythe jeszcze bardziej.
- Milcz, ty bezczelna dziewczyno! – wykrzyknęła celując szczoteczką w dziewczynę - Ktfo ci posfolił rufać mój telefon? – ostatnie słowa wybełkotała biegnąc w jej stronę.
Karolina ujrzawszy rządzę mordu w jej oczach rzuciła się do ucieczki. Ledwo wyrabiając na zakręcie wybiegła na korytarz. Bee już ją miała, lecz ta wyrwała się i z dzikim wrzaskiem pognała dalej. Dziewczyny nie zdawały sobie sprawy, że całej sytuacji przygląda się czwórka nastolatków. W końcu Shelterówna dopadła Karolę i z okrzykiem wojennym na ustach rzuciła się na nią powalając tym samym na ziemię. Rozpoczęła się szamotanina, która nie skończyła się dobrze dla żadnej ze stron. Końcowy efekt był jednak taki, że to Blythe leżała okrakiem na koleżance „po fachu”, trzymając ją za ręce.
- Dolejcie kisielu! – krzyknął Tom, lecz został zagłuszony odgłosami walki.
Rozbawienie cichych obserwatorów rosło z sekundy na sekundę, szczególnie wtedy, gdy pokonana próbowała się wyrwać i uderzyła przeciwniczkę „z dyńki” w czoło. Ta w odpowiedzi zaczęła krzyczeć, opluwając tym samych „koleżankę” śliną z dodatkiem pasty do zębów. Karolina uniosła głowę najwyżej jak mogła i wgryzła się Blythe w szyję. Korzystając z chwili nieuwagi przeciwniczki zaczęła ponownie kierować się w stronę wybawienia (czyt. biegnąc do windy). Lecz nie dane jej to było, bo po chwili poczuła czyjąś dłoń zaciskającą się na jej kostce. Z hukiem upadła na twarz.
- Przepraszam, chciałbym wejść do mojego pokoju – warknął czarnowłosy chłopak.
Dziewczyny przesiosły na niego spojrzenia. Wzrok każdej wyrażał coś innego, Karoliny – ulgę, Blythe – złość. Lecz zaraz złagodniała przypominając sobie o ich poprzednim spotkaniu.
- No, wiesz… - zająknęła się – yyy… ten… Chciałam cię przeprosić za to, że myślałam, że jesteś dziewczyną – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Wszyscy, prócz Billa, wybuchnęli śmiechem. Chłopak w odpowiedzi wszedł do pokoju trzaskając drzwiami. Po chwili jednak wystawił głowę szczerząc zęby i powiedział:
- Wybaczam ci. Acha, zapomniałbym. Ładna pidżamka.
Wszyscy przenieśli wzrok na jej ubiór, co tylko wywołało kolejne salwy śmiechu. Dziewczyna żartobliwie potrząsnęła tyłkiem, a co się z tym wiąże również ogonem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 10:54, 01 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
heidi
:-)
:-)



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:49, 19 Lip 2006 Powrót do góry

Blythe, ubóstwiam Cię! ^^ I Twoje opowiadanie, rzecz jasna.
Kiedy następna część, hę hę? Mam tylko nadzieje, że będzie dłuższa od tej ^^
No i...jakby to określić...bardziej...'rozwijająca sytuacje'? No nie wiem ^^

Dobra. Kłaniam się Wink

Stała czytelniczka Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cookierek
:)
:)



Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 651 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Śro 23:04, 19 Lip 2006 Powrót do góry

Hey to osopowiadanie jest nisamowite... cyzy to to samo co znalazlam na blogu [link widoczny dla zalogowanych]****.mylog.pl? Cudenko:* buziolki:* czekam na ciag dlaszy Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Czw 7:19, 20 Lip 2006 Powrót do góry

-Rozdział V-


Już godzinę jechała busem nudząc się niemiłosiernie. Właśnie jechali na pierwszy koncert do Berlina. Zważywszy, że był to ranek większość osób spała. No może oprócz kierowcy, Blythe i Karoliny, z którą siedziała. Nic nie wskazywało na to, żeby szybko się pogodziły, o ile w ogóle się pogodzą w co szczerze wątpiła. Zero szans na rozmowę – Marcus siedział trzy rzędy przed nią. Po chwili z letargu obudził się Tom i obdarzył ją kokieteryjnym spojrzeniem. Co? A to do Karoliny. Ta z kolei patrzyła na niego cielęcym wzrokiem trzepocząc przy tym rzęsami. Blythe robiło się niedobrze przez ten widok: przymknęła oczy próbując zasnąć, ale coś nie dawało jej spokoju. To coś drążyło dziurę w jej ciele wywołując tym sam dreszcze. Dobrze wiedziała co to oznacza – ktoś ją obserwował w sposób nad wyraz natrętny. Odwróciła głowę i zetknęła się wzrokiem z pewnymi brązowymi oczami. Gustav zmieszał się lecz widząc, że dziewczyna uśmiecha się nerwowo oddał gest. Już myślał, że zacznie się z nim o to kłócić w najgorszym wypadku rzuci się na niego w celu uduszenia.
- Co? – zaczęła inteligentnie.
- Co co? – podjął temat.
- Po co się tak na mnie patrzysz?
- Tak po prostu.
Dziewczyna chwyciła się ostatniej deski ratunkowej, która miała uchronić ją przed śmiercią z nudów, czyli śmiercią w okropnych katuszach.
Blythe zaczęła dokładnie obserwować jego twarz. Wyglądał słodko kiedy miał takie zaspane oczy i rozczochrane włosy, jego usta…
Musiało to śmiesznie wyglądać, gdy zawiesiła na nim spojrzenie i z otwartymi ustami dokładnie lustrowała jego oblicze.
- Aaa!!! – krzyknęła nagle Bee.
- Co się stało? –spytał zdziwiony Gustav.
- O nie! Nie! Nie wytrzymam! O cholera… - opamiętała się i zaczęła mówić po niemiecku – Georg, przecież niedługo koncert! Ja mam tremę!
- Nie jestem Georg, jestem Gustav – zgasił się chłopak.
Pierwszy raz zobaczył, żeby Blythe była zmieszana. Widząc, że rozmowa dobiegła końca, bo dziewczyna odwróciła głowę przymknął oczy i zatopił się w muzyce płynącej z słuchawek. Kiedy znowu je otworzył zauważył piękne stalowe oczy intensywnie się w niego wpatrujące. Czyżby role się odwróciły?
- Co? – zaczął uśmiechając się w duchu, lecz na zewnątrz pozostając niewzruszony.
- Co, co? – tym razem ona podjęła temat.
Gustav roześmiał się.
- A więc sprawy nie ma? – spytała z nadzieją.
- Jak to nie ma? Jak to nie ma? Kobieto, pomyliłaś mnie z Georgiem! Jestem aż taki straszny?
Teraz już śmiał się w głos zaraźliwym śmiechem. A razem z nim i ona.
- Ha ha! – dobiegły ich uszu pełne grozy dźwięki.
Bee powoli odwróciła głowę. Z paniką w głosie powiedziała:
- Proszę, nie mów, że to jest to, co myślę.
- Widzę, że w porę się obudziłem.
Po chwili śmiech trojga zaczął budzić cały autobus. Reszta drogi upłynęła w bardzo przyjemnej atmosferze. Blythe dużo rozmawiała z Alą, Billem i Georgiem. Tylko Gustav stał się bardzo małomówny. Praktycznie cały czas milczał. Ostatnimi słowami jakie od niego usłyszała w tym dniu były:
- Pogadamy po koncercie – gdy wychodził z busu.
Za kulisami, po rozmowie z mamą przez telefon, trema zawładnęła nią całkowicie. Wszyscy byli zabiegani i nie nikt nie mógł się skupić. Z Karoliną zawiesiły tymczasowo bronie i rozgrzewały się razem. Nie widziały nikogo wokół, jakoś tak… chwilowo się zjednoczyły. Musiały współpracować, a że nie chciały być od siebie gorsze, obie udawały, że występ ich nie przeraża. A przerażał. I to bardzo. Kto tego nie doświadczył, nigdy nie zrozumie, nie zrozumie tego strachu, podniecenia i radosnego oczekiwania.
Nadszedł ich czas. Musiały wybiec jako pierwsze. Ich układ miał rozruszać tłum. Było to wspaniałe rozwiązanie, ponieważ rozkładało tremę na czynniki pierwsze. Przy „Uh la la la” zapomniała już co to znaczy. Oczywiście popełniła kilka drobnych błędów. Jeszcze długo po występie cieszyła się, że pierwszy występ wyszedł tak dobrze i nie uprzedził jej do następnych koncertów. Wręcz przeciwnie.

***

Po występie, choć zmęczona, musiała załatwić jeszcze wiele spraw. Jedna myśl wciąż nie dawała jej spokoju – rozmowa z Gustawem. Jednak w momencie kiedy schodził ze sceny ona akurat rozmawiała z Filipem, więc nawet tego nie zauważyła. W autobusie też nie było okazji, wszyscy byli za bardzo rozbudzeni. W końcu to wielkie przeżycie.
Drogę powrotną przegadała z kierowcą, który był naprawdę bardzo interesującą osobowością. Blythe zaśmiewała się z jego żartów do łez. Gdyby nie karteczki matki dzień zakończyłaby w ubraniu.

***

- Co, długo masz zamiar się jeszcze tam pindrzyć? – zniecierpliwiła się Blythe. – Jestem głodna jak wilk. A wilki są złe. Bardzo złe. Szczególnie kiedy są głodne. Także lepiej się pospiesz, bo wejdę tam przez dziurkę od klucza i cię zjem.
- Gosh.. To już człowiek nawet nie może załatwić potrzeb fizjologicznych?
- A czy widzisz gdzieś tu jeszcze jakiegoś człowieka oprócz mnie? – powiedziała Blythe.
- No to teraz możesz pożegnać się z łazienką – rzuciła Karolina.
- Dobra wal się. Wyszczam się na twoim łóżku – słowa te nagrodziła triumfalnym uśmiechem. Zasługiwały na to, bo wypędziły dziewczynę z łazienki.

