|
|
Autor |
Wiadomość |
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 22:47, 01 Kwi 2006 |
|
Był to ostatni tydzień roku szkolnego. Lało jak cholera, ale rodzice i tak nas wygnali do budy. Moja nadwyraz odważna sis zaczęła się stawiać, lecz i tak nic z tego nie wyszło. Ledwie dotargałyśmy się na przystanek autobusowy. Byłyśmy całe przemoczone i wqrzone:
- Boshe, spójrz ino na moją fryzurę! – krzyknęła sis wykręcając swoje włosy.
- To jeszcze nic! Zobacz na mój make-up! – powiedziałam a sis wybuchła śmiechem.
- I z czego się tak cieszysz? Nie opalaj tych zębów, bo słońca nie ma! Lepiej pomóż mi zmywać te czarne smugi pod oczami – wrzasnęłam a sis jako wytresowane dziecko posłusznie wyjęła chusteczkę z torby i zaczęła wycierać. Nagle coś głośno grzmotnęło!
- Ja pierniczę! Viv, ja stąd spadam! Nie chcę umrzeć tak młodo! – zaczęła coś majaczyć. Wzięłam ją pod rękę.
Na przystanku oprócz nas siedziały jeszcze jakieś dwie skulone babcie i jakiś facet pod krawatem. Te dwie zaczęły coś do siebie szeptać. Co chwila patrzały na moje krzywe nogi i znów interpretowały. Pieprzone BBC…
- Viv, my chyba nigdy nie doczekamy się tego busa. Chodź pójdziemy do baru, wypijemy po browarku i oblejemy koniec roku.- prychnęła Vicky trzęsąc się jak galareta.
- Oj siostra, przynajmniej raz przyznam Ci rację! Spadamy! – nie zastanawiając się już ani chwili dłużej wybiegłyśmy z tego przystanku. Po chwili znalazłyśmy się w barze popijając ciepłe piwko.
- Ehhh…nie ma to jak puszka browca z rana, co nie? – powiedziała Vic.
- Żebyś wiedziała… - uśmiechnęłam się i dopiłam do końca. – Beeee! Sooorrrki!
- Przynajmniej się przyjęło! – odpowiedziała sis, po czym wpadłyśmy w samozadowolenie.
Coś zaczęło brzęczeć mi w kieszeni. To Aden – chłopak sis. Naprawdę nie wiem, co ona w nim widziała. Taki pedałek… Phii
- Ej Vic, Twój pikny dzwoni. Masz, odbierz! – powiedziałam i rzuciłam jej koma. Ta się od razu zarumieniła. Jak zwykle zresztą, kiedy dzwoni ten jej cały Aden (Boshe, co za imię?!! Pies ma lepsze)
- Cześć Aden! Tak, jesteśmy w Delfinie. Viv jest! Tak? Wspaniale. Czekam. Ja też Cię kocham. Pa! – cmoknęła ekranik telefonu.
- Ej uważaj sobie! Nie śliń mojego fona, bo jeszcze biedaczek przejmie Twoje geny! Co już Aden Ci nie wystarcza…?
- Patrzcie jak zazdrosna! Phii! – burknęła – Viv, obróć się. Zobacz, kto przyszedł!
- Gdzie? – zaczęłam się wykręcać we wszystkie strony.
- Cześć wszystkim! O widzę, że siostry ksero już po browarku… - krzyknął na powitanie Aden.
- Ażebyś wiedział… - wytknęłam język. Za nim gęsiego wtargnęły jeszcze Lisa i Jess – i cała paczka w komplecie. Nasze gołąbeczki oczywiście opuścili nas, bo musieli przywitać się na osobności A my trzy siadłyśmy przy stoliku popijając następnego browara:
- Viv… – zaczęła Lisa - …widzę, że Ty ciągle jeszcze myślisz o tym swoim Maxie.
- Czemu tak myślisz? – spojrzałam na nią dopijając łyka.
