|
|
Autor |
Wiadomość |
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Czw 16:54, 19 Lip 2007 |
|
Zaklepuję.
Edit:
Dobre to było . Podobała mi się ta rozmowa . Jak najbardziej . Piszesz coraz ciekawiej, akcja się rozwija.
Życzę weny i udanego wyjazdu
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Akemi
:-(
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^
|
Wysłany:
Sob 14:05, 11 Sie 2007 |
|
Przepraszam, że kazałam tak długo czkeać na nową część, ale siła wyższa. ^^ Dedykacja...dla mojej kochanej siostrzyczki Gracji. Kocham Cię
5.W słusznej sprawie.
Siedziała przy biurku gryzmoląc jakieś wzorki na kartce papieru.
Teraz już wszystko zrozumiała. Ci obcy ludzie pojawiający się codziennie w domu...i jakieś tajemnicze spotkania z Anette w jej gabinecie. To wszystko były spotkania z pacjentami.
Więc po co ją tu przyprowadził Hugo? Czy sądzi, że ona, Akane, nie radzi sobie z własnym życiem i potrzebuje specjalisty? To śmieszne. Ha, ha, ale się uśmiałam.
- To jakiś obłęd. - mruknęła rozłoszczona i cisnęła długopisem o podłogę.
Sięgnęła pod łóżko wyciągając spod niego skórzaną wlizkę. Ułożyła ją na komodzie i zawahała się.
Właściwie dlaczego ma wracać? Przecież tu jest jej dobrze. Ma Anette, ma Huga...rodzinę. Przybraną, ale prawdziwie kochającą. Czemu ma to zostawiać?
- Bo uważają cię za wariatkę. - podpowiedział złośliwy głosik gdzieś w jej głowie.
Ogarnęła ją nagła fala wściekłości. Zaczęła wypełniać każdą komórkę jej ciała. Wzbierała na sile od samch stóp, aż do końcówek włosów gdzie dawała swój upust. I nagle zniknęła.
Dał o sobie znać rozum. W samą porę.
- Nieprawda. - powiedziała Akane z przekonaniem - Chcą mi pomóc. Stałabym się wariatką gdybym stąd uciekła.
Chwyciła skórzaną torbę i wcisnęła pod łóżko.
- Tam jest twoje miejsce. - powiedziała do siebie. Pociągnęła za klamkę i drzwi się za nią zamknęły.
Zeszła do salonu gdzie siedziała Anette z jakimś mężczyzną. Na stoliku obok nich piętrzył się stosik papierów. Gdy Akane przestąpiła próg pokoju obydwoje skierowali wzrok na nią.
- Och, Akane. To ty. Właśnie omawiam z panem bardzo ważną sprawę. - powiedziała Anette wskazując na mężczyznę, który lekko skinął głową na przywitanie.
Miał ciemną czuprynę, w której miejscami ukazywały się białe pasma. Był dobrze zbudowany i przez idealnie dopasowany garnitur i czerwony krawat wyglądał niczym pracownik banku.
- David Jost, menadżer Tokio Hotel. Niestety nie mam zdjęć z autografami przy sobie. Może kiedy indziej.
- Proszę? - spytała zdziwiona Akane
Jaki Hotel? Mają jakiś otworzyć? I po co jej jakieś zdjęcia?
Mężczyzna zignorował ją i wrócił do przeglądania papierów.
Brunetka spojrzała na Anette, ale ta tylko wzruszyła ramionami i powiedziała:
- Możesz zostać.
Akane usiadła w fotelu przyglądając się pozostałej dwójce.
- Tak jak już mówiłem - zaczął Jost - to nie może trwać zbyt długo. Trasa koncertowa jest w przygotowaniu, nowy teledysk. Nie może zabraknąć Billa na długo. Gdy media się dowiedzą - tu westchnął przeciągle - to wolę nie myśleć co to będzie.
- Rozumiem tą niezbyt sprzyjającą sytuację, ale czas terapii zależy głównie od pacjenta, nie ode mnie.
- Tak, tak. Rozumiem. No cóż, już wszystko podpisane. Przyślę Billa w przyszlym tygodniu. - powiedział mężczyzna kierując się w stronę wyjścia - Do zobaczenia.
Podał rękę Anette i zniknął za drzwiami.
- O co chodzi? - spytała Akane wchodząc do kuchni za swoją opiekunką, która przygotowywała herbatę.
- Ech, szkoda gadać. - westchnęła stawiając kubek herbaty przed sobą i Akane - Pamiętasz tego Billa co tu był?
Akane niechętnie kiwnęła głową. Pamiętała, aż za dobrze. Zadufany w sobie, niewychowany ignorant.
- Bo, widzisz. Nie wiem czy wiesz, Bill jest wokalistą Tokio Hotel. Obecnie najsłynniejszego zespołu w Niemczech i nie tylko. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Woda sodowa uderzyła mu do głowy przez to wszystko. Więc ich menadżerowie stwierdzili, że go oddadzą na terapie do mnie. Pomogę mu wyjść na prostą.
- Myślisz, że ci się uda? - spytała brunetka
- Mam nadzieję. Chcę mu pomóc. To naprawdę był wspaniały chłopak. Ale wiesz co sława potrafi zrobić z ludźmi.
- Taak. Świetnie sobie poradzisz. Jestem tego pewna. - powiedziała Akane uśmiechając się przyjaźnie
Ona naprawdę w to wierzyła.
- Dziękuje. - odpowiedziała usmiechając się z wdzięcznością
Dziewczyna podniosła się z krzesła kierując swoje kroki w stronę pokoju gdy Anette ją zatrzymała.
- A, Akane! Bill się do nas wprowadzi na jakiś czas. Będziesz musiała dzielić z nim łazienkę.
Akane chwilę milczała po czym odparła.
- Chyba jakoś przeżyję. W końcu będzie to w słusznej sprawie.
Krótkie =="
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Akemi dnia Sob 19:23, 11 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
zulozula
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam
|
Wysłany:
Sob 15:10, 11 Sie 2007 |
|
Ło długo mnie nie było na forum:D. No więc fajne to opowiadanie, podoba mi się. Ładnie piszesz, leciutko sie czyta. Tak stanowczo najlepsze opowiadanie jakie czytałam może od miesiąca. Jestem na TAK.
Dziękuję.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gracja
:-)
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec
|
Wysłany:
Sob 19:38, 11 Sie 2007 |
|
Akemi...
I się wzruszyłam. Kocham Cię siostrzyczko .
Dziękuję za dedykację... Po prostu dziękuję.
Agatko, bardzo mi się podoba to opowiadanie. Ciekawa jestem co dalej...
Rozbawiło mnie to: "Jaki Hotel? Mają jakiś otworzyć? I po co jej jakieś zdjęcia?". No, świetne.
W ogóle kocham Twój styl pisania. Jest taki... przyjemny. Intrygujące, co dalej. Bidonowi soda uderzyła do głowy i potrzebuje psychologa. A propo psychologa. Albrecht się dzisiaj śmiał, uśmiechał się. To wiele. A poza tym, chce żebym była jego żoną, heh.
Wiesz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna? Bardzo, bardzo, bardzo. Możemy razem się smiac i płakać. To takie wspaniałe.
Eh... Dziękuję raz jeszcze za de-de. Tak bardzo mi miło. Cudownie.
Czekam na kolejną część. Bardzo mnie ciekawi jak to dalej się potoczy... Bill zamieszka z Akane, będzie interesująco.
Buźka moja droga .
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Nie 20:31, 12 Sie 2007 |
|
Przeczytałam, ale nie mogłam się zebrać, żeby skomentować.
Podobało mi się i tekst o nowym hotelu mnie rozśmieszył, choć słyszałam już podobną reakcję . Coraz bardziej zaczynam się wciągać w opowiadanie.
Czekam na dalsze losy bohaterów .
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Akemi
:-(
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^
|
Wysłany:
Pon 13:53, 13 Sie 2007 |
|
Dedykacja..dla wszystkich moich czytelniczek. Dziękuje wam za wszystko. Bez was, to co piszę nie miałoby sensu.
6. Dobry dzień.
Długowłosa kobieta spacerowała po salonie nerwowo zaciskając trzęsące się dłonie. Spóźniał się już pięć minut. Kiedy on wreszcie przyjdzie?
Zwariuje tu przez tą niepewność. Hugo miał przyjść po nią, a potem zaprowadzić ją do Akane. A jeśli nie przyjdzie? Jeśli zapomniał?
- Uspokój się kobieto. – skarciła się w myśli
Tak się cieszyła, że ujrzy córkę po tych dwóch tygodniach, które wydawały się latami, że już nie mogła usiedzieć na miejscu. Czuła się jak małe dziecko, które tak niecierpliwie oczekuje świąt Bożego Narodzenia i tych wszystkich prezentów poukładanych pod choinką.
Wreszcie rozległ się upragniony dzwonek do drzwi.
- Akane! Weź jeszcze czystą pościel z szafki! – krzyknęła Anette ze strychu gdzie poszukiwała nowej klamki do dębowej szafy stojącej w przed pokoju. Stara odpadła.
Czysta pościel, wyprane firanki, mycie okien i ciągłe machanie szczoteczką od kurzy. Trwały nieustające porządki. Już jutro miał się wprowadzić Bill, a najważniejsze dla nowego domownika jest pierwsze wrażenie – o czym Akane doskonale już wiedziała. Jej opiekunka przypominała jej o tym na każdym kroku.
Akane nie wiedziała czy pogodzi się ze świadomością życia z Billem pod jednym dachem jeszcze przed jego przybyciem czy będzie to dla niej nie lada przeżycie, aż do jej wyprowadzki. Nie miała zamiaru prowadzić z nim żadnej wojny, ale czuła, że będzie to dla niej nie lada wyzwanie.
Nie poznała go co prawda zbyt dobrze, ale to co zdążyła zobaczyć wcale, a wcale jej się nie spodobało. Z myśli wyrwał ją dźwięk dzwonka.
- Ja otworzę! – krzyknęła w stronę poddasza gdzie znajdowała się Anette
Zbiegła po schodach pokonując po dwa stopnie na raz. Chwyciła klamkę i z impetem otworzyła drzwi na oścież. Na progu stał Hugo promiennie się do niej uśmiechając, a obok stała skulona jej matka.
Akane spojrzała na nią zdumiona po czym nie wypowiadając ani jednego słowa wpuściła dość niespodziewanych gości do środka. Hugo, korzystając z okazji, że obydwie panie nie zwracają na niego uwagi zachłannie się w siebie wpatrując, ulotnił się do kuchni.
Matka odłożyła płaszcz na komodę stojącą zaraz przy drzwiach i wreszcie po tylu minutach milczenia wzięła głęboki oddech i przemówiła:
- Czemu się tak we mnie wpatrujesz? To już nie można odwiedzać własnej córki? – spytała łagodnym głosem po czym splotła ręce
- Nie wiedziałam, że przyjdziesz. – odparła, odwracając się od rodzicielki i wchodząc do salonu gdzie usiadła na kanapie
- Gdybyś wiedziała, że przyjdę zapewne w ogóle nie wpuściłabyś mnie do domu. Bałabyś, że przyciągnę ze sobą ojca. – powiedziała siadając obok córki
Dziewczyna nieznacznie pokiwała głową. Spojrzała w oczy swojej matki. Wyczytała z nich lekką niepewność, ale i radość. Z tych oczu biło ciepło. Miłość. A tego właśnie tak bardzo brakowało Akane. Przy mamie zawsze czuła się kochana. Póki nie wracał ojciec.
- Fajnie, że przyszłaś. – powiedziała, i ku zdumieniu matki, wtuliła się w jej ramiona
Ułożyła głowę na jej ramieniu, a nos zanurzyła w czarnych lokach. Pachniały tak słodko. Wanilią? Cynamonem? Chyba tak. Zanurzyła się w nich jeszcze bardziej tak, że teraz niesforne loczki łaskotały jej policzki. Przypomniała sobie czasy gdy była malutka. Pamiętała doskonale jak matka układała ją do snu. Co wieczór brała ją w ramiona, cichutko podśpiewując kołysankę, a jej nieusłuchane loczki spadały na twarz córeczki. Wtedy to Akane poznała ich słodki zapach. Kiedy wszystko jeszcze było takie łatwe. Tak dziecinnie proste. Kiedy obydwie czuły się bezpiecznie.
