SarahC
Dołączył: 09 Wrz 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 0:56, 09 Wrz 2007 |
|
Prolog
Alice Bonne wymarzyła sobie Paryż. Było cudowne wiosenne popołudnie, a ona włóczyła się po nabrzeżu Dzielnicy Łacińskiej, napawała się zapachami kwiatów, mając nad głową bezchmurne, niebieskie niebo. Czuła w rękach ciężar toreb z rzeczami, które sobie kupiła.
Przez ten krótki czas, tygodniowy urlop używała w Paryżu, ile dusza zapragnie. Mogła posiedzieć bezczynnie godzinę czy dwie w kawiarni na chodniku, sączyć cudowne wino i obserwować świat, którego centrum właśnie tutaj się znajdowało.
Szykowne, długonogie kobiety i wodzący za nimi wzrokiem ciemnoocy mężczyźni. Starsza pani na czerwonym rowerze ze sterczącymi pionowo bagietkami, a także schludne, maszerujące w równych rzędach dzieci w przedszkolnych mundurkach.
Wszystko to należało teraz do niej, podobnie jak ten szalony, nieustanny zgiełk uliczny, jak ten narożny stragan, z którego aż wylewały się kwiaty. Nie potrzeba było wjeżdżać na szczyt wieży Eiflla, by mieć Paryż u swych stóp.
Siedząc tak, pijąc wino i jedząc doskonały ser, wsłuchiwała się w odgłosy miasta. Wokół rozbrzmiewała muzyka, gruchały gołębie, z szumem skrzydeł zrywające się do lotu, a wszystkiemu towarzyszył nieprzerwany ryk klaksonów, stukanie wysokich,, cienkich obcasów o chodnik, śmiech zakochanych.
Była rozanielona i szczęśliwa. Spojrzała w niebo. Ze wschodu nadciągały ciemne, gęste chmury. Zniknęło olśniewające słońce i zapadł nienaturalny półmrok. Kiedy daleki pomruk przeszedł w głośne grzmienie, poderwała się na nogi, mimo że ludzie nadal siedzieli, gawędzili, przechadzali się, jak gdyby nie usłyszeli ani nie zobaczyli niczego niezwykłego.
Chwyciła torby i zaczęła uciekać, szukając bezpiecznego miejsca, jakiegoś schronienia. I wtedy grom z nieba. skrzący się na niebiesko, wbił się w ziemie u jej stóp.
Natychmiast się obudziła. Dyszała ciężko, krew dudniła jej w uszach.
Była u siebie, w domu. Poczuła ulgę na widok znajomych ścian. A kiedy usiadła i zobaczyła ubrania i świecidełka, które nawiozła z Paryża, poczuła się jeszcze lepiej.
To był cudowny tydzień. Najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogła sobie ofiarować. To prawda, że za bardzo poszalała, uszczuplając poważnie swoje oszczędności, ale chyba warto było uczcić w ten sposób ćwierćwiecze swojego życia.
Odrobi to, co wydała. Teraz, kiedy już zasmakowała w podróżach, zamierzała regularnie doświadczać tej przyjemności. W przyszłym roku pojedzie do Rzymu i Florencji. A może do Nowego Jorku. Tak czy owak, będzie to jakieś cudowne miejsce.
Przeciągnęła się, uniosła ramiona, pokręciła głową, koncentrując się na przyjemności, jaką ten ruch sprawia jej ciału.
Dopiero gdy wygrzebała się z łóżka, zorientowała się, że ten łoskot to nie grzmoty.
Przypomniała sobie, że jest tam teraz plac budowy. Czyżby ten harmider miał jej dotąd towarzyszyć każdego ranka? Odnalazła szlafrok i podeszła do okna, żeby obejrzeć zmiany, jakie zaszły podczas jej nieobecności.
Ujrzała góry tłucznia, jakieś wykopy, wielką betonową platformę wyrastającą z dziury w ziemi. Z narożnych slupów wystawały grube, metalowe pręty, zaś obracająca się nieustannie ogromna, brzydka maszyna niemiłosiernie hałasowała.
Ledwie uchyliła okno, kiedy dostrzegła przyglądającego się jej mężczyznę.
Zauważyła, że jest wysoki. Zawsze miała szczególną słabość do wysokich mężczyzn. Był bez czapki, a wiatr rozwiewał jego włosy. Wyglądał na bardzo pewnego siebie, gdy tak przyglądał się jej nie spuszczając wzroku.
Alice pomyślała, że może to być bardzo interesująca rozrywka. Przystojny, z zuchwałym spojrzeniem. Jeżeli potrafi prowadzić przyzwoitą konwersację, chętnie poświęci mu trochę czasu. Pod warunkiem, że nie jest żonaty.
Co tam, żonaty czy nie- nikomu nie stanie się krzywda, jeśli trochę poflirtują. Nie zamierzała posuwać się z mężczyzną, który, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, żyje od jeden dniówki do drugiej.
Uśmiechnęła się do niego. Po czym, dotknąwszy palcem warg, przesłała mu pocałunek. Gdy dostrzegła jego pełen podziwu uśmiech, zniknęła z pola widzenia.
Lubiła utrzymywać mężczyzn w stanie niepewności.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SarahC dnia Nie 13:13, 09 Wrz 2007, w całości zmieniany 3 razy
|
|