- Wiesz…to piwo w Twoich rękach. To do Ciebie niepodobne.
- He, kochana ja tu oblewam koniec budy a nie moje rozstanie z Maxem – powiedziałam trochę zmieszana i od razu spojrzałam w sufit, żeby jakoś zakamuflować moje zakłopotanie tym pytaniem. Jednak Lisa ciągnęła dalej:
- Viv, przyznaj się. Pewnie go jeszcze kochasz…
Myślałam, że zaraz jej lance przyłożę. Zaczęła mnie powoli denerwować.
- Lisa, bądź tak uprzejma i skończ wreszcie ten temat, ok.?! – wykrzyczałam.
- A jednak go kochasz… - Lisa rzuciła słowem i uśmiechnęła się na cześć, że mnie rozgryzła.
- Wiecie, co… Mam tego serdecznie dosyć. Spadam na chatę. Przekażcie Vic. Nara! – powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Nie miałam ochoty patrzeć się na ten jej wredny ryj. Czy ona zawsze musi popsuć mi humor?
Weszłam do domu. Starych jeszcze nie było. Walnęłam się na wyrko i zasnęłam. Obudził mnie wrzask Vic:
- Wstawaj Viv! Zebranie rodzinne!
- Cholera, pewnie dzwonili ze szkoły, że nie byłyśmy na lekcjach. Jak pech to pech – pomyślałam i poczułam jak nogi się pode mną uginają. Idę jak na ścięcie. Znowu będzie bura… Matka – prawnik, ojciec – adwokat. Tylko mnie mogło się to trafić. Boshe, przecież ja mam dopiero szesnaście lat!
- Usiądź. – zaczął ojciec, jak dla mnie to za spokojnie. Vic, zrównała się karnacją do ściany.
- Pomijając już to, że nie byłyście w szkole… - ciągnął dalej - …chcielibyśmy powiedzieć dla Waszego zadowolenie, że do szkoły już nie pójdziecie…
- Alee…
- Victorio, pytania zostaw na koniec… - ojciec zrobił wydech a my spojrzałyśmy się po sobie - … Tak, więc pora wyjaśnień – jak ja nie lubię tego prawniczego podejścia do sprawy - … Dostałem się razem z mamą na kurs prawniczy w Berlinie. Pech chciał, że trwa on przez dwa miesiące wakacji. Dlatego podjęliśmy razem decyzję…– tu spojrzał na matkę - …że zrobimy Wam wakacje w hotelu pięciogwiazdkowym pięćdziesiąt kilometrów od Berlina. My będziemy mieszkać w pensjonacie i będziemy starali się Was odwiedzać jak najczęściej to możliwe. Wyjazd jutro o godzinie ósmej rano. Jakieś pytania? – spojrzał na nas z ukosa.
Przyjęłyśmy pozę „karpia” otwierając usta. Wbiłyśmy się w kanapę. Normalnie odebrało nam mowę. Tatuś wstał i objął mamę ramieniem.
- Tak… dziewczynki życzę miłego pakowania. Dobranoc! – tym jakże prostym stwierdzeniem obrócił się na pięcie i siadł przed telewizorem z pilotem w ręku.
Siedziałyśmy jakieś dobre pięć minut nadal wbite w kanapę zanim zdążyłyśmy zakapować, że Bóg jednak istnieje.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vivien dnia Sob 15:29, 23 Gru 2006, w całości zmieniany 27 razy
|
|
|
|
|
|
Kama
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1374
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przemyśl
|
Wysłany:
Sob 22:57, 01 Kwi 2006 |
|
Hmm... jest to wszystko fajnie opisane, ale nie moge dużo powiedzieć po tej jednej częsci Zapowiada się ciekawa akcja xD
Więc mam nadzieje, że tu nadrobie zaległości.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
shira
Moderator
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 23:27, 01 Kwi 2006 |
|
lol...musialam dwa razy przeczytac zeby dokładnie zrozumiec ale looz ;)
no więc, myślę, sadzę i uważam, że jezeli nie będzie to oklepane, że spotykaja bliźniaków, oni sie w nich zakochuja przechodzą burzliwe perypetie (nie zeby tego nie mogło być, ale przynajmniej ciekawe poproszę) i zyją długo i szczesliwie to bedzie spoko...mam nadzieje, że cos oryginalnego
piszesz całkiem, całkiem, blędów też chyba nie ma
jedno co mi sie tutaj nie widziało to ten browar :/ no ale to są twoje bohaterki...szczerze powiem tez, że troszke duzo jest juz opowiadań z niegrzecznymi dziewczynkami i bliźniaczkami ale mam nadzieję, że twoje będzie mało banalne albo przynajmniej znosne ;) lol...powodzenia
buzi :*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Temcia
:]
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy snów...:)
|
Wysłany:
Nie 8:24, 02 Kwi 2006 |
|
No tematów podobnych troche było. Ale mnie sie twoje pisanie podoba. Napewno wykreujesz z tego cos orginalnego. Teraz trudno wymyslec juz cos nowego jak jest tyle opek ale ja w ciebie wierze:)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Strix
:-(
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Village
|
Wysłany:
Nie 10:26, 02 Kwi 2006 |
|
ach Vivien ty skarbie dałaś swoje opko jupi jupi
ach dziewuszki ja wam mówię, że to opowiadanie jest świetne.... tylko szkoda, że już skończyłaś pisać na tamtym forum buu... ale napiszesz drugi tomik prawda?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MeDi
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 14:57, 02 Kwi 2006 |
|
Myślałam, że umrę, jak skończyłaś to opowiadanie. Teraz będę śledzić od nowa i wmawiać sobie, że nie wiem, co dalej .
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 15:48, 02 Kwi 2006 |
|
Droga była bardzo długa i męcząca. Dochodziła godzina 22 a my ciągle jedziemy
- Ej, długo jeszcze będziemy tak jechać? Vicky znów się rozwaliła na całym siedzeniu. Tlena, ludzie tlenaa!
- Vivien, nie wygłupiaj się. O…jesteśmy! – powiedziała mama.
Moim oczom ukazał się wielce upragniony hotel. Cały oświetlony i wielki jak trzy wieżowce.
- Witaj w domu! – mruknęłam do siebie.
Weszliśmy do środka. Moją uwagę od razu zwrócił boy hotelowy. Wyglądał na jakieś metr osiemdziesiąt wzrostu, brunecik, a te jego wdzianko. Mwaaah! Stanęliśmy przy recepcji. Zobaczyłam tęgą babuszkę obwieszoną tysiącami łańcuchów i łańcuszków niczym krowa na pastwisku. Po krótkiej chwili Martin (tak przedstawił się ten boy) wziął nasze manele i zaprowadził nas pod drzwi.
- Proszę. Pokój 314. Życzę miłego pobytu. – powiedział swoim anielskim głosikiem i wręczył klucze. Czułam jak mi puls podskoczył.
Wlazłam pierwsza do pokoiku. Po całej tej ocenie i oblookaniu tych wszystkich pomieszczeń nadszedł czas pożegnań. Oczywiście nie zabrakło też przemówienia. Tym razem w akcję weszła mama:
- Pamiętajcie: żadnego alkoholu, tym bardziej papierosów i narkotyków, zero chłopaków i imprez. Bądźcie grzeczne i dzwońcie do mnie jak macie problem. To trzymajcie się. Musimy już jechać.
- No pa! – odpowiedziałyśmy chórem. Po uprzednim zamknięciu drzwi przybiłyśmy sobie piątaka. Moją sis oczywiście ogarnął down. Zaczęła sprawdzać barek.
- Ej Viv, co to za barek bez żadnego alkoholu?
- O ludu Duloc, ledwie, co żeśmy tu weszły a Ty już o alkoholu nawijasz… Uspokój się wreszcie…
- A kto ma myśleć? Przecież Ty nawet pizzy zamówić nie umiesz…
- Znalazła się specjalistka od siedmiu boleści. Idę się wykąpać… - mruknęłam i zniknęłam w kiblu.
Gdy wyszłam Vicky już majaczyła w wyrku. Ja też nie byłam inna, walnęłam się i pogrążyłam w krainie snów.
Obudziłam się o piątej rano i zaczęłam bezczelnie gapić się w biały sufit. Z łóżka obok było słychać dobitny głos mojej sis:
- Ta, to ma dobrze. Ma tego swojego Adena a ja? – zwlekłam się z wyra i wyszłam na balkon. Promienie słońca przedzierały się przez chmury oświetlając moja twarz, wiatr delikatnie owiewał moją postać. Oparłam ręce o balustradę. Moje myśli krzątały się wokół Maxa. I oto nadszedł ten czas, kiedy trzeba powiedzieć „Viv, musisz o nim zapomnieć. Przecież potrafisz…” Sięgnęłam po portfel i wyjęłam jego zdjęcie. Jednym ruchem ręki podarłam całe to wspomnienie i rzuciłam na wiatr.
- Teraz będzie już tylko lepiej…
Spojrzałam na Vic. Tak słodko spała. Właśnie przewracała się na drugi bok. Ledwie, co by spadła z tego wyra. Ona ma tak zawsze, po nocy rzuca się gdzie popadnie. Ktoś nawet mógłby pomyśleć, że jest niewyżyta seksualnie… Cała ona.
Nie miałam już najmniejszej ochoty wysłuchiwać tej „arii operowej” w wykonaniu sis, więc wrzuciłam na siebie dres, sięgnęłam po discmena i wyszłam na korytarz. Żadnej żywej duszyczki. Zeszłam na dół. W recepcji znów ta baba…
- Bry… - rzuciłam i skierowałam się w kierunku ławeczek. Usiadłam sobie wygodnie i włączyłam sobie moja ulubiona melodyjkę Good Charlotte. I tak minęły mi dobre trzy godziny. Po tym czasie zauważyłam moja sis zmierzającą w moim kierunku. Usiadła koło mnie. Wyglądała na wqrzoną.
- Co Ci jest?
- Gówienko… - odpowiedziała i wyjęła z kieszeni fajki.
- Skąd to masz i powiedz mi wreszcie, co się stało?! – krzyknęłam. A ona spokojnie zapaliła pierwszego jointa.
- Fajki kupiłam w tym no barze na dole. Aaa…Rzuciłam Adena, pasuje?
- Hej! Wyloozuj. Może byś tak w inny sposób odreagowała a nie trujesz się tym świństwem!
- Zrozum, ja mam szesnaście lat i wiem, co jest dla mnie dobre a co nie. I przestań mi tu matkować!
- Sooorry! Już sobie idę… Daj tylko klucz do pokoju
- Pokój otwarty, możesz iść…
- Rozumiem, że z naszego pokoju muzeum robisz… Normalnie zajebiście!
Co za siostra! Ludzie trzymajcie mnie! Ja ją kiedyś zabiję! I tak minął mi poranek. Po południu poszłam na obiad. Vicky ryczała w pościel przeżywając zawód miłosny. Nawet nie śmiałam się do niej odezwać, bo jeszcze by mnie wyklęła. W sumie cały dzień spędziłam przed telewizorem oglądając telenowele w języku hiszpańskim, z których i tak się niczego mądrego dowiedziałam. Ucieszyłam się, kiedy nadszedł czas spania. Vic dalej leczyła smutki paląc już druga paczkę fajek. Nie wiem jak ona tak może. Położyłam się na sofie i próbowałam zasnąć. Potem usłyszałam dźwięk klaksonu.
- Cholera, co to za hałas? – wyszłam spojrzeć kto to. Na wjeździe stał jakiś czarny bus. Wysiedli z niego czterech mężczyzn, raczej dzieciaków i strasznie głośno gadali.
- Ej, Wy tam na dole! – Ci podnieśli głowy w moją stronę – Można trochę ciszej? Ludzie chcą spać!
- Bardzo przepraszamy! Już się ściszamy -powiedział jeden. Zauważyłam, że był w dredach.
- Co za styl… - prychnęłam i cofnęłam się na wyrko. – Chwila ciszy i spokoju…tego mi było trzeba… - zaczęłam się cieszyć. Lecz po chwili znów powrócił ten nieznośny hałas.
- Ja pierdolę! Jeszcze jedno tupnięcie i zaraz ich tu wszystkich wykurzę! – wstałam już zezłoszczona na całego i przytknęłam ucho do ściany – O nie, oni się tu wprowadzają!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
shira
Moderator
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 16:03, 02 Kwi 2006 |
|
pierwsza <lol> nie no cacy jest :] wszystko mua...czekam oczywiscie na kolejną część...nie wiem co napisać i troche sie spiesze więc sorki za skromny komentarz
buzi :*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mavis
:-(
Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:01, 02 Kwi 2006 |
|
Vivien jako straszny leniwiec nie mogłam przysiąść i doczytać na tamtym forum twojego opowiadania, wybacz...
Wiele razy zaczynałam i choc mnie wciągało to niestety nie dawałam rady....
więc mam za sobą 6 części, które są cudowne - tutaj nadrobię wszystkie zaległości...
Oh rozpieszczasz mnie...
Czekam na więcej...
Pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 19:21, 03 Kwi 2006 |
|
Looknęłam na sis. Leżała sobie spokojnie i pewnie była już w dziesiątym niebie. Zaczęła robić sobie samoloty z gazety i poczęła je puszczać po całym pokoju nieźle się przy tym bawiąc. Przy jej twarzy ujrzałam puszkę:
- O, niech mnie to szlag! Vic, jak Ty do jasnej cholery wyglądasz?! Ile żeś tego wypiła!?
- A ptaszki frukają a Ciebie nie ma koło mnie…lala. Piszę piosenkę. Mam już pierwszą zwrotkę. Chcesz przeczytać? – powiedziała z wielkim zadowoleniem i puściła samolocik w moją stronę.
- Vicky, Ty flądro! Jesteś całkiem pijana! Boshe, czemu ja nie jestem jedynaczką? – uniosłam wzrok w górę i przewróciłam oczami. Vic znowu śpiewała tę swoją „piosenkę”:
- Pocałuj me zimne usteczka z zobaczysz, jaka jestem gorąca…lala… A ptaszki frukają a Ciebie nie ma koło mnie…
- I co ja mam z Tobą począć? Cholera, znowu się nie wyśpię! Najpierw Ty rozrabiasz, a teraz nasi nowi lokatorzy. Normalnie cieszę się jak nigdy!
Nagle coś z hukiem walnęło o ścianę. Ja naprawdę rzucę się z balkonu!
- Vicky, leż tu i nie wychodź nigdzie! Ja zaraz wracam! Muszę ich uciszyć! – wylazłam z pokoju i zapukałam do drzwi obok:
- Jeśli to Angelina Jolie to wlazł! – powiedział głos. Nic, otworzyłam drzwi. Czterech ludzi właśnie biło się poduszkami.
- Ekhhmmm…przepraszam bardzo, że przeszkadzam w tej wojnie, ale czy moglibyście zniżyć swoje donośne stęknięcia o pół tonu ciszej. Moja siostra i ja chcemy się wreszcie wyspać. Dziękuję za uwagę i życzę miłej nocki! – rzuciłam z grubej rury i odwróciłam się na pięcie.
- Ej, ej…poczekaj no… Ja poznaję Twój głosik! To Ty krzyczałaś z tego balkonu, nie? – odezwał się dredzik. Puściłam złowieszczy wzrok.
- Heee..patrz jaki wsłuchany! Tak, to byłam ja! A co? Chcesz sobie go nagrać? – prychnęłam. Wszyscy w brecht. „Sędzia Dred” był nieco oburzony.
- Może w późniejszym czasie zauważę w Twoim głosie cos interesującego, wtedy sobie nagram i będę wysłuchiwał to codziennie dwadzieścia cztery godziny na dobę – odparł atak.
- Ej brat, daj dziewczynie spokój. Jak widzisz to będzie nasza sąsiadka przez jakiś czas, więc nie narażaj się. Może ja się przedstawię. Bill jestem… - odezwał się taki o fryzurze z japońskich komiksów.
- Miło mi, Vivien – podałam mu rękę. Potem zaczęli wszyscy się przedstawiać:
- Georg jestem – powiedział wysoki chłopak z długimi, prostymi do ramion włosami.
- O…ja jestem Gustav… - ten gość był podobny do mojego kumpla ze szkoły, Alfreda. Miał takie fajne kręcone blond włoski.
- A ja Tom – wzdrygnął się dredziarz.
- Miło było Was wszystkich poznać, ale myślę, że pora już sp… - nie dokończyłam słowa, bo nagle ni stąd ni zowąd pojawiła się pijana Vic. Ledwie trzymała się na nogach.
- OoO..Viv…kurde, a Ci to, kto? Z usług pogrzebowych?
- O nie! Vicky, co ja Ci powiedziałam Ty downie?! Marsz do łóżka! Natychmiast!
- …ale napisałam piosenkę. Zaraz Wam zaśpiewam.
- Ale się ubzdryngoliła! – krzyknął Tom. Wszyscy gapili się w nią bezlitośnie a ja szarpałam się z nią w drzwiach.
- Vic, nasi koledzy są już bardzo zmęczeni, więc jutro im zaśpiewasz. Teraz idziemy spać. Powiedz ładnie DOBRANOC!
- Do-bra-noc! Tylko zostawcie dla mnie trumnę! Ja tego bardzo chcę!
- Na razie chłopaki! – wydukałam i poczęłam wlec moja sis do łóżka. Po jakiś dziesięciu minutach chrapała jak świńka. Piękny to koniec dnia
Godzina 8.30. Obudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałam:
- Halo?
- Vivien, tu mama. Mam nadzieję, że nie budzę.
- Nie, coś Ty mamuś…
- To dobrze. Co tam u Was?
- Eee…nic ciekawego. Właśnie szykujemy się na śniadanie.
Vicky się przebudziła.
- A…dobra. To ja już nie przeszkadzam. Macie pozdrowienia od taty. Trzymajcie się cieplutko. Zadzwonię za dwa dni. Pa!
- Uściskaj tatę. Pa!
Odłożyłam komę. Spojrzałam na Vic. Wyglądała jakby ktoś ja przed chwilą rozjechał.
- Mój łeb! Zaraz mi odpadnie!
- Heh, widzę, że kacyka masz. Skutki uboczne nadmiernego spożywania alkoholu.
- Viv, to przecież TYLKO dwa browarki!
- Dwa? Spójrz pod łóżko! – ta się wychyliła – Teraz umiesz liczyć?!
- No taaa! – zrobiła wielkie oczy.
- Idziemy na śniadanie, bo mi się flaki z głodu skręcają.
- No, mi też. Idź do kibla pierwsza a ja jeszcze sobie w międzyczasie zrobię zimny okładzik.
- Oj, siostra, siostra… Co z Ciebie wyrośnie? – uśmiechnęłam się i wywlokłam się z łóżka.
W sumie to nie musiałyśmy chodzić na te całe śniadanka, obiadki i kolacyjki, ale po pierwsze nie chciało nam się pichcić, a po drugie i tak w końcu byśmy musiały kiedyś spróbować tego „hotelowego” żarcia.
Po dziesięciu minutach zjawiłyśmy się w stołówce. Z daleka widziałam już naszych „nowych sąsiadów”. Kiedy przechodziłyśmy obok ich stolika rzuciłam powitalne „cześć”. Oni się uśmiechnęli i odpowiedzieli tym samym. Moja sister wcieliła się w rolę reporterki:
- Skąd znasz tych chłopków?
- Hee, to długa historia. Opowiem Ci przy najbliższej okazji, ale teraz wybacz moje flaczki nie dają już mi spokoju. Smacznego! – z miny Vicky można było odczytać jej niezadowolenie, ale cóż… Musi być cierpliwa
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
shira
Moderator
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 1460
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 19:49, 03 Kwi 2006 |
|
co za boskie siostry :D
poprostu rewelacja...
kolejna genialna pisarka i jej wysmienite opowiadanie...
czekam na new odcinek ;)
buzi :*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
antośka
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: koło Lublina
|
Wysłany:
Wto 14:34, 04 Kwi 2006 |
|
Tak to opo jest cudowne, szkoda tylko, że wiem co wydarzy się dalej...może by tak noey tom na tamtym forum, co??
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
April
:(
Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 7:12, 06 Kwi 2006 |
|
A ja wczoraj przypadkowo przeczytałam to skończone już opowiadanie ;(. I szczerze, to mogłabyś dać kontynuacje tzn. 3 TOM... ;( Mam nadzieję, że tu nie skończy się tak szybko, jak na thpoland ;(
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez April dnia Czw 12:51, 06 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kama
Administrator
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1374
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przemyśl
|
Wysłany:
Czw 9:54, 06 Kwi 2006 |
|
Sialalala, świetne bo już czytałam
Ale komentować moge, co nie?
No to naprawde uwielbiam Twoje opisy przy dialogach, działają na wyobraźnie
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kama dnia Pią 16:00, 07 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 15:15, 07 Kwi 2006 |
|
Gdy kończyłam jeść kanapkę z serem zauważyłam, że do naszego stolika zmierza nie, kto inny jak… Tom.
- Hej dziewczyny! Macie pożyczyć trochę masła, bo u nas zabrakło? – zapytał delikatnie.
- Jasne, weź – odpowiedziałam. Tom skierował swój wzrok na Vicky i dodał:
- I co, potrzebna Ci jest jeszcze ta trumna? – puścił rogala i odszedł. Herbatę, która właśnie piłam musiałam wypluć, bo nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Vic odwróciła się w jego stronę a potem spojrzała na mnie:
- I z czego się tak kielczysz? Może byś mi wyjaśniła, co w tym takiego śmiesznego?
Ja nadal wyłam.
- Viv do cholery przestań się śmiać i zacznij wreszcie gadać! – wstała z krzesła.
- Sis, spoko-maroko… Usiądź grzecznie, bo ludzie się patrzą na nas jak na kosmitki. Jak chcesz to wpadniemy dzisiaj do nich a on Ci wszystko wyjaśni…
- OoO… Czy ja o czymś nie wiem? Hmmm…robi się coraz bardziej ciekawie… - i dopiła łyka kawy z mlekiem.
Wróciłyśmy do pokoju a Vicky ciągle truła mi dupę o tej trumnie W końcu jej uległam:
- Dobra, już dobra… Poddaję się..
- To jak? Idziemy?
- Ok., tylko przypucuje sobie trochę nosek i zrobię si-si (siusiu)
- Mam tylko nadzieję, że dziadek klozetowy Cię nie wciągnie…Heh. Masz pięć minut!
- Chyba babcia…Babcia klozetowa… Jak mi będziesz tak ględzić trzy po trzy to do wieczora się nie wyrobimy!
- Rób swoje. Ja już się nie odzywam.
Byłam w kiblu jakieś pięć minut. Vic się wydarła:
- Viv, wyłaź ze sracza! Mamy gości!
- Gości??? Jakich gości? Ciekawa jestem, kogo tu wiatr przywiał? – rzuciłam jeszcze bezbarwny błyszczyk na ustka i było gitezzz.
- O, kogo ja tu widzę? Cześć chłopaki! - wszyscy rogale na twarzach - Właśnie z Vicky się do Was wybierałyśmy!
- Widzisz, jaki zbieg okoliczności! My przyszliśmy w odwiedzinki! Chyba nie przeszkadzamy? – spojrzał na mnie Georg, po czym dodał – Chyba coś, ten…z tyłka Ci wystaje… - looknęłam za siebie. Wszyscy w brecht.
- Srajtaśma! - czułam jak w jednej chwili się rumienię - Co za szajs! Dobrze, że nie wyszłam z tym na korytarz!
- A czemu chciałyście do nas przyjść? Macie problemy z zasypianiem? – prychnął Bill. Usiadłam na pufce.
- Vic, chciała się dowiedzieć o, co chodzi z tą trumną, ale widać, że już nie jest tym zainteresowana. Spójrz tylko na nią! – sis była wciągnięta w rozmowę z Tomem i Gustawem.
- Vicky, czy Ty, aby o czymś nie zapomniałaś? – mruknęłam a ta dalej była pochłonięta gadką – Vicky, nie udawaj głuchacza! Przecież do Ciebie mówię! Vicky!!! – wydarłam się na całe gardło.
- Czego? – zaczaiła.
- Zresztą nieważne… - spuściłam głowę. Patrzyłam z zazdrością jak moja głupia sister zarywa kolejnego chłopa. Oparłam ręce o stolik.
- Mam pomysł! – powiedział Bill, wszyscy ucichli – Zróbmy sobie małą bibkę! No wiecie…tak, żeby się trochę poznać… Co Wy na to? – wszystkim oczy zalśniły. Vic i Tom spojrzeli po sobie.
- Jestem za! – krzyknął cały pokój.
- To jak o osiemnastej u nas? – zapytał Georg.
- Jak dla mnie może być – powiedziałam - Mamy załatwić jakiś żer?
- Nie, nic z tych rzeczy… My organizujemy, więc my się wszystkim zajmiemy – odezwał się Gustav.
- Tylko ubierzcie odpowiednie stroje – dodał dredzik i spojrzał na Vic. Ta przyjęła cegłę…
- To my będziemy spadać. To czekamy na Was o osiemnastej. Na razie! – powiedział Bill. Cała czwórka wyszła z pokoju. Moja sis opadła na kanapę i poczęła rozmyślać. Głośno rozmyślać :
- Viv… Czy widziałaś kiedykolwiek takiego pięknego faceta? Jego oczy, jego nosek… A ten uśmiech – uniosła wzrok na sufit - Mogłabym wpatrywać się w niego dwadzieścia cztery godziny na dobę…
Spojrzałam się na nią z ukosa.
- O kim Ty właściwie mówisz?
- Jak to o kim? O Tomie rzecz jasna… - położyła rękę na czole.
- Czy ja mam Ci przypomnieć, że niedawno zerwałaś z chłopakiem?
- To było dawno temu… Teraz liczy się tylko Tom…
- Boshe, sis. Zastanów się lepiej, co Ty w ogóle gadasz najlepszego? Weź się posłuchaj!
- Przeszkadza Ci to? A Tobie może żaden się nie podoba? He?
- W odróżnieniu od Ciebie to jak ja kończę z jednym chłopakiem to nie muszę od razu załatwiać sobie następnego.
- Wiesz, co… Czasami zaczynasz gadać jak mama. Zastanów się nad zmianą planu na przyszłość. Idź sobie na sędzinę czy pies jeden wie na kogo tam jeszcze i potem możesz każdemu wytykać jego zachowanie, ale nie mi! – trochę mnie zatkało.
- Dzięki, sis za rady, ale z nich nie skorzystam. Aa…od dzisiaj wcale się do mnie nie zwracaj o jakąś poradę miłosną. Jak jesteś taka mądra to radź sobie sama! – wytknęłam jej język i zniknęłam na balkonie.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |