Forum Forum Tokio Hotel Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 "Hotelowe" podboje by Vivien II cz.11 ostatnia. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:16, 20 Mar 2007 Powrót do góry

Tyle zdołałam z siebie wyrzucić po sześciu godzinach spędzonych w samotności. Marny, tandetny, głupi wierszyk… Gratulacje Vivien! Jesteś boska…
Ogarnął mnie niepohamowany śmiech. I pomyśleć, że Bill w tej chwili migdali się z „tlenioną”. Nie mogę uwierzyć, że byłam tak naiwna i głupiutka… Teraz, gdy już jest po wszystkim mogę sobie powiedzieć, że cała ta wspaniała miłosna przygoda z Billem była tylko pięknym snem, który właśnie się skończył. Nie ma już wielkiej miłości. Nie ma już nic. Słone łzy wolno spływały po policzku… Wytarłam je szybko wierzchem dłoni, gdy tylko zauważyłam zbliżającego się w moją stronę Georga.
- Co tam, Viv? – zapytał, siadając koło mnie po turecku.
- Nic… - odparłam niskim tonem. Georg chwycił mnie za brodę.
- Viv, ty płakałaś…
- Wydaje ci się… - odwróciłam głowę, by ukryć spuchnięte oczy.
- Vivien, nie martw się. Sylvia wyjechała przed chwilą…
- No taaa… Jakoś nie chce mi się w to uwierzyć…
- Naprawdę. Bill wybluzgał ją za to, że na ciebie tak napadła. Koleśka dostała blokadę i fiu…już jej nie ma.
- Tak, tak… Dobra Georg… Nie próbuj mnie pocieszać. I tak już nic humoru mi nie wróci… - bąknęłam spuszczając głowę.
- To zaraz się przekonamy…
Jego ramię objęło mnie w talii. Przyciągnął mnie do siebie i…pocałował. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń odepchnęłam go i uderzyłam w policzek.
- Nie waż się więcej tego robić! Zrozumiano?! – wykrzyczałam mu to w twarz, zabrałam swoje rzeczy i uciekłam.
Wpadłam do kuchni niczym tajfun. Na krześle przy stole siedział…Bill. Opierając się o stół ze zgarbionymi plecami, pochylona głową i luźno zwisającymi rękami.
- Yyy…cześć – wydukałam.
Dopiero teraz z wysiłkiem podniósł powoli głowę. Doznałam nagłego olśnienia w momencie, gdy Bill się odezwał.
- I co? Georg lepiej całuje ode mnie? – zapytał znużonym tonem.
- C-c-co? – spytałam zdławionym głosem.
- Widziałem cię, Viv… - powiedział ponuro, gdy ja gubiłam się w domysłach – Widziałem jak całowałaś się…z Georgiem.
Znieruchomiałam. Spojrzałam na niego z nadzieją w oczach, lecz wszelka otucha prysła pod wpływem jego następnych słów.
- Wychodzę przed dom, i co widzę? Moja dziewczynę całującą się z moim przyjacielem. Nic tylko wziąć aparat i zrobić zdjęcie…
Zbladłam. Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć, lecz powstrzymał mnie zanim zdążyłam nabrać tchu. Jego nieco znużony i sarkastyczny spokój, nagle zamienił się w zimna furię.
- Odejdź! – wycedził przez zęby – Wynoś się! Weź, co chcesz i idź stąd!
Oczy naszły mi łzami.
- Bill… - powiedziałam złamanym głosem - …ja nigdy nic nie chciałam od ciebie, tylko zawsze chciałam twojej miłości. Nic więcej!
Bill siedział oszołomiony, a wyraz złości zamarł na jego twarzy, ustępując miejsca niedowierzaniu i nadziei. Odwróciłam się i ze spuszczona głową ruszyłam do drzwi. Szarpiąc gwałtownie za klamkę, rzuciłam końcowe wyzwanie:
- Ty oczywiście możesz całować się z Sylvią! Ty wszystko możesz! Ty wszystko wiesz najlepiej! Ty…!
Urwałam daremnie próbując powstrzymać łkanie. Poczułam, że nie zniosłabym dłużej jego obecności. Biegłam roztrzęsiona po nierównym wrzosowisku przez las. W miarę przebytej drogi zwalniałam kroku, aż wreszcie znalazłam się na…plaży. Dopiero wtedy oprzytomniałam na tyle, że rozejrzałam się wokoło i zrozumiałam swój błąd.
Ciemność otaczała mnie zewsząd. Uświadomiłam sobie, że biegnąc na oślep dotarłam do miejsca, którego nie znam. Zrozumiałam, że zabłądziłam.
Wokół mnie gęstniała mgła. Pot, który pokrył mą skórę podczas męczącej ucieczki oziębił mnie nagle. Cała drżałam…
Wysiłkiem woli starałam myśleć rozsądnie i opanować ogarniająca mnie panikę. Próba powrotu nie miała większego sensu. Mogłabym się tylko bardziej zgubić. Nie pozostało mi nic innego jak pozostać tu do rana…
Skuliłam się w trawie. Moje ciało pokryło się gęsią skórką, gdy tylko przypomniałam sobie opowiadania o widmach, które usłyszałam kiedyś z ust Maxa. Oczami wyobraźni widziałam ich płonące oczy i błyszczące, czarne płaszcze. Poczułam wzbierającą się we mnie falę przerażenia…
Jasny księżyc odbijał się w tafli szumiącego jeziora, wiatr lekko kołysał koronami drzew… Nagle jakiś dźwięk przerwał panującą ciszę. Usiadłam szybko, żeby lepiej słyszeć. Wstrzymałam oddech. Dźwięk powtórzył się. Odległy, stłumiony głos wołał me imię! Podniosłam się na równe nogi.
- Tutaj! Tutaj! – wołałam.
- Zostań tam, gdzie jesteś!
Ten głos… Ja go skądś znam…
Jasny księżyc odbijał się w tafli szumiącego jeziora, wiatr lekko kołysał koronami drzew… Nagle jakiś dźwięk przerwał panującą ciszę. Usiadłam szybko, żeby lepiej słyszeć. Wstrzymałam oddech. Dźwięk powtórzył się. Odległy, stłumiony głos wołał me imię! Podniosłam się na równe nogi.
- Tutaj! Tutaj! – wołałam.
- Zostań tam, gdzie jesteś!
Ten głos… Ja go skądś znam…
- Bill, czy to ty?!
- Wołaj dalej! Znajdę cię!
Do czasu, gdy postać Billa wyłoniła się z mgły zdążyłam ochrypnąć od krzyku. Odruchowo rzuciłam się w jego ciepłe, opiekuńcze ramiona. Przylgnęliśmy do siebie w milczeniu. Bill przyciągnął mą wilgotna głowę do swej piersi. Słyszałam przyspieszone bicie jego serca. Gdy po dłuższej chwili jego oddech wyrównał się postanowiłam się odezwać.
- B-Bill… Ja naprawdę, naprawdę nie chciałam… Ja…
- Vivien… - przerwał mi w pół słowa - …nic nie mów. Pozwól mi się tylko pocałować…
Omiotłam wzrokiem jego twarz, oczy, włosy… Poczułam gwałtowny głód… Pragnęłam zostać w jego ramionach, czuć jak jego ciało przywarte jest do mojego, doświadczyć namiętności jego pocałunków…
Przesunęłam palcami po jego ustach i niczym poetka powiedziałam:
- Tam, gdzie jest miłość, wszystko jest możliwe…
W ułamku sekundy Bill zawładnął moimi ustami a magia jego dotyku zapanowała nad zmysłami. Straciłam samokontrolę. Nagle, wszystko, co było złe między nami zostało nam przebaczone… Nie było złości… Znów zawitała dawna miłość…
- Tak bardzo cię kocham, Viv… - powiedział Bill, przerywając pocałunek.
- Ja też cię kocham, Bill… - rzekłam patrząc mu głęboko w oczy.
Pozwoliłam, by jego ręce wślizgnęły się pod moja bluzę. Pieścił moje piersi i było mi tak dobrze. Chłonęłam całą sobą. Tym razem nie umiałam mu przeszkodzić. Dotarliśmy do punktu, w którym nie mogłam powiedzieć STOP. Bill zrozumiał to i rozbierał mnie powolutku rzecz po rzeczy. Gładził moje nagie ciało płonącymi rękoma.
- Teraz jesteś tylko moja… - szeptał.
Leżałam spokojnie na trawie i czułam jak pożądanie narasta i we mnie. Widziałam pytanie w jego oczach i nie zaprotestowałam, kiedy się zdecydował. Czułam jak waliło mi serce.
Było mi tak dobrze, bezpiecznie. Objęłam go i przycisnęłam mocno do siebie. Nagły, krótki ból i po wszystkim. I nagle ogarnęło mnie wzruszenie i nieopisana radość. Ktoś był tak niezwykle czuły i opiekuńczy w stosunku do mnie. Tak ciepły i ostrożny. Przeżywałam moje najwspanialsze chwile w życiu.
- Jesteś moja – szeptał – Tylko moja!
I była to prawda. Radość i uczucia, które mnie po tym wypełniły były przyjemniejsze, niż o tym kiedykolwiek marzyłam. I zrozumiałam wtedy, że miałam szczęście. Ten pierwszy raz z Billem. Wszystko było po prostu piękne. To tak jakby tysiące gwiazd eksplodowało nad moją głową. Przyjemnie zmęczona leżałam w jego objęciach, raz po raz dając czuły pocałunek.
Czułam wtedy, że wszystko jest w porządku i niczego żałowałam. Byłam zakochana w Billu. Kochałam go swoją nastoletnią miłością i intensywnością…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Wto 17:38, 20 Mar 2007 Powrót do góry

1?
Ekhm, ekhm, ekhm... Hm... Co by tu napisać Wink.
Czy jak napiszę, że końcówka mnie zszokowała (tak, mnie tego zboczucha xD, tego co ciągle myśli o "takich rzeczach" xD), to wystarczy wyrazić, że... Podobała mi się ta część?
Naprawdę, bardzo ładna. Bo po:
1. Była długa, a to lubię;
2. Ładnie opisałaś odczucia Vivien w sprawie Billa;
3. Wspomnę też, że ładnie, w sensie delikatnie, opisałaś "ten pierwszy raz".

Podsumowując cudo :].
Czekam na kolejnego parcika Smile Całus..

Radziłabym się dostosowywać do nowego punktu regulaminu, bo posypią się osty Wink.
aŚ.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AsiaQu




Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Krzesła ;P

PostWysłany: Nie 17:31, 25 Mar 2007 Powrót do góry

Piękne, naprawdę pieknę. Tak ładnie to wszystko opisałaś. Nie mam słów, by to wyrazić=*.
Czekam na neXt parcika:).

Pozdrawiam.
AsiaQu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:27, 30 Mar 2007 Powrót do góry

- Teraz musimy jakoś zasnąć – powiedział Bill – Musimy tu zostać dopóki mgła nie opadnie…
- Teraz, gdy tu jesteś, chciałabym, żeby ta noc nie miała końca… - rzekłam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- I nie będzie miała… A teraz schowaj nosek, kochanie, bo go sobie odmrozisz… Dobranoc!
- Dobranoc!
I tak wkroczyliśmy w świat fantazji…

&

Trudno było wyspać się porządnie śpiąc bez dachu nad głową i na gołej ziemi. Obudziłam się wraz ze wschodem słońca. Chłód przebiegał przez moje ciało. Rozprostowałam swoje zesztywniałe kończyny i potarłam stopę o stopę, żeby je trochę rozgrzać. I musiałam chyba za głośno je rozgrzewać, bo po chwili usłyszałam ziewnięcie za moimi plecami.
- Dzień dobry – uśmiechnął się Bill – Zimno ci?
- Troszeczkę tylko… - odpowiedziałam powracając do masowania stópek.
Bill usiadł koło mnie, wyciągnął swoje ramiona i objął mnie w talii. Ciekawe czemu mi się od razu cieplej zrobiło.
- Chyba będziemy musieli się powoli zbierać. Pewnie w domu się o nas martwią…
Skinęłam głową.
W drodze powrotnej Bill trzymał mnie cały czas za rękę. Kroczyliśmy już tak z pół godzinki a we mnie dusiło się jedno pytanie.
- Bill, skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? – miałam nadzieję, że w odpowiedzi usłyszę to, co chciałam wiedzieć…
Bill ścisnął bardziej moją dłoń.
- Patrzyłem za tobą, gdy wybiegałaś z domu. Nie mogłem po prostu pozwolić ci uciec ode mnie. Ale jak widać, niezła z ciebie sprinterka jest. To chyba cud, że w ogóle cię znalazłem…
Puściłam mu figlarny uśmieszek. Hmmm…ja sprinterka… Nie powiedziałabym…
Weszliśmy do domu tylnim wejściem, żeby nie pobudzić współlokatorów. Od razu poczłapaliśmy do góry. Walnęliśmy się na wyrko. Znów mogłam wygrzewać się pod kołderką. Jeszcze tylko cmokuś dla Billa i witaj o śnie wielki…

&

Obudził mnie dźwięk dzwonka.
- Bill! Bill! Ktoś do drzwi dzwoni! Idź otwórz! – krzyczałam mu do ucha.
- Sam se otwórz, Tom! I proszę weź ręce z mojego tyłka! – syknął przez sen Bill i odwrócił się do mnie plecami.
Tak na marginesie mówiąc to ja naprawdę nie wiedziałam, że jestem podobna do Toma…
Spojrzałam na zegarek. Było wpół do ósmej. Szlag mnie trafił, ale sięgnęłam po szlafrok, żeby zejść na dół i otworzyć te kretyńskie drzwi, bo oczywiście wszyscy udawali, że śpią i nikomu nie chciało się tyłka ruszyć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Nie 11:44, 01 Kwi 2007 Powrót do góry

1?
Fajnie Smile.
Ekhm... No więc tak... Strasznie krótka ta część Sad. Nawet się nie rozkręciłam w czytaniu, ale chyba dostałaś brak weny Wink. Co nie znaczy, że jestem zła o to Smile. Każdemu się zdarza Wink.
Ogólnie to coś pourywane były myśli, ale ogólnie fajna część Smile.
Czekam na więcej Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:56, 06 Kwi 2007 Powrót do góry

Byłam na półprzytomna i nawet mi w głowie nie zaświtało, że mam własną twarz bez make-up’u. Wobec czego nie powinnam się w ogóle pokazywać. Ziewając okropnie, otworzyłam.
Za drzwiami stał obcy mi człowiek wyglądający dość gburowato.
- Są tu kury? – spytał niegrzecznym tonem.
Szaleństwo zakotłowało się we mnie. Co za bydlę parchate budzi mnie o wpół do ósmej rano, żeby zapytać o KURY???
- Nie! – warknęłam, usiłując zamknąć drzwi. Facet je przytrzymał.
- A co? – spytał niecierpliwie.
- Krokodyle… - odparłam bez namysłu, bliska uduszenia go gołymi rękami.
Antypatyczny gbur jakby się zawahał.
- Angorskie? – spytał nieufnie.
Tego było dla mnie doprawdy za wiele. O wpół do ósmej rano angorskie krokodyle!!!
- Angorskie – przeświadczyłam z furią – Wyją właśnie do księżyca.
- Marchew jedzą?
- Nie, nie jedzą. Trą na tarce! O, co u diabła panu chodzi?!
Facet wydawał się niewzruszony.
- Miały być angorskie wody – oświadczył z niezadowoleniem – Proszę to dla Kacyka. Georg Listing tu mieszka? Chyba dobrze trafiłem?
Z wysiłkiem powstrzymałam się od poinformowania go, że nie mieszka tu Georg Listing, tylko Adolf Hitler.
- No mieszka.
- No to zgadza się. Mówię, to dla Kacyka. Proszę mu to przekazać.
Wbrew mojemu oporowi wepchnął mi dziad w ręce dużą paczkę, kształtu walizki, ciężka potwornie, omal nie upuszczając mi jej na nogi.
- Dla Kacyka – powtórzył z naciskiem i oddalił się, zanim zdążyłam zaprotestować.
Zostałam za drzwiami kompletnie ogłupiała i szaleńczo wściekła, przytłoczona ciężarem paczki, która musiała ważyć chyba ze sto kilo, która jak zrozumiałam, zawierała marchew dla angorskich krokodyli. Tylko kim do cholery jest ten Kacyk?
Przechodząc przez korytarz w stronę kuchni przeklinałam faceta w myślach. Cóż to za bezdenny kretyn, co za matoł, bydlę, idiota budzi mnie rano, żebym przekazała niejakiemu Kacykowi marchew dla angorskich krokodyli!!!
Myśl o marchwi była tak silna, że nie zastanawiając się ani chwili dłużej odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę schodów wlokąc za sobą stukilową paczkę. Muszę obmówić tę sprawę z Billem… On musi coś wiedzieć na ten temat!
Wchodząc do pokoju ujrzałam jak Bill siedzi wygodnie na kocyku i wywala gały na mój widok. Może nie tyle co na mnie, co na niezidentyfikowana paczkę.
- Co to jest?
- To dla Kacyka – odparłam rezolutnie pokazując na owy obiekt.
- Jak to?
- Przyniósł to jakiś gbur… Najpierw pytał się o krokodyle, nie, nie, przepraszam o KURY, potem spytał się czy tu mieszka Georg no i wepchnął mi to w ręce i powiedział, że to dla Kacyka i…poszedł sobie.
- Aha – powiedział niepewnie, pomyślał chwilę i dodał – Mówił jeszcze coś?
- Kto?
- No ten gbur…
- Ten żłób?! Nic takiego… Upewniał się długo, czy tu Listing nie mieszka i wciąż powtarzał, że mam to przekazać Kacykowi. Wcześniej tego faceta na oczy nie widziałam…
- Kogo?!
- No tego fagasa, co przyniósł tę paczkę. To, co teraz zrobimy z tym fantem?
- Hmmm… Wiesz, co Vivien… Poczekamy aż wszyscy się przebudzą. Potem spróbujemy rozwikłać kto jest ten cały Kacyk. A teraz chodź do mnie, poleniuchujemy troszeczkę…
I jak tu takiemu odmówić?
szyscy (prócz Georga) siedzieliśmy przy stole wlepiając swój wzrok na paczkę. Po krótkiej chwili hipnotycznego transu, tknięci nagle tą samą myślą pochyliliśmy się nad „niezidentyfikowanym obiektem” nasłuchując w napięciu. Nic nie było słychać, paczka leżała niejako w milczeniu, nie wydając z siebie żadnych dźwięków.
- Bomba powinna cykać… - wyszeptałam niepewnie.
- A ciężkie to jak cholera… - odmruknął Bill.
Na jakiś czas wszyscy znowu trwaliśmy w bezruchu, bez słowa, być może myśląc, chociaż nie było to takie pewne. Słuszniej byłoby mniemać, iż proces myślenia również uległ w nas zahamowaniu.
- Co robimy? – spytałam wreszcie dramatycznym szeptem.
- Trzeba się spokojnie zastanowić – odszepnął niespokojnie Tom – Chyba musimy to obejrzeć…
- Może by tak rozpakować? – zapytała cicho Vicky drapiąc pazurami w włosach.
- Ej, ludzie, czego u diabła szepczemy? – spytał Gustav z irytacją normalnym głosem – Nie róbmy z siebie idiotów! Cokolwiek tam jest, jasne, że trzeba to obejrzeć!
- Gustav, tylko spokojnie. Nie bądź taki narwany, bo jeszcze przez to żyłka w dupie ci pęknie… - zaśmiał się Tom.
- Patrz, mądrala od siedmiu boleści… To jak taki jesteś, to otwórz paczkę! – odgryzł się Gustav.
- Oj, co to, to nie! Kto odebrał paczkę? – no tak oczywiście ja – No właśnie… Vivien, ty odebrałaś paczkę, więc kopnął cię ten zaszczyt. Otwieraj!
- Ale co ja mam z tym wspólnego? To, że odebrałam paczkę to nie znaczy, że mam ją otwierać! Zresztą to dla jakiego Kacka…sorry Kacyka jest. Nie moje, nie otwieram!
- Vivien, Kacyk nie Kacyk, otworzyć trzeba… Może okaże się, że milion dolarów tam jest… Zostałaś przegłosowana…
No tak… I jak z takim dojść do porozumienia?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Pią 18:41, 06 Kwi 2007 Powrót do góry

Ha :]. Zaklepuje 1 miejsce :].
Szkoda, że w tej części nie ma wyjaśnienia o co chodzi z tą paczką, ale cierpliwość cechą bogów Wink.
Podobała mi się rozmowa dziewczyny z tym facetem xD. Jak dla mnie była śmieszna Smile.
No... jak zawsze czekam na kolejne części Smile.
Buźka Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:13, 18 Kwi 2007 Powrót do góry

I oto przedostatnia część Very Happy

Przystąpiłam do roboty. Paczka była owinięta grubym papierem i kilkakrotnie okręcona sznurkiem, powiązanym w dziesiątki supłów i węzłów, których rozplątanie wyczerpało resztki mojej siły ducha. Oszczędzając paznokcie posługiwałam się widelcem i korkociągiem, z czasem przeszłam do śrubokręta i obcęgów. Wreszcie po kilkunastu minutach udało mi się odwiązać ten cholerny sznurek.
Tom powstrzymał mnie z kolei, gdy chciałam odwinąć papier.
- Czekaj! Ostrożnie, nie wiadomo, co tam jest…
Cofnęłam rękę tak, jakby paczka warknęła.
- Tom, przecież mówiłeś, że tam milion dolarów jest… - odezwała się Lena.
- Kochanie, ja tylko przypuszczałem… Teraz to jest poważna sprawa… - Tom zmarszczył brwi i przez chwilę pomyślał – Już wiem! Niech każdy zatknie sobie usta czymś i założy rękawiczki. Przed promieniowaniem to nas nie uchroni, ale może być tam coś żrącego, trującego, cholera wie, co jeszcze… Może wypuścić śmierdzący dym i wtedy kaput. Tak, więc zachowajmy wszystkie dostępne środki ostrożności…
Trzeźwa myśl, że to, co robimy, nie ma żadnego sensu, nie miała do mnie dostępu. Gbur, który dostarczył paczkę, nie zalecał szczególnych ostrożności i co mało, sam obchodził się z nią dość brutalnie. Przy wszystkim, co robiliśmy z nią do tej pory gdyby miało się w niej połączyć czy przeistoczyć, połączyłoby czy przeistoczyłoby się już dawno. Niezdolna zastanowić się nad tym pospiesznie sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam z apteczki gazę i watę i po chwili wszyscy wyglądaliśmy jak ofiary katastrofy. Zza potężnych, białych poduch wyglądały nam tylko oczy, włosy sterczały nad białymi zwojami a głosy wydobywały się jak z beczki.
Odwinęliśmy papier i ujrzeliśmy pod nim wielkie, tekturowe pudło, całe obwiązane sznurkiem jeszcze dokładniej niż paczka z wierzchu. Tak, więc zanosiło się na to, że resztę swojego życia spędzimy na odplątywaniu.
- Jeżeli pod tym będzie jeszcze jeden sznurek to ja odpadam… - wybuczałam.
- Spoko, Viv… Już rozwiązałem… - dało się słyszeć głos zza zabandażowanych ust Toma.
Tom uniósł przykrywkę pudła. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco. Spojrzałam to na pudło, potem na Tom, potem znów na pudło. Spojrzałam w dół. Na wierzchu utkany był papier toaletowy (?). Tom przejął inicjatywę. Delikatnie, końcami palców wyjął papier, po czym włożył rękę z powrotem do środka i niczym śmierdzące jajko wyjął…butelki piwa.
Omal nie dostałam rozbieżnego zeza. Tom trzymał butelki niczym obraz święty a my zaczęliśmy tarzać się ze śmiechu.
Wtem do kuchni wpadł Georg.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivien




Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:58, 28 Kwi 2007 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim, co czytali i co komentowali. Nadszedł już koniec tego opowiadania.
Jeszcze raz dziękuję.

Wtem do kuchni wpadł Georg. Stanął w drzwiach, lecz po chwili opadł z hukiem na kolana. Wyglądał jakby brał udział w maratonie. Trząsł się jak ryba w galarecie, oddech miał nieco przyspieszony, a po twarzy małymi strużkami spływał pot. Tom i Bill w jednej sekundzie podbiegli do niego, chwycili go za ramiona i usadowili na krześle. Lenka sięgnęła po gazetę i zaczęła nią wymachiwać.
- Georg, człowieku co się stało, że taki spypłany przylazłeś? Gadaj! - Tom zaczął szarpać Georga za ramię.
- Po...policja tu jedzie! - zdążył wysapać z siebie.
- Co takiego? - spytałam, nie wierząc własnym uszom.
- Viii, Viivien, oni was szukają... Ciebie i Vicky...
Jego słowa trafiały do mnie jak nóż w serce.
- Ty chyba sobie z nas żarty stroisz, prawda?! - wtrąciła się do rozmowy sis.
Georg pokręcił przeczącą głową.
W jednej chwili poczułam jak Bill ściska moją rękę. Spojrzałam się na niego. Wyglądał, jakby miał się za chwilę rozpłakać. Jego oczy wyrażały strach, chyba przeczuwał, że to już koniec... Koniec naszej przygody, koniec naszej miłości, naszych pocałunków, koniec wszystkiego...

I co ja mam teraz robić? Czekać aż mnie aresztują, ubiorą kaftan bezpieczeństwa i zamkną za kratkami, gdzie będę zmuszona spędzić resztę swego życia?! Byłam między młotem a kowadłem: albo poddam się bez walki i wywieszę biała flagę albo biorę sis pod pachę i kontynuuję ucieczkę stulecia. Wybór należy do mnie...

Pochylił się nade mną. Już po chwili mogłam poczuć na swych wargach smak ust Billa. Gdy przerwaliśmy pocałunek, przytulił mnie mocno do siebie i trzymał mnie tak przez dłuższą chwilę.
- Vivien, naprawdę tego chcesz? Jesteś tego pewna?
- Bill, ja nigdy nie byłam czegoś tak pewna... Wiem, wiem... Pomyślisz pewnie, że jestem szurnięta, ale zrozum... Z miłości nikt nie jest w stanie mnie wyleczyć...

Sunęliśmy dumnie drogą przez las. Ciało przy ciele, ręka w rękę... Vicky i Tom, Lenka z Gustavem, ja z Billem, Georg ze swoją Nadine()... Przed nami nowy świat, nowe wyzwania... Wreszcie wszyscy czuliśmy się spełnieni... Czy właśnie tak kończy się nasza przygoda? Nie, ona właśnie się zaczyna...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovely
:(
:(



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod Łodzi

PostWysłany: Nie 10:34, 29 Kwi 2007 Powrót do góry

Yyy... takie dziwne to zakończenie.
Zszokowało mnie. No tak po prostu się skończyło? I zresztą ja nie rozumiem zakończenia^^' Rozumiem do momentu kiedy Bill ją całuje... A co potem? Uciekają?
Ale ogólnie może być. Choć jestem w szoku...
Szkoda, że to już koniec Sad .
Buźka Całus..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bill_and_me




Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leipizg

PostWysłany: Sob 16:37, 19 Sty 2008 Powrót do góry

nieeeeeee!!!czemu to już koniec?buuuuuuuu!!!!!!!to jest wspaniałe opko błagam cię vivien wymyśl coś jeszcze!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)