|
|
Autor |
Wiadomość |
Bilomanka
:-(
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy snów o Bill'usiu
|
Wysłany:
Sob 13:30, 26 Sie 2006 |
|
ej vivien czy ty tez moze jestes z www.tokiohotelki.fora.pl (sory ze tak nie na temat ale musiałam zapytac...)
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 22:05, 26 Sie 2006 |
|
Bilomanka napisał: |
ej vivien czy ty tez moze jestes z www.tokiohotelki.fora.pl (sory ze tak nie na temat ale musiałam zapytac...) |
Uuuu, niestety to nie ja. Echh, mój nick staje się powszechnie rozchwytywany
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Bilomanka
:-(
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z krainy snów o Bill'usiu
|
Wysłany:
Nie 6:08, 27 Sie 2006 |
|
he... a juz myslalam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 19:11, 01 Wrz 2006 |
|
Godzina dziewiętnasta piętnaście. Pokój z pod numeru 314 wygląda jak po przejściu huraganu. Cała popołudniowa praca sprzątaczek poszła na marne: ubrania porozrzucane po całej podłodze, prócz stringów Vic, które nie wiadomo w jaki sposób znalazły się na żyrandolu, lakier rozlany na kanapie, na stole balsamy, kremiki i różne kosmetyki... Jednym słowem mówiąc SMRÓD, BRUD I UBÓSTWO...
- Viv, czy myślisz, że ta sukienka dobrze na mnie leży? - zapytała Vicky stojąc w bladoróżowej kreacji przed wielkim lustrem. Popatrzałam na nią z byka.
- Wiesz, co piękna... Gdyby z brzuszka ubyło Ci z pięć kilogramów to by leżała jak ulał. Ale jeśli mam być szczera... to wyglądasz w niej jak kobita w trzecim miesiącu ciąży... - no i za wypowiedzenie własnego zdania zdzieliła mnie przez łeb.
Godzina dziewiętnasta pięćdziesiąt.
- Vicky, masz jeszcze dziesięć minut! Jeśli nie zmieścisz się w czasie to wychodzę sama! - darłam się na Vicky, która okupywała łazienkę od czterdziestu minut.
- Vivien, daj mi jeszcze pięć minutek... Pociągnę błyszczykiem swoje ustka i wklepnę jeszcze fluid antybakteryjny... - odezwała się z kibla.
Gdy Vicky kończyła swój makijaż, ja zaczęłam z nudów notować na kartce:
Szybki makijaż wg Victorii:
1. Tonik bezalkoholowy - wycieranie conajmniej 5 minut.
2. Smarowanie kremem dla dzieci "Bambino" - czas conajmniej 5 minut.
3. Fluid lekki (tak ona to nazywa) - pierwsza warstwa, czas 5 minut.
4. Fluid opalający - czas 3 minuty.
5. Fluid pokrywający (jest to fluid zakrywający wszystkie "niedoskonałości", które pozostawiły kosmetyki od numeru 1-4) - czas około 7 minut.
6. Cienie do powiek - czas wykonania 3 minuty.
7. Tusz do rzęs - czas 5 minut.
8. I wreszcie błyszczyk - wykonanie 10 sekund.
Po prostu zostawię to bez komentarza...
Godzina dwudziesta zero pięć. Stanęłyśmy na schodach przed hotelem, chłopaków jeszcze nie było. Looknęłam na Vikusię. Ledwie utrzymywała równowagę w tych swoich dwudziestocentymetrowych koturnach. Nie wiem, co ona chce przez to osiągnąć. Ja mądra założyłam sandałeczki...
- Długo jeszcze mamy tu czekać?! Normalnie zaraz zacznę sikać wrzątkiem!!! - Vicky już nie wytrzymywała - Pewnie zrobili to wszystko dla żartu a teraz wyją z nas w pokoju. O Boże, jakie my jesteśmy głupie!!!
- Spoko siostra... Na pewno przyjdą...
- Ciekawee... - pokręciła głową Vic.
- Eee... Jesteśmy! - obróciłyśmy się przez ramię. Tom i Bill...ubrani w sexowne koszule, wypacykowani i wypachnieni... z różami w dłoniach. Co za obrazek!!!
- Yyy...wow!!! - tylko tyle zdołałam wydobyć patrząc na tych przystojniaków.
- Proszę, to dla Was! - powiedział Bill i razem z Tomem wręczyli nam po różyczce. W dodatku czerwonej...
- Dziękujemy! - mruknęłyśmy.
- Yyy...to co z tą Waszą niespodzianką? - zapytała w końcu Vic. Bill szturchnął Toma w ramię.
- Aaa...no więc... Chcieliśmy...no...tego...zaprosić...na...yyy
- ...na kolację...przyjacielską kolację... - dokończył za brata Bill.
Mnie totalnie wcięło. Myślałam, że może jakaś balanga się święci. A tu KOLACJA!!! Zaraz się rzucę im w ramiona...
Dojechaliśmy czarnym busem w głąb miasta. Trochę się dziwiłam, bo przecież to był krótki kawałek drogi. Równie moglibyśmy przejść pieszo. Chociaż z drugiej strony patrząc dobrze, że pomyśleli o pojeździe, bo Vicky tej wyprawy w tych jej piknych bucikach by nie przeżyła...
Stanęliśmy przed lokalem "PALOMA". Weszliśmy do środka. Duża sala lśniła w połyskach politurowanego mahoniu. Na środku postawiony był jeden stół z nakryciami dla czterech osób. Błyszczące srebrne maty zastępowały obrus a piękną starą zastawę uzupełniały kryształowe kieliszki. Na środku stołu stał wielki wazon z herbacianymi różami a dwa kandelabry wiszące na ścianie oświetlały pokój dyskretnym blaskiem.
Chłopcy odsunęli nam krzesła. Usiadłyśmy i czekałyśmy na dalszy rozwój wydarzeń...
- To życzę SMACZNEGO! - burknął kelner, po czym zniknął za purpurową kotarą. Zaczęliśmy wąchać i lookać na dania. Miałam zjeść schaba z ziemniakami, ale to, co właściwie leżało na talerzu przypominało więcej steka z wielbłąda i psią kupę, o surówce wolę nie wspominać. Wszyscy siedzieli wyprostowani.
- Dobra, to kto pierwszy próbuje? - zapytał Tom trzymając się za nos.
- Ja odpadam... - wrzasnęła Vic i odsunęła talerz.
- Ani mi się śni... - walnęłam sztućce na stół.
- Bill...zostałeś przegłosowany. Bierz widelec i wcinaj... - powiedział Tom. Bill z wielką niechęcią chwycił sztućce i zjadł kawałek "tego czegoś". Po chwili zwrócił wszystko na talerz:
- Tfffuuu! Co za gówno! Bleee! - zaczął się wycierać chusteczką - Boshe, co to jest...! Ale śmierdzi!!! Ja tego nie będę jadł! Bleee!
- No, wiesz, co Bill... Zachowuj się...! - żachnął się Tom.
- Jak jesteś taki mądry to weź i sam sobie to zjedz! No spróbuj...! - Tom popatrzył na potrawę.
- Nie, dzięki... Odechciało mi się jeść jak popatrzyłem na Ciebie w akcji...
- No widzisz... Mówiłem Ci Tom, że lepiej byłoby dziewczyny zaprosić do pizzerii, ale nie Ty wszystko musisz zrobić po swojemu...- buntował się Bill.
- Ale przecież Gustav polecił mi tę restaurację. Sam mówił, że tu dobre żarcie serwują...
- Jak widać zrobił Cię w konia...heh - odezwała się Vic.
- Ino wrócę to normalnie mu takie manto dam, że przez miesiąc na dupie nie usiądzie... - Tom założył ręce.
- Dobra, dobra... To, co teraz robimy? Wracamy do hotelu? Chyba, że macie inny pomysł... - zapytałam.
- Mamy! - rzucił Tom - Mogę porwać na chwilę Vicky?
- To ją zapytaj... - mruknęłam.
Tom nawet nie musił pytać. Sama wstała i zniknęła z nim. Zostałam sama z Billem. I nagle znów zapadła ciszaaa...
- Eee...ładnie wyglądasz w tej sukience. Powinnaś częściej ją zakładać... - przerwał chwilę milczenia Bill.
- Dzięki za komplement, ale ja nie lubię chodzić w sukienkach... Założyłam ją tylko na dzisiejszą okazję... - wytknęłam ozór - Ciekawe co tam Tom z Vicky robią? - spojrzałam się na drzwi łazienkowe.
- A co Ty tak się nią przejmujesz? Nie bój się, jest w dobrych rękach... Ja Ci to gwarantuję!
- No nie byłabym taka pewna. Po Tomie można się wszystkiego spodziewać... - oparłam ręce na stole - Mam tylko nadzieję, że ciocią szybko nie zostanę...
- Heh, nie zostaniesz... Za młoda jesteś... Tom, wie co robi...
- Bill, czy Ty coś wiesz...? - Bill zrobił słodką minkę.
- Wiem, ale nie powiem...
- Bill! Gadaj no że szybko!!! - ten się uśmiechnął.
- Spójrz za siebie... - obróciłam się w tył. Vicky stała z Tomem i trzymali się za rękę!!! Vic walnęła rogala.
- Viv, zgodziłam się!!! - krzyknęła z radości.
- Osz, Ty!!! Niech mnie gęś kopnie... Naprawdę nie podejrzewałam Cię... Ale mi niespodziankę zrobiłaś... Daj no się przytulić! - i rzuciłam się w jej ramiona. Sis zaczęła ryczeć...z wrażenia. Ale z niej dzioucha...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Karolinura
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Czudec
|
Wysłany:
Pią 19:35, 01 Wrz 2006 |
|
część super i wogóle tak jak całe opo mam nadzieje że nowa część już niedługo
pozdrawaim papa
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asiulla
:-)
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 13:57, 04 Wrz 2006 |
|
Ożesz...
A ja chcialam, żeby Vivien z Billem ten... xD
Dobra, pewnie też będa kiedyś ze sobą.
^^
Fajny odcinek
Pozdrawiam!
Asiulla
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 18:30, 06 Wrz 2006 |
|
W hotelu:
Vicky z Tomem usadowili się w kącie i się "żegnali". Ja stanęłam przed drzwiami z Billem.
- Ahh, spójrz Bill... Fajny obrazek, co nie? - kiwnęłam głową na naszą parę.
- No, pasują do siebie. - stwierdził Bill.
- Racja. No, także dzisiaj będę mieć nieprzespaną nockę.
- Czemu nieprzespaną?
- Vicky będzie za bardzo tym wszystkim podniecona. Znam ją na wylot.
- Wiesz, co Viv... To może ona niech od razu wprowadzi się do naszego pokoju i będzie po kłopocie. - zasugerował.
- Coś Ty... Ja jej nie oddam! W życiu! - krzyknęłam i spojrzałam na zegarek - Już późno jest, jestem taka padnięta...
- Młoda godzina jest. Zostań...
- Niee... Aaa...bym zapomniała. Chciałabym ci podziękować za dzisiejszy wieczór. Przynajmniej schudłam troszkę.
- Przecież Ty chudziutka jesteś jak patyk - poklepał mnie po brzuszku - Powinnaś więcej jeść aniżeli się odchudzać! Przyjdę po Ciebie jutro. Idziesz ze mną na śniadanie. Już ja Cię podtuczę!
- Ino spróbujesz...heh. Dobra spadam. Dobranoc - powiedziałam i dałam mu całuska w policzek.
- Tylko tyle?
- Jak narazie musi Ci to wystarczyć. - wytknęłam język. Bill poszedł do swojego pokoju a ja zaczęłam szukać klucza w torebce. OoO...jest! Przekręciłam zamek. O dziwo drzwi były otwarte...
Weszłam do środka i zaczęłam rozglądać się dookoła. Z początku pomyślałam sobie, że to włamanie, bo moja nadzwyczaj mądra siostra zostawiła drzwi otwarte. Chyba, że sprzątaczka przyszła... Jakie było moje zdziwienie, kiedy weszłam do kuchni i ujrzałam rodziców, którzy popijali sobie grzecznie herbatkę.
- Mamo?! Tato?! Jak...eee...co Wy tu robicie?!
- Oo! Cześć Vivien! Jak to, co robimy? To co? Nawet córek nie można sobie odwiedzić?! Daj swojemu tatusiowi całusa i się ładnie przywitaj! Moja mała córeczka. - o Boże, znowu te czułości...
- No pewnie, że można...no, ale przecież mieliście przyjechać w późniejszym terminie...
- Oj, Vivien...chcieliśmy po prostu zrobić Wam niespodziankę, sprawdzić jak Wam się tu żyjee... - syknął ojciec po czym omotał mnie swoim wzrokiem - A Ty co taka odwalona? Wyglądasz jakbyś była na jakiejś randce z chłopakiem.
- A może i byłam... - odburknęłam i poczęłam zdejmować sandałki.
- To już wiem czemu tu taki bałagan zostawiłyście. Na randki się szykowało. Ładnie, bardzo ładnie. - stwierdziła mama.
Rzeczywiście pokój był jakiś...czyściejszy?
- A jak tu weszliście? Mieliście klucz?
- Jakaś miła Pani nam otworzyła. To była chyba sprzątaczka.
- Tak bez niczego?
- Byliśmy w recepcji i wszystko wyjaśniliśmy, więc nam otworzyła.
- No chyba, że tak.
- A gdzie Victoria? Nie widziałam jej jeszcze. - zapytałam mama szorując gary.
Miałam jej powiedzieć, że ciumcia się z Tomisławem, ale wolałabym nie ryzykować. Chciałabym przypomnieć, że rodzice są adwokatami, więc lepiej nic im nie mówić, bo od razu chcieliby wszystko wiedzieć.
- Eee...u koleżanki jest piętro niżej - powiedziałam.
- Aaa... Kiedy ma zamiar przyjść?
- Nie wiem. Pewnie niedługo.
Otwierają się drzwi. O wilku mowa.
- O, proszę! I oto Wasza ukochana córunia...! Vicky, mamy gości!
- Mama?! Tata?! Co Wy tu robicie? - jak widać była tak samo zaskoczona jak ja. To chyba rodzinne.
- Przyjechaliśmy w odwiedziny. I jak było u koleżanki? - Vicky oczy wypłynęły na wierzch.
- U koleżanki?!
- Vivien coś wspominała, że u niej przesiadujesz. - zakryłam twarz poduszką, żeby powstrzymać śmiech.
- Aaa...u tej! No tak...trochę się zasiedziałam! - minę miała nie za ciekawą. Qrde, ale, że udało jej się wyjść z sytuacji. Usiadła koło mnie.
- Lepszej wymówki już wymyśleć nie mogłaś. - złapała mnie za ucho.
- Aałłła! Ty flądro! A co miałam powiedzieć? Że z Tomem zapasy uprawiasz? - syknęłam jej do małżowiny.
- Trzeba było powiedzieć, że z chłopakiem jestem. A nie z koleżanką. Phhhiii!
Siostra mnie totalnie zaskoczyła. Jeszcze pamiętam jak kiedyś, kiedy była w związku z tym pedałkiem - Adenem to pod żadnym pozorem nie mogłam wspominać o nim przy rodzicach. Wtedy mięliśmy zakaz spotykania się z chłopakami. Rodzice każdego dnia powtarzali: "Najpierw nauka, a potem chłopaki..." Dla nas jako nastolatek trudno było to znieść. Dlatego często wymykałyśmy się z pokoi w nocy, żeby spotkać się potajemnie z boyfriendami albo, żeby iść na jakąś nocną imprezę. Szczęście nasze, że mieliśmy pokoje za klucz. I zawsze mogłyśmy się wytłumaczyć... Że miałyśmy taki piękny sen...itp.
Siedzieliśmy sobie wszyscy przy stole. Mama z tatą oczywiście musieli nas o wszystko wypytać. Czy chodzimy na śniadania, obiady, czy śpimy po nocach, czy nie chodzimy na imprezy, nie palimy, nie ćpamy...itp itd. Taki mały a zarazem duży wywiadzik. Ja szczerze czułam się jak na spowiedzi... Chociaż na spowiedzi mówię prawdę, ale przy rodzicach musiałam dużooo wymyślać, bo oczywiście siostra miała o kim myśleć. I gdy tak sobie gaworzyliśmy do naszego pokoju wpadł... Tom...i to w samych bokserkach! Co za klata! Oj Vic, ma na czym zawiesić oko...phhiii. Czemu ja nie wzięłam aparatu?!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Śro 19:29, 06 Wrz 2006 |
|
1
Lecę czytać.
EDIT:
Świetne, ale krótkie
Ciekawe, co będzie z Tomem i rodzicami.
Ohoho...Wyobrażam sobie jak zareagują na to mama i tata dziewczyn.
Już nie mogę doczekać się następnej części.
Pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 17:00, 19 Wrz 2006 |
|
Wszyscy wbiliśmy w niego wzrok! Vicky gały wyszły z orbit. Chyba nie po raz pierwszy widziała go w samych gaciorkach.
Tom przyjął bloka.
- Przepraszam, chyba pomyliłem pokoje... - bąknął, obrócił się na pięcie i wyszedł. Vicky przebierała palcami.
- Mamo, zaraz przyjdę... Zapomniałam wziąść od mojej koleżanki...eee... discmana... - rzuciła i poczłapała za Tomem. Rodzice na chwilę zastygli.
- Co to był za gargulec? - zapytała mama potrząsając tatę za rękaw.
- A skąd ja mam wiedzieć?! Vivien się zapytaj. Może go zna. - ojciec spojrzał na mnie - Znasz tego jak to mama określiła "gargulca"? - ja w brecht - Z czego tak się śmiejesz? Pewnie to Twój chłopak, tak?
- Niee... Nie znam go... Uuu...
- Kto by pomyślał, że w tym hotelu mężczyźni chodzą bez majtek. Zrozumiałbym, gdyby to były kobiety...no, ale mężczyźni? - mamuśka trząsła tatę.
- Zboczuch! - wstała z krzesła - Późno już! Jedziemy... Zbieraj się!
- Dobrze, oh moje Ty kochanie... - tata spróbował ją pocałować, ale go odepchnęła. Hmmm...pewnie mają ciche dni...
Starzy odjechali. Wreszcie...! Uff...jakoś przeszło... Tylko, co z Vicky?! Godzina druga w nocy a jej jeszcze nie ma... Boże, co tam się dzieje?! Wywlokłam się z łóżka. Ja tu nie wysiedzę! Idę do chłopaków!
Wszyscy byli zajęci rozmową.Nawet nie zauważyli kiedy weszłam. I tak sobie, stoję i stoję... Vicky spała na kolanach u Toma, Tom popijał piwko razem z Billem, Georgiem i z Gustavem i...no właśnie. Kim jest ta dziewoja? Obok Gucia siedziała dziewczyna o brązowych, kręconych włosach i śniadej cerze. Wyglądała na punkówę. Od razu spojrzałam na jej czerwone trampki. Ahhh...też takie chcę... Chyba tylko ona zauważyła, że przyszłam.
- Chyba macie gościa. - powiedziała anielskim głosem. Wszyscy wbili wzrok we mnie.
- O, Viv! Jak miło Cię widzieć. Siadaj! - powiedział Bill. Wyglądał na wstawionego - Może chcesz piwko?
- Nie dzięki. Przyszłam po Vicky, ale jak widać niepotrzebnie. To nie przeszkadzam. - Bill złapał mnie za rękę.
- Poczekaj no... Nie bądź taka szybka! Zaraz Ci kogoś przedstawię. Poznasz dziewczynę Gustava. - pokazał palcem na wybrankę Gucia - To jest Vivien!
- Miło mi, Lena... Lena FehLer - podała mi dłoń.
- Vivien, dla przyjaciół po prostu Viv. - Gucio się na mnie wzdrygnął.
- Viv, mam propozycję nie do odrzucenia. Przyjdziesz jutro? Robimy imprezę!
- Jaką imprezę?! Bill, nic mi nie mówiłeś.
- A co miał Ci mówić? - odezwał się Georg.
- Oj, zamknij się Georg! - wyjąkał Gustav - Moja dziewczyna... - tu objął ramieniem Lenkę - ...ma jutro urodzinki. I chcemy zrobić imprezę. To jak wpadasz...?
- Ee...a Lena nie ma nic przeciwko temu?
- Coś Ty... Impreza jest dla wszystkich. - powiedziała z uśmiechem Lenka. Hmmm...dziewucha zaczyna mi sie podobać.
- Dobra guys... Ja spadam, tylko obudzę tego mojego śpiocha. - szarpnęłam Vicky - Wstawaj SIS! Idziemy spać!
- Ej, zostaw MOJĄ(tutaj padł mocny akcent!) Vic...! Dzisiaj w nocy śpi ze mną..! - wtrącił Tom.
- Ja Ci dam! Za to, że wparadowałeś do pokoju bez pukania. I to jeszcze wtedy, kiedy rodzice moi byli... Jutro się nią nacieszysz do woli! - Tom oblał się rumieńcem a ja wzięłam zaspaną Vic pod ramię - To DOBRANOC WSZYSTKIM! - wszyscy pomachali mi na pożegnanie.
I tak się zakończył kolejny dzień...
- I gdzie jest nasza solenizantka?!?! -krzyknęłam Billowi do ucha. Niestety muzyka lecąca z wieży była ode mnie głośniejsza i chłopak nic nie zrozumiał. Machnęłam ręką. Vicky oczywiście zamiast pomóc mi poszukać Lenki uwiesiła się Tomowi na szyi. Jak widać muszę sobie poradzić sama. W kącie Georg z Gustavem popijali piwko. Kiwnęłam do nich głową na przywitanie. Ci, już byli wcięci na całego... Boże, co ten alkohol z ludźmi robi... Wreszcie złapałam Lenkę na tarasie.
- No Lena! Wszystkiego najlepszego dużo zdroofka, szczęścia, pomyślności... No chłopa już życzyć Ci nie muszę... O...a tu masz taki skromny prezent ode mnie i od Vicky. Mam nadzieję, że Ci się spodoba...
- Oj, Vivien... Naprawdę nie musiałaś... Ahhh, dzięki wielkie... - uściskałyśmy się.
W tej samej chwili wpadł Bill:
- No lasencje! Wszyscy już są! Jazda, idziemy się bawić dopóki dwudziestej drugiej nie ma...!!!
Przez dwie godziny nie schodziłam z parkietu. W tym czasie do mojego brzuszka zdążyły wpłynąć trzy puszki piwka. Jakoś mój móżdżek jeszcze odbierał sygnały z zewnątrz. W przeciwieństwie do mojej sis.Ta już była narąbana w trzy dupy i Tom dla jej bezpieczeństa przeniósł ją do naszego pokoju i jak narazie do nas jeszcze nie dotarł... No tak, musi się nią nacieszyć.... Lenka z Guciem wyszli się przejść...a Georg leżał w objęciach Nadine. W sumie on tylko nie miał swojej drugiej połówki, dlatego chłopcy zmajstrowali mu nadmuchiwaną lalę... Przynajmniej umili mu czas...
Ja zaczęłam pociągać łyka z czwartej już puszki. Czułam jak wszystko wokoło mnie się kręci, ale wmawiałam sobie, że to nie przez ilość wypitego przeze mnie alkoholu. Stojąc na środku pokoju w głowie mi się zakręciło... Klapnęłam na podłogę. Nagle przed moimi oczami pojawił się Bill. Wyciągnął do mnie swą dłoń. Stanęliśmy na parkiecie i spojrzeliśmy na siebie.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Wto 17:05, 19 Wrz 2006 |
|
1
Odcinek świetny.
Dobrze, że Tom jakoś wyszedł z tej sytuacji.
Czemu tak krótko
Buuu
Chcę wiecej.
Ciekawe, co będzie dalej.
Będą tańczyć, czy coś innego xD
Nie no żartuje.
Czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 11:40, 27 Wrz 2006 |
|
- Wiesz, że jesteś mi winna taniec? - zamruczał żarliwie a jego głos brzmiał tak słodko niczym najsłodszy miodzik. W jednej chwili wszystko zaczęło mi się dwoić i troić. Chyba jednak za dużo tego alkoholu...
- Jakoś sobie tego nie przypominam...
- Nie?! To ja Ci przypomnę... - wziął moją rękę i pozwolił mi objąć jego szyję. On złapał mnie w pasie.
- Nawet nie wiesz jak długo czekałem, żeby móc Cię objąć...
Widziałam w jego oczach kryjącą się jakby energię, która raz po raz dawała się odczuć. Odniosłam wrażenie, że znajduje się w magicznym kręgu. Nawet nie stawiałam oporu, gdy przyciągnął mnie mocniej do siebie. Przez ubranie czułam jak przenikają mnie fale gorąca, które rozchodzą się po całym ciele. Kołysząc się tak z nim straciłam całkowicie poczucie czasu. Nie umiałam powiedzieć czy nasz taniec trwa kilka minut, czy może godzin... Jednego byłam pewna. Nie chciałam, aby ten taniec dobiegł końca...
W pewnym momencie poczułam słabość w nogach i osunęłam się w dół. Bill chyba zrozumiał, że już nie jestem w stanie tańczyć. Wziął mnie na ramiona i położył na łóżku. Odgarnął moje włosy i pocałował w czoło. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Spojrzałam w jego brązowe oczy. W tym momencie uświadomiłam sobie, że...go kocham. Ukrywałam to w sobie przez tyle czasu. Okłamywałam przy tym samą siebie i innych. Lecz dzisiaj nadszedł czas, żeby to w końcu ujawnić.
- Bill, kocham Cię... - westchnęłam.
Nie musiałam długo czekać na jego reakcję.
- Vivien, coś TY powiedziała?!
- Kocham Cię, Bill...
- Powtórz to...
- Kocham Cię... -Bill objął moją twarz rękoma.
- Ja też Cię kocham...
Złożył mi pocałunek na usta. Dopiero teraz poczułam się szczęśliwa...
Obudziłam się o piątej nad ranem. Wygramoliłam się z objęć Billa i podeszłam do lustra. Co widzę?! Podkrążone oczy, blade lica, głupi wyraz twarzy... Dotknęłam ręką ust... Dziwiłam się sobie, że po tych czterech piwach byłam w stanie zapamiętać każdy detal z minionej nocy. W głowie siedziało mi tylko jedno pytanie: czy warto poświęcać się dla miłości? No właśnie... Czy warto?
Zastanawiałam się nad faktem czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia... Wiele czytałam o niej w powieściach, ale zawsze uważałam, że to tylko fikcja literacka. Dotąd uważałam, że miłość to coś dla marzycieli, dla bohaterek romansów i dawnych poetów, lecz nigdy to nie była właściwy temat dla mnie samej...
Potrząsnęłam głową w milczącym proteście. Jak ja mogłam zakochać się w Billu od pierwszego wejrzenia?! No jak?! Wyobrażam sobie, że to jest tylko bajka, która niedługo dobiegnie końca, potem będziemy zmuszeni rozejść się w dwie przeciwne strony i prawdopodobnie już nigdy nie będzie nam pisane się spotkać...
Przecież nie można zakochać się od pierwszego wejrzenia tak bez opamiętania! Czy jest na to jakieś wytłumaczenie?! Być może jest to brak doświadczenia z mężczyznami, przynajmniej z mojej strony. Max był moim pierwszym poważnym facetem, ale uczucie do niego było z gruntu inne. Zresztą po co rozpamiętywać dawne rany... Było, minęło... Jeśli znów chodzi o Billa to, gdy jestem blisko niego czuję jakby coś do niego mnie przyciągało. To tak jakby miał w sobie magnes... I teraz nie mogę się od niego odciągnąć... Czasem, gdy tak siądę i popatrzę na drzwi to pragnę w nich ujrzeć Billa. Chciałabym, aby wziął mnie stąd i wywiózł na koniec świata i jeszcze dalej... Tam, gdzie będziemy sami...
Cholera, że też wzięło mnie teraz na takie miłosne wyznania... Jeszcze by kto pomyślał, że na łeb upadłam... Dobra, dosyć... Ja już nic nie mówię...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Śro 15:31, 27 Wrz 2006 |
|
Jak zwykle świetnie
Super, że powiedziała mu to co czuje.
Dzięuję za poprawienie humoru.
Czekam na następną część.
Pozdrawiam
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Wto 18:27, 10 Paź 2006 |
|
Walnęłam się na fotel i popijałam zimną wodę. Usłyszałam skrzyp drzwi.
- A Ty czemu nie śpisz?! - zapytał Georg przeciągając się.
- Susziiii... - wyszczerzyłam zęby i pokazałam mu na butelkę.
- No tak. Mnie też by się przydało. - uśmiechnęłam się dziarsko. Georg sięgnął do lodówki i "siadł" na Nadine.
- Nie żal Ci dziewczyny?! - pokazałam na lalę - Przecież ona nie wytrzyma tej masy...
- Łeee...tam Viv, nie znasz się na rzeczy...
- Jak to się nie znam?! Zamiast wziąść dziewczynę na kolanka to Ty jeszcze na nią siadasz... Ona zemdleje! I co wtedy zrobisz?
- Oj, Vivien. Listen to me. Miałaś chyba lekcje przysposobienia obronnego w szkole, tak?!
- No tak...
- No więc. Co się robi, gdy ktoś jest nieprzytomny?!
- Yyy...
- Ha! Widzisz! Gdy ktoś jest nieprzytomny robi mu się sztuczne oddychanie metodą usta-usta, czaisz już bazę?! - ergghhmmm
- Haahahh... Georg widać, że znasz się na tym... Krzyż na drogę...
- Dobra Viv, to co?! Pijemy zdroofko! Za Ciebie!
- Za mnie i za Ciebie! Za nas! - i stuknęliśmy się butelkami i wypiliśmy po łyku. Georg popatrzał na mnie swoim wzrokiem.
- Co tak się gapisz? Brudna jestem czy co?
- Po to są gały, żeby patrzały...
- Piłeś coś?!
- Wodę...
- A mi się wydaje, że coś mocniejszego... Chcesz coś mi powiedzieć?
- Raczej chciałem się o coś zapytać, ale nie wiem czy wypada...
- No wal...
- Yyy...no...czy Ty...coś teges-teges z naszym rodzynkiem?! To znaczy z Billem?
- Ee...nie rozumiem tego Twojego "teges-teges". Możesz mi wyjaśnić...
- Ehh...no czy jesteście parą?
- Można by tak powiedzieć...a co?
- E...nic już nic... Tak się tylko pytam...
- Loozzz... To zdrowie!
- Zdrowie! - i znowu toast.
W tej samej chwili wszedł Bill. Spojrzał na nas z niesmakiem.
- Kto zabrał moje kapciuszki?! Lepiej się przyznać, bo będę bił! - spojrzałam na swoje syrki. Erghhhmm... ciekawe jak one sie tu znalazły...
- Ta ja, to ja!!! - krzyknęłam podnosząc zgubę do góry.
- No, tak... - powiedział Bill drapiąc się po głowie - ...ja wiedziałem, że to Ty... Teraz musi Cię spotkać za to kara! - przybliżył się do mnie i cmoknął mnie w policzek.
- Ej, Bill... To ja przecież podkradłem Ci z pod łóżka te kapcie! Mi też należy się kara! Dasz mi buziaka? - Georg zrobił słodką minkę.
- Spadaj, zboku! Ja nie jestem od całowania chłopców! - i dostał laczkiem przez łeb.
- Zupełnie jak małe dzieci z przedszkola... - stwierdziłam po czym skierowałam się w stronę kibla.
Spojrzałam w lustro. Jezu! Jak ja wyglądam! Buuu!!! Jakbym dziesięć nocy nieprzespała! Qrde, potrzebuję swojej kosmetyczki!!! I jak ja mam się dostać do swojego pokoju?! Tom z Vicky pewnie jeszcze śpiochają. Przez balkon to za duże ryzyko... Ehhh... Co by tu zrobić? Pożyczę sobie od Billa. Nawet nie zauważy, że ubyło mu trochę z tubki fluidu...
Drzwi łazienkowe otworzyły się z wielkim rozmachem. Heh, przynajmniej zdążyłam wklepnąć sobie tę zasraną papkę...
- Bill, mógłbyś pukać!
- Nie denerwuj się tak... Złość piękności szkodzi a poza tym nie wiem czy zauważyłaś, że jesteśmy w mojej łazience, więc mogę sobie wchodzić, kiedy tylko zechcę...
- Aaa...takie buty! To ja już wychodzę... - chciałam wyjść, lecz Bill zdązył mnie złapać za rękę i przyciągnąć do siebie.
- Najpierw mnie pocałuj... - poczułam się trochę zmiszana.
- A mogę później? Jakoś teraz nie mam ochoty...
- Później?! Później to łazienka będzie zajęta i nie będzie, gdzie... - zakryłam jego usta ręką.
- No to musisz sobie jakoś poradzić, kochanie... - zrobiłam krok w tył, ten znów mnie zatrzymał.
- Zaraz, zaraz maleńka. Ja chcę tylko buziaka... No, może dwa... Proszę... - zrobił psią minkę. Cholera czemu ja mu ulegam?!
- Niech Ci będzie... Raz...i...dwa! - pocałowałam go w ustka.
- A gdzie trzeci?
- Miały być tylko dwa...
- Ja chcę trzeciego!
- To, że Ty chcesz to nie znaczy, że ja chcę! I przestań się ze mną przekomarzać!
Naszą konwersację przerwał nam pisk Georga. Najwidoczniej stał pod drzwiami.
- Przepraszam najmocniej... Nie chciałbym Wam przeszkadzać w robieniu dzieci, ale mój pęcherz już nie wytrzymuje ciśnienia. Dajcie mi pięć minut, bo się zaraz zeszczam!
Otworzyłam gwałtownie drzwi. O mały włos nie przywaliłabym mu w łeb.
- Dzieci to chyba Ty robisz! - dałam mu pstrykacza w nosek.
- Viv, Georg nie wie, że dzieci przynosi bocian... - palnął po mnie Bill. Georg już chyba nie miał ochoty się z nami sprzeczać. Wtargnął do kibla i zamknął się na cztery spusty. Hmmm...a tak mi dobrze było...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dranisiaa
:-(
Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wiesz, że chcę być szczęśliwa?
|
Wysłany:
Wto 19:57, 10 Paź 2006 |
|
Brak pomysłu, brak pomysłu.
Jak ja lubię wytykac błędy, a owych nie zauwarzyłam.
Tylko to:
Cytat: |
- Najpierw mnie pocałuj... - poczułam się trochę zmiszana.
|
Powinno być zmieszana
Jak zwykle super.
Pozdrawiam i życzę weny
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivien
Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 20:16, 25 Paź 2006 |
|
Usiadłam sobie przed telewizorem. Bill pożyczył mi swoją bluzkę, bo moja śmierdziała piwskiem. Heh, trochę za duża, ale git. Właśnie pojadałam sobie czwartą paczkę chipsów, za sobą miałam zjedzone już trzy jogurty truskawkowe i jedno jabłko. Heh, mieszanka wedlowska... Bill z Georgiem siedli naprzeciwko mnie i patrzeli jakby człowieka głodnego na oczy nie widzieli...
- Eee....Viv?! - zapytał Georg.
- Cz...czego?
- Yyy...dobrze Ci?
- Dobrze...a czemu pytasz?
- Nii...nic już. S...Smacznego! - rzutnął Georg. I czego on się czepia? No fakt, że jem jakbym była w ciąży no, ale co ja zrobię, że mam wilczy apetyt.
- Vivien...? - teraz zaczął Bill - Naprawdę się dobrze czujesz? Coś blado dziś wyglądasz...
- Ej, co Wam jest? Coś ze mną nie tak? Brudna jestem? - Bill szturchnął Georga.
- Yyy...ładnie wyglądasz, ale...eee...nie zbiera Ci się na wymioty czasem? - Georg ma dziwny tok myślenia.
- Czy Wy żeście ogłupieli do reszty?! Nawet spokojnie śniadania zjeść nie można... - wyskoczyłam jak torpeda - ...na wymioty Ci się zbiera - mruknęłam pod nosem.
Za moimi plecami było słychać zadowolenie wśród chłopaków. No tak chcieli mnie wqrzyć i to im się udało! Qrde! Ja im jeszcze pokażę! Jaja im powykręcam i usmażę na patelni!
- I z czego tak się cieszycie wredasy paskudne? Ja tak tego nie zostawię... A macie! - nie ma to jak wojna na poduszki...
- OoO, Vivien... Nawet nie wiesz z kim teraz zadarłaś! - Bill chyba się zdenerwował. Podbiegł do mnie.
- Billl, nieeeee! Puść mnie! -krzyczałam wniebogłosy a ten paskudziarz wziął mnie przez ramię i gdzieś niósł. A nich go szlag!
- No, no... Zaraz puszczę, tylko mi sie tak nie wyrywaj...
- Bill, bo zadzwonię po ochronę...
- A dzwoń sobie, gdzie chcesz...
I tak doszedł ze mną do osobnego pokoju i walnął mnie na łóżko. Próbowałam wszystkich chwytów, sztuczek, aby sie uwolnić... Nadaremno...
- Gdzie się malutka wybierasz, co?
- Bill, Ty jesteś chory psychicznie! Dzwonię do wariatkowa! Niech Cię stąd zabiorą! - Bill położył swoje pięćdziesiąt kilo na moim chudym ciałku...
- Nie wiem czy wiesz kochana, że z miłości wyleczyć się nie można... Nawet wariatkowo nie pomoże...
Bill zbliżył swoją twarz do mojej. Nasze usta były kilka centymetrów od siebie. Oczywiście znając moje szczęście znów ktoś nam przeszkodził.
- Bill... - powiedział Tom stojąc w drzwiach. Bill odwrócił głowę.
- Tom, Ty kretynie mógłbyś zapukać zanim wchodzisz! Wypad stąd...!
- Bill, ale Vicky...
- Co Vicky?! - nagle się obudziłam.
- Vicky...płacze w pokoju. Nie wiem, co się stało. Nie chciała mi nic powiedzieć... Vivien, idź, może Tobie coś powie... - wstałam gwałtownie z wyra i podeszłam do Toma.
- Jeśli się dowiem, że Vic płacze przez Ciebie to lepiej zacznij się modlić! - walnęłam mu z bara i pobiegłam do sis.
- Viv, ale ja nic jej nie zrobiłem! - krzyczał Tom, ale miałam go gdzieś.
Stałam już dobre dziesięć minut pod drzwiami. Waliłam, kopałam, plułam... Nic nie dało:
- Vicky, wiem, że tam jesteś!!! Proszę Cię otwórz!
- ?
- Vicky, proooooszę na miłość boską!!!
- ?
- Qrwa świetnie!!! - przeklęłam w duchu, walnęłam z buta we wrota, obróciłam się na pięcie i weszłam do pokoju chłopaków. Bill z Tomem prowadzili wojnę na słowa. Hmmm...
- Bill, słońce... Daj mi porozmawiać z Twoim braciszkiem. Musimy coś wyjaśnić....
- Ale Viv... - zakryłam mu dłonią usta.
- Żadnego ALE... - zwróciłam swój wzrok na Toma - I co Kaulitz, chcesz mi coś powiedzieć?!
- A co mam Ci powiedzieć?! Twoja siostra dostała szału i mnie za to winisz...
- Szału powiadasz... A ciekawe z jakiego powodu tego SZAŁU dostała, hę? - Tom chyba juz nie wytrzymywał. Zapalił fajkę.
-Nie wiem i daj mi święty spokój!!! Nie chce mi się z Tobą gadać!
- Nie chcesz?! To zaraz Ci się zachce... - wzięłam go za szmaty i przytwierdziłam do ściany - I co teraz? Powiesz mi o co chodzi czy może z kolanka w diamenciki chcesz dostać?!
- Viv, zostaw go... On nic nie zrobił... - wtrącił się Bill.
- Nic nie zrobił?! To czemu Vic zamknęła się w pokoju i mi nawet nie chce otworzyć? Coś musiało się stać... Heee....pomyślmy... Tom, może Ty tatusiem zostaniesz, co?!
- Czyś Ty oszalała?! Ja nawet jej nie dotknąłem! - tłumaczył Tom.
- Naprawdę?! Co Ty nie powiesz. Gadaj albo Cię zaraz wykastruję!
- Viv, przestań!!! - odezwał się głos zza pleców.
- Vic?!?! - puściłam Toma i rzuciłam się na sis - Powiedz, co się stało?! Boshe jak Ty wyglądasz...
Rzeczywiście Vicky nie wyglądała za dobrze. Miała całą opuchniętą twarz i czerwone oczy od płaczu... Pierwsze co mi przyszło na myśl było to, że Vicky jest w ciąży. Chyba, że inny jest tego powód...
- Vic... -objęłam jej twarz w dłonie - ...co się stało?!
- Viv... - widać, że było jej ciężko - ...jedziemy do domu za dwa tygodnie...
Wszyscy wbili w nią wzrok. Do mnie jakoś to nie dotarło.
- Jak to? Do domu...? Przecież... To nie może być prawda!!! Powiedz... Ty mnie okłamujesz... - Vic skinęła głową i przytuliła mnie do siebie.
- Dzwonili rodzice... Kończą wcześniej kurs, zabierają nas wcześniej...
- To nie może być prawda!!! - uwolniłam się z obścisku Vic i skierowałam się w stronę drzwi.
Pobiegłam w stronę mostku, tam, gdzie będę miała święty spokój. Tam, gdzie będę mogła wszystko przemyśleć...
Przemyśleć... Jak ja mam teraz myśleć?! No jak?! Teraz, kiedy wszystko zaczynało mi się układać, znalazłam miłość, poznałam nowych przyjaciół i nagle mam to wszystko stracić?! Tak w jednej chwili?! Zapomnieć... Za bardzo zaangażowałam się w to wszystko, żeby teraz móc powiedzieć GOODBYE... Uświadomiłam sobie, że koniec jest bliski... Jeszcze tylko dwa tygodnie...
- Vivien?! - uniosłam swój wzrok znad kolan.
- Bill?! Co Ty tutaj robisz?! - usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
- Pobiegłem za Tobą... - otarł mi łzę, która spływała po policzku - Niepotrzebne są teraz łzy, Viv...
- Łatwo Ci mówić... Za dwa tygodnie wyjeżdżam i co teraz będzie? Z nami? - przytulił mnie mocniej i pocałował w czoło.
- Jakoś to będzie...
- Jakoś... To już nie to samo...
- Uciekniemy...
- Jak to uciekniemy?
- Na koniec świata... - hmmm, próbował mnie pocieszyć.
- Ja i koniec świata... Bill, proszę...
- Nie zapominaj o mnie... Ja, Ty i koniec świata... -na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Taaak... Fajnie by było...
- Od razu ładniej wyglądasz jak się uśmiechasz...
- Oj, przestań!!!
- I jeszcze jak się na mnie denerwujesz to jeszcze ładniej...
- I co ja mam Ci teraz zrobić, co?! - Bill pokazał na usta.
- Buziak... No nie wiem czy zasłużyłeś...
- Czekam...
- Ale chyba za te piękne oczy...
I pocałowaliśmy się. Nie wiem czy dobrze robię, ale jak to kiedyś pewien PRZYSTOJNY człowiek śpiewał w piosence LEB DIE SEKUNDE...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |