jessica17
Dołączył: 12 Paź 2007
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 11:21, 12 Paź 2007 |
|
,,Nie zostawiaj mnie"
Dzień zbliżał się ku końcowi. Noc pomału zaczęła władać niebem, niepostrzeżenie wkradając się na jego sklepienie i zabarwiając je na ciemny granat. Księżyc oświetlał mała wioskę. Nie było słychać nic. Tylko przenikliwa cisza. Jezioro było wyjątkowo spokojne tej nocy. Delikatny wicherek pieścił jego tafle z uwielbieniem. Obok znajdował się wysoki dąb, a pod nim drobna postać. Miała brązowe włosy i delikatną białą skórę, która stanowiła kontrast z bordowym mundurkiem. Zasmucona Monika. Ten ostatni rok w szkole zbliżał się ku końcowi. Nikt nie uwierzyłby, że zostało jedynie kilka marnych godzin do rozstania z jej ukochaną wioską Loitsche i znajdującą się kilka kilometrów dalej szkołą, która była dla niej drugim domem. Siedziała nad jeziorem i bawiła się zielonymi liśćmi układając bukiet jej marzeń. Jedna z pamiątek na dorosłe życie. Powoli przejechała palcem po zielonej błyszczącej powierzchni. Uśmiechnęła się smutno. Trudno było rozstawać się z tym wszystkim, co kochała i uwielbiała przez wszystkie lata, które tu spędziła. Rozłożystymi dębami, rosnącymi tuż przy brzegu samotnie wijącego się jeziorka jak i pięknymi widokami, które mogła podziwiać każdego dnia. Monika uwielbiała to wszystko. Nie była w stanie spędzić tej ostatniej nocy w domu. Chciała pozostać z wszystkimi swoimi wspomnieniami sam - na – sam i wyryć je głęboko w pamięci. Wszystkie lata, które spędziła w Loitsche, były dla niej czymś ważnym i nieskazitelnie dobrym. Lubiła patrzeć na jasne promienie słoneczne przebijające się przez gałęzie i spadające na miękko porośniętą trawą ziemię. Kochała ten widok. Wszystko było jej tak bliskie, że zbliżające rozstanie łamało jej serce. Jedyną nadzieją, było to, że, gdy będzie odwiedzać rodzinne miasteczko, będzie mogła chociaż z daleka podziwiać wszystkie dobrze znane krajobrazy przesączone dawnymi słodkimi wspomnieniami. Przypomniała sobie również pierwszy rok nauki w szkole, gdy po raz pierwszy wraz ze swoimi przyjaciółmi: Olą i Billem złamała nie jeden regulamin i wpadała w nie jedne tarapaty. Nieraz mieli z tego powodu poważne kłopoty i często zostawali za karę w szkole po lekcjach. Na wspomnienie tych momentów niekontrolowany uśmiech wkradł się na jej usta. Tu także po raz pierwszy zetknęła się ze śmiercią swojej przyjaciółki Oli. Kiedy to wracając na nogach po ciemku z urodzin Billa niezauważyły jadącego za szybko samochodu. Monika cudem uniknęła śmierci, jednak Oli taki cud nie był dany od Boga. Kiedy Monika przebywała w szpitalu widziała i słyszała wszystko, co działo się wokół niej, ale nie mogła nic powiedzieć. Pamiętała każdą wizytę Billa którą jej złożył. Wszystkie jego słowa odbijały się echem w jej głowie. Po wyzdrowieniu Monika bardzo przeżywała śmierć Oli. Po tym wydarzeniu już nic nie było takie jak kiedyś. Bill stał się zupełnie innym człowiekiem. Odwołał wszystkie koncerty, wywiady i przestał w ogóle kontaktować ze światem. Żył swoimi myślami, w których nieustannie się obwiniał za to, że gdyby odprowadził Monikę i Olę bezpiecznie do domu, to żaden wypadek nie miałby miejsca. Rzadko, kiedy pojawiał się na lekcjach w szkole. Monika miała nadzieję, że podczas wakacji i odpoczynku jego zachowanie ulegnie zmianie. Zapewne wcale by się tak nie zdarzyło gdyby nie cudowna pomoc Toma, który próbował zmienić jego nastawienie do świata. Monika za zdziwieniem zauważyła, że przestał się obwiniać za śmierć przyjaciółki i była za to Tomowi dozgonnie wdzięczna. Dzięki temu ich relacje znacznie się poprawiły. Razem podnosili się na duchu i mogli poświęcić się w pełni nauce. Bill miał sporo do nadrobienia. Ku niezmiernej ich radości, egzaminy poszły gładko. Monika powoli dołączyła kolejny listek do bukieciku wspomnień. Miała ich już kilkanaście a każdy z nich symbolizował rok spędzony w ukochanym Loitsche. Rok strat, rok radości. Westchnęła głęboko i wyjęła z kieszeni małą szkarłatna wstążeczkę. Związała nią liście. Tyle cudownych lat dobiegło końca. Westchnęła cichutko. Przyszłość wyglądała tak marnie bez jej ukochanych miejsc. Jej prawdziwe życie zaczęło się dopiero tutaj. Pierwsza przyjaźń… Uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła oczy. Oplotła wzorkiem błyszczące odbicie księżyca na jeziorze. Żadne morze nie mogło równać się z jej jeziorkiem marzeń. Nazywała je tak od czasu, gdy pierwszy raz stanęła przed nim i poprosiła o szczęście i przyjaciół.
-Prawda, że dziś piękna noc? – usłyszała głęboki męski głos.
Monika uśmiechnęła się rozpoznając jego właściciela.
-Wyjątkowa Bill….Wyjątkowa…
Wysoki czarnowłosy chłopak powoli usiadł tuż obok niej.
-Długo tu siedzisz? – zapytał
Monika ostrożnie przechyliła głowę nadal patrząc na tafle jeziora
-Dwie godziny, może więcej. Straciłam rachubę…
Ciche westchnienie wyrwało się ust Billa
-Chcesz wyjeżdżać? -zapytał półgłosem
-A jak myślisz?
Wzruszył ramionami.
-To może być koniec
W jej oczach zobaczył pytanie i strach
-Koniec? – spytała Monika
-Możemy się już nie spotkać
Poczuła bryłę lodu na sercu. Nawet o tym nie pomyślała.
Wzrok Billa utkwiony był w jakimś odległym punkcie gdzieś za linią horyzontu. Milczeli zagłębieni w swoich myślach, nie zwracając uwagi na wszystko, co się dzieje wokół nich. Dotychczas razem dzielili wszystkie smutki i radości. Od kiedy zabrakło Oli wszystko było inne. Musieli pogodzić się z tą straszliwą stratą. Teraz była ich już tylko dwójka. Nie byli tak beztroscy jak kiedyś. Umilkły żarty. Rewolucja, która zaszła w głowie i sercu Billa sprawiła, że gdyby nie wiedziała, że to on, w ogóle by go nie poznała. Unikał niemalże wszystkiego, co było związane z przyjaciółką, zresztą Monika także. Jednak jej udało pogodzić się szybciej ze stratą przyjaciółki, a na cierpienie Billa nic nie mogła poradzić. Patrzyła w milczeniu na jego twarz, którą zdobiła mieszanina złości, smutku, rozpaczy i żalu do samego siebie o to, co się stało. Patrzyła z bólem serca jak każdego dnia, żałosna, samotna postać Billa schodziła po szkolnych schodach. Ona sama przeżywała to wszystko równie bardzo, tylko, że nie okazywała tego tak, jak Bill. Westchnęła i popatrzyła w stronę odległych świateł dochodzących z pobliskiego cmentarza. Od czasu śmierci Oli znienawidziła to miejsce. Czas przepływał im przez palce, od kiedy ciało ich najlepszej przyjaciółki, zostało pogrzebane w ziemi. Nauka stała się dla nich ucieczką od myśli. Bill ciężko pracował każdego dnia. Monika widziała jak męczył się z wyjątkowo trudnym zadaniem z matmy czy fizyki, albo gdy zaciskając palce na piórze pisał długie wypracowanie z j. niemieckiego. Do tego dochodziły jeszcze koncerty, wywiady, sesje zdjęciowe i spotkania z fankami. Nigdy nie poprosił jej o pomoc. Każde, choćby najcięższe zadanie robił sam. Wcale jednak nie cieszył się ze zdobytych ocen. Były jakby… częścią jego bólu. Monika do dziś pamiętała, jak zgniótł ze wściekłością klasówkę z matematyki, z której dostał 5+. Za niedługo kończyli szkołę i czekała ich jeszcze studniówka.
-Znalazłeś już dziewczynę, z którą wystąpisz na jutrzejszym pożegnaniu? – spytała Monika
Bill potrząsnął swoja czarną czupryną w przeczeniu
-Właśnie, dlatego tu jestem. Myślisz, ze mogłabyś pójść ze mną?
Monika uśmiechnęła się
-Jasne, Bill. Nigdy nie odmówiłabym najlepszemu przyjacielowi.
Zobaczyła jak kąciki jego ust pomału unoszą się ku górze.
-Myślisz, ze damy radę? – spytała
Bill spojrzał na nią z pytaniem w oczach
-No… w dorosłym świecie. Bez tego wszystkiego, co kochaliśmy przez ten czas pobytu tutaj.
Niezręczna cisza zawisła w powietrzu. Bill znów wbił wzrok w jakiś oddalony o miliony kilometrów przedmiot, którego ona nie mogła dojrzeć.
-Bill?
-A ja? – padło ciche pytanie
Monika podniosła się na łokciach i ostrożnie przekręciła jego twarz, tak, ze zmuszony był zajrzeć w jej oczy
-Ty? - spytała
-Czy mogłabyś mnie pokochać?
Radosny śmiech wyrwał się z jej ust
-Przecież już Cię kocham – powiedziała łagodnie gładząc jego policzek
Bill westchnął z rezygnacją i spuścił głowę kręcąc nią zawzięcie, jakby czemuś uparcie zaprzeczał.
-Nie tak, Monika. Nie chce już od Ciebie miłości przyjacielskiej… To już mi nie wystarcza. Od kiedy zginęła Ola, zrozumiałem, ze mam tylko Ciebie i Toma. I byłaś tak blisko mnie, że…pokochałem Cię jak kobietę…
Monika patrzyła na niego ze zdziwieniem. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Fala sprzecznych uczuć wlała się do jej serca. Takie nagłe wyznanie, sprawiło, ze jej racjonalne myślenie zupełnie wysiadło i chyba po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, co ma powiedzieć.
-To tak jak zakazany owoc… Im dłużej patrzy się na niego, tym bardziej się go pragnie. I każdego dnia, gdy Cię obserwowałem, stawałaś mi się coraz bliższa… - wyznał Bill
Monika nie wiedziała, co ma zrobić. Czy zatkać uszy czy słuchać. Nawet nie umiała mu przerwać czy powiedzieć cokolwiek.
-Prze…-wyjąkała
Bill jej przerwał. Popatrzył na nią z pytaniem, wyraźnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi
-Nie chcę tego słuchać… Dlaczego mówisz mi to dzisiaj i tak nagle? - spytała
Bill zamknął dotychczas otwarte usta.
-Już nie mówię- stwierdził tak sucho jak poprzednio – Tylko miałem…Jakąś głupią i niezrozumiałą nadzieję. Nie wiem jak mogłem wpaść na to, że czujesz coś podobnego jak ja.
Zamilkli, ale żadne nadal nie wstało. Siedzieli na swoich miejscach uparcie, jakby każde oczekiwało, ze to drugie odejdzie. W głowie Moniki odbijały się słowa: „ … pokochałem Cię jak kobietę…”. Zamknęła oczy i wyszeptała
-Jesteś okrutny…
Bill zaśmiał się gorzko
-Ja? Ja jestem okrutny? Przepraszam, jeśli uraziłem Cię tym, co powiedziałem. Jasne, przecież taki sobie Bill Kaulitz nie ma prawa kochać, wielkiej Moniki Biel… Nie musimy być już więcej przyjaciółmi skoro tak Cię razi moja obecność…
-Rzeczywiście, nie chce by tak było…
-Jasne, dzięki, ze dałaś mi znać…
-Ja też chcę czegoś więcej - szepnęła
-Szkoda, ze nie powie… Co? – zapytał zaskoczony
-Kocham Cię…
-Ale…
-Kocham Cię!
Monika nawet nie czekając na dalszy przebieg wypadków, wychyliła się i pocałowała go miękko. Bill siedział chwilę sztywno, w szoku, jednak po chwili zaczął oddawać pocałunek z równą namiętnością. Monika powoli zawinęła ręce wokół jego szyi. Nie wiedziała czy postąpiła dobrze, ale to była ostania szansa na powiedzenie mu tego. Mogła nigdy więcej nie mieć takiej okazji. Mogli nigdy się już nie zobaczyć, a ona nie chciała zabrać tej tajemnicy do grobu. Musiał wiedzieć, choćby nie był w stanie sam tego poczuć. Z jej ust wyrwał się cichy jęk, kiedy poczuła jak jego język przesuwa się wzdłuż jej dolnej wargi. Powoli otworzyła je a jego spragniony dotyku język wkradł się do jej ust pieszcząc podniebienie. Poczuła jak jego silne ręce obejmują jej szczupłą talię, przyciągając ją do siebie mocno, tak, ze mogła poczuć najmniejszy fragment jego ciała. Po chwili obojgu zaczęło brakować oddechu. Powoli przerwali pocałunek, a bezwładna głowa Moniki upadła na jego ramię. Ścisnął ją jeszcze mocniej zatapiając twarz w jej brązowych włosach. Czuł przyspieszony rytm jej serca i płytki oddech. Bill ostrożnie oblizał wargi chcąc jeszcze raz poczuć jej smak. Wdychał tak słodki charakterystyczny dla niej zapach. Pachniała ciepłym wiatrem i delikatnymi perfumami. Westchnął
-Czy chciałbyś…?-zapytała Monika niepewnie
Ostrożny uśmiech zaigrał na ustach Billa
-A ty? - spytał
Poczuł jak delikatnie kiwa głową. Ostrożnie przejechał dłonią po jej plecach i pochylił głowę ostrożnie szeptają do jej ucha
-Chcę tego najbardziej na świecie
Uśmiech zakwitł na jej ustach. Do poranka zostało zaledwie kilka godzin. Niedługo na niebie zaświtają różowe pasma a razem z ucieczką granatu spod sklepienia nad ich głowami, zniknie i skończy się bezpowrotnie pewien etap w ich życiu, a zacznie nowy. Bardziej niebezpieczny, pełen strachu o jutro. Ale teraz liczyła się tylko ta jedna chwila. Ten dzień, ta godzina, ta minuta. Liczyli się tylko oni i ciepło bijące od każdego z nich. To wszystko wydawało się kompletnym szaleństwem, ale czym byłoby życie bez odrobiny adrenaliny? Nie wiedzieli czy zobaczą się jutro, czy może rozstaną się na zawsze. Ważne, że teraz tu pod dębem, na którym niedawno każde z nich wygrawerowało swoje imiona, zdecydowali się na ten krok. Monika ostrożnie podniosła głowę. Ujrzała, że Bill opiera głowę o pień drzewa z zamkniętymi oczami. Westchnęła i ostrożnie wyciągnęła rękę. Palcem wskazującym zaznaczyła kontur jego blizny. Wychyliła się trochę i powili poprawiła ślad ustami. Czuła na szyi jego ciepły oddech i jego usta błądzące po jej brodzie. Delikatnie odsunęła twarz w dół i dotknęła wargami jego ust. Całowali się w pełnym namiętności i rozpaczy geście. Bill ostrożnie wysunął ręce i dotknął opuszkami palców zapięcie jej mundurka. Odpiął guziki i zsunął z jej ramion bordowy materiał. Oderwał się od jej ust i zaczął muskać jej szyję. Monika powoli odchyliła głowę jęcząc cichutko, kiedy jego mokry język wślizgnął się w zagłębienie w jej szyi. Zachęcony tymi dźwiękami Bill zaczął odkrywać dalsze partie jej ciała. Ona tymczasem wplotła palce w jego czarne kosmyki przysuwając go jeszcze bliżej siebie, tak, że teraz czuł najmniejszy kawałeczek jej ciała. Uśmiechnął się ostrożnie i oddalił się od jej ciała. Pociemniałymi z pożądania oczami zajrzał w jej tęczówki spodziewając się choćby kropelki strachu w tym morzu miłości. Jednak jej nie dojrzał. Uśmiechnął się ostrożnie i zaczął przebiegać placem po jej policzku. Monika patrzyła na niego z upartością oczekując choćby najmniejszego znaku, który mógłby zdradzić jego zamiary. Jednak nie dojrzała niczego. Tylko pragnienie. Westchnęła i odpięła jego skórzaną kurtkę. Zsunęła ją z jego ramion. Bill uśmiechnął się i przeciągnął jej swetr przez głowę. Na nieskalanie czystej białej bluzce odznaczały się kontury koronkowego stanika. Uśmiechnął się i przejechał dłońmi po jej piersiach. Monika jęknęła głęboko oczekując śmielszych pieszczot, jednak on jakby nie zauważył jej niemego błagania o rozkosz. Niecierpliwe odpinał małe, zgrabne guziczki. Odsłonił jej ramiona. Ostrożnie przebiegł po nimi dłońmi. Monika zadrżała z zimna i podniecenia. Powoli pochylił się i złożył na jej ramieniu, mokry pocałunek. Westchnęła. Jej dłonie wędrowały w dół w poszukiwaniu brzegu jego koszulki. Niecierpliwie pociągnęła kawałek materiału poprzez jego głowę. Uśmiechnęła się, kiedy kilka czarnych kosmyków jego włosów spłynęło na jego czoło zasłaniając mu widok. Potem delikatnie odgarnęła mu włosy z czoła. Mimowolnie podniósł głowę. W jego oczach płonął istny ogień pożądania. Uśmiechnęła się i pocałowała go lekko. Zatonęli w tym pocałunku. Bill ostrożnie opadł do tyłu kładąc się na ciepłej ziemi. Monika poszła w jego ślady ostrożnie układając się na nim. Niecierpliwie odpiął ostatnie guziki jej białej bluzki, całkiem ją z niej zdejmując. Uśmiechnęła się i ostrożnie podniosła, siadając okrakiem na jego nogach. Bill objął ramionami jej szczupłą talię. Jego ciepły uścisk wędrował coraz bardziej w górę. Po chwili dotarł do osłoniętych, zaledwie małym skrawkiem materiału piersi. Monika jęknęła, kiedy zaczął pieścić odznaczające się, twarde sutki. Jego ręce powędrowały przez jej plecy do sprzączki biustonosza. Ostrożnie ją odpiął i zsunął z jej ciała. Wciągnął powietrze, kiedy jego oczom ukazały się dwie miękkie, nabrzmiałe wypukłości z szczytem koloru ciemnych jarzyn. Kiedy zobaczyła jego wzrok wbity w jej piersi, krew napłynęła do jej głowy a policzki zaróżowiły się nieznacznie. Bała się, że okazała się nie wystarczająco ładna dla niego. Czekała w napięciu nie śmiejąc nawet się ruszyć. Po chwili Bill podniósł twarz i wyszukał jej spojrzenie. Dał jej drobny uspokajający uśmiech, a kiedy powoli przysunął ją do siebie w ciepłym uścisku, odetchnęła z ulgą. Całowali się namiętnie nie myśląc o niczym innym poza sobą. Poczuła jak jego sprytne palce wsuwają się pod jej bordową spódnicę. Nieświadomie wbiła paznokcie w jego ramiona, kiedy poczuła, jak jego dłonie ostrożnie gładzą jej pośladki. Uśmiechnął się widząc tę torturę w jej oczach. Niemal błagała go o to, aby wreszcie połączył się z nią w namiętnym uścisku. Monika gładziła jego kark, co jakiś czas zmysłowo drapiąc paznokciami. Jęknął, kiedy wzięła do ust płatek jego ucha. Bez namysłu ściągnął z niej spódnicę. Niecierpliwość pochłaniała go niczym żywy ogień. Ona natomiast pochyliła się nad nim i ostrożnie zaczęła pokrywać jego klatkę piersiową czułymi pocałunkami. Jęknął głośno, przyciskając ją mocniej do siebie. Ostrożnie wzięła do ust, jedną z jego brodawek. Zagryzała ją i ssała, wyraźnie domagając się, jęków rozkoszy. Bill spełnił jej pragnienie. Z jego ust raz po raz wyrywały się dźwięki, które oznaczały, ze jej pieszczota sprawiała mu przyjemność. Zręczne paluszki Moniki powędrowały do zapięcia jego spodni i szybko odpięły guzik i rozsunęły zamek błyskawiczny. Uśmiechnęła się i ostrożnie nacisnęła swoje wargi do jego. Całowali się namiętnie, podczas, gdy Monika zsunęła z jego nóg zarazem spodnie i bokserki. Uśmiechnął się do jej ust i ostrożnie powiódł dłońmi po jej plecach. Jego dłonie wsunęły się za gumkę jej majtek. Ostrożnie wodził dłońmi po jej pośladkach. Zaśmiał się, widząc jak jej oczy rozszerzają się z każdym ruchem. Ścisnął jej pośladki, wyciągając z jej ust jęk. Wygięła się łukowato, naciskając swoją kobiecość do jego wzniesienia. Traktując to jak zaproszenie, zdjął jej majtki, sprawiając, że leżała na nim zupełnie naga. Słyszał jej głośne oddychanie. Przewrócili się dla wygody. Bill podniósł głowę i zajrzał głęboko w jej oczy
-Czy… jesteś pewna?- zapytał
-Jak najbardziej- powiedziała cicho delikatnie go całując
Uśmiechnął się i ułożył miedzy jej nogami. Z ostatnim spojrzeniem na jej twarz zamknął powieki i ostrożnie w nią wszedł. Zatrzymał się na chwilę i biorąc głęboki oddech, przerwał jej barierę. Do jego uszu dotarł głośny krzyk bólu. Niemal natychmiast otworzył oczy i spojrzał na nią. Monika zaciskała mocno powieki, z których ciekły łzy. Ostrożnie starł je ręką i posadził delikatny pocałunek na jej oczach.
-Proszę, tylko rusz się – błagała go Monika
Bez słowa spełnił jej polecenie. Na jej twarzy widział grymas bólu, jednak nie przestawał. Po niedługiej chwili coraz bardziej się odprężała, a na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Bill poczuł ulgę, kiedy podniosła biodra ku górze, dając mu znak, aby przyspieszył. Czuł jak pragnienie zjada go od środka. Ruszał się coraz szybciej i szybciej. Monika zgrała się z jego rytmem i już po chwili ogarnęło ich szaleństwo. Tempo stawało się z każdym ruchem coraz szybsze. Ich oddechy były płytkie i nierówne. Nagle Monika poczuła, ogromne ciepło, które rozlało się po jej ciele. Krzyknęła w ekstazie. Bill uśmiechnął się ostrożnie. Wystarczyło kilka więcej ruchów, a i on dotarł do szczytu przyjemności. Jęknął gardłowo nie mogąc dłużej się kontrolować. Monika poczuła, jak wypełnia ją ciepły płyn. Uśmiechnęła się ostrożnie i przyciągnęła go do siebie. Jego głowa opadła na jej piersi.
-Kocham Cię- wyszeptał Bill
-Kocham Cię- odbiła i ostrożnie złożyła pocałunek na jego czole.
Ich oddychanie wracało do normalnego tempa. Ostrożnie objął jej talię i powiedział
-To było...Tak cudowne
Uśmiechnęła się kiwając głową.
-Chciałabym przeżyć więcej takich nocy- odrzekła czując ból w sercu na myśl o tym, że już niedługo ten czar pryśnie.
Ściskał ją mocno, jakby dając jej znak, że on zawsze będzie tam dla niej.
-Proszę, nie zostawiaj mnie- wychrypiała, bojąc się, że łzy zaczną płynąć po jej policzkach.
Bill odniósł głowę i spojrzał w jej oczy.
-Jeśli tylko, tego chcesz
Jęknęła przyciskając swoje usta do jego
-Chce tego bardziej, niż myślisz. Jesteś mi potrzebny, jak powietrze…
Uśmiechnął się ostrożnie
-Wyjdź za mnie…
Dwie łzy wypłynęły z jej oczu, kiedy usłyszała, co mówi. Po raz kolejny przycisnęła swoje wargi do jego
-Tak, tak…-szeptała- Tylko, już nigdy mnie nie zostawiaj
-Nigdy- obiecał
Kolorowe barwy poczęły rozjaśniać granatowe niebo. Świt nadchodził, kończąc noc pełną magii. Dwoje kochanków leżało na trawie ściskając się mocno. „Nie zostawiaj mnie”…
The End
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|