Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Support TH - Nienawiść czy przyjaźń? Nowa część! (7) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Mrs_Loreley




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:29, 03 Kwi 2007 Powrót do góry

- Dziewczyny, słuchajcie ! - wpadłam do garażu, gdzie Bridget bawiła się swoimi pałeczkami, a Anette brzdąkała coś na basie. Cóż, zainteresowanie nie było duże , ale to się zaraz zmieni. Chyba.
- Słuchajcie - powtórzyłam rzucając w kąt moją gitarę. - Mickey dzwonił, za pół roku wydajemy płytę ! - Cisza. OK. Spodziewałam się jakiejś entuzjastycznej reakcji
Przez 3 lata grałyśmy w zespole, a teraz gdy nadchodzi nasze 5 minut sławy, one się nie cieszą ?
- No co, nie cieszycie się ?! - spojrzałam się na nie podejrzliwie.
- Cieszymy się, Tatum, ale Mickey chyba nie powiedział Ci wszystkiego.
- Eeee, a co, przepraszam, miał mi jeszcze powiedzieć ? A tak w ogóle z wami też rozmawiał ?
- Rozmawiał. I przekazał nam jeszcze jedną wiadomość.
- No słucham - a jak jak zwykle o niczym nie wiem
- Załatwił nam koncerty - dziwne, Bridget powstrzymała mój wybuch radości.
- Będziemy grać jako support.
- Super ! Czyj ? Nadal was nie rozumiem ... - Boże, co z nimi ? Zupełnie zgupiały, nawet na chwile nie mogę ich zostawiać ssamych
- Tatum, tu nie chodzi o to , że będziemy tylko supportem czy coś.
- NO TO POWIECIE MI WRESZCIE O CO CHODZI ?? - szczerze mówiąc, byłam już wściekła na moje tak zwane przyjaciółki.
- Tokio Hotel - nagle powiedziała Anette
- Co Tokio Hotel ? - nie zrozumiałam, albo raczej nie chciałam rozumieć.
- Będziemy grać przed TH ! - Obie spojrzały się na mnie wzrokiem mówiącym "aleś Ty nie kumata"
- CO ?!
- No właśnie to .
- Ja się nie zgadzam ! Nie będe grała przed tymi koczkodanami plamistymi, no !. Nie wiem nawet czy to w końcu dziewczyny , czy nie ! XD - No i tajemnica wyjaśniona. Teraz wiem, dlaczego panowała taka grobowa atmosfera, jak wpadłam do garażu.
- Dobra, a jaka jest trasa ? - ja, jak zwykle konkretna do bólu.
- Całe Niemcy, a na końcu może Polska. - Super. O niczym nigdy tak nie marzyłam, jak o tym by być rozerwaną przez odziczałe fanki Billa i Toma. Poza tym już widzę te nagłówki gazet :

" CZY TATUM, FRONTMANKA GRUPY DIE J I BILL KAULITZ NAJBARDZIEJ POŻĄDANY NASTOLATEK XXI WIEKU ROMANSUJĄ GDY GASNĄ ŚWIATŁA I NIE BŁYSKAJĄ FLESZE ?"

albo:

"ANETTE S'ATTLE CZŁONKINI ZESPOŁU DIE J I BASISTA TOKIO HOTEL - CZY NA NASZYCH OCZACH RODZI SIĘ GŁĘBOKI UCZUCIE ?!"

Interesująca wizja przed nami, nie ma co. A tak na serio, nie zamierzam się zbliżać do tych "chłopaków" na odległość mniejszą niż 10 metrów. Poważnie :

***

Następnego dnia wybrałam się z dziewczynami na zakupy. Być może ostatnie, jako zupełnie nierozpoznawalne osoby, bo za niecały miesiąc zaczynała się nasza trasa. No, moze nie do końca nasza, ale co tam. Rodzice, oczywiście, zgodzili się bez oporów, byli muzykami, a od kiedy powstało DIE J , wspierali nas w dążeniu do osiągniecią sukcesu. Jedyny problem stanowiła moja młodsza siostra - Flippi. 12 - letnia wiedźma wcielona. Mieszkając z nią pod jednym dachem z dążyłam się skapnąć o jej obsesji na punkcie TH , będzie gorąco

***

Termin pierwszego koncertu zbliżał się nie ubłaganie, aż w końcu nadszedł. Miał się odbyć w hali w Sttutgarcie. Przez całe przedpołudnie głowiłam się, w co mam się ubrać. Chciałam sobie pomalować paznokcie na czarno, ale odpuściłam po tym jak Flippi oskarżyła mnie o kopiowanie stylu Billa. W końcu cały nasz sprzęt został załadowany do furgonetki i pojechaliśmy.
Na widok naszej rzekomej garderoby szczęki opadły nam do samej ziemi. Zaledwie, 8 metrów kwadratowych, może nawet nie, na pewno Bill ma taką tylko dla siebie, a my trzy musimy się kisić w tej kanciapie :/ W końcu postanowiłam się przebrać, lecz tu przeszkodziła mi Wiedźma. Jak oszalała złapała moją koszulkę z pacyfką i wyleciała z nią na korytarz. Wściekla, w dzikim galopie ruszyłam za nią, lecz niestety moja kochana siostrunia biega sto razy szybciej ode mnie. Jednak gdy wpadła w ślepy korytarz dogoniłam ją.
- Ty wredna małpo - wrzasnęłam
- Oddawaj mi to , ale juz ! - zaczęłam się z nią szarpać
- Jeśli ja nie mogę śpiewać przed TH , to Ty tym bardziej nie ! - zawyła, robiąc celny unik przed moim ciosem.
- Słucham ?! Ja wcale się o to nie prosiłam, wiesz ?
- Ale wiedziałaś, zre to moje marzenie, jesteś podła - i tu ugryzla mnie z całej siły w ramie.
- Au ! Pożałujesz tego, wiedźno - matko, nawet mojej rodzonej siostry nie podejrzewałam o taką brutalność !
- Chyba Cię pogrzało - warknęlam tylko, bo trudno jest coś mówić rzucająvc się równocześnie po podłodze. - oddawaj mi tę koszulkę ! NATYCHMIAST !!! - krzyknęłam, a Flippi o dziwo, puściła mnie. Szybko wstałam rozglądając się co takiego mogło skłonić Wiedźmę do poddania się. I dojrzałam TO.
Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Spojrzałam się na moje ręce, były przeraźliwie białe, natomiast Wariatka poczerwieniała. Podejrzewam , że Bill Kaulitz stał w drzwiach swojej garderoby już od dłuższego czasu, bo minę miał baaardzo głupią. I to by było na tyle, odnośnie mojego planu " nie zbliżam się do Billa na odległość mniejszą niż 10 metrów"
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja już znikam - powiedział B.K ale nadal stał w tym samym miejscu. Ja natomiast wyrwałam Flippi moją nieszczęsną, wymiętą już koszulkę, i przeszłóam obok tego Popaprańca nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem.
Kiedy skręciłam już za róg korytarza do moich uszu doszed przeraźliwy wrzask i zorientowałam się , że zostawiłam najsłynniejszego niemieckiego nastolatka samego z moją siostrą. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej nie zwarzając na odgłosy przypominające zacałowywanie kogos na śmierć. Nagle usłyszałam rozpaczliwy krzyk Billa
- NA POMOC , NIECH KTOŚ ZABIERZE ODE MNIE TĄ WARIATKE ! zrobiło mi się go żal, bo chyba nawet on nie zasłużył na takie tortury ze strony mojej siostry. Wiem, bo żyję z nią od 12 lat. Cofnęam się i zastałam śliczny obrazek ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mrs_Loreley dnia Czw 18:06, 31 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
hobo psec
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 1547 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: hobolandia [Lublin]

PostWysłany: Wto 18:48, 03 Kwi 2007 Powrót do góry

Ehe...
Temat dość oklepany, bez wyrażania uczuć, niewiele opisów. W opowiadaniu nie powinno stosować się emotikonek. Przed znakiem interpunkcyjnym nie ma spacji. Innych większych błędów nie widziałam, poza lierówkami. Myślę, że to wieloczęściówka, więc miłoby byłog, gdyby w tytule dodawała numery kolejnych części Wink.
Nie wzbudziło we mnie większych emocji. Mam nadzieję, że będzie lepiej.
Życzę weny Wink.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mardzia
:)
:)



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 751 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 21:10, 03 Kwi 2007 Powrót do góry

Ogólnie, to ten temat, jeżeli chodzi o Tokio Hotel- jak dla mnie- jest jednym z najlepszych. Oczywiście... musi być tak samo dobrze napisany.
Hm...
Nie lubię czytać samych dialogów, które tutaj odgrywają główną rolę.
Nie mówię "nie".

Jak to się mówi: "... poczekamy, zobaczymy".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs_Loreley




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:33, 07 Kwi 2007 Powrót do góry

CZĘŚĆ 2

Wariatka trzymała Billa za kostki u nóg i robiła coś co wyglądało jak obcalowywanie jego kolana. Tom tarzał się do upadłego po ziemi znasząc się histerycznym śmiechem. Flippi zwaliła Billa z nóg. Dosłownie. Biedak trzepotał się teraz po podlodze jak ryba wyjęta z wody - i dobrze mu tak. Już miałam zostawić ich, by Flippi dokończyła swojego dzieła ale pomyślam o swoim zespole. DIE J miało tyle marzeń, a ta durna wariatka może wszystko zepsuć ! Jeśli Bill zostanie zacałowany na śmierć, Tokio Hotel nie wystąpi dzisiaj wieczorem (chyba). To oznacza, że wszystkie fanki, a co za tym idzie wszystkie brukowce oskarżą nas o znęcanie się nad tymi popaprańcami, i DIE J padnie ofiarą całego świata medialnego Niemiec. W tej sytuacji, muszę jakoś powstrzymać Flippi od obściskiwania najsłaniejszego nastolatka w Europie.
- Zostaw go! - wydarłam się na cały korytarz. Zaczęłam niebezpiecznia zbliżać się w kierunku wariatki, która, o dziwo, przestała. To pewnie skutek iskier sypiących się z moich oczu
- Co Ty robisz, wiedźmo?! - syknęłam, ale moja kochana siostrzyczka tylko wzruszyła ramionami i powiedziała
- W sumie, Bill i tak już mi się znudził - i tu z piskiem skoczyła w kierunku Toma, który nagle przestał się śmiać. Bill okazał się rozważniejszy od swojego brata, bo zawołal na cały głos
- POMOCY! NAPAD!!! - zbiegli się ochroniaże, i zrobiło się nieziemskie zamieszanie. Najpierw Bill próbowal wyjaśnić tym facentom co zaszło, ale był tak przejęty, źże z jego ust dobiegał tylko nie wyraźny bełkot. Wyłowiłam tylko kilka słow "siostra" "support" "fanka" i o ile dobrze zrozumiałam "obślinione gacie". Ja nadal usiłowałam oderwać Flippi od Toma, a kiedy z pomocą mi przyszło 5 ogromnych ochroniaży, okazało się to całkiem łatwe. Jednak wariatka nie dała tak szybko za wygraną. Jednego ugryzła w rękę, innemu przyłożyła pięścia w nos. Pięciu wielkoludow nie dało rady cherlawej dwunastolatce opętanej manią Tokio Hotel! No coż... Skończyło się tak, że po Flippi przyjechali rodzice i zamknęli ją w samochodzie na czas trwania koncertu. Nie będzie też z nami w trasie. Ma szlaban u ciotki Glory, obleśnej wielkiej baby z polipami na szyi.
Koncert się udał, ku mojemu zdziwieniu dziewczyny nie rzucały w nas pomidorami ani też nas nie wybuczały (to byl szok!). Lecz jeszcze większe zaskoczenie miało nas spotkać następnego dnia. Ale zacznę od początku. W ramach naszej akcji "nie zbliżamy się do chłopaków z TH" unikałyśmy ich jak ognia, szczególnie po zachowaniu Flippi nie chciałam mieć z nimi nic doczynienia. Okazało się to jednak niemożliwe, gdyż wieczorem przed afterparty Tom podszedł do Bridget i zaczął z nią cicho rozmawiać na boku , co jakiś czas zerkając w stronę gdzie stałyśmy ja i Anette. Byłyśmy nieco zdziwieno, nie zaraz, cofnij ! Co ja mówie ?! My niewierzyłyśmy własnym oczom ! Oto Tok Kaulitz gada sobie w najlepsze z Bridget, jakby była jego najlepszą przyjaciólką. Wreszcie zdecydowali się nam powiedzieć o co chodzi, ale tu czekało nas rozczarowanie...
- No więc.... yyyy, eee, no chyba musimy wam coś powiedzieć - zaczęła niepewnie Bridget.
- Też nam się tak właśnie wydaje - syknęła Anette
- Tom Ty powiedz -
- Dlaczego ja ??? - obruszył się starszy Kaulitz
- Bo Ty i już - Bridget spojrzała się na niego spojrzeniem "gadaj, bo jak nie, to będzie z tobą źle!"
- No więc tak. To tak. To było tak, że jak ... No więc ... Czekajcie muszę się skoncentrować - wymieniłyśmy z Anette zniecierpliwione już spojrzenia
- Mógłbyś się łaskawie pospieszyć ? - zapytałam się go , starając się by mój głos brzmiał opanowanie
- Jasne, już mówię... Zapewne wiecie, że ja i Bill mamy na nazwisko Kaulitz
- No co Ty ?? To żeś Amerykę odkrył no nie mogę ! A skapnąłeś się już, że grasz w Tokio Hotel i fanki mdleją na twój widok ?! - posłałam mu ironiczne spojrzenie
- No wiesz, Ty jakoś nie mdlejesz ... - posłał mi swój zadziorny uśmiech
- A nie pomyślałeś o tym, że ja nie jestem Twoją fanką, nigdy nią nie byłam, i zapewne nigdy nie będę ?! A tak w ogóle to co to w ogóle ma do rzeczy, że macie na nazwosko tak jak macie ? - ni
- Dosyć dużo. Więc, jak mówiłem, mamy na nazwisko Kaulitz no i tego , tak jakby Bridget ma wujka. - nie, no on oszalał. No bo kto normalny bo półgodzinnym wyduszaniu z siebie kilku zdań powiedziałby "ja mam na nazwisko Kaulitz, a ona ma wujka" ? To chore !
- Oooo, jakie to ciekawe ! To juz koniec ? - spytała się słodko Anette
- Jeszcze nie , Tom , mów dalej - Bridget też wyglądała już na nieco zniecierpliwioną
- No i tego, Ona ma wujka, ten wujek ma żone, rozwódkę. Ta żona, ma z pierwszego małżeństwa, dwie córki. Jedna z tych córek wyszła za kuzy ...
- O Tom tu jesteś ! Szukam Cię po całym budynku - nagle przed nami wyrósł Bill
- Świetnie, ale jestem teraz zajęty Bill
- Wiesz co braciszku ? Ostatnio jesteś jakiś spięty... Może wyskoczymy gdzieś całą czwórką na jakieś After Party czy coś ? Wy - tu zacząca spojrzał się na mnie, Anette i Bridget - też możecie iść
- Ojej, jaką łaską nas obdarzyłeś , nie ma co - warknęłam sarkastycznie
- No co, starałem się być miły - wiadać było, że Bill nieco się zmieszał
- Fajnie, ale nie skorzystamy. A Ty, Tom, miałeś nam chyba coś powiedzieć ?! Może byś się pospieszył, nie chcemy tu sterczeć do nocy
- Ach, tak już mówię. Eeee, na czym to ja skończyłem ??
- Dobra, ja to powiem - przerwała mu Bridget
- Chodzi o to, że ja i Bill i Tom jesteśmy ze sobą spokrewnieni - słucham ?! boże, oni już powariowali !
- Niby jakim cudem przecież Ty nie masz nikogo w rodzinie o nazwisku Kaulitz ? - Bridget spojrzała się na mnie znacząco
- Masz ? - zapytałam się nie pewnie
- No, tak jakby, ale nie martwcie się to bardzo dalekie pokrewieństwo. Baaaardzo dalekie, właściwie rzadne. Chyba tylko to, że pochodzimy od jednych małpoludów - nasza kochana Bridget, nie da się stłamsić tym bliźniakom XDDDDD

***

W tym ostatnim stwierdzeniu mogłam jednak nie mieć racji. W ostatnich dniach, Bridget spędzała z Billem i Tomem zdecydowanie za dużo czasu. Chodziła z nimi (a wlaściwie z Tomem) na imprezki, After Party, albo ogólnie siedziała u niego w garderobie. Nas wyraźnie unikała, a każdą próbę rozmowy spławiała krótkimi "później" albo "za chwilę". No tak w końcu teraz musiała się udzielać rodzinnie .... Wrrrr.... Jednak miarka si€ę przebrała przed kolejnym wielkim koncertem w Monachium.
- Odchodzę z zespołu i zaczynam solową karierę. Tom pomoże mi znaleźć dobrego agenta teraz jak zaczęłam z Wami, wszystko pójdzie mi łatwiej. No cóż, żegnajcie na zawsze ! - I wyjechała !!!!!!!!! A my zostałyśmy same, na lodzie. Przed trasą koncertową. Przecież nie załatwimy teraz jakiejś super perkusistki ?!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Wto 14:32, 10 Kwi 2007 Powrót do góry

Yyy... No dobra... Kiedyś musiała nadejść moja pora^^'.
No więc tak... Przeczytałam pierwszą część jako jedna z pierwszych osób, ale jakoś nie paliło mi się do komentowania tego, ponieważ... Jest to dość znany, często rozpisywany temat, więc po co pisać to samo co osoba wyżej? Doszłam do wniosku, że skomentuje po drugiej, czy kolejnej części... czyli poczekam jak akcja się rozwinie.
Ogólnie, nie chcę być nie miła czy cuś, ale nie rusza mnie to opowiadanie. Akcja jest w pewnych sferach za szybka <- chodzi mi tu np. o końcówkę tej części.
Dialogi są w porzo, wyrażanie się itd, ale tak jak mówię... Brakuje coś dla mnie w tym opowiadaniu, co jednak nie znaczy, że od razu skreślam Cię wraz z nim... Może się okazać, że po paru częściach oszaleję na punkcie tego opowiadania Wink.
W skrócie... Czekam na więcej i weny życzę Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs_Loreley




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:21, 18 Kwi 2007 Powrót do góry

Część 3

Mam totalną depresję. Wszystko się nam wali na głowę. Bridget odeszła bez słowa, a my, same, przed ogromną trasą koncertową. Zawsze wiedziałam, że ten Tom i Bill to jecyś debible , wrrrrrr... najpierw omamili sobie Bridget, później Tom załatwił jej jakąś firmę, jej jakaś woda sodowa uderzyła do głowy chyba ! Uważa, że jest bóg wie kim. Z resztą, ja tam zawsze twierdziłam, że ona jest jakaś dziwna, to Anette mnie przkonywała, że warto z nią grać, że jest fajna. I co ?! Na co nam to wyszło ???? Muszę coś z tym zrobić !
Następnego dnia, zapukałam (lekko powiedziane, ja omało nie wyważyłam tych drzwi) do pokoju Billa w naszym hotelu. "Otwieraj, bo jak nie, to naprawdę nie wiem co Ci zrobię" mówiłam sobie w myślach. W końcu otworzył. Boże, trwało to całe wieki !!!!! Chyba ja byłam ostatnią osobą której się spodziewał bo minę miał bardzo głupią.
- I co Ty sobie myślisz, co ? - od razu przeszłam do rzeczy - uważasz, że to fair, jeśli psujecie nam wszystkie marzenia i ograniczacie do siedzenia w czterech ścianach ?! - dobra, to o tych ścianach było nielogiczne, ale co tam. Ważne, że brzmiało powarznie XD
- Słuchaj, ja naprawdę nie wiem, o co Ci chodzi !
- Jasne, nie udawaj niewiniątka ! Przez ostatni tydzień, Ty i Twój porąbany brat omamialiście naszą perkusistkę, i nie wiem, jaki mieliście w tym cel, ale wiesz mi - dowiem się !!!!!!!! - łzy stanęły mi w oczach, a jakaś ogromna nieproszona wcale gula rosła mi w gardle. Chyba musiałam wyglądać bardzo nędznie, bo Bill powiedział
- No nie martw się już. Wszystko będzie dobrze ... - i tu spróbował mnie objąć lecz ja mu się wyrwałam.
- To wszystko wasza wina !!!!!! - wrzasnęłam tylko i wybiegłam na korytarz. Biegłam przed siebie, nie patrząc dokąd. Słyszałam jak Bill wołał, żebym poczekała, że wszystko mi wyjaśnie, jednak w tej chwili miałam to zupełnie gdzieś. Wypadłam na ulicę. Deszcz lał się z nieba, normalnie jakiś potop. Stanęłam na środku chodnika, przemoczona do suchej nitki i zaczęłam płakać. Nie wiem ile tak stałam, nie wiem też ile Bill stał za mną i się na mnie gapił. Gdy trochę się uspokoiłam on niespodziewanie wyrósł przede mną. Na jego widok cała złość znowu zaczęła się we mnie gotować. Bill coś do mnie mówil, ale nie słychałam go. Zaczęliśmy się szamotać.
- Puść mnie !!! - wydarłam się na całe gardło
- Puszczę, jak się uspokoisz - wyrwałam mu się i wybiegłam na ulicę. Nie rozejrzałam się, nagle tylko zobaczyłam oślepiający błysk, klakson , a później czułam już tylko okropny ból w całym ciele. Był nie do zniesienia. Wszystko zaczęło mi wirować przed oczami, usłyszałam tylko jeszcze krzyk Billa i zasłabłam.

***

Nie wiem co się działo dalej. Ocknęłam się w szpitalu. Nade mną pochylało się z tuzin głów. Wśród nich rozpoznałam moich rodziców i Kaulitzów. Wszyscy odetchnęli, że odzyskałam przytomność, jednak nagle dziwny przyrząd zaczął pikać i bikać, a lekarz krzknął "tracimy ją !" i znowu zemdlałam. Poczułam jak opuszczam swoje ciało. Czułam jak latam nad moim łóżkiem. Widziałam samą siebie, i przerażonych ludzi patrzących jak lekarz przykłada do mojego ciała jakieś dwa"kafelki", chyba porażał mnie prądem. Jak to się nazywa ? A, chyba elektrowstrząs czy jakoś tak. W każdym razie widziałam to na filmach. Później obraz mi się zamazał. Zdążyłam zobaczyć tylko jak kreska na ekraniku staje się pozioma , słyszałam też to przenikliwe bipczenie. Wszyscy pochylili się nad moim martwym ciałem. Moja mama płakała, reszta tylko patrzyła się na mnie , nie wierząc w to co się stało. Ja przestałam unosić się pod sufitem. Zaczęłam szybować coraz wyżej i wyżej, aż w końcu film mi się urwał.
Umarłam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Akemi
:-(
:-(



Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^

PostWysłany: Śro 17:54, 18 Kwi 2007 Powrót do góry

1? XD
Pomijam, że mi nie powiedziałaś, że się tu zarejestrowałaś no ale...
Czytałam opko, wiem jak się skończy ^^ ale chyba moge trochę pokrytykować?
Akcja trochę za szybka....o drobinkę za moło opisów...no i temacik z grubsza oklepany, ale ja lubię tego typu opa o TH jeśli ktoś wie jak się za taki temat zabrać, a Ty umiesz ^^ i pokazałaś to już nie raz xD
Czekam na next Całus.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs_Loreley




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:00, 01 Maj 2007 Powrót do góry

..::Część 6::..

Ocknęłam się w szpitalnym łóżku. Nade mną pochylały się Anette i Bridget.
- Co... Co się stało? - spytałam, lekko zszokowana faktem, że w ogóle żyję
- Zasłabłaś głuptasie!
- Eeee, i ile już tu leże?
- Godzinę? Może dwie... a co? - Anette była zdumiona moimi pytaniami.
- Bridget, czemu odeszłaś z DIE J? - no dobra. Sądząc po minie Bridget, palnęłam jakiąś zupełną głupotę
- A odeszłam?
- A nie?
- Tatum, dobrze się czujesz? Może uderzyłaś się w głowę jak upadałaś? - Anette miała bardzo zmartwioną minę.
- Nie uderzyła się w głowę, przecież Bill-Debil ją złapał - Bridget spojrzała się na Anette znaczącym wzrokiem.
- Słucham? - z wrażenia usiadłam na łóżku - czy ja się przesłyszałam, czy wy właśnie powiedziałyście, że ja zemdałam i w locie złapał mnie... eee... Bill? - no tak, ja jak zwykle nic nie rozumiem. Nie dość, że wydawało mi się, że umarłam, to jeszcze się okazuje, że złapał mnie najbardziej przeze mnie znienawidzony chłopak na świecie.
- Dokładnie tak powiedziałyśmy
- To ja nie wpadłam pod samochód? Ja żyję? Czy jestem w jakimś niebiańskim zakładzie dla obłąkanych?! - tu dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Pozwolisz, że sprecyzuje twoje dziwne wyobrażenia. Nie wpadłaś pod żaden samochód, tylko zemdlałaś po tym, jak Bridget powiedziała, że jest spokrewniona z sama wiesz kim, a, że Bill Cię złapał - nadal żyjesz. Bo wiesz... tak to twoja czaszka rozbiłaby się o posadzkę, a twój mózg by nas obryzgał - Anette i jej wybujała wyobraźnia...
- No jasne, zapomniałaś jeszcze dodać, jak oczy wypływają mi nosem - i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Nagle przez uchylone okno, dobiegły nas jakieś dzikie wrzaski. Pewnie nawet gdyby było zamknięte byśmy je usłyszały! Bridget i Anette znowy wymieniły te swoje spojrzenia.
- No co? - spytałam się patrząc to na jedną to na drugą
- Więc, jakby, yyy no, pewnie chłopcy przyjechalli - powiedziała niepewnie Bridget.
- Jacy znowu chłopcy?! - warknęłam
- No... Bill i Tom.
- CO? A ONI TU CZEGO? - zerwałam się z łóżka i wyjrzałam przez okno. I faktycznie, pod szpitalem stał tłum fanek, a z czarnego vana w towarzystwie ogromnych ochroniaży wysiadł najpierw Tom, a zaraz za nim Bill.
- No oni... chyba do Ciebie
- Nie wpuszczę ich do sali, jeszcze chcą tu przychodzić po tym jak przez Billa omało nie wpadałam pod samochód! To znaczy nie wpadłam, ale prawie... z resztą później wam to wyjaśnię. Powiedzcie im, że śpie, albo coś w tym stylu. - i z powrotem wlazłam pod kołdrę, nakrywając się nią po same uszy. Anette i Bridget wyszły z pokoju i słyszałam jak coś mówią do Billa. Po chwili klamka poszła w dół...

***

Leżałam twarzą do ściany i modliłam się, żeby Bill naprawdę pomyślał, że śpię. Drzwi się otworzyły i po chwili do pokoju weszły dwie osoby, sądząc po odgłosie kroków (Tatum - detektyw )
- Yhm - odchrząknął Bill, a może to był Tom? Z resztą co to za różnica...
- Wiemy, że nie śpisz, Bridget nam powiedziała - świetnie, ja ją kiedyś zamorduje! Ponieważ nie musiałam już udawać, odwróciłam się i powiedziałam :
- Oczywiście, że śpię! - Tom spojrzał na mnie jak na na wariatkę, ale trudno. - Chrap, chrap nie widzicie ? - to zabrzmiało już tak absurdalnie, że siłą rzeczy, chłopcy musieli się roześmiać.
- No dobrze, więc poczekamy, aż się obudzisz - powiedział z ironią Bill i rozsiadł się na krześle. Tom tylko westchnął z rezygnacją i przysiadł na taborecie, tak niskim, że starszy Kaulitz wyglądał jakby kucał, a nie siedział jak cywilizowany człowiek.
Minęło pięć minut, dziesięć, a ja ciągle "spałam". W końcu, po pół godzinie Tom zaczął się wiercić, a mi burczało w brzuchu, więc stwierdziłam, że lepiej już mieć to za sobą.
- No dobra, wygraliście. Tym razem... - z wściekłością spojrzałam na Billa, któremu tryumf malował się na twarzy. - więc po co przyszliście?
- Coż, chcieliśmy się tylko dowiedzieć, jak się czujesz, ale skoro tak przyjmujesz gości... - wrrrrr... tu już przesadził!!! Głupek, kretyn, popapraniec, psychol, baba, koczkodan, bakłażan i nie wiem kto jeszcze! AAAAA! Ja mu zaraz pokaże!
- A co wam do tego jak się czuje? Nie dość, że to przez was musze tu siedzieć, to jeszcze teraz macie czelność tu przyłazić?! - fuknęłam ze złością.
- Boże, co za kobieta - mruknął pod nosem Bill - a ja ją chciałem zaprosić na After Party, jeszcze czego...
- Coś Ty powiedział ? Won mi stąd, ale już!!! - zaczęłam wypychać Kaulitzów z sali.
- Ty chyba jesteś jakaś nienormalna! - sapnął Tom którego lekko przyduszałam.
- Ja jestem nienormalna? JA?! No przepraszam, ja nie wyglądam i nie zachowuję się jak jakiś zmutowany małpiszon, skrzyżowanie osła z dalmatyńczykiem! - tu spojrzałam się znacząco na Billa - łaske mi będziecie robić, że w ogóle tu przyleźliście!
- Ok. Chcesz wojny?! To ją będziesz miała - syknął Bill i wymaszerował z pokoju.
- A co Ty mi możesz zrobić?! - zawołałam jeszcze za nim, ale odpowiedziało mi tylko echo moich własnych słów. Odwróciłam się na pięcie w stronę okna i ze zdziwnieniem stwierdziłam, że w sali został jeszcze Tom.
- A ty co?! - warknęłam, gotowa do kolejnego ataku
- Ja, ja już się zmywam, byle nie duś mnie więcej - puścił do mnie oczko. Jeszcze ma śmiałość, po tym wszystkim! - ale wiedz jedno: wkurzyłaś Billa, i to ostro. Teraz nie odpuści - powiedział bliźniak na odchodne i wyszedł. A ja zostałam sama, ze swoimi smętnymi myślami.

***

Na dzień po moim wyjściu ze szpitala, graliśmy następny koncert. W Monachium. Mimo, że z Billem mijałam się kilka razy za kulisami, ani razu nie powiedzieliśmy nic do siebie. Jednak punkt kulminacyjny nastąpił dopiero na ich występie. Wiedziałam, że ten debil coś wymyśli, czułam to. Te dni były jak cisza przed burzą. I nie przeliczyłam się. Wszystko szło dobrze do czasu gdy Bill przed całym 20 tysiecznym tłumem nie zadedykował mi piosenki. No, zgadnijmy jakiej ? Oczywiście "Freunde Bleiben"! Myślałam, że zaraz zwariuje, ale teraz to oni mają problem, bo okzało się nie takie trudne przekupić faceta odpowiedzialnego za oświetlenie i nagłośnienie. Zgodził się za autografy całego TH i DIE J. A więc stanęłam tuż przy zakończeniu sceny, tak, że widział mnie ktoś kto stał na niej, ale publiczność nijak nie mogła mnie dojrzeć. W ręku trzymałam dwa wielkie kable.
- Hej, Bill! - krzyknęłam, do małego mikrofoniku, tak że on usłyszał mój głos w słuchaweczce którą miał w uchu. Odwrócił się w moją stronę, i gdy zobaczył co zamierzam, pokiwał z przerażeniem głową, ale nie mógł nic zrobić, w końcu śpiewał zadedykowaną dla mnie piosenkę...
A ja bez wachania odłączyłam dwa kable od siebie, i całe nagłośnienie w jednej chwili padło...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patti




Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 21:22, 27 Maj 2007 Powrót do góry

Ok, to teraz ja...
Trochę dziwne... Nie jest złe, ale nie będę piała z zachwytu, że jest cudowne itp. Temat trochę oklepany, ale za każdym razem może być opisany inaczej. Coś mi się widzi jednak, że to będzie historia jakich wiele...
Strasznie dużo jest też dialogów...
Cóż, poczekam na więcej =]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asiulla
:-)
:-)



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:22, 28 Maj 2007 Powrót do góry

Hm...
Dziwne.
Takie pół na pół.
Jak Patti piać z zachwytu nie będę.
Za dużo dialogów, za mało opisów.
I dużo błędów, źle zbudowanie zdania...
Historia jakich wiele, ale może postaraj się coś z tego zbudować lepszego =)
Wlej w to więcej uczuć, chęci, humoru.
Strasznie denerwuje mnie ta laska.
Jezu, zabiłabym ją własnymi rękoma.
Taka dziwna cwaniara.
Bleh.

Popracuj!
Życzę weny!
Asiulla


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs_Loreley




Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:05, 31 Maj 2007 Powrót do góry

Dziękuje za wszytkie komentarze Całus. Tylko, że ja w tym opku nic nie zmieniam bo pisałam je już dawno, publikowałam je na moim blogu i ono już się skończyło, a ja nie będę go teraz przerabiać XD. No. Ale piszę nowe opko, które moim zdaniem jest o niebo lepsze od tego XDDD (Albo będzie lepsze bo na razie jest tylko 1 część XD).


..::Część 7::..

Ten człowiek mnie wkurza. Wrrrr... Czy on się nigdy nie poddaje? Do cholery, ta cała zabawa ciągnie się już od kilku koncertów. W Augsburgu, Norymberdze, Frankfurcie i Bonn panowała atmosfera jak na pogrzebie. Wiedziałam, że ani ja, ani Bill nie możemy sobie pozwolić na to, żeby nasza "wojna" odbijała się na koncertach i, co gorsza, fanach, jednak żadne z nas nie chciało przeprosić. (Ani mi w głowie przepraszać tego skretyniałego palanta!)
Przed kolejnym koncertem w Kolonii, szłam sobie spokojnie korytarzem za kulisami, a tu czyjeś ręce mnie schwyciły i wciągnęły do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Kanapka z ketchupem, którą trzymałam, wypadła mi z ręki, i sądząc po odgłosie, swój żywot skończyła nie w moimi żołądku, lecz u kogoś na koszulce.
- O fuck! Co to ma być?! - usłyszałam znajomy głos. Głos Toma. Tak ten głos z pewnością należal do niego.
- Tom? To Ty?
- No nie, wiesz duch święty. Wiem, że mnie lubisz ale żeby od razy rzucać we mnie jedzeniem? - mimo, że było ciemno, mogłam prawie przysiądz, że w tym momencie mrugnął do mnie. Wyciągnęłam rękę i chciałam trzepnąć tego zarozumialca w głowę i trzepnęłam tylko, że nie Toma.
- Auć! No co ty robisz? - zawołała Anette w którą trafiłam ciosem przeznaczonym dla Kaulitza.
- Boże, Anette przepraszam cię. To miało być dla Toma który skutecznie pozbawił mnie mojego pożywienia, jedynego na ten wieczór - w tym momencie zapaliło się światło i ze zdziwieniem stwierdziłam, że oprócz Toma i Anette w pokoju była też Bridgitte.
- A co to jakaś narada tutaj? I co ON tutaj robi? - dźgnęłam Toma w klatkę piersiową palcem wskazującym tak mocno, że chłopak aż się cofnął.
- No, w pewnym sensie to jest narada - powiedziała Bridget
- Tak, bo stwierdziłyśmy z Tomem, że tak dłużej już nie może być.
- Jak? - udałam, że w ogóle nie rozumiem o co im chodzi, z miną niewiniątka
- No wiesz, Twój konflikt z Billem zaczyna już wszystkich denerwować. Poza tym, ok, możecie się nie lubić nikt to nie karze wam brać ślubu, ale ta sytuacja nie może odbijać się na naszych fanach. Musicie to załatwić między sobą, a nie podczas koncertów.
- Właśnie, i dlatego, idziemy dzisiaj wszyscy na AfterParty - Tom przerwał przemowę Anette
- Nie ma nawet mowy! - krzyknęłam - to znaczy wy owszem możecie sobie iść, ale ja zostaję w hotelu.
- Nie ma takiej opcji - uśmiechnęła się Bridget - załatwiliśy sobie, że w ramach integracji wracamy do hotelu jednym minibusem. Więc... idziesz z nami.
- Nie, nie idę.
- Ależ idziesz -
- Nie
- Tak
- Nie
- Tak, proooosimy... - Tom posłał mi jedno ze swoich spojrzeń, na widok których mdleje tysiące fanek, ale ja pozostałam nieugięta. W końcu, już myślałam, że przekonałam ich, że nie idę na żadną imprezę, niestety moja nadzieja okazała się płonna...
Po koncercie z kwaszoną miną wsiadłam do minibusu. Zgadnijmy, obok kogo miałabym, według moich tak zwanych przyjaciółek i Toma na dokładkę siedzieć?
- Nie ma mowy nie usiądę obok niego - stanęłam na środku auta i znacząco popatrzyłam się na jedyne wolne miejsce jakie pozostało - miejsce obok Billa, oczywiście.
- No już siadaj i nie marudź - szepnęła mi Anette
- Nie siadam obok Niego
- Nie bądź dziecinna
- Owszem będe. Albo siada tam ktoś inny, albo ja zamawiam sobie taksówkę prosto do hotelu. - Na ostatnie słowa położyłam wyraźny nacisk, a na dobitkę zaczęłam wyciągać z kieszeni komórkę i wystukiwać numer na postój taksówek. Wzięłam swój bagaż i ostentacyjnie wysiadłam z powrotem na ulicę. Za sobą usłyszałam głosy Anette, Bridget i Toma.
- Niech jej ktoś ustąpi miejsca bo ona naprawdę wróci taksówką - usłyszałam cichy głos Bridget
- Nie ma mowy, myślicie, że jest zdolna do czegoś takiego ? - zapytał się Tom
- Tom, Tatum jest uparta jak cholera i wiem, że teraz już zanic nie odpuści.
- Dobra, dobra więc ja usiąde już obok Billa - powiedział Tom i zawołał za mną
- Hej, Tatum! Ja siadam obok Billa możesz wrócić. - rzuciłam na niego podejrzliwe spojrzenie, ale wsiadłam z powrotem do samochodu.
Jechaliśmy już jakiś czas kiedy nagle kierowca zjechał na pobliski parking.
- Co się stało, że stajemy? - spytałam, ale ku mojemu zdziwnieniu, wszyscy oprócz mnie i Billa szybko wyskoczyli z minibusa, łącznie z kierowcą i jakby nigdy nic odeszli sobie zatrzaskując nas w środku! Boże, ja kiedyś ich uduszę! Teraz już wiem, czemu tak im zależało żebym jechała z nimi. Teraz tkwię tutaj zamknięta z tym wariatem w jednym pomieszczeniu. Świetnie.

***

- Anette, jak długo zamierzacie mnie trzymać z tym popaprańcem w jednym pomieszczeniu? - wreszcie udało mi się dodzwonić do mojej zwariowanej przyjaciółki
- Hmmm... Poczekaj chwilkę. Tatum się pyta jak długo ma tam siedzieć?
- Aż nie zacznie rozmawiać z Billem - usłyszałam głos Bridget gdzieś z oddali.
- Aż nie zaczniesz...
- Wiem, słyszałam - przerwałam jej - czyli do końca życia?
- No jeśli nie zaczniesz z nim rozmawiać wcześniej, to tak
- Świetnie, no to w takim razie do zobaczenia w niebie, nie wcześniej - i rozłączyłam się. Słuchajcie, no to jest naruszanie praw wolnego obywatela! Nie można przecież ot tak zamknąć ludzi w aucie i trzymać ich tam pod groźbą zagłodzenia się na śmierć czy coś w tym stylu. Albo, no wiecie, bo w minibusach raczej nie ma toalet...
Zaczęłam się zastanawiać czy wszyscy Billowie są tacy wredni jak ten który teraz siedzi obok mnie. Właściwie to nie znam dużo Billów. Nie no jednak trochę znam.

LISTA 10 BILLÓW KTÓRYCH ZNAM :

10. Bill Gates - no on chyba jest fajny, znaczy na pewno zna html z którym ja nie daję sobie rady, więc musi być fajny. Z resztą jest bogaty. Baaardzo bogaty. No i gdyby nie jego Microsoft nie miałabym tak fajnego palmtopa jak teraz, więc jednak, mimo, że nie znam go osobiście, lubię go.

9. Bill Reich - mój nauczyciel fizyki. No on jest głupi. Zdecydowanie.

8. Bill Halley - amerykański muzyk. On był spoko a jego kawałek "Rock Around the Clock" z lat 50 zrobił furorę, więc chyba sam Haley musiał być w miarę normalny.

7. Bill Ward - perkusista grupy Black Sabbath, w której skład wchodzi też Ozzy Osbourne. No cóż... on jest ekhm, oryginalny...

6. Bill Pullman - amerykański producent. Właściwie nie wiem jaki on jest, tylko mój tata jest jego fanem i stąd go znam.

5. Billie Joe - z Green Day. Nie muszę chyba nic wyjaśniać, bo każdy głupi wie, że Green Day to coolerska kapela wszechczasów!

4. Bill Efeu - mój wujek ze strony taty. No jak widać ma takie samo nazwisko jak ja. Bill jest fajny i ma ślicznego syna, (czytaj mojego kuzyna) który jest cudowny (znaczy kuzyn nie Bill)

3. Bill Schleppen - mój kolega z czasów przedszkola. Kochał się we mnie przez całą moją przedszkolną karierę, ale przeszło mu kiedy zwymiotowałam na niego cały obiad (wątróbkę, bleee)

2. Bill Duke - to ten anglik, który miał dwie twarze. Serio. Ale popełnił w końcu samobójstwo bo nie miał żadnego wpływu na drugą twarz, która śmiała się, płakała czy mówiła nie zależnie od tego czy sam Bill tego chciał.

I ostatni Bill którego znam, a z pewnością nigdy nie chciałam go poznać :
1. Bill Kaulitz - tragedia. Nie dość, że wygląda jak baba, to teraz jeszcze jestem z nim zatrzaśnięta w samochodzie. Poza tym, śmiertelnie się na niego obraziłam i z nim nie gadam. I zaczynam żałować, że uratowałam go od morderczej Flippi ...

No więc w sumie, oprócz paru wyjątków ci Billowie nie są tacy źli. Chyba.
Wyjęłam swojego palmtopa, żeby zabić jakoś czas, a tu nagle odezwał się mój dawno już nie używany komunikator AOL. Wiadomość od nieznajomego, świetnie, do końca życia będe gadać z nieznajomymi mi ludźmi bo ci których znam zamknęli mnie w aucie z innym którego nie chcę znać. Dobra, trochę to zagmatwałam...
< mensch01 > hejka, poklikamy ?
< tatum_off > no możemy , a kto ty ?
< mensch01 > a taki jeden Bill , a Ty ?
< tatum_off > Bill ?!
< mensch01 > no tak na imię mam, a co XD
< tatum_off > a no nic, tylko to imię mi się źle kojarzy...
< mensch01 > a to czemu ?
I tu nie wiem dlaczego,m zaczęłam się zwierzać obcemu chłopakowi. Powiedziałam mu kim jestem i że siedzę w aucie z innym Billem. Chyba mnie porąbało, wiem. Tak, jutro pewnie mój numer AOL będzie we wszystkich gazetach. Założe się. Ale w sumie ten cały Bill jest nawet fajny. W każdym razie, fajnie się nam gadało. I to długo. Znaczy, e długo gadaliśmy ze sobą. Dopóki nie rozładowała się bateria w moim palmtopie. Dopiero wtedy wróciłam do rzeczywistości i przypomniałam sobie , że Bill (Kaulitz oczywiście, Boże za dużo tych Billi) nadal tu jest. Obok mnie. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła północ. Świetnie, no po prostu genialnie. Czy ja mam tu spędzić noc ?! Poza tym zimno mi. Nie wzięłam nic ciepłego do ubrania, bo nie spodziewałam się, że będe tkwić w tej, eee dziwnej sytuacji. I wszystkie moje ciepłe rzeczy zostały w hotelu. Cała się trzęse. Jak nie będe chora to będzie cud. Brrrr.... Nagle usłyszałam głos Billa.
- Zimno Ci ? - spytał się jakby nigdy nic, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi , czy cos w tym stylu.
- Nie - skłamałam, ale moje ramiona były pokryte gęsią skórką a cała się trzęslam.
- Masz - powiedział Bill i rzucił w moją stronę swoją skórzaną kurtką. A ten czego ? I co on sobie wyobraża ! Odezwałam się do niego. Cholera, no...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bill_and_me




Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leipizg

PostWysłany: Sob 15:25, 19 Sty 2008 Powrót do góry

Świetne!!!Czekam na następną część;-)oby szybko się ukazałaWink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)