Autor |
Wiadomość |
.Holy Terror.
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from Hell.
|
Wysłany:
Wto 19:32, 12 Cze 2007 |
|
Typowe, blogowe opowiadanie? Możliwe, ponieważ było ono tam zamieszczone. Teraz, postanowiłam, że wstawię je tutaj. To jest moje pierwsze i mam nadzieję, że nie ostatnie dzieło. Serdecznie zapraszam do czytania i wyrażania swoich opinii.
~~*~~
Prolog
Ulicami Berlina podążała średniego wzrostu szatynka o ciemnych oczach, ubrana w krótką spódniczkę, ukazującą jej zgrabne nogi oraz bluzkę z dekoltem w serek, która delikatnie opinała kształtne piersi dziewczyny. Szła dość szybkim tempem, omijając kolejne kamieniczki. Skręciła w mały zaułek i ruszyła w stronę niewielkiego, marmurowego domku. Otworzyła furtkę, a następnie podeszła do dębowych drzwi, wyciągnęła srebrny kluczyk by za chwilę przekręcić go w zamku.
- Mamo wróciłam! – krzyknęła na cały dom.
- Witaj Alison – odpowiedział jej dobrze znany głos matki.
- Co dziś na obiad? – zapytała szatynka, wchodząc do skromnie urządzonej kuchni i siadając na krześle przy stole.
- Chyba chciałaś powiedzieć kolację, bo jest już osiemnasta godzina – uśmiechnęła się kobieta.
- No to, co jest na kolację? – odwazejmniła uśmiech.
- Naleśniki z dżemem.
- Super, to ja idę na górę, a jak wszystko będzie już gotowe zawołasz mnie, dobrze mamuś?
- Oczywiście.
Dziewczyna pocałowała swoją rodzicielkę w policzek i wybiegła z pomieszczenia.
Cały dom urządzony był w dość starym stylu, drewniane, antyczne meble, dywany w figlarne wzorki oraz ogromny narożnik z fotelami, znajdujący się w salonie. Jednym z nowocześniejszych miejsc domu był pokój jednej z nastolatek. Ściany pokrywała żółta farba o odcieniu słońca, a na podłodze widniały jasne panele, które przykrywał łososiowy dywan. W centrum pomieszczenia stała rozkładana sofa w kolorze jasnego pomarańczu, tuż obok niej biurko z komputerem, a w prawym rogu ogromna wieża stereo. Okna okalały długie firany z zasłonami.
Alison otworzyła drzwi od „swojej świątyni” i weszła rzucając się na łóżko. Złapała w rękę pilota, po czym włączyła muzykę. Z głośników można było usłyszeć pierwsze słowa piosenki Ciary – Like A Boy. Dziewczyna wstała i zaczęła tańczyć, ponieważ należała do grupy chirliderek potrafiła to bardzo dobrze. Delikatnie poruszała biodrami i ostrożnie stawiała kroki. Podczas tańca zapominała o całym otaczającym ją świecie, to jej ucieczka od problemów, szarej rzeczywistości, która czasami ją przytłaczała, pomimo iż miała bardzo silny charakter. Nastolatka nie lubiła pokazywać ludziom swoich słabości, zawsze twardo stąpała po ziemi, gdy kogoś nie darzyła sympatią mówiła to wprost, bez owijania w bawełnę.
Z chwilowego transu, w jakim była wyrwał ją głos matki:
- Alison, Anabell kolacja!
- Dobrze, już idę! – odpowiedziała.
Po zjedzeniu posiłku dziewczyna wróciła do swojego pokoju. Była już godzina dwudziesta, więc postanowiła wziąć prysznic. Weszła do łazienki, ściągnęła ubranie i puściła wodę, która po chwili zaczęła pieścić jej ciało. Małe kropelki spływały po jej zgrabnej sylwetce, zmywając waniliowy żel do mycia. Dlaczego rodzice tak mnie krzywdzą? Czemu nie mogę znaleźć się gdzieś, gdzie nie będzie tego wszystkiego i mojej przeklętej siostry? Do cholery z nią! Kto by się przejmował takim „czymś”, a oni kochają ją bardziej niż mnie, choć to ja im we wszystkim pomagam.
- Chcę do jednego miejsca na Ziemi, gdzie problemy przestają mieć znaczenie… - wyszeptała cicho Alison i zakręcając kurek owinęła się ręcznikiem. Spojrzała w lustro, miała oczy pełne łez, które tylko prosiły o to, aby je uwolnić. Niestety, ona na to nie pozwoliła, nie chciała płakać, to nie w jej stylu.
W pokoju nastolatka ubrała się w zwiewną koszulę nocną, uczesała włosy i rozłożyła łóżko. Przed snem postanowiła jeszcze wejść na ICQ. Chciała z kimś porozmawiać, była wściekła.
Akurat dobrze się składało, bo na dostępny weszła przyjaciółka Alison – Etienette. Znały się od jakiś czterech lat, na początku nie pałały do siebie sympatią, lecz po pewnym incydencie, który miał miejsce trzy lata temu, zaprzyjaźniły się. Eti, wtedy bardzo pomogła Alis. Wyciągnęła ją z dna.
A: Hej kochana.
E: Witaj słońce
A: Co tam u ciebie?
E: Jakoś żyję, a u ciebie?
A: Kiepsko, rodzice doprowadzają mnie do szału.
E: A dokładnie, co się stało?
A: Prosiłam ich żeby puścili mnie na jutrzejszą imprezę, ale oni powiedzieli, że muszę się zająć Anabell, rozumiesz? Przecież Anabell nie jest dzieckiem, ma szesnaście lat, da sobie radę. Czy ta przeklęta kretynka zawsze musi popsuć mi plany?! Nienawidzę jej!
E: A kilka lat temu…
A: Tak wiem, co było kilka lat temu! Nie musisz mi powtarzać! Nie wierze, że kiedyś byłam taka idiotką! Teraz bym ani jednej łzy za nią nie uroniła. Wzbudza tylko litość i zabiera mi miłość rodziców, kiedyś to ja byłam ich ulubienicą.
E: Ech… słuchaj, może uciekniesz? Rano przyjadę po ciebie samochodem.
A: Hmm… nie wiem, a zresztą, co mnie nie zabije to wzmocni, o której?
E: O ósmej rano będę czekać pod Twoim domem.
A: Ok, idę spać, dzięki za rozmowę. Pa.
E: Nie ma, za co. Pa
Szatynka wyłączyła komputer i oddała się w ramiona Morfeusza. Rano przecież musi wcześnie wstać, żeby zdążyć.
~~*~~
I jak? Możecie rzucać pomidorami, jajkami i czymkolwiek chcecie. Byle nie były to noże. xD
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez .Holy Terror. dnia Śro 14:05, 08 Sie 2007, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
|
|
heidi
:-)
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 22:50, 12 Cze 2007 |
|
E. Kojarzy mi się z jakimś beznadziejnym pamiętniczkiem, albo coś. Nie wiem po co opisywałaś wszystkie czynności dziewczyny krok po kroku, moim zdaniem to zbędne. Styl masz ładny, musisz go po prostu dobrze wykorzystać w przyszłości. Dodatkowo osoba czytająca to opowiadanie niezbyt chętnie będzie czekała na kolejną część- dlaczego? A dlatego, że nie opisałaś w tej części nic ciekawego, co mogłoby nas zainteresować, zaciekawić. No i ten dialog na końcu. I treść bezsensowna i co w ogóle robią te literki po boku?
Czekam na coś lepszego. ;]
A teraz zabieram się za rzucanie nożami. ;>
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
.Holy Terror.
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from Hell.
|
Wysłany:
Pią 15:17, 15 Cze 2007 |
|
heidi - Tylko mnie nie zabij tymi nożami. xD
Dziękuję za ostrą krytykę. Przyda się na pewno. Pisząc kolejne opowiadania będę patrzyła, na to, aby nie popełniać tych samych błędów.
Hm. Opisywałam te wszystkie czynności, bo chyba lubię jak wszystko jest dokładnie opisane. Wiem, że powinnam mysleć o czytelnikach, a nie o sobie, ale to jest moje pierwsze opowiadanie. A te literki po boku symbolizują rozmowe przez komunikator. Nie wiedziałam jak inaczej to opisać. Dopiero się uczę i mam nadzieję, że dzięki waszej krytyce coś osiągnę, tzn nauczę sie lepiej pisać. ;] Pierwsze części mogą wydawać się nudne, ale mam nadzieję, że później akcja się rozkręci. ;]
Jeszcze raz dziekuję i pozdrawiam.
A teraz dodam kolejną część. Wydaje mi się, że również się nie spodoba, ale myślę, że już następne odcinki będą bardziej ciekawe, tzn. mam taką nadzieję. Miłej lektury.
~~*~~
Dla heidi - za ostrą krytykę i za to, że przeczytała ten beznadziejny odcinek. ;]
Odcinek 1
Nie wszystko musi być tak, jak chcemy.
Rano. Godzina szósta, w pokoju Alison rozległ się dźwięk budzika.
Dziewczyna powoli otworzyła oczy, spoglądając na ów przedmiot.
- Jeszcze pięć minut – wyszeptała wyłączając zegarek, a melodyjka, która do tej pory grała drażniąc uszy szatynki, ucichła.
Nastolatka przeciągnęła się leniwie ręką wędrując na szafkę nocną. Wzięła telefon i utkwiła w nim swój, nieprzytomny wzrok.
- Co?! Już siódma! Nie zdążę! – krzyknęła szybko wstając. Gwałtownie otworzyła drzwi od pomieszczenia i wybiegła z niego, kierując się w stronę łazienki. O cholera! Czy zawsze muszę, wszędzie zaspać? No ba, przecież to cała ja. Gdybym nic nie zrobiła byłoby święto pieczonego kurczaka podawanego w złocistej panierce w KFC. Co? Czy ja na serio tak pomyślałam? Ze mną naprawdę jest coś nie tak. Boże, dziewczyno bierz się za siebie, a nie zajmujesz się głupotami! Zdrowy rozsądek w końcu dał o sobie znać mobilizując, Alison, która właśnie próbowała związać sobie włosy, do działania.
Po wykonaniu porannych czynności dziewczyna zeszła na śniadanie, składające się z suchej bułki i jogurtu o smaku kiwi, który uwielbiała. Rano nigdy nie jadła dużo, była tak nauczona, zawsze jak wychodziła do szkoły musiała się śpieszyć i nie miała czasu na robienie jakiegokolwiek posiłku.
Zbliżała się godzina 7:45, kiedy nastolatka pakowała swój plecak.
- Ok, chyba wszystko zrobiłam – powiedziała sama do siebie uśmiechając się z dumą, że o dziwo udało jej się wyrobić na czas – Ubrania wzięłam, kosmetyki też, zęby i twarz również, tzn. umyłam… Hmm… czy coś jeszcze? Nie, raczej nie. A nawet, jeśli, to i tak sobie nie przypomnę, znając mój umysł. Ech.
Jej monolog przerwał klakson czarnego BMW stojącego przed domem. Wychyliła się przez okno, żeby poinformować przyjaciółkę, że jest już gotowa i zaraz schodzi. Etienette w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową, po czym ukryła się w samochodzie.
Szatynce nie było trudno wyjść z domu, ponieważ właściciele tej niewielkiej posesji o świcie wyruszyli do pracy. Pani Einsuffer prowadziła mały butik z odzieżą dla kobiet na przedmieściach Berlina, a jej mąż był agentem ubezpieczeniowym. Stanowiska, na jakich pracowali nie przynosiły ogromnych dochodów, ale na najpotrzebniejsze rzeczy i łakocie starczało. Ciemnooka już miała wsiadać do auta, kiedy przypomniało jej się, że jednak o czymś zapomniała, a raczej o kimś.
- Fuck – wysyczała przez zęby idąc z powrotem do mieszkania, pozostawiając Eti ze zdziwioną miną przy furtce.
Wbiegła do pomieszczenia i szybkim tempem skierowała się do pokoju siostry.
- Anabell!
- Słucham?
- Wychodzę. Jak coś, to nie widziałaś mnie, nie było mnie itd. – powiedziała jednym tchem, znikając tak szybko jak się pojawiła.
- Dobra, ale proszę następnym razem pukaj! – krzyknęła, lecz głośny huk trzasku drzwi ją zagłuszył.
Długowłosa szatynka o oczach błękitnych jak niebo i nieskazitelną, jasną cerą właśnie siedziała przy otwartym oknie. Patrzyła jak czarny samochód, do którego dosłownie przed chwilą wsiadła jej starsza siostra, odjeżdża, robiąc się coraz mniejszy, mniejszy, a przy końcu niewidoczny. Kochała wdychać zapach świeżego, letniego powietrza pachnącego kwiatami oraz dopiero skoszoną trawą. Uwielbiała podziwiać krajobrazy, a ten, który aktualnie widziała był przepiękny. W oddali widniał park. Wysokie drzewa łączyły się razem z niebem w jedno, tworząc niepowtarzalny horyzont, a w jeziorze znajdującym się w centrum małego lasku odbijało się słońce. Ptaki śpiewały tworząc najcudowniejszą muzykę, jaką tylko słyszał świat, dzieci biegały śmiejąc się, pary spacerowały przytulone do siebie, a staruszkowie siedzieli na ławkach i rozmawiali. Świat jest taki wspaniały, a życie zbyt krótkie, żeby je marnować. Kiedyś ktoś powiedział, aby łapać szczęście w rękę jak cytrynę i wyciskać jak najwięcej soku. Miał rację, nasz czas tutaj z sekundy na sekundę jest coraz krótszy. Nie będziemy trwać wiecznie. Anabell już raz się o tym przekonała.
***
Droga z Berlina do Hamburga minęła bardzo szybko. Zresztą dziewczyny nieźle się bawiły podczas podróży. Głośno wykrzykiwały słowa radiowych piosenek, wygłupiały, po prostu wariowały, jak to młodzież. Po dwugodzinnej wycieczce samochodowej, dojechały na miejsce. Ich oczom ukazał się dość duży dom, otoczony ogromnym ogrodem z basenem. Właścicielem tej posiadłości był John, brat Etienette.
Nastolatki podeszły do drzwi i nacisnęły na przycisk koło nich, który spowodował, że w całym pomieszczeniu rozległ się dzwonek.
- Cześć brat! – uśmiechnięta Eti rzuciła się brunetowi na szyję i pocałowała go w policzek. – Tak się cieszę, że cię widzę.
- Ja również – odpowiedział jej chłopak spoglądając na piękną szatynkę obok – a ty jesteś?
- Alison – dziewczyna posłała mu ciepły uśmiech.
- A no tak, Etienette dużo o tobie mówiła, ale tak jakoś nie mogłem zapamiętać twojego imienia.
- Heh, nic się nie stało.
- Będziemy tu tak stać, czy wejdziemy do środka? – zapytała zniecierpliwiona Czarnulka.
- Wchodźcie, wchodźcie. Zapraszam w moje skromne progi. – John zaśmiał się i wprowadził je do środka.
Cały dom był urządzony przepięknie. Przedpokój łączył się z salonem, w którym znajdowały się meble z białego drewna, a na środku stał szklany stół z białą zamszową sofą. Plazmowy, ogromny telewizor wisiał nad kominkiem. Ściany pokrywała kremowa oraz bordowa farba. Kuchnia, razem z jadalnią, przypominała bar. Wszędzie pełno trunków postawionych na ceglastych półkach. Na piętrze były trzy pokoje gościnne, sypialnia Johna, łazienka i jeszcze dwa jakieś pomieszczenia zamknięte na klucz. Alison zaparło dech w piersi.
- Nie mogę uwierzyć, że twój brat mieszka w tej willi! – krzyknęła zszokowana dziewczyna.
- To uwierz, bo podczas tych wakacji będziemy tu często.
- Aa! To super! – nastolatka podskoczyła ze szczęścia i klasnęła w dłonie.
- Alis.
- Tak?
- Nie rób takiej głupiej miny, proszę cię. Wyglądasz jakbyś właśnie doznała największej przyjemności, jaką może doznać kobieta.
- Bo tak jest.
- Co? O nie, idź się lepiej przebierz z tych dresów, bo za godzinę wychodzimy po zakupy na imprezę.
- Dobra już biegnę – powiedziała i szybko wybiegła z pomieszczenia. Etienette pokręciła tylko z niedowierzaniem głową uśmiechając się pod nosem.
***
Anabell siedziała w swoim pokoju. Grała na gitarze, co jakiś czas sięgając po ołówek, zapisywała coś na kartce. I znów wystukiwała kolejne nuty uderzając zgrabnymi palcami w struny. Cicho śpiewała słowa jakiejś piosenki.
Ból chwycił cię.
Strach związał cię.
Uwolnione życie we mnie.,
W naszej wzajemności
Wstyd czciliśmy.
Zaślepieni przez prawdę.
Chcemy znaleźć sposób na to, kim jesteśmy.
Proszę, nie bój się.
Kiedy ciemność zaniknie
Świt przełamie milczenie,
Wrzask w naszych sercach.
Moja miłość do ciebie wciąż rośnie.
Zanim zrobiłam to dla ciebie,
Próbowałam walczyć z prawdą, to mój koniec.
Nie można wszystkiego zmyć.
Nie można wszystkiego sobie zapragnąć.
Nie można wszystkiego wypłakać.
Nie można wszystkiego zdrapać.
Kłamstwa są poza tobą.
Słuchałam twojego oddechu.
Życie w tobie płynie,
A we mnie płonie.
Stój i mów do mnie.
O miłości bez muzyki.
Powiedz mi, że będziesz żył dzięki temu.
To i ja umrę dla ciebie.
Nie odrzucaj mnie,
Powiedz, że będziesz ze mną.
Mimo, iż wiem, że nie mogę.
Daję samotność.
Nie można wszystkiego sobie wywalczyć.
Nie można we wszystkim pokładać nadzieję.
Nie można wszystkiego sobie wykrzyczeć.
To po prostu nie zaniknie, Nie!
Nie można wszystkiego zmyć.
Nie można wszystkiego sobie zapragnąć.
Nie można wszystkiego wypłakać.
Nie można wszystkiego zdrapać... *
Z chwilowego zapomnienia wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Podniosła głowę do góry, aby zobaczyć kim była osoba, która weszła do jej pokoju.
~~*~~
Ktoś dotarł do końca? Jak znajdzie się taka osoba to osobiście wręczę jej ziemniaka prosto z pola mojego wujka.
* Evanescence - Understanding
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez .Holy Terror. dnia Pon 10:22, 18 Cze 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
M@rt@
:-(
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja się w ogóle wzięłam na tym świecie??
|
Wysłany:
Pią 15:57, 15 Cze 2007 |
|
To ja poproszę tego ziemniaka
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Agata_Boss
:]
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 589
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd:)
|
Wysłany:
Pią 16:06, 15 Cze 2007 |
|
Ja dotarłam! To kiedy zgarnę owego ziemniaka? ;P.
No cóż, czytałam wiele podobnych opowiadań. Tzn, zaczynających się podobnie. I ogólnie tylko do tego mogę się ewentualnie przeczepić^^. Bo mimo wszystko jest okej, mam nadzieję, że później się rozwinie i będzie ciekawiej.
PS. Z racji tego, że obecnie mam manię na czytanie opowiadań, pewnie zaglądnę tu przy każdej nowej części, ale jestem też baaaardzo leniwa, więc uprzedzam, że rzadko będe zostawiać komentarze
Pozdrawiam ;D
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zulozula
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam
|
Wysłany:
Sob 15:10, 16 Cze 2007 |
|
Wypowiem sie ja!
Nie jestem mistrzem w ortografii, ale zauważyłam jeden błąd i jedną niezgodność. A mianowicie:
Rano. Godzina szósta, w pokoju Alison rozszedł się dźwięk budzika.
Moim zdaniem powinno być "rozległ" a nie "rozszedł".
- Co?! Już siódma godzina! Nie zdążę!
Nie podobało mi się ze wstawiłaś <siódma godzina> zamiast po prostu siódma. Bo kto jeszcze nawet nie wybudzony woła siódma godzina! Znaczy ja nie wiem, nie znam sie i jestem tępa. Może źle poprawiłam to mi dajcie bana albo ostrzeżenie. Cześć ogólnie fajna i mi sie podobało, bo ja nie jestem zbyt wymagająca <chyba>. Pisz dalej chociażby dla jednej stałej czytelniczki czyli mnie:D.
EDIT
A ja ziemniaka nie chcę bo mam swoje a w ogule nie chce mi się do jesieni czekać bo teraz są nie dojrzałe.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Akemi
:-(
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^
|
Wysłany:
Nie 12:17, 17 Cze 2007 |
|
No dobra...hmmm xD
Od czego by tu zacząć? Na początku powiem, że przeczytałam pierwszą część bardzo niechętnie, bo muszę przyznać, że wcale, a wcale mi się nie spodobała. Nie zaciekawiła mnie. I tak jak mówiła Heidi strasznie dokładnie opisywałaś każdą czynność bohaterki. Niezbyt mi się to podobało. Ale przeczytałam i drugą....tu nie było lepiej, ale zaczęło się coś dziać. I zaintrygowała mnie postać Anabell.
Co do strony technicznej...Czasem wstawiasz znaki interpunkcyjne tam gdzie ich wogóle nie powinno być przez co całe zdanie traci sens. Znalazłam też parę błędów ortograficznych, no ale to prawie niezauważalne
Ogólnie styl pisania mi się podoba. Jak trochę popracujesz nad tym opowiadaniem myślę, że coś z tego będzie Życzę powodznia,
Akemi
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
szara-codziennosc
:-(
Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Czw 10:44, 21 Cze 2007 |
|
Doszłam do koca i jakoś ziemniaka nie dostałam xD.
Co z tobą?
Ja chcę ziemniaka!
A tak na serio to według mnie masz zajebiste opowiadanie...
Ja przechodzę teraz kryzys i nie mogę nic wymyślić.
Normalnie dramat :/.
Skarbie, używamy polskich znaków i NIE PRZEKLINAMY! Jeszcze raz coś takiego i ost.
aŚ.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
.Holy Terror.
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from Hell.
|
Wysłany:
Wto 14:58, 10 Lip 2007 |
|
szara-codziennosc - Dziękuję za miłe słowa.
Jesteś chyba jedną z nielicznych osób na tym forum,
którym podoba się moje opowiadanie.
Co do ziemniaka to łap, bo leci. xP
Akemi - O! Jedna z moich ulubionych pisarek, autorka świetnej komedii. ;]
Dziękuję za ocene mojego opowiadania i krytykę, która w przyszłości na pewno mi się przyda. Liczę, że z odcinka na odcinek opowiadanie stanie się o wiele ciekawsze. Pozdrawiam.
zulozula - Poprawiłam ten błąd. ;] Dobra Tobie nie dam ziemniaka,
ale może jednak go chcesz? xD Ciesze się, że Ci się podoba. Również jesteś jedną z nielicznych osób tutaj, którym się podoba to opowiadanie, ale mam nadzieję, że z każdym odcinkiem będzie ciekawej i przybędzie mi czytelników. ;] Dziękuję.
Agata_Boss - Fajny masz nick. ;] Łap swojego ziemniaczka, bo leci do Ciebie. xD Też mam nadzieję, że później będzie Was bardziej ciekawić. ;] Dziękuję.
M@rt@ - Owy ziemniak jest Twój. ;] Łap. xP
*
Witam po sporej przerwie. ;]
Niestety wirusy internetowe popsuły mi komputer
i nie miałam dostępu do sieci.
Teraz wróciłam i zapraszam na kolejny odcinek.
~~*~~
Dla M@rta, Agata_Boss, zulozula, Akemi oraz szara-codziennosc.
Za to, że przeczytałyście i skomentowałyście.
Odcinek 2
Bądź ze mną zawsze, przyjacielu.
Dziewczyna weszła do ogromnej, pięknej łazienki, aby się przebrać. Położyła plecak na zamkniętej toalecie, a następnie wyciągnęła ubrania. W szybkim tempie założyła na siebie niebieską bluzkę odsłaniającą plecy z żółtymi kwiatami oraz dużym dekoltem. Na dół ubrała krótkie, dżinsowe spodenki. Miała piękne, opalone nogi i wiedziała, że one bardzo pociągają mężczyzn. Wsunęła stopy do jasnych adidasów, poprawiła włosy oraz makijaż, po czym zeszła na dół.
- Ok. Jestem gotowa do wyjścia – uśmiechnęła się.
- To jedziemy do centrum handlowego – odpowiedział John biorąc kluczyki od samochodu. Etienette, jej brat i Alison wyszli przed dom i wsiedli do czarnego kabrioletu. Po chwili było słychać zgrzyt silnika oraz pisk opon. Ruszyli w drogę.
***
Z chwilowego zapomnienia wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Podniosła głowę do góry i ujrzała matkę. Jej oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Nie mogła wykrztusić z siebie, ani jednego słowa. Zaczęła nerwowo jeździć dłonią po gryfie gitary próbując się skupić na tym, co ma powiedzieć rodzicielce.
- Hej mamo. Co robisz tak wcześnie w domu? Przecież kończysz prace dopiero o pierwszej w nocy.
- Wiem, ale źle się czułam i postanowiłam, że wezmę sobie wolne popołudnie – odpowiedziała córce. – Alison jest u siebie?
- Yyy… jest! To znaczy… nie ma! – dziewczyna nie widziała, co robić.
- To jest, czy jej nie ma?
- Była, ale wyszła do sklepu – Anabell odpowiedziała, robiąc głupią minę.
- Na pewno?
- Tak mamusiu, na pewno – wiedziała, że źle robi okłamując matkę i równie źle się z tym czuła. Niestety, nie miała innego wyboru. Zawsze kryła siostrę, pomimo iż ona nie była dla niej miła, ale teraz, co innego zaprzątało jej głowę. Mianowicie: Co ja powiem jak Alison nie wróci? Nie mogłam wymyślić jej lepszej wymówki? Kurde, ja to mam mózg. Przecież to jasne, że jak ona jest w sklepie to powinna zaraz tu być, ale tak nie będzie. Wróci dopiero jutro. Porażka. Już po niej. Zresztą po mnie też. Ja to mam pecha. Cholera!- Anabell słuchasz mnie w ogóle?
- Tak, mamo słucham – dziewczyna odpowiedziała i uśmiechnęła się głupio.
- To dobrze. Mam nadzieję, że wzięłaś sobie to do serca.
- Tak, wzięłam – nastolatka nawet nie zastanawiała się, o co chodzi, aktualnie miała większy problem na głowie.
***
Trójka młodych ludzi wysiadła z ciemnego samochodu i ruszyła w kierunku centrum handlowego. W środku, chodzili od sklepu do sklepu w poszukiwaniu niezbędnych im produktów. Kiedy już kupili wszystko, co było potrzebne skierowali się do restauracji w celu zjedzenia obiadu.
- Moje drogie panie, czy życzycie sobie coś? – Zapytał John udając kelnera.
- Och, oczywiście, że tak – odpowiedziały wspólnie śmiejąc się.
- To dobrze, bo chcę przyjąć wasze zamówienie.
- Ja bardzo chętnie zjem frytki z sosem czosnkowym i ketchupem. Do picia poproszę colę light – powiedziała Alison patrząc na swoją przyjaciółkę.
- Dla mnie to samo – Eti zamknęła menu oddając je bratu.
John poszedł do baru po zamówione posiłki, a dziewczyny w tym czasie rozmawiały o tym, kto będzie na imprezie i jak ona ma przebiegać. Ich konwersacje przerwał odgłos otwieranych drzwi.
- Matko i córko! Etienette, widzisz tego chłopaka?
- Widzę, i?
- Jest boski! – krzyknęła szatynka tak, że ludzie i osoba, o której właśnie mówiła, popatrzyli w jej stronę.
- Nie drzyj się, wariatko – Czarnulka zaśmiała się.
- Dobra, ale popatrz na niego. Normalnie Bóg Seksu! – wydarła się na całe gardło, a chłopak w czapeczce z daszkiem spojrzał w jej stronę ukazując swoje białe zęby w cwaniackim uśmiechu.
- Niech ci będzie, ale błagam zamknij się już – powiedziała zirytowana przyjaciółka do Alison.
- Och, nie przesadzaj wcale tak głośno nie mówiłam.
Eti nie skomentowała już tego, bo przyszedł John. Postawiał dziewczynom ich zamówienie i sam usiadł przy stoliku by zjeść.
Po posileniu się cała trójka ruszyła do auta. W ciągu paru minut byli w domu, gdzie zaczęły się ostre przygotowania. To miała być najlepsza impreza, jaką urządzono w okolicy. Wszyscy muszą się świetnie bawić.
W ogromnym salonie, gdzie zrobiono parkiet do tańca, znajdowało się pięć wielkich głośników, które były podłączone do wieży stereo. Na suficie wisiała kula, a przy ścianie przymocowano stroboskop oraz ultrafiolet. Jadalnia posłużyła jako bar. Postawiono tam wszelakiego rodzaju trunki, jedzenie i stoły z krzesłami. Wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Żadnych pomyłek, niedociągnięć. Cała ekipa, w składzie: Stella, dziewczyna Johna, John, Alis i Etienette szybko uporała się z robotą. Została jeszcze godzina do imprezy, od kiedy skończyli.
***
Anabell siedziała w swoim pokoju czytając książkę. Lubiła uciekać w świat fantazji, zapomnieć o problemach. Często wymyślała sobie przyjaciół, ponieważ owych nie posiadała. Śniła, że jest na pięknej łące pełnej kwiatów i biega boso po nich z gromadą innych nastolatków. Tworzyła własne historie, które zawsze miały szczęśliwe zakończenie. Nie było w nich codziennej monotonii, problemów oraz tej przeklętej rzeczywistości. Potrafiła unosić się w powietrzu, latać jak kolorowy motyl wśród chmur, skakać po nich. Innego zaś dnia była ziarenkiem pisaku. Jedna z milionów, a może trylionów. Leżała z resztą ziaren, każdy koło siebie, każdy z przyjacielem. Zimne fale morza oblewały ich twarze, pozostawiając na nich swój słonawy smak. Codziennie inna, z kimś innym, z nowymi marzeniami. Zawsze uśmiechnięta, radosna. Nie musiała kryć smutku i żalu pod maską, bo te uczucia się gdzieś ulatniały, znikały. Zostawała wtedy tylko ona oraz jej własny świat, w którym życie miało sens. Nigdy nie chciała umrzeć, może jedynie na początku tej tragedii, gdy przeżyła szok. Wierzyła, że kiedyś będzie lepiej. W kieszeni swojej sukienki głęboko ukrywała nadzieję, lecz z dnia na dzień coraz bardziej się bała, że ją zgubi. Bała się, że wyleci jej gdzieś na ulicy i już jej nie znajdzie. Strach wypełnił całe serce, a samotna łza spłynęła po policzku.
- Anabell… - usłyszała delikatny głos matki, która usiadła obok niej.
- Tak?
- Kochanie, czemu płaczesz? – zapytała z troską.
- Ta książka mnie bardzo wzruszyła – skłamała. Nie chciała mówić o swoim bólu, gdyż wiedziała, że przez to przysparza rodzicielce więcej problemów. Nie lubiła, gdy ktoś smucił się z jej powodu, ale przede wszystkim nienawidziła litości. Sama dam radę, nie jestem małym dzieckiem, nie potrzebuje pomocy, jestem dzielna. Tak uważasz, ale czy na pewno udźwigniesz ten krzyż? Tak wytrzymam, głupie sumienie, w ogóle mi nie pomagasz .Idź sobie i najlepiej nie rozmawiaj ze mną. Phi! Jeszcze zobaczymy, żegnam. Nawet nie próbuj wracać!- Córeczko!
- Cały czas Cię słucham mamusiu. Tak, więc co mówiłaś? – po chwili zastanowienia dziewczyna zauważyła, że popełniła w tym momencie gafę.
- Właśnie widzę jak ty mnie słuchasz – kobieta zmierzyła nastolatkę złym wzrokiem. – Powiedz prawdę, gdzie jest Alison?
- Mówiłam już, że w sklepie – znów to robiła, znów kłamała w żywe oczy.
- Nie rozśmieszaj mnie młoda damo! Jakby tam była, już by wróciła!
- Może zgubiła się między regałami? – szatynka uderzyła otwartą ręka w czoło, bo zrozumiała, że to, co mówi nie na sensu.
- Dziecko, czy ty wiesz w ogóle, co mówisz?
- Nie – posmutniała.
- A więc? – matka nie dawała za wygraną.
- Nie wiem, gdzie ona jest naprawdę, ale proszę nie bądź na nią zła, proszę. To moja wina, to ja kazałam jej wyjść. Alis nie chciała – Anabell wyrzuciła wszystko z siebie z szybkością karabinu maszynowego i z iskrą nadziei w oczach czekała na reakcję rodzicielki.
- Ech, no dobrze, tylko następnym razem nie kłam.
- Dobrze, przepraszam – wypuściła z łoskotem powietrze z ust.
- Wracaj do lektury. Jak będziesz coś potrzebować, wołaj – powiedziała kobieta stojąc w drzwiach, które za chwilę zamknęła.
No moja droga nagrabiłaś sobie. Pomyślała o siostrze z powrotem otwierając książkę.
***
Dochodziła godzina za piętnaście dziewiętnasta, kiedy goście zaczynali się zbierać. John stał przy drzwiach i wszystkich witał. Ludność z całej okolicy przybywała na tą imprezę. Muzyka grała od dawna, a niektórzy rozlewali już alkohol. Etienette wraz z przyjaciółką do grupy chłopaków, którzy popijali piwo. Zawzięcie gadali o różnych nieistotnych rzeczach, chodziło jedynie, o to, aby było śmiesznie. Po jakiejś godzinie zabawa rozkręciła się na dobre. Salon pękał w szwach. Cała młodzież tańczyła, wręcz szalała. Powietrze wypełniał zapach alkoholu, rozgrzanych ciał oraz perfum. Duchota w pomieszczeniu nikomu nie przeszkadzała. Wszyscy wariowali na parkiecie.
Szatynka wyszła na taras, aby odpocząć. Podziwiała piękne widoki panoramy miasta. Oświetlone ulice nocą wyglądały cudownie, dosłownie jakby tysiące migających gwiazd spadło na Ziemię. Szum wiatru pomiędzy liśćmi drzew gryzł się z dźwiękiem samochodowych silników. Zamknęła oczy. Świat jest bajką, jeśli potrafimy ją sobie stworzyć. Zresztą każdy bohater w niej występujący przeżywa wzloty i upadki, tak jak człowiek. Różnica polega na tym, iż my nie doceniamy życia. Wszystko jest dla nas źle. Pomyślmy przez chwilę, co by było, gdyby nie było niczego. Okropieństwo, prawda? Szkoda, że tylko pod wpływem alkoholu tak myślała. Wzięła głęboki oddech, lecz zamiast świeżego powierza do jej nozdrzy wleciał zapach męskich perfum. Podniosła powieki.
***
- Ej, brat! Gdzie jest, Alison?! – zapytała Eti, bo nigdzie nie widziała swojej przyjaciółki.
- Co?! Mów głośniej, bo cię nie słyszę przez ta muzykę! – chłopak krzyknął wprost do jej ucha.
- Pytam się, czy nie widziałeś Alison?!
- Nie, nie widziałem, ale pewnie gdzieś tu jest! – odpowiedział siostrze powracając do rozmowy z kumplami.
- Sporo wypiła! Trochę się martwię, że zrobi coś głupiego!
- Przestań, cztery piwa to nie tak dużo! Wrzuć na luz i idź tańczyć.
- Mhm. Ta, jasne – dziewczyna poszła na parkiet. Była wściekła, że John jej nie pomógł. Ten idiota już ma banie. Pijak jeden. Jutro mu wygarnę, bo dziś to nie ma sensu. Boże, kobieto, gdzie jesteś?! Mam nadzieję, że nie zrobisz czegoś, czego możesz żałować. Nastolatka poszła do kuchni po puszkę z piwem. W myślach przeklinała siebie. Mogła nie pozwolić Alison tyle pić.
***
Jej oczom ukazał się przystojny chłopak z burza czarnych włosów na głowie, pomiędzy którymi wystawały białe pasemka. Oczy miał pomalowane czarnym cieniem, a długie rzęsy pokrywał tusz. Szczupła postura oraz dziewczęca twarz sprawiły, że Alison zwątpiła w męskość osoby stojącej przed nią.
- Cześć, jestem Bill – przedstawił się podając szatynce wolną rękę. W drugiej trzymał zapalonego papierosa.
- A ja Alison – odwzajemniła uścisk.
- Myślałem, że zasnęłaś na stojąco. Chyba sporo wypiłaś, co? – zapytał ukazując rząd trochę krzywych zębów.
- Nie, nie spałam, po prostu musiała chwilę odpocząć od tego szumu – odpowiedziała próbując ukryć rumieńce na policzkach.
Kaulitz zaciągnął się szluga, po czym spojrzał na dziewczynę. Przez moment przyglądał się jej badawczo. Podszedł bliżej, cały czas patrzył w ciemne oczy nastolatki. Oboje prawie dotykali swoich nosów. Alison czuła ciepły oddech Billa na ustach, po całym ciele przeszedł ją dreszcz. Lekko rozchyliła usta i zamknęła oczy.
- Matko, jakie ty masz wielkie źrenice. Brałaś coś? – zapytał Czarny odsuwając twarz od jej.
- Słucham? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, nadal stojąc w poprzedniej pozycji – To znaczy nie!
- Wkręcasz, tyle ci powiem.
- Na serio, nie brałam nic. Zawsze mam takie oczy – powiedziała z głupią miną. – Sorry, ale ja muszę iść. To na razie.
- Pa – odpowiedział machając dłonią.
Dziewczyna przemierzała szybkim krokiem całą salę szukając przyjaciółki. Niestety nigdzie jej nie znalazła. Zrezygnowana poszła do kuchni. Wyciągnęła z lodówki wódkę i wzięła kilka dużych łyków, zrobiła krótką przerwę na złapanie oddechu i znów przyssała się do butelki. Alis jesteś skończoną kretynką. Kompromitacja na całego. Jak mogłaś myśleć, że ten cukiereczek chce cię pocałować? Oj, głupia ty, głupia ty. Pochłonęła połowę pół litrowej flaszki trunku. Odstawiła alkohol na miejsce, po czym spojrzała na chłopaka, który siedział właśnie przy stole i od kilku minut patrzył na nią. Rozpoznała go. To był facet z restauracji. Bóg Seksu! Poczuła jak miękną jej kolana.
~~*~~
Dziękuję za wszystkie komentarze, i te z krytyką, jak i te z pochwałami.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez .Holy Terror. dnia Wto 18:22, 10 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Akemi
:-(
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^
|
Wysłany:
Wto 17:48, 10 Lip 2007 |
|
Ok. xD Przeczytałam. Trochę mam Ci do przekazania xD
Otóż na początku było nawet dobrze. Nie za szybka ani nie za wolna akcja. Całkiem dobrze. Nie zauważyłam też specjalnie błędów stylistycznych itp.
Ale potem...ech xD
Na początku muszę Ci wytknąć pewien błąd ortograficzny, który mnie po prostu dobił i zabił na miejscu XDD A mianowicie: "liściami"...powinno być "liśćmi".
A potem to spotkanie z Billem. Coś..no strasznego. Takie typowo blogowe. Poza tym popełniłaś błąd przez, który zdanie napisane przez Ciebie straciło sens. Napisałaś, że Alison zamknęła oczy gdy wydawało jej się, że Bill ją pocałuje, a zaraz potem Bill zwrócił uwagę na jej duże oczy. Musiałby chyba widzieć przez powieki....^^ A to raczej niemożliwe, no nie?
No nic...mam nadzieję, że nie uraziłam Cię tymi uwagami. Pozdrawiam i życzę weny,
Akemi
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
.Holy Terror.
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from Hell.
|
Wysłany:
Wto 20:37, 10 Lip 2007 |
|
Akemi - Nie uraziłaś mnie, broń Boże. ;] Hm.
Co to tego zdania z liśćmi, czy liściami to wydaję mi się, że lepiej to zdanie brzmi tak:
Cytat: |
Szum wiatru pomiędzy liściami drzew |
niż tak:
Cytat: |
Szum wiatru pomiędzy liśćmi drzew |
.
To drugie to jakoś tak dziwnie, ale może mamy różne poglądy na ten temat i dlatego Tobie pasuje liśćmi, a mi liściami.
Pytałam sie mamy o to i też do końca nie wiedziała jak to powinno być, ale już poprawiłam ten błąd. ;]
Jeśli chodzi o Alison i Billa to ona miała na początku otwarte powieki,
dopiero potem jak on już sie jej przyjrzał, zamknęła je.
A co do tej trzeciej sprawy, że ta sytuacja była typowo blogowa,
to masz rację, ale w pierwszym poście pisałam, że to opowiadanie było wcześniej na blogu.
I w sumie chyba nigdy nie powinno się tu znaleźć, bo tu nie pasuje.
Dziękuję i pozdrawiam.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|