***

Na śniadaniu nie miała gdzie usiąść, bo Karolina mszcząc się za ranek zajęła jej miejsce koło Toli i Ali. Z obojętną miną szukała dalej, aż w końcu upatrzyła sobie malutki stolik, który stał w kącie sali. Jadła płatki popijając je mlekiem ze szklanki, (kolejne z jej dziwactw) gdy przysiadł się do niej Bill.
- Hej żołnierzu! Co tam? – przywitała go z pełnymi ustami. Chłopak uśmiechnął się promiennie.
- Wiesz co oznacza fakt, iż w najbliższym czasie nie mamy koncertu, prawda? – zaczął z tajemniczą mną.
- Nie mam pojęcia. Oświeć mnie.
- A to, że dzisiaj jest impreza.
- W hotelu?
- Oszalałaś? Obok jest bar. Wszyscy idziemy się zabawić.
- Mówiąc wszyscy, kogo masz na myśli?
- Oj, no całą ekipą. Przyjdziesz?
- No jak nie, jak tak. Przecież nie mogłabym przegapić takiego wydarzenia

***

Bee spała na korytarzu – niby nic dziwnego, gdyby nie to, że była druga w nocy. A dlaczego nie leżała teraz w łóżku? Cofnijmy się o trzy godziny.

***

Impreza była szampańska. Dosłownie. Była na tyle szampańska, że gdy poszła do łazienki, by poprawić makijaż ręka trzęsła jej się tak bardzo, że przejechała tuszem do rzęs po policzku. Musiała wrócić do pokoju po mleczko do demakijażu.
Wchodząc do pomieszczenia prawie złożyła sobie przysięgę, że nic już nie wypije, ale to co zobaczyła wybiło jej tę myśl z głowy.
Na łóżku, na JEJ łóżku siedzieli, a właściwie leżeli Karolina i Tom. To co robili wykraczało poza granicę dobrego wychowania. Najbardziej odrzucał ją fakt, że tych dwoje w ogóle się nie znało…
- Hej, wy tam! Śmierdziele i zboczeńce, proszę robić wymarsz o pokój dalej! Won z mojego łóżka!!!
W tym momencie Tom ujrzał kartkę Marli przyczepioną nad łóżkiem. Wyrysowany był na niej schemat zakładania prezerwatywy, a napis pod spodem głosił: „Ale i tak lepiej zachować abstynencję seksualną. Nigdy nie wiadomo jakie tajemnice kryje druga strona”.
- Spadać stąd! – usłyszał wrzask tuż nad uchem. Poderwał się z miejsca i stanął twarzą w twarz z Blythe. Wszystko się w nim gotowało. Nie lubił, gdy ktoś mu przerywał. Szczególnie w taki sposób.
- Może byłabyś bardziej wyluzowana, gdybyś sama spróbowała takiej przyjemności. Ale na ładne oczy nikogo nie weźmiesz chuda szkapo!
I wyszedł.
- Czy ty zawsze musisz wszystko zepsuć? – zaniosła się histerycznym płaczem Karolina. Dotknięta do żywego Bee wyszła trzaskając drzwiami. Od razu przypomniało jej się dzieciństwo. Poszła po jeszcze jednego drinka…

Koniec części pierwszej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 10:55, 01 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
heidi
:-)
:-)



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:21, 20 Lip 2006 Powrót do góry

Aa, już nie mogę doczekać się 2 części Całus.
Jak zawsze- rewelacja!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zulozula




Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam

PostWysłany: Czw 9:53, 20 Lip 2006 Powrót do góry

dalczego tylko tyle jestem spragniona tego opka Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blythe




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że jest nas dwie?

PostWysłany: Czw 10:29, 20 Lip 2006 Powrót do góry

Dziękujemy za te wszystkie pozytywne komentarze! Jesteśmy naprawdę zaskoczone, nie spodziewałyśmy się, że opowiadanie zbierze tyle pozytywnych opinii.
Cookierek, tak to jest właśnie z tego bloga.
Vempirek i Asiorek91 - zgadzamy się z wami całkowicie i staramy się dorzucić tę iskrę, ale jest naprawdę trudno.
Podziwiamy was nasze stałe czytelniczki! (zawsze chciałyśmy tak napisać Razz)) Same byśmy nie miały siły czytać tego jeszcze raz Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blythe dnia Czw 21:34, 27 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Veren
:)
:)



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior

PostWysłany: Czw 11:19, 20 Lip 2006 Powrót do góry

super, super, super (...)
dołączam do grona stalych czytelniczek Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vampirek
:-(
:-(



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z popiołów, jak feniks;)

PostWysłany: Czw 13:39, 20 Lip 2006 Powrót do góry

Przeczytałam resztę.
Jest lepiej, za to duży plus Very Happy I nareszcie krótsze części Very Happy
Wiesz co, zaczyna mi sie to podobać Very Happy
Tylko nadal jakby czegoś brakowało...
I proszę nie zrób z tego klasycznego romansidła typu od nienawiści do miłości...
Wrócę Very Happy
Vampirek Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)