Nie panując już kompletnie nad swoimi emocjami, dziewczyna zaczęła płakać. Łzy spływały po policzkach, potem znikając w kurtynie ciemnych loków. Rodzicielka ściskając ją jeszcze mocniej zaczęła się powoli kołysać i cichutko śpiewać jakąś miłą dla ucha melodię.
Brunetka cicho łkała w ramionach matki czując się jak małe bezbronne dziecko. Uspokajała się. Otarła dłonią ostatnie łzy z twarzy. Przymknęła oczy wsłuchując się cichą melodyjkę płynącą z ust matki. Dobrze jej było w takim stanie. Mogłaby tak spędzić całą noc. Tak jak to było dawniej. Jak jeszcze wszystko było proste.
W tym błogim stanie znalazła się w cudownym świecie snu, gdzie czekały na nią minione lata dzieciństwa. Lata dzieciństwa pachnące wanilią i cynamonem.
Otworzyła oczy, ale zamiast matki ujrzała Huga, który jak to miał w zwyczaju, bawił się jej lokami.
- Gdzie mama? – spytała zaspanym głosem
- Wyszła jakieś dwie godziny temu, ale kazała ci powtórzyć, że przyjdzie w przyszłym tygodniu.
- Długo spałam?
- Jakieś dwie godziny w ramionach matki, a następne dwie, w moich. – odparł Hugo uśmiechając się łobuzersko
- Która godzina? – spytała zabierając głowę z kolan Huga i powracając do pozycji siedzącej
- Późna. Około 24.
- Aha, świetnie. – powiedziała trąc oczy i kierując się w stronę kuchni
Hugo poszedł za nią. Opadł na krzesło przy stole i obserwował krzątającą się przy czajniku jego przybraną siostrzyczkę.
Mimowolnie lustrował wzrokiem jej zgrabną sylwetkę. Podziwiał jej lśniące loki, których zapach tak kochał. Schodził wzrokiem coraz niżej, na chwilę zatrzymując spojrzenie na zgrabnych pośladkach i smukłych nogach. Była śliczna. Dlaczego nie robiło to na nim wrażenia? Znalazł wspaniałą dziewczynę, ale nie mógł się z nią związać, ponieważ go absolutnie nie podniecała. To tak jakby posiadać rękawice ze złota, których nie można zakładać z powodu braku dłoni.
- Coś ty taki zamyślony? – spytała Akane stawiając przed chłopakiem kubek z herbatą
- A nie wiem. Tak jakoś. Akane, chciałbym cię o coś spytać.
- No, słucham? – odparła uprzejmie przełykając kawałek ciastka, którego jeszcze połowę trzymała w ręce
- Czy ty… - zaczął niepewnie po czym przerwał
- Czy ja…co? - spytała Akane patrząc na niego z lekkim zdziwieniem
Hugo wziął głęboki oddech i zaczął jeszcze raz.
- Czy ty… - znów się zaciął – Czy ty kiedykolwiek żałowałaś, że nie możemy być razem? – wypalił i zanurzył usta w ciepłym napoju cały czas wpatrując się w oczy swojej towarzyszki
Akane zamurowało. Nie sądziła, że kiedykolwiek Hugo zada jej tego typu pytanie.
Na zmianę zaczęło jej być zimno to gorąco. Ciastko, które trzymała w garści było już całkowicie pokruszone. Czuła jak policzki palą ją żywym ogniem.
- Po co mu to wiedzieć? – pomyślała
Spojrzała na blondyna. Nadal uważnie się w nią wpatrywał, a jego policzki lekko poróżowiały.
- Więc jemu też jest głupio. – powiedziała w myśli i lekko się uśmiechnęła
Odchrząknęła i odparła.
- Oczywiście, że żałowałam. Cały czas żałuję. Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie. – powiedziała wstając od stołu i kucając przed Hugiem – Ale jesteś też moim braciszkiem i nic tego nie zmieni. – uniosła się lekko i pocałowała w policzek
- Gdybym mógł, zmieniłbym się.
- Ale nie możesz. I ja nie mam ci tego za złe. A teraz chodźmy już spać. Jutro przyjeżdża ten…jak mu tam. - powiedziała i skierowała swoje kroki w stronę schodów
- Dzisiaj. – stwierdził chłopak
- Co dzisiaj?
- Dzisiaj przyjeżdża. Już jest poniedziałek. – odrzekł i wskazał na kuchenny zegar. Według niego już od piętnastu minut był nowy dzień.
- Dobrze zaczęliśmy ten dzień. Oby był taki do końca. – stwierdziła i zaczęła wchodzić po schodach. Za nią podążał Hugo.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gracja
:-)
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec
|
Wysłany:
Pon 19:13, 13 Sie 2007 |
|
Akemi, Agatko...
Śliczne opisy, cudowne.
Fenomenalnie.
Bardzo, bardzo mi się podobało.
Czuję się tak... przyjemnie.
Masz ogromny talent.
Widziałam tam kilka błędów, raczej stylistycznych, ale to nic.
No cóż, czekam na następną część.
Ciekawe jak to będzie z Billem.
Jesteś super siostrzyczko .
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Akemi
:-(
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^
|
Wysłany:
Wto 13:52, 14 Sie 2007 |
|
Z powodu mojego wyjazdu już dzisiaj publikuję nową część xD Wracam w niedzielę wieczorem zapewne, ale co tam. Trochę wam zatruję życie moimi wypocinami xD
7.Litania łaskotania.
- To jest Zaki. Będzie pilnował Billa. Mam nadzieję, że nie utrudni to pani życia? – spytał David Jost stojąc w progu domu Anette.
- Ależ skąd. Wreszcie ktoś do towarzystwa w moim wieku. – zaśmiała się uprzejmie gospodyni ściskając rękę ochroniarzowi.
- To co? Ja muszę już iść. Praca, rozumie pani. Do widzenia, Bill. Niedługo zobaczymy się znowu. – powiedział menadżer kiwając głowa na pożegnanie i zaraz po tym znikając za drzwiami.
Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Billa, który wzrok miał utkwiony w dalszej części domu.
- To może pan Zaki zabierze bagaże na górę? Drugie drzwi na prawo to pokój Billa. – odezwała się Anette patrząc w stronę ochroniarza.
- Oczywiście. – uśmiechnął się – Ale proszę mówić mi Zaki. Po prostu, Zaki.
- Dobrze, Zaki. – odparła Anette.
Odprowadziła wzrokiem muskularnego bruneta, który już wspinał się po schodach na pierwsze piętro.
- To może ja zaparzę herbaty? – zaoferowała się Akane, widząc, że atmosfera jest bardzo napięta i jak na razie nie zanosi się na to by miała się rozluźnić.
- Tak, świetny pomysł. – pochwaliła ją Anette – Napijesz się z nami, Bill? – zwróciła się do przybysza.
- Tak. Chętnie. – odpowiedział dość nieobecnym głosem cały czas wpatrując się w głąb salonu.
- To zapraszam do kuchni. – powiedziała Anette wyrywając bruneta z zamyślania i prowadząc go do stołu, gdzie Akane stawiała już kubki z herbatą i talerzyk z ciasteczkami.
Cała trójka usiadła w milczeniu przy stole zajmując się swoimi kubkami. Nikt nic nie mówił. Akane zaczęła się nawet zastanawiać czy sobie nie pójść, ale zaraz potem stwierdziła, że Anette może jej potrzebować. Jak nie do rozwinięcia rozmowy to chociaż do parzenia kolejnej herbaty.
W końcu chłopak odchrząknął i przemówił.
- Czy będę miał tutaj własny pokój i łazienkę? – spytał kierując te słowa w stronę rudowłosej kobiety.
- Nie do końca. Łazienkę będziesz dzielił z Akane, ale pokój będziesz miał własny.
- Kim jest Akane? – spytał obojętnie.
- To ja. – odpowiedziała brunetka tym samym przerywając Anette, która już otwierała usta by odpowiedzieć na postawione przed nią pytanie.
Chłopak szybko skierował swoje spojrzenie w stronę dziewczyny. Wpatrywał się w nią jakby nie mógł uwierzyć, że to ona po czym uśmiechnął się kpiąco.
- Więc jednak siedzisz tu na terapii?
- Powtarzam ci już po raz trzeci, że nie. A tak w ogóle to od kiedy jesteśmy ze sobą na „ty”?
- Od teraz, jak zdążyłaś zauważyć. Skoro nie jesteś na terapii to dlaczego tu mieszkasz? – zapytał upijając łyk herbaty.
- Bo… - zaczęła po czym przerwała.
- A kim on jest by wypytywać mnie o takie rzeczy? Niech się wypcha, nic mu nie powiem.– stwierdziła w myślach.
- Nie twoja sprawa. – odparła zakładając ręce na piersiach.
- To może Akane pokaże ci twój pokój, co? – spytała Anette mając nadzieję, że po drodze jedno drugiego nie zrzuci ze schodów.
- Oczywiście. Jeśli tylko Akane się zgodzi. – odparł brunet bardziej do ściany niż do swoich towarzyszek.
Akane spojrzała błagalnie na swoją opiekunkę. Ta tylko nieznacznie kiwnęła głową i wstała od stołu, biorąc się za zmywanie.
Brunetka spojrzała na Billa, który teraz stał przy oknie i wpatrywał się w po południowy krajobraz. Westchnęła w duchu i podniosła się z krzesła.
- No to chodź. – zwróciła się do bruneta.
Obydwoje nie zaszczycając drugiego wzrokiem weszli po schodach. Dziewczyna stanęła przed dębowymi drzwiami i popchnęła je, wkraczając do pokoju, który do niedawna był pełen brudu i starych rupieci, a teraz błyszczał. Sprawiał wrażenie, że aż się śmieje z tak czystego stanu.
- Oto twój pokój. Pewnie nie są to warunki do jakich przywykłeś, ale to już nie mój problem. Obok jest łazienka. Kolacje jemy wszyscy razem o 19:00. Jakieś pytania? – odwróciła się do bruneta, który cały czas milczał.
- Tak. Gdzie jest twój pokój?
- Eee…mój pokój?– Po co mu to wiedzieć?– Naprzeciwko.
Brunet pokiwał głową na znak, że zrozumiał po czym walnął się na łóżko.
- Chcesz mi coś powiedzieć, że tak tu stoisz? – spytał wyraźnie rozbawiony.
Brunetka ocknęła się z zamyślenia, spojrzała wymownie w sufit i zatrzasnęła drzwi.
- Kretyn. – mruknęła do siebie i zeszła na dół.
Przez kilka dni spędzała z Billem najmniej czasu jak się tylko dało. Nie chciała się z nim bliżej poznawać. Raziła ją jego duma i to mniemanie, że wszyscy są beznadziejni, a tylko on jeden jest człowiekiem bez zarzutu.
Anette natomiast wydawała się być bardziej radosna niż przed przybyciem Billa. Śmiała się z byle powodu. Czasem gdy siedziała w kuchni i przeglądała jakieś papiery, Zaki dosiadał się do niej, a wtedy pani psycholog zupełnie zapominała o czekających ją raportach i całkowicie zatracała się w miłej pogawędce z ochroniarzem. Akane nawet przez chwilę myślała, że jakiś mały romansik się tutaj kroi. Zostawiała ich wtedy samych i kierowała się do pokoju by tam w spokoju poczytać czy posłuchać muzyki.
Pewnego razu gdy tak siedziała z nosem w książce na łóżku, usłyszała pukanie do drzwi. Był to piąty dzień pobytu Billa w nowym domu.
- Proszę wejść! – rzuciła w stronę drzwi, odkładając książkę na biurko
Jej oczom ukazał się wysoki brunet. Wiadomo kto.
- A, to ty. – mruknęła.
- Tak, to ja. – odpowiedział Bill i usiadł na krześle przy biurku.
- O co chodzi? – spytała.
Sądziła, że skoro się znalazł w jej pokoju, czego do tej pory wyraźnie unikał, to musiał mieć jakiś niesłychanie ważny powód.
- A tak sobie przyszedłem. Nudzi mi się.
Akane wytrzeszczyła na niego oczy.
- Nudzi mu się? Ale dlaczego przyszedł z tym do mnie? Niech weźmie kredki, blok do rysowania… niech sobie porysuje, skoro mu się tak nudzi.Widząc, że brunetka nie zamierza nic powiedzieć, ciągnął dalej.
- W telewizji nic nie ma, a uwierz mi, że patrzenie się na flirtującego Zakiego nie jest jakimś specjalnie ciekawym zajęciem.
- Też uważasz, że oni coś ze sobą kręcą? – spytała mimowolnie się uśmiechając.
- Jasne! Ja to wiedziałem jak tylko tu przyjechałem. Wystarczy spojrzeć na minę Zakiego gdy w pokoju pojawia się Anette. Czysty obłęd.
Akane zaśmiała się pod nosem. Faktycznie, Zaki jakoś tak dziwnie się szczerzył gdy Anette choćby na niego spojrzała.
Bill wstał z krzesła i podszedł do komody, gdzie znajdowała się część zdjęć z tamtego domu. ‘Tamtego domu’…jak to obco brzmi.
Przyglądał się im z uwagą, po czym podniósł jedno w czerwonej ramce. Akane wiedziała co to za zdjęcie. Obejmowała się na nim z Hugiem. Byli wtedy na placu zabaw, siedzieli na huśtawce.
- To twój chłopak? – zwrócił się do dziewczyny.
- Hugo? Nie rozśmieszaj mnie. – odpowiedziała podchodząc do bruneta i biorąc od niego zdjęcie. – To mój przyjaciel. Właściwie brat.
Bill uśmiechnął się lekko.
Nic nie wiedział o tej dziewczynie, a wydawała mu się taka znajoma. Jak tylko ją zobaczył, wiedziała jaka jest. Była jak książka, którą zawsze i każdy może przeczytać, bo nigdy się nie zamyka. Jemu to nie przeszkadzało. Nie lubił ludzi przy, których trzeba spędzić całe życie by choć trochę odkryć jacy są naprawdę.
- Pójdę już. Przerwałem ci lekturę. Fajnie było pogadać o… - przerwał po czym wyszedł nie dokańczając zdania
Dziewczyna wzruszyła ramionami i powróciła na swoje dawne miejsce.
- Dziwny facet z tego Billa. Niby taki nie przyjemny, a jednak można z nim pogadać jak z człowiekiem. Chyba go nigdy nie rozgryzę. Trzeba by było spędzić przy nim całe swoje życie by dowiedzieć się o nim wszystkiego.
- I jak z nim wytrzymujesz? – spytał Hugo następnego dnia, gdy siedzieli w kuchni przy malinowym soku i obserwowali z daleka Billa. Spał na kanapie w salonie, przy włączonym telewizorze.
- A wiesz, że nawet nieźle? Pierwszego dnia były lekkie spięcia, ale wczoraj na przykład przyszedł do mnie i trochę ze mną gadał. Myślał, że jesteś moim chłopakiem. – powiedziała uśmiechając się do niego znacząco.
- I co mu powiedziałaś? – spytał unosząc brwi.
- No jak to co? Że nie jesteś. Tylko tyle, nie martw się. – powiedziała kładąc swoją dłoń na jego.
- Tylko jak się do ciebie zbliży… – przerwał, wypinając dumnie pierś i uśmiechając się szeroko – będzie miał ze mną do pogadania.
Akane wybuchnęła śmiechem.
- Tak, jasne. Już się tak nie wypinaj bo wyglądasz jak indor. – roześmiała się i wstała od stołu.
Przygotowała się do ucieczki, bo wiedziała co zaraz nastąpi. Hugo będzie udawał, że się na nią strasznie wkurzył i będzie ją ganiał po całym domu, aż w końcu ją dopadnie i zacznie gilgotać, aż do momentu gdy będzie błagać o przebaczenie.
- Osz ty! Ja ci dam indora! – wykrzyknął i tak jak przewidziała wstał od stołu i zaczął się do niej niebezpiecznie przybliżać.
Akane przewidziała, że zaraz się na nią rzuci, więc zrobiła krok w prawo i puściła się biegiem do salonu. Wskoczyła na mały stoliczek do kawy, obserwując gdzie ustawi się blondyn. Chciał złapać ją od tyłu, ale ona w samą porę się zorientowała i rzuciła się na kanapę. Wprost na śpiącego Billa.
- Przepraszam, Bill! – wykrzyknęła w stronę obudzonego chłopaka, który miał teraz minę jakby nie bardzo wiedział gdzie się znajduje, ani co za człowiek na nim siedzi
Akane szybko się podniosła. Nie przewidziała jednak, że Bill przyłączy się do zabawy i, że złapie ją w pasie, przewracając z powrotem na kanapę.
Stanął przed nią, a zaraz potem obok niego znalazł się Hugo. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a blondyn zwrócił się do wspólnika tego, jakże okrutnego, spisku.
- Gilgoczemy?
- Jeszcze się pytasz? – odparł Bill z uśmiechem
I jak na komendę rzucili się na skuloną, na kanapie Akane. Była to największa litania gilgotania zakończona niezwykłymi przeprosinami skierowanymi do Wielkiej Dwójki Gilgaczy.
- Głupia nazwa. – stwierdziła, gdy usłyszała jaki tytuł nadali sobie chłopcy.
Litania zapewne trwałaby do rana gdyby nie przybyła Anette i nie uratowała biednej dziewczyny z łap dwóch mafiozo.
Heh, no to czekam na krytyke ^^
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gracja
:-)
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nozdrzec
|
Wysłany:
Wto 14:35, 14 Sie 2007 |
|
Akemi...
Agatko, rozśmieszyła mnie ta część.
Świetna. Zaki ma romans. Haha.
Podobała mi się. I technicznie już wszystko super .
Coś mi się zdaje, że Bill z Akane się polubią...
Ale, nie mogę się doczekać. Ah...
Podoba mi się to opowiadanie bardzo, bardzo, bardzo.
I nawet gdybym bardzo chciała skrytykować to, przyznam szczerze, nie ma co krytykować.
Pięknie jest . Litania łaskotania. Haha.
Suuper.
Siostro moja, wracaj szybko stamtąd dokąd jedziesz i pisz nową część.
I nie myśl o mnie w łazience, heh.
Kocham:*.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Akemi
:-(
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^
|
Wysłany:
Sob 16:42, 29 Wrz 2007 |
|
Dziś dodaję nową część. Od razu mówię, że jest krótka. Przyznaję, że kazałam długo wam czekać, ale wena nie dopisała. Poza tym tak naprawdę nie do końca wiedziałam jak mam porprowadzić dalej fabułę, ponieważ miałam kilka wersji. Wybrałam tę wersję. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam.
8.Nie jest łatwo w życiu.
- Akane wie? – spytała rudowłosa, swojego siostrzeńca.
Hugo spuścił głowę po czym wymamrotał.
- Jeszcze nie. Ale jej powiem. Zanim jednak to zrobię, muszę zapoznać ją z Marcusem.
Anette westchnęła i odłożyła dokument, który właśnie przeglądała.
- Nie wiem czy wiesz, ale życie Akane, to był koszmar. Dopiero teraz jej stan się poprawia. Zapewniam cię, że wyjazd najlepszego przyjaciela za granicę, nie pomoże jej w dojściu do siebie.
- Mówisz tak jakbym o tym nie wiedział! A myślisz, że dlaczego do tej pory jej tego nie powiedziałem?!
Było środowe popołudnie. Jeden z niewielu cieplejszych dni tego lata. Korzystając z dobrej pogody, Anette wysłała swoich młodszych podopiecznych do ogródka. Mieli wypielić grządki.
Pani psycholog powiedziała, że nic nie kształtuje charakteru tak, jak ciężka praca i wyrwane chwasty.
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. – mamrotał Bill, klęcząc nad kolejną grządką.
- Nie narzekaj. Mogło być o wiele gorzej. Nigdy niczego nie robiłeś w domu? – spytała Akane.
- Robiłem. Ale jak jeszcze nie byłem gwiazdą. Dla ciebie do pewnie chleb powszedni? – odparł Bill nietaktownie.
Dziewczyna spojrzała na niego gniewnym wzrokiem, który skrywał też uczucie smutku z powodu wypowiedzianego przez chłopaka zdania.
- A dla ciebie chlebem powszednim jest ranienie ludzi takich jak ja? – spytała mściwie.
Brunet nic nie odpowiedział, wracając do wyrywania niepożądanego zielska. Po kilku minutach milczenia, chłopak znów się odezwał.
- Dlaczego właściwie tutaj mieszkasz?
- Bo…Nie wiem, czy powinnam ci o tym powiedzieć. – odparła brunetka ze zrezygnowaniem.
- A są powody dla, których nie powinnaś?
- Jest wiele powodów dla, których się tu znalazłam. Opowiem ci o tym kiedy indziej, albo w ogóle.
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć? – spytał cicho
- Bill, nie naciskaj! Nie powiem ci i już! To powinno ci wystarczyć. Ja nie każę ci się mi spowiadać, no nie? – wykrzyknęła rzucając wyrwane zielsko na ziemie i biegnąc do domu.
- Dlaczego on musi być taki dociekliwy? Przecież skoro nie chce mu mówić to musi być coś bolesnego. Nie sądziłam, że jest aż tak mało domyślny!Akane wpadła do przedpokoju wyrywając przy tym z rozmowy swoją opiekunkę i przyjaciela. Teraz miała tylko jedno w głowie. Wyciągnąć na spacer Huga i wszystko mu opowiedzieć. Chciała żeby ukoił jej ból i wyjaśnił dlaczego ludzie nic nigdy nie umieją zrozumieć.
- Hugo, chodź ze mną. – powiedziała wchodząc do kuchni i patrząc błagalnym wzrokiem na blondyna.
Chłopak pokiwał tylko głową i wymienił szybkie spojrzenia z ciotką. Ta kiwnęła nieznacznie głową i wróciła do przeglądania dokumentów.
Dziewczyna złapała za rękę towarzysza i wyszła przez dębowe drzwi. Nie spoglądając nawet na bruneta, który pochylał się niechętnie nad kolejną grządką, wyszła na ruchliwą ulicę.
Mijali kolejne domy w milczeniu. Widać było, że obydwoje mają jakieś zmartwienia, ale nie wiedząc czemu nie chcą się nimi podzielić. W końcu po dziesięciu minutach marszu Akane przystanęła.
- Muszę ci coś powiedzieć. Może usiądziemy? – spytała wskazując na pobliską ławkę.
- Dobrze. – odpowiedział krótko. – Bardzo dobrze się złożyło, bo ja tez mam ci coś do powiedzenia.
Usiedli. Powiał zimny wiatr. Jakby zapowiadając przyjście wielkiego pogromcy słońca. Brązowy liść leniwie unosił się nad chodnikiem zatrzymując się przed dwójką przyjaciół. Czekał na burzę. Tak samo jak ludzie, przy których się zatrzymał. Tak samo jak oni nie miał na nią wpływu.
- Hugo? Czemu ludzie tak mało rozumieją? – spytała bezwiednie kręcąc młynka, kciukiem.
- Bo tak nas stworzył Bóg. Gdyby wszystko było dla nas jasne nie moglibyśmy nazwać swojej egzystencji życiem. Byłoby to po prostu istnienie w nudnym systemie mechanicznych serc. Chyba lepiej jest gdy się coś dzieje, nie sądzisz? A przyczyną naszego życia są właśnie ludzkie myśli, często niestety, niezbyt trafne i właściwe.
Akane zwiesiła głowę. On miał rację. Zawsze znał odpowiedź na dręczące ją pytania. I może było to dość dziwne, ale gdy on wyjaśniał jej wszystkie zagadnienia świata to było jej lepiej. Czuła się wtedy pewnie.
- Akane? Muszę ci powiedzieć coś ważnego. – oświadczył Hugo, wyrywając z myśli brunetkę.
- Słucham?
- Widzisz…poznałem kogoś.
Dziewczyna popatrzyła na twarz kolegi. W jego oczach pojawił się łagodny blask iskierek.
- Chłopaka? – spytała czując w okolicach krtani niemiłą gulkę.
- Tak. Ma na imię Marcus. Poznałem go na zajęciach z ekologii. Spotkamy się już jakiś czas.
- Aha. To dobrze, cieszę się. – odpowiedziała zdawkowo, znów spuszczając głowę.
Blondyn spojrzał na swoje dłonie.
- Wcale się nie cieszy. Och, Akane! Gdyby to było tylko to…
Objął ją i przygarnął do siebie. Bezwiednie oddała się w jego ramiona wdychając uspakajający zapach konwalii.
- To jeszcze nie wszystko. – powiedział po chwili milczenia.
- Co jeszcze? – spytała odsuwając się od niego i spoglądając na jego twarz.
Wiatr powiał mocniej. W oddali zagrzmiało. Liść spoczywający u stóp zaczął nieznacznie podrygiwać.
- Marcus zaproponował byśmy wybrali się na kursy ekologiczne do profesjonalnej szkoły. Wiesz…żeby się trochę podszkolić. Zgodziłem się. Jedziemy na rok do Stanów. Wylatuję pojutrze.
Akane otworzyła szerzej oczy. Zaczęła szybciej oddychać. Pierwsza kropla letniego deszczu spadła na jej twarz. Liść poderwał się do góry.
- Wyjeżdżasz?! Ale przecież…ty ledwo go znasz. Poza tym nie wierzę, że kurs trwa cały rok. – powiedziała na wdechu.
Oczy zaszkliły się jej od łez. On wyjeżdża.
- Masz racje. Kurs trwa tylko dwa miesiące. Postanowiłem tam zamieszkać z Markusem. Skończymy kurs, a potem poszukamy pracy. Będziemy mieli własne mieszkanie.
Akane nie mogła dłużej tego słuchać. Nie wierzyła. On. Jedyna osoba na świecie, która ją rozumiała tak po prostu wyjeżdża. To chyba jakiś nocny koszmar.
Brązowy liść odfrunął na zachód, w stronę nadchodzącej burzy.
- I co? Zostawisz mnie w Niemczech?! I co ja zrobię? Hugo, powiedz, że to nieprawda! Proszę! – zaczęła krzyczeć.
Nie dbała już o to, że zaczyna padać. Nie dbała o to, że zaraz utopi się we łzach. Liczyło się tylko to, że on wyjeżdża. Na tak długo. Na zawsze…
Wstała z ławki i zaczęła biec. Nie wiedziała nawet dokąd. Nie miała ochoty teraz być z nim. Z kimkolwiek. Nie chciała teraz żyć.
Słyszała jak Hugo woła za nią. Nie miała zamiaru go dłużej słuchać.
Chce zostać sama.
Brązowy liść zaginął w czeluściach burzy.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zulozula
Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: eee zapomniałam
|
Wysłany:
Sob 18:51, 29 Wrz 2007 |
|
Właśnie łamie zakaz i mimo szlabanu piszę komentarz! No więc nic się nie zmieniło dalej jestem na TAK. Tylko taki jakiś suchy ten odcinek...Albo raczej mokry od łez. W każdym razie dlaczego taki smutny?
Ja dzisiaj inna jestem nie przejmuj sie moim komentarzem...
Twoja wierna czytelniczka czekająca na książkę z autografem
zuloz
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Akemi
:-(
Dołączył: 07 Paź 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z innego świata ^^
|
Wysłany:
Pon 21:10, 22 Paź 2007 |
|
9. Cisza.
Bill stał przy oknie, przyglądając się burzy szalejącej na dworze. Deszcz siąpił, a niebo z jaśniutkiego błękitu zmieniło barwę na mroczny granat. Wszystko stało się szare. Wystarczyło parę minut by wszystko się zmieniło.
- Zupełnie jak w życiu…- przemknęło mu przez myśl.
Nagle z zamyślenia wyrwał go widok biegnącej ulicą postaci. Jej kruczoczarne włosy były przylepione do twarzy, a ubranie całkowicie mokre. Skądś znał tą sylwetkę..
- Akane? – spytał sam siebie.
Szybko odstawił kubek herbaty, którą przed chwilą sobie zrobił, na parapet i wybiegł z pokoju. Przeskakując po dwa stopie zbiegł ze schodów, porywając kurtkę z wieszaka i wybiegł na zewnątrz. Dziewczyna właśnie była w połowie dróżki prowadzącej do drzwi, gdy zderzyła się z brunetem i zatrzymała w jego ramionach. Poczuła jak na jej plecach ląduje kawałek materiału, a zaraz potem przyjemne ciepło rozlało się po jej ramionach. Wtuliła się w czarną koszulkę bruneta, starając się ukryć napływające do oczu łzy.
Bill nie wiedząc na co może sobie pozwolić, nieśmiało objął ją ramieniem i poprowadził do domu. Przed wejściem, zdążył jeszcze tylko wyszeptać:
- Nie muszę nic wiedzieć. Możemy razem pomilczeć.
Akane pobiegła na górę przebrać się w suche ubrania, a Bill skierował się do kuchni. Postanowił zaparzyć gorącej czekolady i poczekać z Akane na powrót Anette, która wybrała się do koleżanki. Sam za bardzo nie wiedział jak poprawić samopoczucie dziewczynie, więc liczył, że pani psycholog coś wymyśli. Ba, przecież to jest jej zawód! Nagle jego komórka rozdzwoniła się. Na wyświetlaczu widniało imię „Anette”. Odebrał.
- Halo?
- Bill? Posłuchaj. Ponieważ trochę wypiłam, uważam, że nie najrozsądniejsze by było wracać samochodem. Zostanę u Nelly na noc. Wrócę w południe. Chyba sobie poradzicie?
- Eeee…oczywiście. – odparł chłopak, stawiając dwa parujące kubki na stole.
- No dobrze. Tylko nie urządzajcie za głośnej imprezy. – powiedziała, śmiejąc się.
- Jasne. To miłej zabawy. – rzekł Bill, kończąc rozmowę.
No i świetnie. Zawsze jest tak, że jak kogoś potrzebuję to go nie ma. I do tego jeszcze Anette rzuca jakieś nieśpieszne żarty. Klapa na całej linii.
- Zrobiłeś gorącą czekoladę? – z zamyślenia wyrwał go głos Akane.
- No tak. Pomyślałem, że po tym deszczu będziesz chciała napić się czegoś ciepłego. – odparł gestem zapraszając dziewczynę, by usiadła.
Gdy to uczyniła, przysiadł obok i począł wpatrywać się w czekoladowy płyn w kubku. Nieznośna cisza ogarnęła cały dom. Jakby wszystko zamarło. Za oknem nadal siąpił deszcz, a tykanie zegara było jeszcze bardziej dobijające niż zwykle. Po paru minutach milczenia, Akane spytała:
- Anette nie ma?
- Nie. Wyszła do koleżanki. Przed chwilą do mnie zadzwoniła i powiedziała, że wraca jutro w południe. – odpowiedział Bill, modląc się w duchu by rozmowa rozwinęła się dalej. Nienawidził milczenia.
No powiedz coś! Cokolwiek!
- Bill?
Tak!
- Słucham?
- Czemu tak bardzo chcesz wiedzieć dlaczego się tu znalazłam?
Chłopaka zaskoczyło to pytanie. By odwlec moment, w którym musiał na nie odpowiedzieć, upił kolejny łyk czekoladowego płynu.
- Bo chciałbym cię poznać. – odparł.
Krótka odpowiedź, ale jakże wymowna.
Akane zmarszczyła nos. Zawsze tak robiła gdy się nad czymś zastanawiała. Kiedyś Hugo jej to wypomniał i od tamtego czasu miała na punkcie min jakiegoś dziwnego hopla.
Bill przypatrywał się wyrazowi jej twarzy przez dłuższy czas lekko się uśmiechając.
- Bill, nie patrz się tak na mnie. Wiem, że robię głupie miny. Hugo mi.. – powiedziała, urywając.
Nie znał Huga za dobrze, ale zdążył się zorientować, że dla Akane był to ktoś niezwykle ważny. Zawsze gdy o nim wspominała jej twarz promieniała, a wyraz oczu wyrażał wielką miłość. A teraz? Cała jej postać była taka smutna.
- Coś się stało? – spytał Bill, patrząc się na nią uważnie.
Powiedzieć? Mam mu powiedzieć?
Myślała gorączkowo, po czym odparła:
- Tak. Hugo wyjeżdża.
- Na długo?
- Na rok. – odpowiedziała, po czym ciągnęła dalej – Czy ty wiesz co to znaczy? Stracę go na cały rok! Pojedzie do tych Stanów i zapomni o mnie. Razem z Markusem i tą swoją ekologią zaszyje się w jakimś wieżowcu i zapomni o mnie!
Bill niewiele z tego zrozumiał, ale postanowił tego teraz nie roztrząsać.
- Ale przecież wróci, prawda?
- Pewnie tak, ale to i tak już nie będzie to samo. – odparła – On jest dla mnie jak brat. Oprócz niego właściwie nie mam nikogo. – westchnęła.
Nie za bardzo wiedział co powiedzieć, więc wolał milczeć. Spojrzał na tarczę zegara. Było już po dziesiątej.
- Może się położysz? To był ciężki dzień dla ciebie. Pewnie jesteś zmęczona.
- Tak, masz rację. – westchnęła, ostawiając kubek do zlewu.
Brunet uśmiechnął się lekko, po czym sam odstawił naczynie.
Akane już chciała wejść na górę, ale zatrzymała się przy schodach i odwróciła w stronę chłopaka.
- Dziękuję ci, Bill. – powiedziała cicho po czym wbiegła na górę.
Siedział w ciemnym pokoju, gotowy do snu. Chciało mu się spać, jednak coś nie dawało mu spokoju. Bał się, że zrobił za mało by Akane poczuła się lepiej. Czy to możliwe by wielki Bill Kaulitz chciał się kimś opiekować? By chciał komuś pomóc? Tak naprawdę, z całego serca?
Potarł dłońmi twarz i wstał z łóżka.
Siedziała na łóżku, ubrana w piżamę. Była zmęczona, jednak bała się zasnąć. Czuła jakiś niepokój. Czuła się obco w tym pokoju, w tym domu. Nie chciała myśleć o tym, że Hugo już pojutrze ją opuści, jednak ta myśl nawiedzała ją jak jakiś upiorny potwór.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! – rzuciła w stronę drzwi.
W progu stanął Bill. Był w samych bokserkach. Na ten widok, w Akane coś zadrżało.
- Coś się stało? – zdołała wydusić.
- Niby nic. Chciałem tylko powiedzieć, że jeśli chcesz to możesz do mnie przyjść. Jeśli się źle czujesz. Mam duże łóżko, także… - nieznacznie odchrząknął – Nie myśl, że to jakaś aluzja. Po prostu chce…no, rozumiesz. – zaczął się gubić.
Akane rozbawiła ta cała sytuacja. Roześmiała się serdecznie, po czym odparła:
- Dziękuję, Bill. Jestem wdzięczna.
- No, dobrze. To w takim razie życzę ci miłej nocy. – odparł lekko zmieszany, zamykając drzwi.
Jak tu wszedł, stało się tak jakoś przyjemnie. A te jego włosy na nagich ramionach. I lekko zaróżowione policzki…Ale przecież nie pójdę do niego.
Położyła się do łóżka. W oddali tykał zegar. Znów ta cisza.
Nie wytrzymując, odgarnęła kołdrę i stanęła na miękkim dywanie. Wzięła głęboki oddech i powiedziała do siebie:
- Kiedyś będziesz tego żałowała, dziewczyno.
Brązowe drzwi jej pokoju zamknęły się z trzaskiem.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Veren
:)
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy Wielkich Jezior
|
Wysłany:
Sob 22:02, 27 Paź 2007 |
|
Przepraszam. Tylko tyle mogę powiedzieć.
Brak czasu.
Wiem, najbardziej popularne wytłumaczenie, jednak niestety prawdziwe.
Wpadłam tylko na moment i cóż, jestem po zawodach i padam z nóg.
Wrócę, nadrobię i skomentuję. Bo wiem, że to opowiadanie jest tego warte.
Obiecuję.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
loveaga
Dołączył: 13 Lis 2007
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Magdeburg
|
Wysłany:
Śro 7:55, 21 Lis 2007 |
|
Fajne opowiadanie jeszcze raz mówię tylko czekam na dalsze losy Akane...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnderMensch
Dołączył: 25 Lis 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Magdeburg
|
Wysłany:
Nie 14:33, 25 Lis 2007 |
|
opowiadanie jest superowe i ciekawe.proszę o dalszą część
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |