Dred Toma
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wychodowana na głowie Toma xD
|
Wysłany:
Nie 22:39, 13 Lip 2008 |
|
Ahoj (;
Na forum jestem nowa. Postanowiłam zamieścić opowiadanie, które niedawno zaczełam pisać.
Z góry sorki, jeśli gdzieś zabraknie polskich znaków - mam klawiaturę z UK. Pomimo wszystko staram się nadrabiać krawiaturą ekranową. A jeśli już o Anglii mowa, tam właśnie rozgrywa się akcja opowiadania.
xD
W londyńskim mieszkaniu państwa Riot panowała idealna cisza.
- CO?! - przerwał ją czarujący wrzask ich jedynej córki. - Pogięło was? Mam spędzić całe lato z obcymi ludźmi, bo wy macie ochotę na wakacje w Niemczech?
Pan Riot uśmiechnął się i poklepał swoja drobniutką pociechę po ramieniu.
- To tylko dwa miesiące i cztery osoby skarbie.
Sol rzuciła ojcu mordercze spojrzenie.
- Shanna kochanie, ile dzieci mają Kaulitzowie? - spytał mężczyzna patrząc na żonę. Kobieta podniosła głowę znad torby, którą pakowała na wyjazd.
- Syna i córkę sądząc ze zdjęć. Przyjeżdżają z kolegami z zespołu. - odparła - Jak chcesz, możesz zaprosić jakieś koleżanki. Będzie jeszcze Daisy. - uśmiechnęła się.
Sol usiadła.
- Zaj*biście... Z obcymi ludźmi i laską, która ma imię i aparycje jałówki.* - mruknęła.
Jej matka odwróciła się.
- Przecież się lubiłyście...
- A moja matka ma sklerozę... - warknęła dziewczyna. - Przecież się pokłóciłyśmy, kiedy widziałam ją ostatni raz.
Shanna pocałowała jedynie córkę na pożegnanie.
- Czas już na nas. Na pewno się pogodzicie. Do zobaczenia za dwa miesiące kochanie. - rzuciła i zamknęła drzwi od zewnątrz.
Sol usiadła na łózku.
'Żeby mi chociaż wcześniej powiedzieli... Ta banda debili przyjeżdża już jutro' myślała zrozpaczona. Tylko jedna osoba mogla ja uratować... Doczołgała się do telefonu i resztkami sił wykręciła numer swojej najlepszej przyjaciółki, Ashley Evans.
Ku jej nieszczęściu odebrała matka dziewczyny.
- Taaak? - zaśpiewała do słuchawki.
- Mówi Sol Riot, zastałam Ashley? - spytała udręczonym tonem.
Pani Evans wzięła głęboki oddech.
- Przykro mi, Solange - powiedziała grobowym tonem - Ash zamknęła się w pokoju tydzień temu i odmawia współpracy.
Dziewczyna zaklęła w duchu.
- To niech się odemknie – mruknęła, po czym streściła pani Evans sytuację. O dziwo kobieta okazała serce.
Chwilę później po drugiej stronie aparatu, dało się słyszeć ciężkie kroki, huk, związany zapewne z opadnięciem dziewczyny na fotel i westchnienie.
- Coooo...? - zapytała wreszcie Ash, tonem konającego Lazara.
- CO?! - wrzasnęła już całkiem trzeźwo, gdy Sol wyłuszczyła kwestię - Chyba ci się czerń na mózgownicę rzuciła!
* * *
Dwie godziny później, Ashley siedziała w pokoju u przyjaciółki. Jej luźne spodnie opadały nisko na biodra, okazując bokserki. Namiętnie bawiła się kołkiem od deskorolki, patrząc na czarną, pokrytą słowami piosenek ścianę.
Pokój był równie mroczny jak jego właścicielka. Sol była bardzo niska jak na swój wiek i chuda. Miała kruczoczarne włosy i dziwne oczy... Ich koloru nie dało się określić ani jako zielony, ani szary. Przypominał żółty. Cuż, w każdym razie orginalny był na pewno. Ubierała się jak zderzenie punka z gotem. Jej styl odzwierciedlało owe pomieszczenie.
- Ok, dobra, zobaczę ich i ocenię - zaczęła Ash - Jeśli ujdzie to zostaję. Byle dalej od starych. Popi*rdoliło ich, chcą mnie wysłać do babki. Na północ... Na wieś ... - mruknęła sceptycznie.
Sol zachowała dla siebie fakt, że następne dwa miesiące spędzą na wsi za Londynem. Ash kontynuowała użalanie się nad sobą:
- Oni są patologiczni. To chore. I to jedynie przez słabe oceny, moje ukochane Maledywi poszły się j*bać. Masz coś do żarcia? Padam z głodu – Dziewczyna zmieniała tematy z częstotliwością zmian fal radiowych.
Przyjaciółka bez słowa podała jej bułkę z serem.
- Kocham cię... – wyznała Ash biorąc pożywienie - Za bułkę o głodzie jestem gotowa oddać swą miłość, i życie, i wszystko. Powiedz mi, co wiesz o tej bandzie.
- Maja jakiś zespół, są Niemcami, to trzech chłopaków i dziewczyna... Przynajmniej tyle wywnioskowałam po zdjęciu. - mówiła ostrożnie Sol.
- Żal!!!!!!!!!!! Niemiecka muzyka! Powiedz chociaż, że rap. - jęknęła Ash.
Sol pokręciła przecząco głową pogrążona w smutku.
- Taa, mnie tez to przeraża. - westchnęła.
Ashley zwinęła się w kłębek na łózku.
- Pi*rdole – oświadczyła – Idę spać - po tych słowach odwróciła się do ściany i już po chwili dało się słyszeć ciche pochrapywanie.
Sol długo nie mogła zasnąć, bojąc się poranka.
* * *
Dziewczyny leżały na łózku, omawiając elementy pociągające, objawiające się w tyłku wokalisty Kill Hannah.
- Matt moja droga - dowodziła Sol znad orzeszków – jest zaj*bisty jako całokształt. A tyłek ma już kompletnie zabójczy.
Ash przeżuła pistację.
- Wieeeem, chociaż jakiś taki... opięty... Mógłby nosić jakieś normalne zwisy. - mruknęła po namyśle, gładząc ręką swoje ukochane spodnie.
- Sama jesteś zwis... - dziewczyna miała ochotę dodać coś jeszcze, ale jej zapędy powstrzymało pukanie do drzwi.
- Tak? - odpowiedziała, czując dreszcz przerażenia. Wiedziała co czeka za drzwiami.
- Panienko Sol - w drzwiach ukazała się głowa Amber, jednej z jej pokojówek - Goście już są.
Dziewczyna niemal zakrztusiła się orzeszkiem, ale nie zadała sobie na tyle trudu aby wstać.
- Niech wejdą - mruknęła ponuro. Drzwi otworzyły się, a Amber przedstawiła gości.
- Panowie Gustav, Georg, Tom i Bill - Ashley jęknęła, a Sol nabrała ponurych przeczuć.
- Niech wyjdą - mruknęła jej przyjaciółka, widząc dotychczas Gustava i Georga.
- Która to ma być ta, że to niby panienka? - mruknął wchodzący właśnie koleś, przedstawiony jako Tom, po niemiecku.
Sol postanowiła udawać ze nie zna tego języka, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Tymczasem Ash dramatycznie krztusiła się colą.
-Co... To... Ma...K*RWA być ?????????!!!!!!!!!!!! - na wpół wykrztusiła, na wpół wrzasnęła. Przerażona Sol przełknęła ślinę i podała jej chusteczkę do otarcia cieknącego z nozdrzy napoju. Ashley wstała.
–Mamy Cie czy co? O nie... Ooo nie... To już wole wiochę w towarzystwie babci. Przynajmniej jej pleć znam na pewno i wiem ze mnie nie wyrucha w najbliższych krzakach - dziewczyna wstała i skierowała się do drzwi – No to nara!
Przyjaciółka zastąpiła jej drogę i wskazała na zamknięta na klucz szufladkę pod plakatem A.F.I.
W tej szufladzie - zaczęła spokojnie - są dwa bilety na koncert A.F.I. Dobrze wiesz ze nie mam z kim iść...
Ashley nadal próbowała dopchać się do drzwi. Solange ciągle stala niewzruszona, mając pełną świadomość, że Ash może ja zwyczajnie przerzucić przez ramię – Z wejściem za scenę – opór wyższej dziewczyny słabł – I na afer party...
- Jesteś podlą suką... - mruknęła. - Ale ostatecznie... - skierowała wzrok na pokojówkę - Amber zadzwoń do Mariki, żeby mnie spakowała... Boże... W co ja się pakuję... szeptała wściekła pod nosem - Kaulitz! - Tom i Bill odwrócili się w jej stronę.
- Aa? - odpowiedział inteligentnie Tom.
- Ile penisów jest w tym pokoju? - zapytała dziewczyna zdesperowanym tonem.
Czterej domniemani ich właściciele spojrzeli w dół.
- Teoretycznie cztery. Ale patrząc na ciebie mam wątpliwości – rzucił ironicznie Tom.
Amber dyskretnie opuściła pokój.
- Zamknij dziob albo pożegnasz się z płodnością i zostanie tu jeden penis mniej - warknęła dziewczyna, po czym zwróciła się do przyjaciółki – Zajebiście Sol. Z całego serca dziękuję Ci, za wpakowanie mnie w to jakże cuchnące gówno. Mam spędzić wakacje w jakiejś zapadłej dziurze w towarzystwie pana i pani Kaulitz, przy czym pan Kaulitz jest pseudo skejtem z mopem na czerepie, a pani Kaulitz ma na głowie coś czego identyfikacji nie zamierzam się podejmować, że o reszcie imidżu nie wspomnę. Z ochrona w postaci wyjątkowo paskudnego goryla oraz mruka dotkniętego ciężkim autyzmem – wychrypiała wściekła, po czym patrząc wnikliwie na Gustava dodała - który w sumie wygląda na najbardziej normalnego z tej całej bandy, więc oszczędzę sobie dalszych komentarzy w tym temacie.
Gustav uśmiechnął się przyjaźnie. Wkurzona Ash odwzajemniła uśmiech, ale nieco bardziej cynicznie, po czym wskazała na chłopaka palcem - Tylko nie popadaj w samozachwyt – zrezygnowana rzuciła się na łózko.
Sol usiadła. Ashley kontynuowała swój lament:
- Umarłam... Umarłam i najbliższe dwa miesiące mam spędzić w piekle.
Pan Kaulitz prychnął z niechęcią.
- Mnie tez nie cieszy perspektywa spędzenia wakacji z wyszczekanym babochłopem i z wampirem na odwyku, który najwyraźniej stał w kolejce po maryśkę, kiedy inni stali po wzrost. - warknął.
Ashley właśnie miała dorzucić kolejny komentarz, jednak Sol powstrzymała ją ruchem dłoni.
- Dość – syknęła – nie mam ochoty dłużej oglądać waszych paskudnych ryjów - wycedziła.
Tom pochylił się w stronę brata, tudzież siostry.
- Z jej perspektywy widać raczej coś innego – mruknął po niemiecku.
- klamrę od paska? - spytał inteligentnie Georg. Gustav jedynie wzruszył ramionami.
Sol zaklęła.
- Wyjeżdżamy jutro o szóstej rano. Wasz pokój jest jest na lewo. Won mi stad!
- O szóstej?! To nieludzkie... Jedzmy o dziewiątej - jęczał Bill.
Ash uniosła lekko głowę.
- Ty rozkapryszony transwestyto, jak ci coś nie pasuje, możesz w ogóle nie jechać. Baba z wozu koniom lżej - rzuciła i ponownie zanurzyła twarz w poduszce.
- Tom weź siostrę i dla waszego własnego dobra... - zaczęła Sol, jednak jej przyjaciółka gwałtownie uniosła się na posłaniu:
- ...Wypi*rdalać stąd!!! WSZYSCY!!! - wrzasnęła dziko.
Państwo Kaulitz wraz z ochrona posłusznie opuścili pokój.
Ashley gapiła się w drzwi pustym wzrokiem.
- Solanie Michelle Riot, módl się, żebym nie udusiła cię we śnie – syknęła.
Sol padła na swoje łózko:
-Dobij mnie – jęknęła.
*Daisy - W UK jest to popularne imię ... dla krów xD dlatego dziewczyna takowe nosząca, jest narażona na kpiny w swoim środowisku xD
i jak?
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dred Toma dnia Nie 22:45, 13 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|