Hell's Angel
Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 12:51, 14 Gru 2006 |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
„Do przyjaciela”
W powietrzu unosił się zapach karmelu i gorącej czekolady. Przez otwarte okno wlatywał chłodny wiatr i złoto-brązowe liście. Z głośników płynęła spokojna muzyka, która koiła uszy słuchaczy. Na dużym stole siedziała drobna dziewczynka. Czarne włosy okalały jej jasną twarz, a migdałowe oczy były puste. Bez żadnych uczuć.
Pisała list. O czym? O sobie. Nie, nie dosłownie. Opisywała tam swoje uczucia, myśli. Gdy była smutna cały swój ból i cierpienie przelewała na kartkę papieru. A gdy była szczęśliwa, radosna, potrafiła napisać jak bardzo i dlaczego. Ale to smutne listy pisała najczęściej.
Wiesz…? Serduszko mnie boli. Bije bardzo szybko. Gdy patrzę w lustro widzę kogoś. Ale tym kimś nie jestem ja. To na pewno nie jestem ja. Chyba nie jestem aż tak egoistyczna…? Nie myślę tylko o sobie, prawda? Powiedz, że tak nie jest.
Ugh. Czuje się jak mysz. Jestem na czerwonym płótnie, dookoła mnie jest jedzenie, a ściany małego pomieszczenia są zrobione ze srebra. Wszystko jest piękne. Ale po chwili okazuje się, że czerwone płótno to szynka. Jedzenie dookoła mnie jest tylko dodatkiem do dania głównego. A tym daniem jestem ja. I leże na środku metalowej tacy, która wygląda jakby była ze srebra. A wiesz dla kogo jest to danie? Dla kota, który tylko czeka na mnie.
A do kogo go pisała? Do przyjaciela. Ale nie wiedziała gdzie on mieszka. Jak się nazywa, jak wygląda. Nic. Lecz zdążyła go obdarzyć zaufaniem. Miłością. Choć nigdy nie odpisywał. Lecz jej pasowała ta cisza; ta jego tajemniczość. Nie musiał pisać słów, które miały ukoić ból, kiedy była smutna. On ten smutek zabierał, daleko. Nigdy nie napisał jak bardzo się cieszy, gdy była szczęśliwa. On robił wszystko by nadal była. Jak długo się dało.
Wiesz…? Podoba mi się ta Twoja tajemniczość. Jeszcze nigdy nie odpisałeś na mój list. Nie dałeś znaku życia. Ale ja wierzę. Wierzę, że gdzieś tam jesteś. Daleko, ale jesteś. Czuwasz nade mną. Prawda? Powiedz, że tak. Powiedz, że czuwasz. Powiedz, że kochasz… I nie odejdziesz. Nigdy.
Ale skąd listonosz wiedział gdzie dostarczyć list? Wiatr wszystko wie. Bo to on był jej listonoszem. Zabierał list wprost do rąk adresata. On nie potrzebował dokładnego adresu, ani znaczków. Wystarczyły tylko dwa słowa. „Do przyjaciela”. I już wie wszystko.
Tym razem brunetka chciała zrobić coś innego. Napisała coś czego nigdy dotąd nie napisała w liście. Swój adres. Lecz napisała go od tyłu. Bo prawdziwi przyjaciele rozumieją się bez słów. A ona wierzyła, że on nim jest.
Włożyła list do koperty i zakleiła ją. Wzięła do ręki pióro i napisała „Do przyjaciela”. Obróciła kopertę na drugą stronę i opuszkami palców dotknęła ją. Przełknęła głośno ślinę i napisała swój adres. Powoli i starannie. Odłożyła pióro i przyłożyła kopertę do ust. Na białym papierze złożyła pocałunek zostawiając przy tym mokry ślad jej ust.
Chciałabym Cię kiedyś spotkać. Złożyłabym na twoim policzku pocałunek i przytuliłabym się do ciebie. Chciałabym zobaczyć twój uśmiech, oczy. Albo wiesz co…? Lepiej żeby pozostało tak jak jest. Bo wnętrze człowieka jest najważniejsze, tak? Właśnie. Dlatego lepiej się nie spotykać. Nie chcę przypadkiem czegokolwiek zepsuć.
Świst wiatru wtargnął do jej uszu i strącił jej wełnianą czapkę. Dłonie jej się trzęsły tak jak wargi. Chłodne powietrze sprawiało, że na jej policzkach zagościły dwa czerwone rumieńce. Podeszła bliżej sterty jesiennych liści. Wyjęła kopertę z torby i położyła ją na miękkiej ‘poduszce’. Odsunęła się parę kroków w tył i spojrzała w niebo. Ciemne chmury powoli zakrywały niebo. Były one duże i wyglądały tak jakby miały zaraz wybuchnąć, oblewając przy tym ludzi słonym deszczem. I tak się stało. Zimny deszcz spływał po jasnej twarzy dziewczyny. Szybko założyła kaptur i pobiegła w stronę domu.
Spokojnie szedł ulicą. Od ciemnych, skórzanych butów odbijały się krople deszczu. Lekki wietrzyk targał jego krótkie włosy. Krople deszczu spływały po jego okrągłej twarzy, nadając jej przy tym blasku. Podszedł do jednej z ławeczek, rękawem skórzanej kurtki wytarł wodę z jednej z desek i usiadł na niej. Zielone oczy skierowały się w stronę nieba. Było one zasłonięte ciemnymi chmurami. Przypominało mu zabrudzone morze. Które płynie spokojne, bo nie ma duże wiatru. Przeniósł wzrok na las. Był on pełen kolorów. Takie są uroki jesieni. Całą ziemie zakryła złoto-brązowa ‘liściana pościel’, a korony drzew trzymały ostatnie liście, by bo chwili pozwolić im upaść. Przerzucił wzrok na kolorową ‘poduszkę’ utworzoną z liści. Dostrzegł na niej jakiś biały przedmiot; skrawek papieru. Podniósł się z miejsca i podszedł do kupki liści. Ruchem ręki odgarnął parę liści i ujrzał białą, mokrą, kopertę. Wziął ją do ręki, otrzepał z brudu i przyjrzał się jej dokładnie. Widniały na niej czarne, rozmazane literki tworzące dwa słowa. „Do przyjaciela”. Obrócił zawartości swych dłoni i ujrzał kilka rozmazanych zdań. Przyjrzał się dokładniej lecz nie mógł nic rozczytać. Włożył kopertę do wewnętrznej kieszeni swojej kurtki i skierował się w stronę swojego domu.
„Mama mówi, że musi mnie zapisać do psychologa. Ale ja nie chcę! Nie chcę!
Nie będę mówiła jakiemuś obcemu człowiekowi o moich wspomnieniach, uczuciach. Nie będę. Uratujesz mnie przed nim, prawda? Powiesz mojej mamie, że psycholog nie jest mi potrzebny. Proszę…”
Uważnie czytał list, który znalazł w lesie. Zdanie po zdaniu. Literka po literce. Nigdy nie czytał cudzych listów, ale ciekawość wygrała.
Dziwiła go szczerość, jak wywnioskował z listu, dziewczynki. Pisała o wszystkim. I zostawiała list w lesie.
„Wczoraj tatuś wrócił późno z pracy. Nie wiem dlaczego, ale wyglądał jakoś dziwnie. Miał czerwone oczy i ledwo co się trzymał na nogach. I jak się do niego przytuliłam nie czułam tych ładnych perfum. Tylko smród czegoś mi nieznanego.
Zamknęłam się potem w pokoju. I jedyne co słyszałam to jakieś krzyki. Nie wiem, może to sąsiedzi. Dlatego by tego nie słyszeć położyłam się spać. A gdy się obudziłam mama spała w moim łóżku”
Wziął łyk gorącej herbaty i czytał dalej. List bardzo go wciągał. I ciekawił. Gdy kończył czytać jeden akapit chciał się dowiedzieć co będzie potem. Ale przez jego głowę przelatywała jedna myśl. Dlaczego? Dlaczego zostawia list na pustkowiu i adresuje go ‘do przyjaciela’?
„Wiesz…? Jesteś moim jedynym przyjacielem. Choć nigdy cię nie spotkałam to mogę stwierdzić, ze nim jesteś. Kocham Cię, wiesz? „
Odłożył list i wziął do ręki kopertę. Małe lekko rozmazane literki ułożone były w jakiś kod. Przynajmniej tak mu się wydawało. Zawsze lubił rozwiązywać różne łamigłówki, nawet najprostsze krzyżówki. Dlatego to było dla niego przyjemnością. Wziął do ręki długopis i kartkę, i przepisał wszystkie literki. Przyjrzał się całemu ‘kodu’ dokładnie, a po chwili miał już rozwiązanie.
Dziewczynka szybkim krokiem schodziła ze schodów. Jej ciemne włosy, pod wpływem ciągłych podskoków, zasłaniały jej połowę twarzy. Zatrzymała się przy skrzynce pocztowej i ujrzawszy, że pod jej numerem jest jakiś list szybko wyciągnęła klucze. Do małych rączek włożyła niewielki kluczyk i zwinnym ruchem ręki otworzyła skrzynkę. Wyjęła jej zawartość i zostawiając otwarta skrzynkę ruszyła przed siebie.
Ujrzawszy swoje imię i nazwisko na kopercie bez namysłu otworzyła ją.
Droga Vivien. Usiadła na pobliskiej ławeczce i zaczęła czytać treść listu.
Piszesz tak wiele o sobie, ale ja nie napisze nic. Czytając twój list dowiedziałem się o Tobie wiele. O Twoich problemach, wspomnieniach. Chciałbym ci powiedzieć wiele, ale nie potrafię. Jedno co powiem to: nie smuć się. Jesteś jeszcze młoda osobą i powinnaś się cieszyć życiem. Przed Tobą cały świat. Nie ma czasu na smutki.
Napisze do Ciebie krótko. Mowa jest srebrem, a milczeniem złotem, nieprawdaż?
Z poważaniem:
Gustav
Brunetka wypuściła list z rąk i pobiegła przed siebie. Po jej bladych policzkach spływały łzy, a serce biło szybciej. W głowie miała mnóstwo myśli, a wszystkie były na nie. Wszystkie. Zatrzymała się przy dużym, starym dębie. Upadła przed nim na kolana i przytuliła się do niego.
- To nie ty! Zmieniłeś się. Nie poznaje cię. Dlaczego? Mieliśmy być razem. Ty i ja. Na zawsze. – Powiedziała, a po jej policzku spłynęły kolejne łzy. – Przyjacielu… gdzie jesteś?
Moje serce jest jak kubek wypełniony herbatą aż po brzegi. Nie można nic dolać bo herbata się rozleje. A na drewnianym stole będzie plama. I tak, jak w kubku, nie ma miejsca dla Ciebie. Bo nie chcę wylać tylu łez. A tym bardziej przez Ciebie. A gdy wyleje te łzy na moim serduszku będzie duża plama. Krwawa plama.
Za wszystkie błędy przepraszam.
A dedykacja płynie do moich prawdziwych przyjaciół. I dla tych, którzy ich mają. Nie koniecznie znanych w realu.
P.S. Czy mogę być z siebie dumna